Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Opolskie

Dystans całkowity:2554.64 km (w terenie 378.00 km; 14.80%)
Czas w ruchu:87:02
Średnia prędkość:21.20 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Suma podjazdów:5332 m
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:141.92 km i 6h 13m
Więcej statystyk
  • DST 200.28km
  • Teren 10.00km
  • Czas 07:57
  • VAVG 25.19km/h
  • VMAX 47.60km/h
  • Podjazdy 707m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wrocław - Cze-wa

Niedziela, 17 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 0

Rano PKP do Wrocławia. Szosą po mieście nigdy nie jest łatwo ale... Spodziewałam się czegoś więcej po takim mieście... Kostka brukowa, wąsko, wszędzie remonty, jazda jest trudna. Dróg rowerowych nie ma, są pasy rowerowe ale niebezpieczne. A jest niedziela rano. Wolę nie wiedzieć, co się tam wyprawia w tygodniu... Wreszcie zjeżdżamy nad rzekę licząc na normalną drogę rowerową. I jest. Tyle, że szutrowa. I tak jedziemy 10 km szutrem by wyjechać z Wrocławia. Nie jest źle, przynajmniej równo. Ale ogólnie męczarnia. Wreszcie wjeżdżamy na drogę do Dobrzykowic. Wiejska droga a mam wrażenie, że jedziemy krajówką. Ruch masakra. A nadal jest niedziela rano. Na szczęście kierowcy ok.
Dobrzykowice to wieś Kargula i Pawlaka. Znajdują się tam domy, w których kręcono sceny do wszystkich trzech filmów z ich udziałem.
Gdy mijamy Jelcz-Laskowice ruch maleje i odtąd jest już spokojnie. Miłocice, Biskupice Oławskie, Ligota Książęca, Żaba, Miodary, Fałkowice, Żabiniec. Ta ostatnia miejscowość bardzo zadbana, wszędzie kwiaty i figury żabek. Komuś się chce, brawo.
Jesteśmy na wysokości Kluczborka. Dotąd drogi były kiepskie a nawet bardzo kiepskie. Jazda powolutku bo takie dziury i łaty, że szok. Rafał wściekły. Dopiero od Kluczborka stan asfaltu się poprawia i jedziemy już sprawnie.
Jasienie, Wojciechów, Borki Wielkie, Przystajń (gdzie zobaczyć można sukiennice z początku XX w.). Panki, Kawki, Zamłynie, Węglowice, Cisie, Konopiska i Cze-wa. Na koniec dokrętka do dwusetki.













  • DST 270.57km
  • Czas 10:57
  • VAVG 24.71km/h
  • VMAX 45.70km/h
  • Podjazdy 1088m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieluń

Niedziela, 4 lipca 2021 · dodano: 06.07.2021 | Komentarze 0

Dłuższa, szosowa trasa. Tym razem jedziemy sami. Huta, Kusięta, Joachimów, Mstów, Rudniki, Popów, Działoszyn. Nawet nie wieje. Z Działoszyna bocznymi drogami do Wielunia. Zajrzeć do murów miejskich, przerwa na skwerze i jedziemy dalej. Przez Chotów, Skomlin, Dzietrzkowice do Byczyny. Przy Ekspozytorium pogawędka z kustoszem, obejrzeć baszty, obiad na rynku i w drogę. Paruszowice, Łowkowice do Kluczborka. Przejazd przez miasto (częściowo asfaltową DDR-ką parkową) i zmierzamy do Starego Olesna, potem Olesno i przez Kolonię Łomnicką do Dobrodzienia. A z Dobrodzienia do Pawonkowa, gdzie wjeżdżamy na asfaltową DDR biegnącą wzdłuż DK46, którą jedziemy do Lubecka. Wyjeżdżamy przy wiadukcie, gdzie krzyżują się drogi krajowe. Tam, zgodnie z radą miejscowego rowerzysty, wjeżdżamy na fajny boczny asfalt, którym bez aut dojeżdżamy do Jawornicy, gdzie z kolei biegnie super rowerówka wiodącą do Kochanowic. Stamtąd przez Hadrę do Koszęcina. Teraz, ze względów czasowych, kawałek wojewódzką. Porzucamy ją w Korzonku by pojechać mniej ruchliwą drogą obok zbiornika Pająk. Następnie Rększowice, Wygoda i DDR-ką do samej Cze-wy. Ogólnie trasa fajna, jedynie okolice Byczyny i Kluczborka mają kiepskie drogi. Mimo niedużej ilości lasów słońce nie dokucza gdyż drogi obsadzone są drzewami, tworzącymi malownicze aleje. Ciekawe tereny, udana wycieczka.
Wieluń:
Byczyna:

