Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2020

Dystans całkowity:1314.06 km (w terenie 158.00 km; 12.02%)
Czas w ruchu:60:30
Średnia prędkość:21.72 km/h
Maksymalna prędkość:64.10 km/h
Suma podjazdów:11987 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:87.60 km i 4h 02m
Więcej statystyk
  • DST 148.35km
  • Czas 05:54
  • VAVG 25.14km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Podjazdy 787m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogorie

Niedziela, 30 sierpnia 2020 · dodano: 31.08.2020 | Komentarze 0

Szosowy wypad w 9-osobowym gronie. Celem miało być Cafe Giro w Siewierzu ale zanim doń dojedziem wpierw trzeba swoje wykręcić. Przeto: Brzeziny, Nierada, Woźniki, Lubsza (ładne widoczki). Dalej: Miasteczko Śląskie, Brynica, Pyrzowice. Obok lotniska jest taras widokowy. Podjechaliśmy doń. Hmm... Powiem tak: gdyby lotnisko nie było niemal całkiem puste a taras zrobili ze dwa razy wyższy to może warto byłoby tam zajrzeć.
Boguchwałowice, Przeczyce. Tutaj jedziemy obok zbiornika Przeczycko-Siewierskiego jednak z drogi nic nie widać. Wojkowice Kościelne i lądujemy u brzegów Pogorii IV. Ostrzegano nas, co tam się wyprawia i faktycznie: co tam się wyprawia... Tłumy. Mimo to panuje względny porządek, każdy użytkownik trzyma się prawej strony i nawet dość sprawnie dojeżdżamy do Pogorii III na obiad. Po obiedzie Antoniów, Ujejsce, Trzebiesławice i Siewierz. Zajrzeliśmy do zamku a potem na rynek. Na rynku znajduje się, wspomniana wyżej, Cafe Giro, kolarska kawiarnia. Jest 15.30 a ciasta już nie ma. Nikt z właścicieli także nie wpadł na pomysł by jakieś zorganizować gdy widzieli, że się kończy. Kawa... Powiem tak: do Gidle Cafe brakuje im lat świetlnych. Może Gidle trochę mnie rozdziadowały ale cóż... Mrożonej wypiłam połowę, niedobra. Może inne kawy są lepsze ale raczej tam nie wrócę by sprawdzić. Na plus miła obsługa i duży, zaciszny ogródek. Tymczasem nadchodzą chmury i obawiamy się prognozowanych burz. Na szczęście im dalej od Siewierza tym jaśniej, chmury sobie poszły. My zaś podążamy przez Pińczyce, Mysłów, Koziegłowy i takimi bocznymi asfalcikami by wyjechać w Gęzynie. Jastrząb, Poczesna, Huta Stara i dom.


Kategoria powyżej 100 km


  • DST 50.08km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zagórze

Sobota, 29 sierpnia 2020 · dodano: 31.08.2020 | Komentarze 0

Większość dnia padało. Dopiero popołudniu udało się wyjść na krótkie kółko po okolicy. Kusięta, Turów, Bukowno, Zagórze, Małusy, Kusięta.


Kategoria 0-50 km


  • DST 36.39km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 18.20km/h
  • VMAX 36.40km/h
  • Podjazdy 201m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Wtorek, 25 sierpnia 2020 · dodano: 26.08.2020 | Komentarze 0

Krótki wypad po pracy. Pożarówka, zielony pieszy, czarny pieszy. Miał być Siedlec ale obok gajówki Rafał oznajmił, że jest zmęczony i chce do domu. Zatem Kotysów, Olsztyn i w terenie przy wieży.




  • DST 121.51km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:05
  • VAVG 23.90km/h
  • VMAX 55.10km/h
  • Podjazdy 1065m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bobolice

Niedziela, 23 sierpnia 2020 · dodano: 26.08.2020 | Komentarze 0

Odwiedzić daaaawno nie widziane zameczki. Plus podjazd Zdów. Oraz śliczne, malownicze okolice Lgoty Gawronnej. A także świetny podjazd wąwozem z Mzurowa do Postaszowic. Zdjęcia późnej (jak limit przywrócą)


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 103.90km
  • Czas 04:05
  • VAVG 25.44km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Podjazdy 528m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gidle

Niedziela, 16 sierpnia 2020 · dodano: 20.08.2020 | Komentarze 0

Do Gidel na sernik. Trasa bez pomysłu, aby tylko nie siedzieć cały dzień w domu. Bez zdjęć.




  • DST 49.01km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 16.52km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 955m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamek Lenno

Piątek, 14 sierpnia 2020 · dodano: 15.08.2020 | Komentarze 1

Ostatni dzień urlopu. Żegnamy Kołaczówkę i jedziemy do Pilchowic. Auto zostaje na parkingu pod wieżą, my zaś podążamy terenowo do Wlenia. We Wleniu (idąc za radą mieszkańca) jedziemy podjazdem po płytach, trudniejszym ale o wiele ciekawszym (po drodze trzy cmentarze, w tym dwa zabytkowe). Zwiedzamy zamek (rowery można zostawić za kasą), z wieży bardzo ładne widoczki.
Drugim obiektem dnia dzisiejszego jest Pławna i Zamek Śląskich Legend. Jest zamek, Arka Noego, gród. Zwiedzanie 90 zł. Nie zwiedzamy, za drogo, atrakcje są warte może z połowę tej kwoty. Oglądamy z zewnątrz i wracamy. Powrót asfaltowy, bocznymi drogami, stromymi ale z ładnymi widoczkami. Jest też krzyż pokutny. Dojeżdżamy do Pilchowic. Zakup magnesików staje się okazją do wysłuchania opowieści historycznych. Oglądamy też oryginalne (podobno) zdjęcie z 1912r (uroczystość otwarcia zapory). Na koniec jedziemy do kolejowego mostu (słynnego ostatnio, toteż sporo tam ludzi). Do Siedlęcina wracamy asfaltem. Zapakować rowery i do domu. Ogólnie wyjazd chyba udany skoro ani razu żeśmy się nie pokłócili;)




  • DST 70.31km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:06
  • VAVG 17.15km/h
  • VMAX 47.90km/h
  • Podjazdy 1228m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Kaczawskie

Czwartek, 13 sierpnia 2020 · dodano: 15.08.2020 | Komentarze 0

Od pewnego czasu wszędzie powstają single. Także w Kaczawach. Jeden z nich wykorzystaliśmy dziś na początku wycieczki. Autem jedziemy do Świerzawy a następnie na parking pod singlami. Korzystając z wygodnej ścieżki podjeżdżamy do wieży widokowej Zawodna. Widoczki:


Spod wieży nie zjeżdżamy jednak singlem tylko szlakiem do Gozdna. Następnie Kondratów i w terenie, różnymi fajnymi dróżkami dojeżdżamy do Skansenu Górniczo-Hutniczego. Wstęp bezpłatny.
Kolejny etap to podjazd z Leszczyny na wzgórze Rosocha, gdzie znajdziemy ruiny poniemieckiej radiostacji.
Dalej Pomocne, Myślinów, Myślibórz, pod drodze pałacyk.
Następnie podjazd do wieży widokowej na Bazaltowej Górze. Sam podjazd fajny ale muchy strasznie dokuczają. Z wieży widoków brak, może zimą coś tam widać.
Kolejna wieża Radogost w Kłonicach, jedzie tylko Rafał, mnie upał zmęczył i czekam przy wiacie poniżej.
Teraz asfaltem jedziemy do miejscowości Nowa Wieś, następnie Lipa. Są tu ruiny zameczku ale zarośnięte, na prywatnym terenie i nie znaleźliśmy doń ścieżki.
Dobków, Świerzawa, podjazd na parking, zapakować rowery i do Karpnik. Wróciliśmy w samą porę: ledwo wjechaliśmy na parking a zaczyna padać.
Reszta fot we wrześniu bo jakiś limit przesyłu przekroczony.




  • DST 65.21km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:21
  • VAVG 14.99km/h
  • VMAX 63.40km/h
  • Podjazdy 1132m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rudawski Park Krajobrazowy

Środa, 12 sierpnia 2020 · dodano: 15.08.2020 | Komentarze 0

Pozwiedzamy sobie bliższą okolicę. Na początek zespół pałacowo-parkowy w Bukowcu. Sam pałac skromy ale wielki park i budowle... Hrabia von Reden stworzył coś naprawdę fajnego. I rozległego, najlepiej zwiedzać rowerem. W ostatnich latach sporo odnowiono. Na przykład opactwo pamiętam jako smętne ruiny a teraz jest pięknie. Zaczynamy od wzgórza z wieżą



Obok jest amfiteatr. Mogliby usunąć zarośla...

Na sąsiednim wzgórzu (niższym) Świątynia Ateny z biblioteczką. Z jej tarasu widać Karkonosze. Poniżej dworek i kawiarnia.

Na koniec opactwo. Mauzoleum rodziny von Reden. Niegdyś spoczywał w nim hrabia, dziś grób jego i żony są obok. W sumie fajnie, że tu zostali. Bo po wojnie to różnie bywało... Warto wspomnieć, że to ona ściągnęła do Karpacza świątynię Wang. A on rozkręcił górnośląski region górniczy, otworzył kopalnię w Tarnowskich Górach. Czytałam życiorys, gość był pracowity jak mało kto, tytuł hrabiowski otrzymał za zasługi dla górnictwa. Nad wszystkim wciąż unosi się jego duch, mówię Wam.


Teraz Miłków. Trochę tu niespokojnie z powodu styku dróg wojewódzkich. Oglądamy pałac (hotel, kawiarnia, można spokojnie obejrzeć). Następnie ruiny kościoła i dom do góry nogami. Zwiedza tylko Rafał bo ja mam problemy z równowagą. Ogólnie to cud, że w ogóle utrzymuję się w pionie na rowerze...
Na koniec miały być ruiny szubienicy ale z każdej strony ogrodzone. Skandal...


Kolejny etap podróży to Kowary. Całkiem miła starówka. Na zdjęciu nieco ponura, w rzeczywistości tak nie jest.


Z Kowar czeka podjazd na Przełęcz pod Bobrzakiem. Nie jest łatwo, niby szutrowa droga ale nachylenie dochodzi do 18%, żwir ucieka spod kół, upał dokucza, nogi mam opuchnięte, pot zalewa oczy, muchy atakują, przeklinając pod nosem obiecuję sobie, że następny urlop spędzam na Grenlandii...


Potem różnymi dróżkami dojeżdżamy do Ciechanowic. Pałac jest świeżo odnowiony. Otoczenie cudne. Nie sądziłam, że można aż tak zmienić ten pudełkowy pałacyk. Najbardziej podobały mi się tańczące smoki na bramie. Szkoda, że pod słońce, zdjęcia pałacu nie wyszły, musicie mi na słowo wierzyć. Prace wciąż trwają, niedługo udostępniony zostanie park.
Po drugiej stronie drogi jest wieża widokowa, otwarta w 2019 roku, można zwiedzać, proszą tylko by rowery prowadzić. Gdzieś w pobliżu miał być grób grafa von Moltke ale nie znalazłam. Z wieży nic nie widać, jest za niska.



Początkowo mieliśmy wracać asfaltem przez Miedziankę jednak po analizie mapy Rafał zaproponował ścieżkę nad Bobrem, mniej więcej zgodną z żółtym szlakiem pieszym. I to był strzał w dziesiątkę. Wiedzie przez cieniste lasy, kamienistym duktem, obok skał, są dwa mosty kolejowe, są widoczki, potem jedziemy równiutkim asfaltem bez aut, po prostu rewelacja. Dojeżdżamy tak do Janowic, skąd już rzut beretem do Karpnik. Tu dwie fotki z tej trasy, mało ale żal się było zatrzymywać:





  • DST 98.38km
  • Teren 35.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 15.14km/h
  • VMAX 56.90km/h
  • Podjazdy 1458m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Perła Zachodu

Wtorek, 11 sierpnia 2020 · dodano: 15.08.2020 | Komentarze 0

Dziś dużo zwiedzania. Na początek jedziemy groblą między karpnickimi stawami (były czaple i inne efektowne ptaszyska). Fajny odcinek. Wyjeżdżamy w Bobrowie. Pałac ma ciekawą historię i pecha: wciąż w ruinie, widać inwestorzy mieli za mało znajomości w ministerstwie... Tak czy inaczej warto obejrzeć, nawet w ruinie robi wrażenie. Fota średnia bo aparat kiepski. Ciekawy jest także mur pruski otaczający pałacyk. Całkiem solidny.

Teraz słynny Wojanów. Tutaj renowacja trwała 2 lata, co daje pewne wyobrażenie o możliwościach inwestorów... Mimo wszystko miło, że można wejść na teren pałacowy, pospacerować, jest kawiarnia, rowerzyści także mile widziani, jedynie trzeba prowadzić rower.

Kolejny pałac: Łomnica. Tutaj można zwiedzać, znaczy jest ekspozycja a nie tylko hotel i kawiarnia.

Jedziemy dalej. Częściowo w terenie, częściowo asfaltem podążamy do Jeleniej Góry. Wiecie jak "uwielbiam" przejazdy przez miasto... Jednak tu jest ok. Wzdłuż głównych dróg wygodne, asfaltowe rowerówki, resztę jedziemy bocznymi uliczkami. W jednej z nich kierowca wyjeżdżając z posesji zajechał nam drogę. Zatrzymał się, otworzył okno... "Zaraz będzie się darł..."- myślę sobie. Jednak było "Przepraszam, nie zauważyłem Was". Normalnie szoking, u nas to w takiej sytuacji jeszcze drą ryja...
Oglądamy XIX-wieczny pałac Paulinum. Ładny jednak ładniejszy jest park wokół.

Teraz Muzeum Historii i Militariów. Jasna strona Jeleniej istnieje: jest nią kustosz tegoż muzeum. Od razu wyleciał żeby nam bramę otworzyć by rowery wprowadzić, pogadał, poopowiadał a na koniec był autentycznie zmartwiony jak my tymi rowerami bezpiecznie przejedziemy przez miasto.



Obiecaliśmy jechać ostrożnie. W sumie jakoś szczególnie uważać nie trzeba bo przejazd jest bezbolesny. Ogólnie spokój, zero stresu. Podążamy na jeleniogórski rynek. Pierwszy raz tam jesteśmy. W tramwaju kupujemy nowe mapy bo mamy już nieaktualne.



Kolejny przystanek to wieża widokowa Grzybek na Wzgórzu Krzywoustego. Pech, dziś zamknięta.

Teraz fragment, który pamiętam z poprzedniego wyjazdu. Czyż można sobie odmówić przyjemności jazdy ścieżką wysoko nad Bobrem? Z mostem kolejowym i mega odcinkiem przy skałach? No absolutnie nie należy sobie takich przyjemności odmawiać... W ogóle tutaj sporo jest takich mostów kolejowych. Mnie się strasznie podobają. W naszych okolicach tylko w Popowie jest coś podobnego. Przy skałach foty nie mam, musicie mi na słowo wierzyć.


Wyjeżdżamy przy Perle Zachodu. Pełno turystów, wszędzie achy i ochy, nie dziwić się. Bomba. Nawet mnogość turystów nie jest jakoś szczególnie uciążliwa. Zasiedliśmy na tarasie z koktajlem malinowym w łapie gapiąc się na taki widok:


Kolejnym etapem podróży jest sir Lancelot z wieży w Siedlęcinie. Znaczy nie on osobiście ale średniowieczny komiks. Co jak co, ale wieżyczka w Siedlęcinie ma taki klimacik, że dziw, iż ku podjeżdżającym turystom nie lecą strzały z okien... Znaczy nie w sensie, że turyści won, nie nie, jest miło ale masz wrażenie, że zza winkla zaraz wylezie strażnik z włócznią na ramieniu i przeżegna się na Twój widok...

Jeśli poprzedni odcinek był miodzio to następny jest absolutnie cud. Bo jakże inaczej określić ścieżkę między skałami a wodą? Lekko korzeniastą ale na tyle wygodną by móc swobodnie delektować się widokami? Już się ciesze, że będziemy tędy wracać. Sami zobaczcie:

O ile tan odcinek był świetny, o tyle następny... Hm... 8 lat temu veni, vidi i zrezygnowałam, objechaliśmy asfaltem. Jednak w tym roku dzielnie pokonałam trudny podjazd po kamieniach nad rzeką. Potem był szuter. Jakieś 20%. Na koniec zjazd po kocich łbach. "Szlak może i europejski ale fantazja wybitnie słowiańska..."- myślę walcząc z podjazdami i upałem. Jest to fragment euroregionalnego szlaku długodystansowego, jak się później miało okazać zwodzi wielu rowerzystów...
Mieliśmy jeszcze zobaczyć Dziki Wąwóz ale z doświadczenia wiem, że w takie miejsca lepiej nie pchać się rowerem, więc z ulgą przyjmuję fakt, że przegapiliśmy wjazd. Ale Rafał nie daruje: skoro wąwozu nie było to on chce zobaczyć ten most, co to go Tom Cruise miał wysadzić. Oczywiście wiąże się to z łażeniem po zaroślach i jeżynach. Jestem wściekła bo doskonale wiem, że obok mostu biegnie droga!!! No nic, nie krzyczę, niech ma...

Na zaporze jak zwykle tłum bo obok jest parking.


Teraz trzeba wrócić tą samą drogą (o rety...). Szczęściem w tę stronę jest o wiele łatwiej. Po drodze spotykamy rowerową rodzinkę, pytają jak jest dalej. A byli przed najtrudniejszym odcinkiem. Okazało się, że fragment, który tak mnie zachwycił dla nich był mega trudny. Rozsądnie odradzamy kontynuowanie rajzy szlakiem europejskim, na rzecz asfaltu. Nawet na asfalcie nie będzie łatwo ze względu na stromizny. My zaś radośnie wracamy na odcinek skałkowo-korzeniowy a następnie podążamy do Cieplic. Wysłuchaliśmy tam ulicznego koncertu akordeonowego. Młody człowiek grał rewelacyjnie. Naturalnie zostawiliśmy datek na dalszy rozwój muzyczny.
I tak uwaga na koniec: przy wjeździe do parku zdrojowego jest ustawiony zakaz wjazdu rowerem. Siedzieliśmy na ławce pod bramą wcinając kanapki. Nie widziałam nikogo, kto by prowadził, wszyscy jeżdżą. I jak tu lubić rowerzystów?


Ostatnią atrakcją dzisiejszego dnia jest takie cudo:

Zamek Księcia Henryka na Wzgórzu Grodna. Sama wieża już zamknięta (do 17:00) ale wiedzie doń fajny podjazd w terenie a spod wieży także mamy widoczki pierwsza klasa:

Jestem już zmęczona, pora kierować się z powrotem do kwatery. Tuż obok przechodzi burza, szczęściem podąża przed nami. Upał i duchota psują wszystko ale trasa super.




  • DST 50.93km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:43
  • VAVG 13.70km/h
  • VMAX 64.10km/h
  • Podjazdy 1453m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rudawy Janowickie

Poniedziałek, 10 sierpnia 2020 · dodano: 15.08.2020 | Komentarze 0

Wydawało się, że kolejny urlop spędzimy w domu. R nie wykazywał w tej kwestii zainteresowania, raczej krytykę wszelakich pomysłów. W końcu, nie zważając na jego gadanie, zamówiłam kwaterę w Karpnikach koło Jeleniej Góry. Tylko 5 dni, od poniedziałku do piątku, bo potem miejsc brak. Akurat skończyłam kolejną książkę Joanny Lamparskiej, toteż opisane w niej miejsca obejrzę sobie na żywo. Byliśmy tu 8 lat temu i jestem ciekawa jak to wszystko wygląda obecnie.
Zapowiadają upały, co mnie fest przeraża, zwłaszcza, że od roku nie jeździłam po górach, ale trudno, jakoś trzeba przetrwać.
Początkowo mieliśmy wziąć szosy ale w końcu padło na górale. Zapewnią większą swobodę.
W południe dowlekliśmy się na miejsce. Gospodynię od razu polubiłam: na wstępie zaproponowała, że pożyczy nam... Książkę Lamparskiej:))) W ogóle kwaterka bardzo fajna.
No dobrze, wypakować graty i jedziemy. Na początek asfaltowy podjazd na Przełęcz Karpnicką, gdzie wjeżdżamy w teren. Jedziemy do skał Piec i Skalny Most.



Następnie zjazd do Janowic Wielkich. Zamek i malowniczy most kolejowy.


Teraz podjazd do słynnej Miedzianki. Tak było:

A tak jest:

Są też resztki cmentarza (ogrodzony drutem kolczastym, nie idzie wejść) oraz zapadliska.

Z Miedzianki jedziemy w terenie do Wieściszowic. Jest ładnie ale podjazdy dają w kość a zjazdy... Pomińmy je milczeniem.


Przy Kolorowych Jeziorkach tłum ale nawet da się przejechać. Niestety same jeziorka wyglądają mizernie w porównaniu do stanu z 2012 r. Turkusowe jest zdechłozielone a purpurowego niemal nie ma. Skała na drugim zdjęciu niegdyś otoczona była wodą... Podjechaliśmy też do Zielonego Jeziorka, tam mało kto łazi ale jest dzielna 3-latka z rodzicami i kolekcją kamieni. Samo jeziorko... To także pomińmy milczeniem.



Potem żeśmy podjechali na Dolomity i do nieczynnego kamieniołomu ale gdyby nie mapa i resztki wieży to byś nie powiedział, że tam kamieniołom był, takie zarośnięte. A następnie dostojnie wpełzłam na Przełęcz Pod Bobrzakiem. Nawet dałam radę. Na koniec dowlekliśmy się z powrotem do Karpnik, po drodze oglądając jeszcze zamek i ruiny kościoła ewangelickiego.