Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112823.66 kilometrów w tym 30192.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 573362 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

NIEMCY

Dystans całkowity:2152.35 km (w terenie 410.00 km; 19.05%)
Czas w ruchu:113:50
Średnia prędkość:18.91 km/h
Maksymalna prędkość:66.70 km/h
Suma podjazdów:6837 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:113.28 km i 5h 59m
Więcej statystyk
  • DST 90.51km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 20.11km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 166m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brandenburg

Poniedziałek, 26 sierpnia 2024 · dodano: 17.10.2024 | Komentarze 0

Ostatni dzień wyjazdu. Auto zostaje na parkingu obok dworca w miejscowości Marquardt. A my jedziemy jeszcze 50 km szlakiem Havel Radweg. Fajnie poprowadzony, praktycznie wszystko drogi rowerowe albo jakieś fajne dróżki w terenie, dużo odcinków przy samej rzece. W mieście Brandenburg nawrotka i powrót lokalnymi szlakami rowerowymi (mniej udanymi niestety). Spakować rowery i do domu.












  • DST 71.76km
  • Czas 04:37
  • VAVG 15.54km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zwiedzanie Poczdamu

Niedziela, 25 sierpnia 2024 · dodano: 17.10.2024 | Komentarze 0

Dziś zwiedzanie Poczdamu. Osią wycieczki jest wciąż rzeka Havel i jeziora, przez które przepływa: Templiner See i Schwielowsee. Dziwne żebyśmy z własnej woli cały dzień jeździli po mieście, prawda? Jednak Poczdam jest inny. To miasto pałaców i parków (500 hektarów parków i 150 budynków na liście UNESCO. Przez parki wolno obecnie przejeżdżać rowerem, po wytyczonych trasach, co wywalczyli mieszkańcy. Wcześniej był zakaz), które świetnie zwiedza się rowerem. Zresztą odpowiednia infrastruktura jest wszędzie. Nie wszystkie obiekty są dostępne dla rowerzysty ale liczba tych dostępnych przekracza jeden dzień zwiedzania. A skoro maruda i wróg miejskiej jazdy (czyli ja) była zadowolona to sobie wyobraźcie... Dziś bardziej fotorelacja niż opis. Nie ma sensu opisywać dokładnej historii każdego obiektu bo prędko zrobiłby się nudny elaborat. Tylko parę zdań nad zdjęciami. W każdym razie mnie się bardzo podobało i polecam każdemu. No to jedziemy:
Nasza kwatera (starsza pani ma swój dom, ogród a w ogrodzie jeden przytulny domek dla gości. Polecam, nazywa się Ferienhaus Rohmann) znajduje się nad Havel blisko centrum. Wyjeżdżamy z domku, za mostem w lewo i jesteśmy na drodze rowerowej biegnącej wzdłuż rzeki, wśród zieleni, cud miód. I dojeżdżamy do pierwszego parku Neuen Garten (Nowy Ogród) i pałac Cecilienhof. Rowerów nie wolno wprowadzać na teren wokół samego pałacu, przygotowano parking. Wnętrz nie zwiedzamy ze względów czasowych. Może jeszcze będzie okazja. Pałac jest tak duży, że trudno zrobić mu dobre zdjęcie. Stał się słynny gdy odbyła się w nim Konferencja Poczdamska w dniach 17 lipca-2 sierpnia 1945 roku, w której wzięli udział Churchill, Stalin i Truman dzieląc Europę według własnego widzimisię...


