Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2024

Dystans całkowity:943.55 km (w terenie 220.00 km; 23.32%)
Czas w ruchu:50:19
Średnia prędkość:18.75 km/h
Maksymalna prędkość:66.70 km/h
Suma podjazdów:2176 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:85.78 km i 4h 34m
Więcej statystyk
  • DST 29.70km
  • Teren 25.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 20.02km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Podjazdy 199m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Janów

Środa, 31 lipca 2024 · dodano: 04.09.2024 | Komentarze 0

Do pracy na drugą zmianę.


Kategoria 0-50 km


  • DST 33.23km
  • Teren 25.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 19.94km/h
  • VMAX 48.50km/h
  • Podjazdy 199m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Janów

Poniedziałek, 29 lipca 2024 · dodano: 04.09.2024 | Komentarze 0

Do pracy na drugą zmianę.


Kategoria 0-50 km


  • DST 44.54km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 19.80km/h
  • VMAX 39.40km/h
  • Podjazdy 145m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poraj

Sobota, 27 lipca 2024 · dodano: 04.09.2024 | Komentarze 0

Krótko po pracy.


Kategoria 0-50 km


  • DST 74.40km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:01
  • VAVG 18.52km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Podjazdy 181m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolárovo

Poniedziałek, 22 lipca 2024 · dodano: 04.09.2024 | Komentarze 0

Rano pociągiem do Nowych Zamków i stamtąd jedziemy szlakiem Ponitriańska Cyklomagistrala wzdłuż rzeki Nitra. Na początku jest to droga rowerowa, później single rzecznym wałem. Ogólnie fajny szlak. Rafał chce jechać nad zbiornik Tona żeby popływać (dziś znów gorąco). Co do mnie to jak zwykle będę czekać na brzegu pilnując rowerów (nie lubię pływać). Żeby się dostać do zbiornika trzeba kawałek pojechać wąską, ruchliwą drogą. Wybieramy wariant chodnikiem bo ruch taki, że normalnie na drugą stronę nie szło przejść... Nad jeziorkiem jest ładna plaża i spoko infrastruktura. Po przerwie wracamy do Nowych Zamków (tak samo jak przyjechaliśmy). Po drodze można zwiedzić stanowisko archeologiczne, ze względu na liczbę cennych znalezisk nazywane "Słowacką Troją".
Z Nowych Zamków cały czas cyklomagistralą jedziemy do Kolárova. Początkowo, póki miasto, jest droga rowerowa. Potem droga szutrowa. Aż wreszcie wszystko znika i szlak prowadzi rzecznym wałem gdzie nie ma nawet zarysu ścieżki. Po prostu jedziesz po trawie. A wiadomo jak taka jazda wygląda: wytrzęsie na potęgę. Gdyby mieć terenowe opony to spoko ale na tych trekkingowych niefajnie. Jednak mijany turysta na hulajnodze (tej takiej typowej dla Czechów) miał znacznie gorzej... To i tak, że wał był świeżo skoszony... Po 6 km zjeżdżamy na drogę wojewódzką i nią dojeżdżamy do Kolárova. Ja tam dałabym radę jechać tak dalej kolejnych parę km ale Rafał nie wytrzymał nerwowo.
Kolárovie jedziemy zobaczyć najdłuższy drewniany, kryty most w Europie (86m). Obok jest zabytkowy pływający młyn i nieduży skansen. Następnie wjeżdżamy na szlak Vážska Cyklotrasa, który okazuje się idealną drogą rowerową, prowadzącą do samego Komárna. Dojeżdżamy do dworca gdzie mamy auto. Spakować rowery i do domu.

Ponitriańska Cyklomagistrala w drodze nad jeziorko:

Zbiornik Tona:

Słowacka Troja. Szkoda, że zasypano to, co widać na zdjęciach na tablicach...

