Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112660.14 kilometrów w tym 30097.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572635 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawa

Dystans całkowity:24314.10 km (w terenie 5876.04 km; 24.17%)
Czas w ruchu:1098:51
Średnia prędkość:17.80 km/h
Maksymalna prędkość:74.70 km/h
Suma podjazdów:189233 m
Suma kalorii:17830 kcal
Liczba aktywności:298
Średnio na aktywność:81.59 km i 4h 51m
Więcej statystyk
  • DST 77.09km
  • Czas 05:06
  • VAVG 15.12km/h
  • VMAX 74.70km/h
  • Podjazdy 1637m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Großglockner Hochalpenstraße

Piątek, 21 czerwca 2024 · dodano: 30.06.2024 | Komentarze 4

Dziś najważniejsza trasa wyjazdu. Podjazd do stóp Großglockner (3798 m n.p.m.) najwyższego szczytu Austrii. Oczywiście na sam wierzchołek można się jedynie wspiąć a nie wjechać rowerem ale wiedzie doń pewna wyjątkowa droga: Großglockner Hochalpenstraße. Najwyżej położna, utwardzona droga w Austrii. Prowadzi do serca Parku Narodowego Wysokie Taury, wspina się na 2369 m n.p.m, do punktu widokowego Kaiser-Franz-Josefs-Höhe skąd rozciąga się wspaniały widok na Großglockner i lodowiec Pasterzen, jeden z największych lodowców Alp Wschodnich (który, jak piszą w necie, dotąd broni się przez roztopieniem...).
Wcześniej przeczytałam, że rowerzyści radzą by na drogę ruszyć jak najwcześniej bo potem będziemy podjeżdżać w kolejce motocykli i samochodów. Zatem pobudka o 5:00 bo do początku trasy mamy z Villach ponad 100 km dojazdu autem. Parking jest za miastem Winklern, tuż przy drodze i wjeździe na biegnący opodal szlak rowerowy Glockner Radweg (R8). Szlak jest fantastyczny. Biegnie wzdłuż drogi ale nie obok niej, cały czas jedziemy przy rzece Möll. Szlak jest czasem asfaltowy, czasem szutrowy, bardzo łatwy. Po 20 km zaczyna się podjazd. Mozolnie wspinamy się do miejscowości Heiligenblut a następnie do bramek. Jak dla mnie najtrudniejszy był odcinek do bramek (a potem końcówka w tunelu-galerii). Rowerzyści mają swoją bramkę (kierują doń znaki wymalowane na jezdni) i podjeżdżają za darmo. Pozostałe pojazdy płacą 40 euro. Kursują też autobusy (w miejscu dokąd zdążamy początek mają liczne szlaki piesze). Rowerzystów mało, tylko pojedyncze osoby na szosach. Trochę to dziwne bo w innym miejscach jeżdżą tłumy na elektrykach. Może to i lepiej. 
Co tu kryć jest ciężko. Od lat nie jeździłam po górach, nigdy też nie mierzyłam się z tak długim podjazdem (20km). Wykres średni nie wygląda strasznie ale czytałam, że szosowcy piszą, że wcale łatwo nie jest. I nie jest. Nachylenie cały czas w okolicy 10%. Myślę, że to wypłaszczenie w połowie zaniża średnią. Rafał wziął wcześniej mój telefon, dzięki czemu mam dużo zdjęć z podjazdu. Wraz z upływem czasu ruch wzrasta, mijają nas całe kolumny motocyklistów. Dla nich ta droga to coś, co każdy powinien mieć w swoim turystycznym CV. Jest też dużo samochodów ale na szczęście jeżdżą ostrożnie. Dobrze, że zaczęliśmy wcześniej bo przynajmniej połowę podjazdu był spokój. No i słońce jeszcze nie praży. Wspomnę jeszcze, że po drodze dwa razy trzeba było chwilę czekać na światłach bo trwają remonty.
Wreszcie po dotarciu na taką jakby przełęcz zaczyna się trawers i kawałek wypłaszczenia. Po drodze mijamy malowniczy wodospad, jeziorko no i oczywiście mamy fantastyczne widoki na góry. W pewnym momencie Rafał mówi: "Patrz, tam autokar ledwo jedzie". Podnoszę głowę i widzę tunel-galerię. Ło matko... Myślę sobie: Jak wysoko, jak stromo, jak tam wjadę? Odcinek przed tunelem i sam tunel są bardzo ciężkie. Myślę, że gdyby na końcu nie czekał on: Großglockner to bym nie podjechała. Poddać się na trasie do Króla Gór? Nie ma takiej opcji i kropka. Jesteśmy na miejscu. Kawałek przez wielkie parkingi i oto jest nasz cel: naturalny taras widokowy Kaiser-Franz-Josefs-Höhe. Chmury sobie poszły i przepięknie widać góry. Przez lunetę (ogólnodostępną) Rafał dojrzał wspinaczy właśnie kończących wejście na wierzchołek najwyższego szczytu Austrii. Trochę wieje ale to nic. Przerwa na ławeczkach, zdjęcia i podziwianie widoków. Nigdy nie byliśmy w Alpach. Można podjechać jeszcze wyżej, pod Hochtor na 2500 m n.p.m., ale to na następnym wyjeździe, gdy będziemy podjeżdżać z drugiej strony. Przed tym będę się musiała solidnie za siebie zabrać żeby siły były.

Po przerwie Rafał podjechał wyżej do szklanej galerii a ja nie mam już za bardzo sił poszłam więc oglądać świstaki. Jest tam tabliczka "Świstaki tutaj" i strzałka w dół. Świstaki na zawołanie, taaa, akurat... A jednak. Stoi rządek motocyklistów i patrzą w dół. Podchodzę i rzeczywiście świstaki spacerują, biegają po łące poniżej i nic sobie nie robią z turystów.
Pora wracać do auta. Zjazd nie jest straszny, tylko w jednym miejscu trochę straszy przepaść a oddzielający nas murek jakiś taki mały. Po drodze zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym obok restauracji. W dół czas leci ekspresowo i ponownie meldujemy się w Heiligenblunt. Jest to popularny kurort narciarski. Znajduje się w nim kościół św. Wincentego, którego zdjęcia na tle gór zdobią chyba wszystkie foldery reklamujące Austrię. W kościele przechowywana jest fiolka z relikwiami krwi Chrystusa (od niej nazwę swą wzięła miejscowość).
Do auta wracamy tym samym szlakiem wzdłuż rzeki Möll, po drodze odwiedzając wodospad Jungfernsprugn (120 m wysokości). Niełatwy ale udany dzień.

Na szlaku R8 wzdłuż rzeki Möll:


Ta asfaltowa droga to tylko dla rowerzystów. Widać wodospad Jungfernsprung:

Rozpoczynamy podjazd:

Wspaniałe widoki po drodze:



Widać Großglockner (3798 m n.p.m.), ten trójkątny wierzchołek po lewej, nad którym są chmury:

Widoki z drogi:

Tunel-galeria:

Dojechałam:

Widoki z tarasu:


Taras widokowy Kaiser-Franz-Josefs-Höhe:


Tutaj widać naszą drogę (wypłaszczenie):


A tutaj widok na tunel-galerię:

Wodospad przy samej drodze (miejscami woda płynęła asfaltem):

Heiligenblunt. Kościół św. Wincentego:

Heiligenblunt. Fontanna z naturalnymi kryształami na rynku.

Alpejski widoczek:

Wodospad Jungfernsprung:




  • DST 38.04km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 16.66km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Podjazdy 303m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Drau

Czwartek, 20 czerwca 2024 · dodano: 30.06.2024 | Komentarze 1

Po długiej podróży dotarliśmy do Karyntii. Dziś tylko krótka wycieczka na początek wyjazdu. Auto zostaje w mieście Völkermarkt a my zjeżdżamy do rzeki Drau, wzdłuż której biegnie szlak Drauradweg. Już na początku Rafał łapie kapcia, po paru km następny kapeć. Wobec tego (wkurzony) wraca do auta moim rowerem po zapasową oponę. Kolejna zmiana i godzinę w plecy ale jedziemy. Szlakiem Drauradweg podążamy wzdłuż rzeki kilkanaście kilometrów. Na tym odcinku Drau rozlewa się szeroko, bardziej przypomina jezioro. Jest przepiękna, jej wody mienią się turkusowo. Sam szlak też bardzo fajny: wygodna szutrowa droga wśród zieleni tuż nad samą wodą.
Na wysokości miejscowości Goritschach opuszczamy szlak (niedaleko mostu jest tam miejsce na kąpiel z czego korzysta Rafał) i przez miejscowość Weitendorf dojeżdżamy do jeziora Klopein (Klopeiner See). Niestety jego brzegi są ogrodzone, wszędzie tereny prywatne (należące do hoteli). Tylko w jednym miejscu był ogólnodostępny punkt  widokowy na jezioro. Następnie przez Sankt Lorentzen wracamy nad Drau i z powrotem do auta. Stąd jeszcze 70 km do Villach, gdzie mamy kwaterę.

Rzeka Drau. W jedną stronę jedziemy szlakiem, któy biegnie pod mostem a w drugą wracamy przez most. Wszystko tak pomyślane by rowerzysta nie musiał wjeżdżać na ruchliwą drogę.

Na szlaku Drauradweg. Sami zobaczcie, jak pięknie:


Kąpielisko na rzece:

Klopeiner See. Wszystkie widoczne na zdjęciu pomosty należą do hoteli:




  • DST 83.15km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 17.38km/h
  • VMAX 30.60km/h
  • Podjazdy 97m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spreewald

Wtorek, 21 maja 2024 · dodano: 02.06.2024 | Komentarze 0

Ostatni dzień wyjazdu i zmiana scenerii. Spreewald. Rezerwat Biosfery. Ponad 300 km dróg wodnych. Kanały przecinają się, krzyżują, istny raj dla kajakarzy. Ale i rowerzyści znajdą coś dla siebie.
Jedziemy do miasta Vetschau gdzie można zostawić auto na parkingu przy stacji kolejowej. Wypakować rowery i w drogę. Niemal od razu wjeżdżamy na drogę rowerową. Najpierw szutrową, później asfaltową. I dość szybko zjeżdżamy w teren by pojechać ścieżką wzdłuż pierwszego kanału. Prędko okazuje się, że kraina jest prześliczna: sielska, spokojna. Trasa to były albo ścieżki wzdłuż kanałów (single lub szutry) oraz spokojne dróżki pośród pól i pastwisk. Był też jeden kilkukilometrowy, uciążliwy odcinek po płytach ale któż to mógł przewidzieć, na mapie wydawało się, że to droga terenowa... Tak czy inaczej tereny są fantastyczne i warto tam pojechać. Jedynym małym minusem jest konieczność ciągłego wspinania się i schodzenia ze stromych, drewnianych mostków nad kanałami. Ale to nic bo widoki rekompensują małe niedogodności. Nawet dziś, w tygodniu, sporo było turystów.

Pierwsze spojrzenie na Spreewald:

Jedna ze ścieżek wzdłuż kanałów:



Na takie mostki nieustannie trzeba się było wspinać:

Tutejsze skrzyżowanie:

Na szlaku:

Uciążliwa droga po płytach (i do tego pod wiatr):

Spreewald to niezwykle urokliwa kraina:



Lübbenau. Chyba najbardziej popularna miejscowość. Na zdjęciu tradycyjne łodzie kahn:


Taką szutrową dróżką wyjeżdżamy z Lübbenau. Ciągnie się potem wiele km wzdłuż kanałów:

Są także klasyczne drogi rowerowe:

Stóg - symbol krainy. Ten tutaj pełni funkcję wiaty turystycznej:

Wieża Bismarcka. Niestety dziś nieczynna:

Warto byłoby jeszcze kiedyś odwiedzić Spreewald... Wracamy do auta, zapakować się i do domu.




  • DST 121.29km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:42
  • VAVG 18.10km/h
  • VMAX 58.90km/h
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Senftenberg

Poniedziałek, 20 maja 2024 · dodano: 02.06.2024 | Komentarze 0

Dziś wreszcie pewna pogoda. Można jechać na najpiękniejszą trasę wyjazdu. Objazd dziesięciu jezior. Pierwsze jest Bernsteinsee. Z okalającej je drogi rowerowej ładnie widać błękitną taflę wody. Kolejne są Spreetaler See, Sabrodter See, Blunoer Sudsee, Partwitzer See, Sedlitzer See, Großräschener See, Senftenberger See, Giereswalder See, Neuwieser See. Są to także najbardziej popularne tereny. Wokół jezior jeździ mnóstwo rowerzystów. Apogeum nad brzegami Senftenberger See gdzie był taki tłum cyklistów, że chyba nawet święty miałby dość... Większość jeździ spokojnie, każdy raczej zjeżdża do swojej prawej i rzadko są jakieś przykre sytuacje ale gdy robi się za gęsto to mimo wszystko niefajnie. Po drodze trzy wieże widokowe, w tym najsłynniejsza - Zardzewiały Gwóźdź (Rostiger Nagel), symbol regionu. Sporą atrakcją była także opuszczona koparka Bagger 258. Jest ogrodzona i zakaz wstępu ale miejscowi urządzili tam plac zabaw. Wspinają się na sam wierzchołek stalowego olbrzyma a niżej zamontowali sobie liny do zjazdów. Biorąc pod uwagę wiek urządzenia oraz fakt, że nikt nie konserwuje go od co najmniej 30 lat nie odważyłabym się tam włazić. Rafał także woli nie ryzykować. Niedaleko koparki znajduje się wieża widokowa Meuro-Stolln. Odwiedziliśmy także twierdzę Senftemberg (XVI w.). Główną atrakcją dzisiejszego dnia była jednak sama trasa wzdłuż brzegów jezior. Przejechaliśmy setkę praktycznie nie zjeżdżając z drogi rowerowej. Fajnie to wszystko przygotowano. Wspomnę jeszcze, że większość jezior połączono kanałami a w przyszłości zostaną połączone wszystkie tak by stworzyć jeden ciąg żeglugowy dla jachtów i innych turystów pływających.

Nad Bernsteinsee:



Jeden z leśnych odcinków drogi rowerowej:

Pierwszy pływający dom:

Nad brzegiem Spreetaler See:

Sabrodter See:

Jedna z dróg rowerowych wzdłuż brzegu:

Sedlitzer See:

Jeden z kanałów łączących jeziora (tutaj Ilsekanal):


Großräschener See:




Koparka Bagger 258. Ogromny potwór. Na drugim zdjęciu w lewym dolnym rogu Rafał dla porównania.




Wieża widokowa Meuro-Stolln:



Twierdza Senftenberg:


Wieża widokowa Südsee nad brzegiem Senftenberger See: 



Wieża widokowa Rostiger Nagel nad brzegiem Sedlitzer See:



Kanał Barbary:

Droga rowerowa do Hoyerswerda wzdłuż Czarnej Elstery:




  • DST 114.87km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:13
  • VAVG 18.48km/h
  • VMAX 36.30km/h
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bärwalder See

Niedziela, 19 maja 2024 · dodano: 02.06.2024 | Komentarze 0

Dziś pogoda znów niepewna. Wycieczkę rozpoczynamy podobnie jak wczoraj tyle, że jedziemy drugim brzegiem Scheibesee a potem szutrową drogą wzdłuż zbiornika Lohsa II (ten drugi jest dopiero w początkowej fazie przekształcania). Dojeżdżamy do miejscowości Boxberg nad brzegiem Bärwalder See jednak będziemy objeżdżać jezioro wracając a teraz tylko na punkt widokowy i w dalszą drogę. Kringelsdorf, Reichwalde i dojeżdżamy do miejscowości Hammerstadt. Po drodze punkt widokowy na kopalnię Tagebau.
Niestety w
okół przechodzą burze. Jedna z nich w końcu nas dogoniła. Na szczęście byliśmy akurat na terenie pałacu Kreba gdzie można się było schronić w altanie. Przybyło tam zresztą więcej rowerzystów. Mniej więcej po godzinie przestało lać, można jechać dalej. Szlakiem między stawami wracamy nad brzeg Bärwalder See i tym razem objeżdżamy całe jezioro (asfaltową drogą rowerową). Lądujemy w tym samym miejscu, co rano a następnie przez Lippen, Mortka, Koblenz dojeżdżamy do Fabryki Energii Knappenrode, mieści muzeum przemysłu. Można objechać teren muzeum mimo, że jest już zamknięte. Stamtąd drogą rowerową prosto do kwatery. Kolejny spokojny, udany dzień.

Droga rowerowa nad brzegiem Scheibesee:


Punkt widokowy na Scheibesee:

Punkt widokowy na Bärwalder See:

Na szlaku:


Punkt widokowy na kopalnię Tagebau:



Droga rowerowa wzdłuż kopalni:

Pałac Kreba:

Prześliczny odcinek między stawami. Na tym wyjeździe jest takich sporo:



A tutaj jedziemy wzdłuż kanału. Takich odcinków było więcej:

Bärwalder See. Na pierwszym zdjęciu widać elektrownię Boxberg. Na drugim zdjęciu słynne pływające domy:


Droga rowerowa wzdłuż brzegów Bärwalder See:

Muzeum Fabryka Energii Knappenrode:




  • DST 115.68km
  • Teren 60.00km
  • Czas 05:55
  • VAVG 19.55km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pojezierze Łużyckie

Sobota, 18 maja 2024 · dodano: 02.06.2024 | Komentarze 0

Pojezierze Łużyckie czyli Lausitzer Seenland. Niegdyś tereny górnicze. Dziś 23 jeziora w miejscu zalanych odkrywkowych kopalni węgla brunatnego. A wokół nich setki km dróg rowerowych. Krajobraz przemysłowy przekształcono (i nadal się przekształca bo to powolny proces) w turystyczny raj. Są piękne plaże, mnóstwo parkingów (a na nich mnóstwo kamperów), punkty i wieże widokowe, miejsca postojowe, punkty gastronomiczne (także mobilne), spokojne miasteczka...
Bazę mamy w mieście Hoyerswera (Penzion Mark, polecam), w spokojnej dzielnicy na obrzeżach, tuż przy drodze rowerowej. Pierwszego dnia pogoda nie rozpieszcza. Jest chłodno i zapowiadają opady. Na szczęście w końcu nie lało. Auto mogliśmy już zostawić w kwaterze. Przebrać się i na rower. Z miasta wyjeżdżamy wygodną drogą rowerową wzdłuż wojewódzkiej. Dróg rowerowych jest wiele, wybieramy odnogę, która wkrótce skręca w las i prowadzi nad pierwsze jezioro: Scheibesee. Ten zbiornik jeszcze nie jest całkiem gotowy (jak wynika z tablic) przygotowano "zaledwie" asfaltową drogę rowerową wokół... Jedziemy wzdłuż jego brzegów (taflę wody rzadko widać bo oddziela nas od niej pas drzew) i wkrótce dojeżdżamy do kolejnego jeziora: Lohsa. Tutaj już są parkingi, plaże i tym podobne. Objeżdżamy je dookoła (rowerówką oczywiście) a później wjeżdżamy w krainę stawów. Na mapie widać kilkadziesiąt, my objechaliśmy kilkanaście. Wszystkie połączone świetnymi, szutrowymi drogami (z których chętnie korzystamy). Zresztą prowadzą nimi szlaki rowerowe. Jest bardzo spokojnie i malowniczo. W paru miejscach przygotowano też czatownie. Na brzegami stawów widzieliśmy sporo ptaków, co dziwne, nie boją się. Czaple i żurawie pozwalają podejść całkiem blisko. Bardzo dziwne. Czyżby na tym terenie ludzie nie strzelali?
Przez miejscowości Friedersdorf, Hermsdorf, Lippitsch, Commerau, Klix, Malschwitz dojeżdżamy nad Zalew Budziszyński (Talsperre Bautzen). Jego brzegi są ładnie zagospodarowane. Sam Budziszyn tylko zahaczyliśmy. Nie chciałam jechać do centrum bo jest już późno gdyż wycieczkę rozpoczęliśmy dopiero w południe, jednak od nas to kawał drogi... Trzeba jeszcze wspomnieć, że w okolicy Budziszyna teren jest bardziej zróżnicowany, pagórkowaty. Do kwatery wracamy szlakami przez Quatitz, Radibor, Neschwitz, Wartha, Wittichenau. Trzeba jeszcze wspomnieć o podwójnych nazwach. Po niemiecku i łużycku. Pierwszy dzień bardzo udany, tereny świetne, bardzo spokojne. Tylko woda, pola i lasy. No, czasem jakaś miejscowość ale ludzi za bardzo nie widać. Pierwszy dzień świetny. Taka wspaniała kraina tylko kilkadziesiąt km od granicy.

Zbiornik Lohsa:

Na szlaku:

Rzeka Sprewa:

Kraina stawów a dokładnie Górnołużycki Obszar Wrzosowisk i Stawów:

Na szlaku:

Wszędzie w ogrodach i przy drogach kwitły różaneczniki. Tutaj obok Miejsca Pamięci.

Zieleń i spokój:

Droga rowerowa obok Budziszyna:

I jeszcze jeden staw:

Czatownia:

Barokowy zespół pałacowo-parkowy w Neschwitz:




  • DST 89.07km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:36
  • VAVG 19.36km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Podjazdy 847m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rammenau - Zgorzelec

Niedziela, 5 maja 2024 · dodano: 30.05.2024 | Komentarze 0

Rankiem pakowanie i w drogę. Żałuję, że to tylko jeden nocleg. Chętnie zostałabym i pojeździła po tej okolicy dłużej... Dziś już tylko dojazd do auta i powrót do domu. Podążamy lokalnymi szlakami rowerowymi. Jest bardzo malowniczo. Wiodą przez pola, czasem asfaltem, czasem po płytach, czasem szutrem. Podjeżdżamy też na porośnięty pięknym lasem Valtenberg (najwyższe wzniesienie na Pogórzu Łużyckim). Znajduje się tam wieża widokowa króla Johanna. Na początku nie wiadomo jak się doń dostać bo połączona jest z restauracją (jest dość wcześnie więc jeszcze zamknięta). Jednak potem zauważam z boku schody. Okazało się, że drzwi są otwarte a wewnątrz jest przygotowana skrzyneczka z informacją, że proszą o datek na utrzymanie wieży - 1 euro. Jako porządny turysta oczywiście wrzucam należność. Rafał został na dole z rowerami.
Następna atrakcja znajduje się w mieście Demitz-Thumitz - jezioro w nieczynnym kamieniołomie (to fragment Szlaku Granitowego). Granit wydobywano w tym rejonie od 150 lat. Są tablice ze zdjęciami jak wyglądała praca w kopalni (zakończyła działalność w latach 80'tych) oraz wagoniki i różne urządzenia.
Był także długi, bo blisko 20-km odcinek drogi rowerowej po nasypie dawnej kolejki wąskotorowej. Świetny, bardzo malowniczy odcinek. Po prostu rewelacja bo jest położony dość wysoko więc mamy ładne widoczki.



Valtenberg. Wieża króla Johanna (König-Johann-Turm):


Widoki z wieży:



Na szlaku. Najpierw droga rowerowa, potem szuterek a potem singielek. Wszystko fajne.


Miasto Demitz-Thumitz i most kolejowy:


Kamieniołom. Punkt widokowy Großer Bruch:


Sprewa:


Nad Sprewą:


Droga rowerowa po nasypie dawnej kolejki wąskotorowej:


Pomnikowy dąb (600 lat):


Na szlaku:


To był świetny odcinek. Bardzo lubię taką jazdę po pagórkach, polach i lasach. Spokojnie dojeżdżamy do Zgorzelca. Przejazd przez miasto także jakoś w miarę. Wracamy na parking, spakować się i do domu. Mam nadzieję jeszcze tu wrócić. Wyprawa bardzo udana.




  • DST 103.46km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:18
  • VAVG 16.42km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Podjazdy 691m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolní Žleb - Drezno - Rammenau

Sobota, 4 maja 2024 · dodano: 30.05.2024 | Komentarze 4

Rano jest chłodno ale obeschło po nocnych opadach. Kontynuujemy jazdę wzdłuż Łaby. Po drugiej stronie rzeki ładnie widać Hřensko - główną bazę wypadową do największych atrakcji Parku Narodowego Czeskiej Szwajcarii. Ale to na piechotę. Może kiedyś...
Wjeżdżamy do Niemiec. I tu małe rozczarowanie. Droga wzdłuż rzeki dostępna jest dla samochodów. Ruch nieduży ale jest bardzo mało miejsca, na jedno auto. A tymczasem w obu kierunkach podąża ogromna liczba rowerzystów. Powoduje to czasem niebezpieczne sytuacje... Może nie było innej możliwości bo rzeczna dolina, ograniczona wysokimi, skalnymi ścianami, jest bardzo wąska. A trzeba tam było jeszcze wcisnąć tory. Potem jest już lepiej bo albo szeroko albo jest droga rowerowa. 




Przed nami Königstein. Na wzgórzu widać słynną twierdzę. Nie zwiedzamy bo potrzeba na to 3 godzin.

A tutaj parowiec. Kursują między Dreznem a Bad Schandau. Co ciekawe są to oryginalne jednostki (jest 9) zbudowane w latach 1879 - 1929 i wpisane do rejestru zabytków. W sierpniu odbywa się parada parowców.

Widać fragment mostu Bastei. Największej atrakcji w okolicy Bad Schandau. Jesteśmy na terenach Parku Narodowego Saksońskiej Szwajcarii:

Na szlaku. Nie widać tego na zdjęciu ale w obu kierunkach podąża sznureczek rowerzystów. Więc gdy zjawi się jakiś samochód robi się nieciekawie...
A tutaj Pirna. Zjechaliśmy ze szlaku by zobaczyć starówkę. To bardzo blisko. Są drogowskazy.



Łaba:

Dojeżdżamy do Drezna. Wygodna droga rowerowa biegnąca tuż nad rzeką prowadzi wprost do starówki. Ludzi ogrom. Ale nie przeszkadzają jakoś bardzo. Jeden zważa na drugiego. Rowery prowadzimy. Wszystkie atrakcje są dostępne w zasięgu krótkiego spaceru. Stare miasto zostało całkowicie zniszczone podczas wojny. Dziś oglądamy rekonstrukcję. 

Plac Zamkowy:

Gmach Langer Gang z malowidłem "Orszak książęcy":

Po lewej Kościół św. Trójcy, po prawej Zamek Wettynów:

Zwinger. Zespół pałacowy jest obecnie remontowany ale część można spokojnie zwiedzać:






I jeszcze jedno ujęcie starówki:

Kościół Marii Panny:

Słynny "Orszak książęcy":

Przejeżdżamy przez most (dziwiąc się czemu tamci rowerzyści tak jeżdżą po tym moście w cały świat ale potem zorientowaliśmy się, że jest chyba zakaz wjazdu aut) i wracamy kawałek drugą stroną Łaby (i tutaj jest droga rowerowa) by wkrótce skręcić w lewo. Kawałeczek przez miasto (ale jest bardzo spokojnie) i wjeżdżamy do lasu Dresden Heide. Po drodze cmentarz wojenny:

Dresden Heide to duży kompleks leśny. Biegnie przez niego szlak rowerowy (szeroka, szutrowa droga) ale oprócz tego jest mnóstwo singli (gdzie szaleją MTB) oraz wiele ścieżek spacerowych. Las porasta pagórkowaty teren i jest tam po prostu przepięknie.

Przejazd przez las jest długi ale to dobrze bo jak już wspomniałam jest bardzo ładnie. Zwłaszcza odcinek wzdłuż strumienia. No i tutaj jest mało ludzi.
Wyjeżdżamy z lasu i dalej podążamy lokalnymi szlakami rowerowymi. Są bardzo, bardzo fajne. Wiodą albo przez pola albo jakimiś bocznymi dróżkami albo drogami rowerowymi. Dojeżdżamy na nocleg. Miejscowość Rammenau, nocleg Fewo-Rammenau Monteurunterkunft, polecam. Zakupy można zrobić 9 km wcześniej, w mieście Großröhrsdorf jest długo otwarty market. Świetny dzień.





  • DST 100.54km
  • Czas 05:20
  • VAVG 18.85km/h
  • VMAX 38.20km/h
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Štěti - Dolní Žleb

Piątek, 3 maja 2024 · dodano: 27.05.2024 | Komentarze 2

Pierwsze dwa km okropne. Pędzące ciężarówki przerażały. Choć trzeba przyznać, że uważali na nas. Tak czy inaczej przeżyliśmy te dwa km i szczęśliwie wracamy do miasta Štěti, nad naszą rzekę, której bieg wyznacza dzisiejszą trasę. Łaba. Cieszę się, że tu jesteśmy. Szlak nie zawsze biegnie drogą rowerową. Są też drogi niedostępne dla aut, którymi mogą jeździć tylko rowery i właściciele gruntów. I nikt więcej na taką drogę nie wjedzie. Inaczej niż u nas gdzie mało kto na zakazy zważa. Przykład z własnego podwórka: drogą rowerową z Krasawy do Suliszowic nagminnie jeżdżą samochody... Czasem szlak prowadzi zwykłą drogą ale zwykle są to takie opłotki, że mało co tam jeździ. Był też taki odcinek gdy wyjeżdżamy zza płota u stóp zamku Střekov a tu przed nami mega ruchliwa droga i nic więcej. Rozglądamy się, niemożliwe żeby szlak prowadził tamtędy. I nie prowadzi. Trzeba przejść pod torami, wyjść z drugiej strony, podjechać do śluzy i przejść przez nią. Dla nas atrakcja choć dla osób z dużym bagażem niełatwe zadanie. Ale i tak fajny pomysł, takie urozmaicenie trasy. Czasem szlak odbiega od rzeki i prowadzi na okoliczne wzgórza. Ogólnie wcale nie jest nudno. 
Na szlaku:








Zamek Střekov (XIV w.). Jeden z najlepiej zachowanych zamków w Czechach. Ze względu na zapowiadane popołudniowe opady rezygnujemy ze zwiedzania. Do tej pory zdjęcia średnie bo nie zauważyłam, że obiektyw jest lekko zabrudzony...

Przeprawa przez śluzę:



Straszyły deszczowe chmury ale mieliśmy szczęście. Jedna ulewa przeszła przed nami a następna gdy już byliśmy w kwaterze.

Most w mieście Děčin. Robimy tam zakupy (9km przed kwaterą). Odtąd foty już dobrej jakości. Miasta też nie zwiedzamy bo deszcz straszy...


Przed nami przełom Łaby. Najpiękniejszy odcinek trasy. Wjeżdżamy na tereny Parku Narodowego Czeskiej Szwajcarii. Rzeka pokonuje Góry Połabskie, płynie wąską doliną otoczoną wysokimi skałami o najprzeróżniejszych kształtach. Jest przepięknie, zdjęcia nie oddają w pełni urody tego odcinka trasy.


Dojeżdżamy do miejscowości Dolní Žleb gdzie mamy nocleg. (Dolní Žleb 124, bardzo polecam, jedyny mały minus to kursujące tuż obok pociągi). Obok jest przeprawa promowa. Bardzo udany dzień.





  • DST 123.62km
  • Teren 40.00km
  • Czas 07:06
  • VAVG 17.41km/h
  • VMAX 40.50km/h
  • Podjazdy 707m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strážiště - Štěti

Czwartek, 2 maja 2024 · dodano: 27.05.2024 | Komentarze 1

Rankiem opuszczamy stajnię i jedziemy parę km do miasteczka Klášter Hradiště nad Jzerou . Znajduje się tam klasztor cystersów, który w wyniku różnych historycznych zawirowań przekształcono w browar, który pracuje do dziś. W tym miejscu wjeżdżamy na rowerowy szlak Greenway Jizera. Mniej więcej biegnie wzdłuż rzeki Izery. W necie niewiele o nim piszą. A szkoda bo jest rewelacyjny. Świetnie poprowadzony. Sporo super odcinków terenowych: szutry i single ale takie, że turysta jedzie wygodnie nawet na cieńszej oponie i z bagażem. Sporo przyjemnych odcinków leśnych. Po drodze pomysłowe fragmenty by nie wjeżdżać na ruchliwe drogi. Czasem wiąże się to z jakimś stromym podjazdem ale to nic. Ogólnie szkoda, że mało rozreklamowany szlak bo bardzo fajny. Dziś jedziemy nim 70 km. Może kiedyś warto byłoby przejechać całość. Jedyny minus to fakt, że tych 70 km jest dokładnie pod wiatr. A dziś znów wieje bardzo, bardzo mocno...
Po drodze ruiny XIV-wiecznego zamku Zvířetice. Wstęp wolny. Ruiny są niezwykle malownicze. Warto zjechać na chwilę ze szlaku (jest drogowskaz) i wdrapać się na wzgórze by je zobaczyć:



Poniżej przykład czeskiej pomysłowości. Jedziesz spokojną drogą, potem szlak skręca w teren. I tu nagle taki zjazd. Wjeżdżasz w tunel i wyjeżdżasz sobie na singiel po drugiej stronie. Dzięki temu nie trzeba jechać ruchliwą drogą. Zdaję sobie sprawę, że u nas nie byłoby to fajne, już widzę te tony śmieci i szkła...



Kolejny zamek, tym razem z XIII w: Michalovice (Michalovicka Putna). Wstęp płatny ale niedrogo, można wejść na wieżę skąd pięknie widać Izerę.



Dojeżdżamy do miasta Mláda Boleslav. Przejazd przez nie jest w porządku bo pomyślano o drogach rowerowych. Najbardziej znanym obiektem w mieście jest muzeum Škody. To tutaj w 1895 r. założono zakłady produkcyjne. Zaczęto od rowerów, potem motocykle a wreszcie samochody. Oprócz tego warto zobaczyć zamek (wzniesiony na wysokim cyplu góruje nad miastem, przejeżdżamy u jego stóp). Nie zwiedzamy bo czasu brak - dziś najdłuższa trasa.


Poniżej zdjęcia jak fajnym szlakiem jest Greenway Jizera:


Dojeżdżamy do Łaby. Odtąd wreszcie jedziemy z wiatrem. Szlak jest asfaltowy, terenu tylko trochę ale i ten odcinek zostanie wyasfaltowany (prace trwają). Głównie droga rowerowa nad rzeką ale czasem trzeba wdrapać się na rzeczną skarpę. Na przykład do zamku Mělník skąd można zobaczyć miejsce, gdzie Wełtawa wpada do Łaby.






Dojeżdżamy do miasta Štěti gdzie można zrobić zakupy. Teraz musimy zjechać ze szlaku i czeka niestety 2 km bardzo ruchliwą wojewódzką do miejscowości Počeplice gdzie mamy nocleg. Miejscówka super tylko ten dojazd do kitu. Wprawdzie nie działo się nic złego ale stres wiadomo był. Dobrze, że krótki odcinek.