Info
Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112660.14 kilometrów w tym 30097.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 572635 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Sierpień7 - 1
- 2024, Lipiec11 - 2
- 2024, Czerwiec17 - 16
- 2024, Maj16 - 9
- 2024, Kwiecień6 - 4
- 2024, Marzec14 - 14
- 2024, Luty7 - 3
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik15 - 0
- 2023, Wrzesień23 - 0
- 2023, Sierpień15 - 25
- 2023, Lipiec14 - 4
- 2023, Czerwiec15 - 11
- 2023, Maj16 - 4
- 2023, Kwiecień19 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń9 - 8
- 2022, Grudzień2 - 4
- 2022, Listopad14 - 3
- 2022, Październik20 - 2
- 2022, Wrzesień12 - 0
- 2022, Sierpień18 - 4
- 2022, Lipiec17 - 8
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj23 - 0
- 2022, Kwiecień19 - 3
- 2022, Marzec16 - 2
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń7 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad9 - 2
- 2021, Październik14 - 2
- 2021, Wrzesień19 - 25
- 2021, Sierpień14 - 10
- 2021, Lipiec15 - 12
- 2021, Czerwiec19 - 6
- 2021, Maj20 - 2
- 2021, Kwiecień17 - 10
- 2021, Marzec17 - 6
- 2021, Luty5 - 2
- 2021, Styczeń5 - 2
- 2020, Grudzień12 - 6
- 2020, Listopad16 - 8
- 2020, Październik12 - 11
- 2020, Wrzesień19 - 6
- 2020, Sierpień15 - 5
- 2020, Lipiec14 - 18
- 2020, Czerwiec17 - 6
- 2020, Maj18 - 10
- 2020, Kwiecień16 - 18
- 2020, Marzec12 - 33
- 2020, Luty6 - 12
- 2020, Styczeń6 - 5
- 2019, Grudzień4 - 1
- 2019, Listopad5 - 6
- 2019, Październik5 - 7
- 2019, Wrzesień7 - 3
- 2019, Sierpień9 - 2
- 2019, Lipiec11 - 4
- 2019, Czerwiec8 - 4
- 2019, Maj7 - 6
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec4 - 14
- 2019, Styczeń1 - 2
- 2018, Grudzień2 - 6
- 2018, Listopad5 - 16
- 2018, Październik8 - 4
- 2018, Wrzesień13 - 12
- 2018, Sierpień16 - 32
- 2018, Lipiec5 - 12
- 2018, Czerwiec12 - 13
- 2018, Maj13 - 13
- 2018, Kwiecień12 - 28
- 2018, Marzec3 - 7
- 2018, Luty1 - 2
- 2017, Grudzień3 - 2
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik9 - 2
- 2017, Wrzesień12 - 0
- 2017, Sierpień18 - 12
- 2017, Lipiec14 - 5
- 2017, Czerwiec9 - 21
- 2017, Maj16 - 37
- 2017, Kwiecień13 - 18
- 2017, Marzec9 - 19
- 2017, Luty2 - 4
- 2017, Styczeń1 - 4
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 9
- 2016, Październik15 - 8
- 2016, Wrzesień21 - 15
- 2016, Sierpień24 - 26
- 2016, Lipiec15 - 20
- 2016, Czerwiec17 - 17
- 2016, Maj11 - 8
- 2016, Kwiecień15 - 2
- 2016, Marzec5 - 0
- 2016, Luty2 - 2
- 2016, Styczeń3 - 12
- 2015, Grudzień9 - 10
- 2015, Listopad17 - 35
- 2015, Październik6 - 9
- 2015, Wrzesień16 - 18
- 2015, Sierpień23 - 52
- 2015, Lipiec16 - 55
- 2015, Czerwiec17 - 36
- 2015, Maj21 - 50
- 2015, Kwiecień19 - 29
- 2015, Marzec12 - 38
- 2015, Luty4 - 13
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień10 - 29
- 2014, Listopad10 - 33
- 2014, Październik14 - 40
- 2014, Wrzesień19 - 63
- 2014, Sierpień18 - 68
- 2014, Lipiec16 - 51
- 2014, Czerwiec16 - 78
- 2014, Maj21 - 52
- 2014, Kwiecień11 - 24
- 2014, Marzec13 - 43
- 2014, Luty10 - 21
- 2014, Styczeń9 - 31
- 2013, Grudzień15 - 41
- 2013, Listopad14 - 29
- 2013, Październik11 - 28
- 2013, Wrzesień19 - 82
- 2013, Sierpień22 - 55
- 2013, Lipiec15 - 60
- 2013, Czerwiec23 - 81
- 2013, Maj24 - 63
- 2013, Kwiecień24 - 77
- 2013, Marzec5 - 42
- 2013, Luty10 - 41
- 2013, Styczeń7 - 23
- 2012, Grudzień20 - 39
- 2012, Listopad22 - 81
- 2012, Październik21 - 67
- 2012, Wrzesień22 - 37
- 2012, Sierpień24 - 37
- 2012, Lipiec18 - 17
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj15 - 11
- 2012, Kwiecień9 - 0
- 2012, Marzec6 - 0
- 2012, Luty1 - 2
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień6 - 2
- 2011, Lipiec2 - 0
- 2011, Czerwiec8 - 9
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 0
- 2010, Sierpień2 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
- 2010, Czerwiec2 - 0
Wyprawa
Dystans całkowity: | 24314.10 km (w terenie 5876.04 km; 24.17%) |
Czas w ruchu: | 1098:51 |
Średnia prędkość: | 17.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.70 km/h |
Suma podjazdów: | 189233 m |
Suma kalorii: | 17830 kcal |
Liczba aktywności: | 298 |
Średnio na aktywność: | 81.59 km i 4h 51m |
Więcej statystyk |
- DST 107.14km
- Teren 20.00km
- Czas 05:50
- VAVG 18.37km/h
- VMAX 40.00km/h
- Podjazdy 349m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Hoyerswerda - Cottbus
Poniedziałek, 15 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 2
Rano na chwilę do centrum by kupić zaopatrzenie i na szlak. Trzeba do niego dojechać ale to nie boli bo przez las prowadzą doń bardzo fajne dróżki. Wracamy nad Spree ale szlakiem jedziemy tylko do Boxberg. Rzeki zresztą praktycznie nie widać a do tego długi odcinek biegnie drogą rowerową wzdłuż ruchliwej drogi dla aut, z poligonem po obu stronach. Później również była jazda wzdłuż poligonu lecz już bez samochodów a tak się fajnie złożyło, że poprowadzono tam całkiem udaną drogę rowerową. Wielce wygodną zresztą. Wkrótce pojawiają się ogromne kominy elektrowni w Boxberg. Jest głównym odbiorcą węgla brunatnego wydobywanego w okolicznych odkrywkach. Patrząc na nią można mieć pewne ekologiczne wątpliwości ale cóż... W Nochten pojechaliśmy zobaczyć Park Głazów lecz w końcu rezygnujemy. Park ma 20 hektarów powierzchni i na zwiedzanie trzeba mieć cały dzień (tutaj tylko spacerem). Jedziemy więc dalej. Początkowo jeszcze wzdłuż poligonu, później podążamy drogą należącą do kopalni ale mogą tam jeździć też rowery. Prowadzi wprost do wieży widokowej na wzgórzu Schwer na skraju kopalni odkrywkowej Nochten. Może niezbyt piękna ale fajnie, że jest i można z góry popatrzeć na odkrywkę. Oczywiście ustawiono ją bliżej terenu, który już poddano rekultywacji. Do wieży można dojechać też kolejką wąskotorową. Skręcamy w lewo i jedziemy teraz drogą rowerową, którą poprowadzono wzdłuż torów wąskotorówki. Po obu stronach można zobaczyć jeziorka zapadliskowe.
Kolejnym punktem na trasie jest wieża widokowa na dawną odkrywkę a obecnie jeziorko Felixsee.
Potem już prosto do Cottbus korzystając z lokalnych szlaków rowerowych. Zapakować rowery i do domu.
Droga rowerowa, którą wyjeżdżamy z Hoyerswerdy:
Wieża widokowa na wzgórzu Schwer:
Widoki z wieży:
Jedno z jeziorek zapadliskowych:
Droga rowerowa wzdłuż wąskotorówki:
Kolejne jeziorka zapadliskowe:
Wieża widokowa nad jeziorem Felixsee:
Widok z wieży:
Na szlaku:
- DST 107.14km
- Teren 30.00km
- Czas 06:09
- VAVG 17.42km/h
- VMAX 47.00km/h
- Podjazdy 196m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Lübbenau- Hoyerswerda
Niedziela, 14 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 0
Dziś najpiękniejszy odcinek szlaku. Od rana w Lübbenau gwar i tłum. Turyści pędzą na kajaki. Mimo wczesnej pory parkingi już zapełnione. Mniej chętnych na łodzie kahn ale i to się pewnie zaraz zmieni. Mając do wyboru prawie 300 km dróg wodnych samemu by się tak popłynęło kajaczkiem... Może kiedyś.
Szlak wiedzie wzdłuż kanałów oraz tuż nad Spree. Bywają też fragmenty biegnące przez łąki i pastwiska. Większość szlaku na tym odcinku to bardzo fajne rowerowe drogi szutrowe. W mieście Burg trafiliśmy na jarmark z rzemiosłem tradycyjnym, lokalnymi przysmakami (pierwsze skrzypce grają oczywiście słynne tutejsze ogórki) i pokazami (na przykład budowy strzechy i produkcji desek). Na niemal każdym stoisku rękodzieło powstaje na bieżąco. Całości dopełnia orkiestra grająca na scenie obok.
Po około 40 km dojeżdżamy do Cottbus gdzie zostawiamy w aucie niepotrzebne rzeczy. Muszę powiedzieć, że trochę martwiłam się przejazdem przez miasto ale niepotrzebnie bo od rzeki do dworca jest dobra infrastruktura i zero stresu. Wracamy nad rzekę i dalej podążamy naszym szlakiem. Prowadzi nad zbiornik zaporowy Talsperre Spremberg. Teraz jesteśmy w krainie górnołużyckich wrzosowisk i stawów. Jezioro jest bardzo malownicze, mimo, że sztuczne. Otacza je obszar krajobrazu chronionego a dookoła poprowadzono drogę rowerową. Są też ogólnodostępne plaże i całe zaplecze turystyczne. Tutaj pojawiają się deszczowe chmury ale szczęśliwie nas ominęły. Dobrze, że poszliśmy na jarmark bo pół godziny wcześniej i byłby prysznic.
Miło i spokojnie dojeżdżamy na nocleg do miasta Hoyerswerda. Mamy tam gdzie w maju, Penzion Mark. Jest tam bardzo fajnie to po co zmieniać.
Tym, co najbardziej podobało mi się na dzisiejszej trasie są aleje drzew. Niemal cały czas jedziemy wśród ocienionych, przepięknych alei drzew. Niektóre są bardzo stare.
Lübbenau:
Jeden z kanałów:
Na szlaku:
Na jarmarku. Zdjęć stoisk brak bo trochę głupio było robić...
Spreewaldzkie legendy:
Na szlaku:
Aleje drzew. Są niesamowite a najfajniejsze, że jechaliśmy tak niemal cały dzień:
Talsperre Spremberg:
Na szlaku:
- DST 130.63km
- Czas 06:47
- VAVG 19.26km/h
- VMAX 36.00km/h
- Podjazdy 207m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Fürstenwalde - Lübbenau
Sobota, 13 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 0
Drugi dzień wyjazdu wita nas deszczem... Ale ma przestać padać około 10:00 więc można pospać i spokojnie zjeść śniadanie. Po 10:00 rzeczywiście przestało padać toteż żegnamy gospodynię i w drogę. Dzisiejszy odcinek jest chyba najmniej atrakcyjny widokowo. Rzekę widujemy właściwie tylko na mostach. Jest fajny odcinek wzdłuż kanału Oder-Spree ale krótki. Jedziemy głównie prze pola i lasy. Praktycznie wszystko drogami rowerowymi. W miasteczku Beeskow przerwa na jedzenie i trochę zwiedzania. Potem szlak prowadzi do przeprawy promowej w miejscowości Leißnitz (jedyny w Brandenburgii ręczny prom pasażerski). Prom okazuje się nieczynny do odwołania z powodu jakiegoś wypadku. W internecie nie ma o tym żadnej informacji... Nie ma wyjścia. Musimy wracać z powrotem do Beeskow (tylko tam jest most) i pojechać inną drogą. Trzeba było przez to zrobić 20 km dodatkowo... W sumie szlak ciągnie do tego promu zupełnie niepotrzebnie bo dojazd doń jest niezbyt fajny. A wybrany przez nas wariant przez Tauche i Giesendorf jest dużo bardziej atrakcyjny. W Kossenblatt wracamy na szlak. A później spokojnie, miło, polami, lasami, obok stawów, przez nieduże miejscowości szlak wiedzie do Lübbenau. Wróciliśmy do Spreewaldu, co mnie bardzo cieszy. Nocleg mamy dwa km dalej, w Klein Beuchow. Jest to duży kompleks hotel, restauracja, kemping, domki. Mamy zarezerwowany pokój, który okazuje się domkiem. Rowery mamy sobie wziąć do pokoju (jak miło). Mimo dużej ilości ludzi (domki sąsiadują z kamperami i namiotami) wieczorem panuje cisza i spokój. Żadnych hałasów, muzyki i imprez. W cenie pyszne śniadanie, polecam.
Na szlaku:
Most nad Spree:
Śluza na kanale Oder-Spree:
Po lewej kanał Oder-Spree a po prawej rzeka Spree:
Beeskow. Miejskie fortyfikacje:
Beeskow. Ścieżka wzdłuż murów miejskich:
Beeskow. Zamek:
Jedna z dróg rowerowych na szlaku:
Pod koniec dnia trafił się odcinek tuż nad Spreee:
- DST 82.46km
- Teren 20.00km
- Czas 05:02
- VAVG 16.38km/h
- VMAX 66.70km/h
- Podjazdy 170m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Berlin - Fürstenwalde
Piątek, 12 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 0
Rozpoczynamy przygodę ze szlakiem Spree Radweg. Rano przyjeżdżamy do Cottbus. Auto zostaje na parkingu obok dworca. Teraz jeszcze kupić bilety do Berlina. W domu jakoś nie mogłam ogarnąć tej ich aplikacji. Ale przeczytałam u innych rowerzystów, żeby na pociągi regionalne bez stresu kupować w biletomacie na dworcu. Rzeczywiście jest to bardzo proste. Nawet wersję po polsku mają. Z biletami udajemy się na peron (są duże windy, z których można skorzystać) a tam... Tłum. Nadjechał pociąg. Piętrowy ale ludzi pełno. Rowerzystów mnóstwo. Dół właściwie opanowany przez cyklistów. Większość nierowerowych pasażerów zwiewa na górę. Prędko przejrzeliśmy cały pociąg ale miejsca brak. W końcu całą podróż stoimy z rowerami przy drzwiach. Nie wiem ilu rowerzystów było w całym składzie. Tylko w naszym wagonie około 20. Ale nikomu to nie przeszkadza. Dwójka nawet zmienia dętkę w przejściu i to nadal nikomu nie wadzi... Niektórzy nasi kolejarze chyba by zawału dostali... Co na to kierownik pociągu? No cóż, nie pojawił się ani razu. Biletów także nie sprawdzono. Chyba już wolę takie podejście niż gdy na przykład w Pomorskim pustym pociągiem jadą 4 rowery i ani jednego więcej nie wezmą bo bezpieczeństwo...
W tych mało komfortowych ale za to budujących warunkach dojeżdżamy do Berlina. Z dworca do głównych atrakcji jest bardzo blisko a dojazd rowerem super. Zwiedzania niedużo ale jest Reichstag, Brama Brandenburska, Katedra Berlińska, Wyspa Muzeów. Wieżę Telewizyjną oglądamy tylko z daleka. Z racji jutrzejszego finału Euro wiele ulic jest zamkniętych. Ludzi mnóstwo, policji także. Nie ma dużo czasu na zwiedzanie bo jest już prawie 15:00 a do tego zmierzają tu deszczowe chmury. Zatem w drogę, musimy dostać się do dzielnicy (niegdyś samodzielnego miasta) Köpenick gdzie początek ma nasz szlak. Przy okazji: słyszeliście o historii Kapitana z Köpenick?
Prędko okazuje się, że wyjazd z Berlina średni. Wszędzie są pasy rowerowe ale to wszystko trwa bardzo długo. Mnóstwo skrzyżowań i świateł. Kierowcy bardzo ostrożni, naprawdę. Za to rowerzyści... Nigdy nie wiesz gdzie i kiedy się któryś zmaterializuje. Przepisy? Światła? Phi! Rower jest od oszczędzania czasu a nie stania na światłach! Tutejsi kierowcy mają z nimi prawdziwe utrapienie... Co dziwne nikt nie reaguje nerwowo. Żadnego trąbienia i wyzywania. Kierowcy znoszą swoich cyklistów i ich wyczyny z anielską cierpliwością. My z naszą grzeczną jazdą normalnie czujemy się jak jacyś kosmici...
No i trochę przykro to pisać ale miasto jest raczej zaniedbane i niestety brudne. Nie wiem, może akurat ta część Berlina taka jest. Za to trafiliśmy na fajny eko bazarek. Po dojeździe do terenów zielonych jest już ok. Powoli zaczynałam już tracić cierpliwość bo wyjazd z miasta dłużył się niemiłosiernie a jazda w ruchu ulicznym zawsze mnie bardzo stresuje. Brakuje w Berlinie tego, co mają na przykład w Bratysławie czy Dreźnie: jednej drogi rowerowej nad rzeką, którą możesz sprawnie dojechać do centrum miasta i równie sprawnie nią wyjechać.
W chwili gdy dojeżdżamy na skraj miasta zaczyna padać. Na radarach widać ogromną masę chmur. Nie ma sensu czekać. Ponad dwie godziny jedziemy w deszczu. Trochę szkoda bo szlak wiedzie na tym odcinku przez wspaniały las. Wreszcie 30 km przed kwaterą przestało lać i można spokojnie podziwiać widoki. Szlak czasem biegnie przy rzece ale często od niej ucieka. Są długie odcinki dróg rowerowych ale też trochę jazdy spokojnymi, wiejskimi drogami. Przeważają te pierwsze. W tym miejscu powiem, że tak, owszem: lubię mieć dziesiątki kilometrów dróg rowerowych. I takie powinny być. A nawet setki (na przykład Słowacy właśnie budują sobie 400 km autostradę rowerową a w projekcie jest wyraźnie podkreślone: odseparowaną od ruchu samochodowego.). Ewentualnie jakieś krótkie odcinki mogą lecieć wiejskimi drogami. Rowerzysta ma czuć się bezpiecznie i kropka. Nawet Rafał zauważył w pewnym momencie: "Ale fajnie tak jechać bezstresowo, nie oglądając się co chwilę na samochody...". Do tego szlak powinien być PRZEJEZDNY. Często słyszę, że szlak ma być zróżnicowany. Pewnie, że tak ale dla osób jadących z bagażem (często również z rodziną) przejezdność ma znaczenie. Na przykład Greenway Jjzera. Gdy prowadził gdzieś w góry, na pola i lasy to był tam miły singielek, szutry czy inne fajne dróżki. Żadnych ton piachu itp. Jeśli ktoś ma ochotę na piachy, wertepy czy solidne techniczne trudności to przecież może sobie tak opracować trasę by je uwzględnić i pojechać tam gdzie są a nie marudzić, że mu nudno...
Za to na Spree Radweg oznakowanie mogłoby być lepsze. Czasem mam wrażenie, że znaków jakby brakowało. Albo po prostu ja ich nie widzę... Radzę mieć ze sobą ślad.
Pod wieczór dojeżdżamy do Fürstenwalde/Spree gdzie mamy zarezerwowaną kwaterę. Prywatny dom, w którym miła starsza pani wynajmuje kilka pokoi. Jest bardzo sympatycznie i przytulnie. Rowery zamknięte w garażu. Można wysuszyć rzeczy i odpocząć. Blisko jest długo otwarty sklep. Mimo deszczu bardzo udany dzień.
Reichstag:
Brama Brandenburska:
Katedra Berlińska i Wieża Telewizyjna:
Rzeka Spree:
Na szlaku:
Przepiękny odcinek leśny:
- DST 32.86km
- Czas 01:58
- VAVG 16.71km/h
- VMAX 40.20km/h
- Podjazdy 218m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Ossiacher See
Środa, 26 czerwca 2024 · dodano: 07.07.2024 | Komentarze 2
Rano deszcz. Przestało padać około 9:00 mogliśmy więc wyjść na rower. Dziś tylko objazd jeziora Ossiacher See, krótka trasa bo trzeba jeszcze wrócić do domu. Wzdłuż południowego brzegu biegnie droga rowerowa, natomiast część północna to jazda między kurortami. W Ossiach złapał nas deszcz, trzeba poczekać prawie godzinę. Gdy przestało padać jedziemy do dawnego opactwa benedyktynów (założone około 1000 roku). Obecnie mieści szkołę muzyczną ale swobodnie można wejść do kościoła. Nie ma nikogo, jest tam zupełnie pusto, słychać tylko muzykę ze szkoły (trwa letni festiwal). Przy północnej ścianie kościoła znajduje się domniemany grób polskiego króla Bolesława II Śmiałego. Zgodnie z legendą po ucieczce z Polski schronił się tutaj i dożył swych dni jako bezimienny mnich. Badania nie potwierdzają tego faktu ale... Od nas jest tutaj ponad 800 km. Mimo takiej odległości i upływu setek lat ta legenda jakoś przetrwała. Więc może, kto wie...
Wracamy do kwatery, spakować rowery i do domu. Na koniec taka refleksja: ale tu mają fajnie... Tyle możliwości. Chcesz się pomęczyć jedziesz w góry. Chcesz bardziej ekstremalnie? Proszę bardzo masz do wyboru mnóstwo szlaków MTB. Chcesz relaksu jedziesz na jeden z licznych rzecznych szlaków. Są też dobre połączenia kolejowe oraz kolejki górskie a z lokalnymi kartami taniej lub wręcz bezpłatnie, co daje jeszcze więcej możliwości rowerowych wycieczek. Jeśli znudzi Ci się rower możesz iść w góry. Zimą na narty. Zapomniałam o jeziorach. Przecież są jeszcze jeziora. Możesz sobie pływać łódką, kajakiem, SUP-em. Albo plażować (nasza kwatera, choć z dala od jeziora, ma bezpłatny dostęp do plaży jednego z ośrodków, wystarczy pokazać klucze. Nie korzystaliśmy wprawdzie ale była taka możliwość). Jednym słowem Karyntia jest fantastyczna, mam nadzieję jeszcze tam wrócić...
Fontanna w Ossiach:
Ossiach. Kościół na terenie XI-wiecznego opactwa benedyktynów:
Wnętrze kościoła:
Domniemany grób króla Bolesława II Śmiałego (Szczodrego):
Ossiacher See:
- DST 120.72km
- Czas 06:38
- VAVG 18.20km/h
- VMAX 64.10km/h
- Podjazdy 892m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Gailtal Radweg
Wtorek, 25 czerwca 2024 · dodano: 07.07.2024 | Komentarze 2
Wczoraj naczytałam się o górze Dobratsch, którą mamy po sąsiedzku i posiada jakieś takie magnetyczne właściwości. Przyciąga. Ma 2166 m n.p.m. i góruje nad Villach. Masyw jest objęty ochroną jako Park Przyrody. W kierunku szczytu wiedzie asfaltowa droga ale kończy się na wysokości 1700 m n.p.m. Dalej zakaz jazdy. Można prowadzić. Jednak po wczorajszym jesteśmy trochę zmęczeni ale... A jakby górę objechać? Zwłaszcza, że po drugiej stronie masywu biegnie szlak (a właściwie droga rowerowa) Gailtal Radweg... No to jedziemy.
Na początek trochę gór: podjazd do Bad Bleiberg. Droga jest bardzo fajna, ruch nieduży a widoki super. Bad Bleiberg to dawna osada górnicza. Obecnie znana z wód termalnych oraz tras narciarskich. Kopalnię udostępniono do zwiedzania (pod nazwą Terra Mystica). Pojeździliśmy trochę po miejscowości ale zbierają się ciemne chmury (na dziś prognozowane są opady) więc prędko zjeżdżamy w dolinę, do Nötsch. Jeszcze kawałeczek i jesteśmy nad rzeką Gail, wzdłuż której biegnie nasz szlak rowerowy. Parę km dalej, w Vorderberg, łapie nas deszcz ale na szczęście jest możliwość przeczekać obok kościoła. Po jakimś czasie przestało padać można więc jechać dalej. Był to jedyny tego dnia deszcz, pozostałe, krążące w okolicy, deszczowe chmury jakoś szczęśliwie nas omijały.
Szlak biegnie wzdłuż linii kolejowej, po polach i rzecznymi wałami. Drogą mogą poruszać się też pojazdy rolnicze.
Dojeżdżamy do niedużego jeziora Presseger See. Właściwie dojeżdżamy w jego pobliże bo jest z każdej strony ogrodzone i niedostępne. Brzegi należą do kurortów. Dodatkowo jezioro otaczają rozległe trzcinowiska i torfowiska. Przeszliśmy się kawałek ścieżką dydaktyczną, jest tam nieduży taras widokowy, urządzenie obrazujące co to jest i jak powstaje torf oraz tablice opisujące lokalne legendy o mieszkającej w wodach jeziora czarownicy, która hoduje różne zwierzątka (węże, smoki) i konkuruje z wróżkami z gór.
Po przerwie podążamy szlakiem rowerowym do Hermagor i objeżdżamy jezioro z drugiej strony. Następnie wracamy z powrotem na Gailtal Radweg. Jadąc w drugą stronę pięknie widać masyw Dobratsch. Początkowo szlak biegnie przez pola i małe miejscowości. Później robi się ciekawie. Jedziemy przez lasy dróżką (asfaltową, tylko dla rowerów) wzdłuż południowych stoków góry, jesteśmy dość wysoko, rzeka jest niżej. Czasem lekki podjazd, czasem zjazd, tu źródełko, tam kapliczka, raz trzeba było przejechać przez wybieg dla koni (gdzie stojąc pod tablicą szlaku zostaliśmy przepchnięci przez jednego z lokatorów). Na tym odcinku wspaniale widać potężne urwiska. Powstały w 1348 roku gdy w wyniku trzęsienia ziemi doszło do ogromnego obrywu. Runęła cała południowa ściana góry grzebiąc kilka wiosek a ślady tego wydarzenia widać w dolinie do dziś.
Podziwiając widoki i ciesząc się świetnie poprowadzonym szlakiem dojeżdżamy do samego Villach.
Podjazd do Bad Bleiberg:
Bad Bleiberg:
Na szlaku Gailtal Radweg:
Na ścieżce dydaktycznej:
Widok ze szlaku na Dobratsch:
Gailtal Radweg:
Widok na południową stronę masywu Dobratsch:
Tak pięknie jest nad rzeką Gail:
Dz
- DST 102.43km
- Teren 30.00km
- Czas 06:36
- VAVG 15.52km/h
- VMAX 59.30km/h
- Podjazdy 1223m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Naturpark Weissensee
Poniedziałek, 24 czerwca 2024 · dodano: 03.07.2024 | Komentarze 2
Weissensee to najwyżej położone jezioro w Karyntii (930 m n.p.m.). Jezioro stanowi obszar chroniony a woda jest tak czysta, że można ją pić (nie próbowałam). Obowiązuje zakaz wstępu dla łodzi motorowych (z wyjątkiem promów).
Auto zostaje w Feistritz an der Drau. Przy dworcu jest duży, bezpłatny parking. Początkowo jedziemy wzdłuż Drau. W miejscowości Mauthbrücken porzucamy rzekę by rozpocząć mozolny podjazd do jeziora. Jedziemy przez miejscowości Ziebl, Gassen, Stockenboi. Liczyłam, że na wioskowej drodze będzie spokój ale nic z tego. Zaś to samo: wąsko, kręto i co chwilę auta. Najgorzej ciężarówki. Nie żeby byli nieostrożni, po prostu nie bardzo jest miejsce i możliwość bezpiecznie ominąć rowerzystę. Na przykład w jednym miejscu kierowca jadący z góry pomyślał i zatrzymał się żeby ten za mną mógł pojechać. No kurczę mało to było przyjemne. Gdy przez parę km pojawił się jakiś tam chodnik z ulgą nań zjechałam. Oj w Alpach raczej nie można liczyć na samotną kontemplację gór w wersji szosowej... No chyba, że są jakieś spokojne obszary gdzie warto pojechać to proszę mi polecić. Tak czy inaczej droga jest świetna, widoki bomba i gdyby przyjechać na przykład o 4 rano na pewno byłoby fantastycznie. Albo później bo wracając około 17:00 na drodze było już puściutko (ku memu zaskoczeniu).
Dojechaliśmy do jeziora. W planie jest objazd jeśli się uda. Po stronie północnej biegnie szlak mtb. Początkowo jest łatwo bo szutrowa droga dobrze ubita. Ale po pewnym czasie nawierzchnia robi się tak luźna, że nie sposób jechać. Przy nachyleniu kilkanaście procent nasze gravelowe opony strasznie się ślizgają. Wracamy więc na przystań. W tym miejscu trzeba napisać, że oficjalnie rowerowy szlak dla wszystkich biegnie środkiem jeziora. Czyli trzeba udać się na przystań i poczekać na prom. Nie sugerujcie się rozkładem jazdy. Stateczki kursują o wiele częściej, podpływają do przystani co kilkanaście minut. Uwaga, płatność tylko gotówką. Wysiadamy w miejscowości Neusach. I podążamy malowniczą drogą rowerową (częściowo asfaltową, częściowo szutrową) wzdłuż brzegów. Mniej więcej w połowie jeziora szlak odbija w prawo i rozpoczyna się szutrowy podjazd na polanę Hermagorer Bodenalm (1231 m n.p.m.). Początkowo jest w miarę łatwo. Ale później nachylenie wzrasta do kilkunastu procent i robi się bardzo ciężko. Za każdym zakrętem wypatruję wypłaszczenia a tam coraz bardziej stromo i wspinaczce nie ma końca. Do tego trzeba trochę walczyć z podłożem ale na szczęście jest dobrze ubite. W końcu mówię sobie za tym zakrętem schodzę. Dość, finisz. No dobra za tamtym. Nie no to jeszcze za kolejnym. Gdy wreszcie mówię: koniec, nie dam już rady, złażę nadchodzi grupa turystów pieszych i widząc, że jedziemy na zwykłych rowerach a nie elektrykach gratulują i ogólnie aplauz. No zejdziesz? No nie zejdziesz a nawet skrzydeł dostaniesz. No i podjechałam, no proszę dało się. I warto było się pomęczyć, widoki są niesamowite. Coś pięknego. Na polanie jest drewniane schronisko oferujące domowe produkty. Oprócz tego na lato przywożone są specjalnie wybrane i wypożyczane krowy w liczbie 30. Pasą się na polanie i później z ich mleka powstaje specjalny, lokalny ser. Krówki były ale nie mam zdjęcia, nie wiadomo czy wolno fotografować utytułowane lokatorki polany a opiekun czuwał, lepiej nie ryzykować...
Zdjęcia, podziwianie gór i jedziemy dalej. Teraz długi zjazd i muszę powiedzieć, że na tych cienkich oponach zjeżdżało się o wiele lepiej niż na mtb-owych. Dziwne.
Wracamy do drogi asfaltowej i zjeżdżamy (no dobrze, w jednym miejscu trzeba było kawałek podjechać) do auta tak samo jak rano. Na zjeździe było niemal zupełnie pusto, ale fart. Na koniec jeszcze kawałeczek wzdłuż Drau.
Widoki z drogi w okolicy Stackenboi:
Wodospad przy drodze:
Pierwsze spotkanie z jeziorem Weissensee. Widok na przystań:
Obok był camping gdzie można wejść na pomost:
Na promie:
Widoki z pokładu:
Na brzegu jest mała wieża widokowa. Widać drogę rowerową:
Polana Hermagorer Bodenalm:
O tutaj widać jedną krówkę:
- DST 105.51km
- Teren 30.00km
- Czas 06:09
- VAVG 17.16km/h
- VMAX 52.60km/h
- Podjazdy 1044m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Millstätter See
Niedziela, 23 czerwca 2024 · dodano: 02.07.2024 | Komentarze 2
Dziś jedziemy zobaczyć, Millstätter See, drugie co wielkości jezioro Karyntii i najgłębsze jezioro w Austrii (142m). Jakość wód odpowiada jakości wody pitnej a temperatura latem 25C. Nie widać też motorówek i tym podobnych. Pierwsze kilometry trasy jedziemy szlakiem wzdłuż Drau. W miejscowości Feistritz an der Drau porzucamy go by rozpocząć mozolny podjazd przez góry. Na tym odcinku wpadła większość dzisiejszych przewyższeń. Ruch jest duży mimo, że droga lokalna. Trzeba się do tego niestety przyzwyczaić: tutaj na każdej drodze w górach jest duży ruch. Wcale nie czuję się bezpiecznie bo jest wąsko i masa zakrętów. Może trzeba tu po prostu przyjeżdżać poza sezonem. W końcu dojeżdżamy do miejscowości Döbriach nad brzegiem jeziora. Dookoła zbiornika biegnie szlak rowerowy R2B (Millstätter See Radweg). Objazd zaczynamy od północnej strony. Jest to droga rowerowa wzdłuż drogi dla aut, jedziemy między kurortami aż do Seeboden.
Następnie szlak prowadzi południowym brzegiem. Ten odcinek super bo jest to leśna droga z widokami na jezioro i żadnych zabudowań. Nie wiem dlaczego ten brzeg nie jest zagospodarowany. Może to rezerwat? Tym lepiej dla nas. Całość objazdu jeziora ma około 30 km. Gdy wróciliśmy do Döbriach nadeszły chmury i ulewa. Na szczęście jest się gdzie schować. Po pewnym czasie przestało padać i można jechać dalej. Z powrotem przez góry (ale z tej strony podjazd jest łatwiejszy) i ponownie jesteśmy nad brzegiem Drau. Do Villach znów wracamy wzdłuż jej brzegów. Nie powiem żeby mi się to nudziło, te rzeczne odcinki są prześliczne.
Drauradweg:
Millstätter See. Widok z drogi rowerowej po stronie północnej:
Seeboden:
Południowa, znacznie bardziej atrakcyjna, część szlaku R2B:
Ponownie nad Drau:
Starówka w Villach:
- DST 105.85km
- Teren 45.00km
- Czas 06:11
- VAVG 17.12km/h
- VMAX 69.10km/h
- Podjazdy 666m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Wörther See i Drauradweg
Sobota, 22 czerwca 2024 · dodano: 02.07.2024 | Komentarze 3
Wycieczkę rozpoczynamy z kwatery. Na początek zjeżdżamy nad rzekę Seebach. Biegnie wzdłuż niej droga rowerowa, która prowadzi do szlaku wzdłuż Drau (Drauradweg R1). Po drodze ciekawa rzecz: trwają remonty i w związku z tym dla rowerzystów przygotowano specjalny objazd Szlaku R1: oznakowany, otaśmowany a nawet zrobiono drewniany tunel w jednym miejscu (pod wiaduktem) żeby nic na rowerzystów nie spadło. Szok, że tak się da.
Na trasie mnóstwo rowerzystów, 99% na elektrykach. Szlak (właściwie droga rowerowa) biegnie tuż przy samej rzece. Zajrzeliśmy jeszcze nad niewielkie jezioro Silbersee. Jest małe a przez to nieatrakcyjne dla hotelarzy toteż jego brzegi są ogólnodostępne. Przygotowano dwa parkingi, toalety, przebieralnie, jest też nieduży bar.
Szlakiem R1 jedziemy kilkanaście km by za miejscowością Föderlach skręcić w lewo na szlak R4. Wspina się na niewielkie wzgórza (fajny, leśny podjazd) by poprowadzić do popularnej miejscowości Velden am Wörther See. Dodam, że mimo bliskości ruchliwych dróg jest tak pomyślany żebyś miał, Drogi Rowerzysto, spokój i psychiczny komfort.
Wyjeżdżamy w centrum Velden a tam... Co tam się wyprawia... Trwa zlot luksusowych aut. Z trudem udaje się przecisnąć. Za to było na co popatrzeć. A z promenady ładnie widać jezioro. Wörther See to największe jezioro Karyntii. Objeżdżamy je od strony południowej. To nie był dobry wybór bo nie ma drogi rowerowej, tylko znaczki wymalowane na zwykłej (bardzo ruchliwej z powodu tego zlotu) drodze dla aut. Choć nie ma tego złego, akurat właściciele drogich pojazdów są bardzo ostrożni i pilnują żeby ich sobie nie uszkodzić... Brzegi są szczelnie ogrodzone, wszędzie płoty i żywopłoty, rzadko widać taflę jeziora... Było jedno miejsce z ławeczkami gdzie można posiedzieć tuż nad brzegiem i drugie z liną do skoków do wody, z czego skorzystał Rafał. Po drodze bardzo ładna miejscowość Maria Wörth, położona na cyplu (niegdyś wyspa), z pięknym gotyckim kościółkiem (i mniejszym romańskim, zwanym zimowym). Doczytałam, że co roku, wieczorem 15 sierpnia odbywa się tutaj słynna pielgrzymka na statkach (Z Klagenfurt).
Mniej więcej w tym miejscu pojawia się ciąg pieszo-rowerowy i nie trzeba już jechać drogą. Wydaje mi się, że jezioro lepiej objeżdżać północnym brzegiem ale rowerzyści pisali, że tam też jest średnio, raczej kiepska droga rowerowa i kurort jeden za drugim.
W miejscowości Maiernigg bez żalu porzucamy Wörther See i podążamy rewelacyjnym szlakiem R7. Początkowo jest to bardzo szeroka droga rowerowa (biegnie wzdłuż torów równolegle do drogi głównej), później wspina się lekko przez miejscowości Lambichl i Maria Rain by stromym, leśnym zjazdem zaprowadzić nas do zbiornika zaporowego na rzece Drau. Dla rowerzystów przewidziano przejście przez zaporę (takie przejścia są w wielu miejscach, poważne podejście do rowerzystów nigdy nie przestanie mnie tu zadziwiać) i znów jesteśmy na Drauradweg. Będziemy nim wracać kilkadziesiąt km niemal do samego Villach (niemal bo na koniec Rafał wymyślił kawałek zwykłą drogą zamiast po prostu zostać przy rzece, o co było małe spięcie). Wiem, że się powtórzę ale ten szlak jest po prostu świetny. W większości szutrowy, czasem asfaltowy, biegnie nad samym brzegiem rzeki. Dla urozmaicenia parę ścianek, czasem przejazd przez malowniczy wąwóz a przez cały czas towarzyszą nam piękne widoki na góry. Nie dziwię się, że jako jednej z czterech tras w Europie ADFC przyznał najwyższą ocenę - 5 gwiazdek jakości. Mam nadzieję kiedyś przejechać go w całości (ma 400km). Oj Karyntio, jaka szkoda, że nie jesteś bliżej...
Na koniec pojechaliśmy znów nad Silbersee bo Rafał chciał popływać. Dzień bardzo udany.
Pierwsze spotkanie z Drauradweg:
Jeziorko Silbersee, bardzo miłe miejsce:
Znów Drauradweg:
Zlot aut w Velden. Były ich dziesiątki. Drogami jeździły całe kolumny takich samochodów. Wszelkie możliwe kształty i kolory, ryk silników i te sprawy...
Widok z promenady w Velden na Wörther See, największe jezioro Karyntii.
Jedno z dwóch miejsc na południowym brzegu, gdzie można podejść do wody. Po prawej widać miejscowość Maria Wörth:
Maria Wörth:
Na świetnym szlaku R7:
Rowerowy przejazd przez zaporę na rzece Drau:
I wreszcie porcja zdjęć ze szlaku Drauradweg:
Na koniec rowerowy przejazd pod mostem (na górze ruchliwa droga):
- DST 10.51km
- Czas 00:38
- VAVG 16.59km/h
- VMAX 36.40km/h
- Podjazdy 39m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad jezioro
Piątek, 21 czerwca 2024 · dodano: 02.07.2024 | Komentarze 0
Po powrocie do kwatery jest jeszcze wcześnie pojechaliśmy więc zobaczyć jezioro Ossiacher See. Zobaczyć je niełatwo bo wszystko prywatne i szczelnie ogrodzone. Było tylko jedno miejsce z widokiem.