Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Lubelskie

Dystans całkowity:811.22 km (w terenie 301.00 km; 37.10%)
Czas w ruchu:26:22
Średnia prędkość:18.13 km/h
Maksymalna prędkość:54.30 km/h
Suma podjazdów:2458 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:81.12 km i 4h 23m
Więcej statystyk
  • DST 29.77km
  • Czas 01:13
  • VAVG 24.47km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Podjazdy 138m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Środa, 27 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 0

Z dziewczynami z Fabryki Rowerów do Olsztyna na pizzę.




  • DST 58.62km
  • Teren 30.00km
  • Czas 03:26
  • VAVG 17.07km/h
  • VMAX 49.70km/h
  • Podjazdy 432m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Józefów

Poniedziałek, 25 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 2

Ostatni dzień wyjazdu. Dziś kamienne okolice czyli Józefów. Auto zostaje na parkingu przy zalewie. My zaś jedziemy na rynek. Zdobi go przepiękna fontanna. Zajrzeliśmy też do informacji turystycznej, miło tam.

Następnie jedziemy do kamieniołomu Babia Dolina na wieżę widokową i pojeździć po samym kamieniołomie. Józefów był niegdyś ośrodkiem rzemieślniczym i kamieniarskim.
Dziś wykorzystuje turystycznie tradycje kamieniarskie, wszędzie są rozmaite rzeźby i inne kamienne elementy.





Z Józefowa jedziemy szlakiem zielonym rowerowym. Jest to równa i płaska jak stół droga asfaltowa bez aut. Polecam na rodzinne wycieczki. Po drodze Miejsce Pamięci:

Obok leśniczówki Głuchy wjeżdżamy na szlak niebieski rowerowy, który na szczęście wiedzie już w terenie wzdłuż rzeki Tanew. Tuż przed miejscowością Susiec zjeżdżamy nad rzekę słynącą z małych wodospadów (tzw. szumy). Szumów nie widzieliśmy, może kiedyś, ale to temat bardziej na wycieczkę pieszą.


W Suścu urodził się Sylwester Chęciński, reżyser trylogii o Kargulu i Pawlaku.
Znajduje się też tam kamienna wieża widokowa.



Z Suśca jedziemy szlakiem GV do miejscowości Hamernia, po drodze odwiedzając Kamieniołom Nowiny i kolejną wieżę widokową:


Z Hamerni wracamy do Józefowa jedynym singletrack na Roztoczu. Ale źle mi się tam jechało przez kruche, niepewne podłoże.




  • DST 91.24km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:49
  • VAVG 18.94km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Podjazdy 273m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Biłgoraj

Niedziela, 24 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 0

Dziś trochę po Puszczy Solskiej. Nocą była burza i dziś panuje normalna, przyjemna temperatura.
Z Guciowa jedziemy do Zwierzyńca. Zakupić bilety i na szlak rowerowy do Florianki. Z biletami to była heca bo Rafał ani myślał płacić ale ja pomyślałam sobie, że co tam szkoda 6 zł na zwierzaki. I zdecydowałam o kupnie biletów. I dobrze bo na końcu szlaku była kontrola biletów. Ale byłby wstyd... A we Floriance hodowla koników polskich. No i mam swoje koniki. I nawet można podejść, zrobić zdjęcia. Pracownicy Parku są przyjaźni, można o wszystko pytać. A nawet trafiło się nam karmienie. Na osobnych wybiegach są dwa konie pod wierzch (przejażdżki można wykupić w Zwierzyńcu tam gdzie bilety) oraz jeden sam bo podobno agresywny ale podszedł i wcale nie był agresywny. Widać marchew łagodzi obyczaje.








Można tam spędzić pół dnia gapiąc się na konie ale trzeba jechać dalej. Ikona św. Krzysztofa za Florianką:

Miejsce Pamięci obok Rezerwatu Szum:

Tama na rzece Szum tworząca zbiornik Górecko Kościelne:

Zbiornik Górecko Kościelne:

Kolejne atrakcje: wspaniałe, pomnikowe dęby i Kaplica Na Wodzie św. Stanisława w Górecku Kościelnym. W kaplicy mieszkają nietoperze i będąc wewnątrz doskonale słychać ich piski.



Następnie jedziemy szlakiem niebieskim i czarnym pieszym przez Puszczę Solską do Biłgoraju. Większość to droga asfaltowa ale bez aut.


W Biłgoraju jedziemy zobaczyć Miasteczko Na Szlaku Kultur Kresowych odtwarzające dawną zabudowę:


Oraz Zagrodę Sitarską. Trafiło mi się zwiedzanie z własnym przewodnikiem. Bardzo ciekawa, polecam:



Do Zwierzyńca wracamy częściowo szlakiem żółtym rowerowym, częściowo GV.




  • DST 95.69km
  • Teren 45.00km
  • Czas 05:37
  • VAVG 17.04km/h
  • VMAX 54.30km/h
  • Podjazdy 590m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamość

Sobota, 23 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 2

Upału ciąg dalszy. Dziś Zamość. Po wczorajszym obawiam się trochę ale niepotrzebnie. Trasa super. Najpierw zielonym szlakiem rowerowym wiodącym przez malownicze lasy skrajem Parku /narodowego (ale nie wchodząc w jego granice). Po drodze pomnik upamiętniający Powstanie Zamojskie. Idealnie wkomponowany w otoczenie.



Dojeżdżamy do miejscowości Skaraszów, gdzie wjeżdżamy na czerwony szlak rowerowy i podążamy nim do samego Zamościa. Po drodze wieża widokowa.


Oraz Rezerwat Hubale. To duża łąka, na której mieszkają susły perełkowane. Ich nory sąsiadują z kurhanami z VIII w. Większość z nich dawno zniszczono. Aż okazało się, że suseł występuje jedynie tutaj, na Roztoczu i jego siedliska objęto ochroną (4 rezerwaty). Tak więc tutejszy rezerwat chroni susły a obecność susłów chroni cmentarzysko.
Susłów nie widzieliśmy ale to nie taki proste. Za to ich liczne nory owszem.

Dojeżdżamy do Zamościa. Nie lubię jazdy przez miasta. Zwykle są stresujące i okropne. Ale nie tutaj. Muszę nawet powiedzieć, że po tym mieście rowerem jeździ się całkiem przyjemnie. Najpierw objeżdżamy mury twierdzy. Brama Szczebrzeska:

Potem poleciałam na dzwonnicę katedralną gdzie jest taras widokowy. Dziwne uczucie wędrować obok potężnych dzwonów. Warto wejść, widok piękny.


Obok dzwonnicy jest pomnik Hetmana Jana Zamoyskiego.

