Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 554358 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 44.90km
  • Teren 35.00km
  • VMAX 47.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2. W poszukiwaniu wąwozu idealnego

Czwartek, 4 września 2014 · dodano: 09.09.2014 | Komentarze 5

Pierwszy dzień pobytu w Kazimierzu. Zapoznamy się dziś z najbliższymi okolicami.
Po wygrzebaniu się z kwatery wyruszamy na rekonesans . W pierwszej kolejności odwiedzamy kirkut. Widoczny na zdjęciu pomnik nazywany jest Ścianą Płaczu. Powstał z macew, które Niemcy wykorzystali do budowy dróg, a które udało się ocalić.
A teraz ciekawostki ze strony www.kirkuty.xip.pl:
Cmentarz został zdewastowany już na początku II wojny światowej. Żydzi zostali zmuszeni do wyrwania macew i utwardzenia nimi terenu przy klasztorze Reformatów, dziedzińca magistratu oraz wyłożenia ścieżek wiodących do szaletów przy domach zajętych przez hitlerowców. Na terenie cmentarza Niemcy zbudowali kasyno wojskowe oraz baraki. Obecnie w miejscu cmentarza znajduje się przyszkolne boisko. Uważny obserwator z pewnością dostrzeże fragmenty macew, tkwiące w kamiennym murze otaczającym boisko. To swoiste memento przypomina dzieciom, że piłkę kopią na grobach. W 1995 roku o kazimierskim beit-chaim tak pisano na łamach lubelskiego wydania Gazety Wyborczej: "Jak tylko więcej popada, to wychodzą. Czasami można zobaczyć całe szkielety, czasami tylko żebra czy pojedyncze kości - mówi jeden z mieszkańców Kazimierza Dolnego. Ludzkie kości można znaleźć na zboczu Góry Trzech Krzyży, w bezpośrednim sąsiedztwie szkoły przy ulicy Lubelskiej. (...) Wszyscy już się przyzwyczaili i na nikim nie robią wrażenia wystające z ziemi kości".
Kirkut w Kazimierzu Dolnym
Kirkut w Kazimierzu Dolnym © Skowronek
Za Ścianą Płaczu znajduje się drugi cmentarz żydowski (także zniszczony ale część nagrobków przetrwała).
Następnie jedziemy na cmentarz żołnierzy radzieckich poległych w 1944 r.

Cmentarz żołnierzy radzieckich w Kazimierzu
Cmentarz żołnierzy radzieckich w Kazimierzu © Skowronek
A teraz pierwszy wąwóz dnia dzisiejszego: Plebanka. Jest ładny i wszystko byłoby dobrze gdyby nie wysypane piachem dno. Jest to wąwóz drogowy i piach służy wygodzie pojazdów. Z wyjątkiem rowerów, tym nie służy. Dopiero w połowie można jechać z przyjemnością. Od początku dnia Rafał ma problemy z rowerem i z blokami i przez to zalicza tu pierwszą glebę. Piach zapewnia miękkie lądowanie ale zachwycony nie jest.
Wąwóz Plebanka (Plebanijny Dół)
Wąwóz Plebanka (Plebanijny Dół) - piaszczysty początek © Skowronek
Wąwóz Plebanka - dolne partie są dobre do jazdy
Wąwóz Plebanka - dolne partie są lepsze do jazdy © Skowronek
Plebanką zjeżdżamy do kościoła reformatów a potem postanawiamy jechać ścieżką przyrodniczą obok cmentarza. Gdybyśmy tylko wiedzieli, co nas tam czeka...
Zatem wjeżdżamy w wąwóz. Na początku są śmieci. Potem coraz więcej śmieci. Fragmenty pomników. Wszystko, co tylko można wywalić za cmentarny mur. Tylko trupów brakuje, wszystko inne jest. A przecież przy wyjściu są wielkie kosze na śmieci i każdy musi obok nich przejść!!! Z każdym metrem coraz trudniej pokonywać góry tego syfu. Mam takie nerwy, że gdyby mi tu teraz ktoś zrzucił na głowę wypalony wkład, to na następny dzień przeczytalibyście o incydencie na cmentarzu w Kazimierzu. W połowie drogi zawracamy.
Później, w informacji powiedzieliśmy o tym, co tam jest, ale pan mówi, że już to zgłaszali i nic. Po urlopie wyślę zdjęcia stamtąd do władz miasta. Ciekawe, co odpiszą.
Zatem zapraszam na tę ścieżkę przyrodniczą: zapoznacie się z zachowaniem charakterystycznym dla Polaków. Brudasy z nas, szkoda gadać...
Dodaję tylko dwa zdjęcia, szkoda tu miejsca na więcej.
Wąwóz przy cmentarzu
Wąwóz przy cmentarzu © Skowronek
Jest koszmarnie zaśmiecony
Jest koszmarnie zaśmiecony © Skowronek
Wracamy na górę i jedziemy przez cmentarz. Obok niego rośnie dąb Kazimierza Wielkiego a właściwie syn tego sędziwego dębu, który został zniszczony przez Niemców, jako, że stanowił zbyt dobry punkt obserwacyjny.
Dąb Kazmierza Wielkiego
Dąb Kazimierza Wielkiego © Skowronek
Teraz jedziemy bez szlaku ale w końcu wyjeżdżamy na punkt widokowy na szlaku niebieskim.
Niełatwo stąd zjechać ale w końcu się udaje. A dopingowani byliśmy przez dwójkę rowerzystów na trekkingach (które przezornie zostawili swoje pojazdy u stóp góry).
Wisła - widok z niebieskiego szlaku
Wisła - widok z niebieskiego szlaku © Skowronek
Szlak niebieski pieszy doprowadza nas do Męćmierza, gdzie obejrzeć można Wiatrak Trzech Serc. W 75% oryginalny, stworzony właściwie z dwóch wiatraków. Własność prywatna (należy do państwa Dziadosz, sami go stworzyli) ale goście mile widziani. Całość sprawia sympatyczne wrażenie.

Wiatrak w Męćmierzu
Wiatrak w Męćmierzu © Skowronek
Potem żeśmy się wytłukli po bruku pod górę. W ogóle pełno tu dróg brukowanych, gdzie człeka wytrzęsie. Zaglądamy nad Wisłę (tam, gdzie przeprawa promowa) a potem podążamy brzegiem do Kazimierza. O zabytkach jego rozpisywać się nie będę, wszyscy pewno doskonale je znają.
Nad Wisłą
Nad Wisłą © Skowronek
Kamieniołom nad brzegiem Wisły
Kamieniołom nad brzegiem Wisły. Gdy byłam tu ostatnio był śliczny, bielutki, niczym nie zarośnięty. A teraz zarasta i wkrótce pewnie całkiem zniknie...© Skowronek
Widok na Kazimierz
Widok na Kazimierz © Skowronek
Słynne Kamienice Przybyłowskie
Słynne Kamienice Przybyłowskie © Skowronek
Rynek w Kazimierzu
Rynek w Kazimierzu © Skowronek
Zamkowy dziedziniec
Zamkowy dziedziniec (fota przez bramę) © Skowronek
Na tle kazimierskiego zamku
Na tle kazimierskiego zamku (XIV w.)© Skowronek
Baszta - najstarsza kazimierska budowla
Baszta - najstarsza kazimierska budowla (XIII w.)© Skowronek
To ciekawe, że zamek wzniesiono poniżej baszty. Można ją było przecież wykorzystać. A dawno temu (oprócz funkcji obronnych) pełniła funkcję latarni rzecznej - na jej szczycie palono ogień, wskazujący drogę statkom.
Niestety, trwa remont i zarówno zamek jak i baszta są obecnie niedostępne. Potem podjeżdżamy na Górę Trzech Krzyży. To znaczy podjeżdżamy do kasy. Okazuje się, że teraz trzeba tu płacić. Zawracamy. Gdy byłam tu ostatnio niczego takiego nie było...
Potem szlakiem niebieskim pieszym jedziemy do Bochotnicy. Po drodze kupujemy maliny u sadowników. To znaczy jest samoobsługa: maliny i jeżyny stoją w koszyczkach na ławce pod parasolem, pisze "Samoobsługa. 5 zł". Warto, pycha.
U sadowników zakupić można pyszności rozmaite
U sadowników zakupić można pyszności rozmaite © Skowronek
Przez pola i wąwóz (mały ale śliczny) dojeżdżamy do ruin zamku Firlejów w Bochotnicy. Niewiele zostało a otoczenie ruin jest mocno zarośnięte. Niegdyś bardziej dbano o to miejsce. Nie chcę bardzo marudzić ale Kazimierz i jego okolice sprzed 20 lat były ładniejsze, jakoś bardzie doglądane, uporządkowane... Mam zdjęcia, mam porównanie.
Zamek zbudowany został w XIV wieku. Był trudny do zdobycia ze względu na położenie na stromej skarpie i 50-metrową fosę.
Opuszczony prawdopodobnie w XVII wieku. Najnowsze badania wskazują, że był duży, znacznie większy niż dotychczas sądzono, ale osunięcia zboczy w XIX wieku znacznie go zniszczyły. Rekonstrukcji nie znalazłam, bo i chyba sami naukowcy za wiele o nim nie wiedzą.
Według legendy mieszkała tu Esterka a podziemne tunele łączyły zamek z pobliskim zamkiem w Kazimierzu Dolnym, dzięki czemu król mógł dyskretnie odwiedzać ukochaną.
To jednak tylko legenda. W rzeczywistości mieszkała tu kobieta znacznie ciekawsza, o mocnym charakterze: Anna Zbąska (z domu Stanisławska). Zakupiła zamek w XV wieku. Pierwszym jej mężem był Jan Warszycki. Chory umysłowo, małżeństwo rozwiązano, w czym dopomógł król Jan III Sobieski. Drugim mężem został Jan Oleśnicki a trzecim Jan Zbąski. Te dwa małżeństwa były szczęśliwe ale krótkie, Oleśnicki zmarł na cholerę a Zbąski w wyniku ran odniesionych pod Wiedniem.
Anna Zbąska to pierwsza polska poetka. A według legendy bochotnicki zamek zmieniła w gniazdo rozbójników i urządzała łupieżcze wyprawy. Jej duch odwiedza ma odwiedzać zamek pod postacią białego kota.

Zamek w Bochotnicy
Zamek w Bochotnicy © Skowronek
W zamkowym oknie
W zamkowym oknie © Skowronek
Jedyna, ocalała ściana
Jedyna, ocalała ściana © Skowronek
Śliczny wąwóz na niebieskim szlaku

Śliczny wąwóz na niebieskim szlaku © Skowronek
Wracamy niebieskim szlakiem a potem zjeżdżamy do Norowego Dołu. Zjeżdżamy to za wiele powiedziane. Tu się za bardzo nie da jechać. Władze Kazimierza zbudowały drogę z dużej, granitowej kostki ale deszcze ją zmyły a poprzewracane płyty blokują przejazd. Do tego dodamy wymyte przez wodę jary, powalone drzewa, mnóstwo gałęzi i mamy pełny obraz Norowego Dołu. Rafał jest wściekły a po kolejnej glebie ściany odbijają kilka przekleństw. Jak się później dowiedzieliśmy (od jednego z mieszkańców) wystarczyła jedna, porządna ulewa w czerwcu by tak zdemolować ten wąwóz a wszystkiemu winni drogowcy, którzy byle jak zrobili drogę powyżej i woda nie miała odpływu.
Norowy Dół
Norowy Dół © Skowronek
Trudny do przejazdu
Trudny do przejazdu © Skowronek
Z ulgą wyjeżdżamy w pobliżu Muzeum Przyrodniczego, terenową ścieżką podjeżdżamy pod Farę i zjeżdżamy na rynek. Odwiedzamy informację turystyczną, pan także jest rowerzystą, sporo nam opowiada, dostaliśmy też informator i przewodnik po Lubelszczyźnie. Kupiłam też przewodnik po okolicach Kazimierza i mapę. Wszystko wykorzystamy podczas kolejnych dni pobytu.
Pies Werniks na kazimierskim rynku
Pies Werniks na kazimierskim rynku © Skowronek
Potem jedziemy na chwilę do kwatery a następnie podążamy do wąwozu nie reklamowanego, mało znanego, do Kwaskowego Dołu. Jest długi (1.5 km), śliczny i doskonały do jazdy. Służy miejscowym jako droga dojazdowa na pola ale dno jest twarde i nie zniszczone. Ludzi zero. Wprawdzie pojedziemy dziś jeszcze jeszcze do Korzeniowego Dołu ale na razie to Kwaskowy Wąwóz zostaje naszym faworytem.
Kwaskowy Dół
Kwaskowy Dół © Skowronek
Droga przez Kwaskowy Dół
Droga przez Kwaskowy Dół © Skowronek
Z wąwozu wyjeżdżamy na dróżki, wiodące pomiędzy sadami. Mnóstwo jest malin i jabłek, powietrze przesycone jest ich zapachem. Jedziemy przez miejscowość Doły a potem przez Góry i zjeżdżamy do słynnego Korzeniowego Dołu. Teoretycznie to głębocznica a nie wąwóz, lecz urody odmówić mu nie sposób. Spacerowiczów wielu, trwają także dwie sesje ślubne ale można spokojnie przejechać.
W Korzeniowym Dole
W Korzeniowym Dole © Skowronek
Korzeniowy Dół
Korzeniowy Dół © Skowronek
Ściany Korzeniowego Dołu
Ściany Korzeniowego Dołu © Skowronek
Wracamy do kwatery. Kilometrów dziś mało ale sporo zobaczyliśmy. Były rozczarowania ale i sporo pozytywów. A w kategorii Wąwóz Idealny pierwsze miejsce jednogłośnie zdobywa KWASKOWY DÓŁ.





Komentarze
Monica
| 19:20 czwartek, 11 września 2014 | linkuj Bardzo ciekawy dzień mieliście ;-)
Skowronek
| 20:26 środa, 10 września 2014 | linkuj A wczoraj dowiedziałam się, że przepiękny, rzadko odwiedzany wąwóz znajduje się w Wąwolnicy. Może następnym razem:)
Marta84
| 19:32 środa, 10 września 2014 | linkuj cudne widoki... ale te maliny pokonały wszystko :D mniammmmmm...
EdytKa
| 18:37 wtorek, 9 września 2014 | linkuj Okolica bardzo ładna :) Czekam na opis
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!