Ledwo wyjedziemy z jednego parku zaraz lądujemy w kolejnym, najsłynniejszym, oto Park Sanssouci. Rozpoczynamy od wspinaczki na wzgórze Ruinenberg. Znajduje się tam zbiornik (zasila fontanny w parku) otoczony sztucznymi ruinami w stylu rzymskim:


Zjeżdżamy na chwilę do centrum by zobaczyć Bramę Brandenburską (XVIII w):

I wracamy do Parku Sanssouci by zobaczyć słynny Pałac Sanssouci, ulubione miejsce Fryderyka II Wielkiego, słynnego władcy Prus (rodacy nazywali go "Stary Fryc"). Jego grób znajduje się na pierwszym tarasie po prawej stronie. Do dziś zamiast kwiatów mieszkańcy układają na skromnej płycie ziemniaki. Gdyż to właśnie temu władcy zawdzięczamy upowszechnienie ziemniaka w Europie kontynentalnej (jako pierwsi zaczęli go powszechnie uprawiać Irlandczycy). Wcześniej, sprowadzony (w XVI w.) z Ameryki Południowej kartofelek był traktowany jedynie jak ciekawostka botaniczna. Początkowo lud był sceptyczny jednak skoro ziemniaki podają na królewskim stole a do tego zagonów pilnuje wojsko (był to oczywiście tylko fortel) to muszą być dobre. Dalej już poszło.
Rowery trzeba zostawić wcześniej. Na miejscu spacerują tłumy, nic dziwnego, to najbardziej znany pałac Poczdamu. Sam park jest o wiele większy jednak niedostępny dla rowerzystów. Idziemy więc tylko na tarasy (porośnięte winoroślą), oglądamy pałac i jedziemy dalej.



Po drodze Pawilon Chiński:

Dojeżdżamy do kolejnego obiektu w Parku Sanssouci, oto Nowy Pałac. Początkowo domek dla gości, później rezydencja cesarska:

Budynki za Nowym Pałacem zajmuje Uniwersytet Poczdamski:

Teraz dłuższy odcinek wzdłuż brzegów Templiner See. Obok mostu Baumgarten ciekawe figury dwóch kotów. Pochodzą z początku XX wieku. Niegdyś były ustawione przy wjeździe na most. Z drugiej strony stały figury psów. Wszystkie figury zaginęły po wojnie. Koty zwrócili Rosjanie w latach 90'tych. Psów nie oddali.

Most nad rzeką Havel:

Teraz malutka wyspa Werder. Wyspa kwiatów. Śliczne domki, malownicze uliczki, kawiarenki i... Bruk. Wredny bruk, po którym strasznie się jeździ więc prędko zmykamy stamtąd niestety. A tak ładnie wyglądała z daleka. Kościół na wyspie:

Wnętrze kościoła:

Był też taki fajny (i nawet dość długi) odcinek szlaku rowerowego:

A tymczasem na rzece w obie strony ruch jak na autostradzie. Po prawej pływający dom, ma silnik i wszelkie wygody:

Pałac Miejski:

Kościół św. Mikołaja:

Muzeum Filmu:

Na koniec Park Babelsberg. Jest bardzo ładny ale mniej znany więc spaceruje tam tylko kilka osób. Tam gdzie nie wolno jeździć rowery prowadzimy. Na początek wieża Flatowturm. Niestety już zamknięta.

Gerichtslaube. Gotycki gmach sądu pochodzący z XIII wieku. Niegdyś stał przy ratuszu w Berlinie. Jednak w 1871 roku, podczas budowy nowego ratusza, budynek został rozebrany, co wywołało dyskusje i spory na temat niszczenia zabytków. Ostatecznie fragmenty budynku przygarnął cesarz Wilhelm I, który polecił odtworzyć go w Parku Babelsberg, na niewielkim wzgórzu:

Teraz Pałac Babelsberg. Otaczają go kwiaty i niemal baśniowa sceneria:


Na koniec jeszcze Most Szpiegów (Glienicker Brücke). Dawnej przebiegała na nim granica między Berlinem Zachodnim a wschodnioniemieckim wówczas Poczdamem. Nazwa stąd, iż CIA i KGB wymieniały na nim ujętych agentów. Zagrał nawet samego siebie w filmie o tym samym tytule.

Zbliża się już wieczór, więc pora kończyć zwiedzanie i wracać do kwatery. Udany dzień.




  • DST 124.09km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:33
  • VAVG 18.95km/h
  • VMAX 47.10km/h
  • Podjazdy 440m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Havel-Radweg

Sobota, 24 sierpnia 2024 · dodano: 05.09.2024 | Komentarze 0

Rano autem do Oranienburg. Pod dworcem jest duży parking. Następnie pociągiem do Neusterlitz. Skład jest długi ale jedzie nad morze. Tego nie wzięłam pod uwagę: sobota, piękna pogoda zatem na pomysł podróży koleją wpadło z pół Berlina. Jedziemy upchnięci jak śledzie. Pół wagonu musiało się przeorganizować żebyśmy mogli wysiąść. Tak czy inaczej jesteśmy na miejscu. Początkowo jedziemy lokalnymi szlakami by po kilkunastu kilometrach dotrzeć do szlaku Havel Radweg. I odtąd podążamy nim do samego Oranienburg. Nie zawsze biegnie obok rzeki, czasem od niej ucieka, czasem wspina się na nieduże pagórki. Poprowadzony jest fajnymi drogami rowerowymi, leśnymi dróżkami i czasem spokojnymi drogami między miejscowościami. Słowem wycieczka jak trzeba. Po drodze zamek Wesenberg i bardzo ciekawe muzeum techniki Ziegeleipark.
























  • DST 103.83km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:38
  • VAVG 18.43km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Podjazdy 319m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hennigsdorf

Piątek, 23 sierpnia 2024 · dodano: 04.09.2024 | Komentarze 0

Do Poczdamu dojeżdżamy w południe. Auto zostaje obok kwatery a my jedziemy zwiedzać. Plan to około 50 km szlaku rowerowego wzdłuż rzeki Haweli aż do Hennigsdorf i powrót innymi szlakami rowerowymi po drugiej stronie rzeki oraz dookoła jezior Krampnitz See i Tegeler See. No cóż... Początek fajny bo prędko wjeżdżamy do lasu i do Parku Sacrow. Po drodze malowniczo położony Kościół Zbawiciela.
Później niestety gorzej. Bo okazuje się, że to, co na mapie wyglądało fajnie w rzeczywistości jest straszną lipą. Bo cały czas jesteś w mieście. Naprawdę. Poczdam łączy się z Berlinem i nieustannie krążysz jakimiś osiedlami domków zwykłymi (zwykle spokojnymi ale dziurawymi) drogami, odjeżdżasz od rzeki i lądujesz w środku miejskiego zgiełku (są drogi i pasy rowerowe ale czujesz się jakbyś z roboty wracał) by potem wrócić i krążyć między blokami, deptakami wśród pieszych itd. Szlak jest dobrze oznaczony ale mało jest odcinków gdzie jedziesz sobie nad rzeką wśród zieleni albo masz drogę tylko dla rowerów wzdłuż rzeki. Do tego potworny upał, który (ze względu na problemy kardiologiczne) fatalnie znoszę. Po drodze byliśmy jeszcze zobaczyć twierdzę Spandau.
Naprawdę nie spodziewałam się, że ten fragment szlaku Havel-Radweg będzie tak nieudany... Jutro ma być chłodniej, do tego w planie wyjazd daleko od miasta więc powinno być już lepiej.















  • DST 107.14km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:50
  • VAVG 18.37km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hoyerswerda - Cottbus

Poniedziałek, 15 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 2

Rano na chwilę do centrum by kupić zaopatrzenie i na szlak. Trzeba do niego dojechać ale to nie boli bo przez las prowadzą doń bardzo fajne dróżki. Wracamy nad Spree ale szlakiem jedziemy tylko do Boxberg. Rzeki zresztą praktycznie nie widać a do tego długi odcinek biegnie drogą rowerową wzdłuż ruchliwej drogi dla aut, z poligonem po obu stronach. Później również była jazda wzdłuż poligonu lecz już bez samochodów a tak się fajnie złożyło, że poprowadzono tam całkiem udaną drogę rowerową. Wielce wygodną zresztą. Wkrótce pojawiają się ogromne kominy elektrowni w Boxberg. Jest głównym odbiorcą węgla brunatnego wydobywanego w okolicznych odkrywkach. Patrząc na nią można mieć pewne ekologiczne wątpliwości ale cóż... W Nochten pojechaliśmy zobaczyć Park Głazów lecz w końcu rezygnujemy. Park ma 20 hektarów powierzchni i na zwiedzanie trzeba mieć cały dzień (tutaj tylko spacerem). Jedziemy więc dalej. Początkowo jeszcze wzdłuż poligonu, później podążamy drogą należącą do kopalni ale mogą tam jeździć też rowery. Prowadzi wprost do wieży widokowej  na wzgórzu Schwer na skraju kopalni odkrywkowej Nochten. Może niezbyt piękna ale fajnie, że jest i można z góry popatrzeć na odkrywkę. Oczywiście ustawiono ją bliżej terenu, który już poddano rekultywacji. Do wieży można dojechać też kolejką wąskotorową. Skręcamy w lewo i jedziemy teraz drogą rowerową, którą poprowadzono wzdłuż torów wąskotorówki. Po obu stronach można zobaczyć jeziorka zapadliskowe.
Kolejnym punktem na trasie jest wieża widokowa na dawną odkrywkę a obecnie jeziorko Felixsee.
Potem już prosto do Cottbus korzystając z lokalnych szlaków rowerowych. Zapakować rowery i do domu.
Droga rowerowa, którą wyjeżdżamy z Hoyerswerdy:


Wieża widokowa na wzgórzu Schwer:

Widoki z wieży:



Jedno z jeziorek zapadliskowych:

Droga rowerowa wzdłuż wąskotorówki:

Kolejne jeziorka zapadliskowe:


Wieża widokowa nad jeziorem Felixsee:

Widok z wieży:

Na szlaku:




  • DST 107.14km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:09
  • VAVG 17.42km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 196m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lübbenau- Hoyerswerda

Niedziela, 14 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 0

Dziś najpiękniejszy odcinek szlaku. Od rana w Lübbenau gwar i tłum. Turyści pędzą na kajaki. Mimo wczesnej pory parkingi już zapełnione. Mniej chętnych na łodzie kahn ale i to się pewnie zaraz zmieni. Mając do wyboru prawie 300 km dróg wodnych samemu by się tak popłynęło kajaczkiem... Może kiedyś.
Szlak wiedzie wzdłuż kanałów oraz tuż nad Spree. Bywają też fragmenty biegnące przez łąki i pastwiska. Większość szlaku na tym odcinku to bardzo fajne rowerowe drogi szutrowe. W mieście Burg trafiliśmy na jarmark z rzemiosłem tradycyjnym, lokalnymi przysmakami (pierwsze skrzypce grają oczywiście słynne tutejsze ogórki) i pokazami (na przykład budowy strzechy i produkcji desek). Na niemal każdym stoisku rękodzieło powstaje na bieżąco. Całości dopełnia orkiestra grająca na scenie obok.
Po około 40 km dojeżdżamy do Cottbus gdzie zostawiamy w aucie niepotrzebne rzeczy. Muszę powiedzieć, że trochę martwiłam się przejazdem przez miasto ale niepotrzebnie bo od rzeki do dworca jest dobra infrastruktura i zero stresu. Wracamy nad rzekę i dalej podążamy naszym szlakiem. Prowadzi nad zbiornik zaporowy Talsperre Spremberg. Teraz jesteśmy w krainie górnołużyckich wrzosowisk i stawów. Jezioro jest bardzo malownicze, mimo, że sztuczne. Otacza je obszar krajobrazu chronionego a dookoła poprowadzono drogę rowerową. Są też ogólnodostępne plaże i całe zaplecze turystyczne. Tutaj pojawiają się deszczowe chmury ale szczęśliwie nas ominęły. Dobrze, że poszliśmy na jarmark bo pół godziny wcześniej i byłby prysznic.
Miło i spokojnie dojeżdżamy na nocleg do miasta Hoyerswerda. Mamy tam gdzie w maju, Penzion Mark. Jest tam bardzo fajnie to po co zmieniać.
Tym, co najbardziej podobało mi się na dzisiejszej trasie są aleje drzew. Niemal cały czas jedziemy wśród ocienionych, przepięknych alei drzew. Niektóre są bardzo stare.

Lübbenau:


Jeden z kanałów:

Na szlaku:


Na jarmarku. Zdjęć stoisk brak bo trochę głupio było robić...

Spreewaldzkie legendy:

Na szlaku:


Aleje drzew. Są niesamowite a najfajniejsze, że jechaliśmy tak niemal cały dzień:




Talsperre Spremberg:

Na szlaku:




  • DST 130.63km
  • Czas 06:47
  • VAVG 19.26km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fürstenwalde - Lübbenau

Sobota, 13 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 0

Drugi dzień wyjazdu wita nas deszczem... Ale ma przestać padać około 10:00 więc można pospać i spokojnie zjeść śniadanie. Po 10:00 rzeczywiście przestało padać toteż żegnamy gospodynię i w drogę. Dzisiejszy odcinek jest chyba najmniej atrakcyjny widokowo. Rzekę widujemy właściwie tylko na mostach. Jest fajny odcinek wzdłuż kanału Oder-Spree ale krótki. Jedziemy głównie prze pola i lasy. Praktycznie wszystko drogami rowerowymi. W miasteczku Beeskow przerwa na jedzenie i trochę zwiedzania. Potem szlak prowadzi do przeprawy promowej w miejscowości Leißnitz (jedyny w Brandenburgii ręczny prom pasażerski). Prom okazuje się nieczynny do odwołania z powodu jakiegoś wypadku. W internecie nie ma o tym żadnej informacji... Nie ma wyjścia. Musimy wracać z powrotem do Beeskow (tylko tam jest most) i pojechać inną drogą. Trzeba było przez to zrobić 20 km dodatkowo... W sumie szlak ciągnie do tego promu zupełnie niepotrzebnie bo dojazd doń jest niezbyt fajny. A wybrany przez nas wariant przez Tauche i Giesendorf jest dużo bardziej atrakcyjny. W Kossenblatt wracamy na szlak. A później spokojnie, miło, polami, lasami, obok stawów, przez nieduże miejscowości szlak wiedzie do Lübbenau. Wróciliśmy do Spreewaldu, co mnie bardzo cieszy. Nocleg mamy dwa km dalej, w Klein Beuchow. Jest to duży kompleks hotel, restauracja, kemping, domki. Mamy zarezerwowany pokój, który okazuje się domkiem. Rowery mamy sobie wziąć do pokoju (jak miło). Mimo dużej ilości ludzi (domki sąsiadują z kamperami i namiotami) wieczorem panuje cisza i spokój. Żadnych hałasów, muzyki i imprez. W cenie pyszne śniadanie, polecam.
Na szlaku:

Most nad Spree:

Śluza na kanale Oder-Spree:

Po lewej kanał Oder-Spree a po prawej rzeka Spree:

Beeskow. Miejskie fortyfikacje:

Beeskow. Ścieżka wzdłuż murów miejskich:

Beeskow. Zamek:

Jedna z dróg rowerowych na szlaku:

Pod koniec dnia trafił się odcinek tuż nad Spreee:




  • DST 82.46km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 16.38km/h
  • VMAX 66.70km/h
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Berlin - Fürstenwalde

Piątek, 12 lipca 2024 · dodano: 31.07.2024 | Komentarze 0

Rozpoczynamy przygodę ze szlakiem Spree Radweg. Rano przyjeżdżamy do Cottbus. Auto zostaje na parkingu obok dworca. Teraz jeszcze kupić bilety do Berlina. W domu jakoś nie mogłam ogarnąć tej ich aplikacji. Ale przeczytałam u innych rowerzystów, żeby na pociągi regionalne bez stresu kupować w biletomacie na dworcu. Rzeczywiście jest to bardzo proste. Nawet wersję po polsku mają. Z biletami udajemy się na peron (są duże windy, z których można skorzystać) a tam... Tłum. Nadjechał pociąg. Piętrowy ale ludzi pełno. Rowerzystów mnóstwo. Dół właściwie opanowany przez cyklistów. Większość nierowerowych pasażerów zwiewa na górę. Prędko przejrzeliśmy cały pociąg ale miejsca brak. W końcu całą podróż stoimy z rowerami przy drzwiach. Nie wiem ilu rowerzystów było w całym składzie. Tylko w naszym wagonie około 20. Ale nikomu to nie przeszkadza. Dwójka nawet zmienia dętkę w przejściu i to nadal nikomu nie wadzi... Niektórzy nasi kolejarze chyba by zawału dostali... Co na to kierownik pociągu? No cóż, nie pojawił się ani razu. Biletów także nie sprawdzono. Chyba już wolę takie podejście niż gdy na przykład w Pomorskim pustym pociągiem jadą 4 rowery i ani jednego więcej nie wezmą bo bezpieczeństwo...
W tych mało komfortowych ale za to budujących warunkach dojeżdżamy do Berlina. Z dworca do głównych atrakcji jest bardzo blisko a dojazd rowerem super. Zwiedzania niedużo ale jest Reichstag, Brama Brandenburska, Katedra Berlińska, Wyspa Muzeów. Wieżę Telewizyjną oglądamy tylko z daleka. Z racji jutrzejszego finału Euro wiele ulic jest zamkniętych. Ludzi mnóstwo, policji także. Nie ma dużo czasu na zwiedzanie bo jest już prawie 15:00 a do tego zmierzają tu deszczowe chmury. Zatem w drogę, musimy dostać się do dzielnicy (niegdyś samodzielnego miasta) Köpenick gdzie początek ma nasz szlak. Przy okazji: słyszeliście o historii Kapitana z Köpenick?
Prędko okazuje się, że wyjazd z Berlina średni. Wszędzie są pasy rowerowe ale to wszystko trwa bardzo długo. Mnóstwo skrzyżowań i świateł. Kierowcy bardzo ostrożni, naprawdę. Za to rowerzyści... Nigdy nie wiesz gdzie i kiedy się któryś zmaterializuje. Przepisy? Światła? Phi! Rower jest od oszczędzania czasu a nie stania na światłach! Tutejsi kierowcy mają z nimi prawdziwe utrapienie... Co dziwne nikt nie reaguje nerwowo. Żadnego trąbienia i wyzywania. Kierowcy znoszą swoich cyklistów i ich wyczyny z anielską cierpliwością. My z naszą grzeczną jazdą normalnie czujemy się jak jacyś kosmici...
No i trochę przykro to pisać ale miasto jest raczej zaniedbane i niestety brudne. Nie wiem, może akurat ta część Berlina taka jest. Za to trafiliśmy na fajny eko bazarek. Po dojeździe do terenów zielonych jest już ok. Powoli zaczynałam już tracić cierpliwość bo wyjazd z miasta dłużył się niemiłosiernie a jazda w ruchu ulicznym zawsze mnie bardzo stresuje. Brakuje w Berlinie tego, co mają na przykład w Bratysławie czy Dreźnie: jednej drogi rowerowej nad rzeką, którą możesz sprawnie dojechać do centrum miasta i równie sprawnie nią wyjechać.
W chwili gdy dojeżdżamy na skraj miasta zaczyna padać. Na radarach widać ogromną masę chmur. Nie ma sensu czekać. Ponad dwie godziny jedziemy w deszczu. Trochę szkoda bo szlak wiedzie na tym odcinku przez wspaniały las. Wreszcie 30 km przed kwaterą przestało lać i można spokojnie podziwiać widoki. Szlak czasem biegnie przy rzece ale często od niej ucieka. Są długie odcinki dróg rowerowych ale też trochę jazdy spokojnymi, wiejskimi drogami. Przeważają te pierwsze. W tym miejscu powiem, że tak, owszem: lubię mieć dziesiątki kilometrów dróg rowerowych. I takie powinny być. A nawet setki (na przykład Słowacy właśnie budują sobie 400 km autostradę rowerową a w projekcie jest wyraźnie podkreślone: odseparowaną od ruchu samochodowego.). Ewentualnie jakieś krótkie odcinki mogą lecieć wiejskimi drogami. Rowerzysta ma czuć się bezpiecznie i kropka. Nawet Rafał zauważył w pewnym momencie: "Ale fajnie tak jechać bezstresowo, nie oglądając się co chwilę na samochody...". Do tego szlak powinien być PRZEJEZDNY. Często słyszę, że szlak ma być zróżnicowany. Pewnie, że tak ale dla osób jadących z bagażem (często również z rodziną) przejezdność ma znaczenie. Na przykład Greenway Jjzera. Gdy prowadził gdzieś w góry, na pola i lasy to był tam miły singielek, szutry czy inne fajne dróżki. Żadnych ton piachu itp. Jeśli ktoś ma ochotę na piachy, wertepy czy solidne techniczne trudności to przecież może sobie tak opracować trasę by je uwzględnić i pojechać tam gdzie są a nie marudzić, że mu nudno...
Za to na Spree Radweg oznakowanie mogłoby być lepsze. Czasem mam wrażenie, że znaków jakby brakowało. Albo po prostu ja ich nie widzę... Radzę mieć ze sobą ślad.
Pod wieczór dojeżdżamy do Fürstenwalde/Spree gdzie mamy zarezerwowaną kwaterę. Prywatny dom, w którym miła starsza pani wynajmuje kilka pokoi. Jest bardzo sympatycznie i przytulnie. Rowery zamknięte w garażu. Można wysuszyć rzeczy i odpocząć. Blisko jest długo otwarty sklep. Mimo deszczu bardzo udany dzień.

Reichstag:


Brama Brandenburska:


Katedra Berlińska i Wieża Telewizyjna:


Rzeka Spree:


Na szlaku:



Przepiękny odcinek leśny:




  • DST 83.15km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 17.38km/h
  • VMAX 30.60km/h
  • Podjazdy 97m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spreewald

Wtorek, 21 maja 2024 · dodano: 02.06.2024 | Komentarze 0

Ostatni dzień wyjazdu i zmiana scenerii. Spreewald. Rezerwat Biosfery. Ponad 300 km dróg wodnych. Kanały przecinają się, krzyżują, istny raj dla kajakarzy. Ale i rowerzyści znajdą coś dla siebie.
Jedziemy do miasta Vetschau gdzie można zostawić auto na parkingu przy stacji kolejowej. Wypakować rowery i w drogę. Niemal od razu wjeżdżamy na drogę rowerową. Najpierw szutrową, później asfaltową. I dość szybko zjeżdżamy w teren by pojechać ścieżką wzdłuż pierwszego kanału. Prędko okazuje się, że kraina jest prześliczna: sielska, spokojna. Trasa to były albo ścieżki wzdłuż kanałów (single lub szutry) oraz spokojne dróżki pośród pól i pastwisk. Był też jeden kilkukilometrowy, uciążliwy odcinek po płytach ale któż to mógł przewidzieć, na mapie wydawało się, że to droga terenowa... Tak czy inaczej tereny są fantastyczne i warto tam pojechać. Jedynym małym minusem jest konieczność ciągłego wspinania się i schodzenia ze stromych, drewnianych mostków nad kanałami. Ale to nic bo widoki rekompensują małe niedogodności. Nawet dziś, w tygodniu, sporo było turystów.

Pierwsze spojrzenie na Spreewald:

Jedna ze ścieżek wzdłuż kanałów:



Na takie mostki nieustannie trzeba się było wspinać:

Tutejsze skrzyżowanie:

Na szlaku:

Uciążliwa droga po płytach (i do tego pod wiatr):

Spreewald to niezwykle urokliwa kraina:



Lübbenau. Chyba najbardziej popularna miejscowość. Na zdjęciu tradycyjne łodzie kahn:


Taką szutrową dróżką wyjeżdżamy z Lübbenau. Ciągnie się potem wiele km wzdłuż kanałów:

Są także klasyczne drogi rowerowe:

Stóg - symbol krainy. Ten tutaj pełni funkcję wiaty turystycznej:

Wieża Bismarcka. Niestety dziś nieczynna:

Warto byłoby jeszcze kiedyś odwiedzić Spreewald... Wracamy do auta, zapakować się i do domu.




  • DST 121.29km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:42
  • VAVG 18.10km/h
  • VMAX 58.90km/h
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Senftenberg

Poniedziałek, 20 maja 2024 · dodano: 02.06.2024 | Komentarze 0

Dziś wreszcie pewna pogoda. Można jechać na najpiękniejszą trasę wyjazdu. Objazd dziesięciu jezior. Pierwsze jest Bernsteinsee. Z okalającej je drogi rowerowej ładnie widać błękitną taflę wody. Kolejne są Spreetaler See, Sabrodter See, Blunoer Sudsee, Partwitzer See, Sedlitzer See, Großräschener See, Senftenberger See, Giereswalder See, Neuwieser See. Są to także najbardziej popularne tereny. Wokół jezior jeździ mnóstwo rowerzystów. Apogeum nad brzegami Senftenberger See gdzie był taki tłum cyklistów, że chyba nawet święty miałby dość... Większość jeździ spokojnie, każdy raczej zjeżdża do swojej prawej i rzadko są jakieś przykre sytuacje ale gdy robi się za gęsto to mimo wszystko niefajnie. Po drodze trzy wieże widokowe, w tym najsłynniejsza - Zardzewiały Gwóźdź (Rostiger Nagel), symbol regionu. Sporą atrakcją była także opuszczona koparka Bagger 258. Jest ogrodzona i zakaz wstępu ale miejscowi urządzili tam plac zabaw. Wspinają się na sam wierzchołek stalowego olbrzyma a niżej zamontowali sobie liny do zjazdów. Biorąc pod uwagę wiek urządzenia oraz fakt, że nikt nie konserwuje go od co najmniej 30 lat nie odważyłabym się tam włazić. Rafał także woli nie ryzykować. Niedaleko koparki znajduje się wieża widokowa Meuro-Stolln. Odwiedziliśmy także twierdzę Senftemberg (XVI w.). Główną atrakcją dzisiejszego dnia była jednak sama trasa wzdłuż brzegów jezior. Przejechaliśmy setkę praktycznie nie zjeżdżając z drogi rowerowej. Fajnie to wszystko przygotowano. Wspomnę jeszcze, że większość jezior połączono kanałami a w przyszłości zostaną połączone wszystkie tak by stworzyć jeden ciąg żeglugowy dla jachtów i innych turystów pływających.

Nad Bernsteinsee:



Jeden z leśnych odcinków drogi rowerowej:

Pierwszy pływający dom:

Nad brzegiem Spreetaler See:

Sabrodter See:

Jedna z dróg rowerowych wzdłuż brzegu:

Sedlitzer See:

Jeden z kanałów łączących jeziora (tutaj Ilsekanal):


Großräschener See:




Koparka Bagger 258. Ogromny potwór. Na drugim zdjęciu w lewym dolnym rogu Rafał dla porównania.




Wieża widokowa Meuro-Stolln:



Twierdza Senftenberg:


Wieża widokowa Südsee nad brzegiem Senftenberger See: 



Wieża widokowa Rostiger Nagel nad brzegiem Sedlitzer See:



Kanał Barbary:

Droga rowerowa do Hoyerswerda wzdłuż Czarnej Elstery: