Info
Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 113798.27 kilometrów w tym 30711.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.55 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 579179 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Listopad1 - 0
- 2024, Październik5 - 0
- 2024, Wrzesień9 - 0
- 2024, Sierpień9 - 4
- 2024, Lipiec11 - 2
- 2024, Czerwiec17 - 16
- 2024, Maj16 - 9
- 2024, Kwiecień6 - 4
- 2024, Marzec14 - 14
- 2024, Luty7 - 3
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik15 - 0
- 2023, Wrzesień23 - 0
- 2023, Sierpień15 - 25
- 2023, Lipiec14 - 4
- 2023, Czerwiec15 - 11
- 2023, Maj16 - 4
- 2023, Kwiecień19 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń9 - 8
- 2022, Grudzień2 - 4
- 2022, Listopad14 - 3
- 2022, Październik20 - 2
- 2022, Wrzesień12 - 0
- 2022, Sierpień18 - 4
- 2022, Lipiec17 - 8
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj23 - 0
- 2022, Kwiecień19 - 3
- 2022, Marzec16 - 2
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń7 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad9 - 2
- 2021, Październik14 - 2
- 2021, Wrzesień19 - 25
- 2021, Sierpień14 - 10
- 2021, Lipiec15 - 12
- 2021, Czerwiec19 - 6
- 2021, Maj20 - 2
- 2021, Kwiecień17 - 10
- 2021, Marzec17 - 6
- 2021, Luty5 - 2
- 2021, Styczeń5 - 2
- 2020, Grudzień12 - 6
- 2020, Listopad16 - 8
- 2020, Październik12 - 11
- 2020, Wrzesień19 - 6
- 2020, Sierpień15 - 5
- 2020, Lipiec14 - 18
- 2020, Czerwiec17 - 6
- 2020, Maj18 - 10
- 2020, Kwiecień16 - 18
- 2020, Marzec12 - 33
- 2020, Luty6 - 12
- 2020, Styczeń6 - 5
- 2019, Grudzień4 - 1
- 2019, Listopad5 - 6
- 2019, Październik5 - 7
- 2019, Wrzesień7 - 3
- 2019, Sierpień9 - 2
- 2019, Lipiec11 - 4
- 2019, Czerwiec8 - 4
- 2019, Maj7 - 6
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec4 - 14
- 2019, Styczeń1 - 2
- 2018, Grudzień2 - 6
- 2018, Listopad5 - 16
- 2018, Październik8 - 4
- 2018, Wrzesień13 - 12
- 2018, Sierpień16 - 32
- 2018, Lipiec5 - 12
- 2018, Czerwiec12 - 13
- 2018, Maj13 - 13
- 2018, Kwiecień12 - 28
- 2018, Marzec3 - 7
- 2018, Luty1 - 2
- 2017, Grudzień3 - 2
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik9 - 2
- 2017, Wrzesień12 - 0
- 2017, Sierpień18 - 12
- 2017, Lipiec14 - 5
- 2017, Czerwiec9 - 21
- 2017, Maj16 - 37
- 2017, Kwiecień13 - 18
- 2017, Marzec9 - 19
- 2017, Luty2 - 4
- 2017, Styczeń1 - 4
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 9
- 2016, Październik15 - 8
- 2016, Wrzesień21 - 15
- 2016, Sierpień24 - 26
- 2016, Lipiec15 - 20
- 2016, Czerwiec17 - 17
- 2016, Maj11 - 8
- 2016, Kwiecień15 - 2
- 2016, Marzec5 - 0
- 2016, Luty2 - 2
- 2016, Styczeń3 - 12
- 2015, Grudzień9 - 10
- 2015, Listopad17 - 35
- 2015, Październik6 - 9
- 2015, Wrzesień16 - 18
- 2015, Sierpień23 - 52
- 2015, Lipiec16 - 55
- 2015, Czerwiec17 - 36
- 2015, Maj21 - 50
- 2015, Kwiecień19 - 29
- 2015, Marzec12 - 38
- 2015, Luty4 - 13
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień10 - 29
- 2014, Listopad10 - 33
- 2014, Październik14 - 40
- 2014, Wrzesień19 - 63
- 2014, Sierpień18 - 68
- 2014, Lipiec16 - 51
- 2014, Czerwiec16 - 78
- 2014, Maj21 - 52
- 2014, Kwiecień11 - 24
- 2014, Marzec13 - 43
- 2014, Luty10 - 21
- 2014, Styczeń9 - 31
- 2013, Grudzień15 - 41
- 2013, Listopad14 - 29
- 2013, Październik11 - 28
- 2013, Wrzesień19 - 82
- 2013, Sierpień22 - 55
- 2013, Lipiec15 - 60
- 2013, Czerwiec23 - 81
- 2013, Maj24 - 63
- 2013, Kwiecień24 - 77
- 2013, Marzec5 - 42
- 2013, Luty10 - 41
- 2013, Styczeń7 - 23
- 2012, Grudzień20 - 39
- 2012, Listopad22 - 81
- 2012, Październik21 - 67
- 2012, Wrzesień22 - 37
- 2012, Sierpień24 - 37
- 2012, Lipiec18 - 17
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj15 - 11
- 2012, Kwiecień9 - 0
- 2012, Marzec6 - 0
- 2012, Luty1 - 2
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień6 - 2
- 2011, Lipiec2 - 0
- 2011, Czerwiec8 - 9
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 0
- 2010, Sierpień2 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
- 2010, Czerwiec2 - 0
Wyprawa
Dystans całkowity: | 25110.11 km (w terenie 6276.04 km; 24.99%) |
Czas w ruchu: | 1146:31 |
Średnia prędkość: | 17.75 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.70 km/h |
Suma podjazdów: | 194144 m |
Suma kalorii: | 17830 kcal |
Liczba aktywności: | 307 |
Średnio na aktywność: | 81.79 km i 4h 52m |
Więcej statystyk |
- DST 71.76km
- Czas 04:37
- VAVG 15.54km/h
- VMAX 34.00km/h
- Podjazdy 253m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Zwiedzanie Poczdamu
Niedziela, 25 sierpnia 2024 · dodano: 17.10.2024 | Komentarze 0
Dziś zwiedzanie Poczdamu. Osią wycieczki jest wciąż rzeka Havel i jeziora, przez które przepływa: Templiner See i Schwielowsee. Dziwne żebyśmy z własnej woli cały dzień jeździli po mieście, prawda? Jednak Poczdam jest inny. To miasto pałaców i parków (500 hektarów parków i 150 budynków na liście UNESCO. Przez parki wolno obecnie przejeżdżać rowerem, po wytyczonych trasach, co wywalczyli mieszkańcy. Wcześniej był zakaz), które świetnie zwiedza się rowerem. Zresztą odpowiednia infrastruktura jest wszędzie. Nie wszystkie obiekty są dostępne dla rowerzysty ale liczba tych dostępnych przekracza jeden dzień zwiedzania. A skoro maruda i wróg miejskiej jazdy (czyli ja) była zadowolona to sobie wyobraźcie... Dziś bardziej fotorelacja niż opis. Nie ma sensu opisywać dokładnej historii każdego obiektu bo prędko zrobiłby się nudny elaborat. Tylko parę zdań nad zdjęciami. W każdym razie mnie się bardzo podobało i polecam każdemu. No to jedziemy:
Nasza kwatera (starsza pani ma swój dom, ogród a w ogrodzie jeden przytulny domek dla gości. Polecam, nazywa się Ferienhaus Rohmann) znajduje się nad Havel blisko centrum. Wyjeżdżamy z domku, za mostem w lewo i jesteśmy na drodze rowerowej biegnącej wzdłuż rzeki, wśród zieleni, cud miód. I dojeżdżamy do pierwszego parku Neuen Garten (Nowy Ogród) i pałac Cecilienhof. Rowerów nie wolno wprowadzać na teren wokół samego pałacu, przygotowano parking. Wnętrz nie zwiedzamy ze względów czasowych. Może jeszcze będzie okazja. Pałac jest tak duży, że trudno zrobić mu dobre zdjęcie. Stał się słynny gdy odbyła się w nim Konferencja Poczdamska w dniach 17 lipca-2 sierpnia 1945 roku, w której wzięli udział Churchill, Stalin i Truman dzieląc Europę według własnego widzimisię...
Ledwo wyjedziemy z jednego parku zaraz lądujemy w kolejnym, najsłynniejszym, oto Park Sanssouci. Rozpoczynamy od wspinaczki na wzgórze Ruinenberg. Znajduje się tam zbiornik (zasila fontanny w parku) otoczony sztucznymi ruinami w stylu rzymskim:
Zjeżdżamy na chwilę do centrum by zobaczyć Bramę Brandenburską (XVIII w):
I wracamy do Parku Sanssouci by zobaczyć słynny Pałac Sanssouci, ulubione miejsce Fryderyka II Wielkiego, słynnego władcy Prus (rodacy nazywali go "Stary Fryc"). Jego grób znajduje się na pierwszym tarasie po prawej stronie. Do dziś zamiast kwiatów mieszkańcy układają na skromnej płycie ziemniaki. Gdyż to właśnie temu władcy zawdzięczamy upowszechnienie ziemniaka w Europie kontynentalnej (jako pierwsi zaczęli go powszechnie uprawiać Irlandczycy). Wcześniej, sprowadzony (w XVI w.) z Ameryki Południowej kartofelek był traktowany jedynie jak ciekawostka botaniczna. Początkowo lud był sceptyczny jednak skoro ziemniaki podają na królewskim stole a do tego zagonów pilnuje wojsko (był to oczywiście tylko fortel) to muszą być dobre. Dalej już poszło.
Rowery trzeba zostawić wcześniej. Na miejscu spacerują tłumy, nic dziwnego, to najbardziej znany pałac Poczdamu. Sam park jest o wiele większy jednak niedostępny dla rowerzystów. Idziemy więc tylko na tarasy (porośnięte winoroślą), oglądamy pałac i jedziemy dalej.
Po drodze Pawilon Chiński:
Dojeżdżamy do kolejnego obiektu w Parku Sanssouci, oto Nowy Pałac. Początkowo domek dla gości, później rezydencja cesarska:
Budynki za Nowym Pałacem zajmuje Uniwersytet Poczdamski:
Teraz dłuższy odcinek wzdłuż brzegów Templiner See. Obok mostu Baumgarten ciekawe figury dwóch kotów. Pochodzą z początku XX wieku. Niegdyś były ustawione przy wjeździe na most. Z drugiej strony stały figury psów. Wszystkie figury zaginęły po wojnie. Koty zwrócili Rosjanie w latach 90'tych. Psów nie oddali.
Most nad rzeką Havel:
Teraz malutka wyspa Werder. Wyspa kwiatów. Śliczne domki, malownicze uliczki, kawiarenki i... Bruk. Wredny bruk, po którym strasznie się jeździ więc prędko zmykamy stamtąd niestety. A tak ładnie wyglądała z daleka. Kościół na wyspie:
Wnętrze kościoła:
Był też taki fajny (i nawet dość długi) odcinek szlaku rowerowego:
A tymczasem na rzece w obie strony ruch jak na autostradzie. Po prawej pływający dom, ma silnik i wszelkie wygody:
Pałac Miejski:
Kościół św. Mikołaja:
Muzeum Filmu:
Na koniec Park Babelsberg. Jest bardzo ładny ale mniej znany więc spaceruje tam tylko kilka osób. Tam gdzie nie wolno jeździć rowery prowadzimy. Na początek wieża Flatowturm. Niestety już zamknięta.
Gerichtslaube. Gotycki gmach sądu pochodzący z XIII wieku. Niegdyś stał przy ratuszu w Berlinie. Jednak w 1871 roku, podczas budowy nowego ratusza, budynek został rozebrany, co wywołało dyskusje i spory na temat niszczenia zabytków. Ostatecznie fragmenty budynku przygarnął cesarz Wilhelm I, który polecił odtworzyć go w Parku Babelsberg, na niewielkim wzgórzu:
Teraz Pałac Babelsberg. Otaczają go kwiaty i niemal baśniowa sceneria:
Na koniec jeszcze Most Szpiegów (Glienicker Brücke). Dawnej przebiegała na nim granica między Berlinem Zachodnim a wschodnioniemieckim wówczas Poczdamem. Nazwa stąd, iż CIA i KGB wymieniały na nim ujętych agentów. Zagrał nawet samego siebie w filmie o tym samym tytule.
Zbliża się już wieczór, więc pora kończyć zwiedzanie i wracać do kwatery. Udany dzień.
- DST 124.09km
- Teren 30.00km
- Czas 06:33
- VAVG 18.95km/h
- VMAX 47.10km/h
- Podjazdy 440m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Havel-Radweg
Sobota, 24 sierpnia 2024 · dodano: 05.09.2024 | Komentarze 0
Rano autem do Oranienburg. Pod dworcem jest duży parking. Następnie pociągiem do Neusterlitz. Skład jest długi ale jedzie nad morze. Tego nie wzięłam pod uwagę: sobota, piękna pogoda zatem na pomysł podróży koleją wpadło z pół Berlina. Jedziemy upchnięci jak śledzie. Pół wagonu musiało się przeorganizować żebyśmy mogli wysiąść. Tak czy inaczej jesteśmy na miejscu. Początkowo jedziemy lokalnymi szlakami by po kilkunastu kilometrach dotrzeć do szlaku Havel Radweg. I odtąd podążamy nim do samego Oranienburg. Nie zawsze biegnie obok rzeki, czasem od niej ucieka, czasem wspina się na nieduże pagórki. Poprowadzony jest fajnymi drogami rowerowymi, leśnymi dróżkami i czasem spokojnymi drogami między miejscowościami. Słowem wycieczka jak trzeba. Po drodze zamek Wesenberg i bardzo ciekawe muzeum techniki Ziegeleipark.
- DST 103.83km
- Teren 30.00km
- Czas 05:38
- VAVG 18.43km/h
- VMAX 46.80km/h
- Podjazdy 319m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Hennigsdorf
Piątek, 23 sierpnia 2024 · dodano: 04.09.2024 | Komentarze 0
Do Poczdamu dojeżdżamy w południe. Auto zostaje obok kwatery a my jedziemy zwiedzać. Plan to około 50 km szlaku rowerowego wzdłuż rzeki Haweli aż do Hennigsdorf i powrót innymi szlakami rowerowymi po drugiej stronie rzeki oraz dookoła jezior Krampnitz See i Tegeler See. No cóż... Początek fajny bo prędko wjeżdżamy do lasu i do Parku Sacrow. Po drodze malowniczo położony Kościół Zbawiciela.
Później niestety gorzej. Bo okazuje się, że to, co na mapie wyglądało fajnie w rzeczywistości jest straszną lipą. Bo cały czas jesteś w mieście. Naprawdę. Poczdam łączy się z Berlinem i nieustannie krążysz jakimiś osiedlami domków zwykłymi (zwykle spokojnymi ale dziurawymi) drogami, odjeżdżasz od rzeki i lądujesz w środku miejskiego zgiełku (są drogi i pasy rowerowe ale czujesz się jakbyś z roboty wracał) by potem wrócić i krążyć między blokami, deptakami wśród pieszych itd. Szlak jest dobrze oznaczony ale mało jest odcinków gdzie jedziesz sobie nad rzeką wśród zieleni albo masz drogę tylko dla rowerów wzdłuż rzeki. Do tego potworny upał, który (ze względu na problemy kardiologiczne) fatalnie znoszę. Po drodze byliśmy jeszcze zobaczyć twierdzę Spandau.
Naprawdę nie spodziewałam się, że ten fragment szlaku Havel-Radweg będzie tak nieudany... Jutro ma być chłodniej, do tego w planie wyjazd daleko od miasta więc powinno być już lepiej.
- DST 87.77km
- Teren 60.00km
- Czas 05:24
- VAVG 16.25km/h
- VMAX 33.60km/h
- Podjazdy 139m
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Kampinoski Park Narodowy cz.2
Niedziela, 4 sierpnia 2024 · dodano: 04.09.2024 | Komentarze 2
Dziś objazd zachodniej części Puszczy oraz odwiedziny Miejsc Pamięci w Palmirach i Wierszach. Na szlakach sporo ludzi. Wiele szlaków fajnych, inne bardzo piaszczyste (ale w licznych takich miejscach zaczęto układać betonowe płyty żeby samochodom łatwiej było przejechać). Ogólnie udana wycieczka. Wracamy do Leszna, spakować rowery i do domu.
- DST 101.16km
- Teren 80.00km
- Czas 06:19
- VAVG 16.01km/h
- VMAX 39.00km/h
- Podjazdy 247m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Kampinoski Park Narodowy
Sobota, 3 sierpnia 2024 · dodano: 04.09.2024 | Komentarze 0
Mam wolny weekend, Rafał wymyślił dla nas wyjazd. Pozostaje spakować się i w drogę. Tylko 200 km autostradą, szybko jesteśmy na miejscu. Auto zostaje w Lesznie (jest duży parking) i od razu wjeżdżamy do lasu. Szlak zielony, niebieski, kładka na Kanale Zaborowskim, Sadykierz, Lipków, potem porządny most nad Wisłą (z dużą częścią dla rowerzystów) a potem wzdłuż Wisły. Przez pierwsze km jest droga rowerowa (i tłum rowerzystów), potem dwa single potem już tylko jeden aż wreszcie lądujesz na głównej drodze. Dobrze, że jest pas awaryjny i tylko kawałek. Dojechaliśmy do Nowego Dworu Mazowieckiego. Uzupełnić picie (jest centrum handlowe) a następnie przejeżdżamy przez most. Tutaj oczywiście lipa, pomyślano jak zwykle wyłącznie o samochodach. Dla pieszych wąziutki chodniczek na jedną osobę (a i tak nie zawsze wystarczająco szeroki) a rowerzyści niech sobie jadą razem z autami (ruch ogromny)... Na szczęście tuż za mostem można znów wjechać w teren. Wąska ale wygodna ścieżka prowadzi tuż nad Wisłą do Twierdzy Modlin. Jedziemy tylko na punkt widokowy na spichlerz bo Twierdzę już kiedyś zwiedzaliśmy z Mariuszem.
Następnie dalej jedziemy dróżką nad rzeką na kolejny most by wrócić do Puszczy (Most Obrońców Modlina). Połowa mostu jest w remoncie więc znad rzeki trzeba się było tam wdrapać po skarpie. Mimo, iż dołem biegnie szlak turystyczny raczej nie ma w planach przygotować wejścia na most dla turystów. Mało tego. Planując remont nie przewidziano także, że przez most może chciałby też wygodnie przejść pieszy (o rowerzystach nie wspominając). Polska... Trudno ciągle nie odnosić wrażenia, że w tym kraju liczy się tylko samochód. Reszta to biedota, niech spada. Jakoś przeszliśmy ten most wąskim niby - chodniczkiem pociętym barierkami (bardziej to wyglądało na jakieś dojście techniczne niż zaplanowany chodnik dla pieszych) a potem zejść stamtąd dzięki otwartemu przejściu między ekranami. Masakra... Ktoś mi ostatnio zarzucił, że co tak ciągle do tych Niemców jeździmy... A jak tam nie jeździć skoro rowerzysta jest traktowany poważnie i nigdy nie ląduje w czarnej d...
No nic, szczęśliwie znów jesteśmy w Puszczy. Nie wiem czy dobrze pamiętam był niebieski szlak, potem żółty, trochę fajnych ścieżek, sporo piachu (jak na Park Narodowy to Puszcza jest potwornie rozjeżdżona...) i powrót do auta. Ten żółty szlak bardzo fajny. Spakować rowery i jedziemy parę km dalej na nocleg (Zajazd Derby, polecam, w cenie pyszne śniadanie).
- DST 74.40km
- Teren 35.00km
- Czas 04:01
- VAVG 18.52km/h
- VMAX 49.00km/h
- Podjazdy 181m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Kolárovo
Poniedziałek, 22 lipca 2024 · dodano: 04.09.2024 | Komentarze 0
Rano pociągiem do Nowych Zamków i stamtąd jedziemy szlakiem Ponitriańska Cyklomagistrala wzdłuż rzeki Nitra. Na początku jest to droga rowerowa, później single rzecznym wałem. Ogólnie fajny szlak. Rafał chce jechać nad zbiornik Tona żeby popływać (dziś znów gorąco). Co do mnie to jak zwykle będę czekać na brzegu pilnując rowerów (nie lubię pływać). Żeby się dostać do zbiornika trzeba kawałek pojechać wąską, ruchliwą drogą. Wybieramy wariant chodnikiem bo ruch taki, że normalnie na drugą stronę nie szło przejść... Nad jeziorkiem jest ładna plaża i spoko infrastruktura. Po przerwie wracamy do Nowych Zamków (tak samo jak przyjechaliśmy). Po drodze można zwiedzić stanowisko archeologiczne, ze względu na liczbę cennych znalezisk nazywane "Słowacką Troją".
Z Nowych Zamków cały czas cyklomagistralą jedziemy do Kolárova. Początkowo, póki miasto, jest droga rowerowa. Potem droga szutrowa. Aż wreszcie wszystko znika i szlak prowadzi rzecznym wałem gdzie nie ma nawet zarysu ścieżki. Po prostu jedziesz po trawie. A wiadomo jak taka jazda wygląda: wytrzęsie na potęgę. Gdyby mieć terenowe opony to spoko ale na tych trekkingowych niefajnie. Jednak mijany turysta na hulajnodze (tej takiej typowej dla Czechów) miał znacznie gorzej... To i tak, że wał był świeżo skoszony... Po 6 km zjeżdżamy na drogę wojewódzką i nią dojeżdżamy do Kolárova. Ja tam dałabym radę jechać tak dalej kolejnych parę km ale Rafał nie wytrzymał nerwowo.
W Kolárovie jedziemy zobaczyć najdłuższy drewniany, kryty most w Europie (86m). Obok jest zabytkowy pływający młyn i nieduży skansen. Następnie wjeżdżamy na szlak Vážska Cyklotrasa, który okazuje się idealną drogą rowerową, prowadzącą do samego Komárna. Dojeżdżamy do dworca gdzie mamy auto. Spakować rowery i do domu.
Ponitriańska Cyklomagistrala w drodze nad jeziorko:
Zbiornik Tona:
Słowacka Troja. Szkoda, że zasypano to, co widać na zdjęciach na tablicach...
Ponitriańska Cyklomagistrala. Tak wygląda gdy tylko opuści Nowe Zamki:
Kolárovo. Most. Ktoś miał doskonały pomysł by ozdobić most czerwonymi pelargoniami. Wygląda to prześlicznie:
Kolárovo. Młyn:
Vážska Cyklotrasa:
- DST 154.71km
- Czas 08:03
- VAVG 19.22km/h
- VMAX 42.30km/h
- Podjazdy 351m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Budapeszt - Komárno
Niedziela, 21 lipca 2024 · dodano: 16.08.2024 | Komentarze 0
Rano pociągiem z Komárom do Budapesztu. Jest połączenie bezpośrednie, bilety można kupić przez internet. Niedziela przed 7:00 a pociąg pełny. Miejsca mniej niż w słowackich (też regionalny) ale nie ma problemu z przewozem rowerów. Z dworca nad Dunaj jest bardzo blisko. O tej porze w mieście jest spokojnie, turystów niewielu, ruch mały, można spokojnie zwiedzać. Tego zwiedzania niewiele bo przed nami ponad 150 km do pokonania ale coś niecoś widzieliśmy. Wrócimy tu jeszcze. W centrum pomyślano o drogach rowerowych, trochę gorzej było później, na wyjeździe z miasta, kawałek trzeba było pojechać starym, asfaltowym chodnikiem (znaczy nie trzeba było ale droga ruchliwa, po co się stresować. Nie byliśmy jedyni którzy wybrali taką opcję) by dojechać do wygodnej rowerówki prowadzącej już nad Dunaj. Jedziemy północnym brzegiem rzeki. Szlak (bardzo dobrze oznakowany) prowadzi albo drogami rowerowymi albo opłotkami przez osiedla domków. Jest bardzo fajnie i spokojnie, dużo jazdy wśród zieleni. Rowerzystów mnóstwo. Zastanawiamy się nawet dokąd tak wszyscy ciągną. Tajemnica wkrótce się wyjaśnia: wszyscy jadą na festyn do miasta Vác. Jest mnóstwo stoisk z lokalnymi przysmakami, kupiliśmy pieczony na poczekaniu sękacz. Warto, jest pyszny a po pożarciu takiego ogromnego ciacha (40 cm wysokości) jest energii na resztę trasy.
Warto wspomnieć, że mijamy też Muzeum Limes. Jedziemy wzdłuż dawnej granicy Cesarstwa Rzymskiego. W wielu miejscach zachowały się pozostałości rzymskich umocnień, obozów, wież strażniczych. Około 60 fortów i 900 wież na długości 550 km. Tyle liczył Limes Germanicus. Wpisany na listę UNESCO. Widzieliśmy jedną wieżę zrekonstruowaną częściowo, sam zarys wykonany z metalu. Oraz drugą, zrekonstruowaną jak się patrzy. Oraz pozostałości obozu (castrum) gdzie na swój szlak zaprasza legionista Longinus.
Wkrótce po obu stronach rzeki pojawiają się wysokie wzgórza. To Park Narodowy Duna-Ipoly. Ten odcinek jest bardzo malowniczy. Warto byłoby kiedyś wybrać się w te góry piechotą. Po drugiej stronie rzeki znajduje się miasto Wyszechrad. W czasach rzymskich istniała tu forteca. Później gród i zamek. W 1323 roku za siedzibę obrał sobie Wyszechrad król Karol Robert. Tutaj warto wspomnieć, że jego żoną była Elżbieta Łokietkówna, siostra Kazimierza Wielkiego. Kobitka nietuzinkowa, ambitna, o dużej wiedzy i władzy i ogólnie wyjątkowa, poczytajcie sobie jej życiorys. Z naszej drogi rowerowej ładnie widać ruiny wyszechradzkiego zamku.
Po 70 km dojeżdżamy do granicy ze Słowacją. I tutaj klops. Trzeba jakieś 7 km pojechać ruchliwą drogą. Jest bardzo niefajnie... A słowaccy kierowcy do kitu. Na tym odcinku dołączył do nas lekko wystraszony węgierski rowerzysta. W większej grupie zawsze raźniej. Wreszcie skręcamy w lewo, na szutrową drogę nad rzeką. Węgier pyta czy dojedzie tędy do mostu na Dunaju żeby się dostać do Esztergom a upewniwszy się, że tak (Rafał pokazał mu na mapie) i że nie zginie dziękuje i zostaje. Pewnie musi ochłonąć.
No powiem, że ten odcinek to była lipa jakich mało. Będzie taki jeszcze jeden, za miastem Štúrovo, ale mniej okropny. Reszta trasy po stronie słowackiej ok. Później już do samego Komárna mamy doskonałą drogę rowerową prowadzącą rzecznym wałem. Cisza, spokój i przyroda. Na tym odcinku mamy przy szlaku wieżę widokową, zrekonstruowaną wieżę strażniczą oraz ruiny rzymskiego obozu.
Na koniec jeszcze zwiedzanie Komárna: twierdza, rynek, ratusz, kościół, pałac. Bardzo ładnie i spokojnie. Ciekawostka: w Komárnie znajduje się stocznia, będąca największym producentem statków rzecznych w Europie Środkowej a port należy do największych na Dunaju.
Przejeżdżamy przez most a ponieważ jest jeszcze w miarę wcześnie a energii po sękaczu wciąż coś tam zostało to jedziemy jeszcze zobaczyć twierdzę Komárom.
I w ten sposób mamy kolejny odcinek Naddunajskiej Trasy Rowerowej. Między Bratysławą a Budapesztem też fajnie, warto się wybrać.
Budapeszt. Most Łańcuchowy:
Budapeszt. Zamek Królewski:
Budapeszt. Po lewej stronie widać Basztę Rybacką.
Budapeszt. Parlament:
Na szlaku:
Po drugiej stronie widać ruiny wyszechradzkiego zamku:
Na szlaku. Jedziemy między wzgórzami Parku Narodowego Duna-Ipoly:
Na szlaku:
Granica słowacko - węgierska:
Bazylika w Esztergom (Ostrzychom):
Na szlaku:
Kravany Nad Dunajom. Wieża widokowa:
Widoki z wieży:
Na szlaku:
Iža. Zrekonstruowana rzymska wieża strażnicza:
Widoki z wieży:
Tak jedziemy większość trasy:
Iža. Ruiny rzymskiego obozu:
Komárno. Twierdza:
Komárno. Rynek:
Komárom. Twierdza:
- DST 109.51km
- Czas 04:56
- VAVG 22.20km/h
- VMAX 38.60km/h
- Podjazdy 56m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Bratysława - Komárno
Sobota, 20 lipca 2024 · dodano: 15.08.2024 | Komentarze 0
Dziś kolejny odcinek Naddunajskiej Trasy Rowerowej. W zeszłym roku był (świetny zresztą) odcinek z Pasawy do Bratysławy. W tym będzie z Bratysławy do Budapesztu.
Rano pociągiem do Bratysławy. Bezpośrednich połączeń brak (są Leo Express ale nie zabierają rowerów. Choć dwa dni później na peronie w Komarnie widzieliśmy jak podjechał skład tej linii i wysiadło z niego kilkoro cyklistów mimo, że miał wymalowany skreślony rowerek, więc w końcu nie wiem jak to z nimi jest. W każdym razie przez net brak możliwości kupna biletu na rower) więc jedziemy z przesiadką w mieście Nowe Zamki. Bilety kupiłam w aplikacji, ta słowacka (ZSKK) jest bardzo fajna, nie ma żadnego problemu. Pociągi punktualne co do minutki. Pierwszy skład prawie pusty. A drugi pełny po dach. Piętrowy ale ledwo zmieścił wszystkich pasażerów. Wszędzie stoją rowery, w przejściu wózki dziecięce, ogólnie chaos ale kierownikowi pociągu nic nie przeszkadza. Regionalne przewozy słowackie spoko, można śmiało korzystać.
Dojeżdżamy do Bratysławy. Z dworca nad rzekę jest niecałe 2 km. Przejeżdżamy przez Most Słowackiego Powstania Narodowego (ten z UFO, pod spodem ma podwieszony przejazd dla rowerów) i lądujemy na jednej z lepszych dróg rowerowych jakimi dotąd jechałam. Tak powinien wyglądać wyjazd z każdego większego miasta. Początkowo są to pasy rowerowe zajmujące część jezdni bliżej rzeki. Potem asfaltowa droga rowerowa, która wkrótce rozdziela się i mamy do wyboru dwie drogi rowerowe: jedną po rzecznym wale, drugą poniżej niego. Rowerzystów tłum. Był nawet licznik cyklistów. Dziś ponad 700, w tym roku 2 miliony.
Mniej więcej do połowy drogi rowerzystów było bardzo dużo. Później mniej aż w końcu całkiem pusto. Myślę, że to wina pogody. Jest pochmurno, dużo chłodniej niż wczoraj (to akurat dla mnie na plus) i zapowiadają opady a popołudniu ulewy.
Po około 40 km dojeżdżamy do miejscowości Čunovo i przejeżdżamy przez dwa mosty łączące wyspy na Dunaju, który na tym odcinku jest ogromny (to przez zaporę Gabčikovo). Znajduje się tam Muzeum Danubiana (nie zwiedzamy). Kolejny odcinek jest świetny. Aż do zapory długie kilometry jedziemy tuż nad wodą. Wrażenie jest niesamowite. Dojeżdżamy do zapory. Przygotowano tam duże parkingi a na miejscu tłum ludzi. Okazuje się, że czekają na widowisko bo akurat nadpłynął wielki rzeczny statek-hotel by pokonać śluzę. Nie czekamy bo to potrwa z pół godziny a my spieszymy się by zdążyć przed deszczem. Przejeżdżamy tylko na drugą stronę gdzie jest dalsza część Naddunajskiej Trasy Rowerowej. Niedługo potem zaczęło mżyć i dość długo jedziemy w takim lekkim deszczyku. Jednak zanadto nie przeszkadza bo trasa jest po prostu świetna. Słowacy naprawdę się postarali. Całą dzisiejszą trasę, ponad 100 km jedziemy asfaltową drogą rowerową (no dobrze, na jednym odcinku było może 4 km szutru). Zdjęć mało bo jak już pisałam nie było czasu. Tylko jedna przerwa na kanapki i druga by zjeść brzoskwinie, które można było kupić przy szlaku. Udało się zdążyć przed ulewą. Gdyby kiedyś była okazja chętnie powtórzę tę trasę.
Bratysława:
Naddunajska Trasa Rowerowa:
Zapora Gabčikovo. Statek oczekujący przed śluzą:
Na szlaku:
Twierdza w Komárom:
- DST 70.09km
- Teren 30.00km
- Czas 04:07
- VAVG 17.03km/h
- VMAX 36.00km/h
- Podjazdy 123m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Tata
Piątek, 19 lipca 2024 · dodano: 15.08.2024 | Komentarze 0
W tym miesiącu udało się zorganizować dwa wyjazdy. Pierwsza była Sprewa. Teraz jedziemy na Węgry. W planie kolejny etap Naddunajskiej Trasy Rowerowej. Noclegi mamy w mieście Komárom. Właściwie to jest to miasto podzielone na pół. Do Słowacji należy Komárno. A do Węgier Komárom. Dzieli je Dunaj. Dojazd na Węgry średni. W tym samym czasie dojechalibyśmy do Karyntii... Po tygodniu pracy po 12 godzin jestem zmęczona i prawdę mówiąc średnio ten wyjazd widzę. Spodziewam się, że Węgry to dla rowerzystów mało przyjazny kraj, coś jak u nas. Czas pokazał jak bardzo się myliłam. Drodzy Węgrzy najmocniej Was przepraszam...
Auto zostało w kwaterze (mogliśmy zameldować się wcześniej) a my możemy spokojnie udać się na rower. Na początek jedziemy zobaczyć fort Csillag. Potem nad Dunaj. I okazuje się, że mamy bardzo fajny odcinek szutrową drogą nad samą rzeką. Miło znów jechać wzdłuż Dunaju. Dojeżdżamy do miejscowości Almásfüzitő. Tutaj trzeba pojechać kawałek ruchliwą krajówką. Są wymalowane pasy rowerowe ale nie chce się nam przejeżdżać na drugą stronę (bo niedługo i tak będziemy skręcać w lewo) tylko jedziemy chodnikiem (na szczęście nikt nas nie ochrzanił). Za mostem skręcamy w lewo a tam czeka już doskonałej jakości szeroka droga rowerowa lekko odsunięta od krajówki. Kawałek dalej skręcamy w prawo, mamy jechać wzdłuż rzeki Által-ér. A tam kolejna świetna droga rowerowa. Do samego centrum Tata. Wyjeżdżamy idealnie obok zamku. Trochę mnie zatkało prawdę mówiąc. Nie spodziewałam się na dzień dobry prawie 40 km dróg rowerowych. Jak miło.
Miasto Tata położone jest u stóp wzgórz Gerecse (mieliśmy jechać na wzgórza, jest tam wieża widokowa ale zrezygnowałam, jest za gorąco) nad jeziorami Öreg i Cseke. Zamek wznosi się na skarpie nad brzegiem Öreg. Zbudowany w XIV wieku, później przebudowany w renesansowym stylu. Zniszczony w czasie wojen z Turcją popadł w ruinę. W XIX wieku częściowo odbudowany z okazji wizyty Franciszka Józefa. Obecnie mieści Muzeum Regionalne. Na teren zamkowy można swobodnie wejść. Obeszliśmy zamek (obok jest źródełko, kawiarnia i piękny park) a następnie objechaliśmy dookoła jezioro Öreg. Są tam fajne, leśne dróżki.
Następnie jedziemy nad Cseke-to. Otacza je pierwszy na Węgrzech park angielski. Kiedyś park był znacznie większy, obejmował całe miasto. Na jeziorku są dwie sztuczne wyspy (połączone z lądem drewnianymi mostkami) a na brzegach sztuczne ruiny. Wszystko zaprojektowane przez słynnego wówczas (dziś powiedzielibyśmy: modnego) architekta Charlesa Moreau. Jest sztuczny meczet a także sztuczne ruiny klasztoru. By je zbudować przeniesiono tutaj część ruin prawdziwego klasztoru z położonego niedaleko Bokod (zakonnicy uciekli stamtąd podczas wojen z Turcją i już nie wrócili) oraz rzymskie nagrobki. Jest też grota.
Jeziorko można objechać szutrową dróżką.
Wracamy do centrum uzupełnić bidony. Mieliśmy wracać innymi drogami ale ponieważ drogi rowerowe, którymi tu przyjechaliśmy bardzo się nam spodobały to do Komarom wracamy tak samo. Upał wykańczający. Ale wycieczka udana.
Znów nad Dunajem:
Droga rowerowa i tutejsze szlabany:
Tata. Zamek:
Tata. Jezioro Öreg:
Sztuczne ruiny nad brzegiem Cseke-to:
Sztuczny meczet nad brzegiem Cseke-to:
Droga rowerowa wzdłuż Által:
I znów wzdłuż Dunaju:
- DST 107.14km
- Teren 20.00km
- Czas 05:50
- VAVG 18.37km/h
- VMAX 40.00km/h
- Podjazdy 349m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Hoyerswerda - Cottbus
Poniedziałek, 15 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 2
Rano na chwilę do centrum by kupić zaopatrzenie i na szlak. Trzeba do niego dojechać ale to nie boli bo przez las prowadzą doń bardzo fajne dróżki. Wracamy nad Spree ale szlakiem jedziemy tylko do Boxberg. Rzeki zresztą praktycznie nie widać a do tego długi odcinek biegnie drogą rowerową wzdłuż ruchliwej drogi dla aut, z poligonem po obu stronach. Później również była jazda wzdłuż poligonu lecz już bez samochodów a tak się fajnie złożyło, że poprowadzono tam całkiem udaną drogę rowerową. Wielce wygodną zresztą. Wkrótce pojawiają się ogromne kominy elektrowni w Boxberg. Jest głównym odbiorcą węgla brunatnego wydobywanego w okolicznych odkrywkach. Patrząc na nią można mieć pewne ekologiczne wątpliwości ale cóż... W Nochten pojechaliśmy zobaczyć Park Głazów lecz w końcu rezygnujemy. Park ma 20 hektarów powierzchni i na zwiedzanie trzeba mieć cały dzień (tutaj tylko spacerem). Jedziemy więc dalej. Początkowo jeszcze wzdłuż poligonu, później podążamy drogą należącą do kopalni ale mogą tam jeździć też rowery. Prowadzi wprost do wieży widokowej na wzgórzu Schwer na skraju kopalni odkrywkowej Nochten. Może niezbyt piękna ale fajnie, że jest i można z góry popatrzeć na odkrywkę. Oczywiście ustawiono ją bliżej terenu, który już poddano rekultywacji. Do wieży można dojechać też kolejką wąskotorową. Skręcamy w lewo i jedziemy teraz drogą rowerową, którą poprowadzono wzdłuż torów wąskotorówki. Po obu stronach można zobaczyć jeziorka zapadliskowe.
Kolejnym punktem na trasie jest wieża widokowa na dawną odkrywkę a obecnie jeziorko Felixsee.
Potem już prosto do Cottbus korzystając z lokalnych szlaków rowerowych. Zapakować rowery i do domu.
Droga rowerowa, którą wyjeżdżamy z Hoyerswerdy:
Wieża widokowa na wzgórzu Schwer:
Widoki z wieży:
Jedno z jeziorek zapadliskowych:
Droga rowerowa wzdłuż wąskotorówki:
Kolejne jeziorka zapadliskowe:
Wieża widokowa nad jeziorem Felixsee:
Widok z wieży:
Na szlaku: