Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 113798.27 kilometrów w tym 30711.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 579179 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2024

Dystans całkowity:329.87 km (w terenie 114.00 km; 34.56%)
Czas w ruchu:17:18
Średnia prędkość:17.33 km/h
Maksymalna prędkość:45.40 km/h
Suma podjazdów:2001 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:65.97 km i 4h 19m
Więcej statystyk
  • DST 30.13km
  • Teren 20.00km
  • VMAX 33.00km/h
  • Podjazdy 173m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Janów

Środa, 23 października 2024 · dodano: 03.01.2025 | Komentarze 0

Do pracy na drugą zmianę.


Kategoria 0-50 km


  • DST 43.01km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 18.43km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Podjazdy 194m
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zrębice

Wtorek, 22 października 2024 · dodano: 03.01.2025 | Komentarze 0

Terenowe kółko po okolicy.


Kategoria 0-50 km


  • DST 41.92km
  • Teren 34.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 18.91km/h
  • VMAX 34.90km/h
  • Podjazdy 157m
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zrębice

Niedziela, 20 października 2024 · dodano: 03.01.2025 | Komentarze 0

W terenie w Sokole Góry.




  • DST 104.97km
  • Czas 06:13
  • VAVG 16.89km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • Podjazdy 985m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pustevny

Niedziela, 13 października 2024 · dodano: 03.01.2025 | Komentarze 0

Wyspałam się ale rano wstałam strasznie zdeptana, bolała mnie głowa przez to nie mogłam nic konkretnego przełknąć na śniadaniu a szkoda bo było super... Żałuję bardzo. Dziwne bo wczorajszy dzień nie był jakoś szczególnie wymagający. No nic, może to przez nadchodzącą zmianę pogody. Dziś mocno wieje a od 13:00 zapowiadają opady. 
Tak czy inaczej trzeba się wziąć w garść i jechać. Zresztą cóż z tego, że będzie narzekanie i płacze to nie w moim stylu to raz a do auta trzeba jakoś wrócić to dwa. Pakujemy graty i w drogę.
Szlak Bečva prowadzi nas jeszcze 30 km. Jest idealny. Szkoda tylko, że całość pod silny, czołowy wiatr. Bardzo męczący. Teraz czeka przeprawa przez góry. Przed nami 11 km podjazdu na Przełęcz Pustevny. Mimo, iż profil nie wygląda jakoś strasznie to wjechałam chyba tylko siłą woli. Nie dość, że sił mało to jeszcze ciążą bagaże. Niedużo, parę kg, ale zawsze. Dobrze, że chociaż ruch aut dziś mały. Pod koniec podjazdu zaczyna padać. Schroniliśmy się pod daszkiem informacji turystycznej, założyliśmy kurtki, czapki, rękawice itp. ale prędko zrobiło się tak strasznie zimno, że zapytałam czy możemy przeczekać wewnątrz. Nie było problemu, super bo pada (leje właściwie) ponad godzinę. A wewnątrz miło i ciepło. Rety jeszcze 70 km do auta...
Wreszcie przestało lać i można jechać. W planie był podjazd na Radhošt (gdzie ostatnio byliśmy na rowerach w 2017 r.) ale nadeszła gęsta mgła, zimo, no nic jeszcze będzie okazja. Teraz jakoś zjechać z gór. Na szczęście zjazd to idealny, równiutki asfalt z zakazem wjazdu aut. Super. Na dole znów pada i znów trzeba długo czekać. Na szczęście w dolinie jest cieplej. Wreszcie przestało i już do końca dnia bez deszczu, chwilami nawet wyglądało słońce. Kawałek jedziemy lokalnymi drogami a potem szlak prowadzi 10 km bardzo ruchliwą drogą (no co za cymbał wyznaczył tam szlak rowerowy). To chyba odpowiednik naszej drogi wojewódzkiej. Jest okropnie ale na szczęście bez przykrości dojeżdżamy do miasta Frydek-Mistek. A stamtąd już rewelacyjnymi drogami rowerowymi wzdłuż Ostrawicy i Odry. Są naprawdę świetne. Jedziemy nimi ponad 40 km. Ogromny szacunek dla Czechów za oczyszczenie i przywrócenie tych wszystkich DDR po powodzi. Wszędzie wokół widać ślady zniszczeń a tymczasem rowerówka idealnie wysprzątana, tylko gdzieniegdzie odrobina błota. Myślałam, że trzeba będzie to wszystko objeżdżać a tymczasem taka pozytywna niespodzianka. Rzekę opuszczamy dosłownie 2 km od parkingu w Bohuminie. Kawałeczek przez osiedla domków i meldujemy się przy aucie. To tyle jeśli chodzi o wyprawy w tym roku. Fajne te tereny i do tego tak blisko granicy.












  • DST 109.84km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:32
  • VAVG 16.81km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Podjazdy 492m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cyklostezka Bečva

Sobota, 12 października 2024 · dodano: 29.12.2024 | Komentarze 0

Weekendowa mini wyprawa. Autem jedziemy do Bohumina. Przy dworcu jest bezpłatny parking niestety malutki. Wolnych miejsc brak ale poszczęściło się nam bo akurat ktoś wyjeżdżał uff... O 9:00 mamy tamtejszy IC do Ołomuńca (bilety kupiłam wcześniej przez internet). Tym razem trafił się niemal pusty skład i siedzimy sobie wygodnie całą drogę, święto... Na rowery przewidziano sporo miejsc. Punktualnie dojeżdżamy do Ołomuńca, który okazał się miastem nie tylko pięknym ale i rowerowo przyjaznym. Prosto z dworca lądujemy w parku a stamtąd rzut beretem na starówkę. Przepiękną starówkę dodam. Składa się z dwóch rynków górnego i dolnego. Słynna Kolumna Trójca Przenajświętszej wpisana na listę UNESCO niestety w remoncie... Możemy za to podziwiać ratusz z XV wieku, ze słynnym zegarem we wnęce, XV-wieczny kościół św. Maurycego, Kolumnę Mariacką, katedrę św. Wacława i fontanny. Ale jakie fontanny. Jedna piękniejsza od drugiej. Jest fontanna Cezara, Jupitera, Neptuna, Herkulesa, Trytonów, Ariona...
Po obejrzeniu Starego Miasta trzeba się z Ołomuńca wydostać. Ale to nie problem bo wszędzie są wygodne rowerówki i miasto opuszczamy sprawnie i niemal niepostrzeżenie. To rozumiem.
Następnie jedziemy około 40 km szlakiem wzdłuż rzeki Morawy oraz między stawami. Większość prowadzi w terenie a na ścieżkach po ostatnich opadach sporo błota, co trochę psuje wycieczkę (ślisko na tych cienkich oponach) a szkoda bo krajobrazy super. W połowie trasy dojeżdżamy do szlaku Cyklostezka Bečva. O tym szlaku czytałam już lata temu ale wówczas nie oddalaliśmy się zbytnio od granicy kraju. Jest to w większości asfaltowa droga rowerowa wzdłuż rzeki. Czasem ucieka do miejscowości, czasem prowadzi opłotkami (ale takimi luksusowymi) lecz wszystko dobrze oznakowane i poprowadzone z głową. Po drodze ruiny XIII-wiecznego zamku Helfštýn, jednego z największych czeskich zamków. Monumentalne fortyfikacje widać już 10 km wcześniej. By go zwiedzić trzeba się wdrapać na strome wzgórze ale warto, zamek jest wspaniały. Ruinę zabezpieczono i przystosowano do zwiedzania w fajny, pomysłowy sposób m.in. budując przeszklone tarasy i kładki. Godzina to mało by wszystko na spokojnie zobaczyć.
Po zwiedzaniu wracamy na szlak i spokojnie, wśród przyrody podążamy do miasta Valašské Meziřiči gdzie mamy nocleg. Początkowo mieliśmy nocować na zamku ale recepcja tylko do 17:00 więc zrezygnowałam (bez sensu byłoby pędzić żeby zdążyć i nic byśmy nie zobaczyli po drodze). I dobrze się stało bo podjeżdżamy na dziedziniec a tam klub i impreza na całego. Młodzież miła i wesoła ale raczej byśmy nie pospali. Jedziemy jeszcze na rynek zjeść pizzę i zrobić zdjęcia pięknie oświetlonej fontanny. W międzyczasie dzwoni pani z naszej kwatery czy wszystko w porządku (wiedziała, że przyjedziemy na rowerach bo rozmawiałyśmy po drodze) wejście wprawdzie samoobsługowe ale ciemno już a nas jeszcze nie ma i martwiła się... To było miłe. Z dogadaniem się nie było problemu bo ja trochę gadam po czesku a pani rozumie trochę po polsku. Nocleg nazywa się Reichova Vila (z pysznym śniadaniem w cenie) i ma super klimat małego pałacu. Obok jest długo otwarty sklep. Rowery bezpiecznie zamknięte na noc w kotłowni. Jeszcze tylko musieliśmy pomóc dostać się do budynku zagubionym gościom z  Azji (pani zadzwoniła prosić czy możemy im pomóc bo oni nie potrafią znaleźć na bramie skrzynki z kodami do kluczy do budynku i pokoju a nie może się z nimi dogadać) i można odpocząć. Super wycieczka.