Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112823.66 kilometrów w tym 30192.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 573362 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2018

Dystans całkowity:1333.32 km (w terenie 257.00 km; 19.28%)
Czas w ruchu:70:02
Średnia prędkość:19.04 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Suma podjazdów:14111 m
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:102.56 km i 5h 23m
Więcej statystyk
  • DST 79.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:09
  • VAVG 15.34km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Podjazdy 2586m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Lysá Hora

Piątek, 4 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 0

Drugi dzień męczenia. Dziś jest bardzo zimno i mglisto. Człek nie bardzo ma ochotę na rower wyłazić, lecz cóż... Trzeba jechać. Auto zostaje w miejscowości Pražmo, skąd mamy 8 km do początku podjazdu na Łysą Górę. Sam podjazd jest asfaltowy, do pokonania mamy 8.5 km oraz 694 m przewyższenia. Rowerzysta wdrapuje się na wysokość 1308 m npm. Podjeżdżając całą drogę marzę o malinowym napoju serwowanym na wierzchołku...
Zwykle na szczycie kłębi się tłum piechurów i rowerzystów, lecz dziś mamy dzień powszedni, do tego bardzo zimno, mgła i wieje, może dlatego na górze jest jedynie kilka osób. 
W jednym z hoteli jemy zupę, jest i upragniona "Malinova", można się też ogrzać. Po odpoczynku foty na wierzchołku i zjazd ale tylko kawałek bo zaraz skręcamy na prawo i szlakami rowerowymi zjeżdżamy do zbiornika Šance. Jedziemy wzdłuż jego brzegów do miejscowości Stare Hamry. Potem szlakiem rowerowym na Bilý Křiž, potem niebieskim pieszym, potem Visalaje, Moravka i powrót do auta.











  • DST 76.20km
  • Teren 35.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 12.63km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Podjazdy 1942m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pierwsze kroki w Beskidzie Śląsko - Morawskim

Czwartek, 3 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 2

Parę dni wolnego. Zatem zapakować się i kierunek Czechy. Tym razem Beskid Śląsko - Morawski. Parę lat temu byliśmy tam na piechotę (przy okazji zdobywania MOT) i raz na rowerkach, to niedaleko a tereny chyba warte odwiedzenia. Gdybym wiedziała, co mnie tam czeka...
Dość sprawnie dojeżdżamy na miejsce, auto zostaje w Ligotce (na tym parkingu, co ostatnio) wypakować rowery i... Jedziemy. Ale tylko chwilę, bo za rogiem droga staje dęba a nam wymyka się "Ło Matko Bosko Częstochowsko..." Wprawdzie nie należy nadużywać Świętych Imion, lecz jeśli na 3 kilometrach robisz 500 m przewyższenia, to sam, Drogi Czytelniku, rozumiesz... Tym sposobem, pełznąc powoli (nachylenie 15-20%) dojeżdżamy na Godulę (738 m npm). Potem pojechaliśmy na kółko po szlakach rowerowych, sporo terenu, często kamienie i ciągle nachylenia takie, że przekleństwa same się wymykały... Byliśmy też pod kaplicą na Kozubovej. Zainteresowanym mogę przesłać ślad. Trasy piękne, naprawdę, wszystko do podjechania czy zjechania, bardzo ładne. Jedynie nachylenia dały mi w kość ale jakoś to wszystko podjeżdżałam, co bardzo cieszy. Tylko raz zlazłam z roweru nie mając sił i raz bo szlakiem jechała furgonetka (!!!) i nie było miejsca. Parę zdjęć:















  • DST 102.50km
  • Teren 75.00km
  • Czas 06:38
  • VAVG 15.45km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 970m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bardzo jurajsko czyli okolice Olkusza

Wtorek, 1 maja 2018 · dodano: 03.05.2018 | Komentarze 2

"To gdzie ten schron?" Wgapiam się w ekranik. "Nooo... Stoimy na nim..." Znajdujeny się w Hutkach, na terenie, gdzie do 1988 r stacjonował 20 Dywizjon Techniczny Obrony Powietrznej. 
To tylko jedna z atrakcji dzisiejszej, bardzo jurajskiej wycieczki.
Pora zajrzeć w rzadko odwiedzane rejony Jury. Start przewidziano na 9.00 z Łaz, obok dworca jest spory parking. Przybywamy tam w miarę punktualnie, na miejscu jest już Robert, po chwili podjeżdża auto z Adrianem i Marcinem, przy sklepie natomiast, zostaje przydybany Cioran, który przybył pociągiem. Zaczynamy.
Pierwszą atrakcją dzisiejszej wycieczki jest nieczynny kamieniołom w Niegowonicach (zlokalizowany na stoku Wawrzynowej Góry). Jego dnem wiodą różne, często niewygodne ścieżki, którymi docieramy pod ścianę główną. A tam czas na foty i podziwianie. Następnie Rafał prawi "A teraz tam wjedziemy". "TAM?" "No tak, tam" - pokazuje ścianę na zdjęciu:

Ale, że co??? TAM???
Kawałek wzdłuż ściany i w lewo była rzeczona droga na górę. Stroma jak pierun i kamienista okrutnie... Za to po mozolnym władowaniu się na górę oczom naszym ukazała się wspaniała panorama:


No dobrze, pora jechać dalej. Zjeżdżamy do domów, wjeżdżamy na pola i... Nie możemy się wydostać! Drogi schodzą do gospodarstw albo nigdzie. Wreszcie ładujemy się przez zaorany teren i na dole znajdujemy jakiś dukt:

