Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2017

Dystans całkowity:638.79 km (w terenie 406.00 km; 63.56%)
Czas w ruchu:39:19
Średnia prędkość:16.25 km/h
Maksymalna prędkość:60.10 km/h
Suma podjazdów:8555 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:70.98 km i 4h 22m
Więcej statystyk
  • DST 34.88km
  • Teren 25.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 19.56km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Podjazdy 192m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerowo

Czwartek, 29 czerwca 2017 · dodano: 29.06.2017 | Komentarze 2

Krótki rowerowy spacer po chorobie. Pożarówka, Dębowiec, pomarańczowy rowerowy, pożarówka.

Dębowcówka
Dębowcówka © Skowronek
Na pomarańczowym rowerowym
Na pomarańczowym rowerowym © Skowronek


Kategoria 0-50 km


  • DST 80.14km
  • Teren 43.00km
  • Czas 04:23
  • VAVG 18.28km/h
  • VMAX 45.80km/h
  • Podjazdy 478m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Okolice Kopalni Bełchatów

Niedziela, 18 czerwca 2017 · dodano: 18.06.2017 | Komentarze 5

Wycieczka przekładana ze sto razy... Ale wreszcie udało się - pogoda jest, jedziemy do Kleszczowa. Sami, bo innych chętnych nie było...
Kleszczów metropolia bogata, parkingów (darmowych) do wyboru, do koloru... A ścieżek rowerowych w okolicy... Ze trzy razy tyle, co w Cze-wie... 
Startujemy z parkinu pod kościołem i od razu na pierwszy punkt widokowy. Na razie jest lekka mgiełka lecz na koniec wycieczki planujemy drugi punkt widokowy, na pewno widoczność będzie lepsza.
Następnie jedziemy na Górę Kamieńsk. Na wierzchołek wiedzie podjazd długości ponad 3 km i nachyleniu konkretnym, można się zmęczyć. Ale na razie podjeżdża się całkiem przyjemnie. Z góry zjeżdża tabun kolarzy i nawet ślą pozdrowienia. 
Rafał zapowiedział, że podjedziemy dwukrotnie, wspominał też coś o zjeździe torem do DH (co, prawdę mówiąc, jeży mi włos na głowie).
Ale na razie nie ma się co martwić torem bo na wierzchołku wpakowaliśmy się w składowisko gipsu. Wygląda groźnie ale jest dość ubity i można spokojnie jechać.
Dojeżdżamy do krzyża, obok rozpoczyna się szutrowa droga, którą można bardzo fajnie zjechać. Prowadzi z powrotem do asfaltu, wyjeżdża się mniej więcej w połowie i trzeba znów wpakować się na górę, tym razem tylko kawałek asfaltem a reszta w terenie. Dojeżdżamy do stoku a tam (ku mej uldze) ogrodzenie zamyka dostęp do toru DH. Rafał gotów jest przerzucać przezeń rowery ale porządnicka reszta (my tacy grzeczni, nie godzi się...) trwa przy zjeździe szlakiem. Zresztą jeszcze by się od siatki rama porysowała czy coś...
Zjazd szlakiem też nie był taki znowu cukierkowy, bo pełno luźnego materiału skalnego oraz wymyte tu i ówdzie dziury zapewniły wysoki poziom wytrzęsienia. A i piach się nierzadko trafił.
Wyjeżdżamy przy dolnej stacji kolejki. Jest tam sporo ławeczek, można urządzić przerwę na posiłek.
Po przerwie podążamy na szlak czerwony rowerowy. Na mapie wygląda jakby leciał asfaltem ale prędko okazało się (ku naszej radości), że poprowadzono go bitą drogą wzdłuż Widawki (na tym odcinku uregulowanej) początkowo lasem, później polami. Wyjeżdżamy przy zbiorniku Wawrzkowizna. Następnie jedziemy wzdłuż owego zbiornika do szlaku niebieskiego rowerowego, który ma nas doprowadzić do schronów z 1939 r.  Tylko na mapie szlak biegnie inaczej niż w rzeczywistości, jedziemy super drogą rowerową wzdłuż ruchliwej trasy. Rowerzystów mnóstwo.
W pewnej chwili zatrzymujemy się by pomyśleć nad trasą. Panowie patrzą na mapy a ja... Wydaje mi się, że słyszę ciche miauczenie. Myślę, że pewno mam omamy, szalona kociara ze mnie, wszędzie słyszę koty... Ale po chwili i chłopcy podnoszą głowy. Coś rzeczywiście gdzieś miauczy. Dźwięk dochodzi z wysokiej trawy przy drodze, za chwilę jest i właściciel głosiku - malutki kotek, na oko 5 - 6 tygodni. Ani go w tej trawie nie widać... Podnoszę burego malca, jest ufny, tuli się. Mina Rafała mówi wszystko: "No i po wycieczce...".
Jak on się tu znalazł? Ściana lasu, droga rowerowa, pas trawy i mega ruchliwa trasa... Po drugiej stronie trasy jest kilka domów. Wzięłam kotka i poszłam popytać. Jedna pani mówi, że to nie jej i w domu obok też nie mają kotów ale w tamtym chyba mają. No to idę do tamtego, dzwonię... Wychodzi pani, kotek na jej widok się wyraźnie ożywił. Ale nic, zobaczymy, co powie... Najwyżej poproszę o przechowanie kotka przez godzinę, dwie, kasę zostawię i popędzę po auto... "Ależ tak, to nasz kotek, od naszej kotki, gdzie był???" Mówię, że po drugiej stronie, to się za głowę złapała. Może poszedł za matką? Nie wiem ale jakim cudem pokonał tę ruchliwą trasę pozostanie dla mnie tajemnicą, bo przyznam, że mnie ciężko było przejść na drugą stronę... Mam nadzieję, że najadł się strachu i więcej tam nie pójdzie...
Kotek uratowany, można jechać dalej. Skręcamy na koński szlak, miejscami przypomina wielką piaskownicę i prowadzi nas do pałacu w Słupi. Niestety, miejsce okazuje się bardzo nieprzyjazne. Zakaz robienia zdjęć a na teren parku roweru nawet wprowadzić nie wolno, trzeba zostawiać przed bramą. Wobec tego niech spadają. Planowaliśmy zjeść tam obiad ale wobec takiego podejścia do turysty dziękujemy.
Z Słupi próbujemy jechać terenem ale droga przechodzi przez prywatny teren, tabliczki straszą psami (no nie, następni...) i zawracamy na asfalt.
Potem trochę lasami, trochę asfaltem, obok zalanego składowiska popiołów, wracamy do Kleszczowa na drugi punkt widokowy. Stąd panorama jest dużo ładniejsza. 
No i koniec zwiedzania, pora pakować się i wracać do domów... Na miłej wycieczce czas prędko płynie... A tak fajnie było. 
Okolice piękne, bardzo malownicze i tak sobie człek jedzie i rozmyśla jak to fajne tak sobie po prostu jechać pośród tych kolorowych pól i lasów. Mam nadzieję, że wszystko pozwoli wkrótce znów przybyć w łódzkie:)
Na pierwszym punkcie widokowym
Na pierwszym punkcie widokowym © Skowronek
Punkt widokowy
Punkt widokowy © Skowronek
Widok na Kopalnię Bełchatów
Gigantyczna kopara © Skowronek
Wyrobisko
Wyrobisko © Skowronek
Składowisko gipsu
Składowisko gipsu © Skowronek
Składowisko gipsu (autor: Mariusz)
Składowisko gipsu (autor: Mariusz) © Skowronek
Podjazd na Górę Kamieńsk
Drugi podjazd na Górę Kamieńsk © Skowronek
Wyciąg (autor: Mariusz)
Wyciąg (autor: Mariusz) © Skowronek
Na zjeździe
Na zjeździe © Skowronek
Na czerwonym szlaku rowerowym
Na czerwonym szlaku rowerowym © Skowronek
Widawka
Widawka © Skowronek
Droga rowerowa (gdzie niebawem znajdziemy kotka)
Droga rowerowa (gdzie niebawem znajdziemy kotka) © Skowronek
Szlak końny
Szlak konny © Skowronek
I którą zjazd z ronda wybrać?
I który zjazd z ronda wybrać? © Skowronek
Przykład okolicznej DDR
Przykład okolicznej DDR © Skowronek
Ekipa (autor: Mariusz)
Ekipa (autor: Mariusz) © Skowronek
Wyrobisko II
Wyrobisko II © Skowronek





