Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 114280.46 kilometrów w tym 31036.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 581592 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 100 km

Dystans całkowity:32506.07 km (w terenie 6391.00 km; 19.66%)
Czas w ruchu:1368:55
Średnia prędkość:20.50 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:166617 m
Suma kalorii:18852 kcal
Liczba aktywności:270
Średnio na aktywność:120.39 km i 5h 52m
Więcej statystyk
  • DST 111.69km
  • Teren 90.00km
  • Czas 04:45
  • VAVG 23.51km/h
  • VMAX 35.60km/h
  • Podjazdy 304m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Leśno Rajza

Poniedziałek, 8 maja 2017 · dodano: 09.05.2017 | Komentarze 2

Dzień wolny. Wraz z Marcinem, który także ma urlop (nawiasem mówiąc mieliśmy być w górach ale pogoda...) jedziemy PKP do Lublińca (przypominam: 3 zł rowerzysta, rower gratis). Chcemy pojeździć szlakiem Leśno Rajza. Od razu napiszę, że jest wśród nas licencjonowany znakarz szlaków, żeby nie było.
Dobrze, że panowie mają nawigacje z dokładnymi mapami bo prędko okazuje się, że ów szlak to niewypał. Jest źle wymalowany. Przy każdym znaku strzałka, co sugeruje skręt. W przypadku LR może oznaczać skręt lub nic. Rozumiem, że strzałka pokazuje drogę, którą prowadzi ale skręty oznaczone są tak samo! To skąd wiedzieć kiedy prosto a kiedy skręt?Zgodnie z regulaminem strzałka powinna oznaczać, że trzeba skręcić za znakiem. A przy znaku prowadzącym na wprost daje się pasek a nie strzałkę a następnie potwierdzenie.

Są miejsca, gdzie znaki wzajemnie się wykluczają. Nigdzie nie ma drogowskazów, na całym 100-km odcinku nie napotkaliśmy ani jednego, podczas gdy nieustannie pojawiają się odnogi szlaku i nie wiadomo, którą wybrać. Prawidłowo znakarze szlaków unikają krzyżowania szlaków o tym samym kolorze. Zresztą instrukcja prawidłowego znakowania szlaków dostępna jest w internecie, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę.

Do tego są momenty, gdzie szlak każe nam (zwykle po przecięciu drogi krajowej lub wojewódzkiej) jechać w daną uliczkę czy ścieżkę, po czym znaki znikają, wracamy a tam inne znaki, w inną uliczkę...

Jest miejsce (na rzeczce Małokrzywa) gdzie po kolejnym przecięciu ruchliwej drogi dojeżdżasz do owej rzeczki a tam nie ma mostu. Nie ma śladu po mostku a wody na oko z metr. Szlak wyraźnie kieruje w wodę bo po drugiej stronie są znaki. Latem nie ma problemu ale teraz jest za zimno by wchodzić w wodę... Nie ma żadnej innej ścieżki. Pozostaje jedynie wrócić na wojewódzką (gdzie pędzi tir za tirem) i przebyć nią kilkaset metrów (jest most nad rzeczką), zjechać na pobocze i czekać na możliwość przecięcia drogi by znów wjechać na szlak (o zatrzymaniu się na środku trasy by czekać na skręt w lewo nawet nie myślimy bo by nas zaraz coś zmiotło - jest zakręt). W ogóle na  tym szlaku trzeba wielokrotnie przecinać ruchliwe drogi, może po postu nie ma innej możliwości. W weekend na pewno jest mniejszy ruch.

Nasze wrażenia: jeden wielki chaos. Strzałki wszędzie i we wszystkich kierunkach. Czasem szlak nas gdzieś prowadzi np. do pałacu w Brynku, po czym znaki znikają.

Szlak powinien być tak wymalowany, by nie było wątpliwości. By każdy, nawet początkujący turysta sobie poradził. A tymczasem bez nawigacji i dobrych map elektronicznych nie ma szans przejechać LR bez błądzenia. 
Może odpowiednie drogowskazy załatwiłyby sprawę. Na pewno są bardzo potrzebne w miejscach, gdzie krzyżują się odnogi szlaku.
Tak czy inaczej dzień był udany, większość trasy towarzyszyło nam słońce (dopiero w Koszęcinie, około 15.00 zaczęło trochę kropić) a dzięki nawigacjom nie błądziliśmy. Tamtejsze lasy niezmiennie zachwycają. Jeździliśmy sobie spokojnie (po wczorajszych górkach byliśmy nieco zmęczeni) rozmaitymi ścieżkami. Od równiutkich leśnych autostrad, po piaszczyste i kamieniste ścieżki. Smukłe pnie drzew, często bardzo starych, soczysta zieleń borówek i błękit leśnych stawów. Bardzo tam ładnie.
Jakby kto chciał ślad GPS to mogę przesłać.
Początek wycieczki
Początek wycieczki © Skowronek
Ścieżki
Ścieżki © Skowronek
Ścieżki II
Ścieżki II © Skowronek
Nad rzeczką Małokrzywa
Nad rzeczką Małokrzywa © Skowronek
Przykład oznakowania
Przykład oznakowania © Skowronek
Pałac w Brynku
Pałac w Brynku © Skowronek
Lesne ścieżki
Leśne ścieżki © Skowronek
Zbiornik Zielona
Zbiornik Zielona © Skowronek
Pałac myśliwski w Kaletach
Pałac myśliwski w Kaletach © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek
Jeleniak - Mikuliny
Jeleniak - Mikuliny © Skowronek
Na trasie
Na trasie © Skowronek
Na trasie
Na trasie © Skowronek
Serwis w Kaletach
Serwis w Kaletach © Skowronek
Na zielonym szlaku pieszym
Na zielonym szlaku pieszym © Skowronek
Jeleniak - Mikuliny
Jeleniak - Mikuliny © Skowronek




