Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Dolnośląskie

Dystans całkowity:4054.16 km (w terenie 1129.00 km; 27.85%)
Czas w ruchu:163:19
Średnia prędkość:16.78 km/h
Maksymalna prędkość:72.60 km/h
Suma podjazdów:39228 m
Liczba aktywności:60
Średnio na aktywność:67.57 km i 4h 17m
Więcej statystyk
  • DST 85.08km
  • Teren 13.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 17.60km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 735m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stawy Milickie

Poniedziałek, 20 kwietnia 2015 · dodano: 21.04.2015 | Komentarze 0

Stawy Milickie (budowane już w XIII wieku) to największy europejski kompleks stawów i największy rezerwat w Polsce. Najstarsze zachowane do dziś pochodzą z XVII wieku. Gospodarka rybacka prowadzona jest obecnie przez spółkę "Stawy Milickie". Na terenie rezerwatu poruszać się można tylko szlakami i drogami, stąd większość stawów jest niedostępna. Stanowią raj dla ptactwa. Wokół piękne, rozległe lasy. Sielankę zaburza tylko huraganowy wiatr.
Wycieczkę rozpoczynamy w miasteczku Twardogóra. Na początek niezamierzenie trafiliśmy do ruin pałacu w miejscowości Goszcz.
Goszcz - ruiny pałacu
Goszcz - ruiny pałacu © Skowronek
Goszcz - fasada pałacu
Goszcz - fasada pałacu © Skowronek
Następnie wjeżdżamy w lasy i kluczymy pomiędzy stawami. Widzieliśmy żurawie, łyski, bociany, łabędzie. W wielu miejscach ustawiono czatownie, są też wieże widokowe, pozwalające obserwować ptaki. 
Staw Biały Most
Staw Biały Most © Skowronek
Łabędzie i łyski
Łabędzie i łyski © Skowronek
Grobla na Stawie Czarny Las
Grobla na Stawie Czarny Las © Skowronek
Staw Czarny Las
Staw Czarny Las © Skowronek
Dolmen - grób mysliwego
Dolmen - kryje grób myśliwego © Skowronek
Widok z Wieży Ptaków Niebieskich na Staw Grabownica
Widok z Wieży Ptaków Niebieskich na Staw Grabownica © Skowronek
Rafał w wieży widokowej
Rafał w wieży widokowej © Skowronek
Czas goni, więc jedziemy do Milicza, korzystając ze ścieżki rowerowej szlakiem wąskotorówki. W Miliczu odwiedzamy ruiny zamku z XIV wieku. Niespokojne były dzieje jego, podobnie jak całego Śląska. Ponoć popadł w ruinę, gdy w 1616 roku zawaliła się wieża. Legenda wiąże to zdarzenie ze zniszczeniem jednej z czarnych pereł - tajemniczego skarbu rodowego Maltzanów, właścicieli zamku. Pałac obok mieści obecnie technikum leśne.
Fragment ekspozycji na Szlaku Kolei Wąskotorowej
Fragment ekspozycji na Szlaku Kolei Wąskotorowej © Skowronek
Zamek biskupi w Miliczu
Zamek biskupi w Miliczu © Skowronek
Ruiny zamku w Miliczu
Ruiny zamku w Miliczu © Skowronek
Zamek w Miliczu
Zamek w Miliczu © Skowronek
Kościół Łaski w Miliczu
Kościół Łaski w Miliczu © Skowronek
Ruiny cmentarza ewangelickiego na przydrożnym wzgórzu
Ruiny cmentarza ewangelickiego na przydrożnym wzgórzu © Skowronek
Z Milicza jedziemy bocznymi drogami do Twardogóry, zapakować rowery i do domu.





  • DST 124.87km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:18
  • VAVG 19.82km/h
  • VMAX 44.10km/h
  • Podjazdy 1128m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kocie Góry

Niedziela, 19 kwietnia 2015 · dodano: 21.04.2015 | Komentarze 0

Kocimi Górami zwane są Wzgórza Trzebnickie. A ponieważ mam kota na punkcie kotów, więc nazwa ta szczególnie mi się podoba.
Drugi dzień pobytu na Dolnym Śląsku. Tutejsze tereny mają tę zaletę, iż właściwie nie trzeba planować wycieczki, każda bowiem miejscowość może pochwalić się czymś niezwykłym, ciekawym, nieraz nieco strasznym nawet. Ruiny zamków, zniszczone pałace, zrujnowane kościoły, zarośnięte, zapomniane cmentarze, stare sztolnie, pokutne krzyże...
Wadą owej krainy są niewątpliwie kiepskie drogi (choć w okolicy Trzebnicy wioskowe asfalty są na tyle dobre, że występują tam nawet szosowcy) a drugą duża zaletą są zwyczaje kierowców. Otóż przez cały pobyt ani jeden nie omijał nas "na gazetę", nie zajechał drogi, nie zatrąbił. Na zakręcie czekają tak długo z omijaniem aż mają pewność, że z przeciwnego kierunku nic nie jedzie. Nie omijają rowerzystów przed wierzchołkiem wzniesienia. Gdy ujrzą samochód jadący z naprzeciwka, czekają z omijaniem i to często długo. U nas to by w tym czasie ze trzech się wepchało... Żadnego wymuszania pierwszeństwa, żadnego chamstwa. Owszem, niektórzy nogę ciężką mają ale ogólnie jestem pod wrażeniem.
Auto zostaje w Dobroszycach, my zaś podążamy do Trzebnicy. Odwiedzamy sanktuarium św. Jadwigi i uroczy kościółek leśny. Ciekawych miejsc znajdziem tu znacznie więcej lecz czasu dziś niewiele. Trzebnica jest doskonale zagospodarowanym, ładnym miastem.
Trzebnica- sanktuarium św. Jadwigi
Trzebnica- sanktuarium św. Jadwigi © Skowronek
Trzebnica - klasztor cysterek
Trzebnica - klasztor cysterek © Skowronek
Trzebnica - Kościół Leśny Czternastu Świętych Wspomożycieli
Trzebnica - Kościół Leśny Czternastu Świętych Wspomożycieli (niegdyś obok mieszkał pustelnik)© Skowronek
Trzebnica - grota Matki Boskiej z Lourdes przy leśnym kościółku
Trzebnica - grota Matki Boskiej z Lourdes przy leśnym kościółku © Skowronek
Następnie kierujemy się w stronę Żmigrodu. Po drodze, w kępie drzew wypatrzyliśmy ruiny kościoła. Otacza go zniszczony cmentarz. Jedno z licznych w tej krainie miejsc z niezwykłą, trochę upiorną atmosferą. Między sobą rozprawiamy, jakby to niewiele trzeba a atrakcja turystyczna gotowa. Tylko nieco zabezpieczyć mury, oczyścić z zarośli cmentarz i gotowe. Ani przez myśl nam nie przyjdzie, że wkrótce zobaczym zabytek tak właśnie potraktowany.
Powidzko - ruiny kościoła ewangelickiego
Powidzko - ruiny kościoła ewangelickiego © Skowronek
Wnętrze zrujnowanego kościoła
Wnętrze zrujnowanego kościoła © Skowronek
Żmigród, dawniej Smocza Góra, jest kolejnym punktem na trasie wycieczki. Nazwa pewno pochodzi z czasów, gdy rządzili tu Awarowie, taki zarządca, siedział na grodzie i ciemiężył ludność nie mniej niż prawdziwy smok, stąd
żmijem był zwany.
Jadąc za radą miejscowych trafiamy w niezwykłe miejsce, do zespołu pałacowo-parkowego. Ruinę pałacu (zgadnijcie, kto go zniszczył i kiedy...) zabezpieczono w bardzo ciekawy sposób. Front odnowiono. Wnętrze podtrzymuje stalowo-betonowa konstrukcja. Zarys nieistniejącego skrzydła odtwarza lapidarium z trejażem. Piwnice (gotyckie, pozostałość po zamku) zajmuje restauracja. Wewnątrz drewniana kładka, po której można wejść "na piętro" pałacu i wyjrzeć przez okno. Da się? Da.
Obok pałacu stoi renesansowa baszta obronna, doskonale zachowana. Na parterze mieści informację. Piętra można zwiedzać (sala rycerska, apartamenty) a na wierzchołku jest taras widokowy. Wokół zadbany park i stawy. Obok płynie Barycz.
Miejsce piękne, odwiedzenia godne.
Żmigród - ruiny pałacu
Żmigród - ruiny pałacu © Skowronek
Pałac w Żmigrodzie
Pałac w Żmigrodzie © Skowronek
Żmigród - renesansowa, obronna wieża mieszkalna
Żmigród - renesansowa, obronna wieża mieszkalna © Skowronek
Widok z wieży
Widok z wieży © Skowronek
Czas jechać dalej. Lasami podążamy do Sułowa. Niewielka ta miejscowość ma sporo zabytków: pałac, kościół, spichlerz. Jest też miejsce po zamku. Strzegł on przeprawy przez Barycz. Po wojnach husyckich zajęli go rycerze-rozbójnicy. Ledwo schwytano i ścięto jednego, na zamku osiedlił się drugi. Nieustanne rozboje odstraszały kupców i tracili na tym mieszczanie. Wreszcie zrzucili się na najemników. Znający się na swym fachu specjaliści zrobili porządek, obrócili zamek w perzynę znaczy się. Po owych porządkach został fragment wału a na nim tablica, ustawiona przez miejscowych, co by każdy trafił. Jest doń nawet drogowskaz.
Sułów - miejsce po zamku
Sułów - miejsce po zamku © Skowronek
Na rynku urządzamy popas. Przychodzi do nas koteczka, bardzo miła. Jest zadbana ale skoro przyszła to zapraszamy do posiłku. Mam w plecaku suchą karmę dla kotów, toteż kicia jest zadowolona. Po posiłku jedziemy zobaczyć pałac i kościół.
Koteczka z Sułowa
Koteczka z Sułowa © Skowronek
Sułów - ośmioboczny kościół poewangelicki (XVIII w.)
Sułów - ośmioboczny kościół poewangelicki (XVIII w.) © Skowronek
W Sułowie rozpoczyna się także ścieżka rowerowa "Szlakiem Kolei Wąskotorowej". Biegnie do Milicza, każdy przystanek dawnej kolejki jest opisany i urządzony jak mały dworzec, ustawione są parowozy i wagony, urządzenia i tablice.
Sułów - jeden z przystanków na rowerowym szlaku Śladem Kolei Wąskotorowej
Sułów - jeden z przystanków na rowerowym szlaku Śladem Kolei Wąskotorowej © Skowronek
Z Sułowa wracamy do Dobroszyc, zaglądamy jeszcze do renesansowego pałacu. Podobno mieści hotel ale miejsce jest bardzo zdziczałe. Pakujemy rowery i wracamy do Oleśnicy.
Zamek w Dobroszycach
Zamek w Dobroszycach © Skowronek




  • DST 75.60km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:56
  • VAVG 19.22km/h
  • VMAX 38.20km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Namysłów i okolice

Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 18.04.2015 | Komentarze 0

W planie dzisiejszej wycieczki są trzy zamki. Pierwszy to zamek w Namysłowie. Rzec trzeba, iż jazda wąskimi, brukowanymi uliczkami przy dużym natężeniu ruchu rzeczą jest mało relaksującą. Kluczymy owymi uliczkami by wreszcie dojechać do browaru, za którym znajdziem zamek. Niestety - zamknięty (należy do browaru) i wstęp wzbroniony.
W Namysłowie oglądamy także mury miejskie i Bramę Krakowską. Można ją zwiedzać ale tylko w dni powszednie.
Oglądamy także zniszczone ściany kościoła św. Franciszka.

Historią nie będę zanudzać.
Namysłów - Brama Krakowska
Namysłów - Brama Krakowska © Skowronek

Namysłów - mury miejskie
Namysłów - mury miejskie © Skowronek
Namysłów - browar
Namysłów - browar © Skowronek
Zamek w Namysłowie - fota przez kraty
Zamek w Namysłowie - fota przez kraty © Skowronek
Namysłów - na zamek wstęp wzbroniony
Namysłów - na zamek wstęp wzbroniony © Skowronek

Namysłów - pęknięte ściany kościoła św. Franciszka
Namysłów - pęknięte ściany kościoła św. Franciszka © Skowronek
Następnie podążamy do Bierutowa. Jedziemy bocznymi drogami. Już zapomnieliśmy w jakim stanie są drogi Dolnego Śląska. To nie to, co u nas czy w Świętokrzyskim. Tutaj drogi boczne są podziurawione, połatane i popękane na wszystkie możliwe sposoby. Do tego dodać należy mocny, przeciwny wiatr. Trochę ciężko ale spokojnie dojeżdżamy do kolejnego zamku - w Bierutowie. Zachowała się wieża i jeden budynek. Oraz piękny, barokowy portal.
Zamek w Bierutowie
Zamek w Bierutowie © Skowronek
Będąc w Bierutowie koniecznie należy odwiedzić też ruiny XVII-wiecznego kościoła św. Trójcy. Wokół niego znajduje się cmentarz, o czym informuje tablica z prośbą o szacunek dla tego miejsca. Wieczorem kościółek jest pięknie oświetlony.
Ruiny XVII-wiecznego kościoła św. Trójcy w Bierutowie
Ruiny XVII-wiecznego kościoła św. Trójcy w Bierutowie © Skowronek
Wnętrze zrujnowanego kościoła
Wnętrze zrujnowanego kościoła © Skowronek
Z Bierutowa mozolimy się do Oleśnicy. W 2010 roku, w głosowaniu internetowym mieszkańcy wybrali na nowy symbol miasta Dziewczynkę z różą. Do wyboru mieli krasnala, smoka i tę właśnie dziewczynkę. Mimo to połowa ludu zagłosowała, że wolałaby coś innego.
Dziewczynka z różą - nowy symbol Oleśnicy
Dziewczynka z różą - nowy symbol Oleśnicy © Skowronek
Oleśnica obfituje w zabytki. Znajdziemy tu liczne kościoły, zabytkowy rynek z ratuszem, Bramę Wrocławskę i mury miejskie, wreszcie renesansowy Zamek Książęcy.
Zamek w Oleśnicy
Zamek w Oleśnicy © Skowronek
Do Namysłowa wracamy rozmaitymi ścieżkami, tym razem z wiatrem.
Taki Polski widoczek - bociuś i wierzba
Taki Polski widoczek - bociuś i wierzba © Skowronek




  • DST 57.39km
  • VMAX 72.60km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 7. Andrzejówka i Zamek Grodno

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 21.08.2013 | Komentarze 3


Ostatni dzień wyprawy. Pakujemy bagaże, opuszczamy Miszkowice i udajemy się do Wałbrzycha, gdzie zostaje samochód.
My zaś jedziemy do Unisławia Śląskiego przez Gaj. Na mapie droga wydaje się być z gatunku "wioskowych", tymczasem ruch jest spory.
By wydostać się z Wałbrzycha trzeba pokonać kilka km uciążliwego podjazdu.
W Unisławiu oglądamy ruiny kościoła, niestety zza ogrodzenia - wstęp wzbroniony. Kolejny zabytkowy, dolnośląski obiekt, który lada chwila się zawali. Byłoby wspaniale, gdyby wszystkie te obiekty były zabezpieczone, nawet nie odbudowane.
Im więcej jeździmy po Dolnym Śląsku, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że większość funduszy pochłania pewien tłusty moloch nad Odrą. Może niesłuszne ale turysta takie właśnie odnosi wrażenie.

Ruiny kościoła w Unisławiu Śląskim © Skowronek

Wieża kościoła © Skowronek

Z Unisławia kierunek na Rybnicę Leśną i łatwy podjazd do schroniska Andrzejówka.
Przerwa na posiłek i zjazd z powrotem do Rybnicy a następnie kierunek Głuszyca. Podczas owego zjazdu pokonuję swój rekord prędkości 72.6 km/h.
Przed schroniskiem Andrzejówka © Skowronek

Pozdrowiliśmy Głuszycę (do centrum nie wjeżdżamy, dlatego zdjęć brak) i skierowaliśmy się do pałacu w Jedlince.
Obiekt (w rękach prywatnych) jest odrestaurowany i udostępniony do zwiedzania. Przed pałacem ustawiono makietę samolotu Czerwonego Barona czyli Manfreda von Richthofen.
Pałac historię ma wielce ciekawą, właściciele zmieniali się często, długo by pisać. Z ciekawostek - miała tu siedzibę Organizacja Todta, która nadzorowała budowę podziemnych kompleksów w Górach Sowich.
W miejscu, gdzie zbudowano pałac ma też podobno znajdować się jeden z czakramów Ziemi.
Manfred von Richthofen - Czerwony Baron © Skowronek

Trójpłatowiec - takim latał Baron © Skowronek

Uzbrojenie © Skowronek

Pałac w Jedlince © Skowronek

Z Jedlinki jedziemy do Zagórza Śląskiego, by odwiedzić Zamek Grodno. Stromy podjazd w terenie i jesteśmy.
Na zamku tłumy turystów ronią łzy nad losem nieszczęsnej Małgorzaty, tymczasem historia ta jest wymyślona.
Otóż na początku XIX wieku zamek kupił profesor Busching. Miał on głowę do interesów i zdawał sobie sprawę, że zamek bez ducha nie przynosi profitów (pamiętajmy o modzie na gotyk w XIX w.). Postanowił więc zadziałać w tej sprawie.
Za pięć talarów kupił szkielet listonosza i zaczął opowiadać, że to odgruzowana z lochu głodowego księżniczka Małgorzata. Miał ją kazać zamurować żywcem ojciec karząc ją za nieposłuszeństwo (miłość do giermka i próbę ucieczki).
Od tej pory Małgorzata stała się główną atrakcją zamku.
Prawdziwa historia jest szczęśliwsza a nie mniej ciekawa. Otóż w XVIII w. zamek był własnością von Ebenów. Mieli oni jedynego syna, który często jeździł konno po okolicy w towarzystwie ulubionego psa.
Pewnego dnia koń się spłoszył nad urwiskiem, wyrzucił panicza z siodła, który szczęśliwie zahaczył się nogą w strzemieniu i zawisł nad urwiskiem.`Ocalił go pies, który zębami chwycił cugle konia.
Szczęśliwe ocalenie młodzieńca uwieczniono na ogromnym obrazie a pies miał od tej pory specjalne względy na dworze.
A pod koniec II w.s. Niemcy mieli ukryć w zamku część zrabowanych skarbów. Jak zresztą w całej okolicy.
Grodno - budynek bramny © Skowronek

Zamek Grodno © Skowronek

Wieżyczka na Zamku Grodno © Skowronek

Zamek Grodno - remont trwa © Skowronek

Kolejny etap to objazd Jeziora Bystrzyckiego. Jest bardzo ładne, jego otoczenie również i zapora i droga byłaby wspaniała. BYŁABY wspaniała ale poza sezonem, na przykład jesienią i w tygodniu.
Dziś niestety tłumy ciągną tu samochodami i jest naprawdę nieprzyjemnie, staram się opuścić to miejsce jak najszybciej.
Tama na Bystrzycy © Skowronek

Jezioro Bystrzyckie © Skowronek

Widok na Jezioro Bystrzyckie © Skowronek

Szosa wzdłuż jeziora © Skowronek

Ostatni etap wycieczki to długi, mozolny podjazd przez Niedźwiedzice do Podlesia a stamtąd powrót do Wałbrzycha.
Widok na Zamek Grodno z drogi do Niedźwiedzic © Skowronek

Fajnie jeździć, miło zwiedzać ale już koniec urlopu i trzeba wracać do pracy.




  • DST 82.18km
  • Teren 4.00km
  • VMAX 55.30km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 5. Na końcu świata?

Czwartek, 15 sierpnia 2013 · dodano: 16.08.2013 | Komentarze 0

Dzień świąteczny, wierni zatem udają się na mszę. Wybrałam wariant poranny. Tutejszy kościół pochodzi z XVII wieku, posiada skromny ale miły dla oka barokowy wystrój.
W tym czasie mniej wierni udali się na wycieczkę na Przełęcz Okraj.
Po mszy spotkanie i wspólny wyjazd. Dziś w planach bliższe okolice. Pierwszą atrakcją jest zbiornik Bukówka. Przez miejscowość o tej samej nazwie biegnie Główny Szlak Sudecki. Miło powspominać pewien długi, listopadowy wyjazd. Ciężkie plecaki, ciężkie buty, ciche i opustoszałe góry, no coś wspaniałego...
Tama na rzece Bóbr została wybudowana w latach 1903-1905. Sam zbiornik dostarcza wody mieszkańcom Wałbrzycha.
Na tamę wstęp teoretycznie zabroniony lecz turystów sporo i nikt ich stąd nie goni. Skaliste brzegi zaś obsiedli wędkarze. W wodzie dostrzec można liczne małe rybki, podobno to okonie.

Zbiornik Bukówka © Skowronek

Bukówka © Skowronek

Kolejny etap to rezerwat przyrody Kruczy Kamień w pobliżu Lubawki (w Górach Kruczych). Chroni porfirowe skałki (niektóre mają ponad kilkadziesiąt metrów wysokości) oraz liczne rośliny. Zgodnie z legendą tutejsze kruki pomogły zawrzeć pewne małżeństwo.
Rezerwat Kruczy Kamień © Skowronek

Krucze Skały © Skowronek

Kruczy Kamień © Skowronek

A potem jedziemy do Chełmska Śląskiego. Ponownie zaglądam do Domków Tkaczy. Cel to zdobycie pieczątki. Udaje się, pieczątkę mają wspaniałą, zajmuje całą stronę książeczki.
W drodze do Okrzeszyna © Skowronek

Chwila odpoczynku na rynku i jedziemy dalej - znaleźć ruiny kościoła w miejscowości Uniemyśl. Udaje się z łatwością, gdyż stoi na wzniesieniu. Bramy zamknięte i wstęp wzbroniony ale robi wrażenie. Zbudowano go w XVII wieku a w ruinę popadł po pożarze w latach 70'tych XX wieku.
Kto wie, może doczeka się zabezpieczenia zanim mury runą, jako, że stojącą poniżej zabytkową karczmą sądową już zajęło się pewne towarzystwo.
Uniemyśl - ruiny kościoła © Skowronek

Wstęp oczywiście wzbroniony © Skowronek

Kościelna wieża © Skowronek

Powrót do drogi i dalej, do Okrzeszyna. Droga coraz węższa i bardziej dziurawa, podróżnik ma wrażenie, że trafił na koniec świata. Przy owej drodze znajduję całkiem ładny okaz dziewięćsiłu.
Dziewięćsił © Skowronek

I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno okolice te tętniły życiem a Okrzeszyn był ośrodkiem wypoczynkowym. Poza tym funkcjonowała tu kopalnia węgla a pociągi kursowały do Wrocławia a nawet Wiednia.
Po obu stronach drogi napotkać można kamienne kapliczki.
Na jednej z posesji jest również krzyż pokutny z XV wieku. Przegapiłabym go gdyby koza na tej posesji tak się nie darła i należało sprawdzić, czy wszystko gra (bo kozom zdarza się zaplątać, wiem coś o tym bo mieliśmy dwie).
Krzyż pokutny w Okrzeszynie © Skowronek

Ale najciekawsze są ruiny kościoła św. Michała, wybudowanego w XVI wieku. Brama zamknięta ale furtka w bramie już nie. Teren jest bardzo zdziczały, pośród zarośli leżą poprzewracane kamienne nagrobki. Ale sam kościół (oczywiście zamknięty) ma nowe kraty w drzwiach i oknach oraz nowe drzwi.
Rafał wspiął się do jednego z okien, w środku urządzono magazyn.
Szkoda, bo mogłaby to być naprawdę ciekawa atrakcja turystyczna.
Okrzeszyn - ruiny kościoła © Skowronek

Do wnętrza zaglądają pnącza © Skowronek

Z Okrzeszyna wracamy do Chełmska Śląskiego a stamtąd do Lubawki. Obiad i powrót do Miszkowic.
Pora wczesna, zostawiamy więc plecaki i jedziemy jeszcze na romantyczną przejażdżkę na Przełęcz Okraj.

PROFIL TRASY




  • DST 57.91km
  • Teren 10.00km
  • VMAX 48.20km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. Kolorowe Jeziorka

Wtorek, 13 sierpnia 2013 · dodano: 14.08.2013 | Komentarze 4


Dziś odpoczynek po wczorajszych górach. W dodatku pogoda niepewna, synoptycy opady zapowiadają. Tak więc lepiej nie odjeżdżać daleko. Postanawiamy udać się do Kolorowych Jeziorek.
Na początek kapeć. Potem podążamy przez miejscowość Raszów, gdzie liczne tablice reklamują mauzoleum Schaffgotshów. I co z tego, skoro jest zamknięte na cztery spusty.

Most kolejowy © Skowronek

W tak zwanym międzyczasie zaczyna padać, lecz na szczęście tylko chwilę, więc można jechać dalej. Wjeżdżamy w teren (przerwa, by nałożyć patrzałki) by po paru kilometrach dotrzeć do Kolorowych Jeziorek.
Ruiny przy szlaku © Skowronek

I w samą porę, gdyż zaczyna padać. Szczęściem ławki są i parasole, schować się można. Dobrze, że miejsca dużo bo spokojnie można się zająć drugim kapciem.
Padało dość długo, potem słońce, potem znowu deszcz ale wreszcie niebo się wypogodziło.
Kolorowe Jeziorka to pamiątka po pracy kopalń pirytów (nazwy kopalń to: Nadzieja, Nowe Szczęście oraz Gustav Grube). Są trzy, lecz Zielony Stawek jest jeziorkiem okresowym.
Purpurowe Jeziorko barwę swą zawdzięcza związkom żelaza a chemicznie jego wody to tak naprawdę bardzo mocno rozcieńczony kwas siarkowy.
Purpurowe Jeziorko w Wieściszowicach © Skowronek

Purpurowe Jeziorko © Skowronek

Widok ze szlaku na Purpurowe Jeziorko © Skowronek

Błękitnemu Jeziorku kolor nadaje odrobina związków miedzi. Lecz rzec trzeba, że gdy byliśmy tu poprzednio (2 lata temu) było pięknie, intensywnie błękitne a dziś jest jakieś takie żółtawe...
Błękitne Jeziorko © Skowronek

Kiedyś było naprawdę błękitne © Skowronek

Po obejrzeniu jeziorek wracamy lasem do szlaku niebieskiego a następnie zjeżdżamy do Wieściszowic. W sklepie można dostać ozdobną pieczątkę.
Na szlaku © Skowronek

Widok na Wieściszowice © Skowronek

Dalej planujemy jechać szlakiem czerwonym rowerowym ale całość okazuje się być wysypana grubym, luźnym żwirem (a może to tłuczeń).
Żadna przyjemność tłuc się tym pod górę, wracamy więc na asfalt by do Marciszowa dotrzeć. A z tej miejscowości szlakiem ER-6 do Kamiennej Góry.
A z Kamiennej Góry przez Błażkową do Lubawki, zakupy i prosto do Miszkowic.
Ruiny kościoła w Miszkowicach © Skowronek


PROFIL TRASY




  • DST 60.00km
  • Teren 7.00km
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1. Atrakcje okolic Kamienej Góry

Niedziela, 11 sierpnia 2013 · dodano: 14.08.2013 | Komentarze 3

Na początek informacja: od teraz wszelakie wpisy będą pojawiać się nieregularnie.
Zdjęcia z wyprawy będą i to sporo, tylko nie da się ich tu załadować, wyskakują błędy. Zatem muszą poczekać do powrotu. Na razie to luźne zapiski z wyprawy, po powrocie pewno coś więcej dodamy.
Pierwszy dzień wyprawy w okolice Kamiennej Góry. Noclegi w Miszkowicach.
Wyjeżdżamy niezbyt wcześnie i niezbyt wcześnie do Kamiennej Góry przybywamy. Tu zostaje autko a my udajem się rowerami
obejrzeć ruiny grodztwa, czyli renesansowego dworu, który był ponoć jednym z najpiękniejszych w Sudetach.
Tak było do II w.ś. Potem Armia Czerwona i wandale zadbali by stracił swój urok. Dziś straszy zarośniętymi i zdziczałymi ruinami.

Ruiny grodztwa w Kamiennej Górze © Skowronek

Grodztwo © Skowronek

Nie polecam.
Potem jedziemy szlakiem do Czarnego Boru, gdzie mamy nadzieję znaleźć ruiny zamku Lubno.
Dojeżdżamy do polnej drogi, wiodącej między posesjami. Rafał jedzie pierwszy, gdy z jednego domu wybiega kudłaty piesek
a za nim właściciel. Dogonił psiaka i wziął go na ręce, tłumacząc mu łagodnie, iż nieładnie gonić turystów.
"Oto człek, z którym warto pogawędzić"-myślę sobie. Pytam więc grzecznie o zamek. Postawił pieska na ziemi (nawiasem mówiąc piesek był bardzo miły)
i rzekł, że dawno tam nie byli ale z tej strony jest woda i ciężko przejść ale może uda się nam wąwozem z drugiej strony. O ile nie zarósł.\
Dziękujemy i jedziemy szukać wąwozu. Niestety, zarósł.
No to teraz szukamy drugiego zamku, w Grzędach. Zamek zwie się Konradów a jego pozostałości okazują się być ukryte pośród rozlewisk.
Na takie zwiedzanie trza mieć spodnie wędkarskie lub przynajmniej wysokie kalosze, jedziemy zatem dalej, do Gorzeszowa.
Tu na szlak i prościutko do rezerwatu Głazy Krasnoludków. Turystów (zmotoryzowanych) mnóstwo, na polanie są wiaty, ławki, paleniska.
Rodziny spacerują, grillują, odpoczywają. I rzecz jasna przechadzają się wśród skał.
A rzeczone skały, czyli owe krasnoludkowe kamienie naprawdę warto odwiedzić. Bardzo ciekawe miejsce, w lesie znajdziemy mniejsze i większe skalne grzyby, ścianki, maczugi.
I to, mimo nazwy, wcale nie mikrej postury.
Głazy Krasnoludków © Skowronek

Głazy Krasnoludków II © Skowronek

Głazy Krasnoludków III © Skowronek

Głazy Krasnoludków IV © Skowronek

Głazy Krasnoludków V © Skowronek

Są i Krasnoludki © Skowronek

W Gorzeszowie oglądamy jeszcze pomnik przyrody - samotną skałę o nazwie Diabelska Maczuga, lecz przy Głazach Krasnoludków wydaje się być malutka.
Diabelska Maczuga w Gorzeszowie © Skowronek

Następnie jedziemy do sanktuarium w Krzeszowie. Przy okazji warto nadmienić, że kaplica na Górze św. Anny została ładnie odnowiona i już nie jest ruiną.
Sanktuarium również zostało odnowione (gdy byliśmy tu trzy lata temu prace trwały) a liczni turyści zwiedzają je z audiobookami. To znaczy kupujesz bilet, dostajesz słuchawki i możesz zwiedzać.
Krzeszowskie Sanktuarium © Skowronek

Jedna z figur nad wejściem © Skowronek

Z Krzeszowa jedziemy do Chełmska Śląskiego, by zobaczyć Domki Tkaczy czyli Dwunastu Apostołów (obecnie jest 11) oraz ruiny ewangelickiego kościoła.
Domki Tkaczy w Chełmsku Śląskim © Skowronek

Ruiny kościoła w Chełmsku Śląskim © Skowronek

Późno już, zatem powrót do Krzeszowa a stamtąd przez Czadrów do Kamiennej Góry.
Krzyż pokutny © Skowronek

Po drodze odwiedzamy również miejsce, gdzie ukryły się Czartowskie Skały, zwane również Zapomnianymi Skałkami.
Czartowskie Skały © Skowronek

Droga do Czartowskich Skał © Skowronek

Czartowskie Skały II © Skowronek

Czartowskie Skały III © Skowronek

Czartowskie Skały IV © Skowronek


Na koniec PROFIL TRASY




  • DST 69.80km
  • Czas 03:18
  • VAVG 21.15km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 8. Echa dawnej bitwy

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 0

Ze Złotoryi do zamku w Rokitnicy. Zachował się jedynie kaplicy fragment, ale teren jest bardzo zadbany a ścieżki malownicze.
W Jaworze zamek okropnie zniszczony, zapomniany, był więzieniem i nadal je przypomina. Za to Kościół Pokoju ładny.
Jadąc do Legnicy przypomina się wielka bitwa i tatarski najazd.
W Legnicy zamek dobrze utrzymany, mieści kolegium nauczycielskie. Można zwiedzać kaplicę z XIII w ale tylko od wtorku do soboty, a więc nie dziś.
Karminy zamkowe koty i w drogę powrotną ruszamy.


Ruiny zamku w Rokitnicy. © Skowronek


Zamkowy kotek. © Skowronek


Zamek w Legnicy. © Skowronek




  • DST 70.09km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:38
  • VAVG 19.29km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 7. Muzyka pradziejów

Sobota, 8 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 0

Góry Kaczawskie - Kraina Wygasłych Wulkanów. Interesującej formy, pewnej malarskości krajobrazu, niezmiernie ciekawa, do refleksji nad dziejami Ziemi skłania.
Mijamy Ostrzycę, na którą wycieczkę w przyszłości odbyć należy. Oglądamy zachwycające Wielkie Organy Wielisławskie. I okazuje się, że w owej krainie więcej jest miejsc ciekawych, a my, jak dotąd, jeno na Skopiec wchodziliśmy. A wchodziliśmy dlatego, iż do Korony Polski jest zaliczany a od tego roku ma nawet tabliczkę.
Zatem do owej krainy powrócić należy.
Wróćmy jednak do celu: zamków. Nad Organami znajdują się ruiny zamku. Wspiąć się trzeba stromą ścieżką.
W Starej Kraśnicy ruiny niedostępne. W Wojcieszowie ruiny wieży, lecz tęgo namęczyć się trzeba by je odnaleźć. Wleń niedostępny ale przekradamy się pod mury (robotnicy siedzą na wieży a bramę otwartą zostawili). Robimy zdjęcia i w nogi.


Wielkie Organy Wielisławskie. © Skowronek


Zamek w Starej Kraśnicy. © Skowronek


Wojcieszów. Ruiny zamku. © Skowronek


Widok na Baraniec (z przekaźnikiem) i Skopiec (bez przekaźnika ale za to wyższy). © Skowronek


Zamek Wleń. © Skowronek




  • DST 101.28km
  • Czas 05:24
  • VAVG 18.76km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 6. Szlachetny Grodziec

Piątek, 7 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 0

Z Golejowa jedziem do Lwówka Śląskiego. Przez 10 km ciągnie się wspaniała, malowniczo poprowadzona droga rowerowa.
Następnie na zamek w Płakowicach. Mieści się tam ośrodek chrześcijański ale wejść można na dziedziniec a w biurze dostać pieczątkę i kartki z zamkiem.
Najważniejszą warownią dnia dzisiejszego jest Zamek Grodziec. Na wulkanicznym stożku wzniesiony nad okolicą góruje. I podjazd na ów zamek przyjemny. Bilet kupiwszy godzinami można spacerować po owej wspaniałej gotycko - renesansowej rezydencji. Wprawdzie wyposażenie komnat jest bardzo skromne ale zamek ma miły, prawdziwie zamkowy klimat.
W Warcie Bolesławieckiej poszukujemy ruin Gwiezdnego Zamku. Nazwa piękna lecz ruiny zaniedbane i jeno odrobina z owego zamku została.
Gościszów mocno nas rozczarował a w Radłówce teren prywatny, wstęp wzbroniony.
Wietrzysko dziś tak mocno dało się we znaki, że morale rowerzystów leciało w dół szybciej niż niemieckich żołnierzy pod Stalingradem.


Zamek w Płakowicach. © Skowronek


Zamek Grodziec. © Skowronek


Zamek Grodziec. Widok z krużganków. © Skowronek


Zamek Grodziec. Ciekawy świecznik. © Skowronek


Wnętrza Zamku Grodziec. © Skowronek