Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 113798.27 kilometrów w tym 30711.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 579179 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 100 km

Dystans całkowity:32506.07 km (w terenie 6391.00 km; 19.66%)
Czas w ruchu:1368:55
Średnia prędkość:20.50 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:166617 m
Suma kalorii:18852 kcal
Liczba aktywności:270
Średnio na aktywność:120.39 km i 5h 52m
Więcej statystyk
  • DST 120.72km
  • Czas 06:38
  • VAVG 18.20km/h
  • VMAX 64.10km/h
  • Podjazdy 892m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gailtal Radweg

Wtorek, 25 czerwca 2024 · dodano: 07.07.2024 | Komentarze 2

Wczoraj naczytałam się o górze Dobratsch, którą mamy po sąsiedzku i posiada jakieś takie magnetyczne właściwości. Przyciąga. Ma 2166 m n.p.m. i góruje nad Villach. Masyw jest objęty ochroną jako Park Przyrody. W kierunku szczytu wiedzie asfaltowa droga ale kończy się na wysokości 1700 m n.p.m. Dalej zakaz jazdy. Można prowadzić. Jednak po wczorajszym jesteśmy trochę zmęczeni ale... A jakby górę objechać? Zwłaszcza, że po drugiej stronie masywu biegnie szlak (a właściwie droga rowerowa) Gailtal Radweg... No to jedziemy.
Na początek trochę gór: podjazd do Bad Bleiberg. Droga jest bardzo fajna, ruch nieduży a widoki super. Bad Bleiberg to dawna osada górnicza. Obecnie znana z wód termalnych oraz tras narciarskich. Kopalnię udostępniono do zwiedzania (pod nazwą Terra Mystica). Pojeździliśmy trochę po miejscowości ale zbierają się ciemne chmury (na dziś prognozowane są opady) więc prędko zjeżdżamy w dolinę, do Nötsch. Jeszcze kawałeczek i jesteśmy nad rzeką Gail, wzdłuż której biegnie nasz szlak rowerowy. Parę km dalej, w Vorderberg, łapie nas deszcz ale na szczęście jest możliwość przeczekać obok kościoła. Po jakimś czasie przestało padać można więc jechać dalej. Był to jedyny tego dnia deszcz, pozostałe, krążące w okolicy, deszczowe chmury jakoś szczęśliwie nas omijały.
Szlak biegnie wzdłuż linii kolejowej, po polach i rzecznymi wałami. Drogą mogą poruszać się też pojazdy rolnicze.
Dojeżdżamy do niedużego jeziora Presseger See. Właściwie dojeżdżamy w jego pobliże bo jest z każdej strony ogrodzone i niedostępne. Brzegi należą do kurortów. Dodatkowo jezioro otaczają rozległe trzcinowiska i torfowiska. Przeszliśmy się kawałek ścieżką dydaktyczną, jest tam nieduży taras widokowy, urządzenie obrazujące co to jest i jak powstaje torf oraz tablice opisujące lokalne legendy o mieszkającej w wodach jeziora czarownicy, która hoduje różne zwierzątka (węże, smoki) i konkuruje z wróżkami z gór.
Po przerwie podążamy szlakiem rowerowym do Hermagor i objeżdżamy jezioro z drugiej strony. Następnie wracamy z powrotem na Gailtal Radweg. Jadąc w drugą stronę pięknie widać masyw Dobratsch. Początkowo szlak biegnie przez pola i małe miejscowości. Później robi się ciekawie. Jedziemy przez lasy dróżką (asfaltową, tylko dla rowerów) wzdłuż południowych stoków góry, jesteśmy dość wysoko, rzeka jest niżej. Czasem lekki podjazd, czasem zjazd, tu źródełko, tam kapliczka, raz trzeba było przejechać przez wybieg dla koni (gdzie stojąc pod tablicą szlaku zostaliśmy przepchnięci przez jednego z lokatorów). Na tym odcinku wspaniale widać potężne urwiska. Powstały w 1348 roku gdy w wyniku trzęsienia ziemi doszło do ogromnego obrywu. Runęła cała południowa ściana góry grzebiąc kilka wiosek a ślady tego wydarzenia widać w dolinie do dziś.
Podziwiając widoki i ciesząc się świetnie poprowadzonym szlakiem dojeżdżamy do samego Villach.

Podjazd do Bad Bleiberg:


Bad Bleiberg:


Na szlaku Gailtal Radweg:

Na ścieżce dydaktycznej:

Widok ze szlaku na Dobratsch:

Gailtal Radweg:

Widok na południową stronę masywu Dobratsch:

Tak pięknie jest nad rzeką Gail:


Dz




  • DST 102.43km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:36
  • VAVG 15.52km/h
  • VMAX 59.30km/h
  • Podjazdy 1223m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Naturpark Weissensee

Poniedziałek, 24 czerwca 2024 · dodano: 03.07.2024 | Komentarze 2

Weissensee to najwyżej położone jezioro w Karyntii (930 m n.p.m.). Jezioro stanowi obszar chroniony a woda jest tak czysta, że można ją pić (nie próbowałam). Obowiązuje zakaz wstępu dla łodzi motorowych (z wyjątkiem promów).
Auto zostaje w Feistritz an der Drau. Przy dworcu jest duży, bezpłatny parking. Początkowo jedziemy wzdłuż Drau. W miejscowości Mauthbrücken porzucamy rzekę by rozpocząć mozolny podjazd do jeziora. Jedziemy przez miejscowości Ziebl, Gassen, Stockenboi. Liczyłam, że na wioskowej drodze będzie spokój ale nic z tego. Zaś to samo: wąsko, kręto i co chwilę auta. Najgorzej ciężarówki. Nie żeby byli nieostrożni, po prostu nie bardzo jest miejsce i możliwość bezpiecznie ominąć rowerzystę. Na przykład w jednym miejscu kierowca jadący z góry pomyślał i zatrzymał się żeby ten za mną mógł pojechać. No kurczę mało to było przyjemne. Gdy przez parę km pojawił się jakiś tam chodnik z ulgą nań zjechałam. Oj w Alpach raczej nie można liczyć na samotną kontemplację gór w wersji szosowej... No chyba, że są jakieś spokojne obszary gdzie warto pojechać to proszę mi polecić. Tak czy inaczej droga jest świetna, widoki bomba i gdyby przyjechać na przykład o 4 rano na pewno byłoby fantastycznie. Albo później bo wracając około 17:00 na drodze było już puściutko (ku memu zaskoczeniu).
Dojechaliśmy do jeziora. W planie jest objazd jeśli się uda. Po stronie północnej biegnie szlak mtb. Początkowo jest łatwo bo szutrowa droga dobrze ubita. Ale po pewnym czasie nawierzchnia robi się tak luźna, że nie sposób jechać. Przy nachyleniu kilkanaście procent nasze gravelowe opony strasznie się ślizgają. Wracamy więc na przystań. W tym miejscu trzeba napisać, że oficjalnie rowerowy szlak dla wszystkich biegnie środkiem jeziora. Czyli trzeba udać się na przystań i poczekać na prom. Nie sugerujcie się rozkładem jazdy. Stateczki kursują o wiele częściej, podpływają do przystani co kilkanaście minut. Uwaga, płatność tylko gotówką. Wysiadamy w miejscowości Neusach. I podążamy malowniczą drogą rowerową (częściowo asfaltową, częściowo szutrową) wzdłuż brzegów. Mniej więcej w połowie jeziora szlak odbija w prawo i rozpoczyna się szutrowy podjazd na polanę Hermagorer Bodenalm (1231 m n.p.m.). Początkowo jest w miarę łatwo. Ale później nachylenie wzrasta do kilkunastu procent i robi się bardzo ciężko. Za każdym zakrętem wypatruję wypłaszczenia a tam coraz bardziej stromo i wspinaczce nie ma końca. Do tego trzeba trochę walczyć z podłożem ale na szczęście jest dobrze ubite. W końcu mówię sobie za tym zakrętem schodzę. Dość, finisz. No dobra za tamtym. Nie no to jeszcze za kolejnym. Gdy wreszcie mówię: koniec, nie dam już rady, złażę nadchodzi grupa turystów pieszych i widząc, że jedziemy na zwykłych rowerach a nie elektrykach gratulują i ogólnie aplauz. No zejdziesz? No nie zejdziesz a nawet skrzydeł dostaniesz. No i podjechałam, no proszę dało się. I warto było się pomęczyć, widoki są niesamowite. Coś pięknego. Na polanie jest drewniane schronisko oferujące domowe produkty. Oprócz tego na lato przywożone są specjalnie wybrane i wypożyczane krowy w liczbie 30.  Pasą się na polanie i później z ich mleka powstaje specjalny, lokalny ser. Krówki były ale nie mam zdjęcia, nie wiadomo czy wolno fotografować utytułowane lokatorki polany a opiekun czuwał, lepiej nie ryzykować...
Zdjęcia, podziwianie gór i jedziemy dalej. Teraz długi zjazd i muszę powiedzieć, że na tych cienkich oponach zjeżdżało się o wiele lepiej niż na mtb-owych. Dziwne.
Wracamy do drogi asfaltowej i zjeżdżamy (no dobrze, w jednym miejscu trzeba było kawałek podjechać) do auta tak samo jak rano. Na zjeździe było niemal zupełnie pusto, ale fart. Na koniec jeszcze kawałeczek wzdłuż Drau.

Widoki z drogi w okolicy Stackenboi:


Wodospad przy drodze:

Pierwsze spotkanie z jeziorem Weissensee. Widok na przystań:

Obok był camping gdzie można wejść na pomost:

Na promie:


Widoki z pokładu:



Na brzegu jest mała wieża widokowa. Widać drogę rowerową:

Polana Hermagorer Bodenalm:



O tutaj widać jedną krówkę:




  • DST 105.51km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:09
  • VAVG 17.16km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Podjazdy 1044m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Millstätter See

Niedziela, 23 czerwca 2024 · dodano: 02.07.2024 | Komentarze 2

Dziś jedziemy zobaczyć, Millstätter See, drugie co wielkości jezioro Karyntii i najgłębsze jezioro w Austrii (142m). Jakość wód odpowiada jakości wody pitnej a temperatura latem 25C. Nie widać też motorówek i tym podobnych. Pierwsze kilometry trasy jedziemy szlakiem wzdłuż Drau. W miejscowości Feistritz an der Drau porzucamy go by rozpocząć mozolny podjazd przez góry. Na tym odcinku wpadła większość dzisiejszych przewyższeń. Ruch jest duży mimo, że droga lokalna. Trzeba się do tego niestety przyzwyczaić: tutaj na każdej drodze w górach jest duży ruch. Wcale nie czuję się bezpiecznie bo jest wąsko i masa zakrętów. Może trzeba tu po prostu przyjeżdżać poza sezonem. W końcu dojeżdżamy do miejscowości Döbriach nad brzegiem jeziora. Dookoła zbiornika biegnie szlak rowerowy R2B (Millstätter See Radweg). Objazd zaczynamy od północnej strony. Jest to droga rowerowa wzdłuż drogi dla aut, jedziemy między kurortami aż do Seeboden.
Następnie szlak prowadzi południowym brzegiem. Ten odcinek super bo jest to leśna droga z widokami na jezioro i żadnych zabudowań. Nie wiem dlaczego ten brzeg nie jest zagospodarowany. Może to rezerwat? Tym lepiej dla nas. Całość objazdu jeziora ma około 30 km. Gdy wróciliśmy do Döbriach nadeszły chmury i ulewa. Na szczęście jest się gdzie schować. Po pewnym czasie przestało padać i można jechać dalej. Z powrotem przez góry (ale z tej strony podjazd jest łatwiejszy) i ponownie jesteśmy nad brzegiem Drau. Do Villach znów wracamy wzdłuż jej brzegów. Nie powiem żeby mi się to nudziło, te rzeczne odcinki są prześliczne.
Drauradweg:

Millstätter See. Widok z drogi rowerowej po stronie północnej:

Seeboden:

Południowa, znacznie bardziej atrakcyjna, część szlaku R2B:






Ponownie nad Drau:

Starówka w Villach:




  • DST 105.85km
  • Teren 45.00km
  • Czas 06:11
  • VAVG 17.12km/h
  • VMAX 69.10km/h
  • Podjazdy 666m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wörther See i Drauradweg

Sobota, 22 czerwca 2024 · dodano: 02.07.2024 | Komentarze 3

Wycieczkę rozpoczynamy z kwatery. Na początek zjeżdżamy nad rzekę Seebach. Biegnie wzdłuż niej droga rowerowa, która prowadzi do szlaku wzdłuż Drau (Drauradweg R1). Po drodze ciekawa rzecz: trwają remonty i w związku z tym dla rowerzystów przygotowano specjalny objazd Szlaku R1: oznakowany, otaśmowany a nawet zrobiono drewniany tunel w jednym miejscu (pod wiaduktem) żeby nic na rowerzystów nie spadło. Szok, że tak się da.
Na trasie mnóstwo rowerzystów, 99% na elektrykach. Szlak (właściwie droga rowerowa) biegnie tuż przy samej rzece. Zajrzeliśmy jeszcze nad niewielkie jezioro Silbersee. Jest małe a przez to nieatrakcyjne dla hotelarzy toteż jego brzegi są ogólnodostępne. Przygotowano dwa parkingi, toalety, przebieralnie, jest też nieduży bar.
Szlakiem R1 jedziemy kilkanaście km by za miejscowością Föderlach skręcić w lewo na szlak R4. Wspina się na niewielkie wzgórza (fajny, leśny podjazd) by poprowadzić do popularnej miejscowości Velden am Wörther See. Dodam, że mimo bliskości ruchliwych dróg jest tak pomyślany żebyś miał, Drogi Rowerzysto, spokój i psychiczny komfort.
Wyjeżdżamy w centrum Velden a tam... Co tam się wyprawia... Trwa zlot luksusowych aut. Z trudem udaje się przecisnąć. Za to było na co popatrzeć. A z promenady ładnie widać jezioro. Wörther See to największe jezioro Karyntii. Objeżdżamy je od strony południowej. To nie był dobry wybór bo nie ma drogi rowerowej, tylko znaczki wymalowane na zwykłej (bardzo ruchliwej z powodu tego zlotu) drodze dla aut. Choć nie ma tego złego, akurat właściciele drogich pojazdów są bardzo ostrożni i pilnują żeby ich sobie nie uszkodzić... Brzegi są szczelnie ogrodzone, wszędzie płoty i żywopłoty, rzadko widać taflę jeziora... Było jedno miejsce z ławeczkami gdzie można posiedzieć tuż nad brzegiem i drugie z liną do skoków do wody, z czego skorzystał Rafał. Po drodze bardzo ładna miejscowość Maria Wörth, położona na cyplu (niegdyś wyspa), z pięknym gotyckim kościółkiem (i mniejszym romańskim, zwanym zimowym). Doczytałam, że co roku, wieczorem 15 sierpnia odbywa się tutaj słynna pielgrzymka na statkach (Z Klagenfurt).
Mniej więcej w tym miejscu pojawia się ciąg pieszo-rowerowy i nie trzeba już jechać drogą. Wydaje mi się, że jezioro lepiej objeżdżać północnym brzegiem ale rowerzyści pisali, że tam też jest średnio, raczej kiepska droga rowerowa i kurort jeden za drugim.
W miejscowości Maiernigg bez żalu porzucamy Wörther See i podążamy rewelacyjnym szlakiem R7. Początkowo jest to bardzo szeroka droga rowerowa (biegnie wzdłuż torów równolegle do drogi głównej), później wspina się lekko przez miejscowości Lambichl i Maria Rain by stromym, leśnym zjazdem zaprowadzić nas do zbiornika zaporowego na rzece Drau. Dla rowerzystów przewidziano przejście przez zaporę (takie przejścia są w wielu miejscach, poważne podejście do rowerzystów nigdy nie przestanie mnie tu zadziwiać) i znów jesteśmy na Drauradweg. Będziemy nim wracać kilkadziesiąt km niemal do samego Villach (niemal bo na koniec Rafał wymyślił kawałek zwykłą drogą zamiast po prostu zostać przy rzece, o co było małe spięcie). Wiem, że się powtórzę ale ten szlak jest po prostu świetny. W większości szutrowy, czasem asfaltowy, biegnie nad samym brzegiem rzeki. Dla urozmaicenia parę ścianek, czasem przejazd przez malowniczy wąwóz a przez cały czas towarzyszą nam piękne widoki na góry. Nie dziwię się, że jako jednej z czterech tras w Europie ADFC przyznał najwyższą ocenę - 5 gwiazdek jakości. Mam nadzieję kiedyś przejechać go w całości (ma 400km). Oj Karyntio, jaka szkoda, że nie jesteś bliżej...
Na koniec pojechaliśmy znów nad Silbersee bo Rafał chciał popływać. Dzień bardzo udany.
Pierwsze spotkanie z Drauradweg:

Jeziorko Silbersee, bardzo miłe miejsce:

Znów Drauradweg:


Zlot aut w Velden. Były ich dziesiątki. Drogami jeździły całe kolumny takich samochodów. Wszelkie możliwe kształty i kolory, ryk silników i te sprawy...



Widok z promenady w Velden na Wörther See, największe jezioro Karyntii.

Jedno z dwóch miejsc na południowym brzegu, gdzie można podejść do wody. Po prawej widać miejscowość Maria Wörth:

Maria Wörth:

Na świetnym szlaku R7:


Rowerowy przejazd przez zaporę na rzece Drau:


I wreszcie porcja zdjęć ze szlaku Drauradweg:






Na koniec rowerowy przejazd pod mostem (na górze ruchliwa droga):




  • DST 121.29km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:42
  • VAVG 18.10km/h
  • VMAX 58.90km/h
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Senftenberg

Poniedziałek, 20 maja 2024 · dodano: 02.06.2024 | Komentarze 0

Dziś wreszcie pewna pogoda. Można jechać na najpiękniejszą trasę wyjazdu. Objazd dziesięciu jezior. Pierwsze jest Bernsteinsee. Z okalającej je drogi rowerowej ładnie widać błękitną taflę wody. Kolejne są Spreetaler See, Sabrodter See, Blunoer Sudsee, Partwitzer See, Sedlitzer See, Großräschener See, Senftenberger See, Giereswalder See, Neuwieser See. Są to także najbardziej popularne tereny. Wokół jezior jeździ mnóstwo rowerzystów. Apogeum nad brzegami Senftenberger See gdzie był taki tłum cyklistów, że chyba nawet święty miałby dość... Większość jeździ spokojnie, każdy raczej zjeżdża do swojej prawej i rzadko są jakieś przykre sytuacje ale gdy robi się za gęsto to mimo wszystko niefajnie. Po drodze trzy wieże widokowe, w tym najsłynniejsza - Zardzewiały Gwóźdź (Rostiger Nagel), symbol regionu. Sporą atrakcją była także opuszczona koparka Bagger 258. Jest ogrodzona i zakaz wstępu ale miejscowi urządzili tam plac zabaw. Wspinają się na sam wierzchołek stalowego olbrzyma a niżej zamontowali sobie liny do zjazdów. Biorąc pod uwagę wiek urządzenia oraz fakt, że nikt nie konserwuje go od co najmniej 30 lat nie odważyłabym się tam włazić. Rafał także woli nie ryzykować. Niedaleko koparki znajduje się wieża widokowa Meuro-Stolln. Odwiedziliśmy także twierdzę Senftemberg (XVI w.). Główną atrakcją dzisiejszego dnia była jednak sama trasa wzdłuż brzegów jezior. Przejechaliśmy setkę praktycznie nie zjeżdżając z drogi rowerowej. Fajnie to wszystko przygotowano. Wspomnę jeszcze, że większość jezior połączono kanałami a w przyszłości zostaną połączone wszystkie tak by stworzyć jeden ciąg żeglugowy dla jachtów i innych turystów pływających.

Nad Bernsteinsee:



Jeden z leśnych odcinków drogi rowerowej:

Pierwszy pływający dom:

Nad brzegiem Spreetaler See:

Sabrodter See:

Jedna z dróg rowerowych wzdłuż brzegu:

Sedlitzer See:

Jeden z kanałów łączących jeziora (tutaj Ilsekanal):


Großräschener See:




Koparka Bagger 258. Ogromny potwór. Na drugim zdjęciu w lewym dolnym rogu Rafał dla porównania.




Wieża widokowa Meuro-Stolln:



Twierdza Senftenberg:


Wieża widokowa Südsee nad brzegiem Senftenberger See: 



Wieża widokowa Rostiger Nagel nad brzegiem Sedlitzer See:



Kanał Barbary:

Droga rowerowa do Hoyerswerda wzdłuż Czarnej Elstery:




  • DST 114.87km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:13
  • VAVG 18.48km/h
  • VMAX 36.30km/h
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bärwalder See

Niedziela, 19 maja 2024 · dodano: 02.06.2024 | Komentarze 0

Dziś pogoda znów niepewna. Wycieczkę rozpoczynamy podobnie jak wczoraj tyle, że jedziemy drugim brzegiem Scheibesee a potem szutrową drogą wzdłuż zbiornika Lohsa II (ten drugi jest dopiero w początkowej fazie przekształcania). Dojeżdżamy do miejscowości Boxberg nad brzegiem Bärwalder See jednak będziemy objeżdżać jezioro wracając a teraz tylko na punkt widokowy i w dalszą drogę. Kringelsdorf, Reichwalde i dojeżdżamy do miejscowości Hammerstadt. Po drodze punkt widokowy na kopalnię Tagebau.
Niestety w
okół przechodzą burze. Jedna z nich w końcu nas dogoniła. Na szczęście byliśmy akurat na terenie pałacu Kreba gdzie można się było schronić w altanie. Przybyło tam zresztą więcej rowerzystów. Mniej więcej po godzinie przestało lać, można jechać dalej. Szlakiem między stawami wracamy nad brzeg Bärwalder See i tym razem objeżdżamy całe jezioro (asfaltową drogą rowerową). Lądujemy w tym samym miejscu, co rano a następnie przez Lippen, Mortka, Koblenz dojeżdżamy do Fabryki Energii Knappenrode, mieści muzeum przemysłu. Można objechać teren muzeum mimo, że jest już zamknięte. Stamtąd drogą rowerową prosto do kwatery. Kolejny spokojny, udany dzień.

Droga rowerowa nad brzegiem Scheibesee:


Punkt widokowy na Scheibesee:

Punkt widokowy na Bärwalder See:

Na szlaku:


Punkt widokowy na kopalnię Tagebau:



Droga rowerowa wzdłuż kopalni:

Pałac Kreba:

Prześliczny odcinek między stawami. Na tym wyjeździe jest takich sporo:



A tutaj jedziemy wzdłuż kanału. Takich odcinków było więcej:

Bärwalder See. Na pierwszym zdjęciu widać elektrownię Boxberg. Na drugim zdjęciu słynne pływające domy:


Droga rowerowa wzdłuż brzegów Bärwalder See:

Muzeum Fabryka Energii Knappenrode:




  • DST 115.68km
  • Teren 60.00km
  • Czas 05:55
  • VAVG 19.55km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pojezierze Łużyckie

Sobota, 18 maja 2024 · dodano: 02.06.2024 | Komentarze 0

Pojezierze Łużyckie czyli Lausitzer Seenland. Niegdyś tereny górnicze. Dziś 23 jeziora w miejscu zalanych odkrywkowych kopalni węgla brunatnego. A wokół nich setki km dróg rowerowych. Krajobraz przemysłowy przekształcono (i nadal się przekształca bo to powolny proces) w turystyczny raj. Są piękne plaże, mnóstwo parkingów (a na nich mnóstwo kamperów), punkty i wieże widokowe, miejsca postojowe, punkty gastronomiczne (także mobilne), spokojne miasteczka...
Bazę mamy w mieście Hoyerswera (Penzion Mark, polecam), w spokojnej dzielnicy na obrzeżach, tuż przy drodze rowerowej. Pierwszego dnia pogoda nie rozpieszcza. Jest chłodno i zapowiadają opady. Na szczęście w końcu nie lało. Auto mogliśmy już zostawić w kwaterze. Przebrać się i na rower. Z miasta wyjeżdżamy wygodną drogą rowerową wzdłuż wojewódzkiej. Dróg rowerowych jest wiele, wybieramy odnogę, która wkrótce skręca w las i prowadzi nad pierwsze jezioro: Scheibesee. Ten zbiornik jeszcze nie jest całkiem gotowy (jak wynika z tablic) przygotowano "zaledwie" asfaltową drogę rowerową wokół... Jedziemy wzdłuż jego brzegów (taflę wody rzadko widać bo oddziela nas od niej pas drzew) i wkrótce dojeżdżamy do kolejnego jeziora: Lohsa. Tutaj już są parkingi, plaże i tym podobne. Objeżdżamy je dookoła (rowerówką oczywiście) a później wjeżdżamy w krainę stawów. Na mapie widać kilkadziesiąt, my objechaliśmy kilkanaście. Wszystkie połączone świetnymi, szutrowymi drogami (z których chętnie korzystamy). Zresztą prowadzą nimi szlaki rowerowe. Jest bardzo spokojnie i malowniczo. W paru miejscach przygotowano też czatownie. Na brzegami stawów widzieliśmy sporo ptaków, co dziwne, nie boją się. Czaple i żurawie pozwalają podejść całkiem blisko. Bardzo dziwne. Czyżby na tym terenie ludzie nie strzelali?
Przez miejscowości Friedersdorf, Hermsdorf, Lippitsch, Commerau, Klix, Malschwitz dojeżdżamy nad Zalew Budziszyński (Talsperre Bautzen). Jego brzegi są ładnie zagospodarowane. Sam Budziszyn tylko zahaczyliśmy. Nie chciałam jechać do centrum bo jest już późno gdyż wycieczkę rozpoczęliśmy dopiero w południe, jednak od nas to kawał drogi... Trzeba jeszcze wspomnieć, że w okolicy Budziszyna teren jest bardziej zróżnicowany, pagórkowaty. Do kwatery wracamy szlakami przez Quatitz, Radibor, Neschwitz, Wartha, Wittichenau. Trzeba jeszcze wspomnieć o podwójnych nazwach. Po niemiecku i łużycku. Pierwszy dzień bardzo udany, tereny świetne, bardzo spokojne. Tylko woda, pola i lasy. No, czasem jakaś miejscowość ale ludzi za bardzo nie widać. Pierwszy dzień świetny. Taka wspaniała kraina tylko kilkadziesiąt km od granicy.

Zbiornik Lohsa:

Na szlaku:

Rzeka Sprewa:

Kraina stawów a dokładnie Górnołużycki Obszar Wrzosowisk i Stawów:

Na szlaku:

Wszędzie w ogrodach i przy drogach kwitły różaneczniki. Tutaj obok Miejsca Pamięci.

Zieleń i spokój:

Droga rowerowa obok Budziszyna:

I jeszcze jeden staw:

Czatownia:

Barokowy zespół pałacowo-parkowy w Neschwitz:




  • DST 103.46km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:18
  • VAVG 16.42km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Podjazdy 691m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolní Žleb - Drezno - Rammenau

Sobota, 4 maja 2024 · dodano: 30.05.2024 | Komentarze 4

Rano jest chłodno ale obeschło po nocnych opadach. Kontynuujemy jazdę wzdłuż Łaby. Po drugiej stronie rzeki ładnie widać Hřensko - główną bazę wypadową do największych atrakcji Parku Narodowego Czeskiej Szwajcarii. Ale to na piechotę. Może kiedyś...
Wjeżdżamy do Niemiec. I tu małe rozczarowanie. Droga wzdłuż rzeki dostępna jest dla samochodów. Ruch nieduży ale jest bardzo mało miejsca, na jedno auto. A tymczasem w obu kierunkach podąża ogromna liczba rowerzystów. Powoduje to czasem niebezpieczne sytuacje... Może nie było innej możliwości bo rzeczna dolina, ograniczona wysokimi, skalnymi ścianami, jest bardzo wąska. A trzeba tam było jeszcze wcisnąć tory. Potem jest już lepiej bo albo szeroko albo jest droga rowerowa. 




Przed nami Königstein. Na wzgórzu widać słynną twierdzę. Nie zwiedzamy bo potrzeba na to 3 godzin.

A tutaj parowiec. Kursują między Dreznem a Bad Schandau. Co ciekawe są to oryginalne jednostki (jest 9) zbudowane w latach 1879 - 1929 i wpisane do rejestru zabytków. W sierpniu odbywa się parada parowców.

Widać fragment mostu Bastei. Największej atrakcji w okolicy Bad Schandau. Jesteśmy na terenach Parku Narodowego Saksońskiej Szwajcarii:

Na szlaku. Nie widać tego na zdjęciu ale w obu kierunkach podąża sznureczek rowerzystów. Więc gdy zjawi się jakiś samochód robi się nieciekawie...
A tutaj Pirna. Zjechaliśmy ze szlaku by zobaczyć starówkę. To bardzo blisko. Są drogowskazy.



Łaba:

Dojeżdżamy do Drezna. Wygodna droga rowerowa biegnąca tuż nad rzeką prowadzi wprost do starówki. Ludzi ogrom. Ale nie przeszkadzają jakoś bardzo. Jeden zważa na drugiego. Rowery prowadzimy. Wszystkie atrakcje są dostępne w zasięgu krótkiego spaceru. Stare miasto zostało całkowicie zniszczone podczas wojny. Dziś oglądamy rekonstrukcję. 

Plac Zamkowy:

Gmach Langer Gang z malowidłem "Orszak książęcy":

Po lewej Kościół św. Trójcy, po prawej Zamek Wettynów:

Zwinger. Zespół pałacowy jest obecnie remontowany ale część można spokojnie zwiedzać:






I jeszcze jedno ujęcie starówki:

Kościół Marii Panny:

Słynny "Orszak książęcy":

Przejeżdżamy przez most (dziwiąc się czemu tamci rowerzyści tak jeżdżą po tym moście w cały świat ale potem zorientowaliśmy się, że jest chyba zakaz wjazdu aut) i wracamy kawałek drugą stroną Łaby (i tutaj jest droga rowerowa) by wkrótce skręcić w lewo. Kawałeczek przez miasto (ale jest bardzo spokojnie) i wjeżdżamy do lasu Dresden Heide. Po drodze cmentarz wojenny:

Dresden Heide to duży kompleks leśny. Biegnie przez niego szlak rowerowy (szeroka, szutrowa droga) ale oprócz tego jest mnóstwo singli (gdzie szaleją MTB) oraz wiele ścieżek spacerowych. Las porasta pagórkowaty teren i jest tam po prostu przepięknie.

Przejazd przez las jest długi ale to dobrze bo jak już wspomniałam jest bardzo ładnie. Zwłaszcza odcinek wzdłuż strumienia. No i tutaj jest mało ludzi.
Wyjeżdżamy z lasu i dalej podążamy lokalnymi szlakami rowerowymi. Są bardzo, bardzo fajne. Wiodą albo przez pola albo jakimiś bocznymi dróżkami albo drogami rowerowymi. Dojeżdżamy na nocleg. Miejscowość Rammenau, nocleg Fewo-Rammenau Monteurunterkunft, polecam. Zakupy można zrobić 9 km wcześniej, w mieście Großröhrsdorf jest długo otwarty market. Świetny dzień.





  • DST 100.54km
  • Czas 05:20
  • VAVG 18.85km/h
  • VMAX 38.20km/h
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Štěti - Dolní Žleb

Piątek, 3 maja 2024 · dodano: 27.05.2024 | Komentarze 2

Pierwsze dwa km okropne. Pędzące ciężarówki przerażały. Choć trzeba przyznać, że uważali na nas. Tak czy inaczej przeżyliśmy te dwa km i szczęśliwie wracamy do miasta Štěti, nad naszą rzekę, której bieg wyznacza dzisiejszą trasę. Łaba. Cieszę się, że tu jesteśmy. Szlak nie zawsze biegnie drogą rowerową. Są też drogi niedostępne dla aut, którymi mogą jeździć tylko rowery i właściciele gruntów. I nikt więcej na taką drogę nie wjedzie. Inaczej niż u nas gdzie mało kto na zakazy zważa. Przykład z własnego podwórka: drogą rowerową z Krasawy do Suliszowic nagminnie jeżdżą samochody... Czasem szlak prowadzi zwykłą drogą ale zwykle są to takie opłotki, że mało co tam jeździ. Był też taki odcinek gdy wyjeżdżamy zza płota u stóp zamku Střekov a tu przed nami mega ruchliwa droga i nic więcej. Rozglądamy się, niemożliwe żeby szlak prowadził tamtędy. I nie prowadzi. Trzeba przejść pod torami, wyjść z drugiej strony, podjechać do śluzy i przejść przez nią. Dla nas atrakcja choć dla osób z dużym bagażem niełatwe zadanie. Ale i tak fajny pomysł, takie urozmaicenie trasy. Czasem szlak odbiega od rzeki i prowadzi na okoliczne wzgórza. Ogólnie wcale nie jest nudno. 
Na szlaku:








Zamek Střekov (XIV w.). Jeden z najlepiej zachowanych zamków w Czechach. Ze względu na zapowiadane popołudniowe opady rezygnujemy ze zwiedzania. Do tej pory zdjęcia średnie bo nie zauważyłam, że obiektyw jest lekko zabrudzony...

Przeprawa przez śluzę:



Straszyły deszczowe chmury ale mieliśmy szczęście. Jedna ulewa przeszła przed nami a następna gdy już byliśmy w kwaterze.

Most w mieście Děčin. Robimy tam zakupy (9km przed kwaterą). Odtąd foty już dobrej jakości. Miasta też nie zwiedzamy bo deszcz straszy...


Przed nami przełom Łaby. Najpiękniejszy odcinek trasy. Wjeżdżamy na tereny Parku Narodowego Czeskiej Szwajcarii. Rzeka pokonuje Góry Połabskie, płynie wąską doliną otoczoną wysokimi skałami o najprzeróżniejszych kształtach. Jest przepięknie, zdjęcia nie oddają w pełni urody tego odcinka trasy.


Dojeżdżamy do miejscowości Dolní Žleb gdzie mamy nocleg. (Dolní Žleb 124, bardzo polecam, jedyny mały minus to kursujące tuż obok pociągi). Obok jest przeprawa promowa. Bardzo udany dzień.





  • DST 123.62km
  • Teren 40.00km
  • Czas 07:06
  • VAVG 17.41km/h
  • VMAX 40.50km/h
  • Podjazdy 707m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strážiště - Štěti

Czwartek, 2 maja 2024 · dodano: 27.05.2024 | Komentarze 1

Rankiem opuszczamy stajnię i jedziemy parę km do miasteczka Klášter Hradiště nad Jzerou . Znajduje się tam klasztor cystersów, który w wyniku różnych historycznych zawirowań przekształcono w browar, który pracuje do dziś. W tym miejscu wjeżdżamy na rowerowy szlak Greenway Jizera. Mniej więcej biegnie wzdłuż rzeki Izery. W necie niewiele o nim piszą. A szkoda bo jest rewelacyjny. Świetnie poprowadzony. Sporo super odcinków terenowych: szutry i single ale takie, że turysta jedzie wygodnie nawet na cieńszej oponie i z bagażem. Sporo przyjemnych odcinków leśnych. Po drodze pomysłowe fragmenty by nie wjeżdżać na ruchliwe drogi. Czasem wiąże się to z jakimś stromym podjazdem ale to nic. Ogólnie szkoda, że mało rozreklamowany szlak bo bardzo fajny. Dziś jedziemy nim 70 km. Może kiedyś warto byłoby przejechać całość. Jedyny minus to fakt, że tych 70 km jest dokładnie pod wiatr. A dziś znów wieje bardzo, bardzo mocno...
Po drodze ruiny XIV-wiecznego zamku Zvířetice. Wstęp wolny. Ruiny są niezwykle malownicze. Warto zjechać na chwilę ze szlaku (jest drogowskaz) i wdrapać się na wzgórze by je zobaczyć:



Poniżej przykład czeskiej pomysłowości. Jedziesz spokojną drogą, potem szlak skręca w teren. I tu nagle taki zjazd. Wjeżdżasz w tunel i wyjeżdżasz sobie na singiel po drugiej stronie. Dzięki temu nie trzeba jechać ruchliwą drogą. Zdaję sobie sprawę, że u nas nie byłoby to fajne, już widzę te tony śmieci i szkła...



Kolejny zamek, tym razem z XIII w: Michalovice (Michalovicka Putna). Wstęp płatny ale niedrogo, można wejść na wieżę skąd pięknie widać Izerę.



Dojeżdżamy do miasta Mláda Boleslav. Przejazd przez nie jest w porządku bo pomyślano o drogach rowerowych. Najbardziej znanym obiektem w mieście jest muzeum Škody. To tutaj w 1895 r. założono zakłady produkcyjne. Zaczęto od rowerów, potem motocykle a wreszcie samochody. Oprócz tego warto zobaczyć zamek (wzniesiony na wysokim cyplu góruje nad miastem, przejeżdżamy u jego stóp). Nie zwiedzamy bo czasu brak - dziś najdłuższa trasa.


Poniżej zdjęcia jak fajnym szlakiem jest Greenway Jizera:


Dojeżdżamy do Łaby. Odtąd wreszcie jedziemy z wiatrem. Szlak jest asfaltowy, terenu tylko trochę ale i ten odcinek zostanie wyasfaltowany (prace trwają). Głównie droga rowerowa nad rzeką ale czasem trzeba wdrapać się na rzeczną skarpę. Na przykład do zamku Mělník skąd można zobaczyć miejsce, gdzie Wełtawa wpada do Łaby.






Dojeżdżamy do miasta Štěti gdzie można zrobić zakupy. Teraz musimy zjechać ze szlaku i czeka niestety 2 km bardzo ruchliwą wojewódzką do miejscowości Počeplice gdzie mamy nocleg. Miejscówka super tylko ten dojazd do kitu. Wprawdzie nie działo się nic złego ale stres wiadomo był. Dobrze, że krótki odcinek.