Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Jura

Dystans całkowity:38918.36 km (w terenie 11708.00 km; 30.08%)
Czas w ruchu:1590:58
Średnia prędkość:20.18 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:197192 m
Suma kalorii:25444 kcal
Liczba aktywności:521
Średnio na aktywność:74.70 km i 3h 47m
Więcej statystyk
  • DST 45.60km
  • Teren 19.00km
  • VMAX 36.90km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · dodano: 25.08.2014 | Komentarze 5

Rano do pracy. Zapomniałam dodać, że rano rozjechałabym policjanta. I to z drogówki. I to na DDR. Taki był uradowany wlepionym mandatem, że radośnie krążąc pomiędzy klientem a radiowozem, umknęło mu, że to droga dla rowerów. Zwolniłam, on przemknął tanecznym krokiem, pojechałam dalej i nawet nie zauważył. Za to zauważył klient obdarowany mandatem i miał ubaw.
A po pracy na obiad a potem na wycieczkę. Lasem na Zieloną Górę, podjazd nie pokonany ale jest lepiej za to zjazd bez problemu. I pomyśleć, że tyle czasu sprawiał mi trudność, a tymczasem jest banalnie prosty.
Potem szlakiem czerwonym rowerowym do Olsztyna, na Lipówki, na chwilę w Sokole Góry i powrót drogą przeciwpożarową.



Kategoria 0-50 km, Jura


  • DST 30.40km
  • Teren 18.00km
  • VMAX 30.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na Lipówki

Niedziela, 24 sierpnia 2014 · dodano: 25.08.2014 | Komentarze 1

Popołudniowa wycieczka z Magdą - przyjaciółką ze szkolnej ławy. Całe lata mieszkała w Cieszynie, lecz teraz, chcą nie chcąc, wróciła do Cze-wy.
A na rowerze nie jeździła jakieś 15 lat albo i lepiej. Ale chęci są, zatem dałam jej swój rower (zamontowawszy platformy), sama wzięłam rower Rafała i drogą przeciwpożarową udałyśmy się do Sokolich Gór. A potem na Lipówki, bo mając wybór: rynek w Olsztynie i z górki albo skałki z pięknymi widokami ale pod górkę, wybrała oczywiście skałki.
Na Lipówkach spotkałyśmy Roberta, który (jak na prawdziwego dżentelmena przystało) postanowił nas odprowadzić.
Powrót znów drogą przeciwpożarową, dopadł nas deszcz, lało może 5 minut ale konkretnie. A potem znów wyszło słońce. Mimo deszczu i zmęczenia Magda była bardzo zadowolona.


Kategoria 0-50 km, Jura


  • DST 166.20km
  • Teren 35.00km
Uczestnicy

Kraków-Częstochowa z opcją zwiedzania

Piątek, 15 sierpnia 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 11

Jakiś czas temu Rafik wspomniał, że chce jechać z synem trasę Cze-wa - Kraków. Umówiliśmy się na 15 sierpnia, rozsyłając wcześniej informację o wycieczce. I tym sposobem dnia 15 sierpnia Roku Pańskiego 2014, w pociągu Orlik Kolei Regionalnych, odjeżdżającym do Krakowa o godzinie 5.28, znaleźli się: Adrian, Bartek, Marcin, Piotr, Przemek, Rafał, Tomek. Oraz Marek i Bartek z kolegą, jednakowoż jadących swoje trasy. A i my jeszcze, Skowronki znaczy się. Potem dosiadło kolejnych dwóch rowerzystów. Przedział rowerowy wyglądał tak:
Przedział rowerowy w pociągu Orlik 5.28 do Krakowa
Przedział rowerowy w pociągu Orlik 5.28 do Krakowa © Skowronek
Do Krakowa przybywamy punktualnie. A właściwie do stacji Kraków Mydlniki, bo po co przebijać się przez centrum i tracić czas? Lepiej od razu wysiąść na obrzeżach miasta. Na początek jedziemy do Lasu Wolskiego. Naszym celem jest Kopiec Piłsudskiego. Wiedzie doń dość długi i ciekawy podjazd. Na końcu jest zakaz jazdy rowerów ale... Pora wczesna, nikogo nie ma, pieszych którym możemy zagrażać ani na lekarstwo, zatem trudno sobie odmówić przyjemności podjazdu na sam wierzchołek. Widoczność dziś słaba i Tatr niestety nie widać.
Rafał, Marcin, Adrian na Kopcu Piłsudskiego
Rafał, Marcin, Adrian na Kopcu Piłsudskiego © Skowronek
Skowronki na Kopcu Piłsudskiego
Skowronki na Kopcu Piłsudskiego © Skowronek