  • DST 109.78km
  • Teren 80.00km
  • Czas 06:47
  • VAVG 16.18km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 940m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Morsko

Czwartek, 15 czerwca 2017 · dodano: 15.06.2017 | Komentarze 3

Plan był inny. Jednak koleje go zweryfikowały. Ale w sumie wyszła super wycieczka. A było to tak:
Umówiliśmy się z Adiim, Parkerem i Siwuchem na wycieczkę, mieliśmy jechać pociągiem do Krakowa i stamtąd wracać. Rankiem, kiedy podążamy na dworzec Raków, dzwoni Marcin, że nie musimy się spieszyć bo pociąg będzie miał pół godziny opóźnienia. Wobec tego jedziemy do nich, na dworzec główny. Wkrótce przybywa też Siwuch, który czekał na Rakowie. Od miłej kierownik pociągu dowiadujemy się, że w Juliance "rozsadziło towarowy". Tak powiedziała. No to czekamy. Minęło już półtorej godziny, wreszcie pociąg ruszył, by zatrzymać się tuż przed dworcem Raków. Stoimy i stoimy... Ruszył ponownie. Za Kusiętami znów stoi. Czas płynie, jest już 9.00. A o 8.35 miał być w Krakowie... Przyznam, że jestem już mocno wkurzona, rozumiem pół godziny, nawet godzinę ale dwie i pół to już zdecydowana przesada.
Pociąg dotoczył się do Turowa, gdzie prosimy szefową by nas wypuściła (normalnie ten pociąg nie ma tam przystanku). Okazuje zrozumienie i wysiadamy. Wszyscy z wyjątkiem Marcina, który zostaje i postanawia mimo wszystko dojechać do Krakowa.
Chwila debaty i postanawiamy jechać niebieskim szlakiem pieszym w stronę Zawiercia. A więc odwrotnie niż było w planie bo mieliśmy jechać z Krakowa w stronę Zawiercia.
Szlak jest w większości dobry do jazdy tylko miejscami sporo piachu oraz podjazdy piaszczysto - korzeniaste. Wiedzie nas polami, potem skrajem Sokolich Gór, potem jest  łatwo aż do Siedlca gdzie wjeżdżamy w trudniejszy teren i trza się pomęczyć do Suliszowic. Z Suliszowic znowu trochę piachu do Ostrężnika gdzie wjeżdża się na te nowe asfalty, które prowadzą turystę do Strażnicy Przewodziszowice. Na tym odcinku sporo rowerzystów.
Skoro już tu jesteśmy to jedziemy jeszcze na Grzędę Rajce bo to piękne miejsce.
Między Przewodziszowicami a Łutowcem szlak jest bardzo fajny, bardzo jurajski. A potem trza rowery wpychać na Wielką Górę. Zjechać da się w zasadzie bez problemu, jedynie na znaki trza uważać.
Potem podążamy do Podlesic, po drodze także mając sporo piachu, podjazdów i zjazdów. W Podlesicach idziemy do Gościńca Jurajskiego na obiad ale był to zły wybór bo jedzenie jest niesmaczne a porcje mikroskopijne. Do tego drogo. Zdecydowanie nie polecam.
Postanawiamy podążać niebieskim szlakiem tylko do Morska a tam wjechać na czarno znakowany Szlak Kroczycki. Na tym odcinku jest super. Dojeżdżamy nim do Rzędkowic. Dalej jedziemy przez Włodowice i Górę Włodowską by znów skręcić w teren i pojechać obok stawów do Jaworznika. Stamtąd stromy podjazd przez pola do Mirowskiego Gościńca (pełno tam rowerzystów) ale nie jedziemy nim tylko zaraz skręcamy na tą polną dróżkę do Żarek, którą odkryliśmy ostatnio.
W Żarkach przerwa na rynku na lody a następnie podążamy żółtym szlakiem pieszym do Żarek Letnisko.
Dalej zielonym rowerowym. W miejscowości Masłońskie Natalin Siwuch postanawia poczekać na pociąg. Reszta zaś jedzie (dalej tym zielonym rowerowym) do Poraja i stamtąd lasami do Cze-wy.
Pomimo kiepskiego początku wycieczka bardzo się udała. Jechaliśmy spokojnie, bez pośpiechu. Bardzo miły dzień:)
W okolicy Turowa
W okolicy Turowa © Skowronek
W okolicy Suliszowic

W okolicy Suliszowic © Skowronek
Jurajskie dróżki
Jurajskie dróżki © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek
Strażnica Przewodziszowice (autor: Siwuch)
Strażnica Przewodziszowice (autor: Siwuch) © Skowronek
Grzęda Rajce i średniowieczna studnia
Grzęda Rajce i średniowieczna studnia © Skowronek
Na Grzędzie Rajce
Na Grzędzie Rajce © Skowronek
Grzęda Rajce (autor: Siwuch)
Grzęda Rajce (autor: Siwuch) © Skowronek
Ekipa (autor: Siwuch)
Ekipa (autor: Siwuch) © Skowronek
Niebieski szlak pieszy w okolicy Łutowca
Niebieski szlak pieszy w okolicy Łutowca © Skowronek
Na niebieskim pieszym za Przymiłowicami
Na niebieskim pieszym za Przymiłowicami © Skowronek
Wpych pod Wielką Górę
Wpych pod Wielką Górę © Skowronek
Na Wielkiej Górze
Na Wielkiej Górze © Skowronek
Niebieski szlak w okolicy Podlesic
Niebieski szlak w okolicy Podlesic © Skowronek
Na Szlaku Kroczyckim
Na Szlaku Kroczyckim © Skowronek
Skrót do Mirowskiego Gościńca
Skrót do Mirowskiego Gościńca © Skowronek
Skrót do Mirowskiego Gościńca
Skrót do Mirowskiego Gościńca © Skowronek
Przerwa na rynku w Żarkach
Przerwa na rynku w Żarkach © Skowronek
W drodze do Masłońskiego
W drodze do Masłońskiego © Skowronek
 


Kategoria powyżej 100 km, Jura


  • DST 81.70km
  • Teren 60.00km
  • Czas 04:18
  • VAVG 19.00km/h
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

W interesach

Środa, 14 czerwca 2017 · dodano: 14.06.2017 | Komentarze 0

Dziś wolne. Ale trza jechać do pracy. Najpierw pożarówką do Sokolich Gór, gdzie Rafał ma wyznaczyć miejsca na drogowskazy. Po objechaniu Sokolich jedziemy obok kapliczki św. Idziego do Zrębic a stamtąd przez Brus i Drogę Klonową do Złotego Potoku i na chwilę do mojej pracy. Potem terenem wracamy do Sokolich by obok gajówki wjechać na niebieski szlak pieszy i nim jechać do Mstowa, gdzie Rafał ma coś do załatwienia. Jeszcze tylko na Przeprośną i lasem do domu. Ciężko mi się dziś jechało, zupełnie bez sił. Do tego za grubo się ubrałam.
Sokole Góry
Sokole Góry © Skowronek
Sokole Góry
Sokole Góry © Skowronek
Sokole Góry
Sokole Góry © Skowronek




  • DST 33.59km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 19.57km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Sobota, 10 czerwca 2017 · dodano: 12.06.2017 | Komentarze 2

Z różnych względów planowana od dawna wycieczka z Goździkiem musiała, niestety, zostać odwołana.
Pod wieczór wyjechaliśmy z Rafałem na krótką wycieczkę. Pożarówka, trochę po Sokolich i przez Skrajnicę do domu.


