Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 100 km

Dystans całkowity:32296.03 km (w terenie 6291.00 km; 19.48%)
Czas w ruchu:1356:25
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:165274 m
Suma kalorii:18852 kcal
Liczba aktywności:268
Średnio na aktywność:120.51 km i 5h 52m
Więcej statystyk
  • DST 116.81km
  • Teren 62.00km
  • VMAX 33.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

I znów lasem (nad Liswartą)

Środa, 11 czerwca 2014 · dodano: 11.06.2014 | Komentarze 3

Mamy wolny dzień a w perspektywie upał stopni 30. Należy więc uciec z miasta i wybrać miejsce chłodniejsze, zacienione, spokojne a dukty mało męczące. Gdzie to wszystko znaleźć? No gdzie?... Właśnie, to wszystko oferują nam Lasy Nad Górną Liswartą.
Zatem przez Łojki, Blachownię, Cisie jedziemy do Herb, korzystając głównie z bocznych dróg i mało uczęszczanych ścieżek.
Kacza mama z kaczątkiem
Kacza mama z kaczątkiem © Skowronek
W Herbach wjeżdżamy w leśne ostępy. Nareszcie cień... Jedziemy obok tajnej bazy (no dobrze, teraz już nie jest tajna) jako, że nie możemy sobie odmówić przyjemności jazdy singielkiem po nasypie kolejowym. Sarenkę tam spotkałam. Przez cały dzień spotykaliśmy sarny. Nie były zachwycone rowerzystami pałętającymi się po ICH lesie.
Mijamy Kacapski Most, Żelazny Most i dojeżdżamy do rezerwatu Cisy Nad Liswartą.
Leśny dukty w Herbach Nowych
Leśny dukt w Herbach Nowych © Skowronek
Miejsce zwane Żelaznym Mostem
Miejsce zwane Żelaznym Mostem © Skowronek
Przez rezerwat prowadzi ścieżka przyrodnicza. Zaś tuż przy szlabanie dostrzegam ścieżkę. Prowadzi do strumyka i małego źródełka, wypływającego spod korzeni drzewa. Miejsce jest magiczne:
Rezerwat Cisy Nad Liswartą
Rezerwat Cisy Nad Liswartą © Skowronek
Wgłąb rezerwatu nie wchodzę. Nie wszędzie trzeba się pchać, w końcu to rezerwat. Natomiast można iść swobodnie ścieżką przyrodniczą. Jest trochę zarośnięta. Na ścieżce tej rośnie sobie kukułka:
Pająk kwietnik czai się na kwiatach kukułki Fuchsa
Pająk kwietnik czai się na kwiatach kukułki Fuchsa © Skowronek
Przez rezerwat płynie bezimienny strumyk. To znaczy nie ma nazwy na mapie ale jakieś swoje imię posiada na pewno.
Strumyk w rezerwacie Cisy Nad Liswartą
Strumyk w rezerwacie Cisy Nad Liswartą © Skowronek
Potem zastanawiamy się nad dalszą drogą. Wybór pada na Wędzinę. Jest tam XIX-wieczny pałac.
Jedziemy przez miejscowość Łebki a następnie skręcamy w prawo, by leśnym duktem dotrzeć do tablicy upamiętniającej wielki pożar lasu, jaki szalał tu przez 2 tygodnie w sierpniu 1992 roku. Spłonęło wówczas ponad 450 ha lasu a okoliczne miejscowości cudem ocalały. W dowód wdzięczności ich mieszkańcy ufundowali tę kapliczkę.
Tablica upamiętniająca pożar lasu
Tablica upamiętniająca pożar lasu © Skowronek
Dojeżdżamy do Kamińska. Przy tutejszym sklepie urządzamy postój. Miejsce jest klimatyczne: zadaszenie, drewniane ławy, kanapa, na stołach zabawki, kwiaty, komoda, na komodzie kolekcja zabawek. Akurat nie ma miejscowych ale po butelkach widać, iż jest to ośrodek życia kulturalnego.
Kamieńsko
Kamińsko © Skowronek
Przy klimatycznym sklepie w Kamieńsku
Przy klimatycznym sklepie w Kamińsku © Skowronek
Dekoracja stołu
Dekoracja stołu © Skowronek
Zabawki przy sklepie
Zabawki przy sklepie © Skowronek
Po odpoczynku jedziemy dalej. Przez most na Liswarcie i leśnym duktem do miejscowości Panoszów. Jest tu na sprzedaż dwór ale wątpię by ktoś go kupił bo jest obstawiony blokami mieszkalnymi, które odcinają go od resztek dworskiego parku.
Liswarta
Liswarta © Skowronek
Panoszów - dawna zabudowa dworska
Panoszów - dawna zabudowa dworska © Skowronek
Ustalanie trasy
Ustalanie trasy © Skowronek
Na jednym z licznych mostków
Na jednym z licznych mostków © Skowronek
Wjeżdżamy na niebieski szlak pieszy (Rezerwatów Przyrody), który prowadzi do Wędziny.
Na niebieskim szlaku
Na niebieskim szlaku © Skowronek
Oglądamy miejsce po dawnym kościele. Co się z nim stało? Nie wiadomo. Przy kapliczce jest tylko informacja, że był tu do 2005 roku i nic poza tym. W internecie nie znalazłam żadnych wiadomości na ten temat.
Wędzina - miejsce po dawnym kościele
Wędzina - miejsce po dawnym kościele © Skowronek
Wędzina - jeden z domów
Wędzina - jeden z domów © Skowronek
Potem jedziemy do pałacu. Należał do rodziny von Studnitz. Otoczony sporym parkiem, w którym rosną wiekowe dęby i kryje się mauzoleum. Obecnie w rękach prywatnych. Zamknięty na cztery spusty, ale w internecie właściciele reklamują się, że organizują imprezy, wesela itp. Z zewnątrz nie wygląda to zachęcająco, pałac jest podniszczony a otoczenie zaniedbane. Na terenie parku słychać psy. Może wewnątrz jest lepiej. Niech was zdjęcie nie zmyli, w słońcu budynek pałacu dobrze wyszedł. No i nie widać bloku obok i budynków firmy zajmującej się przetwórstwem owoców.
Pałac w Wędzinie (XIX w.)
Pałac w Wędzinie (XIX w.) © Skowronek
Jeden z dębów przy pałacu w Wędzinie
Jeden z dębów przy pałacu w Wędzinie © Skowronek
Obok pałacu biegnie polna droga, wracamy nią do niebieskiego szlaku. Następnie jedziemy terenem do miejscowości Ługi-Radły. Stąd asfaltem do Wilczej Góry, gdzie znowu wjeżdżamy w lasy. A potem już tylko przyjemna jazda leśnymi duktami do miejscowości Jezioro.
W Lasach Nad Liswartą
W Lasach Nad Liswartą © Skowronek
Leśny krajobraz
Leśny krajobraz © Skowronek
Lasy Nad Liswartą
Lasy Nad Liswartą © Skowronek
Z Jeziora jedziemy do Blachowni i przez Starą Gorzelnię wracamy do Cze-wy. Jeszcze na chwilę do mojej mamy i do domu.
Na ścieżkach PK Lasy Nad Górną Liswartą w ogóle nie odczuliśmy upału.











  • DST 125.90km
  • Teren 42.00km
  • VMAX 40.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Leszcze nad Dziunią

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 5

Gmina Opatów leży pośród licznych wzniesień i pagórów, w dolinach dopływów Liswarty, Opatówki z Dziunią i Iwanówki. Na mapę spoglądając teren ów wydaje się mało ciekawy. Lecz zgłębiwszy nieco temat turysta odkryje ciekawostki liczne.
Tak więc o poranku z Cze-wy wyrusza grupa rowerzystów, by ciekawostki owe osobiście obejrzeć
. A są to: Edyta, Emilia, Kasia, Alek, Rafał, Tomek i ja.
Początkowo podążamy do Starej Gorzelni, skręcamy na Kalej a następnie terenem do Grodziska. Czyli trasą przemierzaną wielokrotnie.
Następnie niebieskim szlakiem pieszym na skraj Kłobucka.
Na jednej z posesji dostrzegamy daniele. Biegniemy je obejrzeć, a jakże. Zaraz też przychodzi właściciel. Myślałam, że nas przegoni ale okazał się bardzo miły i sporo nam o tych zwierzętach opowiedział.

