Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112739.11 kilometrów w tym 30127.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 573041 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawa

Dystans całkowity:24393.07 km (w terenie 5906.04 km; 24.21%)
Czas w ruchu:1103:36
Średnia prędkość:17.79 km/h
Maksymalna prędkość:74.70 km/h
Suma podjazdów:189639 m
Suma kalorii:17830 kcal
Liczba aktywności:299
Średnio na aktywność:81.58 km i 4h 51m
Więcej statystyk
  • DST 46.64km
  • Teren 35.00km
  • VMAX 35.10km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Puszcza Niepołomicka

Sobota, 18 października 2014 · dodano: 19.10.2014 | Komentarze 3

Troszkę zaspaliśmy i przez to późno docieramy na miejsce. Trochę pada, trochę mży, ale jedziemy. Samochód zostaje na leśnym parkingu, my zaś jedziemy początkowo do Miejsc Pamięci z czasów II wojny światowej. Jedno (miejsce akcji AK) jest niedostępne, z powodu remontu wiaduktu kolejowego. I tak, że robotnicy zabezpieczyli ten pomnik.
Miejsce pamięci
Miejsce pamięci © Skowronek
Miejsce pochówku ludności żydowskiej
Miejsce pochówku ludności żydowskiej © Skowronek
Potem kierujemy się do Niepołomic na zamek. Można zobaczyć wystawę dzieł sztuki z magazynów Sukiennic, jednak nastawienie do turystów jest raczej negatywne.
Zamek był miejscem wypoczynku Kazimierza Wielkiego a pobliska Puszcza miejscem polowań. Następni królowie także o niego i o Puszczę dbali. Historią nie będę Was zanudzać. Z ciekawostek: podobno jest tu czakram.
Rycerzyk
Rycerzyk © Skowronek
Dziedziniec zamku w Niepołomicach
Dziedziniec zamku w Niepołomicach © Skowronek
Krużganki
Krużganki © Skowronek
Ze Stańczykiem
Ze Stańczykiem © Skowronek
Kolejny rycerzyk
Kolejny rycerzyk © Skowronek
Z zamku jedziemy do gotyckiego kościoła Dziesięciu Tysięcy Męczenników. Organista akurat ćwiczy, zatem dłuższy postój. W przedsionku przycupnęło więcej miłośników muzyki organowej.
Piękny portal przy XIV-wiecznym kościele Dziesięciu Tysięcy Męczenników
Piękny portal przy XIV-wiecznym kościele Dziesięciu Tysięcy Męczenników © Skowronek
Fragment świątyni
Fragment świątyni © Skowronek
Pamiętaj o marności tego świata
Pamiętaj o marności tego świata... © Skowronek
Teraz czas na puszczańskie ścieżki. Niegdyś często tu bywałam i miło powrócić. Nareszcie cisza, spokój. Może i lepiej, że panuje deszczowa aura, dzięki temu mniej jest ludzi. Bo puszczańskie ścieżki, zamknięte dla ruchu samochodowego, są niezwykle chętnie odwiedzane przez biegaczy, rolkarzy, spacerowiczów i rowerzystów.
Od tej chwili podążamy leśnymi ścieżkami, odwiedzamy cmentarz wojskowy, Czarny Staw, Ośrodek Hodowli Żubrów i mogiłę żołnierzy wydanych zdradą. Ale Rafała najbardziej fascynuje obszar zamknięty. To duży teren wojskowy, ogrodzony podwójnym murem z nowym drutem kolczastym. Odnotuj: NOWYM drutem kolczastym. A między murami trawka wygolona, wartownicy mogą spacerować albo pieski tam wpuszczać, żeby patrolowały... Prowadzą tam tory i jedna droga, są mocne bramy. Pewnie to po prostu poligon ale kto wie... Jednak nie ma co dociekać, w końcu każde państwo musi mieć swoje tajemnice, prawda?
Cmentarz wojenny w Puszczy Niepołomickiej
Cmentarz wojenny w Puszczy Niepołomickiej © Skowronek
Jedna z licznych ścieżek asflatowych
Jedna z licznych ścieżek asfaltowych © Skowronek
My jednak wolimy szutrowe
My jednak wolimy szutrowe © Skowronek

Kapliczka św. Huberta
Kapliczka św. Huberta © Skowronek
Obszar zamknięty
Obszar zamknięty © Skowronek
Leśna ścieżka
Leśna ścieżka © Skowronek
Czarny Staw
Czarny Staw © Skowronek
Nad Czarnym Stawem
Nad Czarnym Stawem © Skowronek
Leśny spokój
Leśny spokój © Skowronek
Żołnierska mogiła
Żołnierska mogiła © Skowronek
Miło tu powrócić
Miło tu powrócić © Skowronek
Zmrok już blisko
Zmrok już blisko © Skowronek
O zmroku wracamy do auta i jedziemy na nocleg do miejscowości Leksandrowa. Do Puszczy może jeszcze na tym wyjeździe wrócimy. Trochę się ubłociliśmy ale miło cieszyć się leśnym spokojem. A ze strat sprzętowych to pęknięta felga w moim rowerze. Pewnie to zmęczenie materiału. I kolejny wydatek...





  • DST 79.78km
  • VMAX 35.20km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 5. Wieluń

Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 15.09.2014 | Komentarze 0

Krótko: tu trzeba znów przyjechać. Wieluń jest prześlicznym miastem, bogatym we wspaniałe zabytki. Muzeum prezentuje sporą i ciekawą ekspozycję, warto tam zajrzeć. Są na przykład liczne znaleziska z tutejszych grodzisk. Jedno jest zrekonstruowane lecz brakło czasu by doń jechać. W niedziele wstęp gratis. A okolice! Trudno się zdecydować, gdzie jechać, tyle atrakcji. Wreszcie padło na ruiny zamku w Bolesławcu oraz mury Byczyny. A w Chróścinie trafiliśmy przypadkiem do pałacu, który kryje rozmaite tajemnice. Jego lokatorzy opowiedzieli nam co nieco. I nie bez przyczyny miejscowi nazywają go zamkiem... A tuż obok jest cerkiew, ostatnio zrekonstruowana. Mieszkańcy okolic przybywają, by ją podziwiać.
Obiecaliśmy kilku osobom, że tu wrócimy większą chmarą. Tylko trzeba dać wcześniej znać żeby zaklepać prezentację Bitwy Pod Byczyną oraz zwiedzanie Baszty Męczarni. To tyle, zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć, może zaostrzą Wasz apetyt na odwiedziny Wielunia:
Wieluń - muzeum (mieści się w XVII-wiecznych budynkach dawnego klasztoru bernardynek)
Wieluń - muzeum (mieści się w XVII-wiecznych budynkach dawnego klasztoru bernardynek) © Skowronek
Wieluń - ruiny Baszty Skarbczyk
Wieluń - ruiny Baszty Skarbczyk © Skowronek
Wieluń - Baszta Swawola
Wieluń - Baszta Swawola © Skowronek
Wieluń - Baszta Prochownia, mury a w tle Brama Krakowska
Wieluń - Baszta Prochownia, mury miejskie a w tle Brama Krakowska © Skowronek
Baszta Prochownia
Baszta Prochownia a w tle Baszta Męczarnia© Skowronek
Ku pamięci
Ku pamięci © Skowronek
Wieluń - relikty fary (zniszczona została przez Niemców w 1940 roku.)
Wieluń - relikty fary (zniszczona została przez Niemców w 1940 roku.) © Skowronek
Ruiny dworu po drodze
Ruiny dworu po drodze © Skowronek
Bolesławiec - przy starym młynie
Bolesławiec - przy starym młynie © Skowronek
Ruiny zamku w Bolesławcu nad Prosną
Ruiny zamku w Bolesławcu nad Prosną © Skowronek
Widok z wieży
Widok z wieży © Skowronek
Chróścin - pałac zawny zamkiem
Chróścin - pałac zwany zamkiem © Skowronek
Chróścin - cerkiew
Chróścin - cerkiew © Skowronek
Byczyna - Baszta Niemiecka
Byczyna - Baszta Niemiecka © Skowronek
Fragment murów okalających Byczynę
Fragment murów okalających Byczynę © Skowronek
Baszta Polska
Baszta Polska © Skowronek
Miejsce Bitwy Pod Byczyną
Miejsce Bitwy Pod Byczyną © Skowronek




  • DST 101.53km
  • VMAX 39.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dzień 4. Zbieramy odznaki

