Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2018

Dystans całkowity:45.10 km (w terenie 35.00 km; 77.61%)
Czas w ruchu:02:47
Średnia prędkość:16.20 km/h
Maksymalna prędkość:47.00 km/h
Suma podjazdów:205 m
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:45.10 km i 2h 47m
Więcej statystyk
  • DST 45.10km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:47
  • VAVG 16.20km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 205m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Sokole Góry

Sobota, 17 lutego 2018 · dodano: 19.02.2018 | Komentarze 2

Na wycieczkę zaprosiła Asia. A zapraszała już tyle razy, że głupio po raz kolejny odmawiać. Rankiem wyglądam przez okno. Ani chybi ślisko... Oj oj oj czy dam radę? A jak się wywalę? Rafał prawi, co by spróbować, jeśli będzie mi się źle jechało to zawrócimy. No dobrze, spróbuję. Bo lodu to się boję panicznie. W związku z tym na buty do turystyki mam kolce mniejsze, większe, do wyboru, do koloru ale na rower to nie...
No dobrze, ubieramy ciepłe ciuchy i jedziemy. Przez miasto przejeżdżamy bezboleśnie. Na rondzie przy hucie (dawnej) czeka już 5 osób. No to ruszamy. Na początek pożarówką. Jest ok. Potem objazd Sokolich Gór: czarny pieszy, żółty pieszy, niebieski rowerowy. Śnieg zmrożony, wyjeżdżony lecz o dziwo bez problemu przejeżdżam i to nawet bez ataków paniki. Aż się sama sobie dziwuję.
Po opuszczeniu Sokolich Gór kierujemy się na herbatę i ciasto do Leśnego (gdzie jest jakaś nieznana mi pani, miła, to też dziwne jakieś) a do Cze-wy wracamy szlakiem żółtym pieszym, tak umiłowanym przez częstochowskich rowerzystów.
Gdyby jeszcze nie te wstrętne, grube, ciasne gacie i parę warstw na grzbiecie to by było cud-miód. Na pocieszenie Zbychu cierpi w jednakowych spodniach, też utyskując na ich ciasnotę. Wprawdzie znajomi prawią, iż ściśnięta w nich figura lepiej wygląda, jednak nie warte to takowej męczarni.
Zmachałam się też okrutnie, bo po miesiącu chorowania forma poleciała na łeb, na szyję i cóż rzec: jest ciężko. W dodatku na starym rowerze, wyposażonym jednak w błotniki, co zabezpiecza plecy i poniżej przed błotem, którego także dziś nie brak. Mimo tych drobnych niedogodności wycieczka udana.


Kategoria 0-50 km, Jura