Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 82.46km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 16.38km/h
  • VMAX 66.70km/h
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Berlin - Fürstenwalde

Piątek, 12 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 0

Rozpoczynamy przygodę ze szlakiem Spree Radweg. Rano przyjeżdżamy do Cottbus. Auto zostaje na parkingu obok dworca. Teraz jeszcze kupić bilety do Berlina. W domu jakoś nie mogłam ogarnąć tej ich aplikacji. Ale przeczytałam u innych rowerzystów, żeby na pociągi regionalne bez stresu kupować w biletomacie na dworcu. Rzeczywiście jest to bardzo proste. Nawet wersję po polsku mają. Z biletami udajemy się na peron (są duże windy, z których można skorzystać) a tam... Tłum. Nadjechał pociąg. Piętrowy ale ludzi pełno. Rowerzystów mnóstwo. Dół właściwie opanowany przez cyklistów. Większość nierowerowych pasażerów zwiewa na górę. Prędko przejrzeliśmy cały pociąg ale miejsca brak. W końcu całą podróż stoimy z rowerami przy drzwiach. Nie wiem ilu rowerzystów było w całym składzie. Tylko w naszym wagonie około 20. Ale nikomu to nie przeszkadza. Dwójka nawet zmienia dętkę w przejściu i to nadal nikomu nie wadzi... Niektórzy nasi kolejarze chyba by zawału dostali... Co na to kierownik pociągu? No cóż, nie pojawił się ani razu. Biletów także nie sprawdzono. Chyba już wolę takie podejście niż gdy na przykład w Pomorskim pustym pociągiem jadą 4 rowery i ani jednego więcej nie wezmą bo bezpieczeństwo...
W tych mało komfortowych ale za to budujących warunkach dojeżdżamy do Berlina. Z dworca do głównych atrakcji jest bardzo blisko a dojazd rowerem super. Zwiedzania niedużo ale jest Reichstag, Brama Brandenburska, Katedra Berlińska, Wyspa Muzeów. Wieżę Telewizyjną oglądamy tylko z daleka. Z racji jutrzejszego finału Euro wiele ulic jest zamkniętych. Ludzi mnóstwo, policji także. Nie ma dużo czasu na zwiedzanie bo jest już prawie 15:00 a do tego zmierzają tu deszczowe chmury. Zatem w drogę, musimy dostać się do dzielnicy (niegdyś samodzielnego miasta) Köpenick gdzie początek ma nasz szlak. Przy okazji: słyszeliście o historii Kapitana z Köpenick?
Prędko okazuje się, że wyjazd z Berlina średni. Wszędzie są pasy rowerowe ale to wszystko trwa bardzo długo. Mnóstwo skrzyżowań i świateł. Kierowcy bardzo ostrożni, naprawdę. Za to rowerzyści... Nigdy nie wiesz gdzie i kiedy się któryś zmaterializuje. Przepisy? Światła? Phi! Rower jest od oszczędzania czasu a nie stania na światłach! Tutejsi kierowcy mają z nimi prawdziwe utrapienie... Co dziwne nikt nie reaguje nerwowo. Żadnego trąbienia i wyzywania. Kierowcy znoszą swoich cyklistów i ich wyczyny z anielską cierpliwością. My z naszą grzeczną jazdą normalnie czujemy się jak jacyś kosmici...
No i trochę przykro to pisać ale miasto jest raczej zaniedbane i niestety brudne. Nie wiem, może akurat ta część Berlina taka jest. Za to trafiliśmy na fajny eko bazarek. Po dojeździe do terenów zielonych jest już ok. Powoli zaczynałam już tracić cierpliwość bo wyjazd z miasta dłużył się niemiłosiernie a jazda w ruchu ulicznym zawsze mnie bardzo stresuje. Brakuje w Berlinie tego, co mają na przykład w Bratysławie czy Dreźnie: jednej drogi rowerowej nad rzeką, którą możesz sprawnie dojechać do centrum miasta i równie sprawnie nią wyjechać.
W chwili gdy dojeżdżamy na skraj miasta zaczyna padać. Na radarach widać ogromną masę chmur. Nie ma sensu czekać. Ponad dwie godziny jedziemy w deszczu. Trochę szkoda bo szlak wiedzie na tym odcinku przez wspaniały las. Wreszcie 30 km przed kwaterą przestało lać i można spokojnie podziwiać widoki. Szlak czasem biegnie przy rzece ale często od niej ucieka. Są długie odcinki dróg rowerowych ale też trochę jazdy spokojnymi, wiejskimi drogami. Przeważają te pierwsze. W tym miejscu powiem, że tak, owszem: lubię mieć dziesiątki kilometrów dróg rowerowych. I takie powinny być. A nawet setki (na przykład Słowacy właśnie budują sobie 400 km autostradę rowerową a w projekcie jest wyraźnie podkreślone: odseparowaną od ruchu samochodowego.). Ewentualnie jakieś krótkie odcinki mogą lecieć wiejskimi drogami. Rowerzysta ma czuć się bezpiecznie i kropka. Nawet Rafał zauważył w pewnym momencie: "Ale fajnie tak jechać bezstresowo, nie oglądając się co chwilę na samochody...". Do tego szlak powinien być PRZEJEZDNY. Często słyszę, że szlak ma być zróżnicowany. Pewnie, że tak ale dla osób jadących z bagażem (często również z rodziną) przejezdność ma znaczenie. Na przykład Greenway Jjzera. Gdy prowadził gdzieś w góry, na pola i lasy to był tam miły singielek, szutry czy inne fajne dróżki. Żadnych ton piachu itp. Jeśli ktoś ma ochotę na piachy, wertepy czy solidne techniczne trudności to przecież może sobie tak opracować trasę by je uwzględnić i pojechać tam gdzie są a nie marudzić, że mu nudno...
Za to na Spree Radweg oznakowanie mogłoby być lepsze. Czasem mam wrażenie, że znaków jakby brakowało. Albo po prostu ja ich nie widzę... Radzę mieć ze sobą ślad.
Pod wieczór dojeżdżamy do Fürstenwalde/Spree gdzie mamy zarezerwowaną kwaterę. Prywatny dom, w którym miła starsza pani wynajmuje kilka pokoi. Jest bardzo sympatycznie i przytulnie. Rowery zamknięte w garażu. Można wysuszyć rzeczy i odpocząć. Blisko jest długo otwarty sklep. Mimo deszczu bardzo udany dzień.

Reichstag:


Brama Brandenburska:


Katedra Berlińska i Wieża Telewizyjna:


Rzeka Spree:


Na szlaku:



Przepiękny odcinek leśny:





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!