Sobota, 13 września 2014 · dodano: 13.09.2014 | Komentarze 3

Wreszcie mam chwilę na wpis. Z Goździkiem umówiliśmy się na parkingu pod zamkiem w Łęczycy. To znaczy on czeka pod zamkiem i dzielnie "trzyma" dla nas miejsce, tymczasem myśmy się troszkę zamotali i w końcu zostawiamy auto pod cmentarzem. Koniec końców drużyna wreszcie w komplecie, można jechać. 
Prowadzi Mariusz. Na początek jedziemy wzdłuż rzeki Ner, podążamy do Grabowa, gdyż kustosz muzeum w Chełmnie polecił nam tamtejszą, XIX-wieczną, synagogę. Że piękna, że doskonale zachowana i warto.  Ileśmy się namęczyli, żeby ją odnaleźć. Grabów zjeździli dookoła i nic. Nawet mieszkańcy nie bardzo wiedzą, że synagogę mają. Wreszcie rezygnujemy i jedziemy do Besiekier. Później, w domu, sprawdziłam w sieci, jak to też ta synagoga wygląda. Otóż, mijaliśmy ją ale znajduje się na terenie zakładu, meble chyba. No nic, teraz zamek. Ten wyeksponowany jest tak, że przegapić trudno.
Mariusz opowiada, że kilka lat temu był zarośnięty a obecnie elegancko zabezpieczony, fosa odtworzona, porządek, ławeczki, ścieżki, plaża. Wstęp gratis. O dziwo wewnątrz śmieci nie ma ani malunków na ścianach. I oto jest kolejny zamek do odznaki. A także kolejna porcja wiedzy historycznej.
W skrócie: zbudowany w XV wieku, należał do rodu Sokołowskich. Potem był w rękach Batorych i Szczawińskich. Początkowo zamek obronny, w XVIII wieku przebudowany nieco, powstała wieża bramna, dodatkowe budynki, krużganki. Zniszczony podczas "potopu". W XIX wieku popadł w ruinę, stanowiąc źródło budulca dla miejscowych.
Ciekawa nazwa: Besiekiery.
W niedalekim Lutomiersku odkryto grób wojowników skandynawskich. Znacie słowo Berserker? Wśród Wikingów nazywani tak byli wojownicy walczący bez zbroi, w skórach zwierząt, wpadający w szał bitewny. Jakie substancje powodowały ów szał? Tego niestety nie znalazłam. Podczas walki zachowywali się jak wilki czy niedźwiedzie i faktycznie mogli budzić strach. Podobno byli skuteczni. Berserker, Besiekiery.
Pierwsi władcy ziem polskich mieli gwardię złożoną z wojowników skandynawskich, Wikingowie chętnie też osiedlali się na tych ziemiach. Są także teorie, że pierwsi Piastowie sami byli ze Skandynawii ale to już inna opowieść. No dobrze, koniec przynudzania, oto kilka zdjęć zamku:
Ruiny zamku Besiekiery
Ruiny zamku Besiekiery © Skowronek
Besiekiery - resztki wieży bramnej
Besiekiery - resztki wieży bramnej © Skowronek
I jeszcze jedno ujęcie
I jeszcze jedno ujęcie © Skowronek
Besiekiery - fragmenty budynków
Besiekiery - fragmenty budynków © Skowronek
Widok na ruiny zamku w Besiekierach
Widok na ruiny zamku w Besiekierach © Skowronek
Z Besiekier podążamy do miejscowości Byszew. Tamtejszy XIX-wieczny pałac "potrzebny jest" do goździkowej Odznaki Krajoznawczej Ziemi Kutnowskiej. Początkowo są drobne wątpliwości, który budynek jest pałacem właściwym. Jednakowoż trójka młodzieńców (wyglądają na lubiących procenty) owe wątpliwości rozwiewa, pałając Świętym Oburzeniem, jak można ICH pałac pomylić z tą ruiną naprzeciwko. Grunt, że wiedzą i że nawet jego historię znają. Nawiasem mówiąc sam pałac też najlepiej nie wygląda ale przynajmniej jest zamieszkany.
Wybór dalszej drogi
Wybór dalszej drogi © Skowronek
Panowie na trasie
Panowie na trasie © Skowronek
Dwór w Byszewach
Dwór w Byszewach © Skowronek
Teraz podążamy do Kutna. Chcemy odwiedzić Muzeum Bitwy Nad Bzurą. Mieści się ono w budynku XIX-wiecznego mauzoleum, na terenie zespołu pałacowo-parkowego. Była to kaplica grobowa ówczesnych właścicieli Kutna - Mniewskich. Lokatorów "wyrzuciły" stąd władze komunistyczne, lecz obecnie ich prochy znów przeniesiono w należne miejsce, w podziemia mauzoleum.
Ekspozycja ukazuje przebieg walk, jakie toczyły nad Bzurą oddziały polskie dowodzone przez generała Tadeusza Kutrzebę. Zebrane pamiątki, zdjęcia, elementy uzbrojenia, umundurowania dokumentują największą bitwę Kampanii Wrześniowej 1939 r. Warto tu przybyć.
W Kutnie pojechaliśmy jeszcze do ratusza (XIX wiek), który mieści Muzeum Regionalne, niestety w niedzielę zamknięte. Jest także ładny rynek.
Ratusz w Kutnie (autor: Gozdzik)
Ratusz w Kutnie (autor: Goździk)
Przed ratuszem (autor: Gozdzik)
Przed ratuszem (autor: Goździk)
Muzeum Bitwy Nad Bzurą
Muzeum Bitwy Nad Bzurą © Skowronek
Fragment ekspozycji
Fragment ekspozycji © Skowronek
Fragment ekspozycji II
Fragment ekspozycji II © Skowronek
Mauzoleum (mieszczące Muzeum Bitwy Nad Bzurą)
Mauzoleum (mieszczące Muzeum Bitwy Nad Bzurą) © Skowronek
Z Kutna podążamy czarnym szlakiem rowerowym, oglądając po drodze malowniczą dolinę Bzury.
Bzura (autor: Gozdzik)
Bzura (autor: Goździk)
Podążamy do miejscowości Tum, by zobaczyć XII-wieczną kolegiatę. Wspaniała, choć była wielokrotnie niszczona i odbudowywana jakoś przetrwała w kształcie romańskim. Choć kolejne odbudowy przydały nieco cech gotyckich i barokowych. Prace nad przywróceniem jej dawnej świetności wciąż trwają. A pod tym linkiem możecie poczytać o niespokojnych losach kolegiaty. Dziś Tum jawi się jako mała miejscowość, jednak w średniowieczu był to spory ośrodek, było opactwo benedyktynów a tuż obok, do XIII wieku funkcjonował gród. Dziś grodzisko zwane jest Szwedzką Górą i powiewa nad nim flaga biało-czerwona, nie jedziemy tam bo Goździk mówi, że zarośnięte i mnóstwo śmieci. Biało-czerwona flaga a pod nią śmietnik.
Ogromne mury kolegiaty naprawdę robią wrażenie. Patrząc na nie nie można oprzeć się wrażeniu, że niegdyś ludzie potrafili stworzyć piękne budowle. Obecnie jakoś nie bardzo potrafią, spójrzcie na te wszystkie nowoczesne kościoły, na palcach jednej ręki można policzyć te, które można określić jako piękne. Większość to architektoniczne dziwadła. Do środka wejść niestety nie można, zamknięte. W wakacje można zwiedzać cały czas, przy wejściu siedzi opiekun, pieczątkę też można dostać.  Obecnie wejść do środka można jedynie podczas mszy.
Tum - kolegiata
Tum - kolegiata © Skowronek
Wnętrze kolegiaty (fota przez kraty)
Wnętrze kolegiaty (fota przez kraty) © Skowronek
I jeszcze jedno ujęcie
I jeszcze jedno ujęcie © Skowronek
Tum - czyż nie jest wspaniała?
Tum - czyż nie jest wspaniała? © Skowronek
Opodal kolegiaty niedawno powstał skansen. Zaglądamy tam ale koszt zwiedzania jest nieco wysoki. Za trzy chałupki i jeden wiatrak liczą sobie 9 zł. Za to na ścianie jednej z chałup wisi plan rekonstrukcji grodziska. Mariusz poleciał się o niego pytać i wyobraźcie sobie, że tak już wkrótce wyglądać będzie Szwedzka Góra. Jeśli tak zrekonstruują to grodzisko to będzie super. Już sobie ostrzymy na nie zęby.
Tum -
Tum - "nowy" skansen © Skowronek
Tum - a tak będzie wyglądać zrekonstruowane grodzisko
Tum - a tak będzie wyglądać zrekonstruowane grodzisko © Skowronek
Wycieczka ma się już ku końcowi. Wracamy do Łęczycy. Do zamknięcia zamku jest jeszcze pół godziny ale pracownik sugeruje, że mamy spadać. Biorę tylko pieczątkę. Zamek zwiedzę gdy tu wrócimy, jak tylko grodzisko zrekonstruują.
Przed zamkiem w Łęczycy
Przed zamkiem w Łęczycy © Skowronek
Zamek w Łęczycyc
Zamek w Łęczycy © Skowronek
Pożegnania nadszedł czas, wracamy na parking, gawędzimy jeszcze chwilę, potem Mariusz pakuje rower do auta i wraca do Głowna. Jeśli pogoda pozwoli to wkrótce go tam odwiedzimy:)
My zaś jedziemy obejrzeć figury królów u stóp zamku a potem na rynek. XVIII-wieczny ratusz jest odnowiony, miasto chwali się, że przywróciło mu oryginalny XVIII-wieczny wygląd, tylko czy w XVIII wieku mieli wejście zabudowane takimi szybami? Cały efekt psują...
Łęczyca - figury poniżej zamku
Łęczyca - figury poniżej zamku © Skowronek
Łęczyca - ratusz
Łęczyca - ratusz © Skowronek
Jeszcze spakować rowery i wracamy do Uniejowa. Wycieczka była rewelacyjna, zobaczyliśmy mnóstwo ciekawych miejsc. Tylko wiatr dokuczał ale przez większość dnia to Mariusz wziął na siebie ciężar walki z nim. Goździku - dziękujemy za super towarzystwo:)))




  • DST 63.30km
  • VMAX 39.10km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2. Chełmno

Czwartek, 11 września 2014 · dodano: 12.09.2014 | Komentarze 2

Dziś ma padać. Lecz poranek ładny, spróbujemy jechać. Na początek zamek w Uniejowie. Można wejść na wieżę, jednakowoż ogólnie rzecz biorąc, turyści niemile widziani. Z wieży widziałam ciekawy pojedynek: pustułki z wroną. To dziwne ale wygrała wrona i przegoniła sokoła.
Zamek wzniesiono w XIV wieku. I odtąd aż po wiek XVIII byś ośrodkiem władzy arcybiskupiej. Przez cały czas swego istnienia był zamieszkany i użytkowany. Dziś mieści hotel.
Zamek w Uniejowie
Zamek w Uniejowie © Skowronek
Zamkowa baszta
Zamkowa baszta © Skowronek
Widok na dziedziniec
Widok na dziedziniec © Skowronek
Widok na Uniejów
Widok na Uniejów © Skowronek
W Uniejowie, w kilku miejscach zbudowane są fontanny, w których wypływa woda termalna. Ma 68 stopni Celsjusza i jest bogata w minerały. Uniejów znany jest głównie z term.
Wypływ wód termalnych
Wypływ wód termalnych © Skowronek
Potem pojechaliśmy do Chełmna. Na początek poszukiwania cmentarza wojennego z czasów I wojny światowej. Znajduje się na prywatnej posesji, tuż obok domu. Właściciel odnowił go kosztem własnym i dba o niego. Goście mile widziani. Zostajemy zaproszeni na herbatę pod 250-letnią tują, poopowiadał nam sporo o wydarzeniach, jakie miały tu miejsce podczas obu wojen. Też chętnie zwiedza kraj, poszukuje ciekawych miejsc. Dziwne tak mieć cmentarz na podwórku. Niegdyś w tym miejscu stał modrzewiowy dwór pradziadka właściciela ale został rozebrany na potrzeby wojska. Nikt o zgodę nie pytał. Dwór zabrali, w zamian zostawili cmentarz. Lokatorzy podobno spokojni, nie straszą.
Przyjeżdża tu dużo ludzi, zdarzają się całe wycieczki autokarowe.
Chełmno -cmentarz wojenny z czasów I wojny światowej
Chełmno -cmentarz wojenny z czasów I wojny światowej © Skowronek
Mauzoleum - rotunda
Mauzoleum - rotunda © Skowronek
Podczas II wojny światowej w Chełmnie funkcjonował obóz zagłady, gdzie zginęło ponad 300000 ludzi. To straszne miejsce. Wszystkiego dowiedzieć się można w muzeum. Warto odnotować, że za parkowanie roweru pod muzeum zapłacić trzeba 2 zł. Parking niestrzeżony.
Na terenie obozu trwają obecnie prace remontowe.


Obóz zagłady Kulmhof w Chełmnie
Obóz zagłady Kulmhof w Chełmnie © Skowronek

W tym miejscu były mogiły
W tym miejscu były mogiły © Skowronek
Spichlerz mieszczący muzeum. Po lewej ruiny pałacu (wysadzonego przez Niemców pod koniec wojny)
Spichlerz mieszczący muzeum. Po lewej ruiny pałacu (wysadzonego przez Niemców pod koniec wojny) © Skowronek
Gdy wracamy z lasu (bo jedna część muzeum jest w lesie a druga w centrum miejscowości) zaczyna padać. W deszczu wracamy do Uniejowa.




  • DST 77.80km
  • Teren 7.00km
  • VMAX 43.20km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1. Pałac Piorunów

Środa, 10 września 2014 · dodano: 12.09.2014 | Komentarze 6

Pierwszy dzień pobytu, dzień dojazdowy. Auto zostawiamy w miasteczku Szadek, przy kościele jest parking. Kościół ten pochodzi z XIV wieku i właśnie trwa jego renowacja. Obok zwraca uwagę dzwonnica, ma wyraźny charakter obronny.
Szadek - XIV-wieczny kościół
Szadek - XIV-wieczny kościół © Skowronek
Dziś pojeździliśmy trochę spokojnymi drogami, gdzie ruch mały i jeno wicher wyje. A wył, oj wył i jazdę utrudniał. Na początek zajrzeliśmy do Pałacu Piorunów. Zbudowany na początku XX wieku, obecne mieści hotel SPA, a jakże. Maria Dąbrowska napisała tu IV tom powieści "Noce i dnie". Mają pieczątkę ozdobną a pani w recepcji jest bardzo sympatyczna i nic się nie dziwi.
Pałac otacza zadbany ogród i park. Obok są stawy hodowlane.
Pałac Piorunów
Pałac Piorunów © Skowronek
Mijaliśmy też dziś liczne kapliczki. A w miejscowości Zadzim pałac w ruinie.
Kapliczka poświęcona Powstańcom
Kapliczka poświęcona Powstańcom © Skowronek
Ruiny pałacu po drodze
Zadzim - ruiny pałacu© Skowronek
Pojechaliśmy też nad jezioro Jeziorsko, by popatrzeć nań z punktu widokowego. W miejscu tym niegdyś stał drewniany gród.
Jezioro Jeziorsko
Jezioro Jeziorsko © Skowronek
A na tutejszych, rozległych łąkach licznie występują kanie.
W pobliżu kanału Brodnia licznie występnują kanie
W pobliżu kanału Brodnia licznie występują kanie © Skowronek
Jest też trochę lasów, a w nich polują grzybiarze.
Leśne runo
Leśne runo © Skowronek
Wracamy do Szadka, ładujemy rowery i jedziemy do Uniejowa.




  • DST 37.90km
  • VMAX 39.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 6. Szydłowiecka pozytywna energia

Poniedziałek, 8 września 2014 · dodano: 12.09.2014 | Komentarze 2

Rankiem wyjeżdżamy z Kazimierza i autem jedziemy do Iłży. Chcemy zwiedzić zamek biskupów krakowskich, który istniał na pewno w XIV wieku a może i wcześniej. Nie będę zanudzać historią. Napiszę tylko ciekawostkę (ze strony www.zamki.res.pl)
"Bp Zbigniew Oleśnicki nakazał, aby w czasie pobytu na zamku biskupów co wieczór na wieży grała orkiestra, a armaty oddawały ognista salwę co było znakiem do spoczynku po dziennej pracy. Msze w kaplicy zamkowej odbywały się codziennie o godz. 6 rano, a na obiad mogli przyjść wszyscy ubodzy jacy byli w tym czasie w okolicy."
Trudno odnaleźć drogę, objechaliśmy zamek dookoła ze trzy razy i nic. "Tędy!" - rzecze jedno "Nie, tamtędy" -  ciągnie drugie. Awantura wisi w powietrzu. Wreszcie wdrapaliśmy się stromą ścieżką po zboczu. Drogę dojazdową znaleźliśmy podczas zjazdu, nie jest oznaczona, trzeba wiedzieć, jak jechać. Może dlatego, by ludzie nie pchali się tu autami.
Baszta jest zamknięta. A powinna być otwarta, o czym informuje tablica obok.
Baszta zamku w Iłży
Baszta zamku w Iłży © Skowronek
Zamek w Iłży
Zamek w Iłży © Skowronek
Zamkowe mury
Zamkowe mury © Skowronek
Po zjeździe z zamkowego wzgórza jedziemy na ulicę Wójtowską, gdzie stoi XIX-wieczny piec garncarski. Używany do 1962 roku. Należał do Stanisława Pastuszkiewicza, ostatniego mistrza cechu.
Czas największej świetności garncarzy z Iłży to koniec XVI i początek następnego wieku. W 1594 r. tylko na jarmark św. Michała, garnki ciągnęło do Krakowa aż 56 koni. Były też sprzedawane za granicę. Kres świetności miasta i upadek profesji przyniósł potop szwedzki. Do poprzedniej świetności Iłża nie wróciła już nigdy.
Dziś już nie ma iłżeckich garnków, choć w pobliskim sklepie można kupić rozmaite naczynia ceramiczne, wytworzone w nieodległym Wolanowie. Rzecz jasna, do Częstochowy wracam z małym, ceramicznym dzbankiem. Przyda się w kuchni.
Piec garncarski
Piec garncarski © Skowronek
Ładujemy rowery na dach i jedziemy do Szydłowca. Miasto nieduże lecz bogate w zabytki. Wszystko jest odnawiane i to w szybkim tempie: renowacja zamku, kościoła, ratusza, rynku już prawie ukończone. Wszystkiego dowiadujemy się w informacji turystycznej, gdzie pracuje sympatyczny pan. Wskazuje nam też kilka miejsc, które warto odwiedzić. Zatem jedziemy zwiedzać Szydłowiec. Na początek piękny kościół:

