Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 114424.38 kilometrów w tym 31109.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 582241 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Jura

Dystans całkowity:39079.36 km (w terenie 11833.00 km; 30.28%)
Czas w ruchu:1599:47
Średnia prędkość:20.17 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:198189 m
Suma kalorii:25444 kcal
Liczba aktywności:523
Średnio na aktywność:74.72 km i 3h 47m
Więcej statystyk
  • DST 31.65km
  • Teren 11.00km
  • VMAX 43.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Niedziela, 21 września 2014 · dodano: 21.09.2014 | Komentarze 3

Poranny deszcz zepsuł nam plany. Miały być Siwuchowe Ścieżki IV a tu pech. Dopiero późnym popołudniem wybraliśmy się na krótką wycieczkę. A przy drodze przeciwpożarowej Rafał zauważył coś czego tu dotąd nie widzieliśmy: stary, drewniany krzyż. Pod krzyżem stoją znicze, jest kopczyk, zatem mogiła. Czy ktoś wie o nim coś więcej?
I jest 1000 km we wrześniu.


Kategoria 0-50 km, Jura


  • DST 200.38km
  • VMAX 52.40km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

I raz w kółeczko

Sobota, 30 sierpnia 2014 · dodano: 30.08.2014 | Komentarze 6

Miał być wyjazd urlopowy, lecz nie wypalił. No nic, co się odwlecze to wiadomo.
Pogodę na sobotę zapowiadali niezłą, przeto warto by było wybrać się gdzieś dalej. Pomysłu konkretnego nie było, właściwie dopiero rano wybrano trasę. Postanowiono udać się do miasta Włoszczowa. Oponki mamy szosowe, zatem może by tak dwusetka? Akurat tyle brakuje mi do okrągłego wyniku. A takie okrągłe cyferki bardzo ładnie wyglądają, prawda?
Na początek Kusięta, Brzyszów, Małusy. Nie wiem jak Wy ale my tam wiecznie trafiamy na kretynów za kierownicą. Co to ani przepisów ani rozsądku za grosz. A i bezpieczne ominięcie rowerzysty jest to dla nich manewr niewykonalny. Dziś nie było inaczej. Po drodze ściągam jeszcze z jezdni zabitego kota. Tyle zwierząt ginie na drogach: kotów, psów, jeży, kun, lisów...
Zatem zmykamy na powiatówkę, może wiejscy kierowcy nie ośmielą się tam zapuścić. I rzeczywiście, od tej chwili panuje spokój.
Drogą powiatową docieramy do Świętej Anny i dalej, do Dąbrowy Zielonej. W Raczkowicach łapie nas deszcz i dość długi czas czekamy na przystanku.
No i pada
No i pada... © Skowronek
Swojskie widoczki po drodze
Swojskie widoczki po drodze © Skowronek
Gdy deszcz odpuszcza jedziemy dalej. Skręcamy na Sekursko. Ostatnio tędy jechaliśmy i panował spokój. Dziś też jest spokojnie, tyle, że dwa razy gubimy drogę. To ani chybi ZNAK, że dziś do Włoszczowy mamy nie jechać. Jedno zgubienie na krótkim odcinku to jeszcze ujdzie lecz dwa to za dużo. Zgodnie z zasadą: "Pan Bóg ostrzega. Raz... Drugi... A potem jak przyp...li!!!". Wobec ingerencji Sił Wyższych rezygnujemy z Włoszczowy i jedziemy do Koniecpola.
Cmentarz choleryczny w Grodzisku
Cmentarz choleryczny w Grodzisku © Skowronek
Pałac w Radoszewicach
Pałac w Radoszewicach © Skowronek
W Koniecpolu oglądamy rynek i kościół Trójcy Świętej. W brzuchu burczy toteż rozglądamy się za jakowąś jadłodajnią. Przy rynku nic. Zagaduję szacowną matronę, odpoczywającą na ławeczce, gdzie by tu można obiadek dostać. Jadąc według jej wskazówek trafiamy do pizzerii. Jedzonko smaczne.