Ponitriańska Cyklomagistrala. Tak wygląda gdy tylko opuści Nowe Zamki:

Kolárovo. Most. Ktoś miał doskonały pomysł by ozdobić most czerwonymi pelargoniami. Wygląda to prześlicznie:


Kolárovo. Młyn:

Vážska Cyklotrasa:




  • DST 154.71km
  • Czas 08:03
  • VAVG 19.22km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Podjazdy 351m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Budapeszt - Komárno

Niedziela, 21 lipca 2024 · dodano: 16.08.2024 | Komentarze 0

Rano pociągiem z Komárom do Budapesztu. Jest połączenie bezpośrednie, bilety można kupić przez internet. Niedziela przed 7:00 a pociąg pełny. Miejsca mniej niż w słowackich (też regionalny) ale nie ma problemu z przewozem rowerów. Z dworca nad Dunaj jest bardzo blisko. O tej porze w mieście jest spokojnie, turystów niewielu, ruch mały, można spokojnie zwiedzać. Tego zwiedzania niewiele bo przed nami ponad 150 km do pokonania ale coś niecoś widzieliśmy. Wrócimy tu jeszcze. W centrum pomyślano o drogach rowerowych, trochę gorzej było później, na wyjeździe z miasta, kawałek trzeba było pojechać starym, asfaltowym chodnikiem (znaczy nie trzeba było ale droga ruchliwa, po co się stresować. Nie byliśmy jedyni którzy wybrali taką opcję) by dojechać do wygodnej rowerówki prowadzącej już nad Dunaj. Jedziemy północnym brzegiem rzeki. Szlak (bardzo dobrze oznakowany) prowadzi albo drogami rowerowymi albo opłotkami przez osiedla domków. Jest bardzo fajnie i spokojnie, dużo jazdy wśród zieleni. Rowerzystów mnóstwo. Zastanawiamy się nawet dokąd tak wszyscy ciągną. Tajemnica wkrótce się wyjaśnia: wszyscy jadą na festyn do miasta Vác. Jest mnóstwo stoisk z lokalnymi przysmakami, kupiliśmy pieczony na poczekaniu sękacz. Warto, jest pyszny a po pożarciu takiego ogromnego ciacha (40 cm wysokości) jest energii na resztę trasy.
Warto wspomnieć, że mijamy też Muzeum Limes. Jedziemy wzdłuż dawnej granicy Cesarstwa Rzymskiego. W wielu miejscach zachowały się pozostałości rzymskich umocnień, obozów, wież strażniczych. Około 60 fortów i 900 wież na długości 550 km. Tyle liczył Limes Germanicus. Wpisany na listę UNESCO. Widzieliśmy jedną wieżę zrekonstruowaną częściowo, sam zarys wykonany z metalu. Oraz drugą, zrekonstruowaną jak się patrzy. Oraz pozostałości obozu (castrum) gdzie na swój szlak zaprasza legionista Longinus.