Szydłowiec - kościół św. Wojciecha

Szydłowiec - kościół św. Zygmunta © Skowronek
Obok znajduje się renesansowy ratusz (na wieżę można wejść, klucze w informacji turystycznej). Przed ratuszem pręgierz.
Szydłowiec - renesansowy ratusz
Szydłowiec - renesansowy ratusz © Skowronek
Następnie park (także odnowiony) oraz zamek (z zewnątrz, gdyż w środku prace wciąż trwają). Zamek powstał w XV wieku, był własnością Odrowążów. Potem Szydłowieckich a przez trzy stulecia Radziwiłłów. Przebudowywany ale nigdy nie był zniszczony. W ruinę popadł dopiero w XIX wieku. Po wojnie odrestaurowany, mieści muzeum.
Szydłowiec - XV-wieczny zamek
Szydłowiec - XV-wieczny zamek © Skowronek
Szydłowiec - zamek
Szydłowiec - zamek © Skowronek
Zamkowa fosa
Zamkowa fosa © Skowronek
Kolejne miejsce to Góra Trzech Krzyży i kamieniołomy. Jest też kirkut ale w końcu tam nie byliśmy. Trochę szkoda, że kamieniołomy są zalane. Tradycje kamieniarskie sięgają XIV wieku a wyroby tutejszych mistrzów znaleźć można w wielu miejscach. I na zamku w Bodzentynie i na Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.
Obecnie czynny jest kamieniołom w Śmiłowie. W ogóle Szydłowiec to sympatyczne miasteczko, łatwe do przejazdu, parkingów jest pełno i ruch aut też do zniesienia. Kontrastuje z hałaśliwą i ciasną Iłżą.
Szydłowiec - Góra Trzech Krzyży
Szydłowiec - Góra Trzech Krzyży © Skowronek
Szydłowiec - kamieniołom Podkowiński
Szydłowiec - kamieniołom Podkowiński © Skowronek
Szydłowiec - kamieniołom Pikiel
Szydłowiec - kamieniołom Pikiel © Skowronek
Z Szydłowca najkrótszą drogą jedziemy do Chlewisk. Pałac stoi na wzniesieniu, otoczony zabytkowym parkiem. Pałac to obecnie "Manor House SPA. Pałac Odrowążów". Tak więc wstęp tylko dla elit, korzystających z "Witalnej wioski", spacerów z rozżarzonych węglach, medytujących w kamiennym kręgu (kamienie nań z pola zwieźli), poddających się hydroterapii, termoterapii, miodoterapii (miodami pitymi) i innym takim. Romantyczny małżonek może zafundować swej drugiej połowie romantyczny weekend już od 1398 zł za parę. Weekend SPA to marzenie niejednej kobiety, tak więc, kochani, warto pomyśleć (zwłaszcza gdy zdarzy Wam się podpaść). Mają całkiem ładną stronę: www.manorhouse.pl
A czy tu był zamek? A był. W XII wieku drewniany, w XV wieku powstał murowany zamek (należał do Odrowążów, zwanych potem od miejsca Chlewickimi), w XVIII przebudowany na wygodny pałac.
Pospólstwo zaś, może jeno park zwiedzić, w cenie 5 zł od osoby. Rowery zwiedzają gratis. Rzec trzeba, że park piękny, zadbany, z ładnie wyeksponowanymi piwnicami, lodownią, basztą, kaplicą. Wszędzie można wejść, w piwnicach zainstalowano światło. Jest kilka pomników przyrody, ładny staw, wszystko do siebie pasuje. No, może poza "Witalną wioską", zbyt egzotyczna jak dla mnie.
A przy kasie wejściowej szok: NIE MAM PORTFELA! Chwilę pomyśleć... Tak, na pewno został w Szydłowieckiej informacji turystycznej. Pani w recepcji znajduje mi numer telefonu do informacji. Pan mówi, że tak zostawiłam portfel, że jak zauważył wybiegł za nami ale już odjechaliśmy. Uff...
Pałac w Chlewiskach
Pałac w Chlewiskach © Skowronek
Chlewiska - pałacowy park
Chlewiska - pałacowy park © Skowronek
Chlewiska - wejście do piwnic
Chlewiska - wejście do piwnic © Skowronek
Baszta obok spiżarni
Baszta obok spiżarni © Skowronek
Pałacowy dziedziniec
Pałacowy dziedziniec © Skowronek
Teraz gnamy jak szaleni z powrotem do Szydłowca. Trzeba podziękować, zatem jeszcze do sklepu. Co by tu wybrać? "Wezmę dużą czekoladę." - mówię. "No co Ty, to facet, piwo weź". Piwo? Jakoś nie pasuje mi do tego pana. On wydaje się być ulepiony z tej samej gliny, co my. Niskoprocentowej. Trudno poznać kogoś po kilku minutach rozmowy ale takie mam wrażenie. Na wszelki wypadek biorę i jedno i drugie.
Pędzimy do informacji bo już 16.30 a jest do 17.00 (na szczęście dla nas jest długo otwarta). Portfel czekał, pan za prezent podziękował, rzekł, iż to jego obowiązek, to normalne i naprawdę nie nie potrzeba. Pogawędziliśmy jeszcze, poopowiadał sporo o Szydłowcu, o pracy, o różnych okolicach. A alkoholu nie pije. Ha, a jednak miałam rację!
Żegnamy sympatyczny Szydłowiec, czas wracać do domu. Koniec pierwszej części urlopu.








  • DST 58.40km
  • Teren 15.00km
  • VMAX 45.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 5. Janowiec i poszukiwanie skamieniałości

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 12.09.2014 | Komentarze 0

Kolejny dzień rowerkowania w okolicach Kazimierza Dolnego. Na początek przeprawa promem do Janowca. Sporo ludzi korzysta z promu, koszt przeprawy 6 zł, rowery płyną gratis.
Na promie
Na promie © Skowronek
Celem są ruiny zamku. Niestety, dziedziniec szpecą namioty i inne akcesoria imprezy, która odbędzie się za kilka godzin, połowa zamku jest zamknięta. W dodatku odkąd byłam tu ostatnio (czyli od 20 lat) nie zrobili nic. Mury kruszeją i nie widać by coś z tym robiono. A bilety drogie. Pani w kasie nigdy nie słyszała o rzeczy tak dziwnej jak pieczątka ozdobna. Jedno, wielkie rozczarowanie.
Jedynie wystawa czasowa "Fajans holenderski" jest super. Przepięknie zdobione XVIII- i XIX-wieczne naczynia.
Zamek w Janowcu
Zamek w Janowcu © Skowronek
Pierwotny zamek
Pierwotny zamek © Skowronek
Zamek renesansowy
Zamek renesansowy © Skowronek
Fragment ekspozycji (wystawa
Fragment ekspozycji (wystawa "Fajans holenderski") © Skowronek
Wystawa
Wystawa "Fajans holenderski" © Skowronek
Ściany zamku
Ściany zamku © Skowronek
Zamek w Janowcu
Zamek w Janowcu © Skowronek
Przed zamkową bramą
Przed zamkową bramą © Skowronek
Można też obejrzeć dwór i spichlerz. Te obiekty i wystawy wewnątrz nich są całkiem dobre, można się wiele dowiedzieć. Wrażenie robią zwłaszcza zdjęcia masowych przepraw przez Wisłę, promy, tratwy, na których codziennie przeprawiano stadka krów i koni i to jeszcze w latach 80'tych XX wieku.
Dwór z Moniak
Dwór z Moniak © Skowronek
Wnętrze dworu
Wnętrze dworu © Skowronek
Inne pomieszczenie we dworze
Inne pomieszczenie we dworze © Skowronek
Następnie (częściowo piachami, częściowo asfaltem) dojeżdżamy do kamieniołomu w Nasiłowie. Rzecz jasna, żadnego drogowskazu doń turysta nie uświadczy. Ale w końcu żeśmy trafili. Przyjechaliśmy do niego, ponieważ oglądając wystawę w Muzeum Przyrodniczym, zauważyłam, że większość okazów pochodzi właśnie stąd.
Dostałam pozwolenie na dłuższe poszukiwania skarbów, więc buszuję wśród skał. Niemal każdy kawałek kredowej skały kryje skamieniałe muszle. Jest ich mnóstwo. Wyglądają jakby dopiero były z wody wyjęte. Poza tym jest sporo odcisków koralowców i gąbek. Ja tam jednak poluję na belemnity. Wreszcie jest sukces. Wprawdzie niekompletny ale samodzielnie znaleziony. Niestety nie ma zdjęć, gdyż zbyt zajęta byłam polowaniem na skarby.
W ogóle takie buszowanie po kamieniołomach to świetna zabawa. Poszukiwanie skamieniałości, minerałów, śladów po dawnych jaskiniach.
Łowy przerywa narzekanie, że gorąco i nuda. Zatem trza się zbierać. Proponuję ścieżkę wzdłuż Wisły, piachu na pewno nie będzie. Na początku jest ładna, potem coraz gorsza. Ogromne kałuże (z wodą zaglonioną i mocno cuchnącą), błocko i komary. Rafał jest zły ale przecież nie ma piachu, prawda?
Jedziemy tak dłuższy czas aż dojeżdżamy do asfaltu. Potem przez most na Wiśle i jesteśmy w Puławach. Zaglądamy do informacji turystycznej (nie polecam, obsługa do kitu) i zwiedzamy pałac Lubomirskich. Mieści Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa oraz niedużą ekspozycję. Przy okazji dowiaduję się, że gleby w naszych okolicach są bardzo słabej jakości oraz poznaję historię Floty Wiślanej.
Wokół pałacu rozciąga się piękny park, objeżdżamy cały. W Puławach zjedliśmy też pyszny obiad.
Dawna kaplica pałacowa (obecnie kościół parafialny)
Dawna kaplica pałacowa (obecnie kościół parafialny) © Skowronek
Widok na pałac Czartoryskich w Puławach
Widok na pałac Czartoryskich w Puławach © Skowronek
Sala Gotycka w pałacu w Puławach
Sala Gotycka w pałacu w Puławach © Skowronek
Ekspozycja poświęcona Flocie Wiślanej
Ekspozycja poświęcona Flocie Wiślanej © Skowronek
Świątynia Sybilli w pałacowym parku
Świątynia Sybilli w pałacowym parku © Skowronek
Ciekawe drzewo w parku
Ciekawe drzewo w parku © Skowronek
Czas kierować się już z powrotem. Do Bochotnicy można dojechać ścieżką rowerową wzdłuż wałów wiślanych. Pełno tu rowerzystów, nie wszyscy jeżdżą jak trzeba: zamiast trzymać się swojej prawej jeżdżą całą szerokością. Takich biorę na kurs kolizyjny i zwiewają jak zające.
Potem kawałek ruchliwym asfaltem i jesteśmy w Kazimierzu. Co się tu dzieje, ludzi tłum, samochodów mnóstwo, ledwo się przecisnąć można.
A po zmroku jedziemy do Kwaskowego Dołu. Przejazd mrocznym wąwozem robi wrażenie. Atmosfera doprawdy fantastyczna. Polecam. Zdjęcia kiepsko wyszły, nie oddają rzeczywistości.
Nocny przejazd przez Kwaskowy Dół
Nocny przejazd przez Kwaskowy Dół © Skowronek
Nocą w wąwozie
Nocą w wąwozie © Skowronek
Ściany wąwozu
Ściany wąwozu © Skowronek
W Kwaskowym Dole
W Kwaskowym Dole © Skowronek




  • DST 107.02km
  • Teren 16.00km
  • VMAX 44.30km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 4. Grodziska

Sobota, 6 września 2014 · dodano: 10.09.2014 | Komentarze 0

Dzień rozpoczynamy od wizyty w Muzeum Przyrodniczym, które znajduje się w XVI-wiecznym spichlerzu nad brzegiem Wisły. Wystawa bardzo ciekawa, można zapoznać się z tutejszymi gatunkami zwierząt i roślin, poznać strukturę ekosystemów, obejrzeć skamieniałości. I Wiecie co? Wstyd, że człek prawie w ogóle nie zna rodzimych gatunków. Nie potrafi ich nazwać, nie zna zwyczajów ani obszaru występowania.
Muzeum Przyrodnicze I
Muzeum Przyrodnicze I © Skowronek
Muzeum Przyrodnicze II
Muzeum Przyrodnicze II © Skowronek
Wydra
Wydra © Skowronek
Gatunki rozmaite
Gatunki rozmaite © Skowronek
Skamieniałości
Skamieniałości © Skowronek
Po obejrzeniu wystawy jedziemy na wycieczkę. Lecz najpierw akcja ratowania zaskrońca. Ciężko było go ewakuować z jezdni, zwłaszcza, że auta jeżdżą, ale wreszcie się udało.
Zaskroniec
Uratowany zaskroniec © Skowronek
Teraz można spokojnie udać się na zwiedzanie. Częściowo szlakami rowerowymi, częściowo bez szlaku dojeżdżamy do miejscowości Karczmiska. Oglądamy tu odrestaurowany dwór z XIX wieku oraz otaczający go park. Dwór mieści obecnie bibliotekę i dom kultury.
Kolejny dzień mocno wieje i ciężko jechać. Bardzo ciężko.
Dwór w Karczmiskach
Dwór w Karczmiskach © Skowronek
Następny etap to grodzisko Chodlik. Grodzisk w dolinie rzeki Chodelki jest kilka, reklamowane są bardzo. Niestety, wały Chodlika ledwo widać. Sporo czasu zajęło dotarcie tutaj ale nie było warto. Natomiast sama rzeka Chodelka jest ładna a woda czysta, pełno ryb.
Grodzisko Chodlik
Grodzisko Chodlik © Skowronek
Następnie jedziemy do Opola Lubelskiego. Jedziemy to za wiele powiedziane. Toczymy się z trudem. Tutejsze szlaki rowerowe prowadzą głównie piachami. A lessowe piachy są wredne wyjątkowo. Wystarczy cienka warstwa by rower zatańczył. Rowerzyście wydaje się, że można spokojnie jechać a tu niespodzianka. Nasze, jurajskie piachy są ciut lepsze do jazdy, jeśli można się tak wyrazić. Tutaj nawet Rafał miewa problemy z przejazdem.
I tak dotoczyliśmy się do Opola Lubelskiego. Oglądamy pałac Lubomirskich, korzystamy ze strefy fitness w miejskim parku i odwiedzamy dawny klasztor pijarów z XVII wieku.
Pałac w Opolu Lubelskim
Pałac w Opolu Lubelskim © Skowronek
Strefa fitness w pałacowym parku
Strefa fitness w pałacowym parku © Skowronek
Dawny klasztor pijarów
Dawny klasztor pijarów © Skowronek
Odtąd postanawiamy jechać wyłącznie asfaltem bo w takim tempie nic nie zobaczymy.
Kolejne ciekawe miejsce to źródełko w miejscowości Wrzelowiec. Bije tuż poniżej kościoła a jego otoczenie jest bardzo ładne. Źródło Potoku Wrzelowieckiego cechuje bardzo wysoka wydajność oraz właściwości uzdrawiające.
Jadąc dalej widzieliśmy, że woda z tego źródła zasila stawy hodowlane.
Wrzelowiec - źródełko
Wrzelowiec - źródełko © Skowronek
Przy źródle
Przy źródle © Skowronek
W sąsiedniej miejscowości – Kluczkowice Osiedle - obejrzeć można XIX-wieczny pałac Kleniewskich. Mieści szkołę oraz Muzeum Regionalne. Niestety jest zamknięte a szkoda bo obejrzeć tu można znaleziska pochodzące z tutejszych grodzisk.
Wokół pałacu rozsiadł się piękny ogród a poniżej malowniczy Młyński Staw.
Kluczkowice Osiedle - pałac Kleniewskich
Kluczkowice Osiedle - pałac Kleniewskich © Skowronek
Niedaleko stąd do miejscowości Piotrawin. Najbardziej interesuje nas kamieniołom i punkt widokowy. Drogowskazów doń nie uświadczysz, toteż namęczylim się tęgo zanim tam dotarlim.
Ale oba warte są wysiłku. Pięknie widać stąd Wisłę, Ożarów oraz Łysogóry.
Kamieniołom, natomiast, obfituje w skamieniałości, podobno pełno tu amonitów i belemnitów . Miałam zaledwie kilka minut a znalazłam sporo okazów. Jedną skamieniałą muszlę wzięłam do kolekcji. A gdyby tak mieć kilka godzin? Ależ byłyby łowy...
Piotrawin - widok na Wisłę ze skarpy nad kamieniołomem
Piotrawin - widok na Wisłę ze skarpy nad kamieniołomem © Skowronek
Piotrawin - kamieniołom
Piotrawin - kamieniołom © Skowronek
W Piotrawinie zobaczyć można również kościół i kaplicę grobową, które zachowały gotycki charakter. Niestety akurat trwa msza ślubna i zwiedzać spokojnie nie sposób. Zwłaszcza, że sporo gości stoi na zewnątrz a rowerzyści stanowią sensację. W ogóle ludzie tutaj często zachowują się jakby internetu w domu nie mieli. Jesteśmy traktowani jak obiekty muzealne albo zwierzątka z zoo. Idiotyczne reakcje miejscowych z każdym dniem zaczynają mnie coraz bardziej irytować.
Niedaleko stąd do drugiego grodziska – Żmijowiska. Reklamowanie jako "żywe muzeum tematyczne, harmonijnie wkomponowane w urokliwy krajobraz Kotliny Chodelskiej".
Przybywamy tu późnym popołudniem, co zapewnia odpowiednią oprawę dla zwiedzania tego miejsca. A jest co oglądać: zrekonstruowane chaty, wały, mosty, rośliny uprawiane przez dawnych mieszkańców, wreszcie figury samych mieszkańców tworzą naprawdę niepowtarzalną atmosferę. A w promieniach zachodzącego słońca zdają się ożywać.
Gród pochodzi z VIII wieku. Często odbywają się tu imprezy archeologiczne, najbliższa za tydzień. Szkoda, że nie dziś... Choć w ciszy można spróbować wyobrazić sobie jak wyglądał słowiański gród obronny. Nizinny bo u nas budowane były na skałach a tutaj ochronę zapewniały rozlewiska i bagniska.
Widok na część grodziska
Widok na część grodziska © Skowronek
Grodzisko Żmijowiska
Grodzisko Żmijowiska © Skowronek
Wnętrze jednej z chat
Wnętrze jednej z chat © Skowronek
Fragment umocnień
Fragment umocnień © Skowronek
Wojownicy
Wojownicy © Skowronek
Ze strażnikiem
Ze strażnikiem © Skowronek
Brama grodu
Brama grodu © Skowronek
Z grodziska bocznymi drogami mkniemy do Kazimierza. Chcieliśmy jeszcze znaleźć górną drogę do Kwaskowego Dołu i zjechać nim w ciemności ale się nie udało. Nocny przejazd wąwozem trzeba będzie odłożyć na jutro.
Atrakcje Wrzelowieckiego Parku Krajobrazowego reklamowane są bardzo ale niestety w terenie brakuje tablic i oznaczeń. Do wielu miejsc trudno trafić. Dodatkowo, przed wizytą tutaj zalecam zabrać spray na komary.




  • DST 122.80km
  • VMAX 47.10km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. Wichry niespokojne

Piątek, 5 września 2014 · dodano: 10.09.2014 | Komentarze 3

Na dzień dzisiejszy uradzono do Lublina się udać. Po drodze kilka ciekawych miejsc odwiedzić. By w owe miejsca dotrzeć podążać będziemy rzadko uczęszczanymi drogami, takimi "wioskowymi".
Jak uradzili, tak pojechali.
I od początku męczarnia. Jedziem pod wiatr. A wieje mocno. Z trudem podążamy w stronę Lublina.
Jako pierwszą odwiedzamy Wąwolnicę a w niej sanktuarium z cudowną figurą Matki Bożej Kębelskiej z 1440 roku.
Wnętrze sanktuarium w Wąwolnicy
Wnętrze sanktuarium w Wąwolnicy © Skowronek
Sanktuarium w Wąwolnicy
Sanktuarium w Wąwolnicy © Skowronek
Drugim odwiedzonym miejscem jest Nałęczów, którego prozdrowotny mikroklimat doceniono już w XVIII wieku.
Oglądamy Dom Zdrojowy, Park Zdrojowy (założony w XVIII wieku) oraz Pałac Małachowskich (XVIII w.), mieszczący Muzeum Bolesława Prusa. Zajrzałam też do informacji turystycznej, lecz pani nie jest zainteresowana turystami.
Przed pałacem znajduje się ławeczka, na której siedzi sobie pan Bolesław Prus. Przysiedliśmy sobie obok niego na chwilę, wzbudzając entuzjazm wśród dostojnych kuracjuszek.
Nałęczów - Stare Łazienki
Nałęczów - Stare Łazienki © Skowronek
Nałęczów - Książę Józef
Nałęczów - Książę Józef © Skowronek
Z Bolesławem Prusem
Z Bolesławem Prusem © Skowronek
Z Nałęczowa wleczemy się do Wojciechowa. Naszym celem jest Wieża Ariańska (XV w.), gotycko-renesansowa wieża obronno-mieszkalna, stanowiąca niegdyś część większego założenia. Zwana Ariańską, jako, że w XVI wieku mieściła zbór ariański. Obecnie mieści informację turystyczną i dwa muzea: regionalne oraz kowalstwa. Ekipa informacji turystycznej pełna jest energii, sporo można się od nich dowiedzieć. Jeden z nich oprowadził mnie po muzeach i nie nawet poległ na żadnym pytaniu. Można też zobaczyć makietę, przedstawiającą pierwotne założenie obronne.
Wstęp niedrogi a konkursowe dzieła kowali warte obejrzenia.
Wieża Ariańska w Wojciechowie
Wieża Ariańska w Wojciechowie © Skowronek
Wieża w Wojciechowie
Wieża w Wojciechowie © Skowronek
Opodal wieży są ławeczki, można coś zjeść. Pogoniłam też śmiecące dzieciaki. A pod sklepem pogawędka z jednym staruszkiem. Chciałam wyciągnąć nieco wojennych opowieści. I nawet się udało, dowiedzieliśmy się gdzie był posterunek niemiecki, jak to się tam okupant potężnie okopał ze strachu przed partyzantami, ale tamci i tak ich dopadli i wybili, a pewien sprytny podwójny agent zrzucił winę na Sowietów, żeby uchronić mieszkańców przed represjami. No i jak dziadek wspomniał Niemców i Ruskich to się zdenerwował i tyle było opowieści. Powiedział, że powinniśmy się i od jednych bandytów i od drugich trzymać z daleka a nie im pokłony bić. I tu ma chyba sporo racji...
No dobrze, toczymy się dalej. A rzec należy, że taka ciężka jazda pod wiatr, po sporych pagórach, po zdemolowanym asfalcie, wywołać może co najwyżej migrenę. Lub histerię. Ewentualnie jedno i drugie. Amortyzator nie radzi sobie z nadmiarem drogowych dziur i łat i po pewnym czasie ręce bolą jak nie wiem co. Nogi też bolą od walki z wiatrem i na przedmieściach Lublina, jadąc pośród samochodów mam już serdecznie dość. Zresztą oboje mamy dość ale nie wypada na koniec się poddawać. Zjeżdżamy na chodnik, lecz ogrom pieszych powoduje, że po chwili spylamy z powrotem do aut. "Miasto wojewódzkie a ścieżki rowerowej oczywiście nie uświadczysz. Phi! Takie to właśnie miasto wojewódzkie" – myślę sobie. I tak dowlekliśmy się do szacownej starówki. Akurat trwa Festiwal Smaku i można spróbować potraw rozmaitych. Są też kramy z chlebusiem, wędlinami i innymi takimi. My jednak podążamy na zamek.
Lublin - Stare Miasto
Lublin - Stare Miasto © Skowronek
Jego początki sięgają XII wieku. Początkowo gród był drewniano – ziemny, potem by poprawić obronność w jego sercu wzniesiono potężną wieżę (25m wysoka, grubość murów 4 m). W XIV wieku zaczęto zmieniać obwarowania drewniane na murowane. Zamek oparł się Tatarom w 1341 roku. Zatem, sądzić można, iż istotnie był mocny.
Kolejne wieki to kolejne rozbudowy oraz kolejne wojny i zniszczenia. Podczas wojny hitlerowcy urządzili tu więzienie, po wojnie wciąż był więzieniem, tyle, że UB. W baszcie można o tym poczytać, aż się słabo robi.
W Kaplicy Trójcy Świętej obejrzeć można bezcenne malowidła bizantyńsko-ruskie. Aż dziwne, że przetrwały.
Obecnie mieści muzeum. Można je zwiedzać po cenach wygórowanych. Późno już i pani w kasie sugeruje, że nie zdążę zwiedzić muzeum. W końcu wykupiłam tylko donżon i taras widokowy.
Przed zamkiem w Lublinie
Przed zamkiem w Lublinie © Skowronek
Baszta Gotycka
Baszta Gotycka © Skowronek
Zamkowa studnia
Zamkowa studnia © Skowronek

Widok na Lublin z zamkowej baszty
Widok na Lublin z zamkowej baszty © Skowronek
Lublin - widok na Stare Miasto
Lublin - widok na Stare Miasto © Skowronek
Z tarasu widać ładnie kawał miasta a rowerzysta myśli: "I jak tu się teraz stąd wydostać?"
Rzecz okazała się łatwiejsza niż można było sądzić patrząc z góry. Bo Lublin ma coś w zanadrzu dla marudnych rowerzystek. Drogę rowerową. I to jaką! Prowadzi z centrum, przez pół miasta i to bez jednego skrzyżowania z ulicami – przechodzi pod nimi. Wije się wzdłuż rzeki Bystrzycy, elegancko prowadząc do Zalewu Zemborzyckiego. A gdy napotyka drogę po prostu przechodzi pod nią. Ścieżką podążają tłumy rowerzystów lecz wszyscy jeżdżą doskonale, każdy po swoim pasie, nikt drogi nie zajeżdża. Wzdłuż ścieżki prowadzi część dla pieszych. I tych jest sporo lecz korzystają ze swojego pasa, żaden nawet stopy na części rowerowej nie postawi. Aż trudno w to uwierzyć, taka kultura?
Wyobraźcie sobie, że nawet szosowcy licznie tu występują. A oni przecież zwykle z takowej infrastruktury nie korzystają.
I nawet szkła tu nie ma, nawet śmieci brak. Dziwne.
Zalew Zemborzycki miejscem jest spokojnym, malowniczym, dla wygody odwiedzających zaopatrzonym w liczne ławeczki oraz WC.
Zalew Zemborzycki
Zalew Zemborzycki © Skowronek
Opuszczamy ścieżkę rowerową (która biegnie dalej wzdłuż brzegów zalewu) i zjeżdżamy na drogi asfaltowe. Wreszcie podążamy z wiatrem.
Asfalty wciąż tragiczne lecz mając szczęśliwie wiatr w plecy jedzie się znacznie lżej.
W Bełżycach poszukujemy zamku. Ciężko to idzie. Wreszcie zagadujemy miejscowe damy. Obeznane z historią mówią nam, że zamku już nie ma a na jego miejscu prywatny inwestor wznosi rekonstrukcję dworu. Kierują nas do Zdroju Władysława Jagiełły, źródła, przy którym ponoć odpoczywał w 1417 roku oraz wspominają o dawnej wieży mieszkalnej, którą trudno obecnie odróżnić od zwykłych budynków ale piwnice zachowały dawny charakter. To właśnie budynek mleczarni jest tym poszukiwanym zamkiem. A raczej stoi na poszukiwanym zamku.
Bełżyce - dwór w odbudowie
Bełżyce - dwór w odbudowie (fota przez bramę)© Skowronek
Zdrój Władysława Jagiełły
Zdrój Władysława Jagiełły © Skowronek
Musimy się spieszyć, późno już. Z powodu wolnej jazdy na początku straciliśmy mnóstwo czasu. Przez Szczuczki, Niezabitów, Zaborze wracamy do Kazimierza Dolnego.




  • DST 44.90km
  • Teren 35.00km
  • VMAX 47.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2. W poszukiwaniu wąwozu idealnego

Czwartek, 4 września 2014 · dodano: 09.09.2014 | Komentarze 5

Pierwszy dzień pobytu w Kazimierzu. Zapoznamy się dziś z najbliższymi okolicami.
Po wygrzebaniu się z kwatery wyruszamy na rekonesans . W pierwszej kolejności odwiedzamy kirkut. Widoczny na zdjęciu pomnik nazywany jest Ścianą Płaczu. Powstał z macew, które Niemcy wykorzystali do budowy dróg, a które udało się ocalić.
A teraz ciekawostki ze strony www.kirkuty.xip.pl:
Cmentarz został zdewastowany już na początku II wojny światowej. Żydzi zostali zmuszeni do wyrwania macew i utwardzenia nimi terenu przy klasztorze Reformatów, dziedzińca magistratu oraz wyłożenia ścieżek wiodących do szaletów przy domach zajętych przez hitlerowców. Na terenie cmentarza Niemcy zbudowali kasyno wojskowe oraz baraki. Obecnie w miejscu cmentarza znajduje się przyszkolne boisko. Uważny obserwator z pewnością dostrzeże fragmenty macew, tkwiące w kamiennym murze otaczającym boisko. To swoiste memento przypomina dzieciom, że piłkę kopią na grobach. W 1995 roku o kazimierskim beit-chaim tak pisano na łamach lubelskiego wydania Gazety Wyborczej: "Jak tylko więcej popada, to wychodzą. Czasami można zobaczyć całe szkielety, czasami tylko żebra czy pojedyncze kości - mówi jeden z mieszkańców Kazimierza Dolnego. Ludzkie kości można znaleźć na zboczu Góry Trzech Krzyży, w bezpośrednim sąsiedztwie szkoły przy ulicy Lubelskiej. (...) Wszyscy już się przyzwyczaili i na nikim nie robią wrażenia wystające z ziemi kości".
Kirkut w Kazimierzu Dolnym
Kirkut w Kazimierzu Dolnym © Skowronek
Za Ścianą Płaczu znajduje się drugi cmentarz żydowski (także zniszczony ale część nagrobków przetrwała).
Następnie jedziemy na cmentarz żołnierzy radzieckich poległych w 1944 r.

Cmentarz żołnierzy radzieckich w Kazimierzu
Cmentarz żołnierzy radzieckich w Kazimierzu © Skowronek
A teraz pierwszy wąwóz dnia dzisiejszego: Plebanka. Jest ładny i wszystko byłoby dobrze gdyby nie wysypane piachem dno. Jest to wąwóz drogowy i piach służy wygodzie pojazdów. Z wyjątkiem rowerów, tym nie służy. Dopiero w połowie można jechać z przyjemnością. Od początku dnia Rafał ma problemy z rowerem i z blokami i przez to zalicza tu pierwszą glebę. Piach zapewnia miękkie lądowanie ale zachwycony nie jest.
Wąwóz Plebanka (Plebanijny Dół)
Wąwóz Plebanka (Plebanijny Dół) - piaszczysty początek © Skowronek
Wąwóz Plebanka - dolne partie są dobre do jazdy
Wąwóz Plebanka - dolne partie są lepsze do jazdy © Skowronek
Plebanką zjeżdżamy do kościoła reformatów a potem postanawiamy jechać ścieżką przyrodniczą obok cmentarza. Gdybyśmy tylko wiedzieli, co nas tam czeka...
Zatem wjeżdżamy w wąwóz. Na początku są śmieci. Potem coraz więcej śmieci. Fragmenty pomników. Wszystko, co tylko można wywalić za cmentarny mur. Tylko trupów brakuje, wszystko inne jest. A przecież przy wyjściu są wielkie kosze na śmieci i każdy musi obok nich przejść!!! Z każdym metrem coraz trudniej pokonywać góry tego syfu. Mam takie nerwy, że gdyby mi tu teraz ktoś zrzucił na głowę wypalony wkład, to na następny dzień przeczytalibyście o incydencie na cmentarzu w Kazimierzu. W połowie drogi zawracamy.
Później, w informacji powiedzieliśmy o tym, co tam jest, ale pan mówi, że już to zgłaszali i nic. Po urlopie wyślę zdjęcia stamtąd do władz miasta. Ciekawe, co odpiszą.
Zatem zapraszam na tę ścieżkę przyrodniczą: zapoznacie się z zachowaniem charakterystycznym dla Polaków. Brudasy z nas, szkoda gadać...
Dodaję tylko dwa zdjęcia, szkoda tu miejsca na więcej.
Wąwóz przy cmentarzu
Wąwóz przy cmentarzu © Skowronek
Jest koszmarnie zaśmiecony
Jest koszmarnie zaśmiecony © Skowronek
Wracamy na górę i jedziemy przez cmentarz. Obok niego rośnie dąb Kazimierza Wielkiego a właściwie syn tego sędziwego dębu, który został zniszczony przez Niemców, jako, że stanowił zbyt dobry punkt obserwacyjny.
Dąb Kazmierza Wielkiego
Dąb Kazimierza Wielkiego © Skowronek
Teraz jedziemy bez szlaku ale w końcu wyjeżdżamy na punkt widokowy na szlaku niebieskim.
Niełatwo stąd zjechać ale w końcu się udaje. A dopingowani byliśmy przez dwójkę rowerzystów na trekkingach (które przezornie zostawili swoje pojazdy u stóp góry).
Wisła - widok z niebieskiego szlaku
Wisła - widok z niebieskiego szlaku © Skowronek
Szlak niebieski pieszy doprowadza nas do Męćmierza, gdzie obejrzeć można Wiatrak Trzech Serc. W 75% oryginalny, stworzony właściwie z dwóch wiatraków. Własność prywatna (należy do państwa Dziadosz, sami go stworzyli) ale goście mile widziani. Całość sprawia sympatyczne wrażenie.

Wiatrak w Męćmierzu
Wiatrak w Męćmierzu © Skowronek
Potem żeśmy się wytłukli po bruku pod górę. W ogóle pełno tu dróg brukowanych, gdzie człeka wytrzęsie. Zaglądamy nad Wisłę (tam, gdzie przeprawa promowa) a potem podążamy brzegiem do Kazimierza. O zabytkach jego rozpisywać się nie będę, wszyscy pewno doskonale je znają.
Nad Wisłą
Nad Wisłą © Skowronek
Kamieniołom nad brzegiem Wisły
Kamieniołom nad brzegiem Wisły. Gdy byłam tu ostatnio był śliczny, bielutki, niczym nie zarośnięty. A teraz zarasta i wkrótce pewnie całkiem zniknie...© Skowronek
Widok na Kazimierz
Widok na Kazimierz © Skowronek
Słynne Kamienice Przybyłowskie
Słynne Kamienice Przybyłowskie © Skowronek
Rynek w Kazimierzu
Rynek w Kazimierzu © Skowronek
Zamkowy dziedziniec
Zamkowy dziedziniec (fota przez bramę) © Skowronek
Na tle kazimierskiego zamku
Na tle kazimierskiego zamku (XIV w.)© Skowronek
Baszta - najstarsza kazimierska budowla
Baszta - najstarsza kazimierska budowla (XIII w.)© Skowronek
To ciekawe, że zamek wzniesiono poniżej baszty. Można ją było przecież wykorzystać. A dawno temu (oprócz funkcji obronnych) pełniła funkcję latarni rzecznej - na jej szczycie palono ogień, wskazujący drogę statkom.
Niestety, trwa remont i zarówno zamek jak i baszta są obecnie niedostępne. Potem podjeżdżamy na Górę Trzech Krzyży. To znaczy podjeżdżamy do kasy. Okazuje się, że teraz trzeba tu płacić. Zawracamy. Gdy byłam tu ostatnio niczego takiego nie było...
Potem szlakiem niebieskim pieszym jedziemy do Bochotnicy. Po drodze kupujemy maliny u sadowników. To znaczy jest samoobsługa: maliny i jeżyny stoją w koszyczkach na ławce pod parasolem, pisze "Samoobsługa. 5 zł". Warto, pycha.
U sadowników zakupić można pyszności rozmaite
U sadowników zakupić można pyszności rozmaite © Skowronek
Przez pola i wąwóz (mały ale śliczny) dojeżdżamy do ruin zamku Firlejów w Bochotnicy. Niewiele zostało a otoczenie ruin jest mocno zarośnięte. Niegdyś bardziej dbano o to miejsce. Nie chcę bardzo marudzić ale Kazimierz i jego okolice sprzed 20 lat były ładniejsze, jakoś bardzie doglądane, uporządkowane... Mam zdjęcia, mam porównanie.
Zamek zbudowany został w XIV wieku. Był trudny do zdobycia ze względu na położenie na stromej skarpie i 50-metrową fosę.
Opuszczony prawdopodobnie w XVII wieku. Najnowsze badania wskazują, że był duży, znacznie większy niż dotychczas sądzono, ale osunięcia zboczy w XIX wieku znacznie go zniszczyły. Rekonstrukcji nie znalazłam, bo i chyba sami naukowcy za wiele o nim nie wiedzą.
Według legendy mieszkała tu Esterka a podziemne tunele łączyły zamek z pobliskim zamkiem w Kazimierzu Dolnym, dzięki czemu król mógł dyskretnie odwiedzać ukochaną.
To jednak tylko legenda. W rzeczywistości mieszkała tu kobieta znacznie ciekawsza, o mocnym charakterze: Anna Zbąska (z domu Stanisławska). Zakupiła zamek w XV wieku. Pierwszym jej mężem był Jan Warszycki. Chory umysłowo, małżeństwo rozwiązano, w czym dopomógł król Jan III Sobieski. Drugim mężem został Jan Oleśnicki a trzecim Jan Zbąski. Te dwa małżeństwa były szczęśliwe ale krótkie, Oleśnicki zmarł na cholerę a Zbąski w wyniku ran odniesionych pod Wiedniem.
Anna Zbąska to pierwsza polska poetka. A według legendy bochotnicki zamek zmieniła w gniazdo rozbójników i urządzała łupieżcze wyprawy. Jej duch odwiedza ma odwiedzać zamek pod postacią białego kota.

Zamek w Bochotnicy
Zamek w Bochotnicy © Skowronek
W zamkowym oknie
W zamkowym oknie © Skowronek
Jedyna, ocalała ściana
Jedyna, ocalała ściana © Skowronek
Śliczny wąwóz na niebieskim szlaku

Śliczny wąwóz na niebieskim szlaku © Skowronek
Wracamy niebieskim szlakiem a potem zjeżdżamy do Norowego Dołu. Zjeżdżamy to za wiele powiedziane. Tu się za bardzo nie da jechać. Władze Kazimierza zbudowały drogę z dużej, granitowej kostki ale deszcze ją zmyły a poprzewracane płyty blokują przejazd. Do tego dodamy wymyte przez wodę jary, powalone drzewa, mnóstwo gałęzi i mamy pełny obraz Norowego Dołu. Rafał jest wściekły a po kolejnej glebie ściany odbijają kilka przekleństw. Jak się później dowiedzieliśmy (od jednego z mieszkańców) wystarczyła jedna, porządna ulewa w czerwcu by tak zdemolować ten wąwóz a wszystkiemu winni drogowcy, którzy byle jak zrobili drogę powyżej i woda nie miała odpływu.
Norowy Dół
Norowy Dół © Skowronek
Trudny do przejazdu
Trudny do przejazdu © Skowronek
Z ulgą wyjeżdżamy w pobliżu Muzeum Przyrodniczego, terenową ścieżką podjeżdżamy pod Farę i zjeżdżamy na rynek. Odwiedzamy informację turystyczną, pan także jest rowerzystą, sporo nam opowiada, dostaliśmy też informator i przewodnik po Lubelszczyźnie. Kupiłam też przewodnik po okolicach Kazimierza i mapę. Wszystko wykorzystamy podczas kolejnych dni pobytu.
Pies Werniks na kazimierskim rynku
Pies Werniks na kazimierskim rynku © Skowronek
Potem jedziemy na chwilę do kwatery a następnie podążamy do wąwozu nie reklamowanego, mało znanego, do Kwaskowego Dołu. Jest długi (1.5 km), śliczny i doskonały do jazdy. Służy miejscowym jako droga dojazdowa na pola ale dno jest twarde i nie zniszczone. Ludzi zero. Wprawdzie pojedziemy dziś jeszcze jeszcze do Korzeniowego Dołu ale na razie to Kwaskowy Wąwóz zostaje naszym faworytem.
Kwaskowy Dół
Kwaskowy Dół © Skowronek
Droga przez Kwaskowy Dół
Droga przez Kwaskowy Dół © Skowronek
Z wąwozu wyjeżdżamy na dróżki, wiodące pomiędzy sadami. Mnóstwo jest malin i jabłek, powietrze przesycone jest ich zapachem. Jedziemy przez miejscowość Doły a potem przez Góry i zjeżdżamy do słynnego Korzeniowego Dołu. Teoretycznie to głębocznica a nie wąwóz, lecz urody odmówić mu nie sposób. Spacerowiczów wielu, trwają także dwie sesje ślubne ale można spokojnie przejechać.
W Korzeniowym Dole
W Korzeniowym Dole © Skowronek
Korzeniowy Dół
Korzeniowy Dół © Skowronek
Ściany Korzeniowego Dołu
Ściany Korzeniowego Dołu © Skowronek
Wracamy do kwatery. Kilometrów dziś mało ale sporo zobaczyliśmy. Były rozczarowania ale i sporo pozytywów. A w kategorii Wąwóz Idealny pierwsze miejsce jednogłośnie zdobywa KWASKOWY DÓŁ.