Fasada kościoła Trójcy Świętej w Koniecpolu
Fasada kościoła Trójcy Świętej w Koniecpolu © Skowronek
Barokowe wnętrze kościoła Trójcy Świętej w Koniecpolu
Barokowe wnętrze kościoła Trójcy Świętej w Koniecpolu © Skowronek
Kościelna brama
Kościelna brama © Skowronek
Po obiadku znów drogą powiatową ale ruch malutki. A drogą ową podążamy do Secemina. W Seceminie skręcamy na boczne drogi i przez Zwlecze, Kuczków, Brzostek, Przyłęk dojeżdżamy do Nakła.
Wybór drogi
Wybór drogi © Skowronek
Pilica
Pilica © Skowronek
Most nad Pilicą w Przyłęku
Most nad Pilicą w Przyłęku © Skowronek
W Nakle można zobaczyć XVIII-wieczny pałac Bystrzanowskich.
Jest w rękach prywatnych ale właściciele chętnie widzą gości: bramy otwarte a tabliczki przy drodze zapraszają w odwiedziny. To trudno wyjaśnić ale mimo, iż pałac wymaga jeszcze wielu nakładów a ogród jest ogrodem tajemniczym to jednak panuje tu jakaś taka sympatyczna atmosfera.
Pałac Bystrzanowskich w Nakle
Pałac Bystrzanowskich w Nakle © Skowronek
Kolejny pałac, a właściwie dwór znajduje się w miejscowości Irządze. Zbudowany w XVIII wieku mieści obecnie urząd gminy. Niezbyt piękny ale obok niego rośnie wspaniała lipa. Obwód 7.5 metra a latek liczy sobie 500. Prześliczna.
Irządze - dwór Misiewskich
Irządze - dwór Misiewskich © Skowronek
Wspaniała, pomnikowa lipa obok dworu (500 lat)
Wspaniała, pomnikowa lipa obok dworu (500 lat) © Skowronek
Gdzie by tu teraz jechać...
Wybór pada na Niegową. Jedziemy tam drogami powiatowymi ale i tu panuje spokój. Po drodze łapie nas deszcz. Znów przymusowy postój na przystanku. A w samej Niegowie dwa małe kotki zabite przez auto. To bardzo przykre i smutne. Takie maleństwa... Czy naprawdę nie można jeździć w zabudowanym spokojniej? Czy nie można skoncentrować się na drodze zamiast gadać przez komórę albo gapić się na bezmyślnie? Przecież takie maluchy poruszają się wolno, z daleka widać, że przy drodze coś łazi, tylko trzeba OBSERWOWAĆ DROGĘ, PATRZEĆ, do licha!
Dożynkowe ozdoby w Niegowie
Dożynkowe ozdoby w Niegowie © Skowronek
Trochę kilometrów brakuje, zatem trzeba nieco wydłużyć trasę. Jedziemy przez Ogorzelnik, Bobolice, Mirów i wjeżdżamy na Gościniec Mirowski. Obowiązkowe zdjęcia zamków, wiem tysiąc razy już widziane ale czyż nie są piękne?
Zamek Bobolice
Zamek Bobolice © Skowronek
Zamek Mirów
Zamek Mirów © Skowronek
W Żarkach pogawędka z rowerzystą z Piekar a potem przez Wysoką Lelowską, Przybynów do Zaborza. Wypada kółeczko zrobić bo km będzie mało. Zatem skręcamy na Suliszowice i taką oto pętelką docieramy do Ostrężnika. A potem kierunek na Siedlec (wariantem troszkę wydłużonym o kolejne kółeczko) a z Siedlca do Zrębic. Nie potrzeba już kręcić kółek, zatem przez Przymiłowice podążamy do Olsztyna. A w Olsztynie szał, bowiem dziś impreza w rytmie disco polo z takimi gwiazdami jak Don Vasyl czy Boys. Tłumy walą na koncert, wyobraźcie sobie, że nawet autokarami młodzież przybywa...
Wiejemy stamtąd czym prędzej, ile sił w nogach. To znaczy tyle sił ile mogło pozostać po tak długiej trasie. Przez Kusięta wracamy do Częstochowy.
I wskoczyło 6000 km w sezonie:)




  • DST 45.60km
  • Teren 19.00km
  • VMAX 36.90km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · dodano: 25.08.2014 | Komentarze 5

Rano do pracy. Zapomniałam dodać, że rano rozjechałabym policjanta. I to z drogówki. I to na DDR. Taki był uradowany wlepionym mandatem, że radośnie krążąc pomiędzy klientem a radiowozem, umknęło mu, że to droga dla rowerów. Zwolniłam, on przemknął tanecznym krokiem, pojechałam dalej i nawet nie zauważył. Za to zauważył klient obdarowany mandatem i miał ubaw.
A po pracy na obiad a potem na wycieczkę. Lasem na Zieloną Górę, podjazd nie pokonany ale jest lepiej za to zjazd bez problemu. I pomyśleć, że tyle czasu sprawiał mi trudność, a tymczasem jest banalnie prosty.
Potem szlakiem czerwonym rowerowym do Olsztyna, na Lipówki, na chwilę w Sokole Góry i powrót drogą przeciwpożarową.



Kategoria 0-50 km, Jura


  • DST 30.40km
  • Teren 18.00km
  • VMAX 30.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na Lipówki

Niedziela, 24 sierpnia 2014 · dodano: 25.08.2014 | Komentarze 1

Popołudniowa wycieczka z Magdą - przyjaciółką ze szkolnej ławy. Całe lata mieszkała w Cieszynie, lecz teraz, chcą nie chcąc, wróciła do Cze-wy.
A na rowerze nie jeździła jakieś 15 lat albo i lepiej. Ale chęci są, zatem dałam jej swój rower (zamontowawszy platformy), sama wzięłam rower Rafała i drogą przeciwpożarową udałyśmy się do Sokolich Gór. A potem na Lipówki, bo mając wybór: rynek w Olsztynie i z górki albo skałki z pięknymi widokami ale pod górkę, wybrała oczywiście skałki.
Na Lipówkach spotkałyśmy Roberta, który (jak na prawdziwego dżentelmena przystało) postanowił nas odprowadzić.
Powrót znów drogą przeciwpożarową, dopadł nas deszcz, lało może 5 minut ale konkretnie. A potem znów wyszło słońce. Mimo deszczu i zmęczenia Magda była bardzo zadowolona.


Kategoria 0-50 km, Jura


  • DST 166.20km
  • Teren 35.00km
Uczestnicy

Kraków-Częstochowa z opcją zwiedzania

Piątek, 15 sierpnia 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 11

Jakiś czas temu Rafik wspomniał, że chce jechać z synem trasę Cze-wa - Kraków. Umówiliśmy się na 15 sierpnia, rozsyłając wcześniej informację o wycieczce. I tym sposobem dnia 15 sierpnia Roku Pańskiego 2014, w pociągu Orlik Kolei Regionalnych, odjeżdżającym do Krakowa o godzinie 5.28, znaleźli się: Adrian, Bartek, Marcin, Piotr, Przemek, Rafał, Tomek. Oraz Marek i Bartek z kolegą, jednakowoż jadących swoje trasy. A i my jeszcze, Skowronki znaczy się. Potem dosiadło kolejnych dwóch rowerzystów. Przedział rowerowy wyglądał tak:
Przedział rowerowy w pociągu Orlik 5.28 do Krakowa
Przedział rowerowy w pociągu Orlik 5.28 do Krakowa © Skowronek
Do Krakowa przybywamy punktualnie. A właściwie do stacji Kraków Mydlniki, bo po co przebijać się przez centrum i tracić czas? Lepiej od razu wysiąść na obrzeżach miasta. Na początek jedziemy do Lasu Wolskiego. Naszym celem jest Kopiec Piłsudskiego. Wiedzie doń dość długi i ciekawy podjazd. Na końcu jest zakaz jazdy rowerów ale... Pora wczesna, nikogo nie ma, pieszych którym możemy zagrażać ani na lekarstwo, zatem trudno sobie odmówić przyjemności podjazdu na sam wierzchołek. Widoczność dziś słaba i Tatr niestety nie widać.
Rafał, Marcin, Adrian na Kopcu Piłsudskiego
Rafał, Marcin, Adrian na Kopcu Piłsudskiego © Skowronek
Skowronki na Kopcu Piłsudskiego
Skowronki na Kopcu Piłsudskiego © Skowronek

Ekipa (autor: Bartek)
Ekipa w komplecie (autor: Bartek)
Widok z Kopca Piłsudskiego (autor: Tomek)
Widok z Kopca Piłsudskiego (autor: Tomek)
Jakiś czas spędzamy na Kopcu, podziwiając widoki a potem zjeżdżamy, mijamy Fort Skała (gdzie w XIX wieku w jaskiniach pod fortem w tajemniczy sposób zaginęła cała załoga a dziś siedzą pracownicy UJ i jak dotąd żaden nie zaginął) i jedziemy szlakiem Greenway. Mijamy zbiorniki w Kryspinowie (rekreacyjne) i jedziemy do Dolinki Mnikowskiej. Jest rezerwatem przyrody. Podziwiać można strome, skalne ściany, malowniczy strumyk oraz kapliczkę i obraz Matki Boskiej Skalskiej. Pierwotny obraz został namalowany przez Walerego Eliasza-Radzikowskiego w 1863 r. Obecnie widoczny jest nieudolną rekonstrukcją.
Amfiteatr w Dolince Mnikowskiej (z obrazem NMP)
Amfiteatr w Dolince Mnikowskiej (z obrazem NMP) © Skowronek
Obraz NMP w Dolince Mnikowskiej (autor: Tomek)
Obraz NMP w Dolince Mnikowskiej (autor: Tomek)
Skalna maczuga w Dolinie Mnikowskiej
Skalna maczuga w Dolinie Mnikowskiej © Skowronek
Przejazd przez Dolinkę
Przejazd przez Dolinkę © Skowronek
Następnie jedziemy przez Dolinę Sanki i skręcamy na czerwony szlak pieszy, prowadzący przez wąwóz Zimny Dół. Wiedzie nim kamienisty podjazd. Niestety, przegapiliśmy rezerwat, nie było żadnej tablicy ani znaku.
Wąwóz Zimny Dół
Wąwóz Zimny Dół © Skowronek
Kilka fajnych podjazdów i zjazdów i kierunek na następną atrakcję: ruiny Zamku Tenczyn w Rudnie. Dotarliśmy doń szlakami rowerowymi. Zamek wciąż w remoncie ale widać postęp prac.
Zamek Tenczyn w Rudnie
Zamek Tenczyn w Rudnie © Skowronek
Przed Zamkiem Tenczyn
Przed Zamkiem Tenczyn © Skowronek
Potem jedziemy do Krzeszowic. Postój przy sklepie na uzupełnienie picia. W międzyczasie Piter dzwoni, żeby przyjść na rynek bo jest tam galeria świetnych rzeźb.
Galeria rzeźb w Krzeszowicach
Galeria rzeźb w Krzeszowicach © Skowronek
Kolejna rzeźba
Kolejna rzeźba © Skowronek
I jeszcze jedna rzeźba w galerii
I jeszcze jedna rzeźba w galerii © Skowronek
Nowy rower Tomka
Nowy rower Tomka © Skowronek
Kolejny etap to Dolina Eliaszówki i ruiny Diabelskiego Mostu.
Diabelski Most
Diabelski Most © Skowronek
Potem mozolny podjazd do Gorenic i zjazd do Olkusza. Pędzimy na rynek, na obiad. Zestaw dnia średni, prawdę mówiąc ale dało się zjeść. Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć zrekonstruowaną, XIV-wieczną basztę i ze względów czasowych decydujemy się na jazdę drogą 791 do Ogrodzieńca.
Zrekonstruowana baszta w Olkuszu
Zrekonstruowana baszta w Olkuszu © Skowronek
Od Ogrodzieńca do Myszkowa swoimi ścieżkami prowadzi nas Siwuch. W międzyczasie nadciąga ciemna chmura i wkrótce jazda zmienia się w ucieczkę przed deszczem. Udało się zwiać i jeszcze na koniec cieszy piękna tęcza.
Tęcza (autor: Bartek)
Tęcza (autor: Bartek)
W Myszkowie żegna nas Tomek i wraca do Zawiercia. Odtąd prowadzi Przemek. Jedziemy do Żarek Letnisko i terenem do Cze-wy. Z krótkim postojem przy stawach na jedzenie.
W pobliżu Częstochowy
W pobliżu Częstochowy © Skowronek
Podsumowanie:
Jak widać wszyscy prowadzimy siedzący tryb życia
Jak widać wszyscy prowadzimy siedzący tryb życia...
...co jednak jest przyczyną doskonałego humoru
...co jednak jest przyczyną doskonałego humoru. Nawet pomimo kilki kapci i dwóch gleb.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zechcieli się dziś z nami wybrać.


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 47.40km
  • Teren 19.00km
  • VMAX 47.60km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mstów

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 2

Popołudniu Rafał wrócił z pracy i pod wieczór wybraliśmy się na wspólną wycieczkę. Przy okazji przetestuję nowe buty.
W Olsztynie i Poraju pełno będzie ludzi, przeto obieramy kierunek na Mstów. Na początek podążamy czerwonym szlakiem rowerowym a potem asfaltem i już jesteśmy w Mstowie.
Na rynku chwila przerwy a potem szlakiem niebieskim pieszym do Turowa. Na koniec asfaltem do Olsztyna i drogą przeciwpożarową do Cze-wy. Pora późna a wciąż gorąco.
Łącznie przejechałam dziś 125 km.
Na niebieskim szlaku pieszym
Na niebieskim szlaku pieszym © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 77.80km
  • VMAX 52.10km/h
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

W szosie można się zakochać

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 12

W przedpokoju stoi Rafałowa szosa. Stoi sobie już od pewnego czasu. I kusi. "Skoro jestem takim marnym góralem to może by tak..."
Dziś Rafał musiał iść do pracy. Mogę zatem spróbować swych sił w szosowaniu. Wczoraj wieczorem przygotował dla mnie rower. Próbował też wytłumaczyć skomplikowany system zmiany przełożeń, lecz w końcu stanęło na "lepiej blatu nie ruszaj". Myślę że i tak nie będzie potrzeby.
Wyjeżdżam o 8.15. Pełna obaw bo to moja pierwsza jazda na szosie.
Początkowo jadę przez Stare Błeszno, potem rowerostradą, potem skręcam na Kusięta. Trochę mi dziwnie, mam problemy z opanowaniem kierownicy, nie potrafię sięgnąć po bidon bo mi kiera ucieka, ciężko znaleźć wygodną pozycję. Wiercę się i jadę nieco pokracznie ale w końcu przyzwyczajam się do innego rowerka.
W Olsztynie doganiam dwóch szosowców (jadących spokojnie) i kawałek jadę z nimi. Jeden opowiada o swej miłości do szosy. Do dwóch szos właściwie. Mój (Rafała) rowerek też zostaje pochwalony: "No, ładnie ciągnie ta szosa". I wiecie co? W rowerze szosowym rzeczywiście można się zakochać. W tej lekkości, prędkości. Jazda pustymi drogami to coś wspaniałego.
Żegnam panów za Przymiłowicami, gdzie skręcam na Zrębice. Potem kieruję się na Siedlec. W pewnym momencie za plecami słyszę trzask łamanych gałęzi. Oglądam się... Na drogę pędzą dwa psy! No to CHODU!!! W dwie sekundy prędkość wzrasta do czterdziestu paru. I co? I
nas ne dogonyat, he he. Kolejna zaleta szosy.
Potem jadę do Ostrężnika, podjeżdżam sobie na Czatachową i zjeżdżam do Żarek. Fajnie jest bo ruch mały, drogi puste. Tak to można szosować.
W Żarkach skręcam na Wysoką Lelowską. Następnie jadę przez Przybynów i Zaborze do Biskupic. Trochę mi mało jeżdżenia, więc pomykam jeszcze na Zrębice. W Przymiłowicach mija mnie pociąg Cycling Jura (a przynajmniej tak mi się zdaje, widziałam tylko nogi). I tu od razu pozdrawiam wszystkich mijanych (a nie pozdrowionych) dziś znajomych. Bo przez daszek przy kasku to mało co widziałam. Na szosie człek pochylony i prawdę mówiąc widzę tylko przednie koło. A chcąc zobaczyć coś więcej trza głowę zadzierać. Przez to pod koniec boli mnie kark i ramiona. Na następną szosową wycieczkę demontuję daszek.
W Olsztynie skręcam na Kusięta. Tutaj dopadają mnie zachcianki: "Szklanka zimnego mleka. Tak, niech no tylko wrócę do domu. Mleka. I soczewica z masełkiem na drugie śniadanie. Mniam."
Na koniec jadę rowerostradą i przez Stare Błeszno wracam do domu. 11.30 jestem z powrotem, spokojnie zdążę ugotować obiad.
Podsumowując: jazda szosą to naprawdę fajna sprawa. Lecz najlepiej wyjechać jak najwcześniej, by mieć puste drogi. To pozwala w pełni delektować się jazdą. Pod koniec za dużo już było samochodów.
Podjazdy idą szybciej, większości nawet nie zauważyłam. Pewnie dlatego, że jechałam spokojnie, średnia wyszła 25.5km/h. Jedynie Czatachowa i ten upierdliwy podjazd po wstrętnym, popękanym asfalcie między Zaborzem a Biskupicami dały się odczuć.
Warto czasem wybrać się na szosowanie. Tylko muszę popracować nad pozycją bo pod koniec dokuczały mi plecy i ramiona. Albo lepiej wziąć się za ćwiczenia żeby je wzmocnić.
Czatachowa
Czatachowa © Skowronek
Przybynów
Przybynów © Skowronek
Widok na Zrębice
Widok na Zrębice © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 125.10km
  • Teren 55.00km
  • VMAX 70.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

W gościnę

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · dodano: 04.08.2014 | Komentarze 9

Za sprawą niejakiego Normana zostaliśmy zaproszeni w gościnę do Włodowic, do teściów Rafika. A także na wycieczkę rowerową.
Wyruszamy spod skansenu (Dwóch Rafałów, Michał i ja), początkowo podążamy drogą przeciwpożarową, następnie szlakiem czarnym pieszym przez Sokole Góry, potem jedziemy przez Krasawę do Siedlca. Następnie Szlakiem Ku Źródłom do Ostrężnika.
Przed Jaskinią Ostrężnicką
Przed Jaskinią Ostrężnicką © Skowronek
Z Ostrężnika do Przewodziszowic a stąd do Żarek. Po drodze panowie nastraszyli i przegonili kierowcę, który zignorował zakaz i wjechał na ścieżkę rowerową. Może na przyszłość odechce mu się takich zachowań.
Intruz (przegoniony)
Intruz (przegoniony) © Skowronek
W Żarkach odwiedziliśmy cmentarz żydowski i lodziarnię, gdzie spotkaliśmy żonę Rafika, Małgorzatę, i jego dwóch synów (Rafałka i Sylwestra) a także Normana.
Na cmentarzu żydowskim w Żarkach
Na cmentarzu żydowskim w Żarkach © Skowronek

"DRODZY RODZICE! Za dziecko korzystające z huśtawki odpowiada rodzic." © Skowronek
Na trasie wycieczki
Na trasie wycieczki © Skowronek
Z Żarek do Mirowa, potem Bobolice, potem podjazd w Zdowie i zjazd, gdzie każdy wyciągnął ponad 70 km/h. Ze Zdowa przez Podlesice do Morska. Tutaj Rafał pokonał podjazd stokiem (na dwa razy ale i tak szacunek) a reszta podjechała szuterkiem by za chwilę wspólnie zjechać szaleńczo stokiem. Fajnie było.
Z Morska przez Rzędkowice do Włodowic. Sporo było terenu, na początku ciężko mi się jechało ale z czasem pokonywanie kolejnych sekcji piaskowo-korzennych cieszyło coraz bardziej. Bardzo udana wycieczka:) Taka prawdziwie jurajska: piaszczyste, sosnowe i bukowe lasy, zielone wzgórza, szlaki wcale nie najłatwiejsze, wiodące do ruin zamków i białych skał rozświetlonych słońcem. Jura, nasza Jura.
Mirów
Mirów © Skowronek
Na tle Zamku Mirów
Na tle Zamku Mirów © Skowronek
Z rowerkiem
Z rowerkiem;) © Skowronek
Zamek Bobolice
Zamek Bobolice © Skowronek
Morsko
Morsko © Skowronek
We Włodowicach odwiedziliśmy zabytkowy, XVI-wieczny kościół.
Wnętrze kościoła we Włodowicach
Wnętrze kościoła we Włodowicach © Skowronek
A potem pojechaliśmy do ruiny pałacu z XIX wieku.
Skreślony z rejestru zabytków, zapewne wkrótce zniknie. I pomyśleć, że właściciel tych dóbr, Michał Poleski, człek obyty i wykształcony, rozsławił Włodowice tak, iż zwano je „Atenami Olkuskimi”. Poleski urządził w pałacu bibliotekę liczącą 10 000 tomów i archiwów zawierających stare i cenne dokumenty oraz zbiór pamiątek rodzinnych, które potem złożył w krakowskim Muzeum Narodowym. Założył też prywatną wyższą szkołę ogrodniczą a przy niej laboratorium chemiczne i fizyczne, które zaopatrzył we wszystkie możliwe do uzyskania przyrządy. W związku z tym do pałacu przybywali profesorowie z różnych krajów a także studenci. Włodowice stały się jednym z ważniejszych ośrodków wiedzy i kultury.
Zanim zniknie ostrożnie wchodzę do środka. Nie wieje zatem może nic na mnie nie spadnie. O dziwo, nie ma śmieci.
Ruina pałacu we Włodowicach
Ruina pałacu we Włodowicach © Skowronek
Wnętrze pałacu we Włodowicach
Wnętrze pałacu we Włodowicach © Skowronek
Zrujnowany pałac
Zrujnowany pałac © Skowronek
Pałacowe komnaty
Pałacowe komnaty © Skowronek
Jeśli chcecie sobie wyobrazić jak wyglądał za czasów świetności, odwiedźcie pałac w Czarnym Lesie, są bardzo podobne.
Czas na obiad. Był pyszny i jeszcze były ciasta, i słodycze, i kompot mirabelkowy, i pieczonki i najedliśmy się tak, że ciężko było się ruszyć. A wszystko w przemiłym ,wesołym gronie. Dziękujemy:)
Około 18.00 (po burzy) ruszyliśmy w drogę powrotną, Rafik odprowadził nas do Kotowic. Potem udaliśmy się asfaltem. W Żarkach złapał nas deszcz ale potem można było spokojnie jechać. Dobrze, że Rafik i Michał pożyczyli nam swoje kurtki.
Przez Wysoką Lelowską do Masłońskiego, potem Poraj i przez Osiny wracamy do Cze-wy. Wokół czarne chmury i grzmi więc lepiej zmykać najkrótszą drogą.
Bardzo miły dzień:) I stuknęło 5000 km w sezonie.



Kategoria powyżej 100 km, Jura


  • DST 69.30km
  • Teren 35.00km
  • VMAX 40.40km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekonesans przed malowaniem

Sobota, 12 lipca 2014 · dodano: 12.07.2014 | Komentarze 2

Staraniem Związku Gmin Jurajskich w tym roku zostanie odnowiony cały Rowerowy Szlak Orlich Gniazd. Najwyższa pora.
Robota na odcinku Częstochowa - Mirów przypadła Rafałowi, zatem chciał on zobaczyć, w jakim stanie jest szlak. Dlatego też pojechał tam dziś a ja razem z nim, przy okazji będę wycieczkę mieć.
Jedziemy do Kusiąt, gdzie wjeżdżamy na szlak i jedziemy nim do Ostrężnika. Znaki zniszczone, szlaku prawie nie ma, o czym chyba wszyscy wiedzą.
Rafał planuje prace a ja szukam ziół.
Dziurawiec
Dziurawiec © Skowronek
Odcinek rowerowego szlaku Orlich Gniazd
Odcinek rowerowego szlaku Orlich Gniazd © Skowronek

Maliny przy szlaku
Maliny przy szlaku © Skowronek
W Ostrężniku poszłam do Źródła Zdarzeń ale dziś wody nie ma. Wszak jest to źródło okresowe.
Źródło Zdarzeń w Ostrężniku
Źródło Zdarzeń w Ostrężniku © Skowronek
Z Ostrężnika jedziemy Szlakiem Ku Źródłom do Złotego Potoku a stamtąd Drogą Klonową i lasem do przysiółka Brus. Potem terenem do Zrębic, następnie przez Sokole Góry i drogą przeciwpożarową wracamy do Cze-wy.
Na Szlaku Ku Źródłom
Na Szlaku Ku Źródłom © Skowronek
Tarnina
Tarnina © Skowronek
Cykoria
Cykoria © Skowronek
W pobliżu Zrębic
W pobliżu Zrębic © Skowronek
A sokół to nas odwiedził dziś rano:
Pustułka
Pustułka © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 63.49km
  • Teren 16.00km
  • VMAX 38.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nerwowo

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 06.07.2014 | Komentarze 4

Na początku dnia było dobrze. Nawet bardzo dobrze. Rano udałam się do mamy. Jak na niedzielę i wczesną porę ruch był zaskakująco duży. Lecz trafiałam na uprzejmych kierowców - przepuszczali na przejazdach rowerowych a na asfaltach omijali szeroko.
I na tym etapie dnia kończą się uprzejmości. W drodze powrotnej, na Stradomiu, omal nie rozwalił mnie motocyklista. Widział mnie z daleka ale co tam rowerzysta. Niewiele brakowało. Poleciały przekleństwa, których tu nie przytoczę. I to był pierwszy nerw.

Popołudniu Rafał wrócił z pracy i po obiedzie pojechaliśmy do Zrębic.
Jadąc w stronę Michaliny, pod torami, kolejny nerw. Jedzie sobie grupka rowerzystów. Pierwszy jadąc ogląda się za siebie i oczywiście zjeżdża prosto na mnie. Mówię mu grzecznie żeby patrzył, gzie jedzie. Kolejni mijają prawidłowo a ostatni... Gapi się na przednie koło!!! I oczywiście wali prosto na mnie. Tu nerw osiągnął apogeum i posypały się słowa na k... W takich sytuacjach nie potrafię inaczej. Wrzeszczę żeby patrzył gdzie jedzie.

I tu refleksja: gdy jadę przez miasto mam wrażenie, że ludzie PATRZĄ I NIC NIE WIDZĄ. Jedzie taki/taka ścieżką, gapi się bezmyślnie w dal i wjeżdża prosto w Ciebie. Albo jedzie, macie się minąć a on/ona (zwykle ona) zamiast zjechać do swojej prawej to (trzęsąc kierownicą) ładuje prosto w Ciebie. Czy to tylko mnie spotyka czy to norma, hę? Bo już nie wiem czy urojenia mam, czy co?

Wracamy do wycieczki, skończyliśmy na drugim nerwie.
Trzeci nerw przy torach na Bugaju. Rozsiedli się tam SOKiści i gonią rowerzystów. Wiem, to nielegalne przejście ale ruch na tych torach jest tak minimalny, że daliby spokój. Ale nie. Jeden jest grzeczny, drugi nie, dyskutuje z Rafałem, trochę się kłócą ale szkoda czau, spadamy stąd.

Do Olsztyna docieramy przez Skrajnicę. O dziwo, na ścieżce bez nerwów. Pewnie dlatego, że ludzi nie ma.
W Przymiłowicach czwarty nerw, znowu motocyklista. Baran jeden.
Skręcamy na Kotysów i lasem do Zrębic. Celem jest znalezienie ścieżki, którą zostanie poprowadzony zielony szlak pieszy. Obecnie jeden z mieszkańców Zrębic ciągle kasuje znaki (rzeczywiście, szlak przechodzi skrajem jego terenu), dlatego przebieg szlaku zostanie zmieniony.
Podczas poszukiwań piąty nerw bo przyszła burza i pioruny tłuką nad głową. Rewelacja.
Wreszcie nowy wariant opracowany, jest sporo piachu i trochę błota ale skoro taki słabiutki rowerzysta jak ja przejechał lekko to każdy przejedzie. No i jest to szlak dla pieszych...
Tak oto dojeżdżamy do Sokolich Gór. I tu okazuje się, że burza okazała się czymś pozytywnym bo przegoniła spacerowiczów z Sokolich Gór. Żółtym szlakiem do parkingu a następnie na drogę przeciwpożarową. Ciekawe, co dalej - myślę. Długo nie trzeba było czekać. Na niebieski rwerowy wpycha się samochód. A zakaz wjazdu do lasu może się powiesić.
Jest bardzo wąsko, niemal zahacza mnie lusterkiem. I ZARAZ SKRĘCA. Skoro miał skręcać, to nie mógł chwilę poczekać? Mógł ale musi pokazać, że ważniejszy. Polska i Polacy. Piekło.
Szósty nerw. I na tym koniec tej uroczej, sielskiej niedzieli.
Może warto wzbogacić rowerową apteczkę?





Kategoria 50 - 100 km, Jura