Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2018

Dystans całkowity:1333.32 km (w terenie 257.00 km; 19.28%)
Czas w ruchu:70:02
Średnia prędkość:19.04 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Suma podjazdów:14111 m
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:102.56 km i 5h 23m
Więcej statystyk
  • DST 226.30km
  • Czas 09:03
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 56.90km/h
  • Podjazdy 1395m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jędrzejów

Czwartek, 31 maja 2018 · dodano: 02.06.2018 | Komentarze 2

Plan na dziś to kolejna dwusetka. Padło na Jędrzejów. Ekipa dzisiejszej wycieczki liczy 7 osób. Dzień jest upalny i duszny ale jedziemy. Aż do Secemina jedziemy drogą wojewódzką gdyż jest święto i droga puściutka. Był plan od razu zmykać na boczne drogi lecz wobec spokoju zostaliśmy na drodze głównej. W Seceminie skręt na boczne drogi, którymi dojeżdżamy do Jędrzejowa. Zwiedzamy klasztor cystersów, jemy obiad i zbieramy się w drogę powrotną.
Powrót już tylko bocznymi drogami i przez górki. Po drodze złapała nas burza, przeczekaliśmy na przystanku. Muszę przyznać, że trochę mnie wymęczyły te jurajskie pagórki ale i tak czułam się dużo lepiej niż podczas poprzedniej dwusetki.
Oto link do zdjęć:
JĘDRZEJÓW




  • DST 111.62km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:43
  • VAVG 19.53km/h
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Lasy Nad Liswartą

Niedziela, 27 maja 2018 · dodano: 30.05.2018 | Komentarze 0




  • DST 103.90km
  • Czas 03:52
  • VAVG 26.87km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Podjazdy 581m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po okolicy szosowo

Środa, 23 maja 2018 · dodano: 23.05.2018 | Komentarze 0

Dziś wolne i niemal bezwietrznie. Od początku roku dni bez wichury było może kilka. Zatem wybraliśmy się na szosing. Zdjęć brak. A trasa to Kusięta, Mstów, Skrzydlów, Garnek, Święta Anna, Przyrów, Sieraków, Janów, Złoty Potok, Siedlec, Zrębice, Turów, Olsztyn, Kusięta i do domu.


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 65.90km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 17.19km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 391m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich

Niedziela, 20 maja 2018 · dodano: 21.05.2018 | Komentarze 2

Drugi dzień pobytu u Goździków. Rankiem do Głowna przybywa Domino, kończymy śniadanie i w drogę. Prowadzi Mariusz a celem wycieczki są Brzeziny. Na początek objazd Głowna. Dąb Wolności, dwór pani Komorowskiej (mieści Urząd Stanu Cywilnego) i pałac Jabłońskich (kiedyś mieścił Muzeum Regionalne ale zbiory wywieziono a pałac stoi pusty).



A dalej podążamy sobie polami, lasami, przez różne miejscowości, słoneczko świeci, wokół zielono, czasem gdzieś sobie przysiądziemy na słoneczku... Mijaliśmy też sporo Miejsc Pamięci.



I tak oto dojeżdżamy do Brzezin. Pierwsze kroki kierujemy do Muzeum Regionalnego, mieszczącego się w neogotyckim Pałacyku Buynów z 1903 r. (w którym urodził się i spędził dzieciństwo aktor Zbigniew Zamachowski, jednak zimno tam jak pierun, toteż nie zazdrościmy mu wcale a wcale). I tu miła niespodzianka. Turysta zwykle kupuje bilet, dostaje pieczątkę i na zwiedzanie idzie sam, może sobie poczytać tablice, obejrzeć eksponaty i to wszystko. Ale nie w Brzezinach. Tutaj kupiliśmy bilety a następnie Pani Przewodnik oprowadziła nas po wystawach i opowiedziała tyle ciekawych rzeczy, że nie byliśmy w stanie wszystkiego zapamiętać. Tyle historii i anegdot z życia dawnych mieszkańców, że nie pomyślałbyś, Drogi Czytelniku, ileż się to w tym, niedużym przecież, mieście działo. W muzeum siedzieliśmy prawie 2 godziny, aż się Goździk (pilnujący na zewnątrz rowerów) zaniepokoił:)) Polecam Muzeum Regionalne w Brzezinach tylko ubierzcie się ciepło:))




Następnie jedziemy zobaczyć miejsce po zdewastowanym kirkucie:

Pora wracać. Wjeżdżamy w lasy i podążamy super ścieżkami przez Uroczysko Tadzin - Szymaniszki

A potem podążamy już prosto do Głowna. W Dmosinie żegna nas Dominik (miło było poznać, do następnego:) ) który wraca do Łodzi a my jedziemy do Głowna na obiadek. Niestety, musimy już spakować się i wracać do Cze-wy. 
Pobyt w Głownie jak zawsze super udany, super gospodarze, super wycieczki, pyszne jedzonko... Tereny takie zielone, soczyście zielone, mnóstwo kwitnących biało akacji, żółte irysy na rozlewiskach (pierwszy raz widziałam dziko rosnące irysy), wiele stawów i rozlewisk, różowo-żółto-czerwone łąki i barwne kwiaty w ogródkach tworzą swojski obraz łódzkich dróg i ścieżek. Tutaj nigdy nie dopada mnie znużenie, nie patrzę na licznik, tylko jadąc oglądam się na prawo i lewo podziwiając te wszystkie kolory. Super wyjazd.





  • DST 129.50km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:54
  • VAVG 18.77km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 613m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zamek w Rawie Mazowieckiej

Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 21.05.2018 | Komentarze 2

Weekend w Głownie czas zacząć:) Po wczorajszych 12 godzinach w pracy i dwóch godzinach podróży mam małe wątpliwości czy dam radę pokonać trasę lecz niepotrzebnie. W Goździkowie nie dokuczają ani bóle nóg ani znużenie trasą.
Cel na dziś to Rawa Mazowiecka a konkretniej Zamek Książąt Mazowieckich.
Jedziemy doń z wiatrem, toteż podróż jest przyjemna. Z jednym minusem: zgubiłam kamizelkę i musieliśmy się z Rafałem wrócić po nią parę km... Wywiało ją z kieszonki, co daje pewne pojęcie o tym, jak mocno dziś wieje...
Po drodze zatrzymujemy się w Lipcach Reymontowskich (tak tak, TYCH Lipcach) lecz tylko foto przy Muzeum Czynu Zbrojnego (bo Lipce zwiedzaliśmy już podczas poprzedniego pobytu) i podążamy dalej. Zaglądamy też do drewnianych kościołów w Słupi i Boguszycach. Pierwszy zamknięty ale jest coś nietypowego: na dzwonnicy wisi lustro. Pewno by wierni mogli skontrolować ubiór i fryzurę przed wejściem do świątyni. A ten drugi zabytek klasy 0 ale trwa msza i nie ma jak zajrzeć do środka.




Do Rawy Mazowieckiej podążamy oczywiście bocznymi asfaltami i polnymi drogami. W samym mieście jedziemy z samochodami ale już po drodze sprawne oko turysty wyczaiło ścieżkę rowerową wzdłuż zalewu i nią postanawiamy wrócić. 
W Rawie trafia nam się zwiedzanie muzeum (trafiło się: w soboty bezpłatnie) jest wnętrze izby chłopskiej oraz kolekcja lalek przedstawiających władców Polski i ich rodziny.

Pora na zamek. Baszta niestety jest zamknięta ale nie ma problemu z wejściem na zamkowy teren. Od kilku lat jedziemy na ten zamek i wreszcie dojechaliśmy:)

Część oficjalna zakończona, można udać się na popas. Nad Zalewem Tatar pożarliśmy gofry a następnie wspomnianą wcześniej ścieżką rowerową opuszczamy Rawę. Nam w Cze-wie też by się taka ścieżka przydała, co bez skrzyżowań i bez aut z centrum za miasto wyprowadza...
Powrót... Cóż tu pisać, umęczyliśmy się pod wiatr. Ale mimo tych drobnych niedogodności wycieczka bardzo udana:)))
Na koniec swojski widoczek:





  • DST 42.70km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:25
  • VAVG 17.67km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyznaczyć ścieżkę nordic walking

Poniedziałek, 14 maja 2018 · dodano: 21.05.2018 | Komentarze 0

Razem z Rafałem pojechaliśmy wyznaczyć ścieżkę nordic walking wokół Góry Trzech Jaskiń. Ogólnie wybrano fajne ścieżki, jedynie w jednym miejscu jest upierdliwy tłuczeń. Właścicielem ścieżki będzie gmina Mstów a Rafał ją wymaluje jak tylko gmina załatwi pozwolenia wszelakie.


Kategoria 0-50 km


  • DST 233.40km
  • Teren 2.00km
  • Czas 09:27
  • VAVG 24.70km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Podjazdy 1336m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zamek Fałków

Niedziela, 13 maja 2018 · dodano: 13.05.2018 | Komentarze 2

Pisania nie będzie za dużo bo kolejnych miejscowości po drodze nie ma sensu opisywać, mogę przesłać ślad a zwiedzania za wiele nie było. Ot, pojechaliśmy do zamku i wrócili, przy czym pierwsza połowa trasy była męcząca bo pod wiatr, zaś druga połowa trasy była bardziej kulinarna. 
Na miejscu zbiórki zjawili się Adrian, Cioran, Dreju, Marcin M., Parker no i rzecz jasna my. Chłopcy chcieli jechać szybciej, niestety nie byłam w stanie utrzymać koła, często zostawałam, więc siłą rzeczy musieli zwolnić. Muszę pomyśleć nad nową, lekką szosą, tylko czemu, cholery, są takie drogie?...

Korzystaliśmy z dróg (żeby to źle nie zabrzmiało) wioskowych, ruch niemal zerowy, asfalt także był w miarę przyzwoity. W ogóle tego dnia ruch samochodowy był znikomy, sytuacja niezwykle komfortowa, oby tak zawsze.
Po drodze jedna przerwa przy sklepie, powitani zostaliśmy przez siedzących tam obywateli miejscowości pytaniem: "Jak się Wam podobają nasze drogi?". Żadnego: "Skąd jesteście?" "Dokąd jedziecie?" czy "Taki kawal???" ale duma bijąca z faktu posiadania nieskazitelnego asfaltu.

Po drodze trzeba było pokonać około 2 km odcinek szutrowy, co spotkało się z protestem części ekipy. Mnie tam wszystko jedno, zmuszano mnie już do jazdy na szosie po błocie (wina Dreja), po kamyczkach gdzie rower lata na wszystkie strony (w drodze do Siewierza), pamiętam jakeśmy musieli z Parkerem pokonać na szosach 3 km podjazdu górskim szutrem bo były roboty na Cervenohorskim Sedle... W porównaniu do tamtych taki teren jak dziś jawi się jako równa autostrada. 

Tym sposobem po 120 km zjawiamy się u stóp zamku w Fałkowie. Ruiny położone są na niedużym pagórku. Teren wokół jest zadbanym parkiem, niestety same ruiny są zarośnięte zielskiem. Zakaz wstępu na mury ale nic nie ma odnośnie podejścia do murów więc można wdrapać się na wzgórze by zrobić fotę zamku. Można też obejść ruiny dookoła, jest też wejście do jednego z pomieszczeń. Na eksplorację wybrałam się samotnie, gdyż panowie rozsiedli się na ławkach i ani im w głowach zwiedzanie. Na pytanie "Ale jako to, jechaliście taki kawał do zamku a teraz zamek was wcale nie interesuje???" Padło coś w stylu: "Stąd też go doskonale widać" a poza tym, że pora na obiad i chcą jechać. Obiad czeka w Przedborzu, czyli 18 km dalej. Odcinek ten pokonali bijąc olimpijskie rekordy prędkości.

Jedzonko w Przedborzu jak zawsze smaczne. Po przerwie ruszamy w drogę powrotną, teraz jest z wiatrem, ale za to słońce zaczyna prażyć i męczy srodze. Kierujemy się w stronę Gidel zwabieni obietnicą wypicia tam pysznej kawy. Po drodze oczywiście przerwa sklepowa. Przed Gidlami znów kryzys, brakuje mi sił. Rafał ze mną zostaje i powoli dojeżdżamy na miejsce. Niestety, W Gidlach taki tłum, że o kawie zapomnieć można. Pozostaje kolejna przerwa sklepowa. Trochę martwię się jak dam radę wrócić, do Cze-wy jeszcze ponad 40 km.

Proponuję chłopakom, żeby jechali do Cze-wy w swoim tempie a ja dojadę wolniej, lecz nie chcą nas zostawiać. Mimo obaw droga powrotna mija dużo łatwiej i tym sposobem dojeżdżamy do Gąszczyka, gdzie żegnają nas Adii, Parker, Dreju i Marcin, którzy mieszkają w centrum Cze-wy, stąd mają bliżej. Zaś Cioran i my, mieszkańcy południowej części miasta, jedziemy przez Kusięta i hutę.
I tym sposobem wpadła pierwsza dwusetka od dwóch lat. Fajnie, tylko bolało mnie wszystko: głowa od słońca, uszy od okularów, plecy i ręce, tyłek, kolana, nogi... Od źle ustawionego roweru i ze zmęczenia po 11 godzinach w trasie. Pojawiły się mega wątpliwości, czy dam radę pokonać pewien rajd w czerwcu, no nic zobaczymy... Miało być mało pisania:))
Parę zdjęć:









  • DST 39.40km
  • Czas 01:38
  • VAVG 24.12km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Podjazdy 219m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Czwartek, 10 maja 2018 · dodano: 10.05.2018 | Komentarze 0

Miała być wycieczka do Gidel ale wiało tak mocno, że odechciało się wycieczki...


Kategoria 0-50 km


  • DST 55.10km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:34
  • VAVG 12.07km/h
  • VMAX 52.90km/h
  • Podjazdy 1478m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Filipka

Niedziela, 6 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 1

Ostatni dzień wyjazdu. Marcin i Robert jadą na dłuższą trasę. Natomiast ja nie mam już sił i jedziemy z Rafałem na łatwiejszą. Łatwiejszą... 1500 m przewyższenia na 55 km... 
Nasza trasa to takie większe kółeczko po rowerowych szlakach. Na początek podjazd na Filipkę, potem pod grzbietem Stożka, zjeżdżamy do miejscowości Sance i potem znów do góry szlakiem 6081 i cały czas tym szlakiem, potem do Milikova i powrót do auta, gdzie czekamy na chłopaków. Nie powiem, bardzo fajna trasa, miło się jechało.
Zapakować rowery i do domu, koniec urlopu.







  • DST 67.80km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 14.17km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Radhošť

Sobota, 5 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 0

Dziś ciut cieplej ale nadal wieje przenikliwy, zimny wiatr, który towarzyszyć nam będzie już do końca wyjazdu. 
Miejscem startu są Trojanovice. Parkingów tam pełno, wprawdzie płatne, ale co tam.
Przed nami 10 km podjazdu na Pustevny, jako wariant podjazdowy wybieramy szlak rowerowy o nazwie "Radhošťská" licząc, iż nie będzie tam ludzi. I słusznie, na szlaku pustki i spokojnie podjeżdżamy. Nie jest tak strasznie stromo ale przyłożyć się trzeba. W jednym miejscu gubię szlak ale prędko udaje się go odnaleźć i dołączyć do Rafała i Marcina. Na Pustevnym ludzi tłum, wszyscy idą na Radegasta (górę, nie piwo, bo jest też trunek o tej samej nazwie, choć na to może także idą). Sam wierzchołek ma 1106 m npm. Znajdziemy tam figurę słowiańskiego boga Radegasta a po sąsiedzku przed swoim kościółkiem stoją św. Cyryl i Metody. Pewno gdy turyści sobie wreszcie pójdą całe towarzystwo wspólnie piwo pije ale na razie dla niepoznaki szczerzą na siebie kły.
Na górze tak mocno wieje i jest tak zimno, że jesteśmy tam tylko chwilę. Zjeżdżamy (a miejscami podjeżdżamy) szlakiem rowerowym do miejscowości Horni Bečva. Mieliśmy jechać dalej, na wieżę widokową Miloňová ale gdy widzę na mapie dwa potężne grzbiety, przez które trzeba się doń przedrzeć... Ból nóg dobitnie świadczy o tym, że to nie dla mnie, że trzeba powiedzieć: dość. Pierwszy raz tak strasznie bolą mnie nogi na wyjeździe... Na każdej górce walka z bólem. Ani chybi starość... 
W każdym razie Marcin i Robert jadą dalej a Rafał i ja wracamy szlakami rowerowymi (robiąc spore koło) z powrotem na Pustevny, gdzie czekamy na chłopaków. Potem wszyscy razem wracamy do auta.