Daniel
Daniel © Skowronek
Daniel z bliska
Daniel z bliska © Skowronek
Daniele i ich właściciel
Daniele i ich właściciel © Skowronek
Następnie odwiedzamy dziki i rzadko odwiedzany Rezerwat Dębowa Góra, chroniący 200-letnie dęby. Ciekawe, mroczne, leśne uroczysko.
Rezerwat Dębowa Góra
Rezerwat Dębowa Góra © Skowronek
Tak oto dojeżdżamy nad Zbiornik Zakrzew. Tutaj przerwa na posiłek oraz objazd molo.
Zakrzew
Zakrzew © Skowronek
By ominąć asfalty jedziemy szlakiem czarnym rowerowym do Złochowic. Tutaj oglądamy kapliczkę św. Nepomucena, kapliczkę św. Huberta, Księże Stawy a potem skręcamy na pola i podjeżdżamy na Górę Złochowską, kryjącą zdziczały kamieniołom.
Księże Stawy
Księże Stawy © Skowronek
Kapliczka św. Huberta
Kapliczka św. Huberta © Skowronek
Góra Złochowska
Góra Złochowska © Skowronek
Następnie polami docieramy do Wilkowiecka bo znajduje się tam rezerwat Leszcze nad Dziunią. Niestety, nie potrafimy odnaleźć doń ścieżki. By czasu nie tracić żywo podążamy dalej i w cieniu wiatraków podjeżdżamy na Opatowską Górę.
Kryje ona niewielką jaskinię a na wierzchołku znajdziem tablicę poświęconą ułanom Wołyńskiej Brygady Kawalerii. W bitwie pod Mokrą został stąd zniszczony pierwszy niemiecki czołg.
Według legendy dawno temu stał tu drewniany klasztor.
A u stóp owej góry, w 1936 roku, archeolodzy odnaleźli cmentarzysko kultury łużyckiej.
Podjazd na Górę Opatowską
Podjazd na Górę Opatowską © Skowronek
Góra Opatowska
Góra Opatowska © Skowronek
Pogaduchy na Górze Opatowskiej
Pogaduchy na Górze Opatowskiej © Skowronek
Niedaleko stąd do kolejnej góry - do Rębielskiej Góry. Na początek udajem się na dno kamieniołomu. Tutaj nieco czasu schodzi, zanim uda się odnaleźć fragment ściany dawnego systemu jaskiniowego, zniszczonego podczas wydobycia wapienia. Ponoć pod ziemią wciąż ukryte są liczne, niewielkie jaskinie. A ze szczelin wieje chłodem.
Znaleźliśmy też sporo skamieniałości oraz kryształy kwarcu. Wzięłam sobie śliczną szczotkę kryształów.
Ściana kamieniołomu
Ściana kamieniołomu © Skowronek
Pozostałość jaskini
Pozostałość jaskini © Skowronek
Kryształy
Kryształy © Skowronek
By całość obejrzeć wracamy do asfaltu i jedziemy do centrum Rębielic. Bidony uzupełnić trzeba. Przy sklepie rozmawiam chwilę z jednym mieszkańcem o wiatraku. Okazuje się, że jego konstruktor, Józef Antos zmarł i wiatrak już nigdy nie będzie pracował.
Po zakupach podjeżdżamy do wapienników a następnie na wierzchołek Rębielskiej Góry.
Wapiennik na Rębielskiej Górze
Wapiennik na Rębielskiej Górze © Skowronek
Pogaduchy przy wapienniku
Pogaduchy przy wapienniku © Skowronek
Kamienna ściana
Kamienna ściana © Skowronek

Rębielska Góra - widok na kamieniołom
Rębielska Góra - widok na kamieniołom © Skowronek
Pogaduchy na Rębielskiej Górze
Pogaduchy na Rębielskiej Górze © Skowronek
Rowerzyści na skale
Rowerzyści na skale © Skowronek
Następnie czeka frajda - fajny zjazd na dno kamieniołomu i do asfaltu.
Należy już kierować się w stronę domu. Jedziemy do Dankowa.
Fortalicjum w Dankowie
Fortalicjum w Dankowie © Skowronek
Widok na Bramę Krzepicką
Widok na Bramę Krzepicką © Skowronek
A z Dankowa szlakiem niebieskim pieszym do Krzepic. Na krzepickim rynku (ciekawostka dokładnie przez jego środek biegnie ruchliwa droga) urządzamy popas bo dają tu smaczne jadło. Przy okazji oglądamy maraton biegaczy.
Chcąc dalej podążać niebieskim szlakiem musimy kawałek jechać ostrożnie obok biegaczy. Szczęściem biegną w grupkach niewielkich a droga szeroka.
Niebieski szlak pieszy prowadzi nas do Rezerwatu Modrzewiowa Góra. To kolejny piękny, mroczny, leśny rezerwat, chroniący 100-letnie modrzewie i 200-letnie dęby.
Rezerwat Modrzewiowa Góra
Rezerwat Modrzewiowa Góra © Skowronek
Po dotarciu do asfaltu jedziemy przez Konieczki i Złochowice, gdzie skręcamy na szlak czarny rowerowy, którym już dziś jechaliśmy. Mijamy Zakrzew i wjeżdżamy na szlak zielony rowerowy, który prowadzi nas do Kalei.
Warto odnotować: piszę "szlak taki a taki". Koniecznie trzeba tu zaznaczyć, że szlaki te istnieją głównie na mapach a w terenie rowerzysta znajdzie jeno pojedyncze znaki. Jadąc nimi trzeba mieć mapę i uważać by się nie zgubić.
Wracamy na wycieczkę, z Kalei jedziemy do Wydry, stąd do Starej Gorzelni i jesteśmy z powrotem w Cze-wie. Odprowadzamy koleżanki i kolegów do znanych im terenów a sami jedziemy do mojej mamy na obiad.
I tak minęła niedziela, pogoda dopisała, pod koniec było już nieco zmęczenia lecz zwiedziliśmy dziś mnóstwo ciekawych miejsc. Mam nadzieję, że wszyscy uczestnicy są równie zadowoleni:)
Pod tym linkiem są wszystkie
zdjęcia z wycieczki.




  • DST 112.59km
  • Teren 60.00km
  • VMAX 36.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

W głuszy Lasów Herbskich

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 31.05.2014 | Komentarze 6

Każdego roku w leśnym rezerwacie przyrody w Pawełkach zakwitają leśne różaneczniki i każdego roku jurajscy rowerzyści wyglądają, sprawdzają, nasłuchują czy to już, czy zakwitły. A jak ich słuchy dojdą, że zakwitły to pędzą tam by je zobaczyć. I tak jest każdego roku. A jak dotrą na miejsce to albo rozentuzjazmowani opowiadają, jak to pięknie albo też rozczarowani, że kwiatów mało.
Tego roku rododendrony kwitną średnio intensywnie ale i tak są śliczne.
Wycieczkę rozpoczynamy pod Jagiellończykami, w składzie: Edyta, Alek, Rafał, Tomek i my. Przez Stradom i Gnaszyn docieramy na Wielki Bór a stąd do Starej Gorzelni. I od razu skręcamy w lewo, w teren bo Rafi mówi, że tędy dojedziemy. Kałuże, błoto, mnie się podoba. Wszystkim się podoba z wyjątkiem mojego Rafała, jako, że nie cierpi on błota i kałuż.
Dojeżdżamy tak sobie do drogi zwiniętych torów i tu skręcamy w lewo by dojechać do Konradowa. Kawałek asfaltem i znów w teren. Jeden z mieszkańców krzyczy za nami: "ALE TAM JEST BŁOTOOOO!!!". Chwila wahania... E tam, jedziemy. Jedynie Rafał zawraca i jedzie do Blachowni asfaltem. Błota wcale dużo nie było, prawdę mówię.
Z Blachowni do Cisia a z Cisia leśnym duktem do Herb. A w Herbach wjeżdżamy w przecudnej urody, absolutnie wspaniałe lasy, stanowiące PK Lasy Nad Górną Liswartą.
Jedziemy przez teren dawnej bazy wojskowej, potem singlem po nasypie kolejowym, potem przez Kacapski Most, Żelazny Most, mijamy Rezerwat Cisy Nad Liswartą i tak osiągamy Braszczok.
Na terenie dawnej bazy
Na terenie dawnej bazy © Skowronek
Żelazny Most
Żelazny Most © Skowronek
Na wycieczce
Na wycieczce © Skowronek
Kawałek asfaltem i znów w las. Ten fragment lasu zwany jest Lasem Śledziona. Mijamy domek myśliwski i kamienistym duktem przybywamy nad Staw Brzoza.
Od razu wspinamy się na platformę widokową by (jak co roku) podziwiać różaneczniki. A są to 100-letnie różaneczniki.
Rok temu opisywałam ich historię. Przypomnę jeno, iż tereny te należały do hrabiego von Ballestrem, człeka spokojnego, o opinii dobrej, miłośnika przyrody, który urządził tu matecznik egzotycznych roślin, potem przesadzanych do ogrodu przy pałacu w Kochcicach.
Platforma widokowa
Platforma widokowa © Skowronek
Różaneczniki pośród lasu
Różaneczniki pośród lasu © Skowronek
Kwiaty z bliska
Kwiaty z bliska © Skowronek
Miejsce to jest pomnikiem przyrody
Miejsce to jest pomnikiem przyrody © Skowronek
Na platformie widokowej
Na platformie widokowej (autor: Tomek) © Skowronek
Widok na rododendrony
Widok na rododendrony © Skowronek
Po obejrzeniu różaneczników udaliśmy się nad Staw Brzoza, gdzie żyje wiele gatunków zwierząt, można je zobaczyć lub usłyszeć.
Sam hrabia miał w tym miejscu domek myśliwski (zabrany potem do parku w Chorzowie, gdzie spłonął), w którym spędzał letnie miesiące oraz drewnianą kaplicę św. Huberta (która obecnie znajduje się w Pawełkach). Z tą kaplicą to była heca, bo jak pałacyk spłonął to władze chciały ją wykorzystać do jego odbudowy. Ale mieszkańcy Pawełek zwinęli kaplicę, w jedną noc postawili u siebie i rzekli, że nie dadzą. Zrzucili się na mandat i dzięki temu dziś możemy ją podziwiać. A przy stawie stoi makieta.
Pod tym linkiem można zobaczyć jak niegdyś wyglądały dworek i kaplica.

Nad Stawem Brzoza
Nad Stawem Brzoza © Skowronek
Małe żabki już prawie przeobrażone (autor: Tomek)
Małe żabki już prawie przeobrażone (autor: Tomek) © Skowronek
Makieta kaplicy nad Stawem Brzoza
Makieta kaplicy nad Stawem Brzoza © Skowronek
A tu cała kaplica w Pawełkach (teraz jes MB Fatimskiej bo św. Huberta ukradli)
A tu cała kaplica w Pawełkach (teraz jes MB Fatimskiej bo św. Huberta ukradli) © Skowronek

Tutaj żegnają nas Edyta, Alek i Rafik jako, że czas ich goni i spieszno im z powrotem do domu.
Zaś Tomek i my jedziemy dalej. Właściwie zobaczyliśmy już tylko drewniany, nadal czynny, młyn i Błękitny Krzyż (ale nie udało się znaleźć, co on upamiętnia, coś się kojarzy z katastrofą lotniczą ale niestety naprawdę nie pamiętam jak to było) ale nie chodzi tak bardzo o zwiedzanie jak o jazdę leśnymi ścieżkami. Spokojne, urokliwe, pachnące mchem i paprocią, wokół ptaszyska wyśpiewują swoje terytoria. Nie ma nic lepszego po całym tygodniu siedzenia w betonowym mieście.
Rzecz jasna było też błoto i kałuże, a jakże.
Z Brzozy pojechaliśmy do kościółka w Pawełkach, następnie zielonym szlakiem (między stawami) do miejscowości Zborowskie, potem do Kamińska, skąd czarny szlak wiedzie nas do młyna. Młyn jest własnością prywatną, wprawdzie brama otwarta i chyba nikogo nie ma ale głupio tak włazić komuś na podwórko.
Wracamy w okolice Kamińska a potem leśnymi duktami, bez szlaku do Jeziora (nad jeziorko nie jedziem bo po ostatnich opadach wokół będzie ogromne bagno). Z Jeziora szutrami do miejscowości Puszczew, potem Cisie, Blachownia, Łojki i ścieżką za torami do Cze-wy.
Na zielonym szlaku
Na zielonym szlaku © Skowronek
Szlak pośród Herbskich Lasów
Szlak pośród Herbskich Lasów © Skowronek
To także na zielonym szlaku
To także na zielonym szlaku © Skowronek
Staw Nowy
Staw Nowy © Skowronek
Na trasie wycieczki
Na trasie wycieczki © Skowronek
W PK Lasy Nad Liswartą
W PK Lasy Nad Liswartą © Skowronek
Drewniany młyn
Drewniany młyn © Skowronek
Dawne cmentarzysko kultury łużyckiej w Dąbrowie
Dawne cmentarzysko kultury łużyckiej w Dąbrowie © Skowronek
Błękitny Krzyż
Błękitny Krzyż © Skowronek
Na wycieczce
Na wycieczce © Skowronek
I cóż rzec na koniec? Chyba jeno tyle, że jak ktoś, podobnie jak hrabia Ballestrem, może się nazwać Przyjacielem Cichego Lasu to okolice Herb będą dla niego wymarzonym miejscem dla odzyskania równowagi ducha w tym zwariowanym świecie.
Wszystkie zdjęcia są pod tym linkiem: Lasy Nad Górną Liswartą




  • DST 135.85km
  • Teren 45.00km
  • VMAX 55.30km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lelów

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 5

Celem dzisiejszej wycieczki są okolice Lelowa. Trochę martwiłam się czy po ostatnim chorowaniu dam radę, lecz nie chciałam zawieść - w końcu już od kilku dni na wyjazd szykowała się liczna ekipa. Garść leków i w drogę.
Pod CH Jagiellończcy przybyli: Edyta, Kasia, Alek, Bartek, Paweł, Przemek, Rafał z synem. Pojechaliśmy jak zwykle - drogą przeciwpożarową. Na jej końcu już czekają Edyta, Andrzej i Jacek. Razem jedziemy na parking w Sokolich Górach, gdzie przybywa jeszcze Adam.
Przy parkingu w Sokolich
Przy parkingu w Sokolich Górach © Skowronek
I w takim oto składzie podążamy przez Sokole Góry czarnym szlakiem pieszym, mijamy kapliczkę św. Idziego i zjeżdżamy do Zrębic. Potem przez pola i kawałek lasem do drogi na Skowronów. Przy końcu miejscowości skręcamy w lewo, na pola. I polami tymi docieramy do Czepurki. W miejscowości owej znajdziemy dwór z przełomu XIX i XX wieku. Niestety w ruinie.
Dwór w Czepurce
Dwór w Czepurce © Skowronek
Dalej podążając lasami osiągamy Śmiertny Dąb. Ciekawa nazwa, prawda? I mnie męczyło, co oznacza. Otóż 9 lipca roku 1863 miała tu miejsce potyczka pomiędzy oddziałami powstańczymi a carskimi, zakończona klęską tych pierwszych. Kilku powstańców powieszono na rosnących tam dębach i stąd nazwa.
Na trasie wycieczki
Na trasie wycieczki © Skowronek
Nie zatrzymując się w tym miejscu (zresztą nie ma żadnej kapliczki) i nie rozmawiając o tym jedziemy (częściowo terenem, częściowo asfaltem) do Podlesia. Znajdziemy tu drewniany kościółek św. Idziego z 1728 roku oraz dwór Tęgoborskich z XVIII wieku. Na teren kościelny nie da się wejść, bramy zamknięte. Dwór natomiast w ruinie, teren tak zarośnięty, iż nie próbujemy tam dojść.
Kościół św. Idziego w Podlesiu
Kościół św. Idziego w Podlesiu © Skowronek
Dwór Tęgoborskich
Dwór Tęgoborskich © Skowronek
Tutaj opuszczają wycieczkę (gonieni czasem) Adam, Michał, Przemek, Rafał. Pozostali zaś podążają do Mełchowa, odwiedzić mogiłę poległych 30 września 1863 r. W tym to miejscu siły powstańcze pod dowództwem płk. Z. Chmieleńskiego stoczyły krwawy bój. Straty wojskowe były znaczne po obu stronach. W bitwie tej został ciężko ranny w nogę młody podoficer Adam Chmielowski, znany później jako brat Albert.
Każdy sęk na krzyżu, górującym nad drogą, oznacza jednego poległego powstańca.
Mogiła w Mełchowie
Mogiła w Mełchowie © Skowronek
Obok znajdziemy też piękną aleję orzechów włoskich. Ponoć wielu przybywa tu jesienią zbierać orzechy.
Aleja orzechów włoskich
Aleja orzechów włoskich © Skowronek
Jedziemy dalej, kolejny cel to dwór z XIX wieku. Jest odnowiony i mieści ośrodek szkolno-wychowawczy. Opodal pracuje też drewniany młyn. Okolica jest piękna, spokojna, niezwykle urokliwa.
Bogumiłek - dwór
Bogumiłek - dwór © Skowronek
Bogumiłek - młyn
Bogumiłek - młyn © Skowronek
Białka Lelowska
Białka Lelowska © Skowronek
Podążamy wzdłuż rzeczki by dotrzeć do kolejnego młyna. Potem odwiedzamy pałac z 1840 roku. Niestety teren pałacowy jest zamknięty.
Pałac Zwierkowskich
Pałac Zwierkowskich © Skowronek
I tym sposobem przybywamy do Lelowa. Najpierw odwiedzamy cmentarz żołnierzy poległych w Kampanii Wrześniowej. Potem jedziemy do grobu cadyka Dawida Biedermana (udaje się wejść do środka, trafia się przewodniczka). Budynek jest nowy. Co roku, w końcu stycznia przybywają tu Żydzi z całego świata by modlić się przy grobie.
Zostajemy też oprowadzeni po pomieszczeniach domu modlitwy.
Mogiła żołnierzy polskich w Lelowie
Mogiła żołnierzy polskich w Lelowie © Skowronek
Ohel cadyka Biedermana w Lelowie
Ohel cadyka Biedermana w Lelowie © Skowronek
Teraz poszukamy miejsca, w którym stał lelowski zamek.
Według zapisków kronikarzy w roku 1354 król Kazimierz Wielki nadaje osadzie prawa miejskie i zezwala na wzniesienie murów miejskich. W tym samym czasie na stromym zboczu nad rzeką Białką przystąpiono do budowy murowanego zamku. Nie wiadomo czy chodziło o rozbudowę istniejącej wcześniej budowli czy o nowy obiekt. Brak badań archeologicznych uniemożliwia odtworzenie jego pierwotnego wyglądu. Według przekazów zamek został wzniesiony na planie regularnym posiadał wysoka wieżę i otoczony był fosą. Do jego budowy użyto cegły. Był siedzibą starostwa grodowego. Zniszczony podczas "potopu szwedzkiego", odbudowany lecz pod koniec XVIII wieku popadł w ruinę. W XIX został całkowicie rozebrany a na jego miejscu powstał cmentarz. Strome wzgórze od razu przykuwa uwagę.
W tym miejscu niegdyś wznosił się zamek
W tym miejscu niegdyś wznosił się zamek © Skowronek
Rekonstrukcja:


Postali, popatrzyli (na cmentarz się nie pchali) i jadą dalej. Chcieli znaleźć źródło szczelinowe lecz niestety się nie udało. Może następnym razem.
Białka. Gdzieś tu jest szczelinowe źródło
Białka. Gdzieś tu jest szczelinowe źródło © Skowronek
W poszukiwaniu źródła szczelinowego
W poszukiwaniu źródła szczelinowego © Skowronek
Teraz czas się posilić. Restauracja "Lelowianka" serwuje potrawy regionalne i nie tylko. Oczywiście trzeba spróbować któregoś z lelowskich specjałów. Zdecydowałam się na czulent. Przepyszny, bardzo mi smakował, pewnie dlatego, że lubię kasze (trzeba wspomnieć, że nie wszyscy byli nim zachwyceni. No dobrze, zachwyconych było zaledwie 20% rowerzystów). Zajrzałam też do kościoła św. Marcina.
Wnętrze kościoła w Lelowie (XIV/XV w.)
Wnętrze kościoła w Lelowie (XIV/XV w.) © Skowronek
Odpoczęli, pojedli i jadą dalej. Podążamy do Turzyna, by zobaczyć dwór z XIX wieku. Jest w rękach prywatnych, pięknie odnowiony.
Dwór w Turzynie
Dwór w Turzynie © Skowronek
Potem jedziemy odwiedzić źródła Halszki. Również bardzo urokliwe miejsce, ciche, spokojne, zieleń wokół, w wodach rzeczki pluskają się małe kaczątka. Sielanka.
Źródło Halszki
Źródło Halszki © Skowronek
Trzeba już kierować się w stronę domu. Jedziemy do Bystrzanowic-Dworu, gdzie zaglądamy do Wąwozu Międzygórze.
Wąwóz Międzygórze
Wąwóz Międzygórze © Skowronek
Następnie szlakiem czarnym rowerowym docieramy do pstrągarni Raczyńskich i dalej do Złotego Potoku. Tutaj skręcamy na Drogę Klonową i przez Brus dojeżdżamy do Zrębic. W Zrębicach skręcamy na szlak czerwony rowerowy i przez Przymiłowice-Kotysów docieramy do Olsztyna. Tutaj żegnamy Edytę i Andrzeja (są już w domku) i przez Skrajnicę wracamy do Cze-wy.
A tutaj są wszystkie zdjęcia z dzisiejszej wycieczki:
Lelów i okolice
Dziękuję wszystkim za towarzystwo:)


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 109.56km
  • Teren 48.00km
  • VMAX 54.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wąwóz Ponurego

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · dodano: 26.04.2014 | Komentarze 5

Wpis... będzie. Kiedyś. W każdym razie prowadził Yacek a wiecie, co to oznacza: mnóstwo fantastycznych ścieżek:)
Rankiem spotkaliśmy się z Edytą i Alkiem pod Jagiellończykami. Chwilę później przybył Bartek. Ponieważ był na szosie, zatem towarzyszył nam tylko kawałek.
Na drodze przeciwpożarowej dołącza Yacek i w składzie 5-osobowym jedziemy do Sokolich Gór. Tutaj czarnym szlakiem pieszym do kapliczki św. Idziego.
Kapliczka św. Idziego
Kapliczka św. Idziego © Skowronek
Towarzystwo przy kapliczce
Towarzystwo przy kapliczce © Skowronek
Następnie zjeżdżamy do Zrębic i szlakiem żółtym rowerowym do przysiółka Brus. Tutaj zostajemy kulturalnie pokropieni wodą (przez dzieci i ich mamusie, którzy akurat wysiadali z samochodu). Śmiechu było.
Potem podążamy Drogą Klonową wprost do Złotego Potoku. Odpoczywamy chwilę w pałacowym ogrodzie.
Droga Klonowa
Droga Klonowa © Skowronek
Na tle pałacu w Złotym Potoku
Na tle pałacu w Złotym Potoku © Skowronek
Tutaj żegnają nas Edyta i Alek, którzy muszą wrócić wcześniej.
Pozostali zaś podążają w stronę Apolonki by odwiedzić Miejsca Pamięci z czasów II wojny światowej: Mogiłę Harcerzy i symboliczne mogiły Polaków pomordowanych w tutejszych lasach podczas A-B Aktion. Rozmawiamy tutaj o historii, pamięci i ludzkiej naturze.
Mogiła Harcerzy
Mogiła Harcerzy © Skowronek
Apolonka - pierwsze Miejsce Pamięci
Apolonka - pierwsze Miejsce Pamięci © Skowronek
Apolonka - drugie Miejsce Pamięci
Apolonka - drugie Miejsce Pamięci © Skowronek
Następnie kierujemy się do Huciska by odwiedzić Wąwóz Ponurego. Niegdyś to jurajskie uroczysko zwane było Kozinym Brzyskiem. Tutaj na skarpie oddzielającej stary las od młodnika znajduje się symboliczny cmentarz trzech żołnierzy Armii Krajowej. Żelazne krzyże z trumiennymi tabliczkami i stojąca obok kapliczka wyznaczają miejsce nazwane Wąwozem Ponurego. „Ponury” to wojenny pseudonim kapitana Jerzego Kurpińskiego (1918-55), który dowodził w Lasach Janowskich oddziałem partyzanckim. Jednym z jego żołnierzy był Jan Koza (1921-99), który, mieszkając w Hucisku, wybudował ten cmentarz na miejscu, gdzie często odpoczywał jego dowódca. Upamiętnieni na tabliczkach żołnierze zostali zamordowani po wojnie przez UB.
Wąwóz Ponurego
Wąwóz Ponurego © Skowronek
Posiedzieliśmy przy mogile dłuższy czas a następnie udaliśmy się do kolejnego Miejsca Pamięci. W pobliżu miejscowości Bystrzanowice Dwór ukryta jest partyzancka mogiła. Otoczona płotkiem znaczy miejsce wojennej tragedii, która rozegrała się w dniu 21 września 1943 roku.
Zginęło wtedy w tym miejscu 5. żołnierzy AK otoczonych przez Niemców, po otrzymaniu donosu o ich przebywaniu w pobliżu Dworu. Wśród poległych było dwóch braci Sukienników: Tadeusz ps. „Jawor” i Edward ps. „Kmicic” oraz Zygmunt Nadulski ps. „Latarnia”. Pozostałych nie rozpoznano. Czterech z nich spoczywa nadal w tej leśnej mogile, piąty został po wojnie ekshumowany i zabrany przez rodzinę.
Mogiła żołnierzy Armii Krajowej
Mogiła żołnierzy Armii Krajowej © Skowronek
Jedna z dzisiejszych ścieżek
Jedna z dzisiejszych ścieżek © Skowronek
Potem jedziemy do dworku w Bystrzanowicach. Należał do majątku Raczyńskich ze Złotego Potoku. Niegdyś niszczał lecz niedawno został zakupiony przez małżeństwo lekarzy, którzy przywrócili mu dawną świetność.
Bystrzanowice Dwór - XVIII-wieczny dworek
Bystrzanowice Dwór - XVIII-wieczny dworek © Skowronek
W kolejnym etapie wycieczki Yacek prowadzi nas przez okolice Mzurowa i Antolki. Podjazdy są konkretne i mocno dają mi w kość. Sił nadal brak.
Widoczek z ulicy Górskiej
Widoczek z ulicy Górskiej © Skowronek
Pamiątka
Pamiątka © Skowronek
Nowa kapliczka
Nowa kapliczka © Skowronek
Czas poszukać wodopoju, w bidonach pustka. Tak dotarliśmy do Niegowej i do Mirowa. W Mirowie tłumy nieprzebrane. Zakupiliśmy wodę, chwilę odpoczęli i zwiali w lasy, gdzie cisza i spokój. Na nowych dróżkach rowerowych sporo ludzi ale kultura jest. Docieramy do Żarek.
Zamek Mirów
Zamek Mirów © Skowronek
A potem Yacek prowadzi nas świetnymi, leśnymi ścieżkami do Żarek Letnisko. I tutaj zabawne zdarzenie: leśny przysiółek, kilka domków. Zatrzymaliśmy się na mostku nad rzeczką, by podziwiać zawilce i kaczeńce, rosnące na brzegach. Tymczasem idzie sobie starsza pani, taka babuleńka. Nic nie podejrzewamy a tu nagle zostajemy oblani wodą. Oczywiście kulturalnie ale nikt z nas nie posądzał babci o tak niecne zamiary.
Z Żarek Letnisko ścieżkami do Poraja a stąd do drogi przeciwpożarowej. Tutaj żegna nas Yacek a my podążamy do Cze-wy.
Bardzo udany dzień:))



Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 149.89km
  • Teren 10.00km
  • VMAX 54.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kopalnia Bełchatów

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 08.04.2014 | Komentarze 5

W składzie 5-osobowym (Edyta, Alek, Tomek i my) jedziemy pociągiem do Radomska. Następnie przez Dobroszyce do Kleszczowa. Ponieważ nie mamy dokładnej mapy terenu to prawie całość tras asfaltem. Po drodze odwiedzamy Rezerwat Łuszczanowice, chroniący ponad stuletnie jodły.
Wiekowe jodły w Rezerwacie Łuszczanowice
Wiekowe jodły w Rezerwacie Łuszczanowice © Skowronek
Na ścieżce przyrodniczej w Rezerwacie Łuszczanowice
Na ścieżce przyrodniczej w Rezerwacie Łuszczanowice © Skowronek
Następnie docieramy do kopalni (korzystając z wygodnych dróg rowerowych) i na pierwszy punk widokowy. Potem drogą szutrową na drugi punkt widokowy.
W tym miejscu 20 milionów lat temu powstał tu rów tektoniczny a potem jezioro a potem torfowisko.
Wraz z obniżaniem się dna rowu tektonicznego osady torfowiska przykrywane były innymi osadami. Pod wpływem tych obciążeń i wzrostu temperatury wraz ze wzrostem głębokości, następowało wyciskanie wody z torfu, czyli miały miejsce tzw. procesy kompakcji, które doprowadziły do powstania pokładu węgla brunatnego.
Gdy go już wyeksploatują znów powstanie tu jezioro, będzie najgłębsze w Polsce.
Obecnie długość odkrywki to około 25 km, szerokość 3 km a głębokość maksymalna 280m. Elektrownia pokrywa 20% zapotrzebowania energetycznego kraju.
Kopalnia Bełchatów
Kopalnia i elektrownia Bełchatów © Skowronek
Na tarasie widokowym
Na tarasie widokowym © Skowronek
Miejsce wydobycia węgla brunatnego
Miejsce wydobycia węgla brunatnego © Skowronek
Wyrobisko
Wyrobisko © Skowronek
Na tarsie
Na tarasie © Skowronek
Podziwianie kopalni
Podziwianie kopalni z drugiego tarasu widokowego © Skowronek
Znajdująca się opodal Góra Kamieńsk to zwałowisko zewnętrzne kopalni. Ma 380 m. n.p.m. Znajdziemy tu stok narciarski, wyciągi, mnóstwo wiatraków i fantastyczne drogi szutrowe, doskonałe do jazdy. Na górę wiedzie fajny, stromy podjazd.
Końcówka podjazdu na Górę Kamieńsk
Końcówka podjazdu na Górę Kamieńsk © Skowronek
Taras na Górze Kamieńsk
Taras na Górze Kamieńsk © Skowronek
Z wierzchołka zjechaliśmy drogą szutrową ale nie do końca, w połowie skręcamy w prawo a potem trawersujemy całą górę by wyjechać na początku podjazdu.
Potem gnamy jak wariaci na Radomska bo podobno pociąg ma być 15.40 ale go nie ma a raczej był lecz pośpieszny toteż postanawiamy udać się na rynek by coś zjeść. Po drodze przyczepił się do nas policjant, że jedziemy chodnikiem. Jechaliśmy powoli, było zero pieszych a chodnik miał 2.5 m szerokości. To nic, mamy spadać na asfalt. To nic, że asfalty ciasne i pełno aut, niech nas rozwalą. Pierwszy raz coś takiego mnie spotkało.
Oburzeni postanawiamy natychmiast opuścić to niegościnne miejsce i jedziemy rowerami do Częstochowy. Przez Gidle,
Kłomnice, Skrzydlów, Mstów i Jaskrów.
Zabytkowy kościółek w Gidlach
Zabytkowy kościółek w Gidlach © Skowronek
Dawny cmentarz choleryczny w Mstowie
Dawny cmentarz choleryczny w Mstowie © Skowronek
Pod koniec chyba wszyscy są już zmęczeni a już na pewno boli to i owo. No i taka to była wycieczka niedzielna.




  • DST 107.23km
  • Teren 42.00km
  • VMAX 36.20km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zielony Wierzchołek Śląska

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 03.04.2014 | Komentarze 9

Ci, co by chcieli jechać nie mogli a ci, co by mogli nie chcieli. I tak tylko 3 osoby wybyły w kierunku północnym. Znaczy Siwuch i my. Właściwie to początkowo na zachód było ale w Starej Gorzelni żeśmy skręcili bardziej na północ. W prawo znaczy się. Potem w lewo kawałeczek główną drogą i zaś w prawo, przez Kalej a potem w teren i do Grodziska.
W Grodzisku znajdziemy... No co znajdziemy? Grodzisko właśnie, o którym pisałam i to nie raz. Aleśmy tam nie jechali tylko pognali na niebieski szlak pieszy, co to do Kłobucka polami prowadzi.
Na niebieskim szlaku
Na niebieskim szlaku © Skowronek
W Kłobucku dziś jarmark, targowisko, czy jak tam to zamieszanie wielkie nazwiemy. Słyszałam, że mnogość rzeczy ciekawych nabyć tam można, mundury na przykład.
Mimo tegoż zamieszania samochodowo-pieszego szczęśliwie miasto pokonalim i wprost do pałacu dotarlim. O pałacu tym niedawno pisałam, to powtarzać nie będę. W każdym razie wreszcie te sosny amerykańskie, o których przewodnik wspomina,  znaleźlim. Otóż rosną z drugiej strony zabudowań pałacowych.
Pałac w kłobucku
Pałac w kłobucku © Skowronek
Sosny amerykańskie
Sosny amerykańskie © Skowronek
Pozostajemy po tejże drugiej stronie zabudowań pałacowych (bo z uliczki tej można z łatwością do lasu dotrzeć) a potem leśnymi duktami do Mokrej. Miejsca gdzie 1 września 1939 roku Wołyńska Brygada Kawalerii przez cały dzień powstrzymywała marsz 4 Dywizji pancernej. Wyobraźcie to sobie: ułani na konikach przeciw niemieckim czołgom. Mieliśmy wprawdzie trochę wozów pancernych no i pociąg pancerny ale to niewiele.
Stojąc przy pomniku w milczeniu patrzym na pola bitwy i wyobrażamy sobie jak to było. I oby się więcej nie powtórzyło bo od tamtego czasu uzbrojenie wojska naszego zmieniło się niewiele.
Pomnik w Mokrej
Pomnik w Mokrej © Skowronek
Przy miejscu, skąd pociąg pancerny ostrzeliwał pozycje niemieckie
Przy miejscu, skąd pociąg pancerny ostrzeliwał pozycje niemieckie © Skowronek
Do izby pamięci podjechaliśmy, a jakże, żeby godziny otwarcia sprawdzić. Jest już letni rozkład: w piątki do 20.00, w I i III sobotę miesiąca 9.00-14.00 a w I i III niedzielę miesiąca 14.00-19.00.
Potem jedziemy przez pola do lasu i kawałek zielonym szlakiem pieszym.
Jeden z duktów
Jeden z duktów © Skowronek
Potem skręcamy na własne ścieżki, którymi docieramy do Rębielic Królewskich. Nasz cel widać z daleka, tylko nie ma jak do niego podjechać. Może od strony wsi jest dojazd ale od pól bezpośredniej dróżki nie ma.
Wiatrak w Rębielicach
Wiatrak w Rębielicach © Skowronek
Wiatrak
Wiatrak © Skowronek
Ten osobliwy wiatrak dziełem jest Józefa Antosa, który budował go przez lat 25. Jest ponoć niezwykle wydajny, konstrukcja genialna, niestety w naszym kraju nie ma szans na powodzenie takiego projektu. Z tego, co widać wiatrak nie działa.
Maszt ma 53 metry wysokości, turbina - 33 metry średnicy, całość waży 200 ton. Może produkować nawet pięć megawatów prądu. Elektrownia wiatrowa wygląda jak duży wentylator, z łopatkami osłoniętymi specjalną czaszą. Dzięki temu, że ma 300 łopatek, a nie trzy, jak inne wiatraki energetyczne, już siła wiatru 2 m/s pozwala produkować prąd, podczas gdy holenderskie startują przy powiewie dwa razy większym.
Mijamy konstrukcję bokiem i tak jakoś wjeżdżamy wprost na prywatną posesję. Gospodarz jednak okazuje się bardzo miły i pozwala nam przejechać przez swoje podwórko.
Teraz lecimy oglądać wapienniki (czynne do końca XX wieku) i piękny kamieniołom. Dowiedzieliśmy się przy okazji, że wapno wykorzystuje się przy produkcji cukru.
Ruiny wapiennika
Ruiny wapiennika © Skowronek
Wapiennik (czynny do niedawna)
Wapiennik (czynny do niedawna) © Skowronek
Wjechalim na sam szczyt Rębielskiej Góry a potem zjechalim na dno kamieniołomu. Kiedyś była tu jaskinia ale zniszczyli. Coś z niej jeszcze na pewno zostało bo jak głowę w szczeliny wsadzić to mocno chłodem wieje.
Kamieniołom jest bardzo ładny, zobaczcie na zdjęciach:
Kamieniołom w Rębielicach Królewskich
Kamieniołom w Rębielicach Królewskich © Skowronek
Wjazd do kamieniołomu
Wjazd do kamieniołomu © Skowronek
Ściana kamieniołomu
Ściana kamieniołomu © Skowronek
Eksploracja szczelin
Eksploracja szczelin © Skowronek
Nacieszywszy się Rębielską Górą podążamy do Dankowa odwiedzić bastionowy zamek kasztelana Warszyckiego z XVII wieku. Fortyfikacje zajmują obszar o wymiarach 250 x 180 m. Do tego zamek położony był w rozlewiskach Liswarty.
Dobrze ufortyfikowany i uzbrojony Danków nie był atakowany przez wojska szwedzkie w 1655 r. Jedni mówią, że najeźdźcy nie ważyli się oblegać tak doskonałej twierdzy, zdaniem innych Warszycki zawarł z nimi ugodę, choć jednocześnie wspierał oblężony klasztor jasnogórski. Tak czy inaczej w roku 1656 Warszycki dokonuje zbrojnych wypadów zmuszając Szwedów do wycofania się z zajętych przez nich wcześniej zamków w Krzepicach i Pilicy.
Zamek niegdyś wyglądał tak:

Obecnie pozostały ruiny Bramy Krzepickiej (którą mieli rekonstruować ale od kilku lat cisza), potężne mury oraz fragment budynku (Dom Kasztelanowej). No i oczywiście kościół, który ma się najlepiej. Jest też ładny ogród i Droga Krzyżowa.
Brama Krzepicka
Brama Krzepicka © Skowronek
Dom Kasztelanowej
Dom Kasztelanowej © Skowronek
Zamkowe mury
Zamkowe mury © Skowronek
Z Dankowa podążamy szlakiem niebieskim pieszym wzdłuż ściany lasu. Pod Krzepicami okazuje się, że budowniczowie drogi krajowej 43 nie wzięli pod uwagę turystów i nie można jej pokonać inaczej niż jak na nią wjeżdżając.
Szczęściem ruch niewielki.
W Krzepicach odwiedzamy kościół św. Jakuba, którego początki sięgają XIV wieku, ruiny synagogi z XIX wieku oraz cmentarz żydowski z XVII wieku, którym opiekują się uczniowie miejscowej szkoły. Co ciekawe, prawie wszystkie macewy są żeliwne, co jest unikatem w skali europejskiej.
Ruiny synagogi w Krzepicach
Ruiny synagogi w Krzepicach © Skowronek
Cmentarz żydowski w Krzepicach
Cmentarz żydowski w Krzepicach © Skowronek
A na koniec udaliśmy się na krzepicki rynek by posilić się nieco. Bo w Dankowie oglądaliśmy tablicę, na której lokalne koło gospodyń zachwalało ziemniaki pieczone z kaszą i grzybami i tak jakoś kiszki same marsza zagrały...
W Krzepicach ziemniaków z kaszą nie mają, zjedliśmy zatem dania zamorskie, kebaby znaczy się.
A potem znów podążyliśmy szlakiem niebieskim pieszym, wprost do rezerwatu Modrzewiowa Góra, który to rezerwat chroni okazy modrzewia w wieku 100-170 lat oraz 200-letnie dęby.
Rezerwat Modrzewiowa Góra
Rezerwat Modrzewiowa Góra © Skowronek
Potem terenem jedziemy do Kłobucka, potem szlakiem zielonym do Pierzchna, potem lasem i do Wydry a potem do Starej Gorzelni. I tak zrobiliśmy pętelkę. Na koniec wyjeżdżamy w dzielnicy Wielki Bór. Ja jadę prosto do mamy a Rafał odprowadza kawałek Siwucha (do znanych mu okolic) i też przyjeżdża na obiad. A po obiedzie jeszcze tylko dowlec się do domu.
I taka to była wycieczka. Cały dzień jechaliśmy sobie spokojnie, bez pośpiechu, oglądając atrakcje Zielonego Wierzchołka Śląska i ciesząc słońcem i wiosenną przyrodą.





  • DST 112.02km
  • Teren 5.00km
  • VMAX 45.50km/h
  • Podjazdy 1070m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ziemie pana Krystyna Koziegłowskiego

Niedziela, 23 lutego 2014 · dodano: 25.02.2014 | Komentarze 2

Okolice bliskie ale nie eksplorowane. Celem poprawy znajomości terenu ekipa w składzie: Faki, Piter, Robert, Siwuch no i my udała się w ów teren. Buszowali dzień cały i zwiedzali ile się dało.
Wpis jutro, zdjęcia i filmik z koziołkiem-zuchem w roli głównej prześlę jutro około południa. Wszystkim uczestnikom dziękuję za przybycie:))
Przepraszam za opóźnienie. Filmik jeszcze trochę poczeka a tymczasem zapraszam do lektury:

Koziegłowy nazwę swą wywodzą od założyciela – Drogosława herbu Zerwikaptur, który „w brudnem polu miał trzy szare głowy kozie”. Około roku 1106 otrzymał koziegłowskie włości od Bolesława Krzywoustego. Za panowania Kazimierza Sprawiedliwego Koziegłowy wziął w posiadanie Mikołaj herbu Lis (złe języki prawią, że potomkowie Drogosława na drogę nieprawości zeszli i przez występki swe ziemie utracili), który to Mikołaj od razu wziął się do roboty (a raczej zagonił do niej poddanych) i zamczysko wybudowali. Podobno nazwali je Żabi Kruk. Pewno dlatego, że na bagnach, wśród rozlewisk postawione.
I resztki tegoż zamczyska chcemy dziś odnaleźć.
Wyruszamy z Cze-wy początkowo w składzie 4-osobowym. Po drodze dogania nas Faki (który właśnie pobił rekord przejazdu Parkitka-Aleja Pokoju) a gdy zatrzymaliśmy się by opowiedzieć o zamczysku, które stało na Błesznie, dojeżdża Piter. I tak oto ruszamy na Koziegłowy.
Drogą jak najkrótszą, przez Poraj, prosto do Koziegłów. Początkowo dwie porażki – kapelusz-gigant (którym, zauważ Czytelniku, Koziegłowy chwalą się na prawo i lewo) już dawno był znikł a pałac biskupów jest w remoncie. Dostaliśmy się za to do XVII-wiecznego kościoła szpitalnego św. Barbary (który zwykle jest zamknięty) aleśmy tuż po mszy szturm przypuścili i ksiądz nie śmiał rowerzystów wyprosić (choć kluczami pobrzękiwał znacząco).
Pałac biskupów w Koziegłowach
Pałac biskupów w Koziegłowach © Skowronek
Wnętrze kościoła św. Barbary
Wnętrze kościoła św. Barbary © Skowronek
Rynek w Koziegłowach
Rynek w Koziegłowach © Skowronek
Potem zasiedliśmy na koziegłowskim ryneczku (tu opuszcza nas Piter) by po odpoczynku (i uszczupleniu zapasów jadła) ruszyć na poszukiwania zamku. A zadanie to łatwe nie jest. Zamczysko bowiem wciąż na terenie podmokłym się kryje. I tu mała dygresja. Jak to kiedyś budowali! Na bagnach stawiali i kilkaset lat stało! A teraz jak coś zbudują, drogę na przykład, to nieraz ani roku nie przetrzyma…
I tu warto przybliżyć postać Krystyna I herbu Lis, kasztelana sądeckiego i starosty kolskiego, który z czasem nazwany został Koziegłowskim. Cieszył się zaufaniem Władysława Jagiełły i ogólnym poważaniem i sławą wojskową. Pod Grunwald pociągnął z chorągwią wystawioną własnym kosztem (a raczej kosztem poddanych, jak sądzę tu nic od średniowiecza się nie zmieniło). Chorągiew liczyła średnio 300 rycerzy, do każdego rycerza doliczyć trzeba ze 4 pachołków i wyekwipuj to wszystko i w konie zaopatrz (plus zapasowe) i w żarcie i broń… Tak czy inaczej za czasów panowania Krystyna i jego potomków ziemia koziegłowska kwitła – i górnictwo się rozwijało, i hutnictwo, i młyny liczne, i browary, i kuźnia, i ważne szlaki handlowe tędy przebiegały…
Dopiero w czasach późniejszych wojny i zabory zmieniły te okolice w biedne. Lecz mieszka tu ludność zaradna, która radę sobie dała. Obecnie miejscowość słynie z produkcji choinek (oczywiście zgodnych z najnowszymi trendami), sztucznych kwiatów, zabawek, kapeluszy i wyrobów z łyka osikowego. Warto tu zajrzeć w okresie Bożego Narodzenia – iluminacja, że ho ho…
No dobrze, wracamy na trasę wycieczki. Pokonawszy DK1 (światła są) zapuszczamy się na rozległe, podmokłe łąki. Do ruin Rafał prowadzi jak po sznurku. Z zamku pozostały jeno dwa wały, fragment fosy (w której mieszkańcy hodowali ryby) i mały fragment kamiennego muru. Może gdyby zdjąć warstwę ziemi to odsłoniły by się fundamenty i resztki budynków? W Sławkowie przecież tak zrobili...
W latach 60’tych XX wieku archeolodzy badali ten teren ,znaleziono liczne ozdoby i przedmioty codziennego użytku a także denary. Wszystko wywieziono do muzeum w Częstochowie.
Gdzieś pośród tych pól kryją się resztki zamku
Gdzieś pośród tych pól kryją się resztki zamku © Skowronek
Niegdyś wyglądał tak:

Jeden z wałów
Jeden z wałów © Skowronek
Niewielki fragment murów
Niewielki fragment murów © Skowronek
W sercu dawnego zamku
W sercu dawnego zamku © Skowronek
Kolejny etap to cmentarz starokatolickiego wyznania Mariawitów a następnie przez pola do miejscowości Mzyki i do Czarnego Lasu, by zobaczyć XIX-wieczny pałac Zieglerów. Lecz zanim tam dotarliśmy uwagę naszą zwraca stadko kóz na pastwisku opodal drogi. Są bardzo zadbane, głownie kozy z młodymi. Upatrzył nas sobie mały, czarny koziołek i kombinował jakby tu ogrodzenie przeleźć. Najpierw elektryczny pastuch go odpędził ale potem sprawnie przelazł pod drutami i dalejże hasać wśród nas! Obgryzał opony i kierownice, trawy ani wafelka nie chciał. Nic a nic się nie bał. Siwuch złapał go i przeniósł na pastwisko. Ale mały zuch znów przelazł pod ogrodzeniem i dalej biegać i hasać. Wreszcie dał mi się chwycić i przenieść z powrotem do mamusi.
W drodze na Mzyki
W drodze na Mzyki © Skowronek
Stadko kóz w Czarnym Lesie
Stadko kóz w Czarnym Lesie © Skowronek
Nasz mały zuch
Nasz mały zuch © Skowronek
Pałac w Czarnym Lesie mieści obecnie hotel, jest pięknie odrestaurowany, można też pospacerować po parku. Pieczątkę również posiadają:)
Przed pałacem w Czarnym Lesie
Przed pałacem w Czarnym Lesie © Skowronek
Pałacowy park
Pałacowy park © Skowronek
Z Czarnego Lasu podążamy do Woźnik, gdzie oglądamy kościół św. Katarzyny oraz drewniany kościółek św. Walentego (na mapach piszą, że XVII-wieczny, lecz najnowsze badania wskazują, że jest dużo starszy, pochodzi z XV wieku). Odwiedzamy też grób Józefa Lompy oraz mogiłę żołnierzy poległych w 1939 roku. Do panów podchodzi też starszy rowerzysta, który również wybrał się na wycieczkę i gawędzi z nimi nieco.
Kościółek św. Walentego
Kościółek św. Walentego © Skowronek
Kolejny etap to Cynków i drewniany kościółek św. Wawrzyńca, zbudowany w 1631 roku przez cieślę z Pyskowic – Walentego Ruraya (bez użycia gwoździ). Jest zamknięty a nabożeństwa odbywają się raz w roku – 10 sierpnia, w dniu św. Wawrzyńca.
Kościółek św. Wawrzyńca
Kościółek św. Wawrzyńca © Skowronek
Potem zajrzeliśmy jeszcze do sanktuarium św. Antoniego w Koziegłówkach. Wewnątrz zobaczyć można przepiękną ambonę w kształcie łodzi. Zdjęć brak, gdyż akurat ludzi zbierali się przed mszą i głupio byłoby tak łazić i fotografować.
Dzień ma się już ku końcowi, przeto podążać trzeba w stronę domu. Prowadzi nas Robert, przez Koziegłowy, Poraj i Wanaty. Pod koniec dokucza mi już zmęczenie. Przy trasie żegna nas Siwuch, zaś na skrzyżowaniu z Jesienną żegnamy Piotra i Roberta bo jedziemy jeszcze do mojej mamy na obiad.
Po obiedzie ciężko się ruszyć (ciemno, zimno i do domu daleko) aleśmy się jakoś zebrali. I tak minęła niedziela. Pogoda przecudna, towarzystwo wesołe, widoki szerokie (te okolice wcale nie są płaskie) i liczne miejsca ciekawe. By zobaczyć jak najwięcej poruszaliśmy się asfaltami ale kierowcy grzeczni byli. Jeszcze raz dziękuję wszystkim:)


Kategoria powyżej 100 km, Jura


  • DST 105.51km
  • Teren 40.00km
  • VMAX 38.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na zachód z Yackiem

Niedziela, 29 grudnia 2013 · dodano: 30.12.2013 | Komentarze 7

Bywają takie dni gdy jedziesz pośród wspaniałych lasów, pośród miejsc ciekawych, z lekkością, bez wysiłku, radośnie podśpiewując sobie pod nosem. Taki to dzień był wczoraj, gdy Yacek zabrał nas na zachód. Nas czyli EdytKę, Kasik, Alka, Gawła, Kamila, Rafała no i mnie. Miejsc ciekawych mnóstwo było a prowadził nas wspaniałymi ścieżkami, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Dziękujemy!
Zdjęcia roześlę w środę, proszę o cierpliwość. Obszerniejszy wpis także w środę.
To było tak: zbiórka 8.15 przy UM w Konopiskach. Docieramy tam asfaltem (wiatr nieco przeszkadza) by spotkać się z Yackiem. Ruszamy i od razu w teren. Na początek oglądamy resztki bunkra.
Resztki bunkra w Konopiskach
Resztki bunkra w Konopiskach © Skowronek
Potem Olszyna i stary klon jawor (Yacek opowiadał, że wieszano na nim powstańców w 1863r.) oraz diabelski kamień (który już kiedyś opisywałam.
Pomnikowy klon jawor w Olszynie
Pomnikowy klon jawor w Olszynie © Skowronek
Potem między stawami, potem pałacyk w Wierzbiu (właścicielem jest Włoch), potem Rusinowice i Piłka (posiłek w klimatycznym barze).
Pałac w Wierzbiu
Pałac w Wierzbiu © Skowronek
Potem było niezwykłe źródełko (o siarkowym zapachu) w pobliżu Bruśka i fragment rezerwatu Jeleniak-Mikuliny.
Źródło w okolicy Bruśka
Źródło w okolicy Bruśka © Skowronek
Ekipa przy źródełku
Ekipa przy źródełku © Skowronek
W pobliżu rezerwatu Jeleniak-Mikuliny
W pobliżu rezerwatu Jeleniak-Mikuliny © Skowronek
Dęby na grobli w pobliżu rezerwatu
Dęby na grobli w pobliżu rezerwatu © Skowronek
Mała Panew
Mała Panew © Skowronek
Potem odwiedziliśmy drewniany kościół św. Trójcy w Koszęcinie i chcieliśmy pałac ale wciąż w remoncie, niestety. Potem była prześliczna ścieżka przyrodnicza.
Szopka w kościele św. Trójcy
Szopka w kościele św. Trójcy © Skowronek
Pomnikowy dąb (ścieżka przyrodnicza w Koszęcinie)
Pomnikowy dąb (ścieżka przyrodnicza w Koszęcinie) © Skowronek
W Mzykach Yacek wskazuje, gdzie należy poszukiwać źródeł Liswarty, potem leśnymi ścieżkami (mniej lub bardziej dzikimi) do Okrąglika.
Jadą, jadą borem, lasem
Jadą, jadą borem, lasem © Skowronek
Tym sposobem dotarliśmy do Starczy a potem opłotkami do Cze-wy.
Przy kościele Mariawitów w Starczy
Przy kościele Mariawitów w Starczy © Skowronek
I tak to było. Większość dnia spędziliśmy jadąc przez cudnej urody lasy, Słowem, fantastyczna wycieczka:)




  • DST 101.66km
  • Teren 43.00km
  • VMAX 54.40km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rowerowe Andrzejki

Sobota, 30 listopada 2013 · dodano: 01.12.2013 | Komentarze 5

Sobota wolna, warunki doskonałe, mrozu ni ma, na głowę nie pada, zatem hyc na rowerki i w drogę.
Na początek pomykamy sobie drogą przeciwpożarową, potem w Sokole Góry, jedziemy szlakiem czarnym pieszym, co to jest rowerzystom przyjazny.

Na czarnym szlaku w Sokolich © Skowronek

Potem zielonym do kapliczki św. Idziego, gdzie spotykamy panie z PTTK. W każdą sobotę wędrują sobie one po jurajskich szlakach.
Postalim, pogadalim, padło kilka propozycji przyszłorocznych tras górskich. A gdy ziąb począł każdemu dokuczać tośmy się pożegnali i jedziem dalej.
W Zrębicach przerwa na batoniki i wizytę w kościółku św. Idziego. Bardzo lubię ten kościółek.
Feretrony w kościółku św. Idziego © Skowronek

A te pisklaki, co to na przystanku gniazdo mają to już chyba dorosły i z rodzicami na Południe poleciały. Też by się na Południe wyruszyło...
A potem jedziemy czerwonym pieszym, który to szlak biegnie po drodze prywatnej - za wiedzą lecz bez zgody właściciela owej drogi i ciągle tam za nami ganiają jego kundle, ganiają nie całkiem w porządku ale całkiem legalnie.
Tak docieramy do przysiółka Brus. Tam też jest jeden uparty szczekacz ale stary już, więc może za jakiś rok weźmie i odpuści pogonie, bo już mu się nie będzie chciało zwyczajnie.
A potem żeśmy się wbili na Aleję Klonową, co to była dawno temu najwygodniejszym traktem do Cze-wy. Obecnie trak to nie najwygodniejszy ale z pewnością najbardziej urokliwy.
Droga Klonowa © Skowronek

No i wreszcie Potok Złoty, Złoty Potok. Złota tu nie ma ale pstrągi są. Są też źródełka i szlak ku nim. I my na tym szlaku. I to nawet sami zupełnie ku radości naszej.
Opustoszałe ścieżki, cisza, którą przerywa jedynie kapanie kropelek wody z gałęzi, liście mokre więc plaskają pod kołami, błotem jesteśmy schlapani, wokół buki szaro-srebrzyste, wyniosłe, skały wapienne, tajemne...
I mało co gadamy.
Szlak Ku Źródłom © Skowronek

Diabelskie Mosty © Skowronek

Tak dotarliśmy do Ostrężnika by wskoczyć na nowy, wyasfaltowany szlak, paskudztwo wyjątkowe, którym dojeżdżamy do Trzebniowa.
Tutaj na kolejny, wyasfaltowany odcinek, wiodący do wrót Pustelni Czatachowa. Zmrok już blisko, więc krótki postój na kanapki i podążamy dalej. Mijamy ruiny XIV-wiecznej Strażnicy Przewodziszowice i wracamy do Ostrężnika.
Strażnica (XIV w.) w Przewodziszowicach © Skowronek

Potem Szlakiem Ku Źródłom do parkingu i asfaltem do Siedlca. Dalej nadal asfaltem - Zrębice, Przymiłowice, Olsztyn i powrót do Cze-wy drogą przeciwpożarową. Do domu na obiad a po obiedzie jeszcze do mamy Rafała i tym sposobem do setki się dobiło.
I takie to andrzejkowe rowerkowanie. Imprezować nie lubię, lepiej odwiedzić nastrojową, listopadową Jurę. Jechać przez lasy, przez puste pola, wolnym, swobodnym, zapominając o troskach, wsłuchiwać w glosy przyrody i tak dalej...


Kategoria Jura, powyżej 100 km