Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 554358 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 104.12km
  • Teren 40.00km
  • VMAX 56.70km/h
  • Podjazdy 1200m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jura z Gozdzikiem

Sobota, 5 października 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 2

Dnia piątego października Roku Pańskiego 2013 na Jurę wyrusza Gozdzik we własnej osobie. W czasie gdy podążał na południe z Cze-wy wyjeżdża (z kolei korzystając) komitet powitalny w składzie: Siwuch [dziękuję, że przybyłeś:)] oraz Skowronki. Wysiadamy na stacji Żarki Letnisko i terenem podążamy do Żarek. Następnie na Mirowski Gościniec, który ostatnimi czasy zmienił się w drogę asfaltową. Gmina Żarki zamieniła go ów asfalt tworząc ścieżkę pieszo-rowerową z teoretycznym zakazem wjazdu. Teoretycznym gdyż "nie dotyczy właścicieli gruntów", tak więc samochody swobodnie tędy jeżdżą (ku naszemu oburzeniu). A jest wąsko, bardzo wąsko... Co by było ciekawiej, ostatnio okazało się, że miejscowi wystosowali skargę do Marszałka Województwa, gdyż okazuje się, że Mirowski Gościniec to...DROGA PUBLICZNA. I jakim prawem tę drogę publiczną zamknięto zakazem wjazdu?!! Nieźle, co?
Dopóki była piaszczystą polną dróżką (bardzo zresztą urokliwą) każdy miał ją gdzieś ale utwardzona... O, to już warto o tę drogę powalczyć. A że szlak? Niech se rowerzyści jeżdżą gdzie indziej. I tyle.
I tak podążamy do Niegowej, gdzie czeka już Gozdzik. Powitanie i ruszamy na szlak. Początkowo wygodną szutrówką wprost do zamku Bobolice. Murowaną warownię zbudowano w XIV wieku na miejscu wcześniejszej, drewnianej. Należał do Władysława Opolczyka (tego samego, który ufundował klasztor na Jasnej Górze) lecz ze względu na nielojalność i fatalną opinię liczne dobra (w tym i zamek) zostały mu odebrane przez Władysława Jagiełłę. Potem gospodarzył tu ród Krezów, potem Myszkowskich. Zniszczony podczas potopu szwedzkiego nigdy nie powrócił do dawnej świetności. W XVIII wielu opuszczony powoli popadał w ruinę, niszczony dodatkowo przez poszukiwaczy skarbów. I tak pozostały zeń jeno resztki baszty i części mieszkalnej zamku górnego. I tak na wyniosłym ostańcu trwały ruiny piękne lecz ponure (tak przeze mnie z tego czasu zapamiętane, a było się wówczas dzieciakiem, ledwo wystającym ponad jurajskie jałowce) aż do końca XX wieku, kiedy to zakupiła je rodzina Laseckich. Zamek zrekonstruowano (może nie do końca tak jak niegdyś wyglądał, gdyż brakuje źródeł) i choć nie brak głosów krytyki, to jednak cieszy, że został uratowany przed zniszczeniem.
Legendy? Są i legendy: o Bladej Pani, której zmarły dzieci, o dwóch braciach zakochanych w jednej pannie, wreszcie o skarbach, które ponoć znaleziono tu w XIX wieku.

Przed zamkiem w Bobolicach © Skowronek

Oglądamy sobie zamek i okoliczne skałki by wyruszyć dalej, w stronę Góry Zborów. A i jeszcze ozdobną pieczątkę trzeba zdobyć w zamkowej kasie. Bardzo ładna.
Podążamy czerwonym szlakiem pieszym. Na skraju lasu mijamy samochód zakopany w piachu po osie. Wypadałoby pomóc ale skoro pchał się autem do lasu, to niech teraz ma za swoje, a co! Może się oduczy. Toteż Rafał i ja mijamy go obojętnie. Za to Gozdzik i Siwuch próbują pomóc, zgodnie z zasadą "miłuj nieprzyjaciół swoich". Lecz nic z tego, zakopany lepiej niż na Dakarze.
Tak więc jedziemy dalej, korzeni i piachu nie brakuje, podjazdów także. Siwuch i Gozdzik jadą na oponach slick ale nic im to nie przeszkadza w pokonywaniu kolejnych przeszkód w terenie.
Na Górze Zborów dłuższy postój na podziwianie widoków oraz kanapki. A widoki dziś były przewspaniałe: błękitne niebo, białe skały i kolory jesieni.
Góra Zborów to rezerwat przyrody i jeden z najwspanialszych punktów widokowych na Jurze.
Przy "patrolce" na Górze Zborów © Skowronek

Góra Zborów © Skowronek

Jedziemy do Morska © Skowronek

Po odpoczynku Siwuch prowadzi wygodnymi, leśnymi drogami wprost do Morska. Stromy podjazd i już jesteśmy przy Ośrodku Rekreacyjnym. Jest tu hotel, stok narciarski, organizują szkolenia, imprezy, są baseny, korty, restauracja, jazda konna i odnowa biologiczna jest. Nas jednak bardziej interesuje Zamek Bąkowiec.
Z dawnych czasów przetrwało niewiele, niskie mury budynków mieszkalnych i baszt. Budynek z oknami i schody zostały dobudowane w latach międzywojennych, kiedy to architekt Witold Czeczott postanowił tu zamieszkać.
Zamek powstał w XIV wieku a opuszczono go w XVIII, od tego czasu popadł w ruinę.
Można go zobaczyć tylko z zewnątrz i w dodatku jedyni z dołu. Można też obejść dookoła.
Zamek Bąkowiec w Morsku © Skowronek

Obok zamku w Morsku © Skowronek

Tak więc oglądamy z zewnątrz a potem zjazd stokiem narciarskim z powrotem do naszej poprzedniej ścieżki.
Teraz Siwuch prowadzi nas do znanego sobie źródełka, z krystaliczną wodą i zielonymi roślinami rosnącymi na dnie. Tylko nie pamiętam ich nazwy...
Piekne żródełko obok Kroczyc (naprawdę ma takie barwy) © Skowronek

Kontemplacja źródełka © Skowronek

Dłuższa kontemplacja źródełka (chyba każdy lubi patrzeć w wodę) i powrót pod Górę Zborów a następnie w lewo, na zielony szlak pieszy, który prowadzi wprost do Skał Rzędkowickich. Ten skalny mur to mekka wspinaczy, w pogodne dni (takie jak dziś) na każdej skałce tłok. Dziś dodatkowo montują liny do zjazdów a obok kręcą się grupki ludzi, wygląda to na imprezę integracyjną. Sadowimy się opodal, nadzieję mając na widowisko (jak ludziska zaczną śmigać na linie), lecz nikt nie pali się do zjazdów. Wreszcie jeden zjechał, wrzasnął coś do pozostałych na temat ryzyka uszkodzeń narządów istotnych dla mężczyzny, i nikt więcej się nie odważył. Co za niefart...
Za to tuż nad nami, po niemal gładkiej ścianie, wspinał się samotnie pan z autoasekuracją, cichutko, tak myk-myk-myk i już był na wierzchołku. Z niesamowitą lekkością, jak gdyby bez wysiłku.
Skały Rzędkowickie © Skowronek

Odpoczynek przy skałach © Skowronek

Nasz samotny wspinacz © Skowronek

Czas płynie i trzeba zbierać się w dalszą drogę. Wzdłuż skał, obok ołtarza i zjazd do drogi i przez Hucisko do Mirowa. I ten zamek kupili Laseccy, jednak nie będzie on całkiem odbudowany, jedynie częściowo zrekonstruowany i zabezpieczony. I dobrze, bo jego charakterystyczna sylwetka jest jednym z symboli Jury. Dla zwiedzających zostanie udostępniony w 2017 roku.
Gród istniał w tym miejscu już w VI wieku p.n.e. a w XIV wieku powstał murowany zamek. Od 1501 roku był rodową siedzibą Myszkowskich. W 1587 roku został zdobyty przez wojska arcyksięcia Maksymiliana Habsburga i od tego czasu podupadał by w XIX wieku popaść w ruinę.
Jeden z symboli Jury © Skowronek

Zamek Mirów © Skowronek

Tak więc podziwiamy zamek czas dłuższy, następnie do sklepu po wodę i kierunek do kolejnego zamku (do odznaki rzecz jasna): strażnicy Łutowiec. Zbudowana na niedostępnym ostańcu w XIV wieku, opuszczona dwa stulecia później. Do dziś nie zachowało się prawie nic. Za to można dom i stodoła obok zostały zbudowane z zamkowych kamieni a ich właściciel często przepędza stąd turystów, mimo, że teren jest nie ogrodzony i biegnie tu szlak turystyczny. Dziś jednak mamy szczęście i możemy spokojnie zwiedzać.
Na wierzchołek ostańca można wejść i wejść warto, bo rozpościera się zeń wspaniały widok.
Widok ze Strażnicy Łutowiec © Skowronek

Wspaniale jeździć jurajskimi szlakami lecz trzeba już kierować się z powrotem do Niegowej, wszak przed Gozdzikiem daleka droga do domu. Jedziemy lasem, przeciamy główną drogę i przez Moczydła wprost do samochodu. Pogdalim jeszcze, po czym pożegnanie i każdy kieruje się do siebie: Siwuch do Zawiercia, Gozdzik do Głowna a my do Cze-wy.
Jedziemy na Gorzków Nowy, potem szlakiem do Trzebniowa i stąd nowym rowerowym (na szczęście wciąż jeszcze jest szutrowy ale asfalt wyleją lada dzień...) do Ostrężnika. W barze postój bo głód dokucza. A następnie przez Siedlec, Zrębice, Przymiłowice, Olsztyn, Skrajnicę wprost do Cze-wy.
I tak zleciał dzień a był to dzień słoneczny i ciepły, Jura mieniła się tysiącami kolorów radując serca i oczy. I udała się rowerowa wycieczka, teren taki łatwy nie był ale mimo zmęczenia humory dopisywały. Gozdziku, dziękujemy za odwiedziny, przybywaj (może następnym razem uda się byście przybyli oboje) kiedy tylko obowiązki pozwolą!
I Wiesz, Drogi Czytelniku, gdy się ma coś na co dzień to bywa, że tak jakoś to coś pospolite, zwyczajne. Ale wystarczy spojrzeć inaczej i... No, wiem, nihil novi, chodzi o to, że jedna ta nasza Jura to jest ABSOLUTNIE WYJĄTKOWE, PRZEPIĘKNE, PRZEUROCZE miejsce. A, że się czasem człek w piachu zakopie? Ano, za łatwo być nie może...
Wszystkie zdjęcia z wycieczki znajdziesz tutaj, zapraszam do galerii.


Kategoria Jura, powyżej 100 km



Komentarze
mors
| 20:00 piątek, 25 października 2013 | linkuj Istny zawrót głowy, od zdjęć i masy faktów.
Zaciekawił mnie ten dom i stodoła zbudowane z zamkowych kamieni, szkoda, że bez zdjęć...

PS. Morsko - bardzo ładna nazwa. ;)
Gozdzik
| 11:23 niedziela, 13 października 2013 | linkuj Bardzo bym chciał wrócić do wspólnego rowerowania z żoną, ale ..... życie jakoś tak nam układa ścieżki, że ciężko będzie .... może spróbujemy latem jak dłuższy dzień jest i można dłużej jeździć.
Noooo relacja jak marzenie .... super opisane ....

Dzięki Wam na wspaniały dzień i niezapomniane krajobrazy, które mi pokazaliście. :-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!