Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

AUSTRIA

Dystans całkowity:1531.82 km (w terenie 260.00 km; 16.97%)
Czas w ruchu:89:01
Średnia prędkość:17.21 km/h
Maksymalna prędkość:74.70 km/h
Suma podjazdów:12718 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:80.62 km i 4h 41m
Więcej statystyk
  • DST 32.86km
  • Czas 01:58
  • VAVG 16.71km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Podjazdy 218m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ossiacher See

Środa, 26 czerwca 2024 · dodano: 07.07.2024 | Komentarze 2

Rano deszcz. Przestało padać około 9:00 mogliśmy więc wyjść na rower. Dziś tylko objazd jeziora Ossiacher See, krótka trasa bo trzeba jeszcze wrócić do domu. Wzdłuż południowego brzegu biegnie droga rowerowa, natomiast część północna to jazda między kurortami. W Ossiach złapał nas deszcz, trzeba poczekać prawie godzinę. Gdy przestało padać jedziemy do dawnego opactwa benedyktynów (założone około 1000 roku). Obecnie mieści szkołę muzyczną ale swobodnie można wejść do kościoła. Nie ma nikogo, jest tam zupełnie pusto, słychać tylko muzykę ze szkoły (trwa letni festiwal). Przy północnej ścianie kościoła znajduje się domniemany grób polskiego króla Bolesława II Śmiałego. Zgodnie z legendą po ucieczce z Polski schronił się tutaj i dożył swych dni jako bezimienny mnich. Badania nie potwierdzają tego faktu ale... Od nas jest tutaj ponad 800 km. Mimo takiej odległości i upływu setek lat ta legenda jakoś przetrwała. Więc może, kto wie...
Wracamy do kwatery, spakować rowery i do domu. Na koniec taka refleksja: ale tu mają fajnie... Tyle możliwości. Chcesz się pomęczyć jedziesz w góry. Chcesz bardziej ekstremalnie? Proszę bardzo masz do wyboru mnóstwo szlaków MTB. Chcesz relaksu jedziesz na jeden z licznych rzecznych szlaków. Są też dobre połączenia kolejowe oraz kolejki górskie a z lokalnymi kartami taniej lub wręcz bezpłatnie, co daje jeszcze więcej możliwości rowerowych wycieczek. Jeśli znudzi Ci się rower możesz iść w góry. Zimą na narty. Zapomniałam o jeziorach. Przecież są jeszcze jeziora. Możesz sobie pływać łódką, kajakiem, SUP-em. Albo plażować (nasza kwatera, choć z dala od jeziora, ma bezpłatny dostęp do plaży jednego z ośrodków, wystarczy pokazać klucze. Nie korzystaliśmy wprawdzie ale była taka możliwość). Jednym słowem Karyntia jest fantastyczna, mam nadzieję jeszcze tam wrócić...

Fontanna w Ossiach:

Ossiach. Kościół na terenie XI-wiecznego opactwa benedyktynów:

Wnętrze kościoła:

Domniemany grób króla Bolesława II Śmiałego (Szczodrego):

Ossiacher See:


Kategoria 0-50 km, AUSTRIA, Wyprawa


  • DST 120.72km
  • Czas 06:38
  • VAVG 18.20km/h
  • VMAX 64.10km/h
  • Podjazdy 892m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gailtal Radweg