Kluczbork:

Pawonków:

Fragment odcinka Jawornica - Kochanowice:




  • DST 225.19km
  • Czas 09:29
  • VAVG 23.75km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 881m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zameczki Opolszczyzny

Sobota, 6 czerwca 2020 · dodano: 07.06.2020 | Komentarze 2

Na wstępie napiszę, iż wycieczka nie była moim pomysłem. Wszystko wymyślił i opracował Parker a także wysłał nam zaproszenie. Żeby nie było, że chwalę się cudzą wycieczką jako własną. Autorem zdjęć 2,6,7,9,10 jest Marcin a zdjęcia 4 Sylwester.
Wycieczkę rozpoczynamy w Lublińcu, gdzie dojeżdżamy pociągiem. Jedziemy w piątkę: Adrian, Marcin, Sylwester i my.
Większość dzisiejszych atrakcji jest nam znana jednak minęło sporo czasu, widzieliśmy je kilka lat temu i nie zaszkodzi zobaczyć jak się zmieniły. Na początek Barut, Jemielnica (nie zwiedzamy) i Strzelce Opolskie (po drodze łapię kapcia). W Strzelcach oglądamy ruiny zamku.

Następnie Góra Świętej Anny. Podjeżdżamy tym łatwiejszym wariantem. Do sanktuarium podjeżdżam tylko ja i Parker, reszta obiaduje pod sklepem. Piękne widoczki dziś mamy, widać Góry Opawskie i Jeseniky.


Ekipa na punkcie widokowym:

Kolejna atrakcja: przeprawa promowa. Spóźniliśmy się na wcześniejszy kurs i czekamy pół godziny na następny. A czas płynie...


Zbliża się setny kilometr a my cały czas mamy pod wiatr. Mało tu terenów leśnych, głównie pola, gdzie wiatr hula bez przeszkód. Pewną ulgę przynoszą mijane miejscowości, między domami mniej wieje. Na osłodę dostaliśmy widoczki: Góry Opawskie na wyciągnięcie ręki...
W Głogówku interesuje nas zamek. Gdy byliśmy tam ostatnio można było zwiedzać z zamkowym stróżem i przewodnikiem w jednym. Dziś bramy zamknięte na trzy spusty. Część zamku odnowiono, reszta wygląda jak na drugim zdjęciu.


Zmieniamy kierunek jazdy i od razu lżej. Podążamy na północ, celem jest zamek Moszna. Gdy byliśmy tam ostatnio mieścił ośrodek leczniczy, teraz to hotel, spa i centrum konferencyjne. Zameczek jest ładniutki, park także, jednak, tak na oko, to pod zamkowe mury zjechało z pół województwa. Tłum skutecznie odbiera chęć na zwiedzanie. Nie jest jakoś niemiło czy coś ale jest nas po prostu za dużo. Chwila przerwy na papu i jedziemy dalej.

Teraz fragment, którego bardzo się obawiałam. Dłuższy odcinek drogą wojewódzką. Jednak nie było innej możliwości, to jedyna droga, wiedzie przez duży kompleks leśny, może dlatego nie ma żadnego objazdu. Jednak niepotrzebnie bo wszyscy kierowcy mijając nas zjeżdżają na przeciwległy pas. Mogłoby tak być zawsze... Przy okazji jest to aleja dębowa.
Kolejny zamek miał być w Prószkowie jednak tylko przejazd przez miasto i lecimy dalej. Czas zaczyna gonić, musimy zdążyć na ostatni pociąg do Cze-wy (20.30). Za to obejrzeliśmy zamek w Rogowie Opolskim, tylko bez zdjęć.