Kategoria 0-50 km, Jura


  • DST 38.60km
  • Teren 37.00km
  • Czas 03:10
  • VAVG 12.19km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Podjazdy 942m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rychleby

Wtorek, 6 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 4

Rankiem pakujemy graty, żegnamy gospodarzy i jedziemy w kierunku domu. Po drodze na Rychlebskie Ścieżki.
Od rana jest duszno, w okolicy krążą burze.
Nie widzę tego ale dobra, jedziemy.  Podjazd, ten cały Trail dr Wiessnera, te kamole i upiorne mostki, głęboki strumień, masakra, tylko końcówkę przejechałam. A i to tylko dlatego, że miałam za plecami dwóch rowerzystów i nie było innego wyjścia. Na domiar złego owi dwaj rowerzyści świergolą radośnie i wcale nie chcą się z nami rozstać. Są mili. Zwyczajnie. Normalnie człek nieprzyzwyczajony i nie bardzo wie jak się ma zachować... Bo zwykle rowerzyści to patrzą ino, co by wyprzedzić i pokazać kto mocniejszy a nie sobie beztrosko gawędzić. 
Kawałek jedziemy razem, potem tamci skręcają na Walesa a my podążamy na SuperFlow. Załamana myślę sobie "Skoro podjazd był taki okropny, to co będzie dalej? Co za wstyd. Na co mi to było..."
Lecz trasa okazuje się całkiem miła, oczywiście przy zachowawczej prędkości, co by na muldach nie pofrunąć. Robert jedzie przodem i w trudniejszych miejscach podpowiada jak sobie poradzić. Nie mogę narzekać, SuperFlow jest ok.
Po zjeździe do auta Rafał rzecze, że nie chce mu się już jeździć i zostaje byczyć się na ławce. Reszta spogląda po sobie, pojeździliby jeszcze... Tymczasem przybyli dwaj koledzy zachwyceni ścieżkami, pogadalim jeszcze chwilę.
Chmurzy się coraz bardziej więc nie ma co zwlekać, jedziemy. Tym razem podjazd poszedł mi dużo lepiej. Po drodze wykombinowałam, że ten wredny strumień można ominąć i rzeczywiście 50 m szutrówką w górę i żegnaj paskudo, he he...
Reszty się nie dało (na pewno się da lecz trza mapy mieć) ale zacisnęłam zęby i jakoś podjechałam (z jednym zatrzymaniem). Władowałam się na górę i poczekałam chwilę na chłopaków.  Potem razem do wjazdu na superflowowy zjazd i jedziemy. Oni przodem ja za nimi. Chwilę padało ale drzewa nas ochroniły. Zjechalim do auta, spakować się (w tym czasie rozpadało się na dobre) i do domu. Udany wyjazd w Masyw Śnieżnika i okolice:) Tamtejsze góry nigdy się nam chyba nie znudzą.
Weissner
Weissner © Skowronek
Weissner
Weissner © Skowronek
Weissner (autor: Marcin)
Weissner (autor: Marcin) © Skowronek
Przejazd przez strumień (autor: Robert)
Przejazd przez strumień (autor: Robert) © Skowronek
Wjazd na SuperFlow
Wjazd na SuperFlow © Skowronek
SuperFlow
SuperFlow © Skowronek
SuperFlow (autor: Marcin)
SuperFlow (autor: Marcin) © Skowronek


Kategoria 0-50 km, Czechy, Góry, Wyprawa


  • DST 88.47km
  • Teren 60.00km
  • Czas 05:47
  • VAVG 15.30km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 1916m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Czernica i Borówkowa