Wtorek, 25 czerwca 2024 · dodano: 07.07.2024 | Komentarze 2

Wczoraj naczytałam się o górze Dobratsch, którą mamy po sąsiedzku i posiada jakieś takie magnetyczne właściwości. Przyciąga. Ma 2166 m n.p.m. i góruje nad Villach. Masyw jest objęty ochroną jako Park Przyrody. W kierunku szczytu wiedzie asfaltowa droga ale kończy się na wysokości 1700 m n.p.m. Dalej zakaz jazdy. Można prowadzić. Jednak po wczorajszym jesteśmy trochę zmęczeni ale... A jakby górę objechać? Zwłaszcza, że po drugiej stronie masywu biegnie szlak (a właściwie droga rowerowa) Gailtal Radweg... No to jedziemy.
Na początek trochę gór: podjazd do Bad Bleiberg. Droga jest bardzo fajna, ruch nieduży a widoki super. Bad Bleiberg to dawna osada górnicza. Obecnie znana z wód termalnych oraz tras narciarskich. Kopalnię udostępniono do zwiedzania (pod nazwą Terra Mystica). Pojeździliśmy trochę po miejscowości ale zbierają się ciemne chmury (na dziś prognozowane są opady) więc prędko zjeżdżamy w dolinę, do Nötsch. Jeszcze kawałeczek i jesteśmy nad rzeką Gail, wzdłuż której biegnie nasz szlak rowerowy. Parę km dalej, w Vorderberg, łapie nas deszcz ale na szczęście jest możliwość przeczekać obok kościoła. Po jakimś czasie przestało padać można więc jechać dalej. Był to jedyny tego dnia deszcz, pozostałe, krążące w okolicy, deszczowe chmury jakoś szczęśliwie nas omijały.
Szlak biegnie wzdłuż linii kolejowej, po polach i rzecznymi wałami. Drogą mogą poruszać się też pojazdy rolnicze.
Dojeżdżamy do niedużego jeziora Presseger See. Właściwie dojeżdżamy w jego pobliże bo jest z każdej strony ogrodzone i niedostępne. Brzegi należą do kurortów. Dodatkowo jezioro otaczają rozległe trzcinowiska i torfowiska. Przeszliśmy się kawałek ścieżką dydaktyczną, jest tam nieduży taras widokowy, urządzenie obrazujące co to jest i jak powstaje torf oraz tablice opisujące lokalne legendy o mieszkającej w wodach jeziora czarownicy, która hoduje różne zwierzątka (węże, smoki) i konkuruje z wróżkami z gór.
Po przerwie podążamy szlakiem rowerowym do Hermagor i objeżdżamy jezioro z drugiej strony. Następnie wracamy z powrotem na Gailtal Radweg. Jadąc w drugą stronę pięknie widać masyw Dobratsch. Początkowo szlak biegnie przez pola i małe miejscowości. Później robi się ciekawie. Jedziemy przez lasy dróżką (asfaltową, tylko dla rowerów) wzdłuż południowych stoków góry, jesteśmy dość wysoko, rzeka jest niżej. Czasem lekki podjazd, czasem zjazd, tu źródełko, tam kapliczka, raz trzeba było przejechać przez wybieg dla koni (gdzie stojąc pod tablicą szlaku zostaliśmy przepchnięci przez jednego z lokatorów). Na tym odcinku wspaniale widać potężne urwiska. Powstały w 1348 roku gdy w wyniku trzęsienia ziemi doszło do ogromnego obrywu. Runęła cała południowa ściana góry grzebiąc kilka wiosek a ślady tego wydarzenia widać w dolinie do dziś.
Podziwiając widoki i ciesząc się świetnie poprowadzonym szlakiem dojeżdżamy do samego Villach.

Podjazd do Bad Bleiberg:


Bad Bleiberg:


Na szlaku Gailtal Radweg:

Na ścieżce dydaktycznej:

Widok ze szlaku na Dobratsch:

Gailtal Radweg:

Widok na południową stronę masywu Dobratsch:

Tak pięknie jest nad rzeką Gail:


Dz




  • DST 102.43km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:36
  • VAVG 15.52km/h
  • VMAX 59.30km/h
  • Podjazdy 1223m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Naturpark Weissensee