Ekipa (autor: Bartek)
Ekipa w komplecie (autor: Bartek)
Widok z Kopca Piłsudskiego (autor: Tomek)
Widok z Kopca Piłsudskiego (autor: Tomek)
Jakiś czas spędzamy na Kopcu, podziwiając widoki a potem zjeżdżamy, mijamy Fort Skała (gdzie w XIX wieku w jaskiniach pod fortem w tajemniczy sposób zaginęła cała załoga a dziś siedzą pracownicy UJ i jak dotąd żaden nie zaginął) i jedziemy szlakiem Greenway. Mijamy zbiorniki w Kryspinowie (rekreacyjne) i jedziemy do Dolinki Mnikowskiej. Jest rezerwatem przyrody. Podziwiać można strome, skalne ściany, malowniczy strumyk oraz kapliczkę i obraz Matki Boskiej Skalskiej. Pierwotny obraz został namalowany przez Walerego Eliasza-Radzikowskiego w 1863 r. Obecnie widoczny jest nieudolną rekonstrukcją.
Amfiteatr w Dolince Mnikowskiej (z obrazem NMP)
Amfiteatr w Dolince Mnikowskiej (z obrazem NMP) © Skowronek
Obraz NMP w Dolince Mnikowskiej (autor: Tomek)
Obraz NMP w Dolince Mnikowskiej (autor: Tomek)
Skalna maczuga w Dolinie Mnikowskiej
Skalna maczuga w Dolinie Mnikowskiej © Skowronek
Przejazd przez Dolinkę
Przejazd przez Dolinkę © Skowronek
Następnie jedziemy przez Dolinę Sanki i skręcamy na czerwony szlak pieszy, prowadzący przez wąwóz Zimny Dół. Wiedzie nim kamienisty podjazd. Niestety, przegapiliśmy rezerwat, nie było żadnej tablicy ani znaku.
Wąwóz Zimny Dół
Wąwóz Zimny Dół © Skowronek
Kilka fajnych podjazdów i zjazdów i kierunek na następną atrakcję: ruiny Zamku Tenczyn w Rudnie. Dotarliśmy doń szlakami rowerowymi. Zamek wciąż w remoncie ale widać postęp prac.
Zamek Tenczyn w Rudnie
Zamek Tenczyn w Rudnie © Skowronek
Przed Zamkiem Tenczyn
Przed Zamkiem Tenczyn © Skowronek
Potem jedziemy do Krzeszowic. Postój przy sklepie na uzupełnienie picia. W międzyczasie Piter dzwoni, żeby przyjść na rynek bo jest tam galeria świetnych rzeźb.
Galeria rzeźb w Krzeszowicach
Galeria rzeźb w Krzeszowicach © Skowronek
Kolejna rzeźba
Kolejna rzeźba © Skowronek
I jeszcze jedna rzeźba w galerii
I jeszcze jedna rzeźba w galerii © Skowronek
Nowy rower Tomka
Nowy rower Tomka © Skowronek
Kolejny etap to Dolina Eliaszówki i ruiny Diabelskiego Mostu.
Diabelski Most
Diabelski Most © Skowronek
Potem mozolny podjazd do Gorenic i zjazd do Olkusza. Pędzimy na rynek, na obiad. Zestaw dnia średni, prawdę mówiąc ale dało się zjeść. Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć zrekonstruowaną, XIV-wieczną basztę i ze względów czasowych decydujemy się na jazdę drogą 791 do Ogrodzieńca.
Zrekonstruowana baszta w Olkuszu
Zrekonstruowana baszta w Olkuszu © Skowronek
Od Ogrodzieńca do Myszkowa swoimi ścieżkami prowadzi nas Siwuch. W międzyczasie nadciąga ciemna chmura i wkrótce jazda zmienia się w ucieczkę przed deszczem. Udało się zwiać i jeszcze na koniec cieszy piękna tęcza.
Tęcza (autor: Bartek)
Tęcza (autor: Bartek)
W Myszkowie żegna nas Tomek i wraca do Zawiercia. Odtąd prowadzi Przemek. Jedziemy do Żarek Letnisko i terenem do Cze-wy. Z krótkim postojem przy stawach na jedzenie.
W pobliżu Częstochowy
W pobliżu Częstochowy © Skowronek
Podsumowanie:
Jak widać wszyscy prowadzimy siedzący tryb życia
Jak widać wszyscy prowadzimy siedzący tryb życia...
...co jednak jest przyczyną doskonałego humoru
...co jednak jest przyczyną doskonałego humoru. Nawet pomimo kilki kapci i dwóch gleb.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zechcieli się dziś z nami wybrać.


