Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2013

Dystans całkowity:773.77 km (w terenie 153.00 km; 19.77%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Maksymalna prędkość:56.70 km/h
Suma podjazdów:1200 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:70.34 km
Więcej statystyk
  • DST 57.36km
  • Teren 9.00km
  • VMAX 43.90km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Środa, 30 października 2013 · dodano: 31.10.2013 | Komentarze 0

Km do pracy z dwóch dni plus szybka runda do Olsztyna. W jedną stronę drogą przeciwpożarową a powrót przez Kusięta. Trochę schlapani bo popołudniu padało ale za to można było podziwiać wspaniałe, rozgwieżdżone niebo.


Kategoria Jura, 50 - 100 km


  • DST 132.90km
  • Teren 20.00km
  • VMAX 39.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolice Lublińca

Poniedziałek, 28 października 2013 · dodano: 28.10.2013 | Komentarze 4

Wiało, że łeb urwać chciało... Zamek, trzy pałace i próba odszukania tajemniczego schronu podziemnego...
Dzień urlopu, pogoda dobra, więc można jechać. Jedynie silny wiatr dokucza. Tak silny, że często spycha z drogi. Wieje z południowego-zachodu a my podążamy na zachód, męcząc się przy tym okrutnie. Przez Boronów i Koszęcin do Lublińca. Tam odwiedziny w zamku.
Zamek wzniesiono w XIII wieku z inicjatywy Władysława Opolczyka, co to darł koty z Jagiełłą. Poszło o antypolską politykę Opolczyka.
W wyniku sporu Opolczyk włości utracił a Lubliniec dostał Spytko z Melsztyna, potem władali nim książęta opolscy.
W XIX wieku mieścił szpital psychiatryczny i było tak do lat 70'tych XX wieku.
Potem opustoszały popadał w ruinę. W 1999 roku powołano do życia fundację Zamek Lubliniecki. Wyremontowany mieści obecnie restaurację i hotel.

Zamek Lubliniecki © Skowronek

Potem udaliśmy się do pałacu Kitzingów w Ciasnej. W przewodniku napisali, że mieści Dom Dziecka ale po dotarciu na miejsce zastaliśmy obiekt opustoszały a park zdziczały. Przez furtkę na tyłach dostaliśmy się na teren pałacowy. Zdziczały ale na szczęście nie zdewastowany, ktoś dba o ten pałac.
Pałac w Ciasnej © Skowronek

Potem udaliśmy się do Sierakowa Śląskiego, gdyż na mapie zaznaczono podziemny 3-kondygnacyjny schron. Niestety, nie udaje się go ani znaleźć ani uzyskać bliższych informacji na jego temat.
Gdzieś tu powinien być podziemny schron © Skowronek

W Sierakowie Śląskim jest też pałac. Również należał do von Kitzingów i zbudowany został w XIX wieku.
Teren wokół pałacu jest nie ogrodzony, można obejrzeć z zewnątrz. Ktoś tu mieszka bo przed wejściem są kwiaty a po niewielkim parku spaceruje kilka kur. Dlatego też nie pchamy się tam, skoro ktoś tu mieszka to nie można zakłócać jego spokoju. Zabytek powoli popada w ruinę.
Pałac w Sierakowie Śląskim © Skowronek

Potem pojechaliśmy do Patoki. Pałac znajdziemy obok punktu skupu słomy. Obok jest prywatny budynek mieszkalny, lecz pałacowe bramy są otwarte i turystów nikt nie goni.
Pałac zbudowano w XIX wieku. Należał do von Radolina. Zabytek jest opuszczony lecz nie zniszczony. Elewacja w fazie remontu a park zadbany. Jakby ktoś chciał to jest na sprzedaż.
Pałac w Patoce © Skowronek

Po obejrzeniu pałacu ruszamy dalej. W międzyczasie taka oto przygoda: spod sklepu wyjeżdża nastolatek na skuterze. Bez kasku, rzecz jasna. Myślisz, że spojrzy to-to na drogę zanim ruszy? Nic z tego, łeb pusty.
Przewidując taki obrót sprawy (ma się to doświadczenie, he he...) odbijam zawczasu tak, by mnie nie rozjechał, następnie wracam i jak mu nie ryknę prosto do ucha: "KU...WA!!! OGLĄDAJ SIĘ JAK WYJEŻDŻASZ NA DROGĘ TY... BARANIE JEDEN!!!!". A głos wciąż mam zachrypnięty, więc efekt stosowny był. Młodzieniec nie dyskutował, przeto jedziemy dalej. Uważam, że na skuter powinno być prawo jazdy, tak jak na motocykl. Gówniarze stwarzają tyle zagrożenia na drogach, że powinni im egzamin normalny robić i tyle.
Piękny dąb © Skowronek

Jedna z leśnych ścieżek © Skowronek

Przez Ługi-Radły i Wilczą Górę do miejscowości Kuleje. Tutaj podziwiamy przepiękny, wyczarowany przez wiatr zachód słońca.
Kuleje - zachód słońca © Skowronek

Jeszcze jedno ującie zachodu słońca © Skowronek

Następnie Bór Zapilski, Węglowice, Puszczew, Cisie, Blachownia i już jest Cze-wa.
Mieliśmy jeszcze skoczyć w parę miejsc ale dzień za krótki.




  • DST 115.75km
  • Teren 40.00km
  • VMAX 43.60km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Siwuchowymi ścieżkami

Niedziela, 27 października 2013 · dodano: 28.10.2013 | Komentarze 3

"-Hola, hola! Gdzie na asfalt? O nie, tu jedziemy!" - rzecze Siwuch wskazując na zarośniętą ścieżynkę.
I kamieniołom był i ruiny zamku były i starodawna karczma i Pogorie...
Jest wreszcie trochę czasu, można opisać wycieczkę. Dokładnie nie sposób, jako, że przewodnik w większości wiódł nas sobie tylko znanymi dróżkami.
Wraz z Robertem podążamy pkp do Zawiercia gdzie oczekuje nas Siwuch. Wspólnie podążamy do Ogrodzieńca by zobaczyć kamieniołom, należący do cementowni WIEK, będącej jednym z największych zakładów w regionie. Działała w latach 1913-1999, przetrwała wojny ale wykończył ją nowy system. Wszystkie duże zakłady krajowe padły...

W kamieniołomie © Skowronek

Wapienne ściany © Skowronek

Robert pokonuje uskok (na zdjęciu tego nie widać ale był spory uskok) © Skowronek

Kamieniołom jest niezwykle malowniczy, zwiedzamy tylko niewielką część, jako, że przed nami droga daleka.
Widoki w okolicy stadniny © Skowronek

Podążamy zatem do miejscowości Rokitno Szlacheckie, gdzie mamy nadzieję zobaczyć dwór z XVIII wieku. Ciężko go znaleźć gdyż obecnie w niczym nie przypomina dworu a teren wokół jest zdewastowany. Odradzam.
Potem Łazy, Niegowonice i wreszcie Sławków. A w Sławkowie zabytków mnóstwo. Przy rynku zabytkowa, XVIII-wieczna karczma. Obecnie zwie się Austeria a dawniej Pierwocha. Austeria oznaczało dawniej karczmę o najwyższym standardzie, z doskonałymi trunkami, wyszukanym jadłem, obszerną stajnią i bazą noclegową.
Karczma Austeria © Skowronek

Na rynku znajdziemy też zabytkową studnię, kapliczkę i XVIII- i XIX-wieczne domy z podcieniami. W jednym z nich mieści się informacja turystyczna. Dziś ostatni niedziela miesiąca więc powinno być otwarte. Ale solidne, drewniane drzwi zamknięte. Skandal... Wyrzekając na takie podłe traktowanie turystów ostatni raz szarpię klamkę by niemal wpaść do środka, jako, że drzwi raptem się otwarły.
Pani w informacji okazała się bardzo miła, dostaliśmy w prezencie mapę, dwa przewodniki, kolejne dwa zakupiłam. I dostaliśmy coś jeszcze. Otóż przyjrzała nam się uważnie i nagle rzekła, że da nam klucze do zamku. Normalnie - powiada - zwiedzanie odbywa się wyłącznie z przewodnikiem w cenie 30 złotych ale nam dobrze z oczu patrzy, więc ufa, iż oddamy klucze. Zamurowało nas nieco, lecz podziękowawszy pięknie pobiegliśmy do oczekujących na zewnątrz Roberta i Siwucha i wspólnie podążyliśmy do Zamku Biskupów Krakowskich.
Do lat 90'tych XX wieku ruiny tego zamku skryte były pod ziemią. O jego istnieniu przypominała jedynie nazwa wzgórza - Zamczysko. Lecz pewnego dnia przybyli archeolodzy i odkryli tajemnicę tego wzgórza - mury jednego z najstarszych zamków w Polsce.
Zamek w Sławkowie © Skowronek

Ruiny zamku w Sławkowie © Skowronek

To był budynek bramny © Skowronek

Ekipa przed zamkiem © Skowronek

I jeszcze jedno ujęcie zamku © Skowronek

Zamek wzniesiono w XIII wieku, jak na owe czasy był czymś niezwykłym bo w całości murowany. Wspomnij, że wówczas nawet Wawel miał drewniano-ziemne umocnienia...
Prace rozpoczął biskup Paweł z Przemankowa, co to darł koty z Leszkiem Czarnym. Początkowo plan zakładał, ze zamek będzie ogromny ale skończyło się na zamianie jednej z baszt na wieżę mieszkalną otoczoną murami i fosą (fosa miała 10 m szerokości). To właśnie konflikt z księciem zadecydował o przerwaniu prac. Podobno wówczas obowiązywało prawo, iż siedziby wielmożów nie mogły być większe niż zamki książęce i to również chyba (poza wspomnianym konfliktem) zahamowało budowę zamczyska. W ogóle Sławków był wówczas bogatym miastem dzięki kopalniom ołowiu i srebra, więc było co chronić.
Potem w zamku rezydował biskup Jan Muskata, co to darł koty z Łokietkiem.
Potem zamek zniszczyli husyci, biskupi zaś postanowili zamku nie odbudowywać i przenieśli się do okazałego dworu, który do dziś wznosi się w Sławkowie. A opuszczone, zamkowe mury popadły w ruinę, wreszcie zniknęły pod ziemią. Na wiele wieków zapomniano o sławkowskiej twierdzy, istniała tylko w dokumentach.
Aż do lat 80'tych XX wieku, kiedy to archeolodzy postanowili przekopać wzgórze Zamczysko. Odkryli zamkowe mury i sporo militariów (groty, włócznie itp.).
Dziś i my możemy wspiąć się na mury wieży i zadumać nad burzliwymi dziejami tego miejsca.
Czas płynie i trzeba jechać dalej. Starannie zamknąwszy furtę wracamy do IT by oddać klucze, jeszcze raz dziękujemy i podążamy dalej - do Dąbrowy Górniczej.
Jedna z Siwuchowych Ścieżek © Skowronek

I kolejna fajna ścieżka © Skowronek

Po drodze mijamy pomnik przyrody Wywierzyska w Strzemieszycach Wielkich, potem przez dzielnicę Gołonóg wprost do Jeziora Pogoria III. Wszystkie Pogorie to dawne wyrobiska piasku. Nad III przerwa na posiłek, potem jedziemy do II (błoto i tym podobne) a następnie wzdłuż brzegów IV. Ludzi sporo, prawdę mówiąc nie czuję się dobrze w takim tłumie.
Pogoria III © Skowronek

Pogoria II © Skowronek

Ścieżka wzdłuż Pogorii II © Skowronek

Ścieżka wzdłuż Pogorii IV © Skowronek

Potem Siwuch prowadzi nas różnymi ścieżynami w okolice Siewierza i przez las (to jest chyba czarny szlak) do Poręby, skąd już blisko do Zawiercia.
Siwuch odprowadził nas na dworzec. Pociąg przybył wkrótce i udalim się w drogę powrotną do domu.
Wiele dziś było fantastycznych ścieżek i ciekawych miejsc. Podziękowania dla naszego przewodnika:)
Jeszcze się pochwalę na koniec: stuknęło mi 8000 km w tym roku:)


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 37.30km
  • VMAX 26.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Miejskie" km.

Sobota, 26 października 2013 · dodano: 26.10.2013 | Komentarze 0

Dojazdy do pracy i raz do kotków.




  • DST 61.77km
  • Teren 18.00km
  • VMAX 36.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po okolicy

Środa, 23 października 2013 · dodano: 23.10.2013 | Komentarze 3

Trudno inaczej tę wycieczkę nazwać, gdyż konkretnego celu nie było. Zatem km do pracy plus km wycieczkowe.
Najpierw pojechalim do lecznicy zobaczyć koteczkę. Potem Aleją Brzozową i polami do Ikara. Potem nad Białkę, tak jak kiedyś prowadził Bartek. Chwila wahania i szturm na rzeczkę. Przejazd przezeń wcale taki trudny nie był jak się zdawało. Potem polami, lasem i... Wydawało mi się, że to właściwa ścieżka ale chyba właściwa nie była bośmy wylądowali nie tam gdzie trzeba. To by było na tyle wojaży po bartkowych śladach, jedziemy do Kopca.
Przerwa przy śladach zameczku i potem Kamyk, Kłobuck, potem niebieskim szlakiem do Grodziska, potem polami do Kalei, stamtąd do Starej Gorzelni i już jest Wielkoborska. Rzec trzeba, że nowy asfalt tam położyli.




  • DST 101.45km
  • Teren 23.00km
  • VMAX 44.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dookoła Jeziora Sulejowskiego

Niedziela, 20 października 2013 · dodano: 21.10.2013 | Komentarze 10

Wpis w środę. Rzeknę tylko, że teren ów arcyciekawy i rozległy i rowerzyści wszystkiego nie zdążyli zobaczyć.
Dziś środa zatem czas na opis. Około południ dodam też kilka zdjęć autorstwa Roberta. Otóż:
Warto czasem zajrzeć do tak zwanej "Taniej książki". Bo i tanie mapy miewają. Razu pewnego trafiła się mapa "Okolice Łodzi". Dodam, że trafiły się też Kaszuby choć teren ten pewno trochę poczeka...
No dobrze, wracamy do Okolic Łodzi. Studiując ową mapę Rafał opracował ciekawą wycieczkę.
Tak więc w niedzielę wyrusza grupa w składzie: Robert, Siwuch i my. Pociągiem docieramy do Piotrkowa Trybunalskiego. Nazwa miasta pochodzi stąd, iż przez dwa stulecia było siedzibą Trybunału Koronnego.
A z historią tą wiąże się zamek. A właściwie wieża, niegdyś otoczona fosą. Nie ma cech obronnych, miała pełnić funkcje reprezentacyjne (w końcu była pałacem króla w miejscu sejmowym) podkreślać pozycję i powagę suwerena.

Ciekawy rower © Skowronek

Zamek w Piotrkowie Trybunalskim © Skowronek

Fragment ekspozycji (autor: Robert) © Skowronek

Wieżę wzniesiono w XVI wieku, zniszczona podczas wojen szwedzkich, w XIX straciła najwyższą kondygnację i zamieniona w cerkiew, już na początku XX wieku przystąpiono do renowacji zamku. Wieża miała szczęście bo przetrwała cało II wojnę światową, odzyskała brakującą kondygnację (widać różnicę) i funkcje reprezentacyjne bo mieści muzeum. Muzeum otwarte i - uwaga - dziś wstęp gratis. No to zwiedzamy!
Parter mieści kolekcję lalek z różnych stron świata i pokój z przepięknie rzeźbionymi, gdańskimi meblami. Wyżej mamy odtworzone wnętrze wiejskiej chaty, mundury, broń (głównie XVIII i XIX-wieczną), monety i pamiątki po Powstaniu Styczniowym, znowu meble, trochę dokumentów.
Najwyżej znajdziemy niewielką salę koncertową, obrazy, meble.
W Piotrkowie zajrzeliśmy jeszcze do cerkwi.
A potem udajem się do miejscowości Borkowice Mokre bo na mapie napisali, że jest tu 25-metrowa skarpa i liczymy na widoki na Jezioro Sulejowskie.
No i odnajdujem ową skarpę, tylko... No to tak: po pierwsze jest na terenie prywatnym i teoretycznie niedostępnym ale właściciel nas nie przegonił. Po drugie - drzewa świetnie się tu mają i nic nie widać. Po trzecie wreszcie, jak już żeśmy dotarli nad brzeg to się okazało, że widać jeno kawałek jeziora.
I pod koniec wycieczki okazało się, że był to pierwszy i ostatni kawałeczek jeziora, bo cały dzień krążyliśmy wokół aleśmy go nic a nic nie widzieli - lasy gęste.
Pomost nad jeziorem © Skowronek

Jezioro Sulejowskie © Skowronek

Na szlaku © Skowronek

Potem szlakami do miejscowości Wolbórz, gdzie niegdyś był zamek a potem, w XVIII wieku (po pożarze) na jego miejscu wzniesiono pałac.
Wolbórz - pałac biskupów kujawskich © Skowronek

Pałacowy park © Skowronek

Pałac piękny i bogaty, należał do biskupów kujawskich. Obecnie mieści szkołę.
Przerwa na kanapki i jedziemy dalej, do Miłoszowa, następnie lasem by dotrzeć do Grot Nagórzyckich.
Groty te stworzył człowiek, od XVIII wieku eksploatując tutejszy piasek. I to jaki piasek! Bielusieńki, piękny. I początkowo wykorzystywany w celach dekoracyjnych (posypywano nim podłogi izb, obejścia, chodniki). Kupowali go też (za łupiny ziemniaków) mieszkańcy Tomaszowa. Co ciekawe nie nadawał się do celów budowlanych - za okrągłe ziarenka nie chciały trzymać.
Później (XIX w.) okazało się, ze zawierając 90% kwarcu doskonałym jest dla hut szkła.
Piasek wydobywano i transportowano wozami konnymi do hut szkła w Piotrkowie, Warszawie, Częstochowie, Rudnikach. Ktoś policzył, że wywieziono stąd 21000 wozów piasku.
Groty były atrakcją turystyczną już przed wojną. Lecz niestety opiekuna nie miały, właził doń kto chciał i dewastacji ulegały. Bo piaskowiec je tworzący jest mięciutki. Każdy kto dotknie piaskowcowej kolumny zobaczy, jak mięciutki. Wreszcie się groty ochrony doczekały - w 2010 roku rozpoczęto prace, by 2.II.2012 roku do użytku oddać podziemną trasę turystyczną. Rzecz jasna trasa obejmuje tylko fragment wyrobiska.
Zwiedzamy, a jakże! Warto, miejsce arcyciekawe, o niesamowitej atmosferze. Zacznijmy od tego, że turystów się tu zamyka za wrotami żelaznymi... I od razu przenosim się w inny świat. Ekspozycja skromna ale samo miejsce, wątłe światło, komnaty, piaskowcowe kolumny i pamięć o kruchości tych skał... Nie ma co pisać, to zobaczyć trzeba.
Ciekawostka: "Ongi w Grotach Nagórzyckich był tunel, na przeszło trzy kilometry długi. Można nim było przejechać na drugą stronę wzgórz. Pewnego razu stu kawalerzystów, wszyscy na koniach, w bojowym rynsztunku znalazło się jednocześnie wewnątrz Grot Nagórzyckich. Przejechali oni swobodnie na drugą stronę wzgórza". Tak napisano w gazecie "Republika" 02.09.1934 r.
Wejście do Grot Nagórzyckich (autor: Robert) © Skowronek

Ekspozycja w grotach © Skowronek

Groty Nagórzyckie (autor: Robert) © Skowronek

Wnętrze Grot Nagórzyckich (autor: Robert) © Skowronek

Groty Nagórzyckie II (autor: Robert) © Skowronek

Groty zwiedzone, teraz lasami do Niebieskich Źródeł. Ten rezerwat przyrody chroni wywierzyska krasowe, podobno jedne z najciekawszych w Europie. Z wapieni wytryska woda przybierając błękitno-zieloną barwę a dodatkowego uroku dodają mini-gejzery z piasku podrzucanego przez źródlaną wodę.
Miejsce przygotowano dla zwiedzających, są ławeczki, taras i ścieżki. I sporo turystów.
I znowu na szlaku © Skowronek

Niebieskie Źródła © Skowronek

Widok z tarasu przy źródłach © Skowronek

Niebieskie Źródła II © Skowronek

Tym sposobem znaleźliśmy się po drugiej stronie Jeziora Sulejowskiego i podążamy do Smardzewic. Na zwiedzenie zagrody żubrów brakuje czasu ale zaglądamy do obronnego klasztoru franciszkanów.
Obronny klasztor franciszkanów © Skowronek

Dalej już asfaltem do klasztoru w Sulejowie. Zbudowany już w XII wieku. Przez wieki rozbudowywany i fortyfikowany. W XVIII wieku pożar zniszczył sporą część klasztoru a kasata zakonu przez władze carskie w XIX wieku zatrzymała prace remontowe.
Tak więc zabudowania niszczały i dopiero od lat 70'tych XX wieku prowadzone są prace remontowe. Powrócili też cystersi.
Najpiękniejszy jest romański kościół, przetrwał dzielnie zawieruchy historii i spora część zachowała się w oryginalnym stanie. Niestety trwa msza i ze zwiedzana nici.
Na terenie klasztoru działa też hotel i muzeum. Lecz czynne dziś tylko do 15.00, więc i tego nie zwiedzimy.
Sulejów - klasztor cystersów © Skowronek

Wieża Opacka i Arsenał © Skowronek

Ruiny pałacu opackiego © Skowronek

Romański kościół (autor: Robert) © Skowronek

Romański kościół i budynek muzeum © Skowronek

Czasu do pociągu zostało niewiele, więc trzeba już żwawo podążać do Piotrkowa. Główną drogą ciśniemy do centrum i na dworzec.
I koniec wycieczki. Za mało czasu by wszystko zobaczyć, następnym razem trza jechać pkp o 5 rano.
Zmęczenie też jest, gdyż siły po chorobie wciąż nadwątlone.
Warto tam pojechać, tereny piękne i wcale nie takie znów płaskie. Dziś zobaczyliśmy część, jeszcze sporo zostało. Lecz poczekać musi do przyszłego roku.




  • DST 45.70km
  • VMAX 29.60km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Miejskie" km.

Sobota, 19 października 2013 · dodano: 19.10.2013 | Komentarze 3

Ze względu na zdrowie (a raczej jego brak) w tygodniu jeno do pracy a i to tylko dlatego, że samochód zastrajkował i wyniósł się do serwisu. A jak już grn drogi oddech. w miarę wyleczone to mnie siekło coś innego i sobota zmarnowana. To ani chybi starość.
A tymczasem domu poszukują dwie koteczki:
Pierwsza ma 4-5 miesięcy, w stanie skrajnego wyczerpania znaleziona na drodze, ledwo przeżyła, bardzo lękliwa więc potrzebny mądry, dobrze znający się na wychowaniu kotów, właściciel.

Mała koteczka © Skowronek

Druga potrącona przez samochód, bardzo ładna, wesoła i towarzyska (ciągle się wierci i domaga uwagi) lecz nie toleruje innych kotów.
Trochę niewyraźne © Skowronek

Koteczka © Skowronek

Obecnie obie przebywają w lecznicy. Tą małą bidulkę chętnie bym wzięła do nas ale Rafał się nie godzi...




  • DST 6.50km
  • VMAX 22.60km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Praca

Sobota, 12 października 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 0

Do pracy w pon. I to by było na tyle - dopadło mnie grypsko. Cały tydzień szlaban na rower. Humor paskudny.




  • DST 104.12km
  • Teren 40.00km
  • VMAX 56.70km/h
  • Podjazdy 1200m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jura z Gozdzikiem

Sobota, 5 października 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 2

Dnia piątego października Roku Pańskiego 2013 na Jurę wyrusza Gozdzik we własnej osobie. W czasie gdy podążał na południe z Cze-wy wyjeżdża (z kolei korzystając) komitet powitalny w składzie: Siwuch [dziękuję, że przybyłeś:)] oraz Skowronki. Wysiadamy na stacji Żarki Letnisko i terenem podążamy do Żarek. Następnie na Mirowski Gościniec, który ostatnimi czasy zmienił się w drogę asfaltową. Gmina Żarki zamieniła go ów asfalt tworząc ścieżkę pieszo-rowerową z teoretycznym zakazem wjazdu. Teoretycznym gdyż "nie dotyczy właścicieli gruntów", tak więc samochody swobodnie tędy jeżdżą (ku naszemu oburzeniu). A jest wąsko, bardzo wąsko... Co by było ciekawiej, ostatnio okazało się, że miejscowi wystosowali skargę do Marszałka Województwa, gdyż okazuje się, że Mirowski Gościniec to...DROGA PUBLICZNA. I jakim prawem tę drogę publiczną zamknięto zakazem wjazdu?!! Nieźle, co?
Dopóki była piaszczystą polną dróżką (bardzo zresztą urokliwą) każdy miał ją gdzieś ale utwardzona... O, to już warto o tę drogę powalczyć. A że szlak? Niech se rowerzyści jeżdżą gdzie indziej. I tyle.
I tak podążamy do Niegowej, gdzie czeka już Gozdzik. Powitanie i ruszamy na szlak. Początkowo wygodną szutrówką wprost do zamku Bobolice. Murowaną warownię zbudowano w XIV wieku na miejscu wcześniejszej, drewnianej. Należał do Władysława Opolczyka (tego samego, który ufundował klasztor na Jasnej Górze) lecz ze względu na nielojalność i fatalną opinię liczne dobra (w tym i zamek) zostały mu odebrane przez Władysława Jagiełłę. Potem gospodarzył tu ród Krezów, potem Myszkowskich. Zniszczony podczas potopu szwedzkiego nigdy nie powrócił do dawnej świetności. W XVIII wielu opuszczony powoli popadał w ruinę, niszczony dodatkowo przez poszukiwaczy skarbów. I tak pozostały zeń jeno resztki baszty i części mieszkalnej zamku górnego. I tak na wyniosłym ostańcu trwały ruiny piękne lecz ponure (tak przeze mnie z tego czasu zapamiętane, a było się wówczas dzieciakiem, ledwo wystającym ponad jurajskie jałowce) aż do końca XX wieku, kiedy to zakupiła je rodzina Laseckich. Zamek zrekonstruowano (może nie do końca tak jak niegdyś wyglądał, gdyż brakuje źródeł) i choć nie brak głosów krytyki, to jednak cieszy, że został uratowany przed zniszczeniem.
Legendy? Są i legendy: o Bladej Pani, której zmarły dzieci, o dwóch braciach zakochanych w jednej pannie, wreszcie o skarbach, które ponoć znaleziono tu w XIX wieku.

Przed zamkiem w Bobolicach © Skowronek

Oglądamy sobie zamek i okoliczne skałki by wyruszyć dalej, w stronę Góry Zborów. A i jeszcze ozdobną pieczątkę trzeba zdobyć w zamkowej kasie. Bardzo ładna.
Podążamy czerwonym szlakiem pieszym. Na skraju lasu mijamy samochód zakopany w piachu po osie. Wypadałoby pomóc ale skoro pchał się autem do lasu, to niech teraz ma za swoje, a co! Może się oduczy. Toteż Rafał i ja mijamy go obojętnie. Za to Gozdzik i Siwuch próbują pomóc, zgodnie z zasadą "miłuj nieprzyjaciół swoich". Lecz nic z tego, zakopany lepiej niż na Dakarze.
Tak więc jedziemy dalej, korzeni i piachu nie brakuje, podjazdów także. Siwuch i Gozdzik jadą na oponach slick ale nic im to nie przeszkadza w pokonywaniu kolejnych przeszkód w terenie.
Na Górze Zborów dłuższy postój na podziwianie widoków oraz kanapki. A widoki dziś były przewspaniałe: błękitne niebo, białe skały i kolory jesieni.
Góra Zborów to rezerwat przyrody i jeden z najwspanialszych punktów widokowych na Jurze.
Przy "patrolce" na Górze Zborów © Skowronek

Góra Zborów © Skowronek

Jedziemy do Morska © Skowronek

Po odpoczynku Siwuch prowadzi wygodnymi, leśnymi drogami wprost do Morska. Stromy podjazd i już jesteśmy przy Ośrodku Rekreacyjnym. Jest tu hotel, stok narciarski, organizują szkolenia, imprezy, są baseny, korty, restauracja, jazda konna i odnowa biologiczna jest. Nas jednak bardziej interesuje Zamek Bąkowiec.
Z dawnych czasów przetrwało niewiele, niskie mury budynków mieszkalnych i baszt. Budynek z oknami i schody zostały dobudowane w latach międzywojennych, kiedy to architekt Witold Czeczott postanowił tu zamieszkać.
Zamek powstał w XIV wieku a opuszczono go w XVIII, od tego czasu popadł w ruinę.
Można go zobaczyć tylko z zewnątrz i w dodatku jedyni z dołu. Można też obejść dookoła.
Zamek Bąkowiec w Morsku © Skowronek

Obok zamku w Morsku © Skowronek

Tak więc oglądamy z zewnątrz a potem zjazd stokiem narciarskim z powrotem do naszej poprzedniej ścieżki.
Teraz Siwuch prowadzi nas do znanego sobie źródełka, z krystaliczną wodą i zielonymi roślinami rosnącymi na dnie. Tylko nie pamiętam ich nazwy...
Piekne żródełko obok Kroczyc (naprawdę ma takie barwy) © Skowronek

Kontemplacja źródełka © Skowronek

Dłuższa kontemplacja źródełka (chyba każdy lubi patrzeć w wodę) i powrót pod Górę Zborów a następnie w lewo, na zielony szlak pieszy, który prowadzi wprost do Skał Rzędkowickich. Ten skalny mur to mekka wspinaczy, w pogodne dni (takie jak dziś) na każdej skałce tłok. Dziś dodatkowo montują liny do zjazdów a obok kręcą się grupki ludzi, wygląda to na imprezę integracyjną. Sadowimy się opodal, nadzieję mając na widowisko (jak ludziska zaczną śmigać na linie), lecz nikt nie pali się do zjazdów. Wreszcie jeden zjechał, wrzasnął coś do pozostałych na temat ryzyka uszkodzeń narządów istotnych dla mężczyzny, i nikt więcej się nie odważył. Co za niefart...
Za to tuż nad nami, po niemal gładkiej ścianie, wspinał się samotnie pan z autoasekuracją, cichutko, tak myk-myk-myk i już był na wierzchołku. Z niesamowitą lekkością, jak gdyby bez wysiłku.
Skały Rzędkowickie © Skowronek

Odpoczynek przy skałach © Skowronek

Nasz samotny wspinacz © Skowronek

Czas płynie i trzeba zbierać się w dalszą drogę. Wzdłuż skał, obok ołtarza i zjazd do drogi i przez Hucisko do Mirowa. I ten zamek kupili Laseccy, jednak nie będzie on całkiem odbudowany, jedynie częściowo zrekonstruowany i zabezpieczony. I dobrze, bo jego charakterystyczna sylwetka jest jednym z symboli Jury. Dla zwiedzających zostanie udostępniony w 2017 roku.
Gród istniał w tym miejscu już w VI wieku p.n.e. a w XIV wieku powstał murowany zamek. Od 1501 roku był rodową siedzibą Myszkowskich. W 1587 roku został zdobyty przez wojska arcyksięcia Maksymiliana Habsburga i od tego czasu podupadał by w XIX wieku popaść w ruinę.
Jeden z symboli Jury © Skowronek

Zamek Mirów © Skowronek

Tak więc podziwiamy zamek czas dłuższy, następnie do sklepu po wodę i kierunek do kolejnego zamku (do odznaki rzecz jasna): strażnicy Łutowiec. Zbudowana na niedostępnym ostańcu w XIV wieku, opuszczona dwa stulecia później. Do dziś nie zachowało się prawie nic. Za to można dom i stodoła obok zostały zbudowane z zamkowych kamieni a ich właściciel często przepędza stąd turystów, mimo, że teren jest nie ogrodzony i biegnie tu szlak turystyczny. Dziś jednak mamy szczęście i możemy spokojnie zwiedzać.
Na wierzchołek ostańca można wejść i wejść warto, bo rozpościera się zeń wspaniały widok.
Widok ze Strażnicy Łutowiec © Skowronek

Wspaniale jeździć jurajskimi szlakami lecz trzeba już kierować się z powrotem do Niegowej, wszak przed Gozdzikiem daleka droga do domu. Jedziemy lasem, przeciamy główną drogę i przez Moczydła wprost do samochodu. Pogdalim jeszcze, po czym pożegnanie i każdy kieruje się do siebie: Siwuch do Zawiercia, Gozdzik do Głowna a my do Cze-wy.
Jedziemy na Gorzków Nowy, potem szlakiem do Trzebniowa i stąd nowym rowerowym (na szczęście wciąż jeszcze jest szutrowy ale asfalt wyleją lada dzień...) do Ostrężnika. W barze postój bo głód dokucza. A następnie przez Siedlec, Zrębice, Przymiłowice, Olsztyn, Skrajnicę wprost do Cze-wy.
I tak zleciał dzień a był to dzień słoneczny i ciepły, Jura mieniła się tysiącami kolorów radując serca i oczy. I udała się rowerowa wycieczka, teren taki łatwy nie był ale mimo zmęczenia humory dopisywały. Gozdziku, dziękujemy za odwiedziny, przybywaj (może następnym razem uda się byście przybyli oboje) kiedy tylko obowiązki pozwolą!
I Wiesz, Drogi Czytelniku, gdy się ma coś na co dzień to bywa, że tak jakoś to coś pospolite, zwyczajne. Ale wystarczy spojrzeć inaczej i... No, wiem, nihil novi, chodzi o to, że jedna ta nasza Jura to jest ABSOLUTNIE WYJĄTKOWE, PRZEPIĘKNE, PRZEUROCZE miejsce. A, że się czasem człek w piachu zakopie? Ano, za łatwo być nie może...
Wszystkie zdjęcia z wycieczki znajdziesz tutaj, zapraszam do galerii.


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 35.88km
  • VMAX 30.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Miejskie" km.

Piątek, 4 października 2013 · dodano: 04.10.2013 | Komentarze 0

Praca śr-pt i do kotków.