Krapkowice, Izbicko, Kadłub, Osiek, Staniszcze Wielkie, Kolonowskie, Kośmidry i wracamy do Lublińca godzinę przed czasem. Fajna trasa, ładne widoki, mijaliśmy wiele ciekawych miejsc, drogi niezłej jakości, słowem: udany wypad.




  • DST 32.31km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:42
  • VAVG 11.97km/h
  • VMAX 25.00km/h
  • Podjazdy 146m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z chrześniakiem

Sobota, 31 sierpnia 2019 · dodano: 09.09.2019 | Komentarze 0

Wizyta w Ozimku u mojego chrześniaka Adasia. Ma 6 lat i mimo problemów zdrowotnych, kłopotów z nogami i równowagą, nauczył się jeździć na rowerze. Trasę pokonał wprawdzie na holu ale ani niewygody ani upał nie zepsuły mu humoru. Trochę gorzej trasę zniósł jego starszy brat ale dał radę. Chciałabym być tak pogodnego usposobienia jak Adaś. Do tego kocha koty:)




Kategoria Opolskie, 0-50 km


  • DST 128.73km
  • Teren 90.00km
  • Czas 07:05
  • VAVG 18.17km/h
  • VMAX 31.70km/h
  • Podjazdy 868m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Turawa

Poniedziałek, 27 sierpnia 2018 · dodano: 27.08.2018 | Komentarze 1

W weekend pogoda nie sprzyjała rowerkowaniu. Trochę połazilim obiecując powetować sobie straty wycieczką w poniedziałek, (urlop).
Ponownie skorzystaliśmy z promocji pkp i rankiem meldujemy się w Lublińcu. Tym razem kierunek Turawa. Jako dziecko, co roku jeździłam tam z rodzicami na kemping z przyczepą (kultowy model N126) i ciekawam czy zostało coś z tamtych czasów.
Mimo ślęczenia nad mapami oraz wertowania internetu zwiedzania niewiele. Odwiedziliśmy jedynie miejsce po XVIII-wiecznej osadzie hutniczej Rogolowiec.
Są też ruiny pałacu w Turawie lecz w końcu tam nie dojechaliśmy ze względów czasowych, woleliśmy objechać Jezioro Duże. Zajrzeliśmy też nad Jezioro Małe i Średnie. Ładnie tam. Na rozlewiskach widzieliśmy sporo czapli. Na obiad wybrano (kierując się internetowymi opiniami) bar "U Grubego", jedzenie naprawdę smaczne.
Trasa to głównie ścieżki polne i leśne, asfaltu minimum. Niestety, nawet na tym minimum trafiło się dwóch debili spychających nas na pobocze. To znaczy musieliśmy tam po prostu uciekać. Myślę, że prędko w tamte okolice nie wrócimy...
Co do śladu to mogę go przesłać. Do Turawy wybrane dróżki były bardzo łatwe. Z powrotem więcej piachu, tłuczeń itp. ale dobrze bo byłoby nudno.
Tutaj link do zdjęć:
TURAWA LASAMI




  • DST 119.93km
  • Teren 80.00km
  • Czas 06:10
  • VAVG 19.45km/h
  • VMAX 34.20km/h
  • Podjazdy 740m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Karolinki

Niedziela, 19 sierpnia 2018 · dodano: 22.08.2018 | Komentarze 5

"Poszła Karolinka do Gogolina" śląska pieśń ludowa powstała w XIX wieku. Chyba każdy ją kojarzy.
Poszukując ciekawych miejsc natrafiłam na mapie na stary cmentarz husycki i prawdziwą historię Karolinki. Tak naprawdę tekst tej piosenki wcale nie jest beztroski...
"Wróć się, Karolinko, czemu idziesz precz?
Nie odpowiem tobie, po swojemu zrobię
To nie twoja rzecz"
Prawdziwa Karolinka właśnie po swojemu zrobiła, Karliczka przegoniła i za innego wyszła. A to dlatego, że Karliczek był 18 lat starszy i do tego żonaty. A Karolinka niegłupia dziewczyna była. Sami poczytajcie.
Wycieczkę rozpoczynamy w Lublińcu, gdzie dojeżdżamy pociągiem korzystając z promocji "Do Lublińca za 3 zł, rower gratis".
Wraz z nami na wycieczkę wybrali się Arek, Marcin i Rafał.
Lubliniec lasami słynie, tutejszy kompleks leśny jest podobno największy w województwie śląskim. W mieście mamy gęstą sieć ścieżek rowerowych, którymi sprawnie dojeżdżamy do lasu. Tutejsze lasy są mało piaszczyste, mnóstwo w nich duktów i ścieżek odpowiednich dla każdego. Poranek w lesie jest prześliczny.
Jedziemy obok stawów Kokotek, gdzie udaje się wypatrzeć czaple.
Kolejne atrakcje na trasie wycieczki to Most Przyjaźni w Krupskim Młynie, hodowla danieli (daliśmy im jabłka) i Polana Śmierci w miejscowości Barut.
Wreszcie dojeżdżamy do dawnego opactwa cystersów w Jemielnicy. Mieliśmy szczęście bo trafiliśmy na bezpłatne zwiedzanie z przewodnikiem (niedziele 12.00 - 15.30). Pan Przewodnik bardzo ciekawie opowiada, naprawdę warto tam pojechać.
Po zwiedzeniu opactwa podążamy do Bzinicy Nowej. Tam jest ów cmentarz ewangelicki. To znaczy przybyli wtedy czescy osadnicy najpierw wyznawali husytyzm a z czasem zmienili wyznanie na ewangelicko - augsburskie i stąd cmentarz na mapach jest różnie nazywany.
W samej miejscowości mieliśmy szczęście bo od wielu kilometrów nie mamy picia (jest niehandlowa niedziela i wszystko zamknięte, nie pomyślałam żeby zabrać zapas, Arek poratował swoimi zapasami wody) więc poprosiliśmy jedną z gospodyń o wodę z kranu ale dostaliśmy mineralną:)
Dzięki staraniom tutejszych stowarzyszeń do cmentarza oznakowano drogę, ogrodzono, odnowiono nagrobek Karolinki i ustawiono tablice. Przydałoby się jeszcze całość odnowić.
Kierujemy się już z powrotem do Lublińca by spokojnie zdążyć na pociąg. Dojechaliśmy godzinę przed odjazdem, toteż starczyło czasu by pojechać jeszcze na rynek, zakupić picie i posiedzieć nad zalewem.
Zdjęć nie mogę dodać na blog z powodu limitu. Zatem proszę, tutaj, link do zdjęć:
ZDJĘCIA Z WYCIECZKI






  • DST 126.57km
  • Teren 90.00km
  • Czas 07:18
  • VAVG 17.34km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Podjazdy 402m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na zachód

Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 03.04.2017 | Komentarze 4

Od pewnego czasu Koleje Śląskie mają promocję polegającą na bezpłatnym przewozie roweru na wybranych trasach. Jedną z nich jest odcinek Cze-wa - Lubliniec.
Rzućmy okiem na mapę. Uwagę naszą przykują zielone plamy, rozległe kompleksy leśne, których częścią jest PK Lasy Nad Górną Liswartą. Leśnymi duktami dojedziem niemal do samej Cze-wy. Wniosek nasuwa się sam...
I tak oto w niedzielny poranek meldujemy się na stacji Częstochowa Stradom, gdzie czekają już Andrzej i Mirek. Niebawem przybywa nasz pociąg a w nim Adrian, Marcin i Tomek.
Bilet na osobę kosztuje 3 zł, rower gratis. Chyba będziemy częściej podróżować w tym kierunku...
Pół godziny jazdy i jesteśmy w Lublińcu. Rafał prowadzi nas w stronę jednostki, wspominając lata żołnierskie (na przykład: "O, a tu z tej knajpy wyciągnęła nas żandarmeria"). Mijamy teren wojskowy i... jesteśmy w lesie. W tym przypadku o to chodziło.
Podążamy leśnymi duktami i zatrzymujemy się w każdym ładniejszym miejscu. Odwiedzamy bunkier i XIX-wieczny zameczek myśliwski (zwany Malepartus) w miejscowości Zawadzkie - Kąty (można obejrzeć tylko z zewnątrz). Podjechaliśmy też do bram strzelnicy wojskowej. Właściwie cały dzień podążamy w terenie, są dukty łatwiejsze i trudniejsze, było też trochę błądzenia, ale cóż, nie zawsze udaje się znaleźć nowe ścieżki. Wykręciliśmy sporo km, nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał... Wycieczka w spokojnym tempie, bez pośpiechu, bez ciśnienia. Chodziło po prostu o to by pojeździć sobie wśród pięknych, rozświetlonych słońcem lasów. Miło było też posiedzieć nad brzegiem leśnych stawów, popatrzeć na błękitną taflę. W lesie nie dokuczał nam wiatr ani spaliny, nie było też zbyt wielu turystów, może kilka osób przez cały dzień. Super wycieczka:)
Na trasie wycieczki (autor: Parker)
Na trasie wycieczki (autor: Parker) 
Leśny Staw (autor: Adii)
Leśny Staw (autor: Adii)
Na trasie wycieczki
Na trasie wycieczki © Skowronek
Staw przy miejscu postojowym (niegdyś był tu ośrodek wypoczynkowy)
Staw przy miejscu postojowym (niegdyś był tu ośrodek wypoczynkowy) © Skowronek
Mini podjazd
Mini podjazd © Skowronek
Bunkier
Bunkier © Skowronek
Pałacyk myśliwski
Pałacyk myśliwski © Skowronek
Kładka obok pałacyku (autor Adii)
Kładka obok pałacyku (autor Adii) © Skowronek
Mała Panew
Mała Panew © Skowronek
Ścieżka ciut zarośnięta (autor: Parker)
Ścieżka ciut zarośnięta (autor: Parker) © Skowronek
Ścieżka pośród borówczyska
Ścieżka pośród borówczyska © Skowronek
Staw Piegża
Staw Piegża © Skowronek
I takie przeszkody trzeba nam było pokonać
I takie przeszkody trzeba nam było pokonać © Skowronek
Za Koszęcinem
Za Koszęcinem © Skowronek
Potężna aleja
Potężna aleja © Skowronek
I jeszcze jedna aleja
I jeszcze jedna aleja © Skowronek




  • DST 100.52km
  • Czas 04:40
  • VAVG 21.54km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Podjazdy 500m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góra Świętej Anny

Poniedziałek, 21 września 2015 · dodano: 21.09.2015 | Komentarze 1

(...)Historio, historio,
jaka w tobie siła,
żeś ty całe światy
z mapy poznosiła...

Historio, historio,

ty żarłoczny micie,
co dla ciebie znaczy
jedno ludzkie życie? (...)

Plan był inny... Miały być góry, ale cóż... Dziś miał być Przedborski PK ale zaspaliśmy i w końcu Rafał wybrał Górę Św. Anny. Byliśmy tam rok temu (z Siwuchem) lecz brakło czasu na zwiedzanie samej Góry bowiem wówczas zwiedzaliśmy dokładnie Jemielnicę i Strzelce.
Autem jedziemy do miejscowości Krupski Młyn i stamtąd bocznymi drogami do Jemielnicy (kawałeczek tylko wojewódzką). Opactwo w Jemielnicy już zwiedzaliśmy. Jest też pomnik wart uwagi - poświęcony żołnierzom niemieckim. Warto wczytać się w tamtejszą inskrypcję. Pomników takich znajdziemy w opolskim wiele. A najciekawiej jest nad amfiteatrem - pomnik najpierw upamiętniał Niemców poległych w Powstaniach Śląskich a po zmianie granic upamiętnia Polaków poległych w tych samych Powstaniach.
Góra Chełmska była miejscem kultu dawnych bogów a potem stała się świętym miejscem chrześcijan. Pogańska konkurencja wracała wielokrotnie, ostatnio w postaci totalitartyzmów. I to po obu stronach. W referendum (ładne, modne ostatnio słowo) w 1921 roku, które poprzedziła brutalna kampania, ludność opowiedziała się za przynależnością do Niemiec. Wobec tego Polacy podjęli działania zbrojne i awantura gotowa. Walki trwały latami. Potem wcale nie było lepiej a podział widoczny jest do dziś.

"Historio, historio, ty ballado gorzka..."

Wracając do wycieczki: z Jemielnicy wiedzie ścieżka rowerowa wzdłuż drogi 426, którą jedziemy do Strzelec Opolskich. Nie znoszę jazdy przez małe miasta - są ciasne, zatłoczone a rowerzysta musi strasznie uważać. Prędko uciekamy ze Strzelec (zamek i park już zwiedzaliśmy) na drogę do Góry Świętej Anny, lecz najpierw odwiedzamy barokowy kościół i rynek w Leśnicy.
Leśnica - wnętrze kościoła Trójcy Świętej
Leśnica - wnętrze kościoła Trójcy Świętej © Skowronek
Leśnica - rynek
Leśnica - rynek © Skowronek
Następnie podjazd do Muzeum Czynu Powstańczego. Dziś poniedziałek, zatem zamknięte. Jedziemy więc dalej, do Sanktuarium. W tygodniu ciche, puste, sprzyjające kontemplacji miejsce. Kościół jest otwarty.
Obok mamy furtę klasztorną, zdobioną rzeźbionymi głowami lwów. Wyglądają groźnie, lecz zakonnik wewnątrz jest miły. Odwiedzić go należy bo ma pieczątkę.
Samochód pancerny przed Muzeum Czynu Powstańczego
Samochód pancerny przed Muzeum Czynu Powstańczego © Skowronek
Wnętrze Sanktuarium Św. Anny
Wnętrze Sanktuarium Św. Anny © Skowronek
Furta klasztorna
Furta klasztorna © Skowronek
Następnie jedziemy na taras widokowy nad rezerwatem geologicznym. Jest nowy i bardzo pomysłowy. Rezerwat prezentuje się całkiem ładnie, tylko mogłoby być więcej skał odsłoniętych. O murawę dba stadko owiec.
Widok na rezerwat geologiczny
Widok na rezerwat geologiczny © Skowronek
Taras nad rezerwatem
Szklany taras nad rezerwatem © Skowronek
Potem zjeżdżamy do pomnika i do amfiteatru. Toporne, ciężkie monstra tak jak straszne czasy, w których powstały. Tablice w amfiteatrze opowiadają jedynie o geologicznych walorach miejsca, o historii taktownie milczą. W amfiteatrze nikogo, jesteśmy zupełnie sami. A przecież na górze jest kilkunastu turystów, dlaczego tu nikt nie przyjdzie?
Pomnik Czynu Powstańczego
Pomnik Czynu Powstańczego © Skowronek
Wapiennik obok amfiteatru
Wapiennik obok amfiteatru © Skowronek
Widok na amfiteatr
Widok na amfiteatr © Skowronek
Powaga powagą, refleksja ważna rzecz, lecz organizm upomina się o swoje - krzyczy, że w brzuchu pusto i żąda obiadu. Podjeżdżamy więc z powrotem na górę, gdzie są trzy restauracje.
Po obiedzie zjeżdżamy do Kadłubca a potem kierujemy się do Rożniątowa, gdzie mamy nadzieję znaleźć ruiny kaplicy Św. Floriana. Niestety bez powodzenia.
Na szosie trochę trudno się zwiedza, bowiem do ciekawych miejsc w większości wiodą drogi kamieniste, piaszczyste lub inne do przebycie niełatwe.
Teraz niestety 2 km wojewódzką (na szczęście spokojnie) i wracamy do Strzelec. Jakoś przebijamy się szczęśliwie przez miasto i skręcamy na boczną drogę, co by znów wzdłuż 426 nie jechać, bo hałas a kostkowa ścieżka rowerowa dla szosy niewygodna. Owa boczna dróżka prowadzi przez Gąsiorowice. Nawet asfalt przyzwoity, polecić można.
Z Jemielnicy analogicznie jak wcześniej. Spokojnie wracamy do Krupskiego Młyna. Rzec należy, że miejscowość ta jest bardzo zadbana. Znajdziem tu także ładny pałac (mieści hotel).
I tak oto wróciliśmy do krainy Św. Anny. Dziwna to kraina. Przypomina smutne wydarzenia.




  • DST 208.94km
  • Czas 10:00
  • VAVG 20.89km/h
  • VMAX 45.70km/h
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na ratunek

Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 12.07.2015 | Komentarze 7

Link do zdjęć:
Byczyna 11.VII.2015

Wyjeżdżając na wycieczkę nikt nie przypuszczał, że zmieni się ona w akcję ratunkową. Kto była ratowany? Zgadnijcie...
Tomku, już nigdy nic złego nie powiem na Twój bagażnik. Słowo!
Celem dzisiejszej wycieczki jest zrekonstruowany gród w Biskupicach koło Byczyny. Jadą Siwuch, Parker i my.
Jedziemy przez Łojki, Blachownię, Cisie, Puszczew, Węglowice, Piłę, Zamłynie do Panek. To tereny dobrze nam znane. W Pankach przerwa na drugie śniadanie. Następnie podążamy przez tereny mniej nam znane: Kotary do Starokrzepic. Tutaj skręcamy na Radłów i tym sposobem jesteśmy w województwie opolskim. Dalej jedziemy przez Kozłowice, Biadacz, Maciejów, Paruszowice. Teren jest lekko pagórkowaty, malowniczy, pola, lasy, zadbane przydomowe ogródki, kolorowe kwiaty. Za Paruszowicami skręcamy na drogę krajową 11 ale jedziemy nią tylko kawałeczek i po chwili jesteśmy u celu. Całą drogę było pod wiatr, chwilami męczyliśmy się bardzo.
Jeszcze tylko zakupy bo prowiantu mało (w grodzie nie ma ogólnodostępnej jadłodajni) i oto stoim u bram grodu. Jednak czar prędko pryska. Bowiem pod bramą siedzi kot. Wychudzony, ranny, atakowany przez chmary much. Błagający o pomoc, miauczy, czołga się (bo nie ma sił) gdy podchodzę. Jest ufny, choć ledwo żywy mruczy i pazurkuje gdy go głaszczę. Kolejne stworzenie, które zawiodło się na ludziach.
Wszędzie dziesiątki ludzi: turystów, pracowników grodu, obozowiczów. NIKT się nie zainteresował. Od dzieciaków z obozu rycerskiego dowiaduję się, że kot jest tu już od pewnego czasu. Widziałam miskę (pustą), więc coś mu tam ktoś dawał. Wodę pije chętnie, jeść nie bardzo, próbuje ale z trudem. Nie można tego tak zostawić. Nie można i już.
Idę do wychowawczyń.
"Naprawdę? Kot? Ojej... Nie wiedziały..."
Jak zwykle.
Dzwonię do weterynarza. "Przywieź go do mnie, nie zostawiaj tam".
Przywieź... Łatwo powiedzieć. Jesteśmy rowerami, ponad 100 km od Cze-wy. Może tej podróży nie przeżyć. Ale ryzykujemy, tutaj i tak zdechnie w męczarniach.
Wychowawczynie załatwiły nam pudełko, dużą poszewkę by je wymościć i sznurek. Całe szczęście, że Tomek ma bagażnik. Chłopaki montują to wszystko i jedziemy. Mimo, że teraz jest z wiatrem, to jednak nie poszalejemy. Jedziemy powoli, Tomek ostrożnie wiezie kota, unikając dziur i pęknięć w asfalcie. Co jakiś czas stop by ocenić stan pasażera. Trzyma się dzielnie. Jest spokojny, widać czuje, że nikt mu krzywdy nie zrobi.
W Pankach awaria - odkręciła się szprycha w rowerze Marcina. Serwis, przy okazji szybkie jedzenie w barze przy drodze. Dosiada się do nas rowerzysta, który jak się okazuje, także startuje w Orbicie. Za chwilę podjeżdża ciocia z kuzynem, którzy wypatrzyli nas z samochodu. Rozmawiamy chwilę ale trzeba jechać dalej.
Wreszcie dojeżdżamy. Dobrze, że wet mieszka z tej strony miasta. Kroplówka, antybiotyki, sterydy. Zaczął jeść ale od razu dostał skurczu - zbyt długo głodował. No-spa w zastrzyku przynosi mu ulgę. Jest bardzo słaby, ale może da radę. Widać, że bardzo chce żyć.
Na drugi dzień jest z nim odrobinkę lepiej. Ale tylko odrobinkę. W poniedziałek rano jedzie do kliniki.
I tak to wygląda. Wycieczka zmieniła się w akcję ratunkową. I refleksję nad typowo ludzkimi cechami: okrucieństwem i obojętnością.
Dziękuję chłopaki, bardzo dziękuję, tylko dzięki Wam kociak dostał szansę.





  • DST 75.60km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:56
  • VAVG 19.22km/h
  • VMAX 38.20km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Namysłów i okolice

Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 18.04.2015 | Komentarze 0

W planie dzisiejszej wycieczki są trzy zamki. Pierwszy to zamek w Namysłowie. Rzec trzeba, iż jazda wąskimi, brukowanymi uliczkami przy dużym natężeniu ruchu rzeczą jest mało relaksującą. Kluczymy owymi uliczkami by wreszcie dojechać do browaru, za którym znajdziem zamek. Niestety - zamknięty (należy do browaru) i wstęp wzbroniony.
W Namysłowie oglądamy także mury miejskie i Bramę Krakowską. Można ją zwiedzać ale tylko w dni powszednie.
Oglądamy także zniszczone ściany kościoła św. Franciszka.

Historią nie będę zanudzać.
Namysłów - Brama Krakowska
Namysłów - Brama Krakowska © Skowronek

Namysłów - mury miejskie
Namysłów - mury miejskie © Skowronek
Namysłów - browar
Namysłów - browar © Skowronek
Zamek w Namysłowie - fota przez kraty
Zamek w Namysłowie - fota przez kraty © Skowronek
Namysłów - na zamek wstęp wzbroniony
Namysłów - na zamek wstęp wzbroniony © Skowronek

Namysłów - pęknięte ściany kościoła św. Franciszka
Namysłów - pęknięte ściany kościoła św. Franciszka © Skowronek
Następnie podążamy do Bierutowa. Jedziemy bocznymi drogami. Już zapomnieliśmy w jakim stanie są drogi Dolnego Śląska. To nie to, co u nas czy w Świętokrzyskim. Tutaj drogi boczne są podziurawione, połatane i popękane na wszystkie możliwe sposoby. Do tego dodać należy mocny, przeciwny wiatr. Trochę ciężko ale spokojnie dojeżdżamy do kolejnego zamku - w Bierutowie. Zachowała się wieża i jeden budynek. Oraz piękny, barokowy portal.
Zamek w Bierutowie
Zamek w Bierutowie © Skowronek
Będąc w Bierutowie koniecznie należy odwiedzić też ruiny XVII-wiecznego kościoła św. Trójcy. Wokół niego znajduje się cmentarz, o czym informuje tablica z prośbą o szacunek dla tego miejsca. Wieczorem kościółek jest pięknie oświetlony.
Ruiny XVII-wiecznego kościoła św. Trójcy w Bierutowie
Ruiny XVII-wiecznego kościoła św. Trójcy w Bierutowie © Skowronek
Wnętrze zrujnowanego kościoła
Wnętrze zrujnowanego kościoła © Skowronek
Z Bierutowa mozolimy się do Oleśnicy. W 2010 roku, w głosowaniu internetowym mieszkańcy wybrali na nowy symbol miasta Dziewczynkę z różą. Do wyboru mieli krasnala, smoka i tę właśnie dziewczynkę. Mimo to połowa ludu zagłosowała, że wolałaby coś innego.
Dziewczynka z różą - nowy symbol Oleśnicy
Dziewczynka z różą - nowy symbol Oleśnicy © Skowronek
Oleśnica obfituje w zabytki. Znajdziemy tu liczne kościoły, zabytkowy rynek z ratuszem, Bramę Wrocławskę i mury miejskie, wreszcie renesansowy Zamek Książęcy.
Zamek w Oleśnicy
Zamek w Oleśnicy © Skowronek
Do Namysłowa wracamy rozmaitymi ścieżkami, tym razem z wiatrem.
Taki Polski widoczek - bociuś i wierzba
Taki Polski widoczek - bociuś i wierzba © Skowronek