Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 230.30km
  • Teren 18.00km
  • Czas 09:45
  • VAVG 23.62km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 1915m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

BIKE-owe Świętokrzyskie II

Sobota, 4 lipca 2020 · dodano: 06.07.2020 | Komentarze 2

Rakiem jedziemy PKP do miejscowości Wierna Rzeka. Trochę mało miejsca w tym pociągu, tylko 4 wieszaki a rowerzystów dużo, dobrze, że mamy szosy to mieszczą się we wnęce przy miejscach dla mam z dziećmi (akurat takowych pasażerów nie było). No to zaczynamy przygodę. Od razu na początku 1 km off-road. Zajączków, Mosty, Podzamcze. A w Podzamczu mieści się Centrum Naukowo-Technologiczne, na terenie którego znajduje się XVII-wieczny dwór obronny. Zapytaliśmy strażnika o możliwość zwiedzania, można wejść do ogrodu i na punkt widokowy, są bezpłatne lornetki, przez które można obejrzeć pobliski zamek w Chęcinach. Sam teren pięknie zagospodarowany. Jest też wielki, gruby, zadbany kot. A jeśli jest zadowolony kot to takie miejsce nie może być złe.


Podążamy dalej. Mijamy skansen w Tokarni (kawałek krajówką ale jest pas awaryjny), następnie Wolica, Morawica, Borków, Daleszyce. Brzechów, Leszczyny. W ten sposób łukiem objeżdżamy Kielce. Zbliżamy się do Świętokrzyskiego Parku Narodowego, pojawia się więcej górek, wreszcie ładny podjazd o górskim charakterze w okolicy miejscowości Mąchocice Scholasteria. Następnie Klonów, Psary, Bodzentyn (do zamku nie jedziemy bo byliśmy tam kilka razy).
Teraz przed nami najtrudniejszy odcinek trasy. 10 km w terenie. Mieliśmy nadzieję, że to będzie zwykła leśna szutrówka... Na początku tylko kałuże ale za chwilę droga przeobraziła się w masakrę z ostrych, kocich łbów. Poboczem nie dało się jechać bo zapiaszczone po opadach. Do wyboru: piach albo kocie łby. 10 km męki. Pokonaliśmy ten odcinek w dostojnym milczeniu ale prędkość była może z 10km/h... Dobrze, że był z nami tylko Marcin, stary turysta nawykły do takich "atrakcji". Bo każdy inny po czymś takim by nas znienawidził. Pomijając dyskomfort było na tym naprawdę spore ryzyko uszkodzenia roweru. No nic, nauka na przyszłość: jeśli teren na szosie to max 2-3 km. Niewygody nie stępiły w nas ducha turystycznego: po drodze zajrzeliśmy do Miejsca Pamięci, obok jest wąwóz i źródło.



Wszystkie te atrakcje znajdują się na terenie Sieradowckiego Parku Krajobrazowego, warto byłoby go zjeździć dokładniej, tym razem na Mtb.
Lądujemy w Wąchocku. Słynnego XII-w. opactwem cystersów oraz popularnych dowcipów typu: "Czemu w Wąchocku są okrągłe domy? Bo Cyganka przepowiedziała sołtysowi, że za rogiem dostanie po gębie". Samo miasteczko miłe. Zobaczyliśmy też fragment Rezerwatu Rydno.



Marcinków, Mostki, Suchedniów. I ponowny wjazd w teren. Początkowo jest leśny asfalt z zakazem wjazdu aut (do Rezerwatu Dalejów). Równiutki, wygodny, zupełnie jak w Rejvíz. Niebawem asfalt znika a my wjeżdżamy na szutrówkę (na szczęście normalną, wygodną szutrówkę) która prowadzi do miejscowości Odrowążek, gdzie wracamy na asfalt. W te okolice lepiej szosą nie jeździć: na odcinku paru km dwóch debili, było naprawdę niebezpiecznie...
Z duszą na ramieniu dojeżdżamy do Samsonowa. Byliśmy tu już ale zaglądamy do ruin huty. W Samsonowie jest też ładny zalew.

Mam nadzieję, że to koniec niebezpiecznych sytuacji na dziś. I faktycznie, dalej kierowcy znów byli normalni. W ogóle w Świętokrzyskim omijają rowerzystów ostrożniej. U nas nie jest źle ale tamci na razie lepsi.
Niedaleko jest Zagnańsk i Dąb Bartek ale byliśmy już u niego, toteż jedziemy dalej. Ćmińsk, Bobrza (ciekawe ruiny kolejnej huty ale i tam byliśmy a pociąg nie poczeka, toteż tylko mijamy). Brynica, Piekoszów, Rykoszyn, Zajączków i jesteśmy z powrotem w Wiernej Rzece. Do pociągu mnóstwo czasu, wobec tego jedziemy na następną stację, i następną, i kolejną... Ludynia. Czasu wciąż sporo, toteż dokręcamy sobie do 230 km.
Bardzo udana wycieczka. Na koniec ciekawa dróżka oraz widoczek na Łysicę. Autorem zdjęć nr 3,5,7,8,9,10,11 jest Marcin.






Komentarze
Skowronek
| 18:06 poniedziałek, 20 lipca 2020 | linkuj Zgadzam się. Świętokrzyskie jest prześliczne. Dla mnie to była dotąd najciekawsza wycieczka sezonu:)
panther
| 13:04 poniedziałek, 20 lipca 2020 | linkuj Coś pięknego, świetna relacja, bajeczne zdjęcia, super klimat.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!