Poniedziałek, 24 czerwca 2024 · dodano: 03.07.2024 | Komentarze 2

Weissensee to najwyżej położone jezioro w Karyntii (930 m n.p.m.). Jezioro stanowi obszar chroniony a woda jest tak czysta, że można ją pić (nie próbowałam). Obowiązuje zakaz wstępu dla łodzi motorowych (z wyjątkiem promów).
Auto zostaje w Feistritz an der Drau. Przy dworcu jest duży, bezpłatny parking. Początkowo jedziemy wzdłuż Drau. W miejscowości Mauthbrücken porzucamy rzekę by rozpocząć mozolny podjazd do jeziora. Jedziemy przez miejscowości Ziebl, Gassen, Stockenboi. Liczyłam, że na wioskowej drodze będzie spokój ale nic z tego. Zaś to samo: wąsko, kręto i co chwilę auta. Najgorzej ciężarówki. Nie żeby byli nieostrożni, po prostu nie bardzo jest miejsce i możliwość bezpiecznie ominąć rowerzystę. Na przykład w jednym miejscu kierowca jadący z góry pomyślał i zatrzymał się żeby ten za mną mógł pojechać. No kurczę mało to było przyjemne. Gdy przez parę km pojawił się jakiś tam chodnik z ulgą nań zjechałam. Oj w Alpach raczej nie można liczyć na samotną kontemplację gór w wersji szosowej... No chyba, że są jakieś spokojne obszary gdzie warto pojechać to proszę mi polecić. Tak czy inaczej droga jest świetna, widoki bomba i gdyby przyjechać na przykład o 4 rano na pewno byłoby fantastycznie. Albo później bo wracając około 17:00 na drodze było już puściutko (ku memu zaskoczeniu).
Dojechaliśmy do jeziora. W planie jest objazd jeśli się uda. Po stronie północnej biegnie szlak mtb. Początkowo jest łatwo bo szutrowa droga dobrze ubita. Ale po pewnym czasie nawierzchnia robi się tak luźna, że nie sposób jechać. Przy nachyleniu kilkanaście procent nasze gravelowe opony strasznie się ślizgają. Wracamy więc na przystań. W tym miejscu trzeba napisać, że oficjalnie rowerowy szlak dla wszystkich biegnie środkiem jeziora. Czyli trzeba udać się na przystań i poczekać na prom. Nie sugerujcie się rozkładem jazdy. Stateczki kursują o wiele częściej, podpływają do przystani co kilkanaście minut. Uwaga, płatność tylko gotówką. Wysiadamy w miejscowości Neusach. I podążamy malowniczą drogą rowerową (częściowo asfaltową, częściowo szutrową) wzdłuż brzegów. Mniej więcej w połowie jeziora szlak odbija w prawo i rozpoczyna się szutrowy podjazd na polanę Hermagorer Bodenalm (1231 m n.p.m.). Początkowo jest w miarę łatwo. Ale później nachylenie wzrasta do kilkunastu procent i robi się bardzo ciężko. Za każdym zakrętem wypatruję wypłaszczenia a tam coraz bardziej stromo i wspinaczce nie ma końca. Do tego trzeba trochę walczyć z podłożem ale na szczęście jest dobrze ubite. W końcu mówię sobie za tym zakrętem schodzę. Dość, finisz. No dobra za tamtym. Nie no to jeszcze za kolejnym. Gdy wreszcie mówię: koniec, nie dam już rady, złażę nadchodzi grupa turystów pieszych i widząc, że jedziemy na zwykłych rowerach a nie elektrykach gratulują i ogólnie aplauz. No zejdziesz? No nie zejdziesz a nawet skrzydeł dostaniesz. No i podjechałam, no proszę dało się. I warto było się pomęczyć, widoki są niesamowite. Coś pięknego. Na polanie jest drewniane schronisko oferujące domowe produkty. Oprócz tego na lato przywożone są specjalnie wybrane i wypożyczane krowy w liczbie 30.  Pasą się na polanie i później z ich mleka powstaje specjalny, lokalny ser. Krówki były ale nie mam zdjęcia, nie wiadomo czy wolno fotografować utytułowane lokatorki polany a opiekun czuwał, lepiej nie ryzykować...
Zdjęcia, podziwianie gór i jedziemy dalej. Teraz długi zjazd i muszę powiedzieć, że na tych cienkich oponach zjeżdżało się o wiele lepiej niż na mtb-owych. Dziwne.
Wracamy do drogi asfaltowej i zjeżdżamy (no dobrze, w jednym miejscu trzeba było kawałek podjechać) do auta tak samo jak rano. Na zjeździe było niemal zupełnie pusto, ale fart. Na koniec jeszcze kawałeczek wzdłuż Drau.

Widoki z drogi w okolicy Stackenboi:


Wodospad przy drodze:

Pierwsze spotkanie z jeziorem Weissensee. Widok na przystań:

Obok był camping gdzie można wejść na pomost:

Na promie:


Widoki z pokładu:



Na brzegu jest mała wieża widokowa. Widać drogę rowerową:

Polana Hermagorer Bodenalm:



O tutaj widać jedną krówkę:




  • DST 105.51km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:09
  • VAVG 17.16km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Podjazdy 1044m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Millstätter See

Niedziela, 23 czerwca 2024 · dodano: 02.07.2024 | Komentarze 2

Dziś jedziemy zobaczyć, Millstätter See, drugie co wielkości jezioro Karyntii i najgłębsze jezioro w Austrii (142m). Jakość wód odpowiada jakości wody pitnej a temperatura latem 25C. Nie widać też motorówek i tym podobnych. Pierwsze kilometry trasy jedziemy szlakiem wzdłuż Drau. W miejscowości Feistritz an der Drau porzucamy go by rozpocząć mozolny podjazd przez góry. Na tym odcinku wpadła większość dzisiejszych przewyższeń. Ruch jest duży mimo, że droga lokalna. Trzeba się do tego niestety przyzwyczaić: tutaj na każdej drodze w górach jest duży ruch. Wcale nie czuję się bezpiecznie bo jest wąsko i masa zakrętów. Może trzeba tu po prostu przyjeżdżać poza sezonem. W końcu dojeżdżamy do miejscowości Döbriach nad brzegiem jeziora. Dookoła zbiornika biegnie szlak rowerowy R2B (Millstätter See Radweg). Objazd zaczynamy od północnej strony. Jest to droga rowerowa wzdłuż drogi dla aut, jedziemy między kurortami aż do Seeboden.
Następnie szlak prowadzi południowym brzegiem. Ten odcinek super bo jest to leśna droga z widokami na jezioro i żadnych zabudowań. Nie wiem dlaczego ten brzeg nie jest zagospodarowany. Może to rezerwat? Tym lepiej dla nas. Całość objazdu jeziora ma około 30 km. Gdy wróciliśmy do Döbriach nadeszły chmury i ulewa. Na szczęście jest się gdzie schować. Po pewnym czasie przestało padać i można jechać dalej. Z powrotem przez góry (ale z tej strony podjazd jest łatwiejszy) i ponownie jesteśmy nad brzegiem Drau. Do Villach znów wracamy wzdłuż jej brzegów. Nie powiem żeby mi się to nudziło, te rzeczne odcinki są prześliczne.
Drauradweg:

Millstätter See. Widok z drogi rowerowej po stronie północnej:

Seeboden:

Południowa, znacznie bardziej atrakcyjna, część szlaku R2B:






Ponownie nad Drau:

Starówka w Villach:




  • DST 105.85km
  • Teren 45.00km
  • Czas 06:11
  • VAVG 17.12km/h
  • VMAX 69.10km/h
  • Podjazdy 666m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wörther See i Drauradweg

Sobota, 22 czerwca 2024 · dodano: 02.07.2024 | Komentarze 3

Wycieczkę rozpoczynamy z kwatery. Na początek zjeżdżamy nad rzekę Seebach. Biegnie wzdłuż niej droga rowerowa, która prowadzi do szlaku wzdłuż Drau (Drauradweg R1). Po drodze ciekawa rzecz: trwają remonty i w związku z tym dla rowerzystów przygotowano specjalny objazd Szlaku R1: oznakowany, otaśmowany a nawet zrobiono drewniany tunel w jednym miejscu (pod wiaduktem) żeby nic na rowerzystów nie spadło. Szok, że tak się da.
Na trasie mnóstwo rowerzystów, 99% na elektrykach. Szlak (właściwie droga rowerowa) biegnie tuż przy samej rzece. Zajrzeliśmy jeszcze nad niewielkie jezioro Silbersee. Jest małe a przez to nieatrakcyjne dla hotelarzy toteż jego brzegi są ogólnodostępne. Przygotowano dwa parkingi, toalety, przebieralnie, jest też nieduży bar.
Szlakiem R1 jedziemy kilkanaście km by za miejscowością Föderlach skręcić w lewo na szlak R4. Wspina się na niewielkie wzgórza (fajny, leśny podjazd) by poprowadzić do popularnej miejscowości Velden am Wörther See. Dodam, że mimo bliskości ruchliwych dróg jest tak pomyślany żebyś miał, Drogi Rowerzysto, spokój i psychiczny komfort.
Wyjeżdżamy w centrum Velden a tam... Co tam się wyprawia... Trwa zlot luksusowych aut. Z trudem udaje się przecisnąć. Za to było na co popatrzeć. A z promenady ładnie widać jezioro. Wörther See to największe jezioro Karyntii. Objeżdżamy je od strony południowej. To nie był dobry wybór bo nie ma drogi rowerowej, tylko znaczki wymalowane na zwykłej (bardzo ruchliwej z powodu tego zlotu) drodze dla aut. Choć nie ma tego złego, akurat właściciele drogich pojazdów są bardzo ostrożni i pilnują żeby ich sobie nie uszkodzić... Brzegi są szczelnie ogrodzone, wszędzie płoty i żywopłoty, rzadko widać taflę jeziora... Było jedno miejsce z ławeczkami gdzie można posiedzieć tuż nad brzegiem i drugie z liną do skoków do wody, z czego skorzystał Rafał. Po drodze bardzo ładna miejscowość Maria Wörth, położona na cyplu (niegdyś wyspa), z pięknym gotyckim kościółkiem (i mniejszym romańskim, zwanym zimowym). Doczytałam, że co roku, wieczorem 15 sierpnia odbywa się tutaj słynna pielgrzymka na statkach (Z Klagenfurt).
Mniej więcej w tym miejscu pojawia się ciąg pieszo-rowerowy i nie trzeba już jechać drogą. Wydaje mi się, że jezioro lepiej objeżdżać północnym brzegiem ale rowerzyści pisali, że tam też jest średnio, raczej kiepska droga rowerowa i kurort jeden za drugim.
W miejscowości Maiernigg bez żalu porzucamy Wörther See i podążamy rewelacyjnym szlakiem R7. Początkowo jest to bardzo szeroka droga rowerowa (biegnie wzdłuż torów równolegle do drogi głównej), później wspina się lekko przez miejscowości Lambichl i Maria Rain by stromym, leśnym zjazdem zaprowadzić nas do zbiornika zaporowego na rzece Drau. Dla rowerzystów przewidziano przejście przez zaporę (takie przejścia są w wielu miejscach, poważne podejście do rowerzystów nigdy nie przestanie mnie tu zadziwiać) i znów jesteśmy na Drauradweg. Będziemy nim wracać kilkadziesiąt km niemal do samego Villach (niemal bo na koniec Rafał wymyślił kawałek zwykłą drogą zamiast po prostu zostać przy rzece, o co było małe spięcie). Wiem, że się powtórzę ale ten szlak jest po prostu świetny. W większości szutrowy, czasem asfaltowy, biegnie nad samym brzegiem rzeki. Dla urozmaicenia parę ścianek, czasem przejazd przez malowniczy wąwóz a przez cały czas towarzyszą nam piękne widoki na góry. Nie dziwię się, że jako jednej z czterech tras w Europie ADFC przyznał najwyższą ocenę - 5 gwiazdek jakości. Mam nadzieję kiedyś przejechać go w całości (ma 400km). Oj Karyntio, jaka szkoda, że nie jesteś bliżej...
Na koniec pojechaliśmy znów nad Silbersee bo Rafał chciał popływać. Dzień bardzo udany.
Pierwsze spotkanie z Drauradweg:

Jeziorko Silbersee, bardzo miłe miejsce:

Znów Drauradweg:


Zlot aut w Velden. Były ich dziesiątki. Drogami jeździły całe kolumny takich samochodów. Wszelkie możliwe kształty i kolory, ryk silników i te sprawy...



Widok z promenady w Velden na Wörther See, największe jezioro Karyntii.

Jedno z dwóch miejsc na południowym brzegu, gdzie można podejść do wody. Po prawej widać miejscowość Maria Wörth:

Maria Wörth:

Na świetnym szlaku R7:


Rowerowy przejazd przez zaporę na rzece Drau:


I wreszcie porcja zdjęć ze szlaku Drauradweg:






Na koniec rowerowy przejazd pod mostem (na górze ruchliwa droga):




  • DST 10.51km
  • Czas 00:38
  • VAVG 16.59km/h
  • VMAX 36.40km/h
  • Podjazdy 39m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad jezioro

Piątek, 21 czerwca 2024 · dodano: 02.07.2024 | Komentarze 0

Po powrocie do kwatery jest jeszcze wcześnie pojechaliśmy więc zobaczyć jezioro Ossiacher See. Zobaczyć je niełatwo bo wszystko prywatne i szczelnie ogrodzone. Było tylko jedno miejsce z widokiem.


Kategoria 0-50 km, AUSTRIA, Wyprawa


  • DST 77.09km
  • Czas 05:06
  • VAVG 15.12km/h
  • VMAX 74.70km/h
  • Podjazdy 1637m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Großglockner Hochalpenstraße

Piątek, 21 czerwca 2024 · dodano: 30.06.2024 | Komentarze 4

Dziś najważniejsza trasa wyjazdu. Podjazd do stóp Großglockner (3798 m n.p.m.) najwyższego szczytu Austrii. Oczywiście na sam wierzchołek można się jedynie wspiąć a nie wjechać rowerem ale wiedzie doń pewna wyjątkowa droga: Großglockner Hochalpenstraße. Najwyżej położna, utwardzona droga w Austrii. Prowadzi do serca Parku Narodowego Wysokie Taury, wspina się na 2369 m n.p.m, do punktu widokowego Kaiser-Franz-Josefs-Höhe skąd rozciąga się wspaniały widok na Großglockner i lodowiec Pasterzen, jeden z największych lodowców Alp Wschodnich (który, jak piszą w necie, dotąd broni się przez roztopieniem...).
Wcześniej przeczytałam, że rowerzyści radzą by na drogę ruszyć jak najwcześniej bo potem będziemy podjeżdżać w kolejce motocykli i samochodów. Zatem pobudka o 5:00 bo do początku trasy mamy z Villach ponad 100 km dojazdu autem. Parking jest za miastem Winklern, tuż przy drodze i wjeździe na biegnący opodal szlak rowerowy Glockner Radweg (R8). Szlak jest fantastyczny. Biegnie wzdłuż drogi ale nie obok niej, cały czas jedziemy przy rzece Möll. Szlak jest czasem asfaltowy, czasem szutrowy, bardzo łatwy. Po 20 km zaczyna się podjazd. Mozolnie wspinamy się do miejscowości Heiligenblut a następnie do bramek. Jak dla mnie najtrudniejszy był odcinek do bramek (a potem końcówka w tunelu-galerii). Rowerzyści mają swoją bramkę (kierują doń znaki wymalowane na jezdni) i podjeżdżają za darmo. Pozostałe pojazdy płacą 40 euro. Kursują też autobusy (w miejscu dokąd zdążamy początek mają liczne szlaki piesze). Rowerzystów mało, tylko pojedyncze osoby na szosach. Trochę to dziwne bo w innym miejscach jeżdżą tłumy na elektrykach. Może to i lepiej. 
Co tu kryć jest ciężko. Od lat nie jeździłam po górach, nigdy też nie mierzyłam się z tak długim podjazdem (20km). Wykres średni nie wygląda strasznie ale czytałam, że szosowcy piszą, że wcale łatwo nie jest. I nie jest. Nachylenie cały czas w okolicy 10%. Myślę, że to wypłaszczenie w połowie zaniża średnią. Rafał wziął wcześniej mój telefon, dzięki czemu mam dużo zdjęć z podjazdu. Wraz z upływem czasu ruch wzrasta, mijają nas całe kolumny motocyklistów. Dla nich ta droga to coś, co każdy powinien mieć w swoim turystycznym CV. Jest też dużo samochodów ale na szczęście jeżdżą ostrożnie. Dobrze, że zaczęliśmy wcześniej bo przynajmniej połowę podjazdu był spokój. No i słońce jeszcze nie praży. Wspomnę jeszcze, że po drodze dwa razy trzeba było chwilę czekać na światłach bo trwają remonty.
Wreszcie po dotarciu na taką jakby przełęcz zaczyna się trawers i kawałek wypłaszczenia. Po drodze mijamy malowniczy wodospad, jeziorko no i oczywiście mamy fantastyczne widoki na góry. W pewnym momencie Rafał mówi: "Patrz, tam autokar ledwo jedzie". Podnoszę głowę i widzę tunel-galerię. Ło matko... Myślę sobie: Jak wysoko, jak stromo, jak tam wjadę? Odcinek przed tunelem i sam tunel są bardzo ciężkie. Myślę, że gdyby na końcu nie czekał on: Großglockner to bym nie podjechała. Poddać się na trasie do Króla Gór? Nie ma takiej opcji i kropka. Jesteśmy na miejscu. Kawałek przez wielkie parkingi i oto jest nasz cel: naturalny taras widokowy Kaiser-Franz-Josefs-Höhe. Chmury sobie poszły i przepięknie widać góry. Przez lunetę (ogólnodostępną) Rafał dojrzał wspinaczy właśnie kończących wejście na wierzchołek najwyższego szczytu Austrii. Trochę wieje ale to nic. Przerwa na ławeczkach, zdjęcia i podziwianie widoków. Nigdy nie byliśmy w Alpach. Można podjechać jeszcze wyżej, pod Hochtor na 2500 m n.p.m., ale to na następnym wyjeździe, gdy będziemy podjeżdżać z drugiej strony. Przed tym będę się musiała solidnie za siebie zabrać żeby siły były.

Po przerwie Rafał podjechał wyżej do szklanej galerii a ja nie mam już za bardzo sił poszłam więc oglądać świstaki. Jest tam tabliczka "Świstaki tutaj" i strzałka w dół. Świstaki na zawołanie, taaa, akurat... A jednak. Stoi rządek motocyklistów i patrzą w dół. Podchodzę i rzeczywiście świstaki spacerują, biegają po łące poniżej i nic sobie nie robią z turystów.
Pora wracać do auta. Zjazd nie jest straszny, tylko w jednym miejscu trochę straszy przepaść a oddzielający nas murek jakiś taki mały. Po drodze zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym obok restauracji. W dół czas leci ekspresowo i ponownie meldujemy się w Heiligenblunt. Jest to popularny kurort narciarski. Znajduje się w nim kościół św. Wincentego, którego zdjęcia na tle gór zdobią chyba wszystkie foldery reklamujące Austrię. W kościele przechowywana jest fiolka z relikwiami krwi Chrystusa (od niej nazwę swą wzięła miejscowość).
Do auta wracamy tym samym szlakiem wzdłuż rzeki Möll, po drodze odwiedzając wodospad Jungfernsprugn (120 m wysokości). Niełatwy ale udany dzień.

Na szlaku R8 wzdłuż rzeki Möll:


Ta asfaltowa droga to tylko dla rowerzystów. Widać wodospad Jungfernsprung:

Rozpoczynamy podjazd:

Wspaniałe widoki po drodze:



Widać Großglockner (3798 m n.p.m.), ten trójkątny wierzchołek po lewej, nad którym są chmury:

Widoki z drogi:

Tunel-galeria:

Dojechałam:

Widoki z tarasu:


Taras widokowy Kaiser-Franz-Josefs-Höhe:


Tutaj widać naszą drogę (wypłaszczenie):


A tutaj widok na tunel-galerię:

Wodospad przy samej drodze (miejscami woda płynęła asfaltem):

Heiligenblunt. Kościół św. Wincentego:

Heiligenblunt. Fontanna z naturalnymi kryształami na rynku.

Alpejski widoczek:

Wodospad Jungfernsprung:




  • DST 38.04km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 16.66km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Podjazdy 303m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Drau

Czwartek, 20 czerwca 2024 · dodano: 30.06.2024 | Komentarze 1

Po długiej podróży dotarliśmy do Karyntii. Dziś tylko krótka wycieczka na początek wyjazdu. Auto zostaje w mieście Völkermarkt a my zjeżdżamy do rzeki Drau, wzdłuż której biegnie szlak Drauradweg. Już na początku Rafał łapie kapcia, po paru km następny kapeć. Wobec tego (wkurzony) wraca do auta moim rowerem po zapasową oponę. Kolejna zmiana i godzinę w plecy ale jedziemy. Szlakiem Drauradweg podążamy wzdłuż rzeki kilkanaście kilometrów. Na tym odcinku Drau rozlewa się szeroko, bardziej przypomina jezioro. Jest przepiękna, jej wody mienią się turkusowo. Sam szlak też bardzo fajny: wygodna szutrowa droga wśród zieleni tuż nad samą wodą.
Na wysokości miejscowości Goritschach opuszczamy szlak (niedaleko mostu jest tam miejsce na kąpiel z czego korzysta Rafał) i przez miejscowość Weitendorf dojeżdżamy do jeziora Klopein (Klopeiner See). Niestety jego brzegi są ogrodzone, wszędzie tereny prywatne (należące do hoteli). Tylko w jednym miejscu był ogólnodostępny punkt  widokowy na jezioro. Następnie przez Sankt Lorentzen wracamy nad Drau i z powrotem do auta. Stąd jeszcze 70 km do Villach, gdzie mamy kwaterę.

Rzeka Drau. W jedną stronę jedziemy szlakiem, któy biegnie pod mostem a w drugą wracamy przez most. Wszystko tak pomyślane by rowerzysta nie musiał wjeżdżać na ruchliwą drogę.

Na szlaku Drauradweg. Sami zobaczcie, jak pięknie:


Kąpielisko na rzece:

Klopeiner See. Wszystkie widoczne na zdjęciu pomosty należą do hoteli:




  • DST 70.08km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:47
  • VAVG 18.52km/h
  • Podjazdy 699m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Himmelsleiter

Poniedziałek, 9 października 2023 · dodano: 28.12.2023 | Komentarze 0




  • DST 111.92km
  • Czas 05:33
  • VAVG 20.17km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Podjazdy 144m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bratysława

Niedziela, 13 sierpnia 2023 · dodano: 21.08.2023 | Komentarze 3

Ostatni dzień wyprawy. Auto zostaje w miejscowości Groß Enzersdorf my zaś podążamy w kierunku Bratysławy. Pierwsza część trasy przez miejscowości Fuchsenbigl, Haringsee i lokalnym szlakiem rowerowym wiodącym szutrem wzdłuż kanału a potem rowerówką do samej granicy. Niepokojąco wyglądają piętrzące się przed nami wysokie wzgórza, na szczęście na żadne nie trzeba się wspinać (jest bardzo gorąco). Po stronie słowackiej także jest droga rowerowa. Lądujemy na bulwarach nad Dunajem u stóp zamku Devín. Do zamku nie podchodzimy bo zmierzają tam tłumy. Nawet przy nas zacumował statek, z którego wysypały się dobre dwie setki turystów...
Później musimy oddalić się od rzeki i dość długi fragment przejechać ruchliwą drogą ale pomyślano o pasach rowerowych. Następnie znów można zjechać nad rzekę i drogą rowerową wzdłuż niej dojechać do Starego Miasta. W Bratysławie jest spokojniej, bardziej na luzie. Nie ma takiego galopu, pędu. Może akurat tak trafiliśmy.
Mijamy Zamek Bratysławski, podjechaliśmy zobaczyć Teatr Narodowy i to właściwie wszystko.
Następnie przejeżdżamy przez Most Słowackiego Powstania Narodowego, na którym a właściwie nad (bardzo wysoko NAD) którym góruje słynne Bratysławskie UFO (mieści restaurację i taras widokowy). W tym miejscu wspomnę, że tutejsze mosty mają pod spodem (po obu stronach) drogi dla pieszych i rowerzystów. Zazdroszczę Austriakom, Słowakom, Czechom... U nas pieszy i rowerzysta już zawsze będzie tylko obywatelem trzeciej kategorii... Chodzi nie tylko o infrastrukturę ale też o kulturę. zarówno na linii kierowca - rowerzysta ale też między rowerzystami. Tutaj każdy zjeżdża do swojej prawej, nikt nie jedzie ławą i nie próbuje spychać jadących z naprzeciwka, co u nas jest nagminne... Ech... Wróćmy na trasę. Mało zwiedzania bo musimy jeszcze dziś wrócić do domu. Druga część trasy to Donauradweg i dzięki temu mamy całość od Pasawy do Bratysławy. Szkoda, że brakło czasu by odwiedzić Carnutum. Może jeszcze będzie okazja.
Później trzeba pokonać bardzo długi most nad Dunajem i trafiamy na tereny Parku Narodowego Łęgów Naddunajskich (Nationalpark Donau-Auen). Poprowadzono tutaj kilkadziesiąt km drogi rowerowej na nasypie (są to tereny podmokłe). Trochę żałuję, że nie zrobiłam tam zdjęć na początku (gdy widać było jeziorka i większe fragmenty) bo później nie było już tak ładnie. No i w tym upale jazda w otwartym terenie średnia. Co jakiś czas mijamy rowerzystów odpoczywających w skrawkach cienia. Może gdyby była inna pora roku np. wiosną gdy jest dużo ptactwa to byłoby ciekawiej. Do tego nie wolno zjeżdżać z nasypu, wszędzie zakazy. Cały czas jedziemy wzdłuż Dunaju ale go nie widać. Mimo to chciałabym mieć taką drogę rowerową obok domu. Wracamy do auta, spakować się i do domu.
Rowerowe przejście graniczne:

Zamek Devín:

Rzeźby nad brzegiem Dunaju:



Widok na UFO:

Teatr Narodowy:

W tle Zamek Bratysławski:

Hainburg an der Donau:

Droga rowerowa przez Park Narodowy Łęgów Naddunajskich: