Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112660.14 kilometrów w tym 30097.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572635 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 116.44km
  • Teren 80.00km
  • Czas 06:07
  • VAVG 19.04km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 696m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Siewierz z Jura Bike

Niedziela, 8 lipca 2018 · dodano: 09.07.2018 | Komentarze 3

No i nastał kryzys. Nogi wysiadły, inne rzeczy też doszły. Pewne sytuacje i ludzie dali mi mocno do myślenia.
Kilka mądrych rad i sugestii, dobrze czasem posłuchać kogoś patrzącego z dystansu.
Dziś mtb do Siewierza. Oczywiście w wersji skowronkowej czyli chaszczing i krzaczing na całego. A co!
Rankiem pod Skansenem oczekuje już ekipa Jura Bike, w osobach Asi, Rafika, Maćka, Jarka, Fikoła, Piotra i Dreja, których przewodnikami dziś będziemy. I nie spodziewając się, co ich czeka he he...
Na początek do pożarówki a potem (co by nie było za lekko) w prawo i trzeba przeleźć przez tory (kiedyś był przejazd ale okazało się, że niestety jest zasypany...) potem nową ścieżką (odrobina piachu) do kolejnych torów (jesteśmy w Korwinowie). Teraz jedziemy wzdłuż owych torów, po lewej mając Użytek Ekologiczny Zapadliska. Jest ruchliwy odcinek do Katowic, nawet mija nas pociąg, stanowiąc dodatkową atrakcję. Dojeżdżamy do szlaku pomarańczowego rowerowego i nową ścieżką do Osin. Przerwa przy sklepie i przecinamy DW791. Przecinamy ją i mamy pierwszy tego dnia chaszczing. Nie chwaląc się jam to ekipę tam wciągnęła i dobrze się złożyło, bo mimo zarośniętości ścieżka wzdłuż rzeczki okazała się bardzo fajną:

Tym sposobem lądujemy w Jastrzębiu. Lecz na asfalcie długo nie zabawimy, prędko wracamy w teren, na niebieski/zielony szlak rowerowy. Czas jakiś tłuczemy się po lasach by wyjechać przy drodze Poraj - Koziegłowy. Już, już ekipa chciała tym asfaltem do Koziegłów pędzić, lecz Rafał wnet ostudził zapały każąc poszukiwać odbicia w teren po lewej. Wnet odbicie znajdujem i wyjeżdżamy w miejscowości Miłość:

(foto by Mister Dry)
Następnie dojeżdżamy do DW789. Do Koziegłów rzut stąd beretem, lecz Rafał chce je ominąć i zawlec ekipę gdzie indziej. W tym miejscu pożegnał nas Rafik, który chce by było sprawiedliwie: do południa rower, popołudnie z rodziną.
Tymczasem reszta podąża (czytaj: podjeżdża) do Sanktuarium św. Antoniego Padewskiego w Koziegłówkach. To ciekawe miejsce, warto zajrzeć w środka by zobaczyć piękną ambonę w kształcie łodzi. Tym razem jednak nie zwiedzamy lecz podążamy dalej. Na mapie to szlak niebieski rowerowy. Do drogi, podjazd do Pińczyc i super zjazd szutrową drogą do miejscowości Dziewki. Stąd już tylko asfaltem do Siewierza. Kilka zdjęć z trasy:



I tak oto meldujemy się u stóp Zamku Biskupów w Siewierzu. Prze wiele lat zamek był niedostępny lecz po remoncie (z funduszy unijnych) można zwiedzać i to bezpłatnie. Na zwiedzanie poszła tylko czwórka: Jarek i ja (łazimy po całym zamku) oraz Dreju i Maciek (zamiast zwiedzać prowadzą długą i pouczającą dysputę z kustoszem, dręcząc go pytaniami). Acha, pieczątka też jest. Parę zamkowych zdjęć:





Pora na posiłek. Spożywamy go w karczmie "Jędrusiowa Izba", niezłe jadło. Uzupełnić piciu w bidonach i podążamy dalej. W Siewierzu warto jeszcze zwiedzić zabytkowe kościoły i obejrzeć fontannę na rynku z tańczącymi Pannami Siewierskimi.
Na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną pokonujemy DK1 (na takich bez sygnalizacji nawet nie ma co próbować) i oto przybylim na tereny, gdzie rzadko stanie stopa (opona?) częstochowskiego rowerzysty... W każdym razie nasza rzadko tam postanie. A szkoda, bo ładne tereny.
Jedziemy sobie lasami, po drodze jest też leśny staw, wokół ładnie, zielono... Jesteśmy blisko lotniska w Pyrzowicach i co chwilę nad głowami naszymi przelatuje jakiś drimlajner hałasując okrutnie.

I tak oto dojechalim sobie do Cynkowa a stamtąd asfaltem (podjazd solidny) do Woźnik. W Woźnikach popas przy sklepie, gdzie gospodarz doradza którędy najlepiej do Czarnego Lasu jechać by jeszcze się sponiewierać nieco. Idąc za jego radą mamy podjazd po polach, naprawdę fajne dróżki:


Teraz dojeżdżamy do pałacu w Czarnym Lesie. Jest to 4-gwiazdkowy hotel lecz do parku można swobodnie wejść i posiedzieć sobie na ławeczce z widokiem na staw.

Dalej ruszylim asfaltem lecz po drodze Dreju dojrzał polną dróżkę w alei kasztanowców. Mnie też się podoba lecz na mapie po pewnym czasie niknie... Ale na pewno coś tam będzie żeby przejechać, prawda? "MY CHCEMY TAM!" Reszta ekipy nie jest zachwycona ale cóż mają zrobić, milczeniem jeno oponują... I już po chwili mkniemy pośród owych kasztanowców.
Dróżka wcale się nie kończy, tylko po pewnym czasie trzeba wybrać: chaszczing w lewo czy chaszczing w prawo? Mnie pasuje lewa lecz Rafał ciągnie w prawą i w sumie dobrze, bo bardzo fajne, naprawdę super ścieżki.


Tłuczemy się polami, lasami, jedziemy sobie a tu nagle... KAWIARNIA:)) Zielony ogród, stoliczki, ławeczki, miła obsługa, smaczne menu... No kto by się oparł, no kto? ADA Cafe w Rudniku Wielkim:

Akurat ekipa wypoczęła przed kolejną porcją solidnego krzaczingu. Ten jest chwilami dość ekstremalny ale singiel w jednym miejscu po prostu cud-miód. Była też jazda po malowniczych polach oraz na koniec ścieżka trudniejsza, bo co chwilę dostawało się po głowie gałęziami a do tego trza było uważać na koleiny, doły i wodę.


Ten ostatni terenowy odcinek wypuścił nas w Hucie Starej. Ekipa już odetchnęła z ulgą lecz nie wiedzą (ja też nie) że przed nami jeszcze ostatni chaszczing do potęgi. Bo Rafał prawi, że pojedziemy tak jak biegaliśmy czyli szeroką szutrówką i singlem do przejazdu kolejowego na Jesiennej. Tyle, że skręcamy o wiele wcześniej i czeka nas długi odcinek takiego czegoś:

Po czymś takim (w trawie były koleiny) ostateczny singiel jawi się jako lekki i przyjemny. Po dotarciu do szutrówy żegna nas Piotr (woli nie sprawdzać ostatniego singla) reszta podąża dalej i wreszcie wrócilim do Cze-wy.
Do Siewierza ciężko mi się jechało bo niedawno byłam chora i brakowało tchu. Droga powrotne lepiej, do tego niemal same nowe ścieżki, naprawdę super wycieczka.


Kategoria Jura, powyżej 100 km



Komentarze
Gozdzik
| 08:23 wtorek, 10 lipca 2018 | linkuj Kryzysy, doły, porażki.... czasem za dużo tego się kumuluje w jednym czasie........i ciężko jest, a i choróbska się wtedy przyczepiają...... Ale będzie dobrze... zawalcz tylko o Siebie, o Swoje :-).
Do Siewierze będzie trzeba się kiedyś udać. Jak byłem tam to zamek niestety był zamknięty i niedostępny.
panther
| 21:56 poniedziałek, 9 lipca 2018 | linkuj Super relacja o kilometrach przejechanych nie wspominając ;-)
Pozdrawiam serdecznie
domino83
| 21:38 poniedziałek, 9 lipca 2018 | linkuj Super zdjęcia zwłaszcza zamku i ta trzecia od końca - taki prawdziwy terenowy klimat. Miło Cie znów zobaczyć :D Mnie ostatnio otoczenie też nie oszczędzało ale tak że bez kija nie podchodź - biurokracja.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!