Info
Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112739.11 kilometrów w tym 30127.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 573041 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Sierpień8 - 2
- 2024, Lipiec11 - 2
- 2024, Czerwiec17 - 16
- 2024, Maj16 - 9
- 2024, Kwiecień6 - 4
- 2024, Marzec14 - 14
- 2024, Luty7 - 3
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik15 - 0
- 2023, Wrzesień23 - 0
- 2023, Sierpień15 - 25
- 2023, Lipiec14 - 4
- 2023, Czerwiec15 - 11
- 2023, Maj16 - 4
- 2023, Kwiecień19 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń9 - 8
- 2022, Grudzień2 - 4
- 2022, Listopad14 - 3
- 2022, Październik20 - 2
- 2022, Wrzesień12 - 0
- 2022, Sierpień18 - 4
- 2022, Lipiec17 - 8
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj23 - 0
- 2022, Kwiecień19 - 3
- 2022, Marzec16 - 2
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń7 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad9 - 2
- 2021, Październik14 - 2
- 2021, Wrzesień19 - 25
- 2021, Sierpień14 - 10
- 2021, Lipiec15 - 12
- 2021, Czerwiec19 - 6
- 2021, Maj20 - 2
- 2021, Kwiecień17 - 10
- 2021, Marzec17 - 6
- 2021, Luty5 - 2
- 2021, Styczeń5 - 2
- 2020, Grudzień12 - 6
- 2020, Listopad16 - 8
- 2020, Październik12 - 11
- 2020, Wrzesień19 - 6
- 2020, Sierpień15 - 5
- 2020, Lipiec14 - 18
- 2020, Czerwiec17 - 6
- 2020, Maj18 - 10
- 2020, Kwiecień16 - 18
- 2020, Marzec12 - 33
- 2020, Luty6 - 12
- 2020, Styczeń6 - 5
- 2019, Grudzień4 - 1
- 2019, Listopad5 - 6
- 2019, Październik5 - 7
- 2019, Wrzesień7 - 3
- 2019, Sierpień9 - 2
- 2019, Lipiec11 - 4
- 2019, Czerwiec8 - 4
- 2019, Maj7 - 6
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec4 - 14
- 2019, Styczeń1 - 2
- 2018, Grudzień2 - 6
- 2018, Listopad5 - 16
- 2018, Październik8 - 4
- 2018, Wrzesień13 - 12
- 2018, Sierpień16 - 32
- 2018, Lipiec5 - 12
- 2018, Czerwiec12 - 13
- 2018, Maj13 - 13
- 2018, Kwiecień12 - 28
- 2018, Marzec3 - 7
- 2018, Luty1 - 2
- 2017, Grudzień3 - 2
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik9 - 2
- 2017, Wrzesień12 - 0
- 2017, Sierpień18 - 12
- 2017, Lipiec14 - 5
- 2017, Czerwiec9 - 21
- 2017, Maj16 - 37
- 2017, Kwiecień13 - 18
- 2017, Marzec9 - 19
- 2017, Luty2 - 4
- 2017, Styczeń1 - 4
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 9
- 2016, Październik15 - 8
- 2016, Wrzesień21 - 15
- 2016, Sierpień24 - 26
- 2016, Lipiec15 - 20
- 2016, Czerwiec17 - 17
- 2016, Maj11 - 8
- 2016, Kwiecień15 - 2
- 2016, Marzec5 - 0
- 2016, Luty2 - 2
- 2016, Styczeń3 - 12
- 2015, Grudzień9 - 10
- 2015, Listopad17 - 35
- 2015, Październik6 - 9
- 2015, Wrzesień16 - 18
- 2015, Sierpień23 - 52
- 2015, Lipiec16 - 55
- 2015, Czerwiec17 - 36
- 2015, Maj21 - 50
- 2015, Kwiecień19 - 29
- 2015, Marzec12 - 38
- 2015, Luty4 - 13
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień10 - 29
- 2014, Listopad10 - 33
- 2014, Październik14 - 40
- 2014, Wrzesień19 - 63
- 2014, Sierpień18 - 68
- 2014, Lipiec16 - 51
- 2014, Czerwiec16 - 78
- 2014, Maj21 - 52
- 2014, Kwiecień11 - 24
- 2014, Marzec13 - 43
- 2014, Luty10 - 21
- 2014, Styczeń9 - 31
- 2013, Grudzień15 - 41
- 2013, Listopad14 - 29
- 2013, Październik11 - 28
- 2013, Wrzesień19 - 82
- 2013, Sierpień22 - 55
- 2013, Lipiec15 - 60
- 2013, Czerwiec23 - 81
- 2013, Maj24 - 63
- 2013, Kwiecień24 - 77
- 2013, Marzec5 - 42
- 2013, Luty10 - 41
- 2013, Styczeń7 - 23
- 2012, Grudzień20 - 39
- 2012, Listopad22 - 81
- 2012, Październik21 - 67
- 2012, Wrzesień22 - 37
- 2012, Sierpień24 - 37
- 2012, Lipiec18 - 17
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj15 - 11
- 2012, Kwiecień9 - 0
- 2012, Marzec6 - 0
- 2012, Luty1 - 2
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień6 - 2
- 2011, Lipiec2 - 0
- 2011, Czerwiec8 - 9
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 0
- 2010, Sierpień2 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
- 2010, Czerwiec2 - 0
Wyprawa
Dystans całkowity: | 24393.07 km (w terenie 5906.04 km; 24.21%) |
Czas w ruchu: | 1103:36 |
Średnia prędkość: | 17.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.70 km/h |
Suma podjazdów: | 189639 m |
Suma kalorii: | 17830 kcal |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 81.58 km i 4h 51m |
Więcej statystyk |
- DST 45.00km
- Teren 43.54km
- Czas 02:39
- VAVG 16.98km/h
- VMAX 60.00km/h
- Podjazdy 960m
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 3. Zlate Hory
Poniedziałek, 1 sierpnia 2016 · dodano: 10.08.2016 | Komentarze 0
Wpis będzie niebawem:)
- DST 67.90km
- Czas 04:32
- VAVG 14.98km/h
- VMAX 70.00km/h
- Podjazdy 1800m
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 2. Dlouhe Strane
Niedziela, 31 lipca 2016 · dodano: 10.08.2016 | Komentarze 0
- DST 91.80km
- Czas 05:41
- VAVG 16.15km/h
- VMAX 69.00km/h
- Podjazdy 2100m
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 1. Pradziad
Sobota, 30 lipca 2016 · dodano: 10.08.2016 | Komentarze 0
- DST 46.18km
- Czas 02:52
- VAVG 16.11km/h
- VMAX 45.00km/h
- Podjazdy 408m
- Sprzęt Bastet
- Aktywność Jazda na rowerze
Zator
Niedziela, 3 lipca 2016 · dodano: 09.07.2016 | Komentarze 0
Od rana w Witowie leje. Zatem w Tarach też... No i nici z pieszej wycieczki po górach. Postanowilim jechać w stronę domu i urządzić wycieczkę gdzieś, gdzie będzie dobra pogoda. Wybralim okolice Zatoru ze względu na kilka pałaców. Prędko okazało się, że tamtejsi kierowcy są jeszcze gorsi niż u nas i już w połowie trasy mamy dość. W dodatku Zator zablokowany bo jest Święto Karpia i zjeżdżają nań tłumy. Mimo wszystko fajnie, że udało się wykręcić parę km.
Pałac w Polance Wielkiej © Skowronek
Polanka Wielka © Skowronek
Pałac w Porębie Wielkiej © Skowronek
Wnętrze kościoła św. Wawrzyńca © Skowronek
- DST 197.02km
- Czas 08:17
- VAVG 23.79km/h
- VMAX 63.00km/h
- Podjazdy 2437m
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Rajd Kurierów Tatrzańskich
Sobota, 2 lipca 2016 · dodano: 05.07.2016 | Komentarze 13
Rajd Kurierów... Mateusz Ś. namawiał do udziału w nim od kilku lat lecz ciągle myślałam, że jeszcze nie czas, nie ta forma, nie dam rady, tam sami wymiatacze i tak dalej...
Wreszcie w tym roku wraz z Parkerem i Adiim decydujemy: jedziemy (ku pewnemu niezadowoleniu Rafała lecz trzy do jednego, przegłosowany: jedziemy). Chęć na udział w Rajdzie miał też Tomasz lecz wypadła mu impreza rodzinna.
Kwatery załatwił nam Zbyszek, bagażnik pożyczyła Marta i w piątek wyjeżdżamy z Cze-wy. Po drodze korki, objazdy i znowu korki. W tym tempie dojedziem chyba rano na start... Rafał bliski jest harakiri, reszta siedzi cicho, co by nie oberwać.
Wreszcie jest: Witów i agroturystyka "U Folfasów". Teraz rozumiem dlaczego Zbyszek tak lubi tam wracać, miejsce jest magiczne:)
Kolacja upływa nam w atmosferze przedbitewnej. Wszyscy przeżywamy jutrzejszy start. Zwłaszcza, że Rafał zapowiedział, że już nigdy, przenigdy pod Tatry nie wróci, toteż mamy tylko jedną szansę i jutro musim dać z siebie wszystko.
Rankiem opuszczamy kwaterę i jedziemy 9 km na miejsce startu. Znajduje się na parkingu naprzeciw Domu Ludowego w Kościelisku. Wszędzie mnóstwo rowerzystów, wypasione szosy, kolorowe stroje. Rety, co my tu robimy... Rozglądam się po rowerzystach hmm... Tamten w czerwonym... chwila... to przecież Zbyszek, z którym jechaliśmy Orbitę dwa lata temu! Jaki świat mały.
Już od rana panuje nieznośny upał, to będzie ciężki dzień...