  • DST 104.01km
  • Czas 04:45
  • VAVG 21.90km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Podjazdy 1360m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Tomaszowe górki

Niedziela, 7 maja 2017 · dodano: 07.05.2017 | Komentarze 3

Zachęceni pomyślnymi prognozami pogody rankiem wyruszyliśmy w stronę Bielska. Niestety w połowie drogi zaczyna padać. Dojeżdżamy do początku podjazdu na Przegibek, gdzie czeka już Marcin. Niestety nadal pada, do tego zimno i mgła. Rozczarowani jedziemy do Zawiercia, może na Jurze da się pojeździć. W dodatku sporo tam konkretnych podjazdów, tak więc będzie gdzie trenować.
Najpierw trzeba się wdrapać do Blanowic, potem jedziemy na Rudniki i Rzędkowice a stamtąd solidny podjazd na Zdów.
Następna miejscowość na trasie to Bliżyce, skąd przez Sokolniki jedziemy do Dzibic. Dalej są Kostkowice i Kroczyce, gdzie urządzamy popas.
Po przerwie jedziemy do Siamoszyc a potem jest stromy podjazd na Mokrus. Potem jedziemy do Pilicy i krążymy wokół niej bo aż gęsto tam od ciężkich podjazdów. W niektórych miejscach 18%. Podjechaliśmy też na Tomaszową Górkę. To boczny asfalt wiodący do Kleszczowskiego Lasu kończący się drogą gruntową. Jest naprawdę stromy a pasmo wzgórz, gdzie się znajduje na mapie zwie się Góry Baranie.
Z Pilicy podjazd na Złożeniec. Kierujemy się już z powrotem do Zawiercia. Przez Ryczów, Podzamcze, Bzów, Kromołów wracamy do aut.
W okolicach Zawiercia miejscami jest jak w górach. I to nie tylko pod kątem podjazdowym ale i widokowym. Musimy częściej tam jeździć.
A czemuż Tomaszowe? Ponieważ specjalistą od tutejszych tras i podjazdów jest Tomasz (Siwuch) i dzięki niemu wiele z nich poznaliśmy:)
Beskidy nas przepędziły
Beskidy nas przepędziły... © Skowronek
Podjazd do Włodowic (autor: Parker)
Podjazd do Włodowic (autor: Parker) © Skowronek
W okolicy Zdowa
W okolicy Zdowa © Skowronek
Okolice Smolenia
Okolice Smolenia (autor: Parker) © Skowronek
Podjazd na Tomaszową Górkę (autor: Parker)
Podjazd na Tomaszową Górkę (autor: Parker) © Skowronek
Widok z Tomaszowej Górki
Widok z Tomaszowej Górki © Skowronek
Tomaszowa Górka (autor: Parker)
Tomaszowa Górka (autor: Parker) © Skowronek
Jurajskie dróżki
Jurajskie dróżki © Skowronek
Na trasie
Na trasie © Skowronek
W okolicy Sławniowa (autor: Parker)
W okolicy Sławniowa (autor: Parker) © Skowronek
Między Sławniowem a Smoleniem
Między Sławniowem a Smoleniem © Skowronek


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 110.89km
  • Teren 60.00km
  • Czas 05:58
  • VAVG 18.58km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Podjazdy 730m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pustynia Błędowska

Środa, 3 maja 2017 · dodano: 03.05.2017 | Komentarze 4

Decyzję o dzisiejszej wycieczce podjęliśmy dopiero w środę po 23.00 gdyż nie wiedziałam czy będą siły po bardzo ciężkim 2 maja w pracy. No i pogoda niepewna. Umówilim się na 10.00 z Parkerem i uradzilim Pustynię Błędowską (ku niezadowoleniu Rafała, który wieszczył nam rychły prysznic z nieba i prawił, że tam za nic nie dojedziem). Ale uparciuchy chciały jechać tośmy pojechali. Na początek pożarówką w stronę Poraja (gdzie na leśnej ścieżce wjeżdżam w kałużę, która okazuje się tak głęboka, że buty wyprane). Ale nie mam zamiaru rezygnować z wycieczki, nie jest zimno. W Poraju odwiedzamy bardzo miłą informację turystyczną:)
Tam też urządzamy przerwę w celu ustalenia dalszej trasy. Zakładam na stopy worki (woretex dobry na wszystko) i od razu cieplej. W ogóle chłodny dziś i pochmurny dzień ale w końcu nie padało i wycieczka się udała.
Spod informacji podążamy do zbiornika a potem lasami, zupełnie nowymi ścieżkami, do miejscowości Oczko.
Potem bocznymi asfaltami przez Glinianą Górę a za miejscowością Pustkowie Lgockie skręcamy w teren. I tu zaczynają się schody bo budują tam drogę i naszą ścieżkę rozjeździł ciężki sprzęt. Po paru kilometrach błotnistej przeprawy dowlekliśmy się do Mrzygłodu. Tam przerwa na usunięcie błota z rowerów i jedzenie. Potem chcemy jechać czarnym szlakiem pieszym do Poręby ale i tu blokuje nas budowa drogi więc zawracamy. Jedziemy do torów a potem szutrówką wzdłuż nich. Kolejna przeszkoda - strumyk zalał nasz szuterek!!! Zaczyna to być lekko irytujące: nasza Jura podmokła - koniec świata! Zawsze była sucha jak pieprz ale po ostatnich opadach zrobiło się z lekka bagiennie...
W okolicy miejscowości Oczko (autor: Parker)
W okolicy miejscowości Oczko (autor: Parker) © Skowronek
A na mapie była taka piękna droga
A na mapie była taka piękna droga... © Skowronek
Błotnista przeprawa
Błotnista przeprawa © Skowronek
Na trasie
Na trasie (autor: Parker) © Skowronek
Przeszkoda na czarnym szlaku pieszym w Mrzygłodzie
Przeszkoda na czarnym szlaku pieszym w Mrzygłodzie © Skowronek
Znowu przeszkoda (autor: Parker)
Znowu przeszkoda (autor: Parker) © Skowronek
Objazd
Objazd © Skowronek
No dobrze, nie damy się, dojedziem na tę pustynię, choćby nie wiem co... Skręcamy w las i dojeżdżamy do leśniczówki Borowe Pole. To już dzielnica Zawiercia.
W końcu lądujemy w Porębie, skąd lasami dojeżdżamy do Łaz. I dalej lasami do Niegowonic. Stąd już blisko do punktu widokowego Dąbrówka. 
Jest sporo ludzi, szum i gwar. Od naszej ostatniej wizyty pustynia znacznie się rozrosła, wycięto sporo drzew i zarośli. Robi wrażenie. Pojawił się też taras widokowy.
W okolicy Poręby
W okolicy Poręby © Skowronek
Odpoczynek przy ruinach bunkra
Odpoczynek przy ruinach bunkra © Skowronek
Na Pustyni Błędowskiej
Na Pustyni Błędowskiej © Skowronek

Spoglądając na pustynię (autor: Parker)
Spoglądając na pustynię (autor: Parker) © Skowronek
Odpoczywamy tam chwilę ale pora zbierać się z powrotem. Przez Hutki-Kanki, częściowo szlakiem czerwonym pieszym jedziemy do Łaz by w ostatniej chwili zdążyć na pociąg. Dziś mniej wiało niż 1 maja, za to brakowało słońca. Ale wycieczka bardzo fajna, znowu nowe ścieżki, nowe tereny.




Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 129.65km
  • Teren 100.00km
  • Czas 07:09
  • VAVG 18.13km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Podjazdy 502m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Leśna wycieczka

Poniedziałek, 1 maja 2017 · dodano: 03.05.2017 | Komentarze 2

Kolejna wycieczka PKP do Lublińca i powrót rowerami. Ogólnie mieliśmy kierować się w stronę Miasteczka Śląskiego i Woźnik. Ruszamy w składzie 7-osobowym. Na początek Rafik prowadzi nas do Miejsca Pamięci - cmentarza, na którym pochowane są niepełnosprawne dzieci - ofiary hitlerowskich eksperymentów. Smutne miejsce.
Potem udajemy się na leśne dukty, po drodze sporo błądzimy, gps-y odmawiają posłuszeństwa a mapy papierowej nikt z nas nie ma. Mimo pewnych trudności po pewnym czasie jedziemy prawidłowo. Tamtejsze lasy są bardzo ładne, nieco inne niż jurajskie a dróżki zróżnicowane, mimo, że jest raczej płasko. Mamy więc ścieżki idealnie równe, niczym leśne autostrady, są także kamieniste, na których mocno wytrzęsie, są i błotniste, i biegnące alejami wysokich drzew...
Plany nieco pokrzyżowała nam Mała Panew, wylewając szeroko i zmuszając nas do odwrotu. Z Woźnik jedziemy polami, potem ostrożnie przecinamy DK1 i lasami dojeżdżamy do Poraja, gdzie żegna nas Siwuch i jedzie na pociąg. Reszta pożarówką wraca do Cze-wy. Bardzo fajna, wesoła wycieczka i mimo, że nie znaleźliśmy atrakcji, które były w planie m.in. Cisa Donnersmarcka, ale poznaliśmy zupełnie nowe tereny:)
Miejsce Pamięci w Lublińcu
Miejsce Pamięci w Lublińcu © Skowronek
Na trasie
Na trasie © Skowronek
Jeleniak-Mikuliny
Jeleniak-Mikuliny © Skowronek
Nad jeziorkiem Głęboki Dół
Nad jeziorkiem Głęboki Dół © Skowronek
Leśny dukt
Leśny dukt © Skowronek
Piękna aleja
Piękna aleja © Skowronek
Rzeka zablokowała przejazd
Rzeka zablokowała przejazd © Skowronek
Na trasie (autor: Parker)
Na trasie (autor: Parker) © Skowronek
Jeleniak-Mikuliny
Jeleniak-Mikuliny © Skowronek
Za Woźnikami (autor: Parker)
Za Woźnikami (autor: Parker) © Skowronek






  • DST 114.72km
  • Czas 05:13
  • VAVG 21.99km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 511m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Znów Gidle

Poniedziałek, 24 kwietnia 2017 · dodano: 29.04.2017 | Komentarze 0

Poniedziałek mieliśmy wolny, Parker też i wycieczka byłaby ok gdyby nie wypadek na koniec. Mieliśmy jechać na Górę Kamieńsk ale Rafał ubrał się za lekko a dzień był zimny i w końcu plany uległy zmianie. Pojechaliśmy szosami do Cielętnik (odwiedzić najstarszą lipę w Polsce i przy okazji najgrubsze drzewo Polski) a stamtąd na ciasto w Gidlach, o którym wspominał Amiga. Niestety sklepik był zamknięty, może dlatego, że poniedziałek. Ale jeszcze, mam nadzieję, tego ciasta spróbujemy. 
W Gidlach przerwa na jedzonko i wracamy. Naturalnie cały dzień bocznymi drogami bo bezpieczniej. Tak mi się dotąd wydawało... Ale błędnie, jak się miało okazać w samej Cze-wie. Jechaliśmy przez Hutę, była 15.00 i pracownicy opuszczali zakład. I paniusia wyjeżdżająca z podporządkowanej wymusiła pierwszeństwo, wepchnęła się pomiędzy nas i wjechała w Marcina. Całe szczęście, że prędkość nieduża i upadł na tyle szczęśliwie, że nic mu się nie stało. Pogotowia nie chciał. Oczywiście Rafał zaraz wezwał policję i pogonił "adwokatów" (w osobach współpracowników) tej pani, że po co policja? To co, że nic się nie stało ale potrąciła człowieka!!! Mandat jej nie zaszkodzi, może nieco rozumu nauczy. A i z ubezpieczycielem łatwiej pójdzie. No i tak to wygląda. Grunt, że się dobrze skończyło...
Warta
Warta © Skowronek
Obok lipy (520 lat) w Cielętnikach
Obok lipy (520 lat) w Cielętnikach © Skowronek
Gidle - kościół Św. Marii Magdaleny
Gidle - kościół Św. Marii Magdaleny © Skowronek
Kopalnia piasku Ruda
Kopalnia piasku Ruda © Skowronek
Na trasie
Na trasie © Skowronek
Na tym skrzyżowaniu (tuż obok przejazdu kolejowego z uszkodzoną rogatką)
Na tym skrzyżowaniu (tuż obok przejazdu kolejowego z uszkodzoną rogatką) © Skowronek





  • DST 104.54km
  • Czas 04:09
  • VAVG 25.19km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Podjazdy 496m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Święta Anna

Sobota, 8 kwietnia 2017 · dodano: 08.04.2017 | Komentarze 0

Oj, nie pamiętam kiedy ostatnio był szosing... Dziś dołączylim do Adriana i Marcina jadących na wycieczkę popołudniu. Po pewnych perypetiach spotkanie w Brzyszowie, stamtąd na Mstów. Następnie Skrzydlów, Garnek, Lipie, Święta Anna, Przyrów.
Jak na razie z wiatrem. Bardzo miło się jedzie. Pora zawrócić w kierunku Cze-wy: Staropole, Sygontka, Zalesice, Żuraw, Kobyłczyce, Turów, Olsztyn, Kusięta i przez Srocko do Cze-wy. Trochę zwariowany szosing, chłopcy jak śmignęli tak ciężko było koło utrzymać... Ale wycieczka super.
Postój w okolicy Sierakowa
Postój w okolicy Sierakowa © Skowronek




  • DST 126.57km
  • Teren 90.00km
  • Czas 07:18
  • VAVG 17.34km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Podjazdy 402m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na zachód

Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 03.04.2017 | Komentarze 4

Od pewnego czasu Koleje Śląskie mają promocję polegającą na bezpłatnym przewozie roweru na wybranych trasach. Jedną z nich jest odcinek Cze-wa - Lubliniec.
Rzućmy okiem na mapę. Uwagę naszą przykują zielone plamy, rozległe kompleksy leśne, których częścią jest PK Lasy Nad Górną Liswartą. Leśnymi duktami dojedziem niemal do samej Cze-wy. Wniosek nasuwa się sam...
I tak oto w niedzielny poranek meldujemy się na stacji Częstochowa Stradom, gdzie czekają już Andrzej i Mirek. Niebawem przybywa nasz pociąg a w nim Adrian, Marcin i Tomek.
Bilet na osobę kosztuje 3 zł, rower gratis. Chyba będziemy częściej podróżować w tym kierunku...
Pół godziny jazdy i jesteśmy w Lublińcu. Rafał prowadzi nas w stronę jednostki, wspominając lata żołnierskie (na przykład: "O, a tu z tej knajpy wyciągnęła nas żandarmeria"). Mijamy teren wojskowy i... jesteśmy w lesie. W tym przypadku o to chodziło.
Podążamy leśnymi duktami i zatrzymujemy się w każdym ładniejszym miejscu. Odwiedzamy bunkier i XIX-wieczny zameczek myśliwski (zwany Malepartus) w miejscowości Zawadzkie - Kąty (można obejrzeć tylko z zewnątrz). Podjechaliśmy też do bram strzelnicy wojskowej. Właściwie cały dzień podążamy w terenie, są dukty łatwiejsze i trudniejsze, było też trochę błądzenia, ale cóż, nie zawsze udaje się znaleźć nowe ścieżki. Wykręciliśmy sporo km, nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał... Wycieczka w spokojnym tempie, bez pośpiechu, bez ciśnienia. Chodziło po prostu o to by pojeździć sobie wśród pięknych, rozświetlonych słońcem lasów. Miło było też posiedzieć nad brzegiem leśnych stawów, popatrzeć na błękitną taflę. W lesie nie dokuczał nam wiatr ani spaliny, nie było też zbyt wielu turystów, może kilka osób przez cały dzień. Super wycieczka:)
Na trasie wycieczki (autor: Parker)
Na trasie wycieczki (autor: Parker) 
Leśny Staw (autor: Adii)
Leśny Staw (autor: Adii)
Na trasie wycieczki
Na trasie wycieczki © Skowronek
Staw przy miejscu postojowym (niegdyś był tu ośrodek wypoczynkowy)
Staw przy miejscu postojowym (niegdyś był tu ośrodek wypoczynkowy) © Skowronek
Mini podjazd
Mini podjazd © Skowronek
Bunkier
Bunkier © Skowronek
Pałacyk myśliwski
Pałacyk myśliwski © Skowronek
Kładka obok pałacyku (autor Adii)
Kładka obok pałacyku (autor Adii) © Skowronek
Mała Panew
Mała Panew © Skowronek
Ścieżka ciut zarośnięta (autor: Parker)
Ścieżka ciut zarośnięta (autor: Parker) © Skowronek
Ścieżka pośród borówczyska
Ścieżka pośród borówczyska © Skowronek
Staw Piegża
Staw Piegża © Skowronek
I takie przeszkody trzeba nam było pokonać
I takie przeszkody trzeba nam było pokonać © Skowronek
Za Koszęcinem
Za Koszęcinem © Skowronek
Potężna aleja
Potężna aleja © Skowronek
I jeszcze jedna aleja
I jeszcze jedna aleja © Skowronek




  • DST 130.40km
  • Teren 65.00km
  • Czas 07:16
  • VAVG 17.94km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Podjazdy 1331m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Krakowa do Cze-wy

Piątek, 17 marca 2017 · dodano: 17.03.2017 | Komentarze 2

Dzień wolny, toteż można udać się na dłuższą wycieczkę. Pociągiem 6.35 jedziemy do Krakowa. Pociąg ów jest malutki a miejsca w nim przewidziano zaledwie na cztery rowery. Już to widzę w sezonie... No chyba, że wtedy dadzą inny skład.
Wysiadamy na stacji Kraków Batowice i ruszamy w stronę Doliny Prądnika. Na początku (mimo, że drogi boczne) ruch jest duży ale niebawem wjeżdżamy w teren i jest ok. 
W Dolinie Prądnika cisza i spokój (nie to, co w weekendy) a na niebie ciekawe zjawisko: halo. 
Za Pieskową Skałą skręcamy w boczną drogę i podjeżdżamy na tak zwany Płaskowyż Sułoszowski gdzie znajdujemy super dróżki (asfaltowe i szutrowe) prowadzące do Michałówki. Za miejscowością tą skręcamy w las (początkowo ścieżka wiedzie po błotnistych polach ale w lesie jest już sucho). Mijamy Rezerwat Michałowiec a leśna ścieżka prowadzi nas do Miejscowości Gołaczewy. Przecinamy trasę i tory i znów wjeżdżamy w teren. Tym razem dróżki wiodą nas do Bydlina. Przy ruinach zamku urządzamy przerwę. Dotychczas ładna pogoda zaczyna się zmieniać, wieje zimny wiatr a niebo przysłoniły chmury.
Z Bydlina jedziemy rowerowym Szlakiem Orlich Gniazd a następnie żółtym pieszym (dość piaszczystym) do Ryczowa. Stąd już rzut beretem do Podzamcza. Potem Bzów, Kromołów i znów w teren.
Następnie Włodowice. Chciałoby się dłużej pojeździć lecz czas goni. Z konieczności jedziemy przez Myszków (niefajnie, duży ruch) i do Żarek Letnisko.
Tutaj znów w teren (ścieżką przy torach) i zielonym rowerowym do Poraja. A z Poraja "pożarówką" do Cze-wy.
Bardzo udana, spokojna wycieczka, nowe tereny, nowe ścieżki. Ból mniej dokucza, humory dopisały. Mogłoby mniej wiać ale nie ma co zrzędzić bo do domu weszliśmy tuż przed deszczem.
Kwietniowe Doły
Kwietniowe Doły © Skowronek
Ścieżka rowerowa przez Kwietniowe Doły
Ścieżka rowerowa przez Kwietniowe Doły © Skowronek
Brama Krakowska
Brama Krakowska © Skowronek
Skały w Dolinie Prądnika
Skały w Dolinie Prądnika © Skowronek
Zjawisko halo
Zjawisko halo © Skowronek
Zamek Ojców
Zamek Ojców © Skowronek
Polne asfalciki między Pieskową Skałą a Michałówką
Polne asfalciki między Pieskową Skałą a Michałówką © Skowronek
Widok na Michałówkę
Widok na Michałówkę © Skowronek
Ścieżka przez Las Michałowiec
Ścieżka przez Las Michałowiec © Skowronek
Zamek Bydlin
Zamek Bydlin © Skowronek
Zamek Bydlin II
Zamek Bydlin II © Skowronek
Za Bzowem
Za Bzowem © Skowronek




  • DST 110.54km
  • Czas 05:13
  • VAVG 21.19km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 900m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jurajski szosing

Sobota, 9 lipca 2016 · dodano: 09.07.2016 | Komentarze 0

Rankiem na wycieczkę oprócz mnie przybyli Tomasz i Marcin. Dziś Jura w wersji szosowej, co wcale nie oznacza, iż będzie nudno.
Na początek podążamy do Ostrężnika (trasą przez Kusięta, Turów, Kotysów, Zrębice, Siedlec). W Ostrężniku skręcamy na asfaltowy szlak wiodący do Żarek, po drodze odwiedzając owe prześliczne skałki, cośmy je z Rafałem jesienią znaleźli.
W Żarkach zaglądamy do Muzeum Dawnych Rzemiosł, kiedyś trzeba je będzie zwiedzić. Następnie musim minąć rynkowe zamieszanie (w Żarkach co sobotę jest wielki targ) by dostać się na Mirowski Gościniec, który doprowadzi nas do zamku w Mirowie. Po drodze skręcilim jeszcze zobaczyć bunkier.
Jak Mirów to i Bobolice. Pod murami bobolickiego zamku urządzamy małą przerwę. Potem wracamy do Mirowa, gdzie zatrzymujemy się przy sklepie i w samą porę bo zaczyna padać. Szczęściem są parasole, toteż można przeczekać, przy okazji posilając się nieco.
Przestało padać, można jechać. Jedziemy do Łutowca i podjeżdżamy do skałek (obok są też ruiny strażnicy).
Troszkę niepokoi nas pogoda i słusznie bo w Moczydle nas zmoczyło. Ale tylko trochę i prędko wyszło słońce. Dziś mamy pewne pogodowe szaleństwo: pada - słońce - pada - słońce i tak dalej... W drodze powrotnej bardzo dokucza nam wiatr i męczy do samego domu.
Tak więc przez Moczydło i Gorzków Nowy jedziemy do Złotego Potoku. A potem wracamy do Zrębic i skręcamy na Biskupice. Przez ten szumiący wiatr w ogóle nie słychać co ktoś mówi.
Jeszcze Olsztyn, Kusięta i jesteśmy w Cze-wie. Przy dworcu PKP Raków żegnam panów (jadących do centrum) i wracam do domku.
Bardzo fajna, spokojna wycieczka:)
Skałki w okolicy Ostrężnika
Skałki w okolicy Ostrężnika (autor: Siwuch)
Z Tomkiem przy skałkach
Z Tomkiem przy skałkach (autor: Siwuch)
Ekipa przy Muzeum Dawnych Rzemiosł w Żarkach
Ekipa przy Muzeum Dawnych Rzemiosł w Żarkach (autor: Siwuch)
Ekspozycja obok muzeum
Ekspozycja obok muzeum (autor: Siwuch)
Zamek Bobolice
Zamek Bobolice (autor: Siwuch)
Pogaduchy przy zamku
Pogaduchy przy zamku (autor: Siwuch)
Jurajskie roślinki
Jurajskie roślinki (autor: Siwuch)
Skałki Łutowca
Skałki Łutowca (autor: Siwuch)



Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 197.02km
  • Czas 08:17
  • VAVG 23.79km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Podjazdy 2437m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rajd Kurierów Tatrzańskich

Sobota, 2 lipca 2016 · dodano: 05.07.2016 | Komentarze 13

Rajd Kurierów... Mateusz Ś. namawiał do udziału w nim od kilku lat lecz ciągle myślałam, że jeszcze nie czas, nie ta forma, nie dam rady, tam sami wymiatacze i tak dalej...
Wreszcie w tym roku wraz z Parkerem i Adiim decydujemy: jedziemy (ku pewnemu niezadowoleniu Rafała lecz trzy do jednego, przegłosowany: jedziemy). Chęć na udział w Rajdzie miał też Tomasz lecz wypadła mu impreza rodzinna.
Kwatery załatwił nam Zbyszek, bagażnik pożyczyła Marta i w piątek wyjeżdżamy z Cze-wy. Po drodze korki, objazdy i znowu korki. W tym tempie dojedziem chyba rano na start... Rafał bliski jest harakiri, reszta siedzi cicho, co by nie oberwać.
Wreszcie jest: Witów i agroturystyka "U Folfasów". Teraz rozumiem dlaczego Zbyszek tak lubi tam wracać, miejsce jest magiczne:)
Kolacja upływa nam w atmosferze przedbitewnej. Wszyscy przeżywamy jutrzejszy start. Zwłaszcza, że Rafał zapowiedział, że już nigdy, przenigdy pod Tatry nie wróci, toteż mamy tylko jedną szansę i jutro musim dać z siebie wszystko. 
Rankiem opuszczamy kwaterę i jedziemy 9 km na miejsce startu. Znajduje się na parkingu naprzeciw Domu Ludowego w Kościelisku. Wszędzie mnóstwo rowerzystów, wypasione szosy, kolorowe stroje. Rety, co my tu robimy... Rozglądam się po rowerzystach hmm... Tamten w czerwonym... chwila... to przecież Zbyszek, z którym jechaliśmy Orbitę dwa lata temu! Jaki świat mały.
Już od rana panuje nieznośny upał, to będzie ciężki dzień...
Wreszcie start. Pod eskortą podążamy przez ulice Zakopanego. Już pierwszy podjazd (na Cyrhlę) rozdziela nas z Parkerem i Adiim. Rafał gna jakby miał silniczek, w końcu obiecał mi dobry czas. Staram się utrzymać za nim, na kole znaczy się. Zjazd do Łysej Polany i skręcamy na Słowację. Zaczyna się podjazd na Zdiarską Przełęcz. Potem zjazd. Pędzimy jak szaleni, czas, czas... Muszę nadmienić, że zostałam pochwalona przez Rafała za dobre zjazdy, a niełatwo u niego o pochwałę techniki jazdy. Za tą zwykle mi się (słusznie) obrywa;))
Kręcimy dziarsko, czasem zerkam na góry lecz z rzadka, bowiem trzeba uważać. Jedziemy w grupce około 10 osób i w tym składzie dojeżdżamy do podjazdu na Szczyrbskie Pleso gdzie panowie cisną a ja podążam dostojnie i z godnością  na pierwszy bufet zlokalizowany około 80 kilometra.  W samą porę gdyż w bidonach dno widać a i w brzuchu równie pusto. 
Woda z izotonikiem, batony zbożowe, proteinowe, magnez, potas, do wyboru, do koloru. Prędko napełniamy brzuchy i bidony i jedziemy dalej. Razem ze Zbyszkiem i Pawłem z Krakowa tworzymy grupkę i dzielnie pokonujemy kolejne etapy drogi. Naturalnie jadą też inni rowerzyści, teraz przyznam, wszystkie etapy Rajdu trochę mi się mylą, co, jak, kto był i jak jechał, lecz jedno rzuciło się w oczy: współpraca. Uczestnicy raczej współpracowali niż rywalizowali.
Do Liptowskiego Mikulasza jedziemy bardzo sprawnie, schody zaczynają się z miastem. Upał coraz bardzie daje się we znaki, wysysa siły. 
Przed Kwaczanami porzuca nas Rafał bo chce zrobić podjazd na Kwaczańską Przełęcz na czas. My zaś (to znaczy Paweł, Zbyszek i ja) jedziemy spokojnie. Chłopaki marzą o studni lub strumyku i oto modły ich zostają wysłuchane, bowiem tuż przed początkiem serpentyn płynie spory strumień. Miło umyć ręce i twarz, ochłodzić się nieco zimną wodą.
No dobrze, trzeba jechać dalej. Powoli wspinamy się na przełęcz, wkrótce zostaję sama bo panowie mają więcej sił. Nawet zeszłam i poprowadziłam jakieś 200 m lecz wsiadam z powrotem, naprawdę łatwiej się tu jedzie niż idzie. Co za wstyd, rok temu wjechałam tu na raz i to dużo szybciej ale wtedy było znacznie chłodniej... Za chwilę zjeżdża do mnie Rafał i pokonuję ten najtrudniejszy odcinek trasy w towarzystwie. Bardzo miło:) Na wierzchołku czeka nagroda: kolejny bufet. Dowiaduję się, że jestem pierwsza wśród pań.
Zostały już tylko Oravice i seria dwunastek przed granicą. Zaczynam wierzyć, że to przejadę.
Droga na Oravice jest w strasznym stanie, mnóstwo dziur, pęknięć i łat. Jakoś władowałam się na górę i po tym zjechałam. Nawet nieźle się zjeżdżało. Jest wprawa bo na wycieczkach turysta nieraz musi jeździć szosą po szutrach, żwirach, piasku i tym podobnych, toteż parę dziur i łat wrażenia na nim wielkiego nie robi.
Wszystko szło dobrze, niestety Rafała zaczynają nękać skurcze. Za Oravicami już wyje z bólu i zatrzymuje się. Wraz z nim zostaje dwóch chłopaków z Katowic. Wszyscy każą mi jechać dalej. Mam tylko jedną szansę. Ruszam sama. Najpierw 12%. O dziwo, idzie gładko. Potem przez wioski wspinam się na granicę. Auta nawet jadą ostrożnie. Na samej granicy doganiam dwóch rowerzystów, jeden w stroju z triatlonowymi napisami, drugi w seledynowej koszulce. Dziś wiem już, że triatlonista to Michał, jeden z organizatorów Rajdu. Najpierw chcą uciekać lecz krzyczę, że chcę koła nie wyścigów. Jadę z nimi lecz kawałek dalej seledynowy zostaje (nie jestem pewna ale to chyba Tygrys). Trudno, nie ma koła... Za chwilę mija mnie Michał dopingując do wysiłku i pędzi do Kir.
Droga z Chochołowa do Kościeliska to koszmar. Beznadziejny asfalt, po którym jedziesz jak po kostce brukowej, cały czas pod górę i najgorsze: samochody. Jest bardzo niebezpiecznie, modlę się żeby tylko nikt we mnie nie wjechał. Gdy suv na zakopiańskich tablicach mija mnie na centymetry zamyślam się dlaczego ludzie tak się zachowują. Za parę minut wyjeżdżam zza zakrętu... No nie, stoi... Podjeżdżam... Potrącił Michała. Na miejscu jest też drugi rowerzysta. Michał na szczęście jest przytomny i stoi o własnych siłach. Kierowca uderzył go lusterkiem. Przyznam, że trochę wyzywam. Policja i pogotowie są już wezwane. Chłopaki każą mi jechać. Teraz myślę, że mogłam zostać, czekać na pogotowie... Lecz chyba nie pomogłabym, nawet apteczki nie miałam. Na szczęście skończyło się na złamanej ręce i stłuczeniach.
Jadę. Za chwilę jedzie policja. Dojeżdżam na metę, organizatorzy wiedzą już o wszystkim.
Wynik cieszy bardzo, 9 godzin 3 minuty daje pierwsze miejsce wśród pań i najlepszy wynik kobiecy w historii rajdu. W żyłach krąży jeszcze adrenalina i endorfiny.
Sporo osób jest już na mecie, między innymi Paweł, za chwilę przybywa Zbyszek, Rafał nie odbiera telefonu ale i on wkrótce przyjechał. Poszliśmy na obiad a za jakiś czas przyjeżdżają Adii i Parker.
Wybiła 19.00 - zaczyna się impreza. Pokaz zdjęć z Rajdu, rozdanie dyplomów i pucharów w kategoriach i super bogaty stół szwedzki (okupowany przez Rafała). Każdy uczestnik, oprócz dyplomu, otrzymał voucher do Term Chochołowskich, kartę rabatową Attiq i bardzo ładną chustę pod kask z logo Rajdu.
Gdy zmierzcha zbieramy się w drogę powrotną do Witowa. Żegnamy organizatorów, dziękując za wszystko i wracamy do kwatery.
Pomijając ten wypadek Rajd był super. Bardzo miła, rodzinna atmosfera i doskonała organizacja. Byliśmy naprawdę pod wrażeniem.
Jedyny minus to konieczność poruszania się ruchliwymi drogami, lecz tam innej możliwości za bardzo nie ma. Właściwie tylko u nas jest niebezpiecznie, mimo wszystko Słowacy są ostrożniejsi, mają też lepsze drogi, zwykle szersze niż u nas. 
Cieszy wynik, cieszy fakt, że cała częstochowska ekipa bezpiecznie dotarła do mety oraz fakt, że daliśmy radę pokonać trasę. Kto wie, może za rok lub dwa znów weźmiemy udział w Rajdzie Kurierów Tatrzańskich.
Zdjęcia z Rajdu i informacje znajdziecie pod tym linkiem:
DOOKOŁA TATR
A tu kilka zdjęć z telefonu Rafała:
Na trasie
Na trasie (z przodu jadą Paweł i Zbyszek) © Skowronek
Jedziem
Jedziem © Skowronek
Na trasie II
Na trasie II © Skowronek
Nagroda :)
Nagroda :) © Skowronek