Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:1078.03 km (w terenie 127.00 km; 11.78%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Maksymalna prędkość:65.90 km/h
Suma podjazdów:10614 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:63.41 km
Więcej statystyk
  • DST 6.16km
  • VMAX 27.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Praca

Poniedziałek, 30 września 2013 · dodano: 30.09.2013 | Komentarze 0




  • DST 143.73km
  • Teren 40.00km
  • VMAX 41.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielki Łuk Warty

Niedziela, 29 września 2013 · dodano: 30.09.2013 | Komentarze 10

Wspaniała wycieczka w doskonałym towarzystwie. Był zatem nasz przewodnik (męczony pytaniami) - Seger, był Gaweł, Mr Dry, Przemo, Rafał, Siwuch. A z pań Aga i ja. I zwiedzanie było choć na wszystkie miejsca czasu brakło. I 1000 km we wrześniu stuknęło. Relacja jutro lub w środę.
Już się biorę do roboty bo i opisywać jest co. Cóż to takiego ten Łuk?
Ano, Wielki Łuk Warty to jeden z dwóch przełomów tej rzeki, ten Działoszyński, ładniejszy znaczy się.
Krajobraz niewiele ma wspólnego z przełomami górskimi jest jednak niezwykle malowniczy. Dlatego też został objęty ochroną - w 1978 roku władze
utworzyły na tym terenie jeden z pierwszych parków krajobrazowych. Tak powstał Załęczański Park Krajobrazowy.
Znajdziemy tu jurajskie ostańce, łagodne wzgórza, liczne jaskinie, mokradła porosłe bujną roślinnością oraz tajemne źródła.
A przez czas cały towarzyszyć nam będzie Warta, która objawia swe dzikie oblicze.
Chcąc przyjrzeć się nieco osobliwościom Łuku Warty, rankiem wczesnym z Cze-wy wyrusza niewielka grupa rowerzystów. Prowadzi nas Seger, który w Działoszynie ma swe korzenie.
Spotykamy się pod ratuszem i rzec należy, że ledwo się w gęstej mgle odnaleźć można. Lecz ruszamy, nadzieję mając na to, iż rychło opadnie.
Na początek podążamy do miejscowości Kopiec, by obejrzeć ślady siedziby rycerskiej. Szerzej o tym grodzie w wycieczce 16.VII.13 oraz zdjęcia z tego miejsca 27.VIII.13
Następnie jedziemy asfaltem do Popowa. Modląc się, by w gęstej mgle barbarzyńca jakiś nas nie rozjechał.
Kamyk, Łobodno, Miedźno, Władysławów, Popów, Annolesie...
Krople rosy kondensują na kaskach, kapią, rękawice mokną, stopy marzną. Co chwilę przecieramy zaparowane okulary by je wreszcie wepchnąć do plecaków.
To tak cały dzień będzie? HEJ, Duchy Przyrody, my chcemy wspaniałości Łuku ujrzeć, pięknie prosimy o słońce!
W Lelitach Seger prowadzi nas nad rzekę, po raz pierwszy dziś ujrzymy jej wody. Oraz stary, nieczynny już młyn.

Mglisto, tajemniczo © Skowronek

Stary młyn © Skowronek

Mostek nad Wartą © Skowronek

Krótki postój © Skowronek

Następnie prowadzi do wsi Grądy i obok cementowni "Warta" a następnie skręca wzdłuż torów.
Już wcześniej coś z Mr Dry szeptali o wiaduktach. Wiadukt? Cóż to za atrakcja? Bo mi się zdawało, że to taki będzie wiadukt jak na przykład Kacapski Most.
A tymczasem czeka nas przejazd po kratach zawieszonych wysoko nad rzeką a gdzieś, hen, w dole pod kołami płynie Warta... Wrażenie niesamowite.
Po dawce emocji wróciliśmy na skraj Lelików gdzie przewodnik prowadzi do malowniczego progu na Warcie. Następnie terenem do działoszyńskiego pałacu Męcińskich.
Jesienna pajęczynka © Skowronek

Dwie jesienne pajęczynki © Skowronek

Siwuch, Seger i Gaweł © Skowronek

Próg na Warcie © Skowronek

Przed pałacem w Działoszynie © Skowronek

A z pałacu już asfaltem do Bobrownik, po drodze mijając stare wapienniki. A tymczasem mgły zniknęły i wyszło słońce. W jego promieniach świat mieni się tysiącem barw.
W Bobrownikach przejeżdżamy na drugi brzeg Warty i malowniczym lasem, za znakami czerwonego szlaku pieszego, jedziemy do Granatowych Źródeł.
Owe pulsujące, terasowe źródła to pomnik przyrody, jedyne tego typu zjawisko na obszarze całej Jury. Część wody wypływa ze szczeliny skalnej przy brzegu a część z dna zbiornika, którym jest starorzecze Warty.
I istotnie są granatowe, trzeba im się przyjrzeć uważnie.
Granatowe źródła - szczelina, z której wypływa woda © Skowronek

Granatowe Źródła © Skowronek

I jeszcze jedno ujęcie Granatowych Źródeł © Skowronek

Po obejrzeniu źródełek, nadal szlakiem czerwonym do Załęcza Wielkiego, znów pokonujemy most na Warcie i odwiedzamy pomnik poświęcony żołnierzom Armii Łódź, poległym w dniach 1-2.IX.1939 r.
Pomnik poświęcony żołnierzom Armii Łódź © Skowronek

I my przy pomniku © Skowronek

Teraz szlakiem żółtym rowerowym do ośrodka "Nadwarciański Gród", gdzie mamy nadzieję urządzić ognisko bo żołądki domagają się obiadu. Koszty zbyt wysokie, więc wracamy, by rozejrzeć się za tańszym ogniem.
Zostało wybrane przepiękne miejsce, blisko zakola płynącej leniwie rzeki, gdzie słońce złoci liście drzew.
Podczas poszukiwań drewna zostały znalezione wspaniałe okazy grzybów i od tej chwili każdy uważnie zerka na prawo i lewo, by czasem grzyba jakiegoś nie przeoczyć.
Na terenie ośrodka Nadwarciański Gród © Skowronek

Przeprawa promowa © Skowronek

Spokój © Skowronek

Każdy w skupieniu posiłek swój przyrządza... © Skowronek

...a tymczasem w pobliżu kryją się okazałe okazy © Skowronek

Grzyby dorodne © Skowronek

Po upieczeniu i zjedzeniu kiełbasek, odpoczynku i zgaszeniu ognia ruszamy w drogę powrotną. Na kurhany czasu brak.
Jedziemy za znakami szlaku żółtego rowerowego. Potem zjeżdżamy (schodzimy) nad mokradło, ma to być Wronia Woda. Mr Dry prowadzi nas w grzęzawisko, pośród gęstej roślinności ale wody brak. Wiosną z pewnością jest ale ucieka w wapienne podłoże, w tajemy świat podziemnych korytarzy.
Turysta może w ów świat zajrzeć - odwiedzić jaskinie w Rezerwacie Węże, Jaskinie systemu Szachownica czy Jaskinię Ewy. Do tej ostatniej trzeba klucza.
Eksploracja użytku ekologicznego © Skowronek

Dzielni eksploratorzy © Skowronek

Urokliwe to miejsce © Skowronek

No dobrze, wróćmy do naszego grzęzawiska. Wędrujemy w wysokich trawach i zastanawiam się nad tym ,jakie to też rośliny tu rosną i kiedy się staplamy. Teraz, kiedy patrzę na mapę to mi się zdaje, że Wronia Woda to jednak nie tu, tamta jest blisko Bieńca. Lecz i to starorzecze jest niezwykle urokliwe i spokojne.
A Bieniec też jeszcze odwiedzimy bo tam jest Wąwóz Królowej Bony, gdzie rośnie piękny, stary bluszcz (kwitnie, a żeby kwitnąć bluszcz musi mieć minimum kilkadziesiąt lat).
I w tym Bieńcu Królowa Bona miała pałac i ogród w stylu włoskim. A w Kamionie można zobaczyć kapliczkę z XVIII wieku. Wrócimy tu jeszcze, wrócimy.
Kolejne ciekawe miejsce to Żabi Staw. Zawieszony 50 m powyżej dna Doliny Warty zbiornik wody stojącej. Dlaczego woda nie ucieka wgłąb skał?
Prawdopodobnie dlatego, że warstwa skał pod stawem jest nieprzepuszczalna i wody opadowe zbierają się tworząc ów zbiornik.
Cały porośnięty grzybieniami, wiosną musi przepięknie wyglądać. I żyją w nim rzadkie gatunki płazów, wiosną pewnie odbywają się tu prawdziwe żabie koncerty.
Żabi Staw © Skowronek

Przy Żabim Stawie © Skowronek

Teraz ciągniemy na Górę Świętej Genowefy, zwaną też Skałą Czaszki, bo taki kształt ma wieńczący ją ostaniec. A dodać trzeba, że jest to najbardziej wysunięty na północ jurajski ostaniec. Ostatni.
Góra niegdyś stanowiła całość z Górą Wapiennik (na lewym brzegu Warty), jednak w czwartorzędzie wody z lądolodu przebiły tu szeroką bramę skalną.
Dawniej św. Genowefa zwała się Jarzębieską Górą od miejscowości Jarzębie. Mieszkańcy tworzyli zamkniętą społeczność. Żyli ze zbiorów ściółki leśnej, rybołówstwa, kłusownictwa, mieli swe pola i sady. Byli też we wsi rzemieślnicy, słowem była to wieś samowystarczalna.
Dzieci do szkoły nie puszczali, prądu nie było ni wody bieżącej.
Na przełomie lat 50'tych i 60'tych mieszkańców przesiedlono w różne miejsca. Władzom nie podobało się, że takie "plemię" żyje wśród cywilizacji. Sytuacja podobna do tej w Bieszczadach i Beskidzie Niskim.
Tak więc miejscowość przestała istnieć. Dostało się też górze, Jarzębieska być nie może. I tak została Świętą Genowefą. Ciekawe, że dali jej imię świętej, przecież wiadomo jakie to były czasy.
Góra Św. Genowefy - ostatni ostaniec czyli Skała Czaszki © Skowronek

Nie każdy widzi tu czaszkę i takim tłumaczyć trzeba... © Skowronek

Przy skale siedzimy czas jakiś patrząc na migocące pomiędzy drzewami wody Warty.
Podobno w księżycowe noce spotykają się tu czarownice, siedzą przy ogniu, wymieniają receptury, dyskutują, biadają że fach zanika...
Słońce wciąż wysoko zatem czarownic brak, przeto wracamy do Bobrownik a następnie do Lisowic. Bidony puste a tu sklepu nie ma. Ani chybi umrzemy z pragnienia...
Seger i Siwuch ratują swymi zapasami picia. Dziękujemy!
Następnie fajny zjazd terenem do drogi krajowej 42 gdzie na wprost...Uwaga...JEST SKLEP! Ratunek, jednak nie zginiemy. Popas przy drodze, w promieniach słońca wielce udany.
Syci, napojeni i zadowoleni jedziemy główną drogą w stronę Parzymiech by po niedługim czasie odbić w teren, na niebieski szlak pieszy (Rezerwatów Przyrody). Po drodze polowanie na maślaki, aż brakuje miejsca w plecakach.
Dalej, mijamy Rezerwat Szachownica (byliśmy tu wiosną) i wyjeżdżamy w miejscowości Lipie.
Jest tu na sprzedaż XVIII-wieczny dwór z parkiem i stawami, jakby ktoś chciał i kasę miał.
Potem Danków (z ruinami zamku kasztelana Warszyckiego) i przez Wilkowiecko i Kolonię Kurzelów do Kłobucka. Zmrok zapada, dni już krótkie.
W kłobucku kierujemy się na Kamyk i jedziemy do Białej, gdzie żegnamy towarzyszy wycieczki.
W Białej odbija też Przemo z Agą i wspólnie jedziemy do skrzyżowania Ikara-Rocha (od trzech miesięcy rozgrzebanego przez drogowców). Oni jadą na Rocha a my dalej Ikara. Potem na obiad do mojej mamy a późnym wieczorem do domu.
I taki to był dzień pełen wrażeń, świetna wycieczka. Wiele zobaczyliśmy i wiele jeszcze do zobaczenia pozostało.
Tak więc przy pierwszej sposobności powrócić do Załęczańskiego Parku Krajobrazowego trzeba.




  • DST 15.60km
  • VMAX 26.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Praca

Sobota, 28 września 2013 · dodano: 28.09.2013 | Komentarze 4

Znów tylko do pracy. Brak czasu na wycieczki. A tymczasem niewiele brakuje do 1000 we wrześniu... Może jutro się uda.




  • DST 22.71km
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Miejskie" km

Poniedziałek, 23 września 2013 · dodano: 24.09.2013 | Komentarze 0

Km z pt. i wczoraj. 2x praca i raz do kotów.




  • Aktywność Wędrówka

Wysoka - wędrownie

Niedziela, 22 września 2013 · dodano: 28.09.2013 | Komentarze 7

Dziś pogoda ładna, można zatem spokojnie iść na Wysoką - najwyższy szczyt Pienin. Wygodną szutrówką na Durbaszkę (tam można dostać pieczątkę) potem do szlaku niebieskiego i prosto do metalowych schodków i już jest taras widokowy. Turystów dziś zatrzęsienie. Zejście w stronę Wąwozu Homole, trza uważać, bo zejście jest bardzo strome a po wczorajszym deszczu bardzo ślisko. Lecz zamiast do Wąwozu odbijamy na Bukowinki, postój przy Szałasie i zejście wprost do Jaworek. Do auta i do domu. Tak łatwo nie było bo na Zakopiance potężne korki i trza było jechać przez Krowiarki i Zawoję. Mimo trudności komunikacyjnych wszyscy zadowoleni. Wspaniale znów powędrować... Zapraszam do obejrzenia fotorelacji:

Szlak na Durbaszkę © Skowronek

W tle Palenica a w dole Szlachtowa © Skowronek

Z Durbaszki kawałek poza szlakiem © Skowronek

W oddali widać Trzy Korony © Skowronek

Widok z Wysokiej na Pieniny Właściwe © Skowronek

Widok z Wysokiej na stronę słowacką © Skowronek

Widok z Wysokiej na fragment Beskidu Sądeckiego © Skowronek

No i my na wierzchołku © Skowronek

No i trzeba wracać © Skowronek

Przy Szałasie Bukowinki © Skowronek

I powrót do Jaworek © Skowronek




  • Aktywność Wędrówka

Radziejowa - wędrownie.

Sobota, 21 września 2013 · dodano: 28.09.2013 | Komentarze 5

Relacja mocno opóźniona. O tydzień, znaczy się, czasu nie było.
W poprzedni weekend wybraliśmy się w 4-osobowym składzie w góreczki. Znów w pobliże Pienin, jak miło. Bo Pieniny przefajne są i już. A, że dziewczynom brakowało do oficjalnej Korony Polski (nieoficjalną już dawno zebrały) Radziejowej i Wysokiej to akurat pretekst był.
Tekst krótki, zapraszam do obejrzenia fotorelacji.
Zatem: pokonawszy korki i insze przeciwności przybywamy do Jaworek w piątek. Jak przystało na turystów klasycznych kolacja i lulu. Rankiem wczesnym pobudka a tu...PADA! Półtorej godziny później przestało. No to w góry iść można. Tylko czy czasu wystarczy? Trasa na Radziejową połączona z Przehybą jest długa. Ale od czego nasza gospodyni obyta z górami? Zaraz nam objaśniła ścieżki miejscowym znane i takoż śmignęliśmy tymi ścieżkami by niemal w połowie czerwonego szlaku wyjść, blisko skrzyżowania z niebieskim.
Zapytasz pewnie, Drogi Czytelniku, po co nam dodatkowo leźć na tę Przehybę? Ano dlatego, że jest tam schronisko a w schronisku pieczątki, które to pieczątki do książeczki wbić można i ładne potwierdzenie zdobycia Radziejowej jest. Oprócz zdjęć z wierzchołka rzeczonej Radziejowej, najwyższego szczytu Beskidu Sądeckiego. Turyści klasyczni takiego właśnie fioła mają: pieczątka być musi i basta.
Podczas marszu obawy były przed deszczem, lecz Duchy Gór postanowiły być łaskawe. Cieszy to, zwłaszcza, że Eli udało się po długim czasie wyrwać na górskie szlaki. I mimo przerwy i innych względów maszeruje doskonale.
Wróćmy na trasę: mijamy Wielki Rogacz, co tam właśnie doszła grupa z Katowic, a następnie odrobinkę stromego podejścia i już jest wierzchołek Radziejowej. Widoków niewiele, lecz i deszczowe góry swój tajemny urok mają.
Potem raźno wędrujemy na Przehybę, by po odpoczynku w schronisku (i zdobyciu pieczątek rzecz jasna) zejść kawałek narciarskim a potem stokówkami, znów przez gospodynię naszą poleconymi. Dzięki jej radom zaoszczędziliśmy ze dwie godziny albo i lepiej.
I tak jeszcze za dnia do Jaworek wracamy.

Początek przygody © Skowronek

Po drodze napotkaliśmy stado owiec (plus pasterz, plus dwa psy) © Skowronek

Trzeba dodać, że jest to stado bardzo zadbanych owiec, © Skowronek

Poprzez osputoszałe polany © Skowronek

...wprost do skrzyżowania szlaków © Skowronek

Chwilami wygląda słońce © Skowronek

Widoków dziś niewiele © Skowronek

No i jest wierzchołek Radziejowej. Trza się jeszcze wdrapać na wieżę widokową © Skowronek

Dziś, niestety, mglisto © Skowronek

Dziewczyny przed schroniskiem na Przehybie © Skowronek

Widok z tarasu przy schronisku © Skowronek

No i my na tymże tarasie © Skowronek

No to schodzimy. Uwaga na latających narciarzy © Skowronek

Jesiennie już © Skowronek

I miłe spotkanie na koniec dnia © Skowronek




  • DST 12.84km
  • VMAX 30.80km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Praca

Czwartek, 19 września 2013 · dodano: 19.09.2013 | Komentarze 0

Km z pon. i dziś. Ciężko ostatnio w pracy...




  • DST 58.40km
  • VMAX 34.30km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blachownia

Środa, 18 września 2013 · dodano: 19.09.2013 | Komentarze 2

Rankiem do pracy, następnie do kotków a późnym popołudniem na wycieczkę. Pojechałyśmy sobie z EdytKą do Blachowni (przez Starą Gorzelnię i Konradów). Posiedziałyśmy nad zbiornikiem, pogadałyśmy sobie. A ponieważ zmrok już blisko więc trza się było zbierać z powrotem. Kawałek główną drogą, potem do Konopisk. A stamtąd (by uniknąć towarzystwa samochodów) skierowałyśmy się na czerwony szlak rowerowy. Dojechałyśmy nim do pętli 21, potem na Busolową i tutaj coś mi się poplątało i trafiłyśmy na Konwaliową. Lecz te okolice zna EdytKa więc bez stresu jedziemy sobie dalej. I tak trafiłyśmy na Artyleryjską i Chopina, gdzie był początek wycieczki. A stąd już blisko do domu.
Bardzo fajnie się dziś jechało i gawędziło:) Od razu samopoczucie lepsze, bo stres ostatnio był spory, zwłaszcza w pracy...




  • DST 133.71km
  • VMAX 52.30km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraków z CFR

Niedziela, 15 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 6

Wpis oraz zdjęcia pojutrze. Dziękuję wszystkim za miłe towarzystwo:)
Mamy pojutrze, czyli środę, zatem pora na krótki wpis.
Na CFR, czyli Częstochowskim Forum Rowerowym, Markon zaproponował wycieczkę do Krakowa. A ponieważ nigdy nie byliśmy na takowej forumowej wycieczce, przeto dołączyliśmy do ekipy. Ekipy sporej bo liczącej 18 rowerzystów. Były zatem panie czyli Abovo, Kasia no i ja oraz panowie czyli Arusb, Bartek034, Gaweł, Jacek Krzysztof, Marcin, Markon, Mateusz, jeszcze jeden Mateusz, Michał, Mr.Dry, Piotrek78, Sti, Rafał, Siwuch. Chyba wszystkich prawidłowo wymieniłam?
Ruszyliśmy o 8.00 spod Jagiellończyków (takie centrum handlowe) by wkrótce do Poraja dotrzeć. Nad zbiornikiem krótka przerwa i dalej, na Myszków. Potem była jeszcze przerwa na stacji, i na górce przed Kluczami, i przy sklepie w Kluczach, i w Rabsztynie i przy następnym sklepie. Jedni wykorzystali owe przerwy na odpoczynek, inni na nawadnianie a wszyscy na dyskusyje. Dyskusyje były zresztą czas cały, jako, że nie co dzień człek ma okazję z tyloma znakomitymi rowerzystami pogawędzić.
Tak więc dotarlim do Doliny Prądnika (zatłoczonej okrutnie), stanowiącej najbardziej malowniczy odcinek trasy.
Wszystko miło i fajnie, lecz zwiedzania mało, czas goni. Może kiedyś rowerzyści zechcą jechać w drugą stronę, z Krakowa? Wówczas czas nas gonił nie będzie i na ciekawe miejsca i opowieści go nie braknie.
No to jedziem dalej, pieszych zgrabnie wymijając, by minąć również Korzkiew (a w niej taki ładny zamek) i przez Zielonki do Krakowa dotrzeć.
Zgrozą napawa mnie myśl o przejeździe przez centrum tego grodu lecz poszło bezboleśnie i sprawnie na Rynek dotarlim. Zdjęcia i na obiad. Łatwo powiedzieć - obiad pod Wawelem. Wpierw trza się tam przebić... Nerwy puściły mi na Grodzkiej i zawinęłam na Poselską by na Plantach wyskoczyć. Pod prąd było, lecz policjanci za nami nie gonili.
Po obiedzie pojechalim na stację Kraków Płaszów, gdzie spokojnie do pociągu załadować się można. Pociąg ów jedzie do Cze-wy godziny trzy, minut trzydzieści. Za moich czasów jechał godzinę krócej...
Powrót mocno imprezowy. Markon i Michał przygrywali, śpiewy były i inne takie.
Tak czy inaczej koło 22.00 skład Polskich Kolei Państwowych przywlókł się do Cze-wy.
Pożegnalim się i do domu. A jutro do pracy...

W Poraju © Skowronek

Przed Kluczami © Skowronek

Droga Krzyżowa w Mrzygłodzie © Skowronek

Sanktuarium w Myszkowie - Mrzygłodzie © Skowronek

Zamek w Rabsztynie © Skowronek

Rycerzyk w Rabsztynie © Skowronek

Na postoju © Skowronek

Pieskowa Skała © Skowronek

Skałki w Dolinie Prądnika © Skowronek

Przed Bramą Krakowską © Skowronek

Na Rynku © Skowronek

To wszystkie, co bardziej udane zdjęcia. Do ściągnięcia z photo.bikestats, gdyby ktoś życzył sobie.




  • DST 20.40km
  • VMAX 31.40km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Miejskie" km

Piątek, 13 września 2013 · dodano: 14.09.2013 | Komentarze 0

Do pracy i do kotków.