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 1

Radzili, radzili i uradzili na dziś Góry Złote i Bialskie.
Ze Stronia jedziemy asfaltem nad zbiornik Stara Morawa, tam przecinamy główną i wjeżdżamy na szutrówkę. Początkowo wygląda niewinnie, potem trza się pomęczyć i to przez 7 km. Podjeżdżając myślę sobie, że oto coś dla mnie: długi, mozolny podjazd leśnym duktem. Bardzo mi się podoba, mimo, że męczący.
Na górze skrzyżowanie z leśnym asfaltem, takim gdzie wolno jeździć tylko leśnikom. Tam akurat podjeżdża samochód straży leśnej a strażnicy sporo opowiedzieli nam o trasach, ścieżkach, gdzie błoto a gdzie stromo i tym podobne. Pośmiali się przy tym i pożartowali. To miłe.
Następnie takimi asfaltami i ścieżkami szutrowo - kamienistymi objeżdżamy cały "worek" (tam gdzie Puszcza Śnieżnej Białki) by zjechać z gór w Bielicach. Osobliwa to miejscowość, bywalim tam zimą i to jakby kraniec świata... W każdym razie jeden z gospodarzy zagadnięty o sklep odrzekł "Najbliższy w Stroniu". Czyli jakieś 20 km... I tym sposobem owi pielgrzymi, co w tajemny sposób przybyli z górskiego boru, równie prędko znikają w nim ponownie...
Szlakiem czerwonym rowerowym, potem niebieskim dojeżdżamy do drogowskazu na Czernicę. Tutaj Rafał zostaje z moim rowerem (i naturalnie ze swoim) a Marcin i Robert swoje częściowo taszczą, częściowo jadą bo teren tam dość wymagający. Po paru minutach jesteśmy przy wieży widokowej. Foty i z powrotem, to znaczy panowie zjeżdżają a ja na piechotę.
Dalej niebieskim rowerowym do Nowego Gierałtowa, stamtąd ścieżkami wzdłuż granicy dojeżdżamy do ruin zamku Karpień. Na górę idzie tylko Robert i ja. Rafał zostaje a Parker jedzie dalej sam.
Zamek... No cóż, gdyby ruiny oczyszczono i zabezpieczono byłby fantastycznym miejscem. A tak wygląda bardzo smutno.
Dalej zielonym rowerowym (który na tym odcinku jest dość wymagający) dojeżdżamy do kamieniołomu Lutynia tuż przed Przełęczą Lądecką. A zaraz za ową przełęczą biegnie w lewo czeski zielony szlak rowerowy, który wygodną szutrówką (ino stromą) wiedzie na sam wierzchołek Borówkowej. Czeka tam już Parker i wspólnie idziemy na wieżę. Oprócz nas jest kilkoro turystów. Szkoda, że bufet zamknięty bo w bidonach od dawna pusto... 
Z Borówkowej zjeżdżamy tak samo jak podjeżdżaliśmy. A na przełęczy poszukujemy drogi w dół przez łąki bezpośrednio do Lutyni. "Tędy!", "Nie, tamtędy!" "E a może to trzeba tam?"...
W końcu każdy znalazł własny wariant i spotkalim się w wioseczce. Wespół podążamy do Lądka Zdrój. Na rynku zakupy i chwila przerwy. A następnie czerwonym szlakiem pieszym wracamy do Stronia. Piękny dzień.
Początek wycieczki
Początek wycieczki © Skowronek
Leśny dukt
Leśny dukt © Skowronek
Dobre rady
Dobre rady © Skowronek
Obok rezerwatu Puszcza Śnieżnej Białki
Obok rezerwatu Puszcza Śnieżnej Białki © Skowronek
Na trasie wycieczki
Na trasie wycieczki © Skowronek
Robert podjeżdża na Czernicę
Robert podjeżdża na Czernicę © Skowronek
Marcin na podjeździe
Marcin na podjeździe © Skowronek
Widok z wieży
Widok z wieży © Skowronek
Wieża na Czernicy (autor: Parker)
Wieża na Czernicy (autor: Parker) © Skowronek
Widoczki
Widoczki (autor: Robert) © Skowronek
Zjazd z Czernicy
Zjazd z Czernicy © Skowronek
Ruiny zamku Karpień
Ruiny zamku Karpień © Skowronek
Widoczki II
Widoczki II © Skowronek
Na Borówkowej
Na Borówkowej © Skowronek
Na Borówkowej
Na Borówkowej (autor: Parker) © Skowronek
Serwis za Lądkiem
Serwis za Lądkiem © Skowronek
Lądek Zdrój
Lądek Zdrój © Skowronek




  • DST 96.70km
  • Teren 45.00km
  • Czas 06:34
  • VAVG 14.73km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 2290m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wieża Sky Walk

Niedziela, 4 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 4

No dobrze, pora na wpis. Dziś udamy się na wieżę "Ścieżka w obłokach" inaczej Sky Walk. Byliśmy tam w październiku ale niestety była zamknięta.
Dzień rozpoczynamy od podjazdu na Halę Śnieżnicką z Kletna (dotarliśmy tam asfaltem). Sam podjazd to szuter, miejscami trochę luźny i kamienisty. Po dotarciu do schroniska (dziś nie ma kolejki i można w spokoju zakupić Wander Card) zjeżdżamy tak jak wczoraj, niebieskim szlakiem ale po dotarciu do asfaltu skręcamy w lewo, na leśny dukt, prowadzący wprost do granicy. Dalej wciąż owym duktem aż do asfaltu, który stromo w dół prowadzi do miejscowości Dolni Morava, gdzie wznosi się Sky Walk.
Idąc za radą naszego gospodarza jedziemy do końca asfaltu a następnie skręcamy w prawo na czerwony szlak rowerowy. Jest to szutrowa droga o doskonałej nawierzchni wycięta w górskim zboczu. Rozciągają się z niej wspaniałe widoki.
Po paru km lądujemy u stóp wieży. Jest opanowana przez Polaków, cały tłum. Zapewne dlatego, że można doń wjechać wyciągiem.
Zwiedzamy na raty (po dwie osoby). W międzyczasie trochę kropi ale na szczęście wkrótce przestaje.
Zbieramy się w drogę powrotną, cały czas korzystamy ze stokówek, są wygodne do jazdy rowerem a dzięki nim można jechać sprawnie nie marnując czasu. Czasem jest to szuter, czasem stary asfalt.
Wróciliśmy do Polski i zamiast od razu jechać do Stronia robimy jeszcze pętelkę na Suchą Przełęcz. I to był (moim zdaniem) błąd bo podjazd na nią to parę kilometrów po upierdliwych kamieniach i do tego stromo. Na domiar złego zaczyna padać. Dla mnie to był koszmarny podjazd, bo rozumiem jak się taki trafi na zaplanowanej trasie, człek jest odpowiednio psychicznie nastawiony. A tu w zasadzie już po wycieczce i dodatkowo, na własne życzenie, funduje sobie coś takiego... No dobrze, wróćmy na szlak: na przełęczy (na szczęście) jest szałas, w którym można schować się przed deszczem.
Czekamy, czekamy, przestało padać, jedziemy. Lecz nad górami znów gromadzą się ciemne chmury... Zjeżdżamy sprawnie lecz w pewnej chwili, na kamieniach słyszę "puffff, psss"... Rozwaliłam oponę. I to konkretnie. Do tego jak na złość nie idzie tego odkręcić. Rafał i Robert mocują się ze śrubą ale nic. A tymczasem deszcz coraz bliżej...
Wreszcie decyzja: trza rower sprowadzić. Marcin pędzi do Stronia (to zaledwie parę km stąd), bierze samochód i jedzie do końca asfaltu gdzie dojdziemy. Rafał daje mi swój rower i każe zjeżdżać a sam biegnie prowadząc Krogulca.
Wraz z Robertem zjeżdżamy powoli do asfaltu i czekamy na Rafała. Dobiega i rzecze żebyśmy jechali do Stronia a on poczeka na Marcina. No to jedziemy. Po chwili mija nas pędzący na ratunek Marcin.
W międzyczasie rozpadało się na dobre, fest zmoknięci dojeżdżamy do Stronia i w pizzerii czekamy na chłopaków.
Przybywają za chwilę i spokojnie można zjeść obiad. Siedzimy na zewnątrz bo jesteśmy cali mokrzy (i ciut zmarznięci). Po powrocie do kwatery jeszcze mała akcja bo zostawiłam w pizzerii telefon, Marcin ze mną po niego wrócił, na szczęście był. To już wszystkie przygody, myślę, że na jeden dzień wystarczy. Będzie co wspominać:) 
Na Hali Śnieżnickiej
Na Hali Śnieżnickiej © Skowronek
Na szlaku (autor: Parker)
Na szlaku (autor: Parker) © Skowronek
Na niebieskim szlaku (autor: Robert)
Na niebieskim szlaku (autor: Robert) © Skowronek
Dukt wycięty w górskim zboczu (autor: Parker)
Dukt wycięty w górskim zboczu (autor: Parker) © Skowronek
Wieża Sky Walk (autor: Robert)
Wieża Sky Walk (autor: Robert) © Skowronek
Widok z wieży
Widok z wieży © Skowronek
Siatka na najwyższej kondygnacji
Siatka na najwyższej kondygnacji © Skowronek
Na wieży
Na wieży © Skowronek
Ekipa (autor: Parker)
Ekipa (autor: Parker) © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek
Tuż przed deszczem
Tuż przed deszczem © Skowronek




  • DST 74.93km
  • Teren 36.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 15.50km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Podjazdy 1797m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Hala Pod Śnieżnikiem

Sobota, 3 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 0

I kolejna wyprawa w Sudety:) Wraz z Marcinem i Robertem jedziemy do Stronia Śląskiego, gdzie mamy sprawdzone kwatery (Zacisze na ul. Okrężnej, polecam). Zostawiamy tam auto i graty, przebrać się i na rower. Na początek podjazd na Przełęcz Puchaczówka. Stamtąd zniszczonym asfaltem (miejscami 20%) podjeżdżamy w stronę wieży tv ale w pewnym momencie skręcamy w prawo, w leśną ścieżkę, prowadzącą do szlaku czerwonego pieszego. I tymże szlakiem jedziemy sobie cały czas (po drodze piękne widoki) aż do Schroniska Na Hali Śnieżnickiej. Na wierzchołek Śnieżnika się nie pchamy bo byliśmy tam już parę razy a z rowerami ciężko tam wejść. Przy schronisku i w schronisku kłębi się tłum turystów a do kuchni gigantyczna kolejka. 
Odpoczywamy chwilę a następnie zjeżdżamy szlakiem niebieskim pieszym do asfaltu, prowadzącego nas do miejscowości Goworów. Stamtąd różnymi bocznymi drogami jedziemy do Międzygórza by zafundować sobie jeszcze jeden podjazd na Przełęcz Śnieżnicką. Ten prowadzi drogą szutrową (kolor szlaku niebieski pieszy). Jedzie mi się ciężko, jest bardzo gorąco ale mimo to poszło nieźle.
Na przełęczy chwila przerwy i zjazd szlakiem rowerowym (okropny zjazd, kamienisty, ręce i kolana bolały od tego strasznie). Potem jeszcze różnymi (już znacznie wygodniejszymi) dróżkami i obok zbiornika Stara Morawa wracamy do Stronia.
Na stokach Czarnej Góry
Na stokach Czarnej Góry © Skowronek
Rafał na zjeździe
Rafał na zjeździe © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek
Widok z Miriańskich Skał
Widok z Miriańskich Skał © Skowronek
Widok z Miriańskich Skał II
Widok z Miriańskich Skał II © Skowronek
Widok na Śnieżnik z czerwonego szlaku
Widok na Śnieżnik z czerwonego szlaku © Skowronek
Na zjeździe
Na zjeździe © Skowronek
Schronisko na Hali Śnieżnickiej
Schronisko na Hali Śnieżnickiej © Skowronek
Na niebieskim szlaku rowerowym
Na niebieskim szlaku pieszym © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek
Na Przełęczy Śnieżnickiej (po drugim podjeździe)
Na Przełęczy Śnieżnickiej (po drugim podjeździe) © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek