Info
Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112739.11 kilometrów w tym 30127.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 573041 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Sierpień8 - 2
- 2024, Lipiec11 - 2
- 2024, Czerwiec17 - 16
- 2024, Maj16 - 9
- 2024, Kwiecień6 - 4
- 2024, Marzec14 - 14
- 2024, Luty7 - 3
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik15 - 0
- 2023, Wrzesień23 - 0
- 2023, Sierpień15 - 25
- 2023, Lipiec14 - 4
- 2023, Czerwiec15 - 11
- 2023, Maj16 - 4
- 2023, Kwiecień19 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń9 - 8
- 2022, Grudzień2 - 4
- 2022, Listopad14 - 3
- 2022, Październik20 - 2
- 2022, Wrzesień12 - 0
- 2022, Sierpień18 - 4
- 2022, Lipiec17 - 8
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj23 - 0
- 2022, Kwiecień19 - 3
- 2022, Marzec16 - 2
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń7 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad9 - 2
- 2021, Październik14 - 2
- 2021, Wrzesień19 - 25
- 2021, Sierpień14 - 10
- 2021, Lipiec15 - 12
- 2021, Czerwiec19 - 6
- 2021, Maj20 - 2
- 2021, Kwiecień17 - 10
- 2021, Marzec17 - 6
- 2021, Luty5 - 2
- 2021, Styczeń5 - 2
- 2020, Grudzień12 - 6
- 2020, Listopad16 - 8
- 2020, Październik12 - 11
- 2020, Wrzesień19 - 6
- 2020, Sierpień15 - 5
- 2020, Lipiec14 - 18
- 2020, Czerwiec17 - 6
- 2020, Maj18 - 10
- 2020, Kwiecień16 - 18
- 2020, Marzec12 - 33
- 2020, Luty6 - 12
- 2020, Styczeń6 - 5
- 2019, Grudzień4 - 1
- 2019, Listopad5 - 6
- 2019, Październik5 - 7
- 2019, Wrzesień7 - 3
- 2019, Sierpień9 - 2
- 2019, Lipiec11 - 4
- 2019, Czerwiec8 - 4
- 2019, Maj7 - 6
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec4 - 14
- 2019, Styczeń1 - 2
- 2018, Grudzień2 - 6
- 2018, Listopad5 - 16
- 2018, Październik8 - 4
- 2018, Wrzesień13 - 12
- 2018, Sierpień16 - 32
- 2018, Lipiec5 - 12
- 2018, Czerwiec12 - 13
- 2018, Maj13 - 13
- 2018, Kwiecień12 - 28
- 2018, Marzec3 - 7
- 2018, Luty1 - 2
- 2017, Grudzień3 - 2
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik9 - 2
- 2017, Wrzesień12 - 0
- 2017, Sierpień18 - 12
- 2017, Lipiec14 - 5
- 2017, Czerwiec9 - 21
- 2017, Maj16 - 37
- 2017, Kwiecień13 - 18
- 2017, Marzec9 - 19
- 2017, Luty2 - 4
- 2017, Styczeń1 - 4
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 9
- 2016, Październik15 - 8
- 2016, Wrzesień21 - 15
- 2016, Sierpień24 - 26
- 2016, Lipiec15 - 20
- 2016, Czerwiec17 - 17
- 2016, Maj11 - 8
- 2016, Kwiecień15 - 2
- 2016, Marzec5 - 0
- 2016, Luty2 - 2
- 2016, Styczeń3 - 12
- 2015, Grudzień9 - 10
- 2015, Listopad17 - 35
- 2015, Październik6 - 9
- 2015, Wrzesień16 - 18
- 2015, Sierpień23 - 52
- 2015, Lipiec16 - 55
- 2015, Czerwiec17 - 36
- 2015, Maj21 - 50
- 2015, Kwiecień19 - 29
- 2015, Marzec12 - 38
- 2015, Luty4 - 13
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień10 - 29
- 2014, Listopad10 - 33
- 2014, Październik14 - 40
- 2014, Wrzesień19 - 63
- 2014, Sierpień18 - 68
- 2014, Lipiec16 - 51
- 2014, Czerwiec16 - 78
- 2014, Maj21 - 52
- 2014, Kwiecień11 - 24
- 2014, Marzec13 - 43
- 2014, Luty10 - 21
- 2014, Styczeń9 - 31
- 2013, Grudzień15 - 41
- 2013, Listopad14 - 29
- 2013, Październik11 - 28
- 2013, Wrzesień19 - 82
- 2013, Sierpień22 - 55
- 2013, Lipiec15 - 60
- 2013, Czerwiec23 - 81
- 2013, Maj24 - 63
- 2013, Kwiecień24 - 77
- 2013, Marzec5 - 42
- 2013, Luty10 - 41
- 2013, Styczeń7 - 23
- 2012, Grudzień20 - 39
- 2012, Listopad22 - 81
- 2012, Październik21 - 67
- 2012, Wrzesień22 - 37
- 2012, Sierpień24 - 37
- 2012, Lipiec18 - 17
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj15 - 11
- 2012, Kwiecień9 - 0
- 2012, Marzec6 - 0
- 2012, Luty1 - 2
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień6 - 2
- 2011, Lipiec2 - 0
- 2011, Czerwiec8 - 9
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 0
- 2010, Sierpień2 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
- 2010, Czerwiec2 - 0
Wyprawa
Dystans całkowity: | 24393.07 km (w terenie 5906.04 km; 24.21%) |
Czas w ruchu: | 1103:36 |
Średnia prędkość: | 17.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.70 km/h |
Suma podjazdów: | 189639 m |
Suma kalorii: | 17830 kcal |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 81.58 km i 4h 51m |
Więcej statystyk |
- DST 46.78km
- Teren 35.00km
- Czas 03:22
- VAVG 13.90km/h
- VMAX 54.90km/h
- Podjazdy 1202m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Wysoki Kamień i Boborowe Skały
Środa, 16 sierpnia 2017 · dodano: 16.08.2017 | Komentarze 1
Od rana chmury straszą deszczem (synoptycy także), toteż postanawiamy nie odjeżdżać zbyt daleko.
Postanowiliśmy wybrać się na Wysoki Kamień. Podjazd jest w terenie, bardzo sztywny i stromy. Na górze odpoczywamy chwilę. Następnie jedziemy czerwonym pieszym do Rozdroża pod Zwaliskiem i stamtąd zjazd zielonym pieszym (końcówka sprowadzona) do drogi szutrowej. A potem krążyliśmy sobie różnymi łatwiejszymi i trudniejszymi ścieżkami. Podjechaliśmy też do Bobrowych Skał, bardzo ładne miejsce, na wierzchołku jest taras z pięknym widokiem na Karkonosze. Zajrzeliśmy także do średniowiecznej Osady Kopaniec. A w jednym miejscu przyleciał do mnie owczarek niemiecki, gdy zobaczyłam tę wielką bestię przy drodze zatrzymałam się bo lepiej nie jechać (może nas wziąć za uciekającą zdobycz) tylko poczekać jak się pies zachowa. A tymczasem ten podleciał z drugiej strony roweru, wsadził głowę pod rękę i zażądał głaskania:)
Wycieczka krótka ale miła, choć miejscami sił nieco brakowało.
Widok z Wysokiego Kamienia © Skowronek
Na Wysokim Kamieniu © Skowronek
Wysoki Kamień © Skowronek
Na szlaki II © Skowronek
Zielony szlak pieszy © Skowronek
Ruiny Hochstein Hutte © Skowronek
Widoczek © Skowronek
Na szlaku © Skowronek
U podnóża Bobrowych Skał © Skowronek
Widok z Bobrowych Skał © Skowronek
Na wierzchołku Bobrowych Skał © Skowronek
Osada Kopaniec © Skowronek
- DST 34.45km
- Teren 25.00km
- Czas 02:18
- VAVG 14.98km/h
- VMAX 51.70km/h
- Podjazdy 1013m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacerowe ścieżki
Wtorek, 15 sierpnia 2017 · dodano: 16.08.2017 | Komentarze 1
Lepiej or razu opiszę o potem mam zaległości... Mamy kilka dni urlopu, toteż przybyliśmy w Karkonosze. Pierwszego dnia, po długiej podróży, docieramy do Piechowic. Tam parkujemy przy osiedlu i... Od razu przyszedł do nas kocurek, miły i gadułek, niestety widać, że bezdomny. Dałam mu jeść i pić, potem poszedł spać pod balkony...
Dziś tylko parę spacerowych km po okolicznych ścieżkach, podjechaliśmy też na Złoty Widok.
Biedny kocurek w Piechowicach © Skowronek
Początek wycieczki © Skowronek
Na szlaku II © Skowronek
Na szlaku © Skowronek
Złoty Widok © Skowronek
Kamieniołom Michałowice © Skowronek
- DST 84.11km
- Teren 25.00km
- Czas 04:18
- VAVG 19.56km/h
- VMAX 41.90km/h
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Arboretum i Muzeum Kolei Wąskotorowej
Niedziela, 9 lipca 2017 · dodano: 11.07.2017 | Komentarze 0
- DST 100.75km
- Teren 15.00km
- Czas 04:41
- VAVG 21.51km/h
- VMAX 37.00km/h
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Zagroda Bednarza
Sobota, 8 lipca 2017 · dodano: 11.07.2017 | Komentarze 0
- DST 40.84km
- Teren 20.00km
- VMAX 36.00km/h
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Łódź i okolice
Piątek, 7 lipca 2017 · dodano: 11.07.2017 | Komentarze 0
Kolejny super wyjazd do Goździków:) Przekładany chyba ze sto razy bo a to pogoda do bani, a to w weekend trzeba było do pracy iść... Wreszcie udało się - w południe meldujemy się pod klasztorem w Łagiewnikach.
Za chwilę zjawia się Mariusz i oto wycieczkę czas zacząć. Choć przyznać muszę szczerze, iż przesłany nam wcześniej plan piątkowego zwiedzania burzy nieco mój spokój gdyż wymaga jeżdżenia po mieście. Po dużym mieście... A miejskie kilometry zwykle wywołują u mej osoby nerwową wysypkę, palpitacje tudzież migrenę. Lecz nic na ten temat nie śmiem pisnąć, trza być twardym, raz kozie i tak dalej, jedziemy.
Jeśli coś poplątam proszę mnie poprawić:
Klasztor zostaje na koniec (bo popołudniu ma padać). Najpierw kapliczki. Tak mówi Goździk: kapliczki. Wyobrażasz sobie takie małe, przydrożne ale te są całkiem spore, do tego drewniane, XVIII-wieczne i cudami słynące. Do tego stoją sobie pośród bardzo zielonego lasu. Śliczne. Kapliczki św. Rocha i Antoniego.
Potem podążamy przez Las Łagiewnicki. Baaardzo ładny. I ścieżki super. Goździk prowadzi nas nad Arturówek. Taki zbiornik wody, ładnie zagospodarowany, ponoć ulubione miejsce wypadów mieszkańców Łodzi. Już teraz jest tam sporo ludzi.
Następnie Mariusz prowadzi nas do Miejsca Pamięci - Więzienia Radogoszcz. Rozszerzone Więzienie Policyjne utworzone w 1940 roku w dawnej fabryce włókienniczej. Obecnie mieści muzeum. Miejsce zmusza do refleksji. Jest bardzo ponure. Podczas czytania historii aż się słabo robi...
Wjeżdżamy w serce miasta. Ciśnienie rośnie... Jedziemy wygodną asfaltową drogą rowerową. Piesi pilnują swojego chodnika. Na skrzyżowaniach nawet nie musimy się zatrzymywać bo kierowcy przepuszczają nas bez szemrania. Napięcie spada... Hmm całkiem fajna ta Łódź.
Dojeżdżamy do Manufaktury. Ale ładna... Miejsce super zagospodarowane. I nawet plażę mają. Rozglądamy się na prawo i lewo, ho ho, "achy i ochy". Goście z prowincji przyjechali, he he
Tuż obok jest pałac Poznańskich, obecnie mieści Muzeum Miasta Łodzi. Jest ogromny, ma rzeźbioną fasadę i naprawdę robi wrażenie. Tutaj ścieżek już nie ma, więcej kręcimy asfaltem, chwilami chodnikiem ale jest ok. Duży ruch, do tego tramwaje, mega duże ronda ale jedziemy bez przykrości. Dziwne...
Tym sposobem dojeżdżamy do Kanału Dętka. "To tu" Mówi Goździk. "Ale gdzie?" Rozglądam się na prawo i lewo. Stoimy na dużym placu. "A gdzie to muzeum?" "A tam" - pokazuje metalową kopułę ledwo wystającą nad poziom gruntu. Gdyby nie ochroniarz siedzący przy wejściu (a raczej zejściu) można przegapić.
Za chwilę krętymi schodami schodzimy pod ziemię. Za biurkiem siedzi sobie pan przewodnik, ma bilety i pieczątkę, wejście taniutkie, na turystów czekają kaski (nieobowiązkowe) i latarki. I podziemna trasa turystyczna. Kanał (a właściwie zbiornik na wodę) obudowany cegłą, są pamiątkowe zdjęcia i różne akcesoria pracowników wodociągów. Super klimat i oczywiście kolejna porcja "ochów i achów". Pogadalim także z przewodnikiem. Rafał opowiedział panu nasze wrażenia z jazdy i zwiedzania Łodzi, aż ten się lekko wzruszył takim wychwalaniem jego miasta.
Zachwyceni Dętką wracamy na powierzchnię. Plac na niej zwie się Placem Wolności. Stoi tam pomnik Kościuszki, ratusz (wymaga jeszcze remontu), bardzo ładny kościół (także w remoncie) i rozpoczyna się słynna ulica Piotrkowska (wielce elegancka).
Ale to jeszcze nie koniec zwiedzania. Sprawnie podążamy do kolejnego Miejsca Pamięci - stacji Radegast. Zmusza do refleksji, zwłaszcza gdy wejdziesz do jednego z (oryginalnych) wagonów...
Jedziemy jeszcze na cmentarz żydowski, jest ogromny, niestety w piątki otwarty tylko do 15.00, spóźniliśmy się, trudno, następnym razem.
Pora udać się poza miasto. W pamięci utkwił mi zwłaszcza odcinek niebieskiego szlaku pieszego, wiodącego ścieżką po grobli, kluczącego między dużymi drzewami, po prostu super.
Acha, poszukiwaliśmy jeszcze źródeł Bzury, prawie się udało bo ogrodzenie powstrzymało zapędy eksploratorskie:)
Jechaliśmy także czarnym szlakiem rowerowym (na którym zaliczyłam glebę, pokonała mnie Górka Ślimaka he he) do kościoła mariawitów, gdzie Mariusz poratował H2O2.
Po trochu zaczyna pokrapywać deszcz, akurat w porę wracamy na parking. Odwiedzamy jeszcze klasztor franciszkanów, kościół jest otwarty, można spokojnie wejść do środka.
Pakujemy rowery do aut i jedziemy do Głowna na kolację. W międzyczasie rozpadało się na dobre i nici z wieczornych pogaduch na tarasie ale posiedzielim sobie w domu i gadali, i gadali opychając się przy tym chrupkami. To jest bardzo ciepły dom i to nie tylko pod względem temperatury:)
Tak minął nam pierwszy dzień pobytu w Głownie. I tyle atrakcji, nowości a także miejsc, które dały do myślenia...
Zdjęcia jutro bo późno już.
- DST 38.60km
- Teren 37.00km
- Czas 03:10
- VAVG 12.19km/h
- VMAX 29.00km/h
- Podjazdy 942m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Rychleby
Wtorek, 6 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 4
Rankiem pakujemy graty, żegnamy gospodarzy i jedziemy w kierunku domu. Po drodze na Rychlebskie Ścieżki.
Od rana jest duszno, w okolicy krążą burze.
Nie widzę tego ale dobra, jedziemy. Podjazd, ten cały Trail dr Wiessnera, te kamole i upiorne mostki, głęboki strumień, masakra, tylko końcówkę przejechałam. A i to tylko dlatego, że miałam za plecami dwóch rowerzystów i nie było innego wyjścia. Na domiar złego owi dwaj rowerzyści świergolą radośnie i wcale nie chcą się z nami rozstać. Są mili. Zwyczajnie. Normalnie człek nieprzyzwyczajony i nie bardzo wie jak się ma zachować... Bo zwykle rowerzyści to patrzą ino, co by wyprzedzić i pokazać kto mocniejszy a nie sobie beztrosko gawędzić.
Kawałek jedziemy razem, potem tamci skręcają na Walesa a my podążamy na SuperFlow. Załamana myślę sobie "Skoro podjazd był taki okropny, to co będzie dalej? Co za wstyd. Na co mi to było..."
Lecz trasa okazuje się całkiem miła, oczywiście przy zachowawczej prędkości, co by na muldach nie pofrunąć. Robert jedzie przodem i w trudniejszych miejscach podpowiada jak sobie poradzić. Nie mogę narzekać, SuperFlow jest ok.
Po zjeździe do auta Rafał rzecze, że nie chce mu się już jeździć i zostaje byczyć się na ławce. Reszta spogląda po sobie, pojeździliby jeszcze... Tymczasem przybyli dwaj koledzy zachwyceni ścieżkami, pogadalim jeszcze chwilę.
Chmurzy się coraz bardziej więc nie ma co zwlekać, jedziemy. Tym razem podjazd poszedł mi dużo lepiej. Po drodze wykombinowałam, że ten wredny strumień można ominąć i rzeczywiście 50 m szutrówką w górę i żegnaj paskudo, he he...
Reszty się nie dało (na pewno się da lecz trza mapy mieć) ale zacisnęłam zęby i jakoś podjechałam (z jednym zatrzymaniem). Władowałam się na górę i poczekałam chwilę na chłopaków. Potem razem do wjazdu na superflowowy zjazd i jedziemy. Oni przodem ja za nimi. Chwilę padało ale drzewa nas ochroniły. Zjechalim do auta, spakować się (w tym czasie rozpadało się na dobre) i do domu. Udany wyjazd w Masyw Śnieżnika i okolice:) Tamtejsze góry nigdy się nam chyba nie znudzą.
Weissner © Skowronek
Weissner © Skowronek
Weissner (autor: Marcin) © Skowronek
Przejazd przez strumień (autor: Robert) © Skowronek
Wjazd na SuperFlow © Skowronek
SuperFlow © Skowronek
SuperFlow (autor: Marcin) © Skowronek
- DST 88.47km
- Teren 60.00km
- Czas 05:47
- VAVG 15.30km/h
- VMAX 50.00km/h
- Podjazdy 1916m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Czernica i Borówkowa
Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 1
Radzili, radzili i uradzili na dziś Góry Złote i Bialskie.
Ze Stronia jedziemy asfaltem nad zbiornik Stara Morawa, tam przecinamy główną i wjeżdżamy na szutrówkę. Początkowo wygląda niewinnie, potem trza się pomęczyć i to przez 7 km. Podjeżdżając myślę sobie, że oto coś dla mnie: długi, mozolny podjazd leśnym duktem. Bardzo mi się podoba, mimo, że męczący.
Na górze skrzyżowanie z leśnym asfaltem, takim gdzie wolno jeździć tylko leśnikom. Tam akurat podjeżdża samochód straży leśnej a strażnicy sporo opowiedzieli nam o trasach, ścieżkach, gdzie błoto a gdzie stromo i tym podobne. Pośmiali się przy tym i pożartowali. To miłe.
Następnie takimi asfaltami i ścieżkami szutrowo - kamienistymi objeżdżamy cały "worek" (tam gdzie Puszcza Śnieżnej Białki) by zjechać z gór w Bielicach. Osobliwa to miejscowość, bywalim tam zimą i to jakby kraniec świata... W każdym razie jeden z gospodarzy zagadnięty o sklep odrzekł "Najbliższy w Stroniu". Czyli jakieś 20 km... I tym sposobem owi pielgrzymi, co w tajemny sposób przybyli z górskiego boru, równie prędko znikają w nim ponownie...
Szlakiem czerwonym rowerowym, potem niebieskim dojeżdżamy do drogowskazu na Czernicę. Tutaj Rafał zostaje z moim rowerem (i naturalnie ze swoim) a Marcin i Robert swoje częściowo taszczą, częściowo jadą bo teren tam dość wymagający. Po paru minutach jesteśmy przy wieży widokowej. Foty i z powrotem, to znaczy panowie zjeżdżają a ja na piechotę.
Dalej niebieskim rowerowym do Nowego Gierałtowa, stamtąd ścieżkami wzdłuż granicy dojeżdżamy do ruin zamku Karpień. Na górę idzie tylko Robert i ja. Rafał zostaje a Parker jedzie dalej sam.
Zamek... No cóż, gdyby ruiny oczyszczono i zabezpieczono byłby fantastycznym miejscem. A tak wygląda bardzo smutno.
Dalej zielonym rowerowym (który na tym odcinku jest dość wymagający) dojeżdżamy do kamieniołomu Lutynia tuż przed Przełęczą Lądecką. A zaraz za ową przełęczą biegnie w lewo czeski zielony szlak rowerowy, który wygodną szutrówką (ino stromą) wiedzie na sam wierzchołek Borówkowej. Czeka tam już Parker i wspólnie idziemy na wieżę. Oprócz nas jest kilkoro turystów. Szkoda, że bufet zamknięty bo w bidonach od dawna pusto...
Z Borówkowej zjeżdżamy tak samo jak podjeżdżaliśmy. A na przełęczy poszukujemy drogi w dół przez łąki bezpośrednio do Lutyni. "Tędy!", "Nie, tamtędy!" "E a może to trzeba tam?"...
W końcu każdy znalazł własny wariant i spotkalim się w wioseczce. Wespół podążamy do Lądka Zdrój. Na rynku zakupy i chwila przerwy. A następnie czerwonym szlakiem pieszym wracamy do Stronia. Piękny dzień.
Początek wycieczki © Skowronek
Leśny dukt © Skowronek
Dobre rady © Skowronek
Obok rezerwatu Puszcza Śnieżnej Białki © Skowronek
Na trasie wycieczki © Skowronek
Robert podjeżdża na Czernicę © Skowronek
Marcin na podjeździe © Skowronek
Widok z wieży © Skowronek
Wieża na Czernicy (autor: Parker) © Skowronek
Widoczki (autor: Robert) © Skowronek
Zjazd z Czernicy © Skowronek
Ruiny zamku Karpień © Skowronek
Widoczki II © Skowronek
Na Borówkowej © Skowronek
Na Borówkowej (autor: Parker) © Skowronek
Serwis za Lądkiem © Skowronek
Lądek Zdrój © Skowronek
- DST 96.70km
- Teren 45.00km
- Czas 06:34
- VAVG 14.73km/h
- VMAX 55.00km/h
- Podjazdy 2290m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Wieża Sky Walk
Niedziela, 4 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 4
No dobrze, pora na wpis. Dziś udamy się na wieżę "Ścieżka w obłokach" inaczej Sky Walk. Byliśmy tam w październiku ale niestety była zamknięta.
Dzień rozpoczynamy od podjazdu na Halę Śnieżnicką z Kletna (dotarliśmy tam asfaltem). Sam podjazd to szuter, miejscami trochę luźny i kamienisty. Po dotarciu do schroniska (dziś nie ma kolejki i można w spokoju zakupić Wander Card) zjeżdżamy tak jak wczoraj, niebieskim szlakiem ale po dotarciu do asfaltu skręcamy w lewo, na leśny dukt, prowadzący wprost do granicy. Dalej wciąż owym duktem aż do asfaltu, który stromo w dół prowadzi do miejscowości Dolni Morava, gdzie wznosi się Sky Walk.
Idąc za radą naszego gospodarza jedziemy do końca asfaltu a następnie skręcamy w prawo na czerwony szlak rowerowy. Jest to szutrowa droga o doskonałej nawierzchni wycięta w górskim zboczu. Rozciągają się z niej wspaniałe widoki.
Po paru km lądujemy u stóp wieży. Jest opanowana przez Polaków, cały tłum. Zapewne dlatego, że można doń wjechać wyciągiem.
Zwiedzamy na raty (po dwie osoby). W międzyczasie trochę kropi ale na szczęście wkrótce przestaje.
Zbieramy się w drogę powrotną, cały czas korzystamy ze stokówek, są wygodne do jazdy rowerem a dzięki nim można jechać sprawnie nie marnując czasu. Czasem jest to szuter, czasem stary asfalt.
Wróciliśmy do Polski i zamiast od razu jechać do Stronia robimy jeszcze pętelkę na Suchą Przełęcz. I to był (moim zdaniem) błąd bo podjazd na nią to parę kilometrów po upierdliwych kamieniach i do tego stromo. Na domiar złego zaczyna padać. Dla mnie to był koszmarny podjazd, bo rozumiem jak się taki trafi na zaplanowanej trasie, człek jest odpowiednio psychicznie nastawiony. A tu w zasadzie już po wycieczce i dodatkowo, na własne życzenie, funduje sobie coś takiego... No dobrze, wróćmy na szlak: na przełęczy (na szczęście) jest szałas, w którym można schować się przed deszczem.
Czekamy, czekamy, przestało padać, jedziemy. Lecz nad górami znów gromadzą się ciemne chmury... Zjeżdżamy sprawnie lecz w pewnej chwili, na kamieniach słyszę "puffff, psss"... Rozwaliłam oponę. I to konkretnie. Do tego jak na złość nie idzie tego odkręcić. Rafał i Robert mocują się ze śrubą ale nic. A tymczasem deszcz coraz bliżej...
Wreszcie decyzja: trza rower sprowadzić. Marcin pędzi do Stronia (to zaledwie parę km stąd), bierze samochód i jedzie do końca asfaltu gdzie dojdziemy. Rafał daje mi swój rower i każe zjeżdżać a sam biegnie prowadząc Krogulca.
Wraz z Robertem zjeżdżamy powoli do asfaltu i czekamy na Rafała. Dobiega i rzecze żebyśmy jechali do Stronia a on poczeka na Marcina. No to jedziemy. Po chwili mija nas pędzący na ratunek Marcin.
W międzyczasie rozpadało się na dobre, fest zmoknięci dojeżdżamy do Stronia i w pizzerii czekamy na chłopaków.
Przybywają za chwilę i spokojnie można zjeść obiad. Siedzimy na zewnątrz bo jesteśmy cali mokrzy (i ciut zmarznięci). Po powrocie do kwatery jeszcze mała akcja bo zostawiłam w pizzerii telefon, Marcin ze mną po niego wrócił, na szczęście był. To już wszystkie przygody, myślę, że na jeden dzień wystarczy. Będzie co wspominać:)
Na Hali Śnieżnickiej © Skowronek
Na szlaku (autor: Parker) © Skowronek
Na niebieskim szlaku (autor: Robert) © Skowronek
Dukt wycięty w górskim zboczu (autor: Parker) © Skowronek
Wieża Sky Walk (autor: Robert) © Skowronek
Widok z wieży © Skowronek
Siatka na najwyższej kondygnacji © Skowronek
Na wieży © Skowronek
Ekipa (autor: Parker) © Skowronek
Na szlaku © Skowronek
Tuż przed deszczem © Skowronek
- DST 74.93km
- Teren 36.00km
- Czas 04:50
- VAVG 15.50km/h
- VMAX 60.10km/h
- Podjazdy 1797m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Hala Pod Śnieżnikiem
Sobota, 3 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 0
I kolejna wyprawa w Sudety:) Wraz z Marcinem i Robertem jedziemy do Stronia Śląskiego, gdzie mamy sprawdzone kwatery (Zacisze na ul. Okrężnej, polecam). Zostawiamy tam auto i graty, przebrać się i na rower. Na początek podjazd na Przełęcz Puchaczówka. Stamtąd zniszczonym asfaltem (miejscami 20%) podjeżdżamy w stronę wieży tv ale w pewnym momencie skręcamy w prawo, w leśną ścieżkę, prowadzącą do szlaku czerwonego pieszego. I tymże szlakiem jedziemy sobie cały czas (po drodze piękne widoki) aż do Schroniska Na Hali Śnieżnickiej. Na wierzchołek Śnieżnika się nie pchamy bo byliśmy tam już parę razy a z rowerami ciężko tam wejść. Przy schronisku i w schronisku kłębi się tłum turystów a do kuchni gigantyczna kolejka.
Odpoczywamy chwilę a następnie zjeżdżamy szlakiem niebieskim pieszym do asfaltu, prowadzącego nas do miejscowości Goworów. Stamtąd różnymi bocznymi drogami jedziemy do Międzygórza by zafundować sobie jeszcze jeden podjazd na Przełęcz Śnieżnicką. Ten prowadzi drogą szutrową (kolor szlaku niebieski pieszy). Jedzie mi się ciężko, jest bardzo gorąco ale mimo to poszło nieźle.
Na przełęczy chwila przerwy i zjazd szlakiem rowerowym (okropny zjazd, kamienisty, ręce i kolana bolały od tego strasznie). Potem jeszcze różnymi (już znacznie wygodniejszymi) dróżkami i obok zbiornika Stara Morawa wracamy do Stronia.
Na stokach Czarnej Góry © Skowronek
Rafał na zjeździe © Skowronek
Na szlaku © Skowronek
Widok z Miriańskich Skał © Skowronek
Widok z Miriańskich Skał II © Skowronek
Widok na Śnieżnik z czerwonego szlaku © Skowronek
Na zjeździe © Skowronek
Schronisko na Hali Śnieżnickiej © Skowronek
Na niebieskim szlaku pieszym © Skowronek
Na szlaku © Skowronek
Na Przełęczy Śnieżnickiej (po drugim podjeździe) © Skowronek
Na szlaku © Skowronek
- DST 56.54km
- Czas 02:57
- VAVG 19.17km/h
- VMAX 43.50km/h
- Podjazdy 453m
- Sprzęt Rafałowa szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Jezioro Nyskie
Środa, 24 maja 2017 · dodano: 28.05.2017 | Komentarze 1
Ostatni dzień pobytu. Od rana pada a nad górami siwo. Postanawiamy spakować się i jechać w stronę domu w nadziei, że znajdziemy miejsce, gdzie nie pada i tam pojeździmy. I nie trzeba było odjeżdżać daleko, bowiem już w Głuchołazach piękna pogoda. Tylko bardzo mocno wieje i na razie jest zimno (z biegiem czasu zrobiło się bardzo ciepło, wyszło nawet słońce).
Wycieczka nie może być długa bo trzeba jeszcze wrócić do domu. Na początek czeka nas dość mozolny podjazd z takimi oto widokami:
Okolice Głuchołaz (autor: Parker) © Skowronek
Następnie bocznymi drogami jedziemy w stronę Jeziora Nyskiego. Po drodze uwagę zwraca taki oto most:
Stary most kolejowy © Skowronek
Oczywiście Rafał zaraz znalazł doń ścieżkę. Miejsce jest naprawdę super. Tylko trochę ciężko po nim chodzić bo to jednak wysoko a odstępy między podkładami kolejowymi duże.
Ciekawe miejsce © Skowronek
Przez Biskupów, Morów, Białą Nyską dojeżdżamy nad Jezioro Nyskie. To już Nysa, jesteśmy chyba dość wysoko bo widać wieże kościołów i dachy budynków.
Wzdłuż brzegów jeziora wiedzie wygodna ścieżka asfaltowa. Wieje tam tak mocno, że chwilami ciężko utrzymać się na rowerze... Za to widoki prześliczne, tafla jeziora a w oddali widać góry.
Ową ścieżką dojeżdżamy do ośrodków wypoczynkowych, obok których jest smażalnia, w której zatrzymujemy się na obiad. Mają smaczne jedzenie.
Nad Jeziorem Nyskim © Skowronek
Jezioro Nyskie. Fale dziś wysokie © Skowronek
Ścieżka nad jeziorem (autor: Parker) © Skowronek
Schodki (autor: Parker) © Skowronek
Tu mają smaczne rybki © Skowronek
Po obiedzie zbieramy się w drogę powrotną. Ponownie ścieżką wzdłuż zbiornika a potem przez miejscowości Koperniki, Nadziejów, Kijów wracamy do Głuchołaz.
Przed Głuchołazami (autor: Parker) © Skowronek
Jeszcze dojechać do auta, spakować się i koniec urlopu, pora wrócić do Cze-wy. Wyjazd bardzo udany:)