Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112823.66 kilometrów w tym 30192.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 573362 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Świętokrzyskie

Dystans całkowity:4853.11 km (w terenie 213.00 km; 4.39%)
Czas w ruchu:182:20
Średnia prędkość:22.75 km/h
Maksymalna prędkość:64.50 km/h
Suma podjazdów:19974 m
Suma kalorii:1220 kcal
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:151.66 km i 7h 00m
Więcej statystyk
  • DST 180.12km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:29
  • VAVG 24.07km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 708m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fortalicium w Sobkowie

Niedziela, 11 lipca 2021 · dodano: 11.07.2021 | Komentarze 3

Powrót do domu. Udaje się wyjechać dość wcześnie. Potok, Drugnia, Strojnów. W miejscowości Maleszyce zerkamy przez płot na zespół dworski. Brama zamknięta, nie pomyśleliśmy by objechać poszukać drugiej bo później doczytałam, że jednak można zwiedzać.

Następnie przez miejscowości Lisów i Chmielowice dojeżdżamy do fortalicium w Sobkowie. Można wejść, obejrzeć. na miejscu jest też restauracja.



Niedaleko Sobkowa znajduje się miejscowość Mokrsko Górne a w nim ruiny zamku. Niestety ogrodzone i niedostępne. Gdy byliśmy tam poprzednio płotu nie było...

Dalej już bez zwiedzania Mnichów, Węgleszyn, Oksa, Radków, Dzierzgów, Celiny, Drochlin. Wróciliśmy do woj. śląskiego. Na powitanie jakiś debil na radomskich blachach omal nas nie załatwił... Przyrów, Wiercica, Żuraw (gdzie mija nas jadący z naprzeciwka Poisonek), Kobyłczyce, Małusy, Kusięta, huta, dom.




  • DST 201.63km
  • Czas 08:35
  • VAVG 23.49km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 1104m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jezioro Chańcza

Sobota, 10 lipca 2021 · dodano: 11.07.2021 | Komentarze 3

Pierwszy mini-bikepacking. Kierunek świętokrzyskie, gdzie mają dobre drogi i sporo atrakcji. Huta, Olsztyn, Przymiłowice, Zrębice, Siedlec, Ostrężnik, Trzebniów, Brzeziny, Mzurów, Lgota Gawronna, Irządze. Przy sklepie przerwa. To ten sam sklep, który uratował nas na powrocie z Shire. Następnie Stary Węgrzynów, Krzelów. Po drodze taki pojazd.

W Sędziszowie przerwa przy MOSiR, świetnie zagospodarowane, na zdjęciu tego dobrze nie widać.

Pławowice, Borów, Kargów, Opatkowice, Pińczów. Na rynku przerwa obiadowa.

Uników, Kołaczkowice, Kargów, Chałupki, Szydłów. Oglądamy mury miejskie, ruiny kościoła i szpitala św. Ducha, synagogę, lokalną izbę wójta, rynek.




Jeszcze kawałeczek i jesteśmy nad Jeziorem Chańcza. Na plaży przerwa, całkiem tam fajnie, woda czysta i plaża także.

Niedaleko już do kwatery, jeszcze zakupy w Rakowie i jesteśmy w agroturystyce "Przy Żródełku" w Pągowcu, którą mogę śmiało polecić.




  • DST 226.51km
  • Czas 08:52
  • VAVG 25.55km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Podjazdy 1507m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Shire

Czwartek, 3 czerwca 2021 · dodano: 05.06.2021 | Komentarze 2

Wycieczkę rozpoczynamy na stacji Ludynia, gdzie dotarliśmy PKP. Grupa liczy cztery osoby: Marcin ,Robert i nasza dwójka. W programie parę miejsc do zwiedzenia ale głównym jest grodzisko w Stradowie. Różnie źródła podają: jedne, że największe w Polsce, inne, że drugie pod względem wielkości. Miejsce bywa zwane także polskim Shire. Czemuż? Zobaczcie sami.
W planie były także inne zabytki ale interesujące nas kościoły (w Jędrzejowie i Pińczowie) są dziś oblegane i nici ze zwiedzania, drewniany dwór w Ludyni jest na prywatnym terenie, niby otwarte ale jakoś żeśmy w końcu tam nie wjechali. Kolejnym miejscem na mapie wycieczki są ruiny zamku w Pińczowie. Niestety tak zarośnięte, że strach tam łazić by gdzieś do jamy nie wpaść:

Widać, że dawniej coś tam było zagospodarowane ale obecnie tylko zarośla. A szkoda, bo ruiny znajdują się niemal w centrum miasta, na wysokim wzgórzu, wokół rosną stare drzewa i Pińczów miałby nie lada atrakcję gdyby tylko władzom się chciało...
Podjechaliśmy także do pałacu Wielkopolskich w miejscowości Chroberz. Parę lat temu zwiedzaliśmy go, na miejscu była także informacja turystyczna lecz obecnie wszystko zawieszone do odwołania.

Ponidzie jest wyjątkowo ładne, do tego drogi świetnej jakości, mniejsze i większe malownicze pagórki, lasy, pola, zadbane ogródki.
Wreszcie dojeżdżamy do grodziska w Stradowie. Na dole jest parking, turystów na szczęście niewielu, możemy w spokoju zwiedzać. Gród... Fortyfikacje rzeczywiście imponujące. A to ledwie mała część... Wdrapaliśmy się pod stary, drewniany krzyż. Rozciąga się stamtąd widok na całą okolicę a w oddali majaczą Beskidy m.in. masyw Babiej Góry. Później doczytałam, że pod krzyżem znajdują się miejsca wiecznego spoczynku dawnych władców tego miejsca. Reszta mieszkańców, jak to w życiu bywa, miała swoje kwaterki poza terenem grodu. Całość założenia (gród plus trzy podgrodzia) miała ponad 25 hektarów. Główna część, ta na której stoimy, tylko 1,5 ha. Niestety wszystko to było przez wieki zaorywane, niszczone i dobrze, że chociaż tyle możemy dziś podziwiać.

Foty autorstwa Marcina:


Posiedziałoby się tam dłużej ale czas goni. Jedziemy dalej, po drodze zajrzeliśmy jeszcze do Zamku na Mirowie w Książu Wielkim. Spokojnie dojechaliśmy do domu. Trasy nie opisuję, gdyby ktoś chciał mogę udostępnić ślad, całość bocznymi, spokojnymi drogami. W świętokrzyskim ruch był mały, bliżej Zawiercia większy ale na szczęście bez żadnych przykrości. Słońce trochę nas umęczyło, większość to otwarte tereny, do tego awaria mojej szosy ale jakoś dojechałam. Mimo drobnych niedogodności wycieczka na duży plus.

Na koniec jeszcze taki ładny wąwozik autorstwa Marcina:




  • DST 230.30km
  • Teren 18.00km
  • Czas 09:45
  • VAVG 23.62km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 1915m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

BIKE-owe Świętokrzyskie II

Sobota, 4 lipca 2020 · dodano: 06.07.2020 | Komentarze 2

Rakiem jedziemy PKP do miejscowości Wierna Rzeka. Trochę mało miejsca w tym pociągu, tylko 4 wieszaki a rowerzystów dużo, dobrze, że mamy szosy to mieszczą się we wnęce przy miejscach dla mam z dziećmi (akurat takowych pasażerów nie było). No to zaczynamy przygodę. Od razu na początku 1 km off-road. Zajączków, Mosty, Podzamcze. A w Podzamczu mieści się Centrum Naukowo-Technologiczne, na terenie którego znajduje się XVII-wieczny dwór obronny. Zapytaliśmy strażnika o możliwość zwiedzania, można wejść do ogrodu i na punkt widokowy, są bezpłatne lornetki, przez które można obejrzeć pobliski zamek w Chęcinach. Sam teren pięknie zagospodarowany. Jest też wielki, gruby, zadbany kot. A jeśli jest zadowolony kot to takie miejsce nie może być złe.


Podążamy dalej. Mijamy skansen w Tokarni (kawałek krajówką ale jest pas awaryjny), następnie Wolica, Morawica, Borków, Daleszyce. Brzechów, Leszczyny. W ten sposób łukiem objeżdżamy Kielce. Zbliżamy się do Świętokrzyskiego Parku Narodowego, pojawia się więcej górek, wreszcie ładny podjazd o górskim charakterze w okolicy miejscowości Mąchocice Scholasteria. Następnie Klonów, Psary, Bodzentyn (do zamku nie jedziemy bo byliśmy tam kilka razy).
Teraz przed nami najtrudniejszy odcinek trasy. 10 km w terenie. Mieliśmy nadzieję, że to będzie zwykła leśna szutrówka... Na początku tylko kałuże ale za chwilę droga przeobraziła się w masakrę z ostrych, kocich łbów. Poboczem nie dało się jechać bo zapiaszczone po opadach. Do wyboru: piach albo kocie łby. 10 km męki. Pokonaliśmy ten odcinek w dostojnym milczeniu ale prędkość była może z 10km/h... Dobrze, że był z nami tylko Marcin, stary turysta nawykły do takich "atrakcji". Bo każdy inny po czymś takim by nas znienawidził. Pomijając dyskomfort było na tym naprawdę spore ryzyko uszkodzenia roweru. No nic, nauka na przyszłość: jeśli teren na szosie to max 2-3 km. Niewygody nie stępiły w nas ducha turystycznego: po drodze zajrzeliśmy do Miejsca Pamięci, obok jest wąwóz i źródło.



Wszystkie te atrakcje znajdują się na terenie Sieradowckiego Parku Krajobrazowego, warto byłoby go zjeździć dokładniej, tym razem na Mtb.
Lądujemy w Wąchocku. Słynnego XII-w. opactwem cystersów oraz popularnych dowcipów typu: "Czemu w Wąchocku są okrągłe domy? Bo Cyganka przepowiedziała sołtysowi, że za rogiem dostanie po gębie". Samo miasteczko miłe. Zobaczyliśmy też fragment Rezerwatu Rydno.



Marcinków, Mostki, Suchedniów. I ponowny wjazd w teren. Początkowo jest leśny asfalt z zakazem wjazdu aut (do Rezerwatu Dalejów). Równiutki, wygodny, zupełnie jak w Rejvíz. Niebawem asfalt znika a my wjeżdżamy na szutrówkę (na szczęście normalną, wygodną szutrówkę) która prowadzi do miejscowości Odrowążek, gdzie wracamy na asfalt. W te okolice lepiej szosą nie jeździć: na odcinku paru km dwóch debili, było naprawdę niebezpiecznie...
Z duszą na ramieniu dojeżdżamy do Samsonowa. Byliśmy tu już ale zaglądamy do ruin huty. W Samsonowie jest też ładny zalew.

Mam nadzieję, że to koniec niebezpiecznych sytuacji na dziś. I faktycznie, dalej kierowcy znów byli normalni. W ogóle w Świętokrzyskim omijają rowerzystów ostrożniej. U nas nie jest źle ale tamci na razie lepsi.
Niedaleko jest Zagnańsk i Dąb Bartek ale byliśmy już u niego, toteż jedziemy dalej. Ćmińsk, Bobrza (ciekawe ruiny kolejnej huty ale i tam byliśmy a pociąg nie poczeka, toteż tylko mijamy). Brynica, Piekoszów, Rykoszyn, Zajączków i jesteśmy z powrotem w Wiernej Rzece. Do pociągu mnóstwo czasu, wobec tego jedziemy na następną stację, i następną, i kolejną... Ludynia. Czasu wciąż sporo, toteż dokręcamy sobie do 230 km.
Bardzo udana wycieczka. Na koniec ciekawa dróżka oraz widoczek na Łysicę. Autorem zdjęć nr 3,5,7,8,9,10,11 jest Marcin.





  • DST 226.30km
  • Czas 09:03
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 56.90km/h
  • Podjazdy 1395m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jędrzejów

Czwartek, 31 maja 2018 · dodano: 02.06.2018 | Komentarze 2

Plan na dziś to kolejna dwusetka. Padło na Jędrzejów. Ekipa dzisiejszej wycieczki liczy 7 osób. Dzień jest upalny i duszny ale jedziemy. Aż do Secemina jedziemy drogą wojewódzką gdyż jest święto i droga puściutka. Był plan od razu zmykać na boczne drogi lecz wobec spokoju zostaliśmy na drodze głównej. W Seceminie skręt na boczne drogi, którymi dojeżdżamy do Jędrzejowa. Zwiedzamy klasztor cystersów, jemy obiad i zbieramy się w drogę powrotną.
Powrót już tylko bocznymi drogami i przez górki. Po drodze złapała nas burza, przeczekaliśmy na przystanku. Muszę przyznać, że trochę mnie wymęczyły te jurajskie pagórki ale i tak czułam się dużo lepiej niż podczas poprzedniej dwusetki.
Oto link do zdjęć:
JĘDRZEJÓW




  • DST 233.40km
  • Teren 2.00km
  • Czas 09:27
  • VAVG 24.70km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Podjazdy 1336m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zamek Fałków

Niedziela, 13 maja 2018 · dodano: 13.05.2018 | Komentarze 2

Pisania nie będzie za dużo bo kolejnych miejscowości po drodze nie ma sensu opisywać, mogę przesłać ślad a zwiedzania za wiele nie było. Ot, pojechaliśmy do zamku i wrócili, przy czym pierwsza połowa trasy była męcząca bo pod wiatr, zaś druga połowa trasy była bardziej kulinarna. 
Na miejscu zbiórki zjawili się Adrian, Cioran, Dreju, Marcin M., Parker no i rzecz jasna my. Chłopcy chcieli jechać szybciej, niestety nie byłam w stanie utrzymać koła, często zostawałam, więc siłą rzeczy musieli zwolnić. Muszę pomyśleć nad nową, lekką szosą, tylko czemu, cholery, są takie drogie?...

Korzystaliśmy z dróg (żeby to źle nie zabrzmiało) wioskowych, ruch niemal zerowy, asfalt także był w miarę przyzwoity. W ogóle tego dnia ruch samochodowy był znikomy, sytuacja niezwykle komfortowa, oby tak zawsze.
Po drodze jedna przerwa przy sklepie, powitani zostaliśmy przez siedzących tam obywateli miejscowości pytaniem: "Jak się Wam podobają nasze drogi?". Żadnego: "Skąd jesteście?" "Dokąd jedziecie?" czy "Taki kawal???" ale duma bijąca z faktu posiadania nieskazitelnego asfaltu.

Po drodze trzeba było pokonać około 2 km odcinek szutrowy, co spotkało się z protestem części ekipy. Mnie tam wszystko jedno, zmuszano mnie już do jazdy na szosie po błocie (wina Dreja), po kamyczkach gdzie rower lata na wszystkie strony (w drodze do Siewierza), pamiętam jakeśmy musieli z Parkerem pokonać na szosach 3 km podjazdu górskim szutrem bo były roboty na Cervenohorskim Sedle... W porównaniu do tamtych taki teren jak dziś jawi się jako równa autostrada. 

Tym sposobem po 120 km zjawiamy się u stóp zamku w Fałkowie. Ruiny położone są na niedużym pagórku. Teren wokół jest zadbanym parkiem, niestety same ruiny są zarośnięte zielskiem. Zakaz wstępu na mury ale nic nie ma odnośnie podejścia do murów więc można wdrapać się na wzgórze by zrobić fotę zamku. Można też obejść ruiny dookoła, jest też wejście do jednego z pomieszczeń. Na eksplorację wybrałam się samotnie, gdyż panowie rozsiedli się na ławkach i ani im w głowach zwiedzanie. Na pytanie "Ale jako to, jechaliście taki kawał do zamku a teraz zamek was wcale nie interesuje???" Padło coś w stylu: "Stąd też go doskonale widać" a poza tym, że pora na obiad i chcą jechać. Obiad czeka w Przedborzu, czyli 18 km dalej. Odcinek ten pokonali bijąc olimpijskie rekordy prędkości.

Jedzonko w Przedborzu jak zawsze smaczne. Po przerwie ruszamy w drogę powrotną, teraz jest z wiatrem, ale za to słońce zaczyna prażyć i męczy srodze. Kierujemy się w stronę Gidel zwabieni obietnicą wypicia tam pysznej kawy. Po drodze oczywiście przerwa sklepowa. Przed Gidlami znów kryzys, brakuje mi sił. Rafał ze mną zostaje i powoli dojeżdżamy na miejsce. Niestety, W Gidlach taki tłum, że o kawie zapomnieć można. Pozostaje kolejna przerwa sklepowa. Trochę martwię się jak dam radę wrócić, do Cze-wy jeszcze ponad 40 km.

Proponuję chłopakom, żeby jechali do Cze-wy w swoim tempie a ja dojadę wolniej, lecz nie chcą nas zostawiać. Mimo obaw droga powrotna mija dużo łatwiej i tym sposobem dojeżdżamy do Gąszczyka, gdzie żegnają nas Adii, Parker, Dreju i Marcin, którzy mieszkają w centrum Cze-wy, stąd mają bliżej. Zaś Cioran i my, mieszkańcy południowej części miasta, jedziemy przez Kusięta i hutę.
I tym sposobem wpadła pierwsza dwusetka od dwóch lat. Fajnie, tylko bolało mnie wszystko: głowa od słońca, uszy od okularów, plecy i ręce, tyłek, kolana, nogi... Od źle ustawionego roweru i ze zmęczenia po 11 godzinach w trasie. Pojawiły się mega wątpliwości, czy dam radę pokonać pewien rajd w czerwcu, no nic zobaczymy... Miało być mało pisania:))
Parę zdjęć:









  • DST 78.65km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:18
  • VAVG 18.29km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Podjazdy 703m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasami wokół Włoszczowy

Niedziela, 1 października 2017 · dodano: 08.10.2017 | Komentarze 0




  • DST 148.71km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:40
  • VAVG 19.40km/h
  • VMAX 49.20km/h
  • Podjazdy 1768m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

BIKE-owe Świętokrzyskie

Niedziela, 13 sierpnia 2017 · dodano: 14.08.2017 | Komentarze 0




  • DST 155.09km
  • Teren 2.00km
  • Czas 06:50
  • VAVG 22.70km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Podjazdy 371m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kielce - Częstochowa

Niedziela, 17 kwietnia 2016 · dodano: 17.04.2016 | Komentarze 2

Wycieczka planowana już w zeszłym roku ale dopiero teraz zrealizowana. Udało się odwiedzić wszystkie zaplanowane miejsca, żadne nie zawiodło (no, może tylko zamknięte muzeum górnictwa kruszcowego), pogoda dopisała, tylko od połowy trasy wiatr bardzo dokuczał.
Ekipa liczna, bo aż 9 osób. Wszyscy zadowoleni z wypadu:)

Pałac w Podzamczu Piekoszowskim (autor: Parker)
Pałac w Podzamczu Piekoszowskim (autor: Parker) 
Ruiny pałacu w Podzamczu Piekoszowskim
Ruiny pałacu w Podzamczu Piekoszowskim © Skowronek
Podzamcze Piekoszowskie
Podzamcze Piekoszowskie © Skowronek
Wnętrze wieży
Wnętrze wieży © Skowronek
Pałacowy dziedziniec
Pałacowy dziedziniec © Skowronek
Miedzianka - Muzeum Górnictwa Kruszcowego
Miedzianka - Muzeum Górnictwa Kruszcowego © Skowronek
Widok z Góry Miedzianka
Widok z Góry Miedzianka © Skowronek
Oleszno - ruiny dworu
Oleszno - ruiny dworu © Skowronek
Kluczewsko - spichlerz dworski
Kluczewsko - spichlerz dworski © Skowronek
Nad Pilicą
Nad Pilicą © Skowronek
Ekipa w Maluszynie
Ekipa w Maluszynie © Skowronek
Cielętniki - 520-letnia lipa
Cielętniki - 520-letnia lipa © Skowronek




  • DST 274.10km
  • Czas 11:30
  • VAVG 23.83km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Końskie

Niedziela, 21 czerwca 2015 · dodano: 22.06.2015 | Komentarze 10

Ta wycieczka była nam pisana. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że nie spadła na nas ani jedna kropla deszczu? Napotykaliśmy mokry asfalt, widzieliśmy czasem deszczową chmurę, lecz nad głową zawsze mieliśmy słoneczko. Jedynie rano było mglisto i zimno lecz z każdą godziną pogoda była coraz lepsza.
Wyjazd z Cze-wy 5.30. Na starcie meldują się Tomek i Marcin. Nasz cel to Końskie (zespół pałacowo-parkowy), Sielpia (Muzeum Zagłębia Staropolskiego) i Modliszewice (ruiny dworu obronnego).
Początkowo podążamy przez znane tereny: Mstów, Święta Anna, Olbrachcice, Maluszyn. Po drodze zauważam w lesie dziko rosnące naparstnice. Są bardzo ładne lecz trujące. Chronione! Natomiast w Maluszynie oglądamy odnowione budynki, należące do zespołu pałacowo - parkowego (sam pałac nie zachował się) i urządzamy popas na moście nad Pilicą. Otoczenie jego jest malownicze niezwykle. Z zazdrością spoglądamy na grupę obozujących nad brzegiem kajakarzy, szykujących sobie śniadanie na ciepło. Dla poprawy humorów Marcin częstuje wszystkich naleśnikami własnej roboty (i przepisu). Bardzo smaczne.
Naparstnica purpurowa
Naparstnica purpurowa © Skowronek
Maluszyn - zespół pałacowo-parkowy
Maluszyn - zespół pałacowo-parkowy © Skowronek
Maluszyn - most nad Pilicą
Maluszyn - most nad Pilicą © Skowronek
Pilica
Pilica © Skowronek
Następny punkt to Włoszczowa. Krótki popas przy sklepie i wizyta na rynku. Na dokładniejsze zwiedzanie dziś czasu brak, lecz może kiedyś przyjrzymy się owemu miasteczku lepiej. W międzyczasie Rafał odkrywa, iż w jego rowerze rozłazi się tylna opona. Jakoś się trzyma lecz odtąd mamy na uwadze możliwą ewakuację.
Włoszczowa - rynek
Włoszczowa - rynek © Skowronek
Po posiłku jedziemy boczną drogą przez Oleszno i Słupię do Radoszyc. Mają ładny rynek więc zatrzymujemy się na chwilę budząc zainteresowanie mieszkańców.
Radoszyce - rynek
Radoszyce - rynek © Skowronek
Radoszyce - fotka z lokalną osobistościąhttp://www.bikestats.pl/posts/postadd
Radoszyce - fotka z lokalną osobistością © Skowronek
Blisko już do celu. Po paru kilometrach dojeżdżamy do Sielpi. Znajdziem tu śliczny zbiornik wodny, kąpielisko, bazę noclegową i nasze muzeum, które niestety okazuje się zamknięte. Postanawiamy jechać dalej i zajrzeć doń w drodze powrotnej, może otworzą bo według godzin powinno być czynne... Może opiekun poszedł na przerwę...
Z Sielpi do Końskich biegnie szeroka droga rowerowa. Ładna i z kostki, tylko na szosie męczę się tam niezwykle. Upierdliwa ta kostka. W ogóle do celu ciężko mi się jedzie, to znaczy jadę spokojnie ale bez lekkości. Wreszcie jest cel: Końskie. Jedziemy do parku (bardzo ładny) na przerwę i jedzenie. W tym czasie awaria numer dwa: pedał w rowerze Tomka.
Końskie - zespół pałacowo-parkowy
Końskie - zespół pałacowo-parkowy © Skowronek
Awaria numer dwa
Awaria numer dwa © Skowronek
Końskie - Oranżeria egipska
Końskie - Oranżeria egipska © Skowronek
Do następnej atrakcji - XVII-wiecznego dworu obronnego w Modliszewicach - mamy tylko parę kilometrów. Niestety od zamku odgradza nas płot i tabliczka z zakazem wstępu... Znajduje się na terenie Wojewódzkiego Ośrodka Postępu Rolniczego więc w tygodniu może można się jakoś dostać lecz ogólnie turystów tu nie lubią.
Wracamy do Sielpi. Tym razem muzeum otwarte. Koszt zwiedzania: 6 zł. A za 10 zł i po wcześniejszym uzgodnieniu można wybrać się w rejs po zalanych podziemiach. