Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 554358 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 149.60km
  • Czas 07:10
  • VAVG 20.87km/h
  • VMAX 42.90km/h
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brzózki - Międzyzdroje

Sobota, 8 października 2022 · dodano: 15.10.2022 | Komentarze 2

Wstaliśmy wcześniej by mieć zapas czasu ale parę km od Brzózek okazało się, że zapomniałam kasku w tym pośpiechu i galopem wracałam do stajni. I pół godziny w plecy... Jedziemy w stronę Nowego Warpna by w miejscowości Karszno wjechać na drogę rowerową przez Puszczę Wkrzańską prowadząca do granicy. O ile po stronie polskiej rowerzyści mają parę km asfaltowej dróżki przez piękne lasy o tyle po stronie niemieckiej kilkaset metrów piaszczystej ścieżki i bramę na dziki. Tak czy inaczej jest to fajny wariant dojazdowy. Jesteśmy w miejscowości Rieth. Są tam kawiarenki i ciekawy kolorowy przystanek autobusowy - biblioteczka. Na tych terenach szlak Oder - Neisse biegnie w wielu miejscach w terenie więc często porzucamy go na rzecz asfaltu. Droga biegnie przez malownicze lasy, jest bardzo spokojnie. Sprawnie dojeżdżamy do miasta Ueckermünde gdzie można zrobić zakupy. Są rozmaite markety, do wyboru i wcale nie jest drożej a wręcz taniej... Miła sytuacja gdy zatrzymaliśmy się zerknąć na mapę gdzie sklep i podjechał do nas starszy pan w kapeluszu z piórkiem pytać czy może pomóc (po angielsku). 
Ueckermünde jest ładnym miastem, rowerem fajnie się tam jeździ. Na rynku chwilą przerwy i w drogę. Nie pojechaliśmy niestety na plażę bo czas...
Przez Grambin, Leopdshagen, Neu Kosenow dojeżdżamy do Anklam. W międzyczasie trochę padało i trzeba było czekać pod drzewami. Szlak uciekł w teren więc jechaliśmy zwykłymi lokalnymi drogami, które są w strasznym stanie... Dziura na dziurze, łata na łacie... Do tego wiatr. Bardzo ciężko. Jedyny pozytywny akcent to udało się podejść bliżej stada żurawi.

Anklam to stare hanzeatyckie miasto. Oglądamy Bramę Miejską, rynek, kościół Mariacki.
Potem jedziemy i jedziemy, jedziemy a jakbyśmy w miejscu stali... Powoli zaczynamy mieć dość. Wreszcie widać most łączący wyspę Uznam z lądem. Jest to najpiękniejszy odcinek dzisiejszego dnia. Droga rowerowa wiedzie przez wspaniałe  tereny rezerwatu przyrody, nie wiem czy dobrze doczytałam Doliny Rzeki Piany. Rozlewiska i mnóstwo ptactwa: kormorany, kaczki, żurawie, czaple... Szkoda, że nie mam lepszego aparatu. Na brzegach ustawiono wieże, z których można obserwować zwierzęta. Podobno nietrudno spotkać wydry.
Jesteśmy na Wyspie Uznam. Wydawać by się mogło, że do morza rzut beretem. Nic bardziej mylnego... Początkowo jedziemy dziurawą drogą (ale i tak o niebo lepszą niż te do Anklam) potem już równą drogą do Usedom. A potem szlak tak kluczy i kręci różnymi wioskami, dziurami, że oboje mamy serdecznie dość. Żeby to była chociaż jedna droga rowerowa, jeden ciąg, ale nie: raz dziurawą drogą do wioski, potem kawałek lokalną rowerówką, potem znowu wioskami, znowu dziury i bruk i kostka. W dodatku nadchodzą deszczowe chmury. DOŚĆ TEGO. Trudno. Dojeżdżamy do Zirchow i skręcamy prosto na Świnoujście. Parę km ruchliwą drogą, trudno. Nie jest źle. Niestety nie biegnie wzdłuż niej asfaltowa rowerówka. Do miasta dojeżdżamy tuż przed deszczem. Wraz z kilkoma osobami chronimy się na przystanku autobusowym (chwała polskim przystankom). Ulewa trwa kilkanaście minut ale wystarczyła by do reszty zepsuć nam dzień. Jest zimno więc nie schnie. Mimo, że nie pada i mamy błotniki zaraz jesteśmy schlapani i brudni. Do tego miasto jest rozkopane, jeden plac budowy czyli błoto i te sprawy. Wsiadamy na prom (gdzie jest spoko bo każda grupa użytkowników ma swój kawałek pokładu) i potem niestety czeka 7 km drogą krajową. Początkowo plan zakładał nocleg w Świnoujściu ale ceny nas przeraziły. 400 czy 500 zł za pokój w październiku... Stąd nocleg w Międzyzdrojach.
R10 biegnący wzdłuż morza jest nieprzejezdny dla szosy. Próbowaliśmy pojechać jedną ulicą w Świnoujściu do końca by jak najpóźniej wjechać na krajówkę ale okazała się zamknięta (ul. Barlickiego, znaków wcześniej nie było ani informacji na mapach Google też nie) i musieliśmy wracać... To jest szok: NIE MA INNEJ DROGI!!! Albo teren albo krajówka. Na szczęście jest szeroki pas awaryjny i jedziemy odsunięci od aut, nawet ciężarówki nie muszą zjeżdżać ale jest okropnie. Nie powinno nas tam być. Do tego kałuże, błoto (obok trwają jakieś budowy) dodatkowa porcja brudu i wody na ciuchach i rowerze. Czuję się jak idiotka, po jaką cholerę tu jadę, mogłam wsiąść w pociąg lub próbować łapać autobus do Międzyzdrojów... Masakra. Nigdy więcej.

I tak zamiast dojechać najpóźniej do 16:00 jesteśmy 17:30... A w Międzyzdrojach niespodzianka: TŁUMY. Tłumy złożone głównie z Niemców ale nie tylko. Jest połowa października a ludzi full. Wszystkie bary, kawiarnie itp. funkcjonują w najlepsze. Pojechaliśmy na molo. Pomyłka. To nie molo tylko tłoczny pasaż handlowy. Wracamy coś zjeść (nie chce mi się szukać knajpy, obok jest kebab, wystarczy)
Zeszliśmy na plażę ale piach jest mokry, nie ma sensu leźć na brzeg z rowerami bo będą całe usyfione... Poczekałam z rowerami obok mola, Rafał poszedł się kąpać (mając liczną widownię). Jest zimno, mokro, wkurza tłum ludzi i mam wszystkiego dość. Zamiast radosnego zakończenia wyprawy taka beznadzieja.
Jeszcze na zakupy do Biedronki (pół godziny stania w kolejce) i do kwatery. Amberek, mogę śmiało polecić, do plaży 300 m, pokój ma aneks kuchenny, rowery można przechować. Wszystkie pokoje zajęte (głównie przez sąsiadów zza zachodniej granicy) ale na szczęście panuje cisza i spokój.
Dzisiejszy dzień był najgorszy ze wszystkich. Ten odcinek można sobie z czystym sumieniem odpuścić. Początkowo plan zakładał przeprawę kutrem z Nowego Warpna ale kursuje tylko do 5.X.  Wiele osób korzysta też z promu w Kamp by skrócić trasę i mogliśmy tak zrobić. Myślę, że następnym razem (na przykład na jakiejś babskiej wyprawie) skończyłabym w Mescherin i pojechała na pociąg do Gryfina. A stamtąd według uznania. Albo nad morze albo do domu. Odcinek od Mescherin nad morze (końcowy punkt to Ahlbeck) wydał mi się zrobiony niejako na siłę, aby jakoś tam do tego morza dojechać.

Karszno droga rowerowa po stronie polskiej:

A po stronie niemieckiej:

Na szlaku:

Anklam:

Anklam:

Najciekawszy odcinek dzisiejszego dnia. Przy szlaku jest też wieża widokowa (czatownia):



Usedom:

Świnoujście:

Międzyzdroje:






Komentarze
Skowronek
| 22:12 poniedziałek, 31 października 2022 | linkuj Na takie wyprawy najlepszy byłby trekknig. Jednak kłopot już rozwiązany: zamówiłam do górala opony gravelowe i taki będzie mój rower na wyjazdy.
stin14
| 21:19 sobota, 15 października 2022 | linkuj Super wyprawa i ekstra opis jednak nigdy nie pojmę po co męczyć się na szosie. Tak wiem, jestem uprzedzony
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!