Info
Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112739.11 kilometrów w tym 30127.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 573041 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Sierpień8 - 2
- 2024, Lipiec11 - 2
- 2024, Czerwiec17 - 16
- 2024, Maj16 - 9
- 2024, Kwiecień6 - 4
- 2024, Marzec14 - 14
- 2024, Luty7 - 3
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik15 - 0
- 2023, Wrzesień23 - 0
- 2023, Sierpień15 - 25
- 2023, Lipiec14 - 4
- 2023, Czerwiec15 - 11
- 2023, Maj16 - 4
- 2023, Kwiecień19 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń9 - 8
- 2022, Grudzień2 - 4
- 2022, Listopad14 - 3
- 2022, Październik20 - 2
- 2022, Wrzesień12 - 0
- 2022, Sierpień18 - 4
- 2022, Lipiec17 - 8
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj23 - 0
- 2022, Kwiecień19 - 3
- 2022, Marzec16 - 2
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń7 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad9 - 2
- 2021, Październik14 - 2
- 2021, Wrzesień19 - 25
- 2021, Sierpień14 - 10
- 2021, Lipiec15 - 12
- 2021, Czerwiec19 - 6
- 2021, Maj20 - 2
- 2021, Kwiecień17 - 10
- 2021, Marzec17 - 6
- 2021, Luty5 - 2
- 2021, Styczeń5 - 2
- 2020, Grudzień12 - 6
- 2020, Listopad16 - 8
- 2020, Październik12 - 11
- 2020, Wrzesień19 - 6
- 2020, Sierpień15 - 5
- 2020, Lipiec14 - 18
- 2020, Czerwiec17 - 6
- 2020, Maj18 - 10
- 2020, Kwiecień16 - 18
- 2020, Marzec12 - 33
- 2020, Luty6 - 12
- 2020, Styczeń6 - 5
- 2019, Grudzień4 - 1
- 2019, Listopad5 - 6
- 2019, Październik5 - 7
- 2019, Wrzesień7 - 3
- 2019, Sierpień9 - 2
- 2019, Lipiec11 - 4
- 2019, Czerwiec8 - 4
- 2019, Maj7 - 6
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec4 - 14
- 2019, Styczeń1 - 2
- 2018, Grudzień2 - 6
- 2018, Listopad5 - 16
- 2018, Październik8 - 4
- 2018, Wrzesień13 - 12
- 2018, Sierpień16 - 32
- 2018, Lipiec5 - 12
- 2018, Czerwiec12 - 13
- 2018, Maj13 - 13
- 2018, Kwiecień12 - 28
- 2018, Marzec3 - 7
- 2018, Luty1 - 2
- 2017, Grudzień3 - 2
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik9 - 2
- 2017, Wrzesień12 - 0
- 2017, Sierpień18 - 12
- 2017, Lipiec14 - 5
- 2017, Czerwiec9 - 21
- 2017, Maj16 - 37
- 2017, Kwiecień13 - 18
- 2017, Marzec9 - 19
- 2017, Luty2 - 4
- 2017, Styczeń1 - 4
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 9
- 2016, Październik15 - 8
- 2016, Wrzesień21 - 15
- 2016, Sierpień24 - 26
- 2016, Lipiec15 - 20
- 2016, Czerwiec17 - 17
- 2016, Maj11 - 8
- 2016, Kwiecień15 - 2
- 2016, Marzec5 - 0
- 2016, Luty2 - 2
- 2016, Styczeń3 - 12
- 2015, Grudzień9 - 10
- 2015, Listopad17 - 35
- 2015, Październik6 - 9
- 2015, Wrzesień16 - 18
- 2015, Sierpień23 - 52
- 2015, Lipiec16 - 55
- 2015, Czerwiec17 - 36
- 2015, Maj21 - 50
- 2015, Kwiecień19 - 29
- 2015, Marzec12 - 38
- 2015, Luty4 - 13
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień10 - 29
- 2014, Listopad10 - 33
- 2014, Październik14 - 40
- 2014, Wrzesień19 - 63
- 2014, Sierpień18 - 68
- 2014, Lipiec16 - 51
- 2014, Czerwiec16 - 78
- 2014, Maj21 - 52
- 2014, Kwiecień11 - 24
- 2014, Marzec13 - 43
- 2014, Luty10 - 21
- 2014, Styczeń9 - 31
- 2013, Grudzień15 - 41
- 2013, Listopad14 - 29
- 2013, Październik11 - 28
- 2013, Wrzesień19 - 82
- 2013, Sierpień22 - 55
- 2013, Lipiec15 - 60
- 2013, Czerwiec23 - 81
- 2013, Maj24 - 63
- 2013, Kwiecień24 - 77
- 2013, Marzec5 - 42
- 2013, Luty10 - 41
- 2013, Styczeń7 - 23
- 2012, Grudzień20 - 39
- 2012, Listopad22 - 81
- 2012, Październik21 - 67
- 2012, Wrzesień22 - 37
- 2012, Sierpień24 - 37
- 2012, Lipiec18 - 17
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj15 - 11
- 2012, Kwiecień9 - 0
- 2012, Marzec6 - 0
- 2012, Luty1 - 2
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień6 - 2
- 2011, Lipiec2 - 0
- 2011, Czerwiec8 - 9
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 0
- 2010, Sierpień2 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
- 2010, Czerwiec2 - 0
50 - 100 km
Dystans całkowity: | 38052.75 km (w terenie 12420.50 km; 32.64%) |
Czas w ruchu: | 1612:44 |
Średnia prędkość: | 18.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.70 km/h |
Suma podjazdów: | 232554 m |
Suma kalorii: | 38927 kcal |
Liczba aktywności: | 536 |
Średnio na aktywność: | 70.99 km i 3h 53m |
Więcej statystyk |
- DST 65.21km
- Teren 25.00km
- Czas 04:21
- VAVG 14.99km/h
- VMAX 63.40km/h
- Podjazdy 1132m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Rudawski Park Krajobrazowy
Środa, 12 sierpnia 2020 · dodano: 15.08.2020 | Komentarze 0
Pozwiedzamy sobie bliższą okolicę. Na początek zespół pałacowo-parkowy w Bukowcu. Sam pałac skromy ale wielki park i budowle... Hrabia von Reden stworzył coś naprawdę fajnego. I rozległego, najlepiej zwiedzać rowerem. W ostatnich latach sporo odnowiono. Na przykład opactwo pamiętam jako smętne ruiny a teraz jest pięknie. Zaczynamy od wzgórza z wieżą
Obok jest amfiteatr. Mogliby usunąć zarośla...
Na sąsiednim wzgórzu (niższym) Świątynia Ateny z biblioteczką. Z jej tarasu widać Karkonosze. Poniżej dworek i kawiarnia.
Na koniec opactwo. Mauzoleum rodziny von Reden. Niegdyś spoczywał w nim hrabia, dziś grób jego i żony są obok. W sumie fajnie, że tu zostali. Bo po wojnie to różnie bywało... Warto wspomnieć, że to ona ściągnęła do Karpacza świątynię Wang. A on rozkręcił górnośląski region górniczy, otworzył kopalnię w Tarnowskich Górach. Czytałam życiorys, gość był pracowity jak mało kto, tytuł hrabiowski otrzymał za zasługi dla górnictwa. Nad wszystkim wciąż unosi się jego duch, mówię Wam.
Teraz Miłków. Trochę tu niespokojnie z powodu styku dróg wojewódzkich. Oglądamy pałac (hotel, kawiarnia, można spokojnie obejrzeć). Następnie ruiny kościoła i dom do góry nogami. Zwiedza tylko Rafał bo ja mam problemy z równowagą. Ogólnie to cud, że w ogóle utrzymuję się w pionie na rowerze...
Na koniec miały być ruiny szubienicy ale z każdej strony ogrodzone. Skandal...
Kolejny etap podróży to Kowary. Całkiem miła starówka. Na zdjęciu nieco ponura, w rzeczywistości tak nie jest.
Z Kowar czeka podjazd na Przełęcz pod Bobrzakiem. Nie jest łatwo, niby szutrowa droga ale nachylenie dochodzi do 18%, żwir ucieka spod kół, upał dokucza, nogi mam opuchnięte, pot zalewa oczy, muchy atakują, przeklinając pod nosem obiecuję sobie, że następny urlop spędzam na Grenlandii...
Potem różnymi dróżkami dojeżdżamy do Ciechanowic. Pałac jest świeżo odnowiony. Otoczenie cudne. Nie sądziłam, że można aż tak zmienić ten pudełkowy pałacyk. Najbardziej podobały mi się tańczące smoki na bramie. Szkoda, że pod słońce, zdjęcia pałacu nie wyszły, musicie mi na słowo wierzyć. Prace wciąż trwają, niedługo udostępniony zostanie park.
Po drugiej stronie drogi jest wieża widokowa, otwarta w 2019 roku, można zwiedzać, proszą tylko by rowery prowadzić. Gdzieś w pobliżu miał być grób grafa von Moltke ale nie znalazłam. Z wieży nic nie widać, jest za niska.
Początkowo mieliśmy wracać asfaltem przez Miedziankę jednak po analizie mapy Rafał zaproponował ścieżkę nad Bobrem, mniej więcej zgodną z żółtym szlakiem pieszym. I to był strzał w dziesiątkę. Wiedzie przez cieniste lasy, kamienistym duktem, obok skał, są dwa mosty kolejowe, są widoczki, potem jedziemy równiutkim asfaltem bez aut, po prostu rewelacja. Dojeżdżamy tak do Janowic, skąd już rzut beretem do Karpnik. Tu dwie fotki z tej trasy, mało ale żal się było zatrzymywać:
- DST 98.38km
- Teren 35.00km
- Czas 06:30
- VAVG 15.14km/h
- VMAX 56.90km/h
- Podjazdy 1458m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Perła Zachodu
Wtorek, 11 sierpnia 2020 · dodano: 15.08.2020 | Komentarze 0
Dziś dużo zwiedzania. Na początek jedziemy groblą między karpnickimi stawami (były czaple i inne efektowne ptaszyska). Fajny odcinek. Wyjeżdżamy w Bobrowie. Pałac ma ciekawą historię i pecha: wciąż w ruinie, widać inwestorzy mieli za mało znajomości w ministerstwie... Tak czy inaczej warto obejrzeć, nawet w ruinie robi wrażenie. Fota średnia bo aparat kiepski. Ciekawy jest także mur pruski otaczający pałacyk. Całkiem solidny.
Teraz słynny Wojanów. Tutaj renowacja trwała 2 lata, co daje pewne wyobrażenie o możliwościach inwestorów... Mimo wszystko miło, że można wejść na teren pałacowy, pospacerować, jest kawiarnia, rowerzyści także mile widziani, jedynie trzeba prowadzić rower.
Kolejny pałac: Łomnica. Tutaj można zwiedzać, znaczy jest ekspozycja a nie tylko hotel i kawiarnia.
Jedziemy dalej. Częściowo w terenie, częściowo asfaltem podążamy do Jeleniej Góry. Wiecie jak "uwielbiam" przejazdy przez miasto... Jednak tu jest ok. Wzdłuż głównych dróg wygodne, asfaltowe rowerówki, resztę jedziemy bocznymi uliczkami. W jednej z nich kierowca wyjeżdżając z posesji zajechał nam drogę. Zatrzymał się, otworzył okno... "Zaraz będzie się darł..."- myślę sobie. Jednak było "Przepraszam, nie zauważyłem Was". Normalnie szoking, u nas to w takiej sytuacji jeszcze drą ryja...
Oglądamy XIX-wieczny pałac Paulinum. Ładny jednak ładniejszy jest park wokół.
Teraz Muzeum Historii i Militariów. Jasna strona Jeleniej istnieje: jest nią kustosz tegoż muzeum. Od razu wyleciał żeby nam bramę otworzyć by rowery wprowadzić, pogadał, poopowiadał a na koniec był autentycznie zmartwiony jak my tymi rowerami bezpiecznie przejedziemy przez miasto.
Obiecaliśmy jechać ostrożnie. W sumie jakoś szczególnie uważać nie trzeba bo przejazd jest bezbolesny. Ogólnie spokój, zero stresu. Podążamy na jeleniogórski rynek. Pierwszy raz tam jesteśmy. W tramwaju kupujemy nowe mapy bo mamy już nieaktualne.
Kolejny przystanek to wieża widokowa Grzybek na Wzgórzu Krzywoustego. Pech, dziś zamknięta.
Teraz fragment, który pamiętam z poprzedniego wyjazdu. Czyż można sobie odmówić przyjemności jazdy ścieżką wysoko nad Bobrem? Z mostem kolejowym i mega odcinkiem przy skałach? No absolutnie nie należy sobie takich przyjemności odmawiać... W ogóle tutaj sporo jest takich mostów kolejowych. Mnie się strasznie podobają. W naszych okolicach tylko w Popowie jest coś podobnego. Przy skałach foty nie mam, musicie mi na słowo wierzyć.
Wyjeżdżamy przy Perle Zachodu. Pełno turystów, wszędzie achy i ochy, nie dziwić się. Bomba. Nawet mnogość turystów nie jest jakoś szczególnie uciążliwa. Zasiedliśmy na tarasie z koktajlem malinowym w łapie gapiąc się na taki widok:
Kolejnym etapem podróży jest sir Lancelot z wieży w Siedlęcinie. Znaczy nie on osobiście ale średniowieczny komiks. Co jak co, ale wieżyczka w Siedlęcinie ma taki klimacik, że dziw, iż ku podjeżdżającym turystom nie lecą strzały z okien... Znaczy nie w sensie, że turyści won, nie nie, jest miło ale masz wrażenie, że zza winkla zaraz wylezie strażnik z włócznią na ramieniu i przeżegna się na Twój widok...
Jeśli poprzedni odcinek był miodzio to następny jest absolutnie cud. Bo jakże inaczej określić ścieżkę między skałami a wodą? Lekko korzeniastą ale na tyle wygodną by móc swobodnie delektować się widokami? Już się ciesze, że będziemy tędy wracać. Sami zobaczcie:
O ile tan odcinek był świetny, o tyle następny... Hm... 8 lat temu veni, vidi i zrezygnowałam, objechaliśmy asfaltem. Jednak w tym roku dzielnie pokonałam trudny podjazd po kamieniach nad rzeką. Potem był szuter. Jakieś 20%. Na koniec zjazd po kocich łbach. "Szlak może i europejski ale fantazja wybitnie słowiańska..."- myślę walcząc z podjazdami i upałem. Jest to fragment euroregionalnego szlaku długodystansowego, jak się później miało okazać zwodzi wielu rowerzystów...
Mieliśmy jeszcze zobaczyć Dziki Wąwóz ale z doświadczenia wiem, że w takie miejsca lepiej nie pchać się rowerem, więc z ulgą przyjmuję fakt, że przegapiliśmy wjazd. Ale Rafał nie daruje: skoro wąwozu nie było to on chce zobaczyć ten most, co to go Tom Cruise miał wysadzić. Oczywiście wiąże się to z łażeniem po zaroślach i jeżynach. Jestem wściekła bo doskonale wiem, że obok mostu biegnie droga!!! No nic, nie krzyczę, niech ma...
Na zaporze jak zwykle tłum bo obok jest parking.
Teraz trzeba wrócić tą samą drogą (o rety...). Szczęściem w tę stronę jest o wiele łatwiej. Po drodze spotykamy rowerową rodzinkę, pytają jak jest dalej. A byli przed najtrudniejszym odcinkiem. Okazało się, że fragment, który tak mnie zachwycił dla nich był mega trudny. Rozsądnie odradzamy kontynuowanie rajzy szlakiem europejskim, na rzecz asfaltu. Nawet na asfalcie nie będzie łatwo ze względu na stromizny. My zaś radośnie wracamy na odcinek skałkowo-korzeniowy a następnie podążamy do Cieplic. Wysłuchaliśmy tam ulicznego koncertu akordeonowego. Młody człowiek grał rewelacyjnie. Naturalnie zostawiliśmy datek na dalszy rozwój muzyczny.
I tak uwaga na koniec: przy wjeździe do parku zdrojowego jest ustawiony zakaz wjazdu rowerem. Siedzieliśmy na ławce pod bramą wcinając kanapki. Nie widziałam nikogo, kto by prowadził, wszyscy jeżdżą. I jak tu lubić rowerzystów?
Ostatnią atrakcją dzisiejszego dnia jest takie cudo:
Zamek Księcia Henryka na Wzgórzu Grodna. Sama wieża już zamknięta (do 17:00) ale wiedzie doń fajny podjazd w terenie a spod wieży także mamy widoczki pierwsza klasa:
Jestem już zmęczona, pora kierować się z powrotem do kwatery. Tuż obok przechodzi burza, szczęściem podąża przed nami. Upał i duchota psują wszystko ale trasa super.
- DST 50.93km
- Teren 25.00km
- Czas 03:43
- VAVG 13.70km/h
- VMAX 64.10km/h
- Podjazdy 1453m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Rudawy Janowickie
Poniedziałek, 10 sierpnia 2020 · dodano: 15.08.2020 | Komentarze 0
Wydawało się, że kolejny urlop spędzimy w domu. R nie wykazywał w tej kwestii zainteresowania, raczej krytykę wszelakich pomysłów. W końcu, nie zważając na jego gadanie, zamówiłam kwaterę w Karpnikach koło Jeleniej Góry. Tylko 5 dni, od poniedziałku do piątku, bo potem miejsc brak. Akurat skończyłam kolejną książkę Joanny Lamparskiej, toteż opisane w niej miejsca obejrzę sobie na żywo. Byliśmy tu 8 lat temu i jestem ciekawa jak to wszystko wygląda obecnie.
Zapowiadają upały, co mnie fest przeraża, zwłaszcza, że od roku nie jeździłam po górach, ale trudno, jakoś trzeba przetrwać.
Początkowo mieliśmy wziąć szosy ale w końcu padło na górale. Zapewnią większą swobodę.
W południe dowlekliśmy się na miejsce. Gospodynię od razu polubiłam: na wstępie zaproponowała, że pożyczy nam... Książkę Lamparskiej:))) W ogóle kwaterka bardzo fajna.
No dobrze, wypakować graty i jedziemy. Na początek asfaltowy podjazd na Przełęcz Karpnicką, gdzie wjeżdżamy w teren. Jedziemy do skał Piec i Skalny Most.
Następnie zjazd do Janowic Wielkich. Zamek i malowniczy most kolejowy.
Teraz podjazd do słynnej Miedzianki. Tak było:
A tak jest:
Są też resztki cmentarza (ogrodzony drutem kolczastym, nie idzie wejść) oraz zapadliska.
Z Miedzianki jedziemy w terenie do Wieściszowic. Jest ładnie ale podjazdy dają w kość a zjazdy... Pomińmy je milczeniem.
Przy Kolorowych Jeziorkach tłum ale nawet da się przejechać. Niestety same jeziorka wyglądają mizernie w porównaniu do stanu z 2012 r. Turkusowe jest zdechłozielone a purpurowego niemal nie ma. Skała na drugim zdjęciu niegdyś otoczona była wodą... Podjechaliśmy też do Zielonego Jeziorka, tam mało kto łazi ale jest dzielna 3-latka z rodzicami i kolekcją kamieni. Samo jeziorko... To także pomińmy milczeniem.
Potem żeśmy podjechali na Dolomity i do nieczynnego kamieniołomu ale gdyby nie mapa i resztki wieży to byś nie powiedział, że tam kamieniołom był, takie zarośnięte. A następnie dostojnie wpełzłam na Przełęcz Pod Bobrzakiem. Nawet dałam radę. Na koniec dowlekliśmy się z powrotem do Karpnik, po drodze oglądając jeszcze zamek i ruiny kościoła ewangelickiego.
- DST 65.31km
- Czas 02:34
- VAVG 25.45km/h
- VMAX 52.00km/h
- Podjazdy 460m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Siedlec
Wtorek, 23 czerwca 2020 · dodano: 24.06.2020 | Komentarze 0
Popołudnie na szosie. Jedyny ładny dzień w tym tygodniu, toteż wypada wyjechać. Kusięta, Turów, Kotysów, Zrębice, Siedlec, Suliszowice, Poraj, Kamienica Polska, Zawodzie, Słowik i dom.
- DST 56.73km
- Czas 02:14
- VAVG 25.40km/h
- VMAX 55.40km/h
- Podjazdy 421m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Zagórze
Piątek, 19 czerwca 2020 · dodano: 19.06.2020 | Komentarze 0
Nareszcie: popołudnie bez burzy. Po obiedzie jedziemy na szosowe kółko po pagórkach w okolicy Zagórza. Kusięta, Turów, Bukowno, Zagórze, Małusy, Kusięta i dom. Nawet udany wypad.
- DST 73.30km
- Teren 50.00km
- Czas 04:00
- VAVG 18.32km/h
- VMAX 40.00km/h
- Podjazdy 512m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Złoty Potok
Sobota, 30 maja 2020 · dodano: 31.05.2020 | Komentarze 2
Przywlokłam się z pracy (jak dobrze, że w sobotę krótko...) i właściwie nie bardzo chciało się wyłazić. Ale pogoda jest idealna: zimno, mży i wieje. Nie zrozum mnie źle: też lubię jak jest ładnie, nie toleruję jedynie gorąca, ale niepewna pogoda to mało ludzi i święty spokój, toteż warto skorzystać. Dołączyłam zatem do Rafała i Marcina, którzy zgadali się na popołudniowe mtb.
Huta, żółty pieszy (chwila wahania bo mocniej pada lecz szkoda dnia, jedziemy. Po chwili przestało padać). W Sokolich przesiadka na zielony pieszy, Krasawa, Siedlec, Droga Klonowa, Złoty Potok. Następnie Szlak Ku Źródłom, żółty pieszy (ach te urocze żółte, ten żółty to Szlak Zamonitu, równie ładny jak jego kolega z Cze-wy do Olsztyna). Po drodze odbijamy bo R chce odnaleźć pewne zamaskowane miejsce. Zamaskowane tak skutecznie, że nic z tego, jednak las wokół jest bardzo ładny i sam za atrakcję wystarczy.
Lądujemy w Suliszowicach i lasem (po drodze M prowadzi w jeszcze jedno ładne miejsce) do Biskupic Nowych. Czarny pieszy, Dębowiec i Dębowcówką do domu.
To pod skałą to nie śmieci tylko rzeczy wspinaczy.
- DST 51.32km
- Czas 01:58
- VAVG 26.09km/h
- VMAX 50.00km/h
- Podjazdy 270m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca
Sobota, 18 kwietnia 2020 · dodano: 18.04.2020 | Komentarze 2
Trzecia sobota pod rząd pracująca... Tak wypadło ale kumpela potrzebowała wolne, a ponieważ ona zawsze jest w porządku to się tym samym odwdzięczyć należy. Dziś wreszcie wstałam wcześnie i mogłam spokojnie dojechać do Żurawia rowerem.
6.30, sobota, toteż liczyłam na puste drogi ale niestety... Widać wszyscy dziś wcześniej wstali...
Tuż przed zamknięciem przyjechał Rafał. A teraz heca: chwilę po nim przybył nieoznakowany radiowóz i zatrzymał się na przystanku pod apteką. Przystanek drewniany, solidny to ani ich widać nie było. I czekają. Normalnie zasadzili się na rowerzystę... Wynieśli się dopiero gdy wyszłam zamknąć. Ręce opadają... Zajęliby się ściganiem kierowców jeżdżących z telefonem w łapie a nie ganianiem rowerzystów...
Droga powrotna na szczęście bez przygód, tuż przed hutą minął nas Adii, zamieniliśmy kilka słów ale prędko rozjechało się to nielegalne zgromadzenie...
Procentują teraz lata łażenia po górach w chuście lub masce na gębie: pacjenci gderają jak to ich te maski duszą a ja oddycham sobie swobodnie. To taka symulacja warunków wysokogórskich, kto wie, może jeszcze nie wszystko stracone i kiedyś w końcu zobaczę to Karakorum;)
- DST 55.10km
- Teren 10.00km
- Czas 03:13
- VAVG 17.13km/h
- VMAX 47.00km/h
- Podjazdy 345m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Prace znakarskie i kurierka
Środa, 15 kwietnia 2020 · dodano: 15.04.2020 | Komentarze 2
Po pracy muszę jeszcze zawieźć koleżance leki do Biskupic i pomóc Rafałowi, który też skończył pracę "zwykłą" i jedzie do następnej: poprawić żółty rowerowy z Mstowa do Cz-wy, który niedawno odnowił. Chodzi o to, że na białym tle żółte strzałki są niewidoczne. Trzeba więc je obrysować czarną obwódką. Wszystkie strzałki na odcinku 32 km a zakrętów sporo...
Szlak jest w większości asfaltowy.
Z Północy szybko dojeżdżamy do Mstowa (kawałek wojewódzką do Jaskrowa i tam skręt na boczne drogi, pierwszy raz nimi jechaliśmy, dobra alternatywa) i do roboty. Jakoś to idzie, dzielimy się skrzyżowaniami. Tylko wietrzysko dokuczało.
W Olsztynie zatrzymał nas patrol policji. Grzecznie zapytali o cel podróży. Zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy, że prace znakarskie no i trzeba jeszcze do Biskupic leki podać. Rzekli, że w porządku i możemy jechać. Naturalnie mieliśmy zaświadczenia ale o papiery nie pytali. Myślałam, że pojadą za mną sprawdzić Biskupice ale nie.
Kumpela mieszka w połowie podjazdu, ale się umęczyłam, zero sił... Podałam leki i wróciłam na szlak, Rafał zdążył w tym czasie dojechać do leśniczówki.
Teraz istotna sprawa: jadąc asfaltem prowadzącym od MONAR-u dojeżdżamy do przejazdu kolejowego. Nowy przebieg prowadzi za przejazdem kolejowym w prawo i za jakiś czas dojeżdża się do prywatnego lasu. Wiszą tabliczki o terenie prywatnym i zakazie wstępu ale Rafał wybrał się wcześniej do właściciela pytać o pozwolenie przeprowadzenia tamtędy szlaku rowerowego. Właściciel wyraził zgodę bez problemu. Ale trzeba mieć na uwadze, że zgodził się też na to, by crossowcy po owym lesie jeździli. Zresztą większość ścieżek wyjeździli tamci. No i teraz musimy się tam wszyscy jakoś pomieścić. To odcinek tylko 200-300 m. Za pierwszym razem crossy po prostu powoli nas minęli, może nie będzie z nimi jakichś przykrości.
Dobrze, że blisko do Cze-wy bo już nie mam sił tych strzałek malować, pewno dlatego, że brzuch pusty. Na Kręciwilku ostatnia strzałka i fajrant. Teraz prędko do domku.
- DST 63.74km
- Czas 02:38
- VAVG 24.21km/h
- VMAX 58.00km/h
- Podjazdy 428m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Żuraw
Niedziela, 29 marca 2020 · dodano: 29.03.2020 | Komentarze 0
Szosowe kółeczko po okolicy. Popołudniu ma padać więc nie odjeżdżamy daleko. Mstów, Krasice, Mokrzesz, Żuraw, Zagórze, Bukowno, Turów, Kusięta i dom. Po rowach widzę nowy rodzaj śmieci: rękawiczki jednorazowe... Polacy nigdy się nie zmienią... Ogólnie martwi mnie to wszystko... Mogłoby się skończyć bo szkoda przedsiębiorców. I fundacji. Razem z siostrą wspieramy Vivę, która pisze, że ludzie przestają wpłacać, sponsorzy się wycofują bo sami cienko przędą... A utrzymanie koni kosztuje masę kasy... Nawet kilka zł to już coś. Można też zrobić zakupy w ich sklepiku.
Dziś luźniej na drogach. Miało wiać i wiało. Rowerzystów sporo, po drodze mijał nas Arek C wracający z terenowych wojaży. W końcu ja także wrócę w teren;) Fajnie, że dało się wyjść.
- DST 66.25km
- Teren 45.00km
- Czas 03:34
- VAVG 18.57km/h
- VMAX 35.60km/h
- Podjazdy 365m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Po przyłbice
Środa, 25 marca 2020 · dodano: 28.03.2020 | Komentarze 3
Do Janowa w końcu dojechały przyłbice. Tyle, że w częściach i bez instrukcji obsługi... W pracy nie ma czasu siedzieć i się tym bawić więc pojechaliśmy je odebrać by w domu poskładać. Można było autem ale przyznam szczerze: wolę rowerem. Zatem rowerowo. Dziś przeprosiny z terenem. Trochę odzwyczailiśmy się od jazdy w terenie, do tego do Janowa cały czas pod wiatr, który nawet w lesie dawał popalić. Było fest zimno ale to wiatr nam najbardziej dokuczył. I dziwnym trafem jakoś mało sił do terenowych wojaży. Aż się po drodze uśmialiśmy, że jedziemy jak para emerytów... Może z czasem będzie lepiej.