Wreszcie start. Pod eskortą podążamy przez ulice Zakopanego. Już pierwszy podjazd (na Cyrhlę) rozdziela nas z Parkerem i Adiim. Rafał gna jakby miał silniczek, w końcu obiecał mi dobry czas. Staram się utrzymać za nim, na kole znaczy się. Zjazd do Łysej Polany i skręcamy na Słowację. Zaczyna się podjazd na Zdiarską Przełęcz. Potem zjazd. Pędzimy jak szaleni, czas, czas... Muszę nadmienić, że zostałam pochwalona przez Rafała za dobre zjazdy, a niełatwo u niego o pochwałę techniki jazdy. Za tą zwykle mi się (słusznie) obrywa;))
Kręcimy dziarsko, czasem zerkam na góry lecz z rzadka, bowiem trzeba uważać. Jedziemy w grupce około 10 osób i w tym składzie dojeżdżamy do podjazdu na Szczyrbskie Pleso gdzie panowie cisną a ja podążam dostojnie i z godnością na pierwszy bufet zlokalizowany około 80 kilometra. W samą porę gdyż w bidonach dno widać a i w brzuchu równie pusto.
Woda z izotonikiem, batony zbożowe, proteinowe, magnez, potas, do wyboru, do koloru. Prędko napełniamy brzuchy i bidony i jedziemy dalej. Razem ze Zbyszkiem i Pawłem z Krakowa tworzymy grupkę i dzielnie pokonujemy kolejne etapy drogi. Naturalnie jadą też inni rowerzyści, teraz przyznam, wszystkie etapy Rajdu trochę mi się mylą, co, jak, kto był i jak jechał, lecz jedno rzuciło się w oczy: współpraca. Uczestnicy raczej współpracowali niż rywalizowali.
Do Liptowskiego Mikulasza jedziemy bardzo sprawnie, schody zaczynają się z miastem. Upał coraz bardzie daje się we znaki, wysysa siły.
Przed Kwaczanami porzuca nas Rafał bo chce zrobić podjazd na Kwaczańską Przełęcz na czas. My zaś (to znaczy Paweł, Zbyszek i ja) jedziemy spokojnie. Chłopaki marzą o studni lub strumyku i oto modły ich zostają wysłuchane, bowiem tuż przed początkiem serpentyn płynie spory strumień. Miło umyć ręce i twarz, ochłodzić się nieco zimną wodą.
No dobrze, trzeba jechać dalej. Powoli wspinamy się na przełęcz, wkrótce zostaję sama bo panowie mają więcej sił. Nawet zeszłam i poprowadziłam jakieś 200 m lecz wsiadam z powrotem, naprawdę łatwiej się tu jedzie niż idzie. Co za wstyd, rok temu wjechałam tu na raz i to dużo szybciej ale wtedy było znacznie chłodniej... Za chwilę zjeżdża do mnie Rafał i pokonuję ten najtrudniejszy odcinek trasy w towarzystwie. Bardzo miło:) Na wierzchołku czeka nagroda: kolejny bufet. Dowiaduję się, że jestem pierwsza wśród pań.
Zostały już tylko Oravice i seria dwunastek przed granicą. Zaczynam wierzyć, że to przejadę.
Droga na Oravice jest w strasznym stanie, mnóstwo dziur, pęknięć i łat. Jakoś władowałam się na górę i po tym zjechałam. Nawet nieźle się zjeżdżało. Jest wprawa bo na wycieczkach turysta nieraz musi jeździć szosą po szutrach, żwirach, piasku i tym podobnych, toteż parę dziur i łat wrażenia na nim wielkiego nie robi.
Wszystko szło dobrze, niestety Rafała zaczynają nękać skurcze. Za Oravicami już wyje z bólu i zatrzymuje się. Wraz z nim zostaje dwóch chłopaków z Katowic. Wszyscy każą mi jechać dalej. Mam tylko jedną szansę. Ruszam sama. Najpierw 12%. O dziwo, idzie gładko. Potem przez wioski wspinam się na granicę. Auta nawet jadą ostrożnie. Na samej granicy doganiam dwóch rowerzystów, jeden w stroju z triatlonowymi napisami, drugi w seledynowej koszulce. Dziś wiem już, że triatlonista to Michał, jeden z organizatorów Rajdu. Najpierw chcą uciekać lecz krzyczę, że chcę koła nie wyścigów. Jadę z nimi lecz kawałek dalej seledynowy zostaje (nie jestem pewna ale to chyba Tygrys). Trudno, nie ma koła... Za chwilę mija mnie Michał dopingując do wysiłku i pędzi do Kir.
Droga z Chochołowa do Kościeliska to koszmar. Beznadziejny asfalt, po którym jedziesz jak po kostce brukowej, cały czas pod górę i najgorsze: samochody. Jest bardzo niebezpiecznie, modlę się żeby tylko nikt we mnie nie wjechał. Gdy suv na zakopiańskich tablicach mija mnie na centymetry zamyślam się dlaczego ludzie tak się zachowują. Za parę minut wyjeżdżam zza zakrętu... No nie, stoi... Podjeżdżam... Potrącił Michała. Na miejscu jest też drugi rowerzysta. Michał na szczęście jest przytomny i stoi o własnych siłach. Kierowca uderzył go lusterkiem. Przyznam, że trochę wyzywam. Policja i pogotowie są już wezwane. Chłopaki każą mi jechać. Teraz myślę, że mogłam zostać, czekać na pogotowie... Lecz chyba nie pomogłabym, nawet apteczki nie miałam. Na szczęście skończyło się na złamanej ręce i stłuczeniach.
Jadę. Za chwilę jedzie policja. Dojeżdżam na metę, organizatorzy wiedzą już o wszystkim.
Wynik cieszy bardzo, 9 godzin 3 minuty daje pierwsze miejsce wśród pań i najlepszy wynik kobiecy w historii rajdu. W żyłach krąży jeszcze adrenalina i endorfiny.
Sporo osób jest już na mecie, między innymi Paweł, za chwilę przybywa Zbyszek, Rafał nie odbiera telefonu ale i on wkrótce przyjechał. Poszliśmy na obiad a za jakiś czas przyjeżdżają Adii i Parker.
Wybiła 19.00 - zaczyna się impreza. Pokaz zdjęć z Rajdu, rozdanie dyplomów i pucharów w kategoriach i super bogaty stół szwedzki (okupowany przez Rafała). Każdy uczestnik, oprócz dyplomu, otrzymał voucher do Term Chochołowskich, kartę rabatową Attiq i bardzo ładną chustę pod kask z logo Rajdu.
Gdy zmierzcha zbieramy się w drogę powrotną do Witowa. Żegnamy organizatorów, dziękując za wszystko i wracamy do kwatery.
Pomijając ten wypadek Rajd był super. Bardzo miła, rodzinna atmosfera i doskonała organizacja. Byliśmy naprawdę pod wrażeniem.
Jedyny minus to konieczność poruszania się ruchliwymi drogami, lecz tam innej możliwości za bardzo nie ma. Właściwie tylko u nas jest niebezpiecznie, mimo wszystko Słowacy są ostrożniejsi, mają też lepsze drogi, zwykle szersze niż u nas.
Cieszy wynik, cieszy fakt, że cała częstochowska ekipa bezpiecznie dotarła do mety oraz fakt, że daliśmy radę pokonać trasę. Kto wie, może za rok lub dwa znów weźmiemy udział w Rajdzie Kurierów Tatrzańskich.
Zdjęcia z Rajdu i informacje znajdziecie pod tym linkiem:
DOOKOŁA TATR
A tu kilka zdjęć z telefonu Rafała:
Na trasie (z przodu jadą Paweł i Zbyszek) © Skowronek
Jedziem © Skowronek
Na trasie II © Skowronek
Nagroda :) © Skowronek
Gościna u Goździków. Dzień 2
Niedziela, 26 czerwca 2016 · dodano: 04.07.2016 | Komentarze 5
Drugi dzień tegorocznego pobytu w Głownie. Dziś będą Goździkowe Ścieżki;) Mariusz oprowadzi nas po swoich ulubionych, najładniejszych i najciekawszych miejscach w okolicy. Wprawdzie martwią nieco burzowe prognozy pogody lecz turyści jak to turyści: jechać muszą.
Na początek mały objazd Głowna (które, nawiasem mówiąc, jest bardzo ładnym miastem) a potem wjeżdżamy w las, korzystając z dawnej supertajnej bocznicy prowadzącej do równie supertajnych zakładów, w których pracował Tata Mariusza ale to także tajne, więc nic więcej powiedzieć nie mogę.
Ścieżka prowadzi na most, gdzie chętnie spacerują zakochani, Goździk mówi, że najładniej jest tam jesienią, gdy wokół kolorowo.
Głowno - Most Zakochanych © Skowronek
Leśna ścieżka © Skowronek
Potem odwiedzamy leśne jeziorko o czarnych wodach. Śliczne i spokojne miejsce.
Urokliwe jeziorko © Skowronek
Teraz pora na zabytek. Lasem i polami dojeżdżamy do parku otaczającego Pałac Rzewuskich. Jedziemy wspaniałą, tajemniczą aleją kasztanowców, mijamy staw i oto stoimy u bram pałacu. Obok rośnie wspaniały, ogromny dąb. Jest też szkoła.
Następnie Mariusz poprowadził do cmentarza z I wojny światowej w Poćwiardówce. Troszkę smutne miejsce, mimo że w ładnym lesie i nie zniszczone takie smutne właśnie, skłaniające do zadumy.
Dalsza droga wiedzie polnymi dróżkami, wśród złocistego zboża, chabrów i maków. i prowadzi do zabytkowego młyna w Dąbrówce Małej.
Mariusz poprowadził nas też ścieżkami przez uroczyska. Cieniste, tajemnicze. Fantastyczne:)))
Odwiedziliśmy też dwór w Byszewach, z którym związana jest osoba Jarosława Iwaszkiewicza.
A na koniec wracamy przez rezerwat Parowy Janinowskie. Leśny dukt wiedzie pośród ogromnych, bukowych drzew. Coś wspaniałego:)
W planie było jeszcze Wzgórze Radary, jednak pogoda zaczyna się zmieniać, toteż skrócilim trasę. No i we znaki dawało się też zmęczenie upałem. Niedługo po naszym powrocie przyszła burza i deszcz padał już do wieczora. Po pysznym obiedzie pakujemy nasze rzeczy i niestety musimy już wracać do Cze-wy. To był wspaniały weekend, cudna gościna i atmosfera. A do tego udane wycieczki i dużo zwiedzania. Naprawdę oderwaliśmy się od codzienności, od pracy i naładowaliśmy akumulatory na maksa. Energii starczyło aż na Rajd Tatrzański ale o tym za kilka dni:)))
Okolice Głowna okazały się bardzo zróżnicowane, byłam pod wrażeniem. Z suchego słonecznego pola nagle wjeżdżasz na podmokłe, zacienione uroczysko a z niego na bukowy dukt, który za chwilę przechodzi w śliczną dróżkę wzdłuż ściany lasu. Rozmaita roślinność, kolory i ścieżki i ścieżynki, wszystko to sprawiało, że uśmiech nie schodził z buzi. Nie wiem czy wyszło gramatycznie, może trochę nie po kolei ale chciałam oddać to jak się czuliśmy na tych Goździkowych Ścieżkach:) Bardzo Wam Beatko, Dawidzie, Mariuszu dziękujemy za wszystko:))
Droga do Pałacu Rzewuskich © Skowronek
Aleja Kasztanowców w pałacowym parku © Skowronek
Pałacowy park © Skowronek
Pałac Rzewuskich w Bratoszewicach © Skowronek
Skowronki na pałacowym tarasie (autor: Goździk)
Jedna z goździkowych ścieżek © Skowronek
Poćwiardówka - cmentarz wojenny © Skowronek
Na szlaku © Skowronek
Wspaniały las © Skowronek
Zabytkowy młyn w Dąbrówce Małej © Skowronek
Na trasie wycieczki © Skowronek
Jadą Skowronki (autor: Goździk)
Byszewy - zabytkowy dwór © Skowronek
Byszewy - dąb Jarosław (autor: Goździk)
Leśne uroczysko © Skowronek
Las Janinowski © Skowronek
Wspaniały, bukowy las © Skowronek
Plaża w Głownie © Skowronek
- DST 83.40km
- Teren 33.50km
- Czas 05:16
- VAVG 15.84km/h
- VMAX 36.00km/h
- Temperatura 35.0°C
- Podjazdy 403m
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Gościna u Goździków. Dzień 1
Sobota, 25 czerwca 2016 · dodano: 04.07.2016 | Komentarze 5
Dzisiejszą wycieczkę Mariusz obiecał nam w zeszłym roku i dziś wreszcie ruszamy:)) Modlił się o dobrą pogodę, niebiosa wysłuchały, lecz kapkę przesadziły, gdyż żar leje się z nieba okrutny. Lecz jedziemy, co tam upał, zwiedzanie ważniejsze.
Autem przybywamy do Granicy i stamtąd podążamy puszczańskimi ścieżkami. Tym razem wersją lżejszą, co by czasu za wiele nie tracić. Puszcza prześliczna tak jak ostatnio, zielono, pachnąco. Do tego dziś pusto, więc cicha i spokojna. No dobrze, był jeden incydent na ścieżce i nie wiem kto był bardziej przerażony: chłopcy czy sprawczyni zamieszania...
Na puszczańskim szlaku © Skowronek
Sosna Powstańców © Skowronek
Puszcza © Skowronek
Puszczańska ścieżka © Skowronek
Potem chcieliśmy odnaleźć dwa forty zagubione w lesie, po drodze Rafał wystraszył samicę łosia, pierwszy raz widziałam:) No i podczas tych poszukiwań nieco zabłądzilim i w efekcie wyjeżdżamy w samym środku jakiejś bazy wojskowej. Ani to to nie ogrodzone ani nic. Chcielim prosić strażnika (taki wiekowy nieco) o pomoc ale nas nastraszył i przepędził... Żebyśmy choć uczciwie złamali jakiś zakaz, minęli tablicę ostrzegawczą czy coś...
No nic, zniesmaczeni wielce wracamy po śladach do najbliższej wioski i pędzimy wprost do Modlina.
Wybór drogi © Skowronek
Twierdza jest kompleksem tak dużym, że niektórzy turyści pytają: to gdzie ta twierdza?
Najpierw Goździk zaprowadził nas do Bramy Ostrołęckiej. Jeszcze do niedawna mieściła restaurację, teraz stoi pusta. Potem pojechaliśmy do muzeum. Tutaj pan jest bardzo miły i w dodatku w tym muzeum można dotykać eksponatów!
Potem Mariusz prowadzi pod kasyno oficerskie.
Dziś jest dzień, w którym zobaczyć można zakątki Twierdzy zwykle niedostępne jak np. Wieżę Tatarską, z czego skwapliwie korzystamy. Zajrzeliśmy też do prochowni i do reduty.
A po drugiej stronie rzeki stoją ruiny spichlerza, kuszą niezmiernie. Według mapy prowadzą doń dwie szutrowe drogi oraz szlak. No to jedziemy. Przedtem jednak objazd Twierdzy zielonym szlakiem pieszym (chwilami biegnie skrajem skarpy) a także odwiedziny cmentarza wojennego.
