Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 77.80km
  • VMAX 52.10km/h
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

W szosie można się zakochać

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 12

W przedpokoju stoi Rafałowa szosa. Stoi sobie już od pewnego czasu. I kusi. "Skoro jestem takim marnym góralem to może by tak..."
Dziś Rafał musiał iść do pracy. Mogę zatem spróbować swych sił w szosowaniu. Wczoraj wieczorem przygotował dla mnie rower. Próbował też wytłumaczyć skomplikowany system zmiany przełożeń, lecz w końcu stanęło na "lepiej blatu nie ruszaj". Myślę że i tak nie będzie potrzeby.
Wyjeżdżam o 8.15. Pełna obaw bo to moja pierwsza jazda na szosie.
Początkowo jadę przez Stare Błeszno, potem rowerostradą, potem skręcam na Kusięta. Trochę mi dziwnie, mam problemy z opanowaniem kierownicy, nie potrafię sięgnąć po bidon bo mi kiera ucieka, ciężko znaleźć wygodną pozycję. Wiercę się i jadę nieco pokracznie ale w końcu przyzwyczajam się do innego rowerka.
W Olsztynie doganiam dwóch szosowców (jadących spokojnie) i kawałek jadę z nimi. Jeden opowiada o swej miłości do szosy. Do dwóch szos właściwie. Mój (Rafała) rowerek też zostaje pochwalony: "No, ładnie ciągnie ta szosa". I wiecie co? W rowerze szosowym rzeczywiście można się zakochać. W tej lekkości, prędkości. Jazda pustymi drogami to coś wspaniałego.
Żegnam panów za Przymiłowicami, gdzie skręcam na Zrębice. Potem kieruję się na Siedlec. W pewnym momencie za plecami słyszę trzask łamanych gałęzi. Oglądam się... Na drogę pędzą dwa psy! No to CHODU!!! W dwie sekundy prędkość wzrasta do czterdziestu paru. I co? I
nas ne dogonyat, he he. Kolejna zaleta szosy.
Potem jadę do Ostrężnika, podjeżdżam sobie na Czatachową i zjeżdżam do Żarek. Fajnie jest bo ruch mały, drogi puste. Tak to można szosować.
W Żarkach skręcam na Wysoką Lelowską. Następnie jadę przez Przybynów i Zaborze do Biskupic. Trochę mi mało jeżdżenia, więc pomykam jeszcze na Zrębice. W Przymiłowicach mija mnie pociąg Cycling Jura (a przynajmniej tak mi się zdaje, widziałam tylko nogi). I tu od razu pozdrawiam wszystkich mijanych (a nie pozdrowionych) dziś znajomych. Bo przez daszek przy kasku to mało co widziałam. Na szosie człek pochylony i prawdę mówiąc widzę tylko przednie koło. A chcąc zobaczyć coś więcej trza głowę zadzierać. Przez to pod koniec boli mnie kark i ramiona. Na następną szosową wycieczkę demontuję daszek.
W Olsztynie skręcam na Kusięta. Tutaj dopadają mnie zachcianki: "Szklanka zimnego mleka. Tak, niech no tylko wrócę do domu. Mleka. I soczewica z masełkiem na drugie śniadanie. Mniam."
Na koniec jadę rowerostradą i przez Stare Błeszno wracam do domu. 11.30 jestem z powrotem, spokojnie zdążę ugotować obiad.
Podsumowując: jazda szosą to naprawdę fajna sprawa. Lecz najlepiej wyjechać jak najwcześniej, by mieć puste drogi. To pozwala w pełni delektować się jazdą. Pod koniec za dużo już było samochodów.
Podjazdy idą szybciej, większości nawet nie zauważyłam. Pewnie dlatego, że jechałam spokojnie, średnia wyszła 25.5km/h. Jedynie Czatachowa i ten upierdliwy podjazd po wstrętnym, popękanym asfalcie między Zaborzem a Biskupicami dały się odczuć.
Warto czasem wybrać się na szosowanie. Tylko muszę popracować nad pozycją bo pod koniec dokuczały mi plecy i ramiona. Albo lepiej wziąć się za ćwiczenia żeby je wzmocnić.
Czatachowa
Czatachowa © Skowronek
Przybynów
Przybynów © Skowronek
Widok na Zrębice
Widok na Zrębice © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura



Komentarze
Skowronek
| 20:08 poniedziałek, 18 sierpnia 2014 | linkuj Właśnie, chyba dobrze mieć oba typy rowerów. I w zależności od humoru i chęci albo śmigać szosą albo jadąc góralem cieszyć się leśnym spokojem.
polemar
| 17:17 niedziela, 17 sierpnia 2014 | linkuj Tyle tysięcy kilometrów przejeżdżasz na góralu :-) to jest wyczyn. Szosą jak zauważyłaś szybciej i łatwiej :-) Gdy koła dobrze napompowane i styk z asfaltem minimalny, to chce się jeździć :-) rower prawie sam pomyka.
Ja natomiast od jakiegoś czasu zastanawiam się nad jakimś terenowcem, by właśnie po lasach i bezdrożach pojeździć.
Skowronek
| 17:12 sobota, 16 sierpnia 2014 | linkuj W kwestiach szosowych jesteś ekspertem, zatem pozwolę sobie zwrócić się do Ciebie o radę, gdy będę jakąś szosę mieć na oku.
Kulisty
| 17:23 środa, 13 sierpnia 2014 | linkuj Mniejsza rama to i pozycja sie bardziej wyprostuje. Tak jak Arek napisal warto miec odmiane a szosa na jurajskich droga potrafi tez dac duzo przyjemnosci.
Marta84
| 19:53 wtorek, 12 sierpnia 2014 | linkuj szosówki mają w sobie to coś... zgrabne jak gazela, szybkie jak gepard ;)
Skowronek
| 17:43 poniedziałek, 11 sierpnia 2014 | linkuj Tak, warto było spróbować:)
stin14
| 22:26 niedziela, 10 sierpnia 2014 | linkuj Hoho, super. Dobrze spróbować czegoś nowego. Całkiem inna jazda.
Skowronek
| 20:14 niedziela, 10 sierpnia 2014 | linkuj Wycieczki na góralu nadal będą bo uwielbiam jazdę po lasach, poszukiwanie ciekawych miejsc i przesiadywanie nad źródełkami. Ale czasem chciałoby się poszaleć na asfaltowych trasach... Tak, chyba zacznę oszczędzać na jakąś fajną szoskę:)) Taką malutką, w sam raz dla mnie:)
poisonek
| 19:21 niedziela, 10 sierpnia 2014 | linkuj Nie taki diabeł straszny jak widać. Luksus posiadania obu rodzajów rozpieszcza: na co się ma ochotę to się wybiera. No i ten wiatr we włosach ;)
Adii
| 19:00 niedziela, 10 sierpnia 2014 | linkuj Fajny wpis i czytając go przypomniał mi się film Easy Rider ;)
Pozdrawiam
anetkas
| 18:36 niedziela, 10 sierpnia 2014 | linkuj Wiesz, też coraz częściej o tym myślę... żeby kupić sobie szoskę :) Jestem na etapie wypowiadania na głos tych myśli, więc kto wie :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!