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 47.40km
  • Teren 19.00km
  • VMAX 47.60km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mstów

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 2

Popołudniu Rafał wrócił z pracy i pod wieczór wybraliśmy się na wspólną wycieczkę. Przy okazji przetestuję nowe buty.
W Olsztynie i Poraju pełno będzie ludzi, przeto obieramy kierunek na Mstów. Na początek podążamy czerwonym szlakiem rowerowym a potem asfaltem i już jesteśmy w Mstowie.
Na rynku chwila przerwy a potem szlakiem niebieskim pieszym do Turowa. Na koniec asfaltem do Olsztyna i drogą przeciwpożarową do Cze-wy. Pora późna a wciąż gorąco.
Łącznie przejechałam dziś 125 km.
Na niebieskim szlaku pieszym
Na niebieskim szlaku pieszym © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 77.80km
  • VMAX 52.10km/h
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

W szosie można się zakochać

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 12

W przedpokoju stoi Rafałowa szosa. Stoi sobie już od pewnego czasu. I kusi. "Skoro jestem takim marnym góralem to może by tak..."
Dziś Rafał musiał iść do pracy. Mogę zatem spróbować swych sił w szosowaniu. Wczoraj wieczorem przygotował dla mnie rower. Próbował też wytłumaczyć skomplikowany system zmiany przełożeń, lecz w końcu stanęło na "lepiej blatu nie ruszaj". Myślę że i tak nie będzie potrzeby.
Wyjeżdżam o 8.15. Pełna obaw bo to moja pierwsza jazda na szosie.
Początkowo jadę przez Stare Błeszno, potem rowerostradą, potem skręcam na Kusięta. Trochę mi dziwnie, mam problemy z opanowaniem kierownicy, nie potrafię sięgnąć po bidon bo mi kiera ucieka, ciężko znaleźć wygodną pozycję. Wiercę się i jadę nieco pokracznie ale w końcu przyzwyczajam się do innego rowerka.
W Olsztynie doganiam dwóch szosowców (jadących spokojnie) i kawałek jadę z nimi. Jeden opowiada o swej miłości do szosy. Do dwóch szos właściwie. Mój (Rafała) rowerek też zostaje pochwalony: "No, ładnie ciągnie ta szosa". I wiecie co? W rowerze szosowym rzeczywiście można się zakochać. W tej lekkości, prędkości. Jazda pustymi drogami to coś wspaniałego.
Żegnam panów za Przymiłowicami, gdzie skręcam na Zrębice. Potem kieruję się na Siedlec. W pewnym momencie za plecami słyszę trzask łamanych gałęzi. Oglądam się... Na drogę pędzą dwa psy! No to CHODU!!! W dwie sekundy prędkość wzrasta do czterdziestu paru. I co? I
nas ne dogonyat, he he. Kolejna zaleta szosy.
Potem jadę do Ostrężnika, podjeżdżam sobie na Czatachową i zjeżdżam do Żarek. Fajnie jest bo ruch mały, drogi puste. Tak to można szosować.
W Żarkach skręcam na Wysoką Lelowską. Następnie jadę przez Przybynów i Zaborze do Biskupic. Trochę mi mało jeżdżenia, więc pomykam jeszcze na Zrębice. W Przymiłowicach mija mnie pociąg Cycling Jura (a przynajmniej tak mi się zdaje, widziałam tylko nogi). I tu od razu pozdrawiam wszystkich mijanych (a nie pozdrowionych) dziś znajomych. Bo przez daszek przy kasku to mało co widziałam. Na szosie człek pochylony i prawdę mówiąc widzę tylko przednie koło. A chcąc zobaczyć coś więcej trza głowę zadzierać. Przez to pod koniec boli mnie kark i ramiona. Na następną szosową wycieczkę demontuję daszek.
W Olsztynie skręcam na Kusięta. Tutaj dopadają mnie zachcianki: "Szklanka zimnego mleka. Tak, niech no tylko wrócę do domu. Mleka. I soczewica z masełkiem na drugie śniadanie. Mniam."
Na koniec jadę rowerostradą i przez Stare Błeszno wracam do domu. 11.30 jestem z powrotem, spokojnie zdążę ugotować obiad.
Podsumowując: jazda szosą to naprawdę fajna sprawa. Lecz najlepiej wyjechać jak najwcześniej, by mieć puste drogi. To pozwala w pełni delektować się jazdą. Pod koniec za dużo już było samochodów.
Podjazdy idą szybciej, większości nawet nie zauważyłam. Pewnie dlatego, że jechałam spokojnie, średnia wyszła 25.5km/h. Jedynie Czatachowa i ten upierdliwy podjazd po wstrętnym, popękanym asfalcie między Zaborzem a Biskupicami dały się odczuć.
Warto czasem wybrać się na szosowanie. Tylko muszę popracować nad pozycją bo pod koniec dokuczały mi plecy i ramiona. Albo lepiej wziąć się za ćwiczenia żeby je wzmocnić.
Czatachowa
Czatachowa © Skowronek
Przybynów
Przybynów © Skowronek
Widok na Zrębice
Widok na Zrębice © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 125.10km
  • Teren 55.00km
  • VMAX 70.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

W gościnę

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · dodano: 04.08.2014 | Komentarze 9

Za sprawą niejakiego Normana zostaliśmy zaproszeni w gościnę do Włodowic, do teściów Rafika. A także na wycieczkę rowerową.
Wyruszamy spod skansenu (Dwóch Rafałów, Michał i ja), początkowo podążamy drogą przeciwpożarową, następnie szlakiem czarnym pieszym przez Sokole Góry, potem jedziemy przez Krasawę do Siedlca. Następnie Szlakiem Ku Źródłom do Ostrężnika.
Przed Jaskinią Ostrężnicką
Przed Jaskinią Ostrężnicką © Skowronek
Z Ostrężnika do Przewodziszowic a stąd do Żarek. Po drodze panowie nastraszyli i przegonili kierowcę, który zignorował zakaz i wjechał na ścieżkę rowerową. Może na przyszłość odechce mu się takich zachowań.
Intruz (przegoniony)
Intruz (przegoniony) © Skowronek
W Żarkach odwiedziliśmy cmentarz żydowski i lodziarnię, gdzie spotkaliśmy żonę Rafika, Małgorzatę, i jego dwóch synów (Rafałka i Sylwestra) a także Normana.
Na cmentarzu żydowskim w Żarkach
Na cmentarzu żydowskim w Żarkach © Skowronek

"DRODZY RODZICE! Za dziecko korzystające z huśtawki odpowiada rodzic." © Skowronek
Na trasie wycieczki
Na trasie wycieczki © Skowronek
Z Żarek do Mirowa, potem Bobolice, potem podjazd w Zdowie i zjazd, gdzie każdy wyciągnął ponad 70 km/h. Ze Zdowa przez Podlesice do Morska. Tutaj Rafał pokonał podjazd stokiem (na dwa razy ale i tak szacunek) a reszta podjechała szuterkiem by za chwilę wspólnie zjechać szaleńczo stokiem. Fajnie było.
Z Morska przez Rzędkowice do Włodowic. Sporo było terenu, na początku ciężko mi się jechało ale z czasem pokonywanie kolejnych sekcji piaskowo-korzennych cieszyło coraz bardziej. Bardzo udana wycieczka:) Taka prawdziwie jurajska: piaszczyste, sosnowe i bukowe lasy, zielone wzgórza, szlaki wcale nie najłatwiejsze, wiodące do ruin zamków i białych skał rozświetlonych słońcem. Jura, nasza Jura.
Mirów
Mirów © Skowronek
Na tle Zamku Mirów
Na tle Zamku Mirów © Skowronek
Z rowerkiem
Z rowerkiem;) © Skowronek
Zamek Bobolice
Zamek Bobolice © Skowronek
Morsko
Morsko © Skowronek
We Włodowicach odwiedziliśmy zabytkowy, XVI-wieczny kościół.
Wnętrze kościoła we Włodowicach
Wnętrze kościoła we Włodowicach © Skowronek
A potem pojechaliśmy do ruiny pałacu z XIX wieku.
Skreślony z rejestru zabytków, zapewne wkrótce zniknie. I pomyśleć, że właściciel tych dóbr, Michał Poleski, człek obyty i wykształcony, rozsławił Włodowice tak, iż zwano je „Atenami Olkuskimi”. Poleski urządził w pałacu bibliotekę liczącą 10 000 tomów i archiwów zawierających stare i cenne dokumenty oraz zbiór pamiątek rodzinnych, które potem złożył w krakowskim Muzeum Narodowym. Założył też prywatną wyższą szkołę ogrodniczą a przy niej laboratorium chemiczne i fizyczne, które zaopatrzył we wszystkie możliwe do uzyskania przyrządy. W związku z tym do pałacu przybywali profesorowie z różnych krajów a także studenci. Włodowice stały się jednym z ważniejszych ośrodków wiedzy i kultury.
Zanim zniknie ostrożnie wchodzę do środka. Nie wieje zatem może nic na mnie nie spadnie. O dziwo, nie ma śmieci.
Ruina pałacu we Włodowicach
Ruina pałacu we Włodowicach © Skowronek
Wnętrze pałacu we Włodowicach
Wnętrze pałacu we Włodowicach © Skowronek
Zrujnowany pałac
Zrujnowany pałac © Skowronek
Pałacowe komnaty
Pałacowe komnaty © Skowronek
Jeśli chcecie sobie wyobrazić jak wyglądał za czasów świetności, odwiedźcie pałac w Czarnym Lesie, są bardzo podobne.
Czas na obiad. Był pyszny i jeszcze były ciasta, i słodycze, i kompot mirabelkowy, i pieczonki i najedliśmy się tak, że ciężko było się ruszyć. A wszystko w przemiłym ,wesołym gronie. Dziękujemy:)
Około 18.00 (po burzy) ruszyliśmy w drogę powrotną, Rafik odprowadził nas do Kotowic. Potem udaliśmy się asfaltem. W Żarkach złapał nas deszcz ale potem można było spokojnie jechać. Dobrze, że Rafik i Michał pożyczyli nam swoje kurtki.
Przez Wysoką Lelowską do Masłońskiego, potem Poraj i przez Osiny wracamy do Cze-wy. Wokół czarne chmury i grzmi więc lepiej zmykać najkrótszą drogą.
Bardzo miły dzień:) I stuknęło 5000 km w sezonie.



Kategoria powyżej 100 km, Jura


  • DST 69.30km
  • Teren 35.00km
  • VMAX 40.40km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekonesans przed malowaniem

Sobota, 12 lipca 2014 · dodano: 12.07.2014 | Komentarze 2

Staraniem Związku Gmin Jurajskich w tym roku zostanie odnowiony cały Rowerowy Szlak Orlich Gniazd. Najwyższa pora.
Robota na odcinku Częstochowa - Mirów przypadła Rafałowi, zatem chciał on zobaczyć, w jakim stanie jest szlak. Dlatego też pojechał tam dziś a ja razem z nim, przy okazji będę wycieczkę mieć.
Jedziemy do Kusiąt, gdzie wjeżdżamy na szlak i jedziemy nim do Ostrężnika. Znaki zniszczone, szlaku prawie nie ma, o czym chyba wszyscy wiedzą.
Rafał planuje prace a ja szukam ziół.
Dziurawiec
Dziurawiec © Skowronek
Odcinek rowerowego szlaku Orlich Gniazd
Odcinek rowerowego szlaku Orlich Gniazd © Skowronek

Maliny przy szlaku
Maliny przy szlaku © Skowronek
W Ostrężniku poszłam do Źródła Zdarzeń ale dziś wody nie ma. Wszak jest to źródło okresowe.
Źródło Zdarzeń w Ostrężniku
Źródło Zdarzeń w Ostrężniku © Skowronek
Z Ostrężnika jedziemy Szlakiem Ku Źródłom do Złotego Potoku a stamtąd Drogą Klonową i lasem do przysiółka Brus. Potem terenem do Zrębic, następnie przez Sokole Góry i drogą przeciwpożarową wracamy do Cze-wy.
Na Szlaku Ku Źródłom
Na Szlaku Ku Źródłom © Skowronek
Tarnina
Tarnina © Skowronek
Cykoria
Cykoria © Skowronek
W pobliżu Zrębic
W pobliżu Zrębic © Skowronek
A sokół to nas odwiedził dziś rano:
Pustułka
Pustułka © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 63.49km
  • Teren 16.00km
  • VMAX 38.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nerwowo

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 06.07.2014 | Komentarze 4

Na początku dnia było dobrze. Nawet bardzo dobrze. Rano udałam się do mamy. Jak na niedzielę i wczesną porę ruch był zaskakująco duży. Lecz trafiałam na uprzejmych kierowców - przepuszczali na przejazdach rowerowych a na asfaltach omijali szeroko.
I na tym etapie dnia kończą się uprzejmości. W drodze powrotnej, na Stradomiu, omal nie rozwalił mnie motocyklista. Widział mnie z daleka ale co tam rowerzysta. Niewiele brakowało. Poleciały przekleństwa, których tu nie przytoczę. I to był pierwszy nerw.

Popołudniu Rafał wrócił z pracy i po obiedzie pojechaliśmy do Zrębic.
Jadąc w stronę Michaliny, pod torami, kolejny nerw. Jedzie sobie grupka rowerzystów. Pierwszy jadąc ogląda się za siebie i oczywiście zjeżdża prosto na mnie. Mówię mu grzecznie żeby patrzył, gzie jedzie. Kolejni mijają prawidłowo a ostatni... Gapi się na przednie koło!!! I oczywiście wali prosto na mnie. Tu nerw osiągnął apogeum i posypały się słowa na k... W takich sytuacjach nie potrafię inaczej. Wrzeszczę żeby patrzył gdzie jedzie.

I tu refleksja: gdy jadę przez miasto mam wrażenie, że ludzie PATRZĄ I NIC NIE WIDZĄ. Jedzie taki/taka ścieżką, gapi się bezmyślnie w dal i wjeżdża prosto w Ciebie. Albo jedzie, macie się minąć a on/ona (zwykle ona) zamiast zjechać do swojej prawej to (trzęsąc kierownicą) ładuje prosto w Ciebie. Czy to tylko mnie spotyka czy to norma, hę? Bo już nie wiem czy urojenia mam, czy co?

Wracamy do wycieczki, skończyliśmy na drugim nerwie.
Trzeci nerw przy torach na Bugaju. Rozsiedli się tam SOKiści i gonią rowerzystów. Wiem, to nielegalne przejście ale ruch na tych torach jest tak minimalny, że daliby spokój. Ale nie. Jeden jest grzeczny, drugi nie, dyskutuje z Rafałem, trochę się kłócą ale szkoda czau, spadamy stąd.

Do Olsztyna docieramy przez Skrajnicę. O dziwo, na ścieżce bez nerwów. Pewnie dlatego, że ludzi nie ma.
W Przymiłowicach czwarty nerw, znowu motocyklista. Baran jeden.
Skręcamy na Kotysów i lasem do Zrębic. Celem jest znalezienie ścieżki, którą zostanie poprowadzony zielony szlak pieszy. Obecnie jeden z mieszkańców Zrębic ciągle kasuje znaki (rzeczywiście, szlak przechodzi skrajem jego terenu), dlatego przebieg szlaku zostanie zmieniony.
Podczas poszukiwań piąty nerw bo przyszła burza i pioruny tłuką nad głową. Rewelacja.
Wreszcie nowy wariant opracowany, jest sporo piachu i trochę błota ale skoro taki słabiutki rowerzysta jak ja przejechał lekko to każdy przejedzie. No i jest to szlak dla pieszych...
Tak oto dojeżdżamy do Sokolich Gór. I tu okazuje się, że burza okazała się czymś pozytywnym bo przegoniła spacerowiczów z Sokolich Gór. Żółtym szlakiem do parkingu a następnie na drogę przeciwpożarową. Ciekawe, co dalej - myślę. Długo nie trzeba było czekać. Na niebieski rwerowy wpycha się samochód. A zakaz wjazdu do lasu może się powiesić.
Jest bardzo wąsko, niemal zahacza mnie lusterkiem. I ZARAZ SKRĘCA. Skoro miał skręcać, to nie mógł chwilę poczekać? Mógł ale musi pokazać, że ważniejszy. Polska i Polacy. Piekło.
Szósty nerw. I na tym koniec tej uroczej, sielskiej niedzieli.
Może warto wzbogacić rowerową apteczkę?





Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 232.65km
  • VMAX 53.10km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ojców czyli poprawa życiówki

Niedziela, 15 czerwca 2014 · dodano: 15.06.2014 | Komentarze 11

No i poprawiłam dziś życiowy wynik. A wszystko dzięki Siwuchowi i jego świetnej trasie przez góreczki.
Spotykamy się 5.30 na dworcu Częstochowa Raków i ruszamy po dwusetkę. Chłopcy, bowiem, trenują kapkę przed Orbitą. Rafał jedzie na szosie, ja na góralu z szosowymi oponami, Tomek na góralu i grubych oponach.
Od początku staramy się omijać ruchliwe asfalty i miasta. Prowadzi Siwuch, jako, że doskonale zna on wszelakie jurajskie drogi. Dzień miał być pogodny a tymczasem chmury snują się nisko po niebie i jest zimno. Ubieramy ciepłe rzeczy a i tak często zęby dzwonią. W powietrzu unosi się mgiełka i skrapla na naszych okularach i kaskach.
Z Cze-wy jedziemy do Poraja, następnie do Żarek Letnisko, gdzie skręcamy w lewo i jedziemy przez Nową Wieś Żarecką do Myszkowa.
Z Myszkowa podjazd na Górę Włodowską i docieramy do Włodowic. Tutaj przerwa na jedzenie.
Przerwa we Włodowicach
Przerwa we Włodowicach © Skowronek

Z Włodowic przez Pomrożyce do Kromołowa, potem Bzów, Fugasówka i jesteśmy w Ogrodzieńcu. Dzięki temu omijamy Zawiercie.
Z Ogrodzieńca trzeba jechać kawałek ruchliwą drogą. Na początek podjazd do miejscowości Rodaki. Tomek prowadzi nas też do zabytkowego kościółka św. Marka z 1601 r.
Rodaki - kościółek z 1601 r
Rodaki - kościółek z 1601 r © Skowronek
Rodaki - przed kościółkiem
Rodaki - przed kościółkiem © Skowronek

Następny etap to Klucze, gdzie opuszczamy ruchliwą 791 i skręcamy na Jaroszowiec.
Za Jaroszowcem kilka góreczek, jedziemy przez miejscowości Pazurek, Podlesie, Troks, potem fajnym asfaltem przez pola i już jesteśmy w Sułoszowej.
W okolicy miejscowości Pazurek
W okolicy miejscowości Pazurek © Skowronek
Dróżka z Troksa do Kosmolowa
Dróżka z Troksa do Kosmolowa © Skowronek

Stąd prościutko do Doliny Prądnika. Dzięki temu ominęliśmy Olkusz. Aut tu niewiele, co bardzo nam odpowiada. Cały czas jedziemy spokojnym, równym tempem, oszczędzając siły. Nie zatrzymujemy się też zbyt często.
Jesteśmy w Ojcowie. Zwykle kłębi się tu tłum turystów i samochodów, lecz dziś jest zimno i dzięki temu mamy względny spokój.
Zatrzymujemy się na obiad i dłuższy odpoczynek.
Pieskowa Skała
Pieskowa Skała © Skowronek
Przy Maczudze Herkulesa
Przy Maczudze Herkulesa © Skowronek
W Dolinie Prądnika
W Dolinie Prądnika © Skowronek
Ojców - Kaplica Na Wodzie
Ojców - Kaplica Na Wodzie © Skowronek
Ojców - drzewo rośnie wewnątrz drewnianego budynku
Ojców - drzewo rośnie wewnątrz drewnianego budynku © Skowronek
Zamek w Ojcowie
Zamek w Ojcowie © Skowronek
Następnie podjazd obok zamku Pieskowa Skała do miejscowości Wielmoża a potem dość ruchliwą drogą jedziemy do Trzyciąża.
Podjazd do Wielmoży
Podjazd do Wielmoży © Skowronek
Tutaj skręcamy na Jangrot. I przez ów Jangrot, Michałówkę, Braciejówkę docieramy z powrotem do Troksa. Tutaj sporo góreczek ale sił wciąż mamy zapas, no i jedziemy spokojnie, bez szarpania.
Z Troksa jedziemy do Kluczy tak samo jak w drugą stronę. W Kluczach przerwa na jedzenie i uzupełnienie picia. Niebo wreszcie jaśniejsze, wygląda słońce a temperatura wzrasta i dłonie już nie marzną.
Przerwa w Kluczach
Przerwa w Kluczach © Skowronek
Teraz czeka nieco bardziej męczący podjazd za Rodakami i docieramy do Ogrodzieńca.
Czas już troszkę goni, zatem jedziemy prosto do Zawiercia, gdzie odbijamy na Rudniki, Kopaniny i wyjeżdżamy w Mrzygłodzie. W Myszkowie żegnamy się z Tomkiem, który wraca do Zawiercia, sami zaś przez Nową Wieś Żarecką, Żarki Letnisko, Masłońskie, Poraj wracamy do Częstochowy.
Dzięki Siwuchowi poznaliśmy świetne drogi, super alternatywa dla standardowej trasy do Krakowa. No i dzięki temu pokonaliśmy więcej kilometrów, co pozwoliło mi poprawić życiówkę:) Do tego jechało mi się lekko, trasę pokonałam samodzielnie i Rafał nie musiał mi pomagać. I nawet nic nie boli:)






  • DST 78.68km
  • Teren 30.00km
  • VMAX 52.80km/h
  • Podjazdy 735m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Siwuchowymi ścieżkami III

Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 08.06.2014 | Komentarze 4

Dzisiejszą wycieczkę rozpoczynamy w Zawierciu, w licznym składzie: Dwie Edyty, Emilia, Alek, Andrzej, trzech Tomków, Rafał i ja. Prowadzi Siwuch, doskonale znający tamtejsze szlaki. Początkowo podążamy lasem do Bzowa, potem szlakiem czerwonym Orlich Gniazd do Podzamcza. Na zamek nie jedziemy bo kłębi się tam tłum, za to ruszamy na Górę Birów, gdzie można zwiedzić, zrekonstruowane częściowo, grodzisko z XIII wieku.
Góra Birów ma strome, skalne ściany i płaski wierzchołek - doskonałe miejsce na warowny gród. Ludzie zamieszkiwali ją już w neolicie, potem Góra Birów była siedzibą ludu kultury łużyckiej, w czasach późniejszych siedzieli tu Germanie, potem na Górze Birów zamieszkali Słowiane (którzy ją dodatkowo uforytfikowali). Gród został zniszczony w XIV wieku, w czasach, gdy Łokietek darł koty z Wacławem II.
U stóp góry podobno znaleziono cmentarzysko kurhanowe ale nigdy go nie widziałam.
Gród oczywiście zwiedzamy (zostawiwszy strażników przy rowerach). Podoba nam się bardzo. A najbardziej podoba nam się chłód panujący wewnątrz drewnianych budynków. W budynkach zobaczyć można rekonstrukcje strojów, narzędzi codziennego użytku, broni, są też skamieliny z obszaru Jury, opisy. A jak jeden manekin się poruszył to nas nieco przestraszył. Bo to nie manekin był ale strażnik tutejszy.
Skały na Górze Birów
Skały na Górze Birów © Skowronek
Pierwsza część ekipy przybywa do bram grodu
Pierwsza część ekipy przybywa do bram grodu © Skowronek
Kolejna część ekipy przybywa do bram grodu
Kolejna część ekipy przybywa do bram grodu © Skowronek
Góra Birów - rekonstrukcja grodziska z XIII w
Góra Birów - rekonstrukcja grodziska z XIII w © Skowronek
Rekonstrukcja wnętrza chaty
Rekonstrukcja wnętrza chaty © Skowronek
Birów - rekonstrukcja życia mieszkańców
Birów - rekonstrukcja życia mieszkańców © Skowronek
Widok z Grodziska Birów na zamek Ogrodzieniec
Widok z Grodziska Birów na zamek Ogrodzieniec © Skowronek
Gród na Górze Birów
Gród na Górze Birów © Skowronek
Góra Birów
Góra Birów © Skowronek
Wojownik
Wojownik © Skowronek
Góra Birów - punkt widokowy
Góra Birów - punkt widokowy © Skowronek
Potem wróciliśmy do Podzamcza by odwiedzić Sanktuarium Matki Bożej Skałkowej. Wedle legendy 14.X.1818 r. jednemu z mieszkańców Podzamcza ukazał się na skałce wizerunek Matki Bożej. Wtedy to na skale umieszczono obraz Najświętszej Maryi Dziewicy przy którym mieszkańcy codziennie wchodząc po drabinie zapalali światło. W miejscu tym było kiedyś źródełko, do którego przychodzili obmywać się chorzy ludzie, gdyż miało ono leczniczą moc.
W latach pięćdziesiątych mieszkańcy Podzamcza zbudowali na skałce niedużą kaplicę. W 2000 r. na jej miejscu postawiono większą kaplicę z zakrystią.

Sanktuarium Matki Bożej Skałkowej
Sanktuarium Matki Bożej Skałkowej © Skowronek
Z Podzamcza jedziemy szlakiem do Strażnicy w Ryczowie. A była to strażnica królewska, taka sama jak w Suliszowicach, Przewodziszowicach, Łutowcu. Niegdyś wyglądała tak:

Zbudowana w XIV wieku, stanowiła fragment łańcucha umocnień granicy południowo-zachodniej. Do połowy XX wieku trzymała się nieźle ale w latach 60'tych miejscowi wysadzili ją w powietrze by pozyskać materiał budowlany. W takich chwilach zastanawiam się, czy my Polacy naprawdę musimy być tacy? Wandale, wszędzie śmiecący i niszczący wszystko, co tylko można zniszczyć. Gdzie byśmy nie pojechali znajdujemy masę śmieci, zniszczone tablice, drogowskazy, zaśmiecone, zasikane jaskinie i bunkry, popisane albo wydrapane mury i ściany zabytków. Wstyd mi.
Ruiny Strażnicy Ryczów
Ruiny Strażnicy Ryczów © Skowronek
Jeszcze jedno ujęcie Strażnicy w Ryczowie
Jeszcze jedno ujęcie Strażnicy w Ryczowie © Skowronek
Następnie trochę asfaltem, trochę terenem jedziemy do Skały Biśnik (w tutejszej jaskini znaleziono narzędzia neandertalczyków i liczne kości plejstoceńskich zwierząt). Jaskinia jest zakratowana by nasi rodacy nie mogli jej niszczyć.
Według legendy w tym rejonie były wyjścia z lochów Zamku Smoleń.
Jaskinia na Biśniku
Jaskinia na Biśniku © Skowronek
Skała Biśnik
Skała Biśnik © Skowronek
Kolejny etap to ruiny Zamku Smoleń, które ostatnio były zabezpieczane i częściowo rekonstruowane. Zamek zbudowany został w XIV wieku przez Ottona herbu Topór, zniszczony przez Szwedów w 1655 r.
Stołp Zamku Smoleń
Stołp Zamku Smoleń © Skowronek
Mury Zamku Smoleń
Mury Zamku Smoleń © Skowronek
Schody na wieżę
Schody na wieżę © Skowronek
Zamek Smoleń
Zamek Smoleń © Skowronek
Widok z wieży Zamku Smoleń
Widok z wieży Zamku Smoleń © Skowronek
Smoleń - widok z zamkowej wieży
Smoleń - widok z zamkowej wieży © Skowronek
Zamek zwiedzamy krótko bo słońce praży niemiłosiernie. Jedynie jadąc rowerem można zaznać nieco ochłody. A w dodatku nie mamy już picia i koniecznie trzeba znaleźć wodopój. W tym celu jedziemy do Sławniowa i Wierbki, gdzie jest otwarty sklep.
Potem Siwuch prowadzi do Kidowa i miał tu być wąwóz, i był tylko nie ten. Droga rychło się skończyła a zaczęły zarośla, leżące gałęzie, ogromne pokrzywy (tak wysokie, że poparzyły mi twarz). Zrobiliśmy kółko i przedarliśmy się z powrotem do drogi. Może gdyby nie było tak gorąco to wrócilibyśmy szukać tego właściwego wąwozu ale nikt nie ma na to ochoty. Asfaltem jedziemy do Pilicy na popas w barze "U Ryśka".
Po odpoczynku Tomek prowadzi szlakiem czerwonym pieszym z powrotem do Podzamcza a stamtąd czerwonym rowerowym do Bzowa i Zawiercia.
Na czerwonym szlaku
Na czerwonym szlaku © Skowronek
I tak zakończono kolejną wycieczkę siwuchowymi ścieżkami. Humory dopisywały i mimo gorąca całkiem nieźle się jechało. Choć chwilami czuliśmy się jak skwarki na patelni. Powoli też jazda w terenie zaczyna mi wychodzić i cieszyć. Podziękowania dla Siwucha za przewodnictwo na jurajskich ścieżkach. I wcale się nie gniewamy za te pokrzywy, zabawnie się to wspomina:)


Kategoria Jura, 50 - 100 km