Brama Ostrołęcka © Skowronek
Modlin - muzeum - fragment ekspozycji © Skowronek
Fragment ekspozycji II © Skowronek
Fragment ekspozycji III © Skowronek
Ekspozycja na zewnątrz © Skowronek
Ekspozycja © Skowronek
My i Baśka Murmańska (autor: Goździk)
Twierdza Modlin © Skowronek
Wieża Tatarska © Skowronek
Na wieży © Skowronek
Spichlerz - widok z wieży © Skowronek
Wnętrze reduty © Skowronek
Zielony szlak wokół Twierdzy © Skowronek
Modlin - cmentarz wojenny © Skowronek
Teraz spichlerz. Okazuje się , że łatwo nie będzie, bowiem pierwsza droga szutrowa prowadzi do bazy wojskowej. Zamknięte. Zaś druga jest na terenie prywatnym. Zakaz. Pozostaje próbować szlakiem. A szlak ów to totalny chaszczing i krzaczing, wąska ścieżka niknie wśród gęstych zarośli, pokrzywy wyższe od nas, piasek, gałęzie i pająki dyndające na kasku. Dodam, że żadnych znaków nie ma. Po pewnym czasie mam dość. Akurat jest Mariusz. Rzecze, że ma dość. Dzwonimy do Rafała: "Mamy dość!!!" "No dobra, wracam".
Końcówka chaszczingu © Skowronek
Tak więc szturm spichlerza przeprowadzić można chyba jedynie z wody bo z lądu nie bardzo się da.
Powoli kierujemy się już do auta, tym razem bez przygód, spokojnymi drogami i lasem, upieczeni na słońcu wracamy do autka. Była też przerwa przy sklepie, podczas której Rafał wypił coś podejrzanego i pognał do auta z prędkością straszliwą choć dotąd jechał powoli. Mariusz zaś prowadzi telekonferencję, to znaczy na bieżąco otrzymuje informacje sportowe - dziś mecz. Tak więc wrócilim do auta i do Głowna a na kolację to były takie pyszności, że możecie nam zazdrościć:))) Mnie się dzisiejszy dzień bardzo podobał, tyle przygód po drodze:):)
Wracamy już do autka © Skowronek
- DST 39.06km
- Czas 01:36
- VAVG 24.41km/h
- VMAX 31.70km/h
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Strzelno
Niedziela, 30 sierpnia 2015 · dodano: 01.09.2015 | Komentarze 2
Ostatni dzień urlopu. Przed nami długa droga powrotna, przez co wycieczka musi być raczej krótka.
Autem jedziemy do Kruszwicy, na rynku jest darmowy parking. Następnie rowerami jedziemy do Mysiej Wieży. Nie podoba mi się tam. Tłum turystów, wstęp drogi a w zamian zero rzetelnych informacji tylko czary-mary. Może i żył sobie Popiel ale nie tu a prędzej w pobliskim Strzlenie. Czakram? Może i jest pod wieżą... A tymczasem o prawdziwej historii zamku ani słowa. Był to zamek wzniesiony w XIV wieku przez Kazimierza Wielkiego.
Nawet z pieczątką problem, bo skoro jest na bilecie to powinna mi wystarczyć. Obiektem zarządza PTTK i jest problem by dostać pieczątkę do książeczki odznaki PTTK!!! Oczywiście pan szybko skapitulował i pieczątkę mam ale niesmak pozostał.
Za to Jezioro Gopło jest bardzo ładne. Są rejsy ale czasu brak.
Z Kruszwicy bocznymi drogami podążamy do niezmiernie ciekawego miejsca. Na stronie PTTK Strzelno czytamy: "Romańskie Strzelno stało się jednym z najcenniejszych, najbardziej godnym
oglądania miejsc związanych z dziejami sztuki europejskiej". Istotnie, Strzelno jest warte nawet najdalszej podróży.
Mamy szczęście, gdyż poza nami zespół sakralny zwiedza tylko jedna rodzina. Miejsce jest ciche i spokojne. Obok kościołów stoją duże głazy. Jeden z nich zwany jest Kamieniem Św. Wojciecha. Według legendy w miejscu tym wcześniej było sanktuarium dawnych bogów. Kamienie mogły również służyć jako warsztat kamieniarski do obróbki
romańskich kolumn i tympanonów. Możliwe także, że we wgłębienia licznie
występujące na głazach, wlewano substancje łatwopalne, aby oświetlić
kościoły o zmroku.
Można zwiedzić cały zespół klasztorny z przewodnikiem (10 zł). Strzelno jest prześliczne. Wracamy do Kruszwicy, załadować rowery i wracamy do domu.
Strzelno - rotunda św. Prokopa © Skowronek
Strzelno - wnętrze bazyliki (zwróć uwagę na rzeźbioną kolumnę po prawej) © Skowronek
Strzelno - romański zespół sakralny © Skowronek
Mysia Wieża © Skowronek
Rekonstrukcja mostu zwodzonego © Skowronek
Widok na Kruszwicę © Skowronek
Widok na Jezioro Gopło © Skowronek
- DST 101.70km
- Teren 10.00km
- Czas 04:59
- VAVG 20.41km/h
- VMAX 46.90km/h
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Brodnica
Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 0
Kolejny dzień "zamkowania". Samochodem jedziemy do miasteczka Wąbrzeźno. Z parkingiem problemu nie ma i już po chwili podążamy rowerkami do ruin zamku. Znajdują się w parku i stanowią obraz nędzy i rozpaczy. Są w centrum miasta ale całkowicie zaniedbane. Właściwie jest to kilka kopców kryjących pozostałości i mały fragment odsłoniętych murów.
Wąbrzeźno - ruiny zamku © Skowronek
Kolejny zamek to słynny Golub - Dobrzyń. Czyli maszynka do kasowania turystów. Nie zwiedzamy bo ma kiepskie opinie oraz musielibyśmy czekać godzinę. Wolimy poznać dokładniej Brodnicę.
Zamek Golub - Dobrzyń © Skowronek
Golub-Dobrzyń © Skowronek
Rynek w Golubiu - Dobrzyniu © Skowronek
Między Golubiem a Brodnicą znajdziem jeszcze jeden zamek - Radziki Duże. Ruiny są tuż przy szkole, panuje porządek. Niegdyś ogrodzone lecz obecnie można spokojnie podejść.
Spotkaliśmy tu też sakwiarzy (przy sklepie) i zapytani czy nie jadą na zamek (50 m od owego sklepu) reagują "Zamek? TUTAJ??? Eee...". Niedaleko jest też punkt widokowy.
Zamek Radziki Duże © Skowronek
Radziki Duże - ruiny zamku © Skowronek
Główną atrakcją dnia dzisiejszego jest zwiedzanie Brodnicy. Najlepiej wykupić sobie karnet na zamek, spichlerz i bramę (10 zł). Na zamku (w piwnicach) obejrzeć można mnóstwo znalezisk z Brodnicy i okolicznych grodzisk oraz wejść na wieżę (tylko nie da się wejść na samą górę a tylko do okienek, zakurzonych nieco). Bardzo bogatą ekspozycję prezentuje spichlerz - jest eko-wystawa (super są akwaria z rodzimymi gatunkami ryb) a na dole odtworzono obozowisko mezolitycznych łowców. W obozowisku tym wszystko można wziąć do ręki (np. krzemienne narzędzia), przymierzyć skóry, siąść przed namiotem z włócznią w dłoni i poczuć się jak taki właśnie mezolityczny łowca. Tylko mamutów brak.
W bramie są wystawy czasowe. Obecnie jest kolekcja monet z czasów Cesarstwa Rzymskiego oraz cudne obrazy Katarzyny Niemczak. Malarka specjalizuje się w portretach zwierząt. Można zamówić u niej portret swego ulubieńca. Tu jest link do jej strony ale obrazy na żywo są dużo ładniejsze: Portrety zwierząt.
Brodnica ma jeszcze jeden skarb - w podziemiach kościoła franciszkanów ale dostępny tylko w Wielkanoc. Jaki? Poczytajcie sami.
Brodnica - zamkowa wieża © Skowronek
Brodnica - widok z wieży © Skowronek
Brodnica - kolekcja bełtów © Skowronek
Brodnica - fragment ekspozycji © Skowronek
Brodnica - podziemia © Skowronek
Z Brodnicy bocznymi drogami wracamy do Wąbrzeźna. Dziś znów wiało i trochę nas ten wiatr umęczył. Ale atrakcji tyle, że ledwo dnia starczyło.
- DST 83.53km
- Teren 10.00km
- Czas 04:34
- VAVG 18.29km/h
- VMAX 48.80km/h
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzieci wiedzą najlepiej
Czwartek, 27 sierpnia 2015 · dodano: 27.08.2015 | Komentarze 2
Tak tu sobie opisujemy w tym internecie, tak czytamy strony innych turystów... Lecz rzadko wspomina się o tym, jak to też zwykle trudno do upatrzonego zabytku trafić. Dojeżdżasz na miejsce i jawi się pytanie: to gdzie ten zamek? Dziś dostaliśmy pewną lekcję a ze zdobytej wiedzy skorzystamy jeszcze nie raz. Ale po kolei...
O poranku jedziemy do zamku w Świeciu. Są drogowskazy, zatem trafiamy tylko raz błądząc po drodze. Zamek stoi sobie w widłach Wdy i Wisły i jest ładniutki. Można zwiedzić i warto zwiedzić. Bilet kosztuje 5 zł a w zamian dostajemy możliwość spacerowania po całym zamku. Można zejść do podziemi, obejrzeć dawne sale główne, salę tortur, spacerować pod sufitem i wejść na wieżę. Innych zwiedzających akurat brak i cały zamek mam dla siebie. Na zwiedzanie trzeba zarezerwować sobie około godziny.
Zamek w Świeciu © Skowronek
Świecie - bombardy © Skowronek
Świecie - podziemia © Skowronek
Świecie - podziemia II © Skowronek
Świecie - sala górna © Skowronek
Świecie - jedna z sal © Skowronek
Świecie - ni to przejście, ni krużganek © Skowronek
Świecie - widok na górną salę © Skowronek
Świecie - widok z wieży © Skowronek
Świecie - ekspozycja w sali reprezentacyjnej © Skowronek
Ze Świecia podążamy do Chełmna. Rzec trzeba, iż miasteczko to, położone na stromym wzgórzu, już z daleka jawi się niezwykle malowniczo, tak bardzo "średniowiecznie". A po dotarciu doń wrażenie to się jeszcze potęguje. Jest co zwiedzać. Ze względów czasowych odwiedziliśmy tylko rynek, ratusz, relikty zamku i kościół św. Piotra i Pawła. Ratusz mieści muzeum i informację turystyczną. Relikty zamku w postaci Wieży Mściwoja znajdują się na terenie klasztoru Sióstr Miłosierdzia, jednak można wjechać swobodnie, turyści mile widziani.
Kościół podominikański św. Piotra i Pawła zaprasza z daleka otwartymi drzwiami i muzyką organową. Koniecznie doń zajrzyjcie. Prace wciąż trwają ale już wiele odnowiono.
Chełmno mieni się Miastem Zakochany a to z tego powodu, że posiada relikwie św. Walentego. Są też mury obronne (objechaliśmy je wczoraj w drodze powrotnej z Torunia) i tysiąc innych zabytków, na które brakuje nam czasu.
Chełmno - renesansowy ratusz © Skowronek
Chełmno - Wieża Mściwoja © Skowronek
Chełmno - podominikański kościół św. Piotra i Pawła © Skowronek
Chełmno - wnętrze kościoła św. Piotra i Pawła © Skowronek
Chełmno - ekspozycja w kościele św Piotra i Pawła © Skowronek
Chełmno - ekspozycja II © Skowronek
Do następnego zamku postanawiamy jechać szlakiem czerwonym pieszym. Prócz zamków ma on też prowadzić do Miejsc Pamięci. Niestety, prędko okazuje się, iż w terenie szlak ginie. Czasem się pojawia i znów znika. Wobec tego jedziemy po swojemu. Jedziemy... Tak strasznie dziś wieje, że bardziej się toczymy niż jedziemy. A co gorsza w drodze powrotnej wiatr też nam dokuczał. Cały dzień męczarni.
W miejscowości Wielkie Czyste odwiedzamy gotycki kościół św Katarzyny (niestety zamknięty). Przy drzwiach po prawej stronie wmurowane jest coś ciekawego, jakby pieczęć z miarą.
Wielkie Czyste - gotycki kościół św Katarzyny © Skowronek
Trochę błądzimy lecz w końcu polnymi drogami docieramy do miejscowości Papowo Biskupie, gdzie stoi sobie kolejny zamek. Odnaleźć go łatwo bo tuż obok przebiega droga. Jest ogrodzony ale furtka otwarta i można spokojnie wejść. Wygląda nietypowo bo zbudowany z ogromnych głazów narzutowych. Na zdjęciach sprzed paru lat teren jest oczyszczony ale dziś mocno zarośnięty, wypadałoby to wykosić bo za chwilę pojawią się krzewy i będzie tak jak w Złotorii...
Mimo, że nigdy nie był znaczącą warownią a bardziej kasztelem, mimo, że dziś w ruinie, zamek jest śliczny i na pewno warto doń przyjechać. Obok są ławeczki, można odpocząć podziwiając mury.
Zamek Papowo Biskupie © Skowronek
Papowo Biskupie - ruiny zamku © Skowronek
Papowo Biskupie - tu chyba była zamkowa kaplica © Skowronek
Papowo Biskupie - wnętrze zamku © Skowronek
Papowo Biskupie - fragment murów © Skowronek
Przyznam, że choć kilometrów niedużo to jestem wykończona. Jedziemy jeszcze tylko do zamku Lipienek i wracamy do Świecia. W Lipienku spodziewaliśmy się, że łatwo nie będzie bo zachowało się naprawdę niewiele i to na trudno dostępnym terenie. Ale na miejscu jest naprawdę trudno i już mamy rezygnować gdy z pomocą przychodzą nam miejscowe dzieci, bo akurat się nawoływały i padło słowo "zamek". No to podjechałam i pytam "Chłopaki, a zaprowadzicie nas do tego zamku?" "No pewnie!".
Cóż... Nauka: Poszukujesz zabytku? Pytaj dzieci. Nie tylko doskonale znają teren ale i o samym zamku coś niecoś wiedzą. Krętą ścieżką (sami w życiu byśmy nie znaleźli) prowadzą najpierw do resztki piwnic a potem pod mury. Mają też ścieżkę, którą można je obejść a także taką, którą można się wdrapać na górę. W podziękowaniu daliśmy im trochę kasy na słodycze, czy co tam będą chcieli. Na przyszłość będziemy pytali dzieci. A żeby było zabawniej w drodze powrotnej widzę, że mury zamku w Papowie także są obsadzone przez dziecięcą załogę. No tak, zamek - najlepsze miejsce do zabawy.
Lipienek - ścieżka wiodąca do ruin zamku © Skowronek
Lipienek - z zamku niewiele zostało © Skowronek
Lipienek - zamkowe mury © Skowronek
Lipienek - zamkowe mury II © Skowronek
Na dziś dość już zwiedzania. Do Świecia wracamy najkrócej jak tylko się da - krajówką. Wszystko byle tylko już nie męczyć się pod wiatr. Jest pas awaryjny, można gnać. I tak minął drugi dzień zwiedzania.