Potem pojechaliśmy do Arsenału i na Rynek Wielki, najsłynniejszy zabytek Zamościa, wpisany na listę UNESCO. Tyle, że... Rynku nie widać. Wszystko zastawione.


Pokręciliśmy się jeszcze wokół Starego Miasta i fortyfikacji:


Następnie jedziemy do XIX-wiecznej rotundy. Podczas wojny była więzieniem i obozem przejściowym. Dziś mieści muzeum, zachowano oryginalną bramę z niemieckim napisem z II w.ś. Muzeum jest bardzo przygnębiające ale wszystko przygotowane i odnowione. Obok jest zalew i miejskie kąpielisko. Trochę dziwnie oglądać wojenne zdjęcia i czytać o tym wszystkim gdy zza murów słychać wesoły gwar plaży.


Zamojski widoczek:

Podążamy dalej. Jedziemy do wieży widokowej w miejscowości Budy. Obok znajdują się też kurhany.


Na roztoczańskim szlaku:


Dojeżdżamy do Krasnobrodu. Najpierw wieża widokowa w kamieniołomie z widokiem na zalew:


Następnie jedziemy szlakiem rowerowym przez Rezerwat Święty Roch i na plażę. Rafał poszedł pływać, ja czekam. Tłum, pełno ludzi. Termometr na plaży pokazuje 40.2C.
Na koniec do Kaplicy Objawień Na Wodzie (XVIII w.). Pod kaplicą biją źródła, woda podobno lecznicza, w każdym razie pyszna. Napełniamy bidony i w drogę.

Wracamy do Guciowa po drodze mijając Muzeum Historyczne AK Inspektoratu Zamojskiego w Bondyrzu.




  • DST 108.34km
  • Teren 60.00km
  • Czas 06:22
  • VAVG 17.02km/h
  • VMAX 41.80km/h
  • Podjazdy 857m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczebrzeszyn

Piątek, 22 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 2

Wczoraj cały dzień jechaliśmy w lesie, więc upał nie był dokuczliwy. Dziś dużo otwartych terenów, sporo górek, co w połączeniu z temperaturą 40C i atakującymi muchami było dość...hm... No w każdym razie trzeba w tym miejscu wspomnieć o świecie owadów roztoczańskich. Otóż: na żadnym wyjeździe nie byliśmy tak pogryzieni jak tutaj. Jadowite i agresywne jest chyba wszystko a najbardziej muchy. Z środków odstraszających nic sobie nie robią. Są nawet tematem rozmów pracowników Parku a więc coś na rzeczy jest. Jadąc rowerem nie ma problemu ale na każde zatrzymanie zlatują się bestie z całej okolicy... Co one jedzą gdy nie ma turystów?
Wróćmy do wycieczki. Z Guciowa jedziemy do Zwierzyńca. Jest to miasto tłoczne i gwarne, chyba najbardziej popularne w okolicy. O tej porze jednak spokojne. Trochę po parku, zobaczyć Kościół Na Wodzie i w dalszą drogę.


Brama wjazdowa do dyrekcji Roztoczańskiego Parku Narodowego. W tym z kolei miejscu trzeba wspomnieć, że Park jest w 99% niedostępny dla turystów. Są tylko: droga rowerowa do Florianki i ścieżka przyrodnicza na Bukową Górę (wstęp płatny) i jeszcze czerwony szlak pieszy ze Szczebrzeszyna częściowo biegnie przez parkowe tereny. Wszędzie są zakazy i monitoring. Chociaż może to i lepiej... I oczywiście przecinają go dwie drogi asfaltowe a kierowcy mimo ograniczenia zap...ją w nosie (lub właściwie znacznie niżej) mając zwierzaki... Polskie realia.

Podążamy na przedmieścia Zwierzyńca do Zalewu Rudka. Nad jego brzegami jest platforma widokowa. A widok... Sami zobaczcie poniżej.



Tuż obok jest Tartaczna Góra a na niej wieża widokowa. Z tej wieży przynajmniej coś widać:


Spod wieży zjeżdżamy do czarnego szlaku rowerowego. Nazywa się Czarna Perła i nie jest łatwy. W wielu miejscach szlak ma niemal górski charakter. Oczywiście dostało mi się za zbyt wolną jazdę ale tam naprawdę było trudno. Do tego straszny upał, który bardzo źle znoszę. Może gdyby nie ten upał...


Dojeżdżamy do Szczebrzeszyna. Wszędzie są tam chrząszcze. Kiedyś przeczytałam na pewnym blogu, że jechać tam dla jakiegoś robala, phi... No cóż, widać niektórzy uznają tylko napompowane atrakcje gardząc skromnym chrząszczem. Natomiast turyści obecni na rynku są zachwyceni i cieszą się jak dzieciaki. Poza robaczkami miasto jest prześliczne, pięknie położone na wzgórzach. Barokowe kościoły, XVI-w. cerkiew, synagoga, cmentarz żydowski, pozostałości zamku. Zdjęcia tylko z rynku bo upał plus sprzeczka odebrały mi chęć na zwiedzanie. Może jeszcze będzie okazja.


Ze Szczebrzeszyna jedziemy w terenie czerwonym szlakiem rowerowym. Jest fantastycznie poprowadzony:

Po drodze mijamy prywatny Skansen Zaburze. Niestety w tygodniu otwarty popołudniami, trochę szkoda bo wszystko wygląda świetnie. Ale gospodarze pewnie pracują i dlatego.
Mijamy też pozostałości dzwonnicy (XVIII w.) w m. Mokrelipie. Po drodze jest też skansen pszczelarstwa w Pasiecie Ulik tylko trzeba się wcześniej umówić. Miody można kupić w Zwierzyńcu obok siedziby Parku Narodowego. W ogóle miody można kupić w wielu miejscach. W przeciwieństwie do malin. Mijamy mnóstwo plantacji ale niestety nigdzie nie można ich kupić. A kraść nie zamierzamy. Za to w końcu (po dwóch próbach) udało się kupić borówki obok Guciowa i ponarzekać właścicielom, że owoce są wszędzie a nikt ich nie sprzedaje przejezdnym tylko do skupu. Więc ostatniego dnia odbierając zamówione borówki dostaliśmy maliny gratis;) Borówki kupicie w miejscowości Obrocz:)

Kolejną miejscowością na trasie jest Radecznica. Na wzgórzu zwanym Łysą Górą wznosi się barokowa bazylika św. Antoniego. U stóp wzgórza znajduje się źródło a nad nim, w miejscu objawień, drewniana kaplica św. Antoniego (tzw. "na wodzie"). Woda ma posiadać uzdrawiające właściwości.


Z Radecznicy nadal podążamy szlakiem czerwonym rowerowym (fajny podjazd w wąwozie po płytach) mijając cmentarz wojenny (1915 r.).

Potem bardzo ciekawy odcinek, konkretny podjazd po płytach przez pola do wieży widokowej w m. Hosznia Ordynacka.


W miejscowości Smoryń trafiliśmy do sklepu U Henia. Posiedzieliśmy gawędząc z właścicielem. Jeśli ktoś będzie w okolicy to warto do niego zajrzeć, bardzo sympatyczne i miłe miejsce. Na zdjęciu pan Henio przed swoim sklepem:

W Szczebrzeszyńskim Parku Krajobrazowym:

Wracamy do Zwierzyńca. Jedziemy do Stawów Echo, jest tam kąpielisko bo Rafał chce popływać. Pełno ludzi, gwar, nie lubię takich miejsc. Od strony platformy widokowej stawy prezentują się znacznie sympatyczniej. Koników polskich niestety nie widzieliśmy.


Na koniec jeszcze na punkt widokowy na puszczańską rzekę Świerszcz i Czarny Staw. Jest tam pięknie...

Mieliśmy już wracać do Guciowa jednak chcę jeszcze podjechać do wieży widokowej na wzgórzu Biały Słup. Znajduje się tam duże pastwisko. Niestety i tu koników polskich nie widać. Jest późno, pewno już śpią. Myślę sobie, że chyba zobaczę je tylko na magnesikach zakupionych w pawilonie Parku Narodowego... Skąd taka mania? To zwierzątko przypomina tarpana, jest czymś puszczańskim, pierwotnym. Mały, spokojny, odporny, wytrzymały. Niezbyt urodziwy w porównaniu z innymi rasami koni, ma jednak w sobie coś takiego swojskiego... Konik polski jest symbolem Roztoczańskiego Parku Narodowego.



Wracamy do kwatery. Nie pomyślałabym, że może być tutaj tak wymagający teren. Między Zwierzyńcem a Szczebrzeszynem solidny góral wymagany.




  • DST 94.44km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:55
  • VAVG 19.21km/h
  • VMAX 32.20km/h
  • Podjazdy 168m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasy Janowskie

Czwartek, 21 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 2

Wycieczkę rozpoczynamy w Biłgoraju. Początkowo jedziemy GV potem wjeżdżamy w teren. Kawałek terenem i potem wąskim asfaltem pośród pięknego lasu, zero aut (zakaz wjazdu), cisza, spokój. Jedziemy do wieży widokowej nad Stawy Momoty, do Szklarni (udało się z daleka zobaczyć koniki biłgorajskie) i do Janowa Lubelskiego. W mieście sporo można zwiedzić. My wybraliśmy Skansen Kolei Leśnej i Zoom Natury nad Zalewem Janowskim. Odwiedziliśmy także cmentarz żydowski i park miejski. Ogólnie Janów Lubelski przyjazny rowerzystom, wszędzie są drogi lub pasy rowerowe.
Do Biłgoraju wracamy szlakiem rowerowym Czarna Perła. Zapakować rowery i do Guciowa, gdzie mamy kwaterę.
Lasy Janowskie świetne, zobaczyliśmy tylko malutką część.
















  • DST 58.40km
  • Teren 15.00km
  • VMAX 45.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 5. Janowiec i poszukiwanie skamieniałości

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 12.09.2014 | Komentarze 0

Kolejny dzień rowerkowania w okolicach Kazimierza Dolnego. Na początek przeprawa promem do Janowca. Sporo ludzi korzysta z promu, koszt przeprawy 6 zł, rowery płyną gratis.
Na promie
Na promie © Skowronek
Celem są ruiny zamku. Niestety, dziedziniec szpecą namioty i inne akcesoria imprezy, która odbędzie się za kilka godzin, połowa zamku jest zamknięta. W dodatku odkąd byłam tu ostatnio (czyli od 20 lat) nie zrobili nic. Mury kruszeją i nie widać by coś z tym robiono. A bilety drogie. Pani w kasie nigdy nie słyszała o rzeczy tak dziwnej jak pieczątka ozdobna. Jedno, wielkie rozczarowanie.
Jedynie wystawa czasowa "Fajans holenderski" jest super. Przepięknie zdobione XVIII- i XIX-wieczne naczynia.
Zamek w Janowcu
Zamek w Janowcu © Skowronek
Pierwotny zamek
Pierwotny zamek © Skowronek
Zamek renesansowy
Zamek renesansowy © Skowronek
Fragment ekspozycji (wystawa
Fragment ekspozycji (wystawa "Fajans holenderski") © Skowronek
Wystawa
Wystawa "Fajans holenderski" © Skowronek
Ściany zamku
Ściany zamku © Skowronek
Zamek w Janowcu
Zamek w Janowcu © Skowronek
Przed zamkową bramą
Przed zamkową bramą © Skowronek
Można też obejrzeć dwór i spichlerz. Te obiekty i wystawy wewnątrz nich są całkiem dobre, można się wiele dowiedzieć. Wrażenie robią zwłaszcza zdjęcia masowych przepraw przez Wisłę, promy, tratwy, na których codziennie przeprawiano stadka krów i koni i to jeszcze w latach 80'tych XX wieku.
Dwór z Moniak
Dwór z Moniak © Skowronek
Wnętrze dworu
Wnętrze dworu © Skowronek
Inne pomieszczenie we dworze
Inne pomieszczenie we dworze © Skowronek
Następnie (częściowo piachami, częściowo asfaltem) dojeżdżamy do kamieniołomu w Nasiłowie. Rzecz jasna, żadnego drogowskazu doń turysta nie uświadczy. Ale w końcu żeśmy trafili. Przyjechaliśmy do niego, ponieważ oglądając wystawę w Muzeum Przyrodniczym, zauważyłam, że większość okazów pochodzi właśnie stąd.
Dostałam pozwolenie na dłuższe poszukiwania skarbów, więc buszuję wśród skał. Niemal każdy kawałek kredowej skały kryje skamieniałe muszle. Jest ich mnóstwo. Wyglądają jakby dopiero były z wody wyjęte. Poza tym jest sporo odcisków koralowców i gąbek. Ja tam jednak poluję na belemnity. Wreszcie jest sukces. Wprawdzie niekompletny ale samodzielnie znaleziony. Niestety nie ma zdjęć, gdyż zbyt zajęta byłam polowaniem na skarby.
W ogóle takie buszowanie po kamieniołomach to świetna zabawa. Poszukiwanie skamieniałości, minerałów, śladów po dawnych jaskiniach.
Łowy przerywa narzekanie, że gorąco i nuda. Zatem trza się zbierać. Proponuję ścieżkę wzdłuż Wisły, piachu na pewno nie będzie. Na początku jest ładna, potem coraz gorsza. Ogromne kałuże (z wodą zaglonioną i mocno cuchnącą), błocko i komary. Rafał jest zły ale przecież nie ma piachu, prawda?
Jedziemy tak dłuższy czas aż dojeżdżamy do asfaltu. Potem przez most na Wiśle i jesteśmy w Puławach. Zaglądamy do informacji turystycznej (nie polecam, obsługa do kitu) i zwiedzamy pałac Lubomirskich. Mieści Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa oraz niedużą ekspozycję. Przy okazji dowiaduję się, że gleby w naszych okolicach są bardzo słabej jakości oraz poznaję historię Floty Wiślanej.
Wokół pałacu rozciąga się piękny park, objeżdżamy cały. W Puławach zjedliśmy też pyszny obiad.
Dawna kaplica pałacowa (obecnie kościół parafialny)
Dawna kaplica pałacowa (obecnie kościół parafialny) © Skowronek
Widok na pałac Czartoryskich w Puławach
Widok na pałac Czartoryskich w Puławach © Skowronek
Sala Gotycka w pałacu w Puławach
Sala Gotycka w pałacu w Puławach © Skowronek
Ekspozycja poświęcona Flocie Wiślanej
Ekspozycja poświęcona Flocie Wiślanej © Skowronek
Świątynia Sybilli w pałacowym parku
Świątynia Sybilli w pałacowym parku © Skowronek
Ciekawe drzewo w parku
Ciekawe drzewo w parku © Skowronek
Czas kierować się już z powrotem. Do Bochotnicy można dojechać ścieżką rowerową wzdłuż wałów wiślanych. Pełno tu rowerzystów, nie wszyscy jeżdżą jak trzeba: zamiast trzymać się swojej prawej jeżdżą całą szerokością. Takich biorę na kurs kolizyjny i zwiewają jak zające.
Potem kawałek ruchliwym asfaltem i jesteśmy w Kazimierzu. Co się tu dzieje, ludzi tłum, samochodów mnóstwo, ledwo się przecisnąć można.
A po zmroku jedziemy do Kwaskowego Dołu. Przejazd mrocznym wąwozem robi wrażenie. Atmosfera doprawdy fantastyczna. Polecam. Zdjęcia kiepsko wyszły, nie oddają rzeczywistości.
Nocny przejazd przez Kwaskowy Dół
Nocny przejazd przez Kwaskowy Dół © Skowronek
Nocą w wąwozie
Nocą w wąwozie © Skowronek
Ściany wąwozu
Ściany wąwozu © Skowronek
W Kwaskowym Dole
W Kwaskowym Dole © Skowronek




  • DST 107.02km
  • Teren 16.00km
  • VMAX 44.30km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 4. Grodziska

Sobota, 6 września 2014 · dodano: 10.09.2014 | Komentarze 0

Dzień rozpoczynamy od wizyty w Muzeum Przyrodniczym, które znajduje się w XVI-wiecznym spichlerzu nad brzegiem Wisły. Wystawa bardzo ciekawa, można zapoznać się z tutejszymi gatunkami zwierząt i roślin, poznać strukturę ekosystemów, obejrzeć skamieniałości. I Wiecie co? Wstyd, że człek prawie w ogóle nie zna rodzimych gatunków. Nie potrafi ich nazwać, nie zna zwyczajów ani obszaru występowania.
Muzeum Przyrodnicze I
Muzeum Przyrodnicze I © Skowronek
Muzeum Przyrodnicze II
Muzeum Przyrodnicze II © Skowronek
Wydra
Wydra © Skowronek
Gatunki rozmaite
Gatunki rozmaite © Skowronek
Skamieniałości
Skamieniałości © Skowronek
Po obejrzeniu wystawy jedziemy na wycieczkę. Lecz najpierw akcja ratowania zaskrońca. Ciężko było go ewakuować z jezdni, zwłaszcza, że auta jeżdżą, ale wreszcie się udało.
Zaskroniec
Uratowany zaskroniec © Skowronek
Teraz można spokojnie udać się na zwiedzanie. Częściowo szlakami rowerowymi, częściowo bez szlaku dojeżdżamy do miejscowości Karczmiska. Oglądamy tu odrestaurowany dwór z XIX wieku oraz otaczający go park. Dwór mieści obecnie bibliotekę i dom kultury.
Kolejny dzień mocno wieje i ciężko jechać. Bardzo ciężko.
Dwór w Karczmiskach
Dwór w Karczmiskach © Skowronek
Następny etap to grodzisko Chodlik. Grodzisk w dolinie rzeki Chodelki jest kilka, reklamowane są bardzo. Niestety, wały Chodlika ledwo widać. Sporo czasu zajęło dotarcie tutaj ale nie było warto. Natomiast sama rzeka Chodelka jest ładna a woda czysta, pełno ryb.
Grodzisko Chodlik
Grodzisko Chodlik © Skowronek
Następnie jedziemy do Opola Lubelskiego. Jedziemy to za wiele powiedziane. Toczymy się z trudem. Tutejsze szlaki rowerowe prowadzą głównie piachami. A lessowe piachy są wredne wyjątkowo. Wystarczy cienka warstwa by rower zatańczył. Rowerzyście wydaje się, że można spokojnie jechać a tu niespodzianka. Nasze, jurajskie piachy są ciut lepsze do jazdy, jeśli można się tak wyrazić. Tutaj nawet Rafał miewa problemy z przejazdem.
I tak dotoczyliśmy się do Opola Lubelskiego. Oglądamy pałac Lubomirskich, korzystamy ze strefy fitness w miejskim parku i odwiedzamy dawny klasztor pijarów z XVII wieku.
Pałac w Opolu Lubelskim
Pałac w Opolu Lubelskim © Skowronek
Strefa fitness w pałacowym parku
Strefa fitness w pałacowym parku © Skowronek
Dawny klasztor pijarów
Dawny klasztor pijarów © Skowronek
Odtąd postanawiamy jechać wyłącznie asfaltem bo w takim tempie nic nie zobaczymy.
Kolejne ciekawe miejsce to źródełko w miejscowości Wrzelowiec. Bije tuż poniżej kościoła a jego otoczenie jest bardzo ładne. Źródło Potoku Wrzelowieckiego cechuje bardzo wysoka wydajność oraz właściwości uzdrawiające.
Jadąc dalej widzieliśmy, że woda z tego źródła zasila stawy hodowlane.
Wrzelowiec - źródełko
Wrzelowiec - źródełko © Skowronek
Przy źródle
Przy źródle © Skowronek
W sąsiedniej miejscowości – Kluczkowice Osiedle - obejrzeć można XIX-wieczny pałac Kleniewskich. Mieści szkołę oraz Muzeum Regionalne. Niestety jest zamknięte a szkoda bo obejrzeć tu można znaleziska pochodzące z tutejszych grodzisk.
Wokół pałacu rozsiadł się piękny ogród a poniżej malowniczy Młyński Staw.
Kluczkowice Osiedle - pałac Kleniewskich
Kluczkowice Osiedle - pałac Kleniewskich © Skowronek
Niedaleko stąd do miejscowości Piotrawin. Najbardziej interesuje nas kamieniołom i punkt widokowy. Drogowskazów doń nie uświadczysz, toteż namęczylim się tęgo zanim tam dotarlim.
Ale oba warte są wysiłku. Pięknie widać stąd Wisłę, Ożarów oraz Łysogóry.
Kamieniołom, natomiast, obfituje w skamieniałości, podobno pełno tu amonitów i belemnitów . Miałam zaledwie kilka minut a znalazłam sporo okazów. Jedną skamieniałą muszlę wzięłam do kolekcji. A gdyby tak mieć kilka godzin? Ależ byłyby łowy...
Piotrawin - widok na Wisłę ze skarpy nad kamieniołomem
Piotrawin - widok na Wisłę ze skarpy nad kamieniołomem © Skowronek
Piotrawin - kamieniołom
Piotrawin - kamieniołom © Skowronek
W Piotrawinie zobaczyć można również kościół i kaplicę grobową, które zachowały gotycki charakter. Niestety akurat trwa msza ślubna i zwiedzać spokojnie nie sposób. Zwłaszcza, że sporo gości stoi na zewnątrz a rowerzyści stanowią sensację. W ogóle ludzie tutaj często zachowują się jakby internetu w domu nie mieli. Jesteśmy traktowani jak obiekty muzealne albo zwierzątka z zoo. Idiotyczne reakcje miejscowych z każdym dniem zaczynają mnie coraz bardziej irytować.
Niedaleko stąd do drugiego grodziska – Żmijowiska. Reklamowanie jako "żywe muzeum tematyczne, harmonijnie wkomponowane w urokliwy krajobraz Kotliny Chodelskiej".
Przybywamy tu późnym popołudniem, co zapewnia odpowiednią oprawę dla zwiedzania tego miejsca. A jest co oglądać: zrekonstruowane chaty, wały, mosty, rośliny uprawiane przez dawnych mieszkańców, wreszcie figury samych mieszkańców tworzą naprawdę niepowtarzalną atmosferę. A w promieniach zachodzącego słońca zdają się ożywać.
Gród pochodzi z VIII wieku. Często odbywają się tu imprezy archeologiczne, najbliższa za tydzień. Szkoda, że nie dziś... Choć w ciszy można spróbować wyobrazić sobie jak wyglądał słowiański gród obronny. Nizinny bo u nas budowane były na skałach a tutaj ochronę zapewniały rozlewiska i bagniska.
Widok na część grodziska
Widok na część grodziska © Skowronek
Grodzisko Żmijowiska
Grodzisko Żmijowiska © Skowronek
Wnętrze jednej z chat
Wnętrze jednej z chat © Skowronek
Fragment umocnień
Fragment umocnień © Skowronek
Wojownicy
Wojownicy © Skowronek
Ze strażnikiem
Ze strażnikiem © Skowronek
Brama grodu
Brama grodu © Skowronek
Z grodziska bocznymi drogami mkniemy do Kazimierza. Chcieliśmy jeszcze znaleźć górną drogę do Kwaskowego Dołu i zjechać nim w ciemności ale się nie udało. Nocny przejazd wąwozem trzeba będzie odłożyć na jutro.
Atrakcje Wrzelowieckiego Parku Krajobrazowego reklamowane są bardzo ale niestety w terenie brakuje tablic i oznaczeń. Do wielu miejsc trudno trafić. Dodatkowo, przed wizytą tutaj zalecam zabrać spray na komary.