Kolejną atrakcją turystyczną będzie skałka trawertynowa w miejscowości Laski. To jedyna taka w Polsce, jedna z kilku na świecie, unikatowy kawałek skamieniałej pustyni, z równie unikatową jaskinią i w ogóle cud.
Co żeśmy się tej skałki naszukali... Krążyliśmy wokół po lasach, ekipa się rozdzieliła, pogubiła, wreszcie Parker dzwoni, że znalazł. W tym czasie dzwoni też Rafał (z pożyczonego telefonu, a jakże, tę historię już przerabialim, co dobrze zna Goździk...). Wprawdzie skałki nie znalazł, za to odkrył cud-miód ścieżkę wzdłuż kompleksu leśnych stawów. 
Oglądamy skałkę z każdej strony. Trochę mała, na zdjęciach wydawała się o wiele większa, ale ładna. Oczywiście wokół nie może zabraknąć śmieci, tak charakterystycznego znaku polskiego turysty... Foto jaskini nie zamieszczę właśnie z tego powodu...


Teraz w spokoju ducha (że skałka znaleziona) można podążyć ową cud-miód ścieżką. Rzeczywiście jest bardzo fajna, wije się między drzewami, czasem skłania do trudniejszych manewrów, kojarzy mi się ze ścieżkami w Puszczy Kampinoskiej. Te leśne stawy były kiedyś popularnym miejscem wypoczynkowym.



Tak oto podążamy w stronę Olkusza. Jesteśmy w sercu Lasów Błędowskich. Niech Was nazwa nie zmyli. Mimo bliskości pustyni tereny tutaj są podmokłe i można łatwo wyrąbać się w błoto. Tak oto można tonąć w błocie blisko piaszczystej pustyni... Szczęściem dawno nie padało i w miarę bezstresowo można przejechać.

W ten sposób dojeżdżamy do asfaltu łączącego Hutki z Kluczami, po czym źle skręcamy bo nasza droga kończy się przy ogrodzeniu szybu wentylacyjnego kopalni. Słychać monotonną pracę urządzeń. Tak, tak, funkcjonuje tu Kopalnia Pomorzany, jedyna w Polsce czynna kopalnia rud cynku i ołowiu, a ponad 100 m pod naszymi stopami pracują górnicze maszyny... Pytanie jak długo, także i tę kopalnię miano likwidować ale na razie jakoś się broni.
Przez tę kopalnię tośmy mieli trochę kłopotu ale o tym później. Na razie oczy w ekraniki gdzie każdy z nas ma inną mapę. Na mojej niedaleko zaznaczone są schrony. A może by tak tam?... No to jedziemy. I tym sposobem trafiamy na teren dawniej należący do wspomnianego 20 Dywizjonu Technicznego. W dawnych budynkach koszarowych mieści się obecnie Zakład Opiekuńczo - Leczniczy O.O. Kamilianów. Za parkingiem znajdujemy pierwszy schron, nie zaśmiecony za to pełen komarów.

Potem wjeżdżamy w las by odnaleźć kolejne schrony lecz prędko okazuje się, iż są zasypane. Dziś to jedynie wysokie kopce zarośnięte trawą i betonowe elementy wystające tu i ówdzie. Zatem porzucamy zamiary dalszej eksploracji terenu i podążamy do Olkusza. Lądujemy w Starym Olkuszu, dokładnie naprzeciwko Kopalni Pomorzany i tu mamy problem bo teren, przez który chcieliśmy przejechać jest ogrodzony. Wobec tego jedziemy wzdłuż DK 94 (korzystając ze ścieżek lokalnych rowerzystów) a potem robimy kółko przez tereny poprzemysłowe, gdzie czekają takie oto atrakcje:


Wreszcie dojeżdżamy w okolice Żurady, gdzie wjeżdżamy na niebieski szlak rowerowy, któy podążamy aż do miejscowości Troks a stamtąd jedziemy do zamku Rabsztyn. Na zwiedzanie decydują się tylko Adrian i Marcin, my niedawno byliśmy tam z Goździkiem.

Potem jedziemy czerwonym rowerowym, z którego zjeżdżamy na inne ścieżki (tuż przed Bogucinem Dużym) zanim zaczną się fest piachy przed Jaroszowcem. Tymi polnymi ścieżkami dojeżdżamy do miejscowości Klucze na obiad i odpoczynek. Jesteśmy ciut zmęczeni, jednak Jura to Jura, pora kierować się już z powrotem do Łaz. Z Kluczy jedziemy znanym nam już i bardzo fajnym szlakiem rowerowym niebieskim (po drodze zaglądamy jeszcze na cmentarz z I w.ś.) do punktu widokowego Dąbrówka. W końcu jesteśmy obok Pustyni Błędowskiej, grzech tam nie zajrzeć.

Co by za łatwo nie było na koniec fundujemy sobie stromy i kamienisty podjazd szlakiem czarnym pieszym z Chechła do miejscowości Rodaki oraz rozmaite ścieżki (nie pamiętam dobrze ale chyba za znakami szlaku zielonego pieszego) polne i leśne, pod górki także.

I tym sposobem wracamy do Łaz. Zapakować się i do domu. I tak to było na jurajskiej wycieczce. Tereny bardzo ładne , ciekawe, zróżnicowane ale i pomęczyć się trzeba było. Trasa warta powtórzenia. 







Kategoria Jura, powyżej 100 km