Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

AUSTRIA

Dystans całkowity:938.81 km (w terenie 140.00 km; 14.91%)
Czas w ruchu:53:28
Średnia prędkość:17.56 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:6696 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:85.35 km i 4h 51m
Więcej statystyk
  • DST 70.08km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:47
  • VAVG 18.52km/h
  • Podjazdy 699m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Himmelsleiter

Poniedziałek, 9 października 2023 · dodano: 28.12.2023 | Komentarze 0




  • DST 111.92km
  • Czas 05:33
  • VAVG 20.17km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Podjazdy 144m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bratysława

Niedziela, 13 sierpnia 2023 · dodano: 21.08.2023 | Komentarze 3

Ostatni dzień wyprawy. Auto zostaje w miejscowości Groß Enzersdorf my zaś podążamy w kierunku Bratysławy. Pierwsza część trasy przez miejscowości Fuchsenbigl, Haringsee i lokalnym szlakiem rowerowym wiodącym szutrem wzdłuż kanału a potem rowerówką do samej granicy. Niepokojąco wyglądają piętrzące się przed nami wysokie wzgórza, na szczęście na żadne nie trzeba się wspinać (jest bardzo gorąco). Po stronie słowackiej także jest droga rowerowa. Lądujemy na bulwarach nad Dunajem u stóp zamku Devín. Do zamku nie podchodzimy bo zmierzają tam tłumy. Nawet przy nas zacumował statek, z którego wysypały się dobre dwie setki turystów...
Później musimy oddalić się od rzeki i dość długi fragment przejechać ruchliwą drogą ale pomyślano o pasach rowerowych. Następnie znów można zjechać nad rzekę i drogą rowerową wzdłuż niej dojechać do Starego Miasta. W Bratysławie jest spokojniej, bardziej na luzie. Nie ma takiego galopu, pędu. Może akurat tak trafiliśmy.
Mijamy Zamek Bratysławski, podjechaliśmy zobaczyć Teatr Narodowy i to właściwie wszystko.
Następnie przejeżdżamy przez Most Słowackiego Powstania Narodowego, na którym a właściwie nad (bardzo wysoko NAD) którym góruje słynne Bratysławskie UFO (mieści restaurację i taras widokowy). W tym miejscu wspomnę, że tutejsze mosty mają pod spodem (po obu stronach) drogi dla pieszych i rowerzystów. Zazdroszczę Austriakom, Słowakom, Czechom... U nas pieszy i rowerzysta już zawsze będzie tylko obywatelem trzeciej kategorii... Chodzi nie tylko o infrastrukturę ale też o kulturę. zarówno na linii kierowca - rowerzysta ale też między rowerzystami. Tutaj każdy zjeżdża do swojej prawej, nikt nie jedzie ławą i nie próbuje spychać jadących z naprzeciwka, co u nas jest nagminne... Ech... Wróćmy na trasę. Mało zwiedzania bo musimy jeszcze dziś wrócić do domu. Druga część trasy to Donauradweg i dzięki temu mamy całość od Pasawy do Bratysławy. Szkoda, że brakło czasu by odwiedzić Carnutum. Może jeszcze będzie okazja.
Później trzeba pokonać bardzo długi most nad Dunajem i trafiamy na tereny Parku Narodowego Łęgów Naddunajskich (Nationalpark Donau-Auen). Poprowadzono tutaj kilkadziesiąt km drogi rowerowej na nasypie (są to tereny podmokłe). Trochę żałuję, że nie zrobiłam tam zdjęć na początku (gdy widać było jeziorka i większe fragmenty) bo później nie było już tak ładnie. No i w tym upale jazda w otwartym terenie średnia. Co jakiś czas mijamy rowerzystów odpoczywających w skrawkach cienia. Może gdyby była inna pora roku np. wiosną gdy jest dużo ptactwa to byłoby ciekawiej. Do tego nie wolno zjeżdżać z nasypu, wszędzie zakazy. Cały czas jedziemy wzdłuż Dunaju ale go nie widać. Mimo to chciałabym mieć taką drogę rowerową obok domu. Wracamy do auta, spakować się i do domu.
Rowerowe przejście graniczne:

Zamek Devín:

Rzeźby nad brzegiem Dunaju:



Widok na UFO:

Teatr Narodowy:

W tle Zamek Bratysławski:

Hainburg an der Donau:

Droga rowerowa przez Park Narodowy Łęgów Naddunajskich:




  • DST 49.35km
  • Czas 02:31
  • VAVG 19.61km/h
  • VMAX 30.40km/h
  • Podjazdy 69m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiedeń

Sobota, 12 sierpnia 2023 · dodano: 23.08.2023 | Komentarze 2

Najpierw proszę przeczytać wpis powyżej;)
Dojechaliśmy do Tullnerfeld. Rafałowi bardzo zależy by dojechać do Wiednia. Jestem trochę zmęczona ale w sumie nie wiadomo czy kiedykolwiek tu wrócimy... Akurat niedługo będzie pociąg. Kupujemy więc bilety (lepiej przez aplikację ÖBB, jest taniej) i ładujemy się do pociągu. Miejsca na rowery przewidziano z przodu, z tyłu i pośrodku składu... Wysiadamy na dworcu Westbahnhof. No to jedziemy, trzeba dostać się nad rzekę. Przypadkiem trafiliśmy na Mariahilfer Strasse gdzie kłębił się ogromny tłum. Nic dziwnego, skoro to jedna z najbardziej znanych ulic handlowych Wiednia... Jadąc za innymi rowerzystami jakoś się stamtąd wydostaliśmy. Wszędzie są drogi lub pasy rowerowe.  Dość prędko zostajemy porwani przez rzekę wiedeńskich rowerzystów. Coś tam zobaczyliśmy ale w Wiedniu raczej trzeba jechać szybko. Podczas zwiedzania przydają się: dobre hamulce, dzwonek lub trąbka (mamy obie rzeczy) oraz głośny bębenek. Najlepszy jest bębenek. Muszę powiedzieć, że w tym tłumie i pozornym chaosie panuje zadziwiający porządek i po Wiedniu jeździ się całkiem fajnie. Gdy dotarliśmy nad rzekę to dopiero była jazda. Obowiązuje jedna zasada: każdy do swojej prawej i ciśniemy. Ciśniemy! Dalej to już fajna jazda drogą rowerową wzdłuż Dunaju. Aż do samego Tulln an der Donau. Chcieliśmy jeszcze zobaczyć tamtejszą starówkę ale trwa festyn i wszędzie są takie tłumy, że zmykamy stamtąd czym prędzej. Z Tulln także pomyślano o drodze rowerowej na dworzec w Tullnerfeld. Zapakować się do auta i do kwatery. Odcinek Pasawa - Wiedeń kompletny.








Kategoria 0-50 km, AUSTRIA, Wyprawa


  • DST 95.06km
  • Czas 05:09
  • VAVG 18.46km/h
  • VMAX 52.90km/h
  • Podjazdy 181m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Artstetten - Tullnerfeld

Sobota, 12 sierpnia 2023 · dodano: 23.08.2023 | Komentarze 3

Rano zjeżdżamy z powrotem do Pöhlarn i prawym brzegiem Dunaju podążamy do Melk. Nad miastem góruje opactwo benedyktynów, którego początki sięgają XI w. Pojechaliśmy na rynek, natomiast ogromny tłum zmierzający do opactwa (lub wieziony tam autokarami) skutecznie odbiera chęć na zwiedzanie... Z Melk szlak prowadzi malowniczą doliną Wachau przez miasteczka, sady, winnice. Później nie jest już tak efektownie ale wciąż bardzo miło jechać nad rzeką. Nawet upał tego nie psuje. W ten sposób dojeżdżamy do Tulln an der Donau a stamtąd drogą rowerową do Tullnerfeld gdzie mamy auto.



'





  • DST 130.70km
  • Czas 07:16
  • VAVG 17.99km/h
  • VMAX 35.30km/h
  • Podjazdy 353m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Feldkirchen an der Donau - Artstetten

Piątek, 11 sierpnia 2023 · dodano: 25.08.2023 | Komentarze 4

Drugi dzień jazdy Donauradweg. Początkowo Dunaj płynie szeroką, płaską doliną. Później znów wpływa między wzgórza. Niektóre z nich zdobią zamki.

Linz. Przez miasto lepiej jechać prawym brzegiem, na lewy zjeżdżając tylko by zobaczyć starówkę (i po ewentualne zapasy). A to dlatego, że jadąc po lewej jedziemy wśród zieleni. Prawy natomiast prowadzi przez ogromną dzielnicę przemysłową.



Doni the Fish. Są schodki, po których można wejść do wnętrza:

Na szlaku. Po drugiej stronie miasteczko Grein:

Tak wygląda jazda. Przepiękne krajobrazy i spokój:




I tutaj także jesteśmy na szlaku. Biegnie kładką wzdłuż ścian budynku, tuż nad wodą:


Nocleg mamy dość daleko od rzeki, w Artstetten, trzeba pokonać parę km podjazdu ale warto, kwatera najlepsza ze wszystkich, polecam, Urlaub in Schlossnähe. Okolice nieco dalej od rzeki też świetne, piękne widoczki, zupełnie jak w górach.




  • DST 91.13km
  • Czas 05:04
  • VAVG 17.99km/h
  • VMAX 35.70km/h
  • Podjazdy 204m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Passau - Feldkirchen ad der Donau

Czwartek, 10 sierpnia 2023 · dodano: 25.08.2023 | Komentarze 1

Rano jedziemy do Tullnerfeld na pociąg (6 km). Bilety kupiłam wcześniej przez aplikację ÖBB. Kupiłam z gwarancją miejsca na rower, kosztuje to dodatkowo 6 euro od sztuki ale muszą nas zabrać. Jesteśmy lekko zestresowani jazdą z przesiadką (bezpośrednich połączeń brak). Pierwszy pociąg to intercity. Tutaj spore rozczarowanie. Miejsc na rowery jest tylko 5 . Wiszą trzy ale wieszaki są tak ciasno, że nie ma jak wcisnąć naszych. Może zmieściłyby się szosówki... Na szczęście dwoje rowerzystów wysiada na następnej stacji, proponują że swoje ściągną i wstawią przy wyjściu a nasze wieszamy. Dalej (do Linz gdzie mamy przesiadkę) już spoko bo nikt więcej nie dosiadł. W Linzu czeka pociąg lokalny. Ten to jest porządny. Na końcu ciągnie wagon rowerowy z miejscami na jakieś 30 sztuk. Oprócz tego przewidziano miejsca na rowery w środku i na początku składu. Na peronie mnóstwo cyklistów. Rafał chciał jeszcze dopytać konduktora, ten zaś mówi: "Wsiadać. I ustawiamy po kolei". W sumie nie ma tego złego, jesteśmy pierwsi w wagonie, miejsca nie zabraknie;) Pociąg jest nabity, siedzimy naprzeciwko austriackiego rowerzysty, który sam zagaduje. Niemiecki znam bardzo słabo ale gadamy po angielsku, pomagając sobie telefonami. Mieszka w Pasawie a wraca ze Szwajcarii. Wypytuję go o atrakcje po drodze, co warto zobaczyć, dowiaduję się o popularnej turystyce rzecznej. Dla mnie to nowość, powiem szczerze. Rzeczne statki wycieczkowe (bardziej lub mniej luksusowe) licznie kursują po Dunaju. Austriackie, niemieckie, słowackie... Część z nich wiezie własne rowery lub przewozi rowery turystów. Na statku się śpi a rowerem zwiedza. Albo zwiedza się bez roweru (statki cumują w popularnych miejscach skąd turyści podążają do atrakcji albo piechotą albo autokarami). Większość to emeryci. Kolega radził by Pasawę zwiedzać gdy tamci mają obiad. Wkrótce przekonałam się, o co mu chodziło... Starówka nabita ludźmi. Grupa, za grupą prowadzone przez przewodników. Oprócz tego mnóstwo indywidualnych turystów. W katedrze św. Szczepana znajdują się największe organy świata. Niestety nie zobaczyłam ich bo do środka wjechała ciężarówka. Remont... Zobaczyliśmy starówkę, Veste Oberhaus (ale tylko z dołu bo zwiedzać nie planujemy), miejsce, gdzie łączą się trzy rzeki: Inn, Ilz i Dunaj. Pojechaliśmy też w górę Ilz (tam jest już niełatwo, jak w górach) zobaczyć ruiny zamku w Hals i przypadkiem trafiliśmy też na most nad Ilz i tunel wykuty w skale, służył do spławiania drewna. Następnie wracamy do Passau i rozpoczyna się przygoda z Donauradweg. Pierwsze km to droga rowerowa wzdłuż krajówki (po drodze Lidl, gdzie można uzupełnić zapasy). Później już tylko piękna jazda nad rzeką, wijącą się między wysokimi wzgórzami. Z jedną przeprawą promem (tutejsze promy to nieduże, drewniane łódeczki). Rowerzystów mnóstwo ale panuje porządek, nie ma spychania ani zajeżdżania drogi. Starsi na elektrykach, młodsi na zwykłych rowerach. Nocleg mamy w Feldkirchen and der Donau. Nazywa się Heurigenbar. Na booking piszą, że apartament, w praktyce łazienka wspólna a kuchnię dzielimy z gospodarzem a właściwie z jego kotem bo gospodarz (bardzo miły zresztą) prowadzi restaurację na dole i siedzi tam do późnej nocy. Ale atmosfera luźna i ogólnie spoko. Kotów jest więcej, mają przygotowane domki i miski na dole, buszują też w stodole gdzie mamy rowery. A ja bardzo lubię koty.
Widoki są fantastyczne, zobaczcie sami:
Passau:



Hals:



Początek szlaku:

Zamek w Obernzell:

Na szlaku:

Podoba mi się też obserwacja statków na Dunaju, ruch jest duży ,nie tylko pasażerskie ale też mnóstwo wielkich barek towarowych.

Prom:

Nad Dunajem:







  • DST 48.77km
  • Czas 02:29
  • VAVG 19.64km/h
  • VMAX 37.30km/h
  • Podjazdy 62m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tulln

Środa, 9 sierpnia 2023 · dodano: 25.08.2023 | Komentarze 2

Plan był taki: przyjeżdżamy do Austrii, w kwaterze zostawimy bagaże i jedziemy do Wiednia lewym brzegiem Dunaju a wracamy prawym. Niestety, leje. Z trzech części planu zrealizowano tylko dwie czyli przyjazd do Austrii i dotarcie do kwatery. Plus wywiad odnośnie możliwości zostawienia auta na kilka dni na parkingu (zajmującym ogromny teren za torami i równie duży przed torami) przy dworcu w Tullnereld. Chcieliśmy koniecznie zapłacić ale ani automatu, ani żadnej informacji. W końcu na dworcu nam uświadomiono, że parking jest darmowy. Nadal pada, toteż zjedliśmy obiad w kwaterze (znaczy zrobiliśmy go sami, korzysta się z kuchni wspólnej z gospodarzem, widzę, że to tam norma) i dopiero o 17:00 dało się wyjść na rower. Pojechaliśmy na dworzec autem, wypakować rowery i w drogę. Z dworca do samego Tulln an der Donau biegnie droga rowerowa, początkowo wzdłuż krajówki ale prędko ucieka nad kanał Große Tulln, który wpada do Dunaju. A nad Dunajem spotyka się z Donauradweg.

Tulln. Jedno z najstarszych miast w Austrii. Fontanna Nibelungów:

Tulln. Wieża obronna z IV w.

Przejeżdżamy przez most i jedziemy do zapory, nad którą góruje zamek Greifenstein. Niestety znów nadciągają deszczowe chmury i po chwili leje jak z cebra. Przeczekaliśmy pod daszkiem nieczynnej restauracji (wraz z nami inni rowerzyści i emeryci ze stadkiem psów). Na szczęście prędko przeszło. Jadąc drugim brzegiem Dunaju wracamy do Tulln gdzie wjeżdżamy na drogę rowerową wzdłuż kolejnego kanału. Widzę, że w Austrii jeśli jest rzeka, rzeczka czy kanał to jej brzegiem musi biec rowerówka i basta. Wszędzie jest to tak pomyślane, że gdy droga rowerowa zbliża się do drogi dla aut jest przygotowany przejazd pod tą drogą, zwykle pod mostem. Podobnie jest z torami kolejowymi.  Do kwatery wracamy w sam raz przed zmrokiem.
Pierwsze spotkanie z Donauradweg:

Wieczór nad Dunajem:


Kategoria 0-50 km, AUSTRIA, Wyprawa


  • DST 77.35km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:23
  • VAVG 14.37km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Podjazdy 1389m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Park Narodowy Podyjí/Thayatal

Niedziela, 18 czerwca 2023 · dodano: 30.08.2023 | Komentarze 3

Ostatni dzień wyjazdu. Zaczynamy w Lukov (gdzie nocujemy, Penzion Sarton, godny polecenia). Na początek przez Horní Břečkov, Lesná nad zbiornik Vranov.

Następnie Vranov nad Dyjí. Widok na pałac. Już w XI w. był w tym miejscu drewniany gród. w XIII w. zbudowano murowany zamek. Dzisiejszy pochodzi z XVII w.


Następnie jedziemy z biegiem Dyjí:

Hamerská Lavká:


Čížov. Muzeum Żelaznej Kurtyny. W takim miejscu doceniam fakt, że obecnie mamy możliwość swobodnego przekraczania granic... Możemy skoczyć sobie na rower do Czech, potem zajrzeć do Austrii i wrócić znów do Czech, na luzie, bez ograniczeń. I niech tak już zostanie.


Wjeżdżamy do Austrii. Oto zamek Hardegg. Zamknięty do odwołania ale to nic. Warto tam pojechać bo jest po prostu przepięknie. Można sobie usiąść na ławeczce obok kościoła i podziwiać:


Następnie jedziemy do zamku Kaja. Można zwiedzać. Jest ciekawy tylko troszkę zaniedbany.





A potem kolejne niesamowite miejsce. Heiliger Stein. 12 kamieni, z których największy posiada kuliste wgłębienia. Dawno temu w tym miejscu była osada a kamienie stanowiły miejsce kultu. Musiały być bardzo ważne bo gdy nastało chrześcijaństwo nie zniszczono ich tylko obok wzniesiono kościół a woda zbierająca się w zagłębieniach kamieni miała (i pewnie nadal ma) właściwości uzdrawiające. Pamiątką po jednym z uzdrowień jest stojąca obok kapliczka poświęcona Maryi. Kościół niestety został zburzony, zachowały się fundamenty. Nad nimi zbudowano taras widokowy.



Dojeżdżamy do Znojmo. Jednego z najpiękniejszych miasteczek na Morawach. Nie ma sensu rozpisywać się o uroku Starego Miasta, o prawdziwie średniowiecznym klimacie. To trzeba zobaczyć. Rynek Tomasza Masaryka (pod nim podziemna trasa turystyczna):

Rotunda św. Katarzyny z XII w.

I zapierający dech widok na miasto i rzekę. Po lewej kościół św. Mikołaja:

I na koniec ruiny XV-wiecznego zamku  Nový Hrádek. Można zwiedzać. Wśród zamkowych ruin biegają duże (i bardzo rzadkie) zielone jaszczurki. Tak się ten gatunek nazywa. Po prostu: jaszczurka zielona. Upodobały sobie to miejsce i jest ich tu całkiem sporo. Same ruiny też ciekawe, jest co zwiedzać.




Wracamy do auta, spakować się i do domu.




  • DST 83.68km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:07
  • VAVG 16.35km/h
  • VMAX 56.10km/h
  • Podjazdy 1311m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamki

Sobota, 17 czerwca 2023 · dodano: 30.08.2023 | Komentarze 3

Dziś będzie bardzo ciekawy dzień. Zamki na pograniczu Czech i Austrii. Mnóstwo zwiedzania czyli to, co wszyscy lubimy. Niestety pogoda była trochę średnia bo w połowie drogi dopadła nas burza i konkretna pompa z nieba a akurat byliśmy w otwartym terenie. Potem burze krążyły wokół ale mieliśmy szczęście i resztę trasy już bez deszczu. Do tego silny, irytujący wiatr prosto w paszczę. Pierwszy zamek Frejštein. Znajduje się na stromym cyplu nad rzeką Dyji. Pochodzi z XIII w. Zamek jest opuszczony, w sensie wstęp wolny, ale nie ma śmieci ani dewastacji.




Wjeżdżamy do Austrii. Oto fortyfikacje miejskie Drosendorf:


Kolejny zamek Eibenstein. Ale niestety nie znaleźliśmy doń żadnej drogi ani ścieżki więc niestety tylko zdjęcie znad rzeki:

Raabs an der Thaya. (to wciąż ta sama rzeka, ma tylko dwa imiona, Dyje zwą ją Czesi a Thaya Austriacy). Wspaniały zamek z XI wieku. Niestety zwiedzanie tylko z przewodnikiem a nie mamy czasu by czekać godzinę.


I prawdziwa perełka zamek Kollmitz. Pochodzi z XIII w. Można zwiedzać. Oprócz biletów dostajemy folder z planem i ogromne klucze do wież obronnych. Miejsce jest niesamowite, po prostu bajkowe. A do tego bardzo miło. Opiekunka zamku martwi się żebyśmy czasem nie jechali w góry bo idzie burza. Ku jej uldze nasza dalsza droga wiedzie do miejscowości poniżej. A burza cudem ominęła zamek i ruszyła w drugą stronę.










Po prawej burza, po lewej burza... Ale udało się suchym kołem. W tej części Austrii podoba mi się spokój. Drogi puste, aut mało, ludzie wolą spędzać czas w kawiarniach lub swoich ogródkach.

Jeszcze pałac Riegersburg. Ale ogrodzony i zamknięty, foto przez bramę.





  • DST 70.57km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:33
  • VAVG 15.51km/h
  • VMAX 53.70km/h
  • Podjazdy 1178m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rumburak

Piątek, 16 czerwca 2023 · dodano: 30.08.2023 | Komentarze 3

Morawy część druga. Znacznie bardziej wymagająca. Inna ale równie przepiękna. Startujemy z miejscowości Štítary. Na początek fundujemy sobie terenowy wpych:

Potem na punkt widokowy na rzekę Dyja. Coś pięknego...


Po drodze ruiny kapliczki:

I główna atrakcja dzisiejszej wycieczki. Wieża widokowa Rumburak. Własność prywatna ale turyści mile widziani, obok jest restauracja i figury związane z filmem a w sklepiku mnóstwo rumburakowych gażdetów. Super pomysł. Prosimy więcej takich.




Zamek Bitov i punkt widokowy obok zamku:



Tutaj jest jak w górach:

 Pałac Uherčice. Niestety spóźniliśmy się, już zamknięte...

Zamek Bitov widziany z drugiego brzegu rzeki:


Zamek Cornštejn. Nie zwiedzamy gdyż zbliża się już godzina zamknięcia.


Zbiornik Vranov. Można pojechać na zaporę. Jest też most tylko dla pieszych i rowerzystów.



Wracamy do auta, spakować rowery i jedziemy do Lukov gdzie mamy nocleg.