  • DST 122.80km
  • VMAX 47.10km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. Wichry niespokojne

Piątek, 5 września 2014 · dodano: 10.09.2014 | Komentarze 3

Na dzień dzisiejszy uradzono do Lublina się udać. Po drodze kilka ciekawych miejsc odwiedzić. By w owe miejsca dotrzeć podążać będziemy rzadko uczęszczanymi drogami, takimi "wioskowymi".
Jak uradzili, tak pojechali.
I od początku męczarnia. Jedziem pod wiatr. A wieje mocno. Z trudem podążamy w stronę Lublina.
Jako pierwszą odwiedzamy Wąwolnicę a w niej sanktuarium z cudowną figurą Matki Bożej Kębelskiej z 1440 roku.
Wnętrze sanktuarium w Wąwolnicy
Wnętrze sanktuarium w Wąwolnicy © Skowronek
Sanktuarium w Wąwolnicy
Sanktuarium w Wąwolnicy © Skowronek
Drugim odwiedzonym miejscem jest Nałęczów, którego prozdrowotny mikroklimat doceniono już w XVIII wieku.
Oglądamy Dom Zdrojowy, Park Zdrojowy (założony w XVIII wieku) oraz Pałac Małachowskich (XVIII w.), mieszczący Muzeum Bolesława Prusa. Zajrzałam też do informacji turystycznej, lecz pani nie jest zainteresowana turystami.
Przed pałacem znajduje się ławeczka, na której siedzi sobie pan Bolesław Prus. Przysiedliśmy sobie obok niego na chwilę, wzbudzając entuzjazm wśród dostojnych kuracjuszek.
Nałęczów - Stare Łazienki
Nałęczów - Stare Łazienki © Skowronek
Nałęczów - Książę Józef
Nałęczów - Książę Józef © Skowronek
Z Bolesławem Prusem
Z Bolesławem Prusem © Skowronek
Z Nałęczowa wleczemy się do Wojciechowa. Naszym celem jest Wieża Ariańska (XV w.), gotycko-renesansowa wieża obronno-mieszkalna, stanowiąca niegdyś część większego założenia. Zwana Ariańską, jako, że w XVI wieku mieściła zbór ariański. Obecnie mieści informację turystyczną i dwa muzea: regionalne oraz kowalstwa. Ekipa informacji turystycznej pełna jest energii, sporo można się od nich dowiedzieć. Jeden z nich oprowadził mnie po muzeach i nie nawet poległ na żadnym pytaniu. Można też zobaczyć makietę, przedstawiającą pierwotne założenie obronne.
Wstęp niedrogi a konkursowe dzieła kowali warte obejrzenia.
Wieża Ariańska w Wojciechowie
Wieża Ariańska w Wojciechowie © Skowronek
Wieża w Wojciechowie
Wieża w Wojciechowie © Skowronek
Opodal wieży są ławeczki, można coś zjeść. Pogoniłam też śmiecące dzieciaki. A pod sklepem pogawędka z jednym staruszkiem. Chciałam wyciągnąć nieco wojennych opowieści. I nawet się udało, dowiedzieliśmy się gdzie był posterunek niemiecki, jak to się tam okupant potężnie okopał ze strachu przed partyzantami, ale tamci i tak ich dopadli i wybili, a pewien sprytny podwójny agent zrzucił winę na Sowietów, żeby uchronić mieszkańców przed represjami. No i jak dziadek wspomniał Niemców i Ruskich to się zdenerwował i tyle było opowieści. Powiedział, że powinniśmy się i od jednych bandytów i od drugich trzymać z daleka a nie im pokłony bić. I tu ma chyba sporo racji...
No dobrze, toczymy się dalej. A rzec należy, że taka ciężka jazda pod wiatr, po sporych pagórach, po zdemolowanym asfalcie, wywołać może co najwyżej migrenę. Lub histerię. Ewentualnie jedno i drugie. Amortyzator nie radzi sobie z nadmiarem drogowych dziur i łat i po pewnym czasie ręce bolą jak nie wiem co. Nogi też bolą od walki z wiatrem i na przedmieściach Lublina, jadąc pośród samochodów mam już serdecznie dość. Zresztą oboje mamy dość ale nie wypada na koniec się poddawać. Zjeżdżamy na chodnik, lecz ogrom pieszych powoduje, że po chwili spylamy z powrotem do aut. "Miasto wojewódzkie a ścieżki rowerowej oczywiście nie uświadczysz. Phi! Takie to właśnie miasto wojewódzkie" – myślę sobie. I tak dowlekliśmy się do szacownej starówki. Akurat trwa Festiwal Smaku i można spróbować potraw rozmaitych. Są też kramy z chlebusiem, wędlinami i innymi takimi. My jednak podążamy na zamek.
Lublin - Stare Miasto
Lublin - Stare Miasto © Skowronek
Jego początki sięgają XII wieku. Początkowo gród był drewniano – ziemny, potem by poprawić obronność w jego sercu wzniesiono potężną wieżę (25m wysoka, grubość murów 4 m). W XIV wieku zaczęto zmieniać obwarowania drewniane na murowane. Zamek oparł się Tatarom w 1341 roku. Zatem, sądzić można, iż istotnie był mocny.
Kolejne wieki to kolejne rozbudowy oraz kolejne wojny i zniszczenia. Podczas wojny hitlerowcy urządzili tu więzienie, po wojnie wciąż był więzieniem, tyle, że UB. W baszcie można o tym poczytać, aż się słabo robi.
W Kaplicy Trójcy Świętej obejrzeć można bezcenne malowidła bizantyńsko-ruskie. Aż dziwne, że przetrwały.
Obecnie mieści muzeum. Można je zwiedzać po cenach wygórowanych. Późno już i pani w kasie sugeruje, że nie zdążę zwiedzić muzeum. W końcu wykupiłam tylko donżon i taras widokowy.
Przed zamkiem w Lublinie
Przed zamkiem w Lublinie © Skowronek
Baszta Gotycka
Baszta Gotycka © Skowronek
Zamkowa studnia
Zamkowa studnia © Skowronek

Widok na Lublin z zamkowej baszty
Widok na Lublin z zamkowej baszty © Skowronek
Lublin - widok na Stare Miasto
Lublin - widok na Stare Miasto © Skowronek
Z tarasu widać ładnie kawał miasta a rowerzysta myśli: "I jak tu się teraz stąd wydostać?"
Rzecz okazała się łatwiejsza niż można było sądzić patrząc z góry. Bo Lublin ma coś w zanadrzu dla marudnych rowerzystek. Drogę rowerową. I to jaką! Prowadzi z centrum, przez pół miasta i to bez jednego skrzyżowania z ulicami – przechodzi pod nimi. Wije się wzdłuż rzeki Bystrzycy, elegancko prowadząc do Zalewu Zemborzyckiego. A gdy napotyka drogę po prostu przechodzi pod nią. Ścieżką podążają tłumy rowerzystów lecz wszyscy jeżdżą doskonale, każdy po swoim pasie, nikt drogi nie zajeżdża. Wzdłuż ścieżki prowadzi część dla pieszych. I tych jest sporo lecz korzystają ze swojego pasa, żaden nawet stopy na części rowerowej nie postawi. Aż trudno w to uwierzyć, taka kultura?
Wyobraźcie sobie, że nawet szosowcy licznie tu występują. A oni przecież zwykle z takowej infrastruktury nie korzystają.
I nawet szkła tu nie ma, nawet śmieci brak. Dziwne.
Zalew Zemborzycki miejscem jest spokojnym, malowniczym, dla wygody odwiedzających zaopatrzonym w liczne ławeczki oraz WC.
Zalew Zemborzycki
Zalew Zemborzycki © Skowronek
Opuszczamy ścieżkę rowerową (która biegnie dalej wzdłuż brzegów zalewu) i zjeżdżamy na drogi asfaltowe. Wreszcie podążamy z wiatrem.
Asfalty wciąż tragiczne lecz mając szczęśliwie wiatr w plecy jedzie się znacznie lżej.
W Bełżycach poszukujemy zamku. Ciężko to idzie. Wreszcie zagadujemy miejscowe damy. Obeznane z historią mówią nam, że zamku już nie ma a na jego miejscu prywatny inwestor wznosi rekonstrukcję dworu. Kierują nas do Zdroju Władysława Jagiełły, źródła, przy którym ponoć odpoczywał w 1417 roku oraz wspominają o dawnej wieży mieszkalnej, którą trudno obecnie odróżnić od zwykłych budynków ale piwnice zachowały dawny charakter. To właśnie budynek mleczarni jest tym poszukiwanym zamkiem. A raczej stoi na poszukiwanym zamku.
Bełżyce - dwór w odbudowie
Bełżyce - dwór w odbudowie (fota przez bramę)© Skowronek
Zdrój Władysława Jagiełły
Zdrój Władysława Jagiełły © Skowronek
Musimy się spieszyć, późno już. Z powodu wolnej jazdy na początku straciliśmy mnóstwo czasu. Przez Szczuczki, Niezabitów, Zaborze wracamy do Kazimierza Dolnego.




  • DST 44.90km
  • Teren 35.00km
  • VMAX 47.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2. W poszukiwaniu wąwozu idealnego

Czwartek, 4 września 2014 · dodano: 09.09.2014 | Komentarze 5

Pierwszy dzień pobytu w Kazimierzu. Zapoznamy się dziś z najbliższymi okolicami.
Po wygrzebaniu się z kwatery wyruszamy na rekonesans . W pierwszej kolejności odwiedzamy kirkut. Widoczny na zdjęciu pomnik nazywany jest Ścianą Płaczu. Powstał z macew, które Niemcy wykorzystali do budowy dróg, a które udało się ocalić.
A teraz ciekawostki ze strony www.kirkuty.xip.pl:
Cmentarz został zdewastowany już na początku II wojny światowej. Żydzi zostali zmuszeni do wyrwania macew i utwardzenia nimi terenu przy klasztorze Reformatów, dziedzińca magistratu oraz wyłożenia ścieżek wiodących do szaletów przy domach zajętych przez hitlerowców. Na terenie cmentarza Niemcy zbudowali kasyno wojskowe oraz baraki. Obecnie w miejscu cmentarza znajduje się przyszkolne boisko. Uważny obserwator z pewnością dostrzeże fragmenty macew, tkwiące w kamiennym murze otaczającym boisko. To swoiste memento przypomina dzieciom, że piłkę kopią na grobach. W 1995 roku o kazimierskim beit-chaim tak pisano na łamach lubelskiego wydania Gazety Wyborczej: "Jak tylko więcej popada, to wychodzą. Czasami można zobaczyć całe szkielety, czasami tylko żebra czy pojedyncze kości - mówi jeden z mieszkańców Kazimierza Dolnego. Ludzkie kości można znaleźć na zboczu Góry Trzech Krzyży, w bezpośrednim sąsiedztwie szkoły przy ulicy Lubelskiej. (...) Wszyscy już się przyzwyczaili i na nikim nie robią wrażenia wystające z ziemi kości".
Kirkut w Kazimierzu Dolnym
Kirkut w Kazimierzu Dolnym © Skowronek
Za Ścianą Płaczu znajduje się drugi cmentarz żydowski (także zniszczony ale część nagrobków przetrwała).
Następnie jedziemy na cmentarz żołnierzy radzieckich poległych w 1944 r.

Cmentarz żołnierzy radzieckich w Kazimierzu
Cmentarz żołnierzy radzieckich w Kazimierzu © Skowronek
A teraz pierwszy wąwóz dnia dzisiejszego: Plebanka. Jest ładny i wszystko byłoby dobrze gdyby nie wysypane piachem dno. Jest to wąwóz drogowy i piach służy wygodzie pojazdów. Z wyjątkiem rowerów, tym nie służy. Dopiero w połowie można jechać z przyjemnością. Od początku dnia Rafał ma problemy z rowerem i z blokami i przez to zalicza tu pierwszą glebę. Piach zapewnia miękkie lądowanie ale zachwycony nie jest.
Wąwóz Plebanka (Plebanijny Dół)
Wąwóz Plebanka (Plebanijny Dół) - piaszczysty początek © Skowronek
Wąwóz Plebanka - dolne partie są dobre do jazdy
Wąwóz Plebanka - dolne partie są lepsze do jazdy © Skowronek
Plebanką zjeżdżamy do kościoła reformatów a potem postanawiamy jechać ścieżką przyrodniczą obok cmentarza. Gdybyśmy tylko wiedzieli, co nas tam czeka...
Zatem wjeżdżamy w wąwóz. Na początku są śmieci. Potem coraz więcej śmieci. Fragmenty pomników. Wszystko, co tylko można wywalić za cmentarny mur. Tylko trupów brakuje, wszystko inne jest. A przecież przy wyjściu są wielkie kosze na śmieci i każdy musi obok nich przejść!!! Z każdym metrem coraz trudniej pokonywać góry tego syfu. Mam takie nerwy, że gdyby mi tu teraz ktoś zrzucił na głowę wypalony wkład, to na następny dzień przeczytalibyście o incydencie na cmentarzu w Kazimierzu. W połowie drogi zawracamy.
Później, w informacji powiedzieliśmy o tym, co tam jest, ale pan mówi, że już to zgłaszali i nic. Po urlopie wyślę zdjęcia stamtąd do władz miasta. Ciekawe, co odpiszą.
Zatem zapraszam na tę ścieżkę przyrodniczą: zapoznacie się z zachowaniem charakterystycznym dla Polaków. Brudasy z nas, szkoda gadać...
Dodaję tylko dwa zdjęcia, szkoda tu miejsca na więcej.
Wąwóz przy cmentarzu
Wąwóz przy cmentarzu © Skowronek
Jest koszmarnie zaśmiecony
Jest koszmarnie zaśmiecony © Skowronek
Wracamy na górę i jedziemy przez cmentarz. Obok niego rośnie dąb Kazimierza Wielkiego a właściwie syn tego sędziwego dębu, który został zniszczony przez Niemców, jako, że stanowił zbyt dobry punkt obserwacyjny.
Dąb Kazmierza Wielkiego
Dąb Kazimierza Wielkiego © Skowronek
Teraz jedziemy bez szlaku ale w końcu wyjeżdżamy na punkt widokowy na szlaku niebieskim.
Niełatwo stąd zjechać ale w końcu się udaje. A dopingowani byliśmy przez dwójkę rowerzystów na trekkingach (które przezornie zostawili swoje pojazdy u stóp góry).
Wisła - widok z niebieskiego szlaku
Wisła - widok z niebieskiego szlaku © Skowronek
Szlak niebieski pieszy doprowadza nas do Męćmierza, gdzie obejrzeć można Wiatrak Trzech Serc. W 75% oryginalny, stworzony właściwie z dwóch wiatraków. Własność prywatna (należy do państwa Dziadosz, sami go stworzyli) ale goście mile widziani. Całość sprawia sympatyczne wrażenie.

Wiatrak w Męćmierzu
Wiatrak w Męćmierzu © Skowronek
Potem żeśmy się wytłukli po bruku pod górę. W ogóle pełno tu dróg brukowanych, gdzie człeka wytrzęsie. Zaglądamy nad Wisłę (tam, gdzie przeprawa promowa) a potem podążamy brzegiem do Kazimierza. O zabytkach jego rozpisywać się nie będę, wszyscy pewno doskonale je znają.
Nad Wisłą
Nad Wisłą © Skowronek
Kamieniołom nad brzegiem Wisły
Kamieniołom nad brzegiem Wisły. Gdy byłam tu ostatnio był śliczny, bielutki, niczym nie zarośnięty. A teraz zarasta i wkrótce pewnie całkiem zniknie...© Skowronek
Widok na Kazimierz
Widok na Kazimierz © Skowronek
Słynne Kamienice Przybyłowskie
Słynne Kamienice Przybyłowskie © Skowronek
Rynek w Kazimierzu
Rynek w Kazimierzu © Skowronek
Zamkowy dziedziniec
Zamkowy dziedziniec (fota przez bramę) © Skowronek
Na tle kazimierskiego zamku
Na tle kazimierskiego zamku (XIV w.)© Skowronek
Baszta - najstarsza kazimierska budowla
Baszta - najstarsza kazimierska budowla (XIII w.)© Skowronek
To ciekawe, że zamek wzniesiono poniżej baszty. Można ją było przecież wykorzystać. A dawno temu (oprócz funkcji obronnych) pełniła funkcję latarni rzecznej - na jej szczycie palono ogień, wskazujący drogę statkom.
Niestety, trwa remont i zarówno zamek jak i baszta są obecnie niedostępne. Potem podjeżdżamy na Górę Trzech Krzyży. To znaczy podjeżdżamy do kasy. Okazuje się, że teraz trzeba tu płacić. Zawracamy. Gdy byłam tu ostatnio niczego takiego nie było...
Potem szlakiem niebieskim pieszym jedziemy do Bochotnicy. Po drodze kupujemy maliny u sadowników. To znaczy jest samoobsługa: maliny i jeżyny stoją w koszyczkach na ławce pod parasolem, pisze "Samoobsługa. 5 zł". Warto, pycha.
U sadowników zakupić można pyszności rozmaite
U sadowników zakupić można pyszności rozmaite © Skowronek
Przez pola i wąwóz (mały ale śliczny) dojeżdżamy do ruin zamku Firlejów w Bochotnicy. Niewiele zostało a otoczenie ruin jest mocno zarośnięte. Niegdyś bardziej dbano o to miejsce. Nie chcę bardzo marudzić ale Kazimierz i jego okolice sprzed 20 lat były ładniejsze, jakoś bardzie doglądane, uporządkowane... Mam zdjęcia, mam porównanie.
Zamek zbudowany został w XIV wieku. Był trudny do zdobycia ze względu na położenie na stromej skarpie i 50-metrową fosę.
Opuszczony prawdopodobnie w XVII wieku. Najnowsze badania wskazują, że był duży, znacznie większy niż dotychczas sądzono, ale osunięcia zboczy w XIX wieku znacznie go zniszczyły. Rekonstrukcji nie znalazłam, bo i chyba sami naukowcy za wiele o nim nie wiedzą.
Według legendy mieszkała tu Esterka a podziemne tunele łączyły zamek z pobliskim zamkiem w Kazimierzu Dolnym, dzięki czemu król mógł dyskretnie odwiedzać ukochaną.
To jednak tylko legenda. W rzeczywistości mieszkała tu kobieta znacznie ciekawsza, o mocnym charakterze: Anna Zbąska (z domu Stanisławska). Zakupiła zamek w XV wieku. Pierwszym jej mężem był Jan Warszycki. Chory umysłowo, małżeństwo rozwiązano, w czym dopomógł król Jan III Sobieski. Drugim mężem został Jan Oleśnicki a trzecim Jan Zbąski. Te dwa małżeństwa były szczęśliwe ale krótkie, Oleśnicki zmarł na cholerę a Zbąski w wyniku ran odniesionych pod Wiedniem.
Anna Zbąska to pierwsza polska poetka. A według legendy bochotnicki zamek zmieniła w gniazdo rozbójników i urządzała łupieżcze wyprawy. Jej duch odwiedza ma odwiedzać zamek pod postacią białego kota.

Zamek w Bochotnicy
Zamek w Bochotnicy © Skowronek
W zamkowym oknie
W zamkowym oknie © Skowronek
Jedyna, ocalała ściana
Jedyna, ocalała ściana © Skowronek
Śliczny wąwóz na niebieskim szlaku

Śliczny wąwóz na niebieskim szlaku © Skowronek
Wracamy niebieskim szlakiem a potem zjeżdżamy do Norowego Dołu. Zjeżdżamy to za wiele powiedziane. Tu się za bardzo nie da jechać. Władze Kazimierza zbudowały drogę z dużej, granitowej kostki ale deszcze ją zmyły a poprzewracane płyty blokują przejazd. Do tego dodamy wymyte przez wodę jary, powalone drzewa, mnóstwo gałęzi i mamy pełny obraz Norowego Dołu. Rafał jest wściekły a po kolejnej glebie ściany odbijają kilka przekleństw. Jak się później dowiedzieliśmy (od jednego z mieszkańców) wystarczyła jedna, porządna ulewa w czerwcu by tak zdemolować ten wąwóz a wszystkiemu winni drogowcy, którzy byle jak zrobili drogę powyżej i woda nie miała odpływu.
Norowy Dół
Norowy Dół © Skowronek
Trudny do przejazdu
Trudny do przejazdu © Skowronek
Z ulgą wyjeżdżamy w pobliżu Muzeum Przyrodniczego, terenową ścieżką podjeżdżamy pod Farę i zjeżdżamy na rynek. Odwiedzamy informację turystyczną, pan także jest rowerzystą, sporo nam opowiada, dostaliśmy też informator i przewodnik po Lubelszczyźnie. Kupiłam też przewodnik po okolicach Kazimierza i mapę. Wszystko wykorzystamy podczas kolejnych dni pobytu.
Pies Werniks na kazimierskim rynku
Pies Werniks na kazimierskim rynku © Skowronek
Potem jedziemy na chwilę do kwatery a następnie podążamy do wąwozu nie reklamowanego, mało znanego, do Kwaskowego Dołu. Jest długi (1.5 km), śliczny i doskonały do jazdy. Służy miejscowym jako droga dojazdowa na pola ale dno jest twarde i nie zniszczone. Ludzi zero. Wprawdzie pojedziemy dziś jeszcze jeszcze do Korzeniowego Dołu ale na razie to Kwaskowy Wąwóz zostaje naszym faworytem.
Kwaskowy Dół
Kwaskowy Dół © Skowronek
Droga przez Kwaskowy Dół
Droga przez Kwaskowy Dół © Skowronek
Z wąwozu wyjeżdżamy na dróżki, wiodące pomiędzy sadami. Mnóstwo jest malin i jabłek, powietrze przesycone jest ich zapachem. Jedziemy przez miejscowość Doły a potem przez Góry i zjeżdżamy do słynnego Korzeniowego Dołu. Teoretycznie to głębocznica a nie wąwóz, lecz urody odmówić mu nie sposób. Spacerowiczów wielu, trwają także dwie sesje ślubne ale można spokojnie przejechać.
W Korzeniowym Dole
W Korzeniowym Dole © Skowronek
Korzeniowy Dół
Korzeniowy Dół © Skowronek
Ściany Korzeniowego Dołu
Ściany Korzeniowego Dołu © Skowronek
Wracamy do kwatery. Kilometrów dziś mało ale sporo zobaczyliśmy. Były rozczarowania ale i sporo pozytywów. A w kategorii Wąwóz Idealny pierwsze miejsce jednogłośnie zdobywa KWASKOWY DÓŁ.