Wkrótce po obu stronach rzeki pojawiają się wysokie wzgórza. To Park Narodowy Duna-Ipoly. Ten odcinek jest bardzo malowniczy. Warto byłoby kiedyś wybrać się w te góry piechotą. Po drugiej stronie rzeki znajduje się miasto Wyszechrad. W czasach rzymskich istniała tu forteca. Później gród i zamek. W 1323 roku za siedzibę obrał sobie Wyszechrad król Karol Robert. Tutaj warto wspomnieć, że jego żoną była Elżbieta Łokietkówna, siostra Kazimierza Wielkiego. Kobitka nietuzinkowa, ambitna, o dużej wiedzy i władzy i ogólnie wyjątkowa, poczytajcie sobie jej życiorys. Z naszej drogi rowerowej ładnie widać ruiny wyszechradzkiego zamku.
Po 70 km dojeżdżamy do granicy ze Słowacją. I tutaj klops. Trzeba jakieś 7 km pojechać ruchliwą drogą. Jest bardzo niefajnie... A słowaccy kierowcy do kitu. Na tym odcinku dołączył do nas lekko wystraszony węgierski rowerzysta. W większej grupie zawsze raźniej. Wreszcie skręcamy w lewo, na szutrową drogę nad rzeką. Węgier pyta czy dojedzie tędy do mostu na Dunaju żeby się dostać do Esztergom a upewniwszy się, że tak (Rafał pokazał mu na mapie) i że nie zginie dziękuje i zostaje. Pewnie musi ochłonąć.
No powiem, że ten odcinek to była lipa jakich mało. Będzie taki jeszcze jeden, za miastem Štúrovo, ale mniej okropny. Reszta trasy po stronie słowackiej ok. Później już do samego Komárna mamy doskonałą drogę rowerową prowadzącą rzecznym wałem. Cisza, spokój i przyroda. Na tym odcinku mamy przy szlaku wieżę widokową, zrekonstruowaną wieżę strażniczą oraz ruiny rzymskiego obozu.
Na koniec jeszcze zwiedzanie Komárna: twierdza, rynek, ratusz, kościół, pałac. Bardzo ładnie i spokojnie. Ciekawostka: w Komárnie znajduje się stocznia, będąca największym producentem statków rzecznych w Europie Środkowej a port należy do największych na Dunaju.
Przejeżdżamy przez most a ponieważ jest jeszcze w miarę wcześnie a energii po sękaczu wciąż coś tam zostało to jedziemy jeszcze zobaczyć twierdzę Komárom.
I w ten sposób mamy kolejny odcinek Naddunajskiej Trasy Rowerowej. Między Bratysławą a Budapesztem też fajnie, warto się wybrać.

Budapeszt. Most Łańcuchowy:


Budapeszt. Zamek Królewski:


Budapeszt. Po lewej stronie widać Basztę Rybacką.

Budapeszt. Parlament:

Na szlaku:


Po drugiej stronie widać ruiny wyszechradzkiego zamku:

Na szlaku. Jedziemy między wzgórzami Parku Narodowego Duna-Ipoly:

Na szlaku:

Granica słowacko - węgierska:

Bazylika w Esztergom (Ostrzychom):

Na szlaku:


Kravany Nad Dunajom. Wieża widokowa:

Widoki z wieży:


Na szlaku:

Iža. Zrekonstruowana rzymska wieża strażnicza:

Widoki z wieży:


Tak jedziemy większość trasy:

Iža. Ruiny rzymskiego obozu:

Komárno. Twierdza:

Komárno. Rynek:


Komárom. Twierdza:




  • DST 109.51km
  • Czas 04:56
  • VAVG 22.20km/h
  • VMAX 38.60km/h
  • Podjazdy 56m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bratysława - Komárno

Sobota, 20 lipca 2024 · dodano: 15.08.2024 | Komentarze 0

Dziś kolejny odcinek Naddunajskiej Trasy Rowerowej. W zeszłym roku był (świetny zresztą) odcinek z Pasawy do Bratysławy. W tym będzie z Bratysławy do Budapesztu.
Rano pociągiem do Bratysławy. Bezpośrednich połączeń brak (są Leo Express ale nie zabierają rowerów. Choć dwa dni później na peronie w Komarnie widzieliśmy jak podjechał skład tej linii i wysiadło z niego kilkoro cyklistów mimo, że miał wymalowany skreślony rowerek, więc w końcu nie wiem jak to z nimi jest. W każdym razie przez net brak możliwości kupna biletu na rower) więc jedziemy z przesiadką w mieście Nowe Zamki. Bilety kupiłam w aplikacji, ta słowacka (ZSKK) jest bardzo fajna, nie ma żadnego problemu. Pociągi punktualne co do minutki. Pierwszy skład prawie pusty. A drugi pełny po dach. Piętrowy ale ledwo zmieścił wszystkich pasażerów. Wszędzie stoją rowery, w przejściu wózki dziecięce, ogólnie chaos ale kierownikowi pociągu nic nie przeszkadza. Regionalne przewozy słowackie spoko, można śmiało korzystać.
Dojeżdżamy do Bratysławy. Z dworca nad rzekę jest niecałe 2 km. Przejeżdżamy przez Most Słowackiego Powstania Narodowego (ten z UFO, pod spodem ma podwieszony przejazd dla rowerów) i lądujemy na jednej z lepszych dróg rowerowych jakimi dotąd jechałam. Tak powinien wyglądać wyjazd z każdego większego miasta. Początkowo są to pasy rowerowe zajmujące część jezdni bliżej rzeki. Potem asfaltowa droga rowerowa, która wkrótce rozdziela się i mamy do wyboru dwie drogi rowerowe: jedną po rzecznym wale, drugą poniżej niego. Rowerzystów tłum. Był nawet licznik cyklistów. Dziś ponad 700, w tym roku 2 miliony.
Mniej więcej do połowy drogi rowerzystów było bardzo dużo. Później mniej aż w końcu całkiem pusto. Myślę, że to wina pogody. Jest pochmurno, dużo chłodniej niż wczoraj (to akurat dla mnie na plus) i zapowiadają opady a popołudniu ulewy.
Po około 40 km dojeżdżamy do miejscowości Čunovo i przejeżdżamy przez dwa mosty łączące wyspy na Dunaju, który na tym odcinku jest ogromny (to przez zaporę Gabčikovo). Znajduje się tam Muzeum Danubiana (nie zwiedzamy). Kolejny odcinek jest świetny. Aż do zapory długie kilometry jedziemy tuż nad wodą. Wrażenie jest niesamowite. Dojeżdżamy do zapory. Przygotowano tam duże parkingi a na miejscu tłum ludzi. Okazuje się, że czekają na widowisko bo akurat nadpłynął wielki rzeczny statek-hotel by pokonać śluzę. Nie czekamy bo to potrwa z pół godziny a my spieszymy się by zdążyć przed deszczem. Przejeżdżamy tylko na drugą stronę gdzie jest dalsza część Naddunajskiej Trasy Rowerowej. Niedługo potem zaczęło mżyć i dość długo jedziemy w takim lekkim deszczyku. Jednak zanadto nie przeszkadza bo trasa jest po prostu świetna. Słowacy naprawdę się postarali. Całą dzisiejszą trasę, ponad 100 km jedziemy asfaltową drogą rowerową (no dobrze, na jednym odcinku było może 4 km szutru). Zdjęć mało bo jak już pisałam nie było czasu. Tylko jedna przerwa na kanapki i druga by zjeść brzoskwinie, które można było kupić przy szlaku. Udało się zdążyć przed ulewą. Gdyby kiedyś była okazja chętnie powtórzę tę trasę.

Bratysława:


Naddunajska Trasa Rowerowa:


Zapora Gabčikovo. Statek oczekujący przed śluzą:

Na szlaku:


Twierdza w Komárom:




  • DST 70.09km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:07
  • VAVG 17.03km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tata

Piątek, 19 lipca 2024 · dodano: 15.08.2024 | Komentarze 0

W tym miesiącu udało się zorganizować dwa wyjazdy. Pierwsza była Sprewa. Teraz jedziemy na Węgry. W planie kolejny etap Naddunajskiej Trasy Rowerowej. Noclegi mamy w mieście Komárom. Właściwie to jest to miasto podzielone na pół. Do Słowacji należy Komárno. A do Węgier Komárom. Dzieli je Dunaj. Dojazd na Węgry średni. W tym samym czasie dojechalibyśmy do Karyntii... Po tygodniu pracy po 12 godzin jestem zmęczona i prawdę mówiąc średnio ten wyjazd widzę. Spodziewam się, że Węgry to dla rowerzystów mało przyjazny kraj, coś jak u nas. Czas pokazał jak bardzo się myliłam. Drodzy Węgrzy najmocniej Was przepraszam...
Auto zostało w kwaterze (mogliśmy zameldować się wcześniej) a my możemy spokojnie udać się na rower. Na początek jedziemy zobaczyć fort Csillag. Potem nad Dunaj. I okazuje się, że mamy bardzo fajny odcinek szutrową drogą nad samą rzeką. Miło znów jechać wzdłuż Dunaju. Dojeżdżamy do miejscowości Almásfüzitő. Tutaj trzeba pojechać kawałek ruchliwą krajówką. Są wymalowane pasy rowerowe ale nie chce się nam przejeżdżać na drugą stronę (bo niedługo i tak będziemy skręcać w lewo) tylko jedziemy chodnikiem (na szczęście nikt nas nie ochrzanił). Za mostem skręcamy w lewo a tam czeka już doskonałej jakości szeroka droga rowerowa lekko odsunięta od krajówki. Kawałek dalej skręcamy w prawo, mamy jechać wzdłuż rzeki Által-ér
. A tam kolejna świetna droga rowerowa. Do samego centrum Tata. Wyjeżdżamy idealnie obok zamku. Trochę mnie zatkało prawdę mówiąc. Nie spodziewałam się na dzień dobry prawie 40 km dróg rowerowych. Jak miło.
Miasto Tata położone jest u stóp wzgórz Gerecse (mieliśmy jechać na wzgórza, jest tam wieża widokowa ale zrezygnowałam, jest za gorąco) nad jeziorami Öreg i Cseke. Zamek wznosi się na skarpie nad brzegiem Öreg. Zbudowany w XIV wieku, później przebudowany w renesansowym stylu. Zniszczony w czasie wojen z Turcją popadł w ruinę. W XIX wieku częściowo odbudowany z okazji wizyty Franciszka Józefa. Obecnie mieści Muzeum Regionalne. Na teren zamkowy można swobodnie wejść. Obeszliśmy zamek (obok jest źródełko, kawiarnia i piękny park) a następnie objechaliśmy dookoła jezioro Öreg. Są tam fajne, leśne dróżki.
Następnie jedziemy nad Cseke-to. Otacza je pierwszy na Węgrzech park angielski. Kiedyś park był znacznie większy, obejmował całe miasto. Na jeziorku są dwie sztuczne wyspy (połączone z lądem drewnianymi mostkami) a na brzegach sztuczne ruiny. Wszystko zaprojektowane przez słynnego wówczas (dziś powiedzielibyśmy: modnego) architekta Charlesa Moreau. Jest sztuczny meczet a także sztuczne ruiny klasztoru. By je zbudować przeniesiono tutaj część ruin prawdziwego klasztoru z położonego niedaleko Bokod (zakonnicy uciekli stamtąd podczas wojen z Turcją i już nie wrócili) oraz rzymskie nagrobki. Jest też grota.
Jeziorko można objechać szutrową dróżką.
Wracamy do centrum uzupełnić bidony. Mieliśmy wracać innymi drogami ale ponieważ drogi rowerowe, którymi tu przyjechaliśmy bardzo się nam spodobały to do Komarom wracamy tak samo. Upał wykańczający. Ale wycieczka udana.

Znów nad Dunajem:


Droga rowerowa i tutejsze szlabany:

Tata. Zamek:

Tata. Jezioro Öreg:


Sztuczne ruiny nad brzegiem Cseke-to:


Sztuczny meczet nad brzegiem Cseke-to:

Droga rowerowa wzdłuż Által:

I znów wzdłuż Dunaju:




  • DST 107.14km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:50
  • VAVG 18.37km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hoyerswerda - Cottbus

Poniedziałek, 15 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 2

Rano na chwilę do centrum by kupić zaopatrzenie i na szlak. Trzeba do niego dojechać ale to nie boli bo przez las prowadzą doń bardzo fajne dróżki. Wracamy nad Spree ale szlakiem jedziemy tylko do Boxberg. Rzeki zresztą praktycznie nie widać a do tego długi odcinek biegnie drogą rowerową wzdłuż ruchliwej drogi dla aut, z poligonem po obu stronach. Później również była jazda wzdłuż poligonu lecz już bez samochodów a tak się fajnie złożyło, że poprowadzono tam całkiem udaną drogę rowerową. Wielce wygodną zresztą. Wkrótce pojawiają się ogromne kominy elektrowni w Boxberg. Jest głównym odbiorcą węgla brunatnego wydobywanego w okolicznych odkrywkach. Patrząc na nią można mieć pewne ekologiczne wątpliwości ale cóż... W Nochten pojechaliśmy zobaczyć Park Głazów lecz w końcu rezygnujemy. Park ma 20 hektarów powierzchni i na zwiedzanie trzeba mieć cały dzień (tutaj tylko spacerem). Jedziemy więc dalej. Początkowo jeszcze wzdłuż poligonu, później podążamy drogą należącą do kopalni ale mogą tam jeździć też rowery. Prowadzi wprost do wieży widokowej  na wzgórzu Schwer na skraju kopalni odkrywkowej Nochten. Może niezbyt piękna ale fajnie, że jest i można z góry popatrzeć na odkrywkę. Oczywiście ustawiono ją bliżej terenu, który już poddano rekultywacji. Do wieży można dojechać też kolejką wąskotorową. Skręcamy w lewo i jedziemy teraz drogą rowerową, którą poprowadzono wzdłuż torów wąskotorówki. Po obu stronach można zobaczyć jeziorka zapadliskowe.
Kolejnym punktem na trasie jest wieża widokowa na dawną odkrywkę a obecnie jeziorko Felixsee.
Potem już prosto do Cottbus korzystając z lokalnych szlaków rowerowych. Zapakować rowery i do domu.
Droga rowerowa, którą wyjeżdżamy z Hoyerswerdy:


Wieża widokowa na wzgórzu Schwer:

Widoki z wieży:



Jedno z jeziorek zapadliskowych:

Droga rowerowa wzdłuż wąskotorówki:

Kolejne jeziorka zapadliskowe:


Wieża widokowa nad jeziorem Felixsee:

Widok z wieży:

Na szlaku:




  • DST 107.14km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:09
  • VAVG 17.42km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 196m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lübbenau- Hoyerswerda

Niedziela, 14 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 0

Dziś najpiękniejszy odcinek szlaku. Od rana w Lübbenau gwar i tłum. Turyści pędzą na kajaki. Mimo wczesnej pory parkingi już zapełnione. Mniej chętnych na łodzie kahn ale i to się pewnie zaraz zmieni. Mając do wyboru prawie 300 km dróg wodnych samemu by się tak popłynęło kajaczkiem... Może kiedyś.
Szlak wiedzie wzdłuż kanałów oraz tuż nad Spree. Bywają też fragmenty biegnące przez łąki i pastwiska. Większość szlaku na tym odcinku to bardzo fajne rowerowe drogi szutrowe. W mieście Burg trafiliśmy na jarmark z rzemiosłem tradycyjnym, lokalnymi przysmakami (pierwsze skrzypce grają oczywiście słynne tutejsze ogórki) i pokazami (na przykład budowy strzechy i produkcji desek). Na niemal każdym stoisku rękodzieło powstaje na bieżąco. Całości dopełnia orkiestra grająca na scenie obok.
Po około 40 km dojeżdżamy do Cottbus gdzie zostawiamy w aucie niepotrzebne rzeczy. Muszę powiedzieć, że trochę martwiłam się przejazdem przez miasto ale niepotrzebnie bo od rzeki do dworca jest dobra infrastruktura i zero stresu. Wracamy nad rzekę i dalej podążamy naszym szlakiem. Prowadzi nad zbiornik zaporowy Talsperre Spremberg. Teraz jesteśmy w krainie górnołużyckich wrzosowisk i stawów. Jezioro jest bardzo malownicze, mimo, że sztuczne. Otacza je obszar krajobrazu chronionego a dookoła poprowadzono drogę rowerową. Są też ogólnodostępne plaże i całe zaplecze turystyczne. Tutaj pojawiają się deszczowe chmury ale szczęśliwie nas ominęły. Dobrze, że poszliśmy na jarmark bo pół godziny wcześniej i byłby prysznic.
Miło i spokojnie dojeżdżamy na nocleg do miasta Hoyerswerda. Mamy tam gdzie w maju, Penzion Mark. Jest tam bardzo fajnie to po co zmieniać.
Tym, co najbardziej podobało mi się na dzisiejszej trasie są aleje drzew. Niemal cały czas jedziemy wśród ocienionych, przepięknych alei drzew. Niektóre są bardzo stare.

Lübbenau:


Jeden z kanałów:

Na szlaku:


Na jarmarku. Zdjęć stoisk brak bo trochę głupio było robić...

Spreewaldzkie legendy:

Na szlaku:


Aleje drzew. Są niesamowite a najfajniejsze, że jechaliśmy tak niemal cały dzień:




Talsperre Spremberg:

Na szlaku:




  • DST 130.63km
  • Czas 06:47
  • VAVG 19.26km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fürstenwalde - Lübbenau

Sobota, 13 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 0

Drugi dzień wyjazdu wita nas deszczem... Ale ma przestać padać około 10:00 więc można pospać i spokojnie zjeść śniadanie. Po 10:00 rzeczywiście przestało padać toteż żegnamy gospodynię i w drogę. Dzisiejszy odcinek jest chyba najmniej atrakcyjny widokowo. Rzekę widujemy właściwie tylko na mostach. Jest fajny odcinek wzdłuż kanału Oder-Spree ale krótki. Jedziemy głównie prze pola i lasy. Praktycznie wszystko drogami rowerowymi. W miasteczku Beeskow przerwa na jedzenie i trochę zwiedzania. Potem szlak prowadzi do przeprawy promowej w miejscowości Leißnitz (jedyny w Brandenburgii ręczny prom pasażerski). Prom okazuje się nieczynny do odwołania z powodu jakiegoś wypadku. W internecie nie ma o tym żadnej informacji... Nie ma wyjścia. Musimy wracać z powrotem do Beeskow (tylko tam jest most) i pojechać inną drogą. Trzeba było przez to zrobić 20 km dodatkowo... W sumie szlak ciągnie do tego promu zupełnie niepotrzebnie bo dojazd doń jest niezbyt fajny. A wybrany przez nas wariant przez Tauche i Giesendorf jest dużo bardziej atrakcyjny. W Kossenblatt wracamy na szlak. A później spokojnie, miło, polami, lasami, obok stawów, przez nieduże miejscowości szlak wiedzie do Lübbenau. Wróciliśmy do Spreewaldu, co mnie bardzo cieszy. Nocleg mamy dwa km dalej, w Klein Beuchow. Jest to duży kompleks hotel, restauracja, kemping, domki. Mamy zarezerwowany pokój, który okazuje się domkiem. Rowery mamy sobie wziąć do pokoju (jak miło). Mimo dużej ilości ludzi (domki sąsiadują z kamperami i namiotami) wieczorem panuje cisza i spokój. Żadnych hałasów, muzyki i imprez. W cenie pyszne śniadanie, polecam.
Na szlaku:

Most nad Spree:

Śluza na kanale Oder-Spree:

Po lewej kanał Oder-Spree a po prawej rzeka Spree:

Beeskow. Miejskie fortyfikacje:

Beeskow. Ścieżka wzdłuż murów miejskich:

Beeskow. Zamek:

Jedna z dróg rowerowych na szlaku:

Pod koniec dnia trafił się odcinek tuż nad Spreee: