Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 50.50km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:13
  • VAVG 15.70km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 870m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. Dłutem przeszłości rzeźbione

Niedziela, 11 listopada 2012 · dodano: 11.11.2012 | Komentarze 0


"Tu wszystkie w jeden powab zbiegły się żywioły"(...)

Dolinki Krakowskie.
Wspaniałe, piękne, cudne i odrobinkę trudne... Tak, gdyż po ostatnich opadach błota przybyło, skałki śliskie a i insze przeszkody rowerzysta napotka.
Z Jerzmanowic jedziemy do wrót Doliny Będkowskiej, by zobaczyć najwyższą skałę na Jurze - Sokolicę. Ma 70 m i niszę wysoko w górze, w której stoi figura NMP. A także gęstą sieć dróg wspinaczkowych. Opodal dolinki jest również Jaskinia Nietoperzowa lecz do zwiedzania udostępniona jedynie latem.
Dość długi odcinek schodzi na taplaniu się w lepkim błocie, miejscami głębokim. "Korzystaj z okazji żeby szlifować technikę!" - rzecze MD gdy wyrażam swą dezaprobatę dla tego rodzaju podłoża.
Następnie wyjeżdżamy na asfalt którego wąziutka niteczka przecina dolinę. I tu zaczynają się kłopoty bo ruch samochodów jest irytująco duży. Zbyt duży.
Przez to dolinka zupełnie traci urok.

Sokola Skała w Dolinie Będkowskiej. © Skowronek

Z ulgą witam koniec dolinki. Następnie jedziemy do Karniowic, do Doliny Kobylańskiej. U wrót uwagę zwraca zwieńczona krzyżem turnia Żabiego Konia. Po drugiej stronie pięknie prezentują się skały oświetlone słońcem: Szara Płytka, Zjazdowa Turnia, Turnia Długosza i inne. Wszystkie oblepione przez wspinaczy.
W samej dolinie mnóstwo spacerowiczów i rowerzystów.
Jedziemy prawie do końca i z powrotem (mając po drodze liczne okazje do szlifowania techniki). Odwiedzam jeszcze kapliczkę w skałach.
Dolinka Kobylańska istotnie jest wielkiej urody.
Skały w Dolinie Kobylańskiej (oblegane przez wspinaczy). © Skowronek

Turnia Żabiego Konia. © Skowronek

Na polanie u stóp Żabiego Konia przerwa i dalsza droga wiedzie zielonym rowerowym do Bramy Bolechowickiej.
Brama Bolechowicka. © Skowronek

Dalej zielonym do czerwonego rowerowego, który wspina się bardzo stromo na punkt widokowy. Po drodze taka oto historia:
Na zielonym jest mostek nad potokiem. Dziurawy, drewniany mostek, na który trzeba wjechać ze skarpy pod kątem 90 stopni. Bez jednej barierki dodam. MD przejechał sobie leciutko a ja zeszłam przed uskokiem. No i mi się oberwało, że mam natychmiast tę banalną przeszkodę przejechać w tę i nazad i się nie wygłupiać. Kto to słyszał żeby taką łatwą przeszkodę położyć!!!
No to jadę... W jedną stronę poszło. W drugą przepuściłam pewnego górala. Dojeżdża do dziurawych desek... uwaga... i... zszedł z roweru!!!
Rzekłam "Ha!". Na to MD "JEDŹ!". No i pokonałam ten piekielny mostek i rzec muszę, że istotnie był łatwym. Słabość jednak siedzi w głowie.
Kolejny etap to Biały Kościół (z białym kościołem właśnie), zjazd w dolinę i pokonanie długiego terenowego podjazdu niebieskim rowerowym, co by się z tej doliny wydostać. W luźne kamienie obfitował, lecz tym razem nie odpuściłam, aż MD się zdziwił! Ha!
Wreszcie dojeżdżamy do warowni rycerskiej - Zamku Korzkiew. Odnowiony i wciąż odnawiany. W rękach prywatnych lecz można zajrzeć na dziedziniec, do stylowej recepcji, podobno wejść na wieżę i uwaga: mają pieczątkę.
Mieści się tu luksusowy hotel i zwiedzać za bardzo nie można. Za to otoczenie jest piękne, zabytkowy zespół parkowy, obronny kościółek...
Zamek Korzkiew. © Skowronek

Spod zamku kawałek asfaltem i trafiamy do Doliny Prądnika, której opisywać chyba nie potrzeba. Wyniosłe, rzeźbione skały, Brama Krakowska, źródełko miłości (nie radzę pić, podobno ta woda powoduje, że się na oczy przegląda), Jaskinia Łokietka, Kaplica Na Wodzie, Zamek Ojców...
Zamek "Ociec u Skały". © Skowronek

Dzień dziś bardzo słoneczny i ciepły (jeździmy w krótkich spodenkach) więc o spokoju zapomnieć trzeba. Wszędzie spacerowicze, samochody, rowerzyści, bryczki - wiadomo, każdy chce skorzystać. Lepiej przyjechać tu o świcie.
Podjeżdżamy jeszcze do Zamku Ojców a następnie znów podjeżdżamy do Jerzmanowic. Do auta i do domu. Wrócimy tu na wiosnę, by dokładniej zwiedzić tę, pełną osobliwości i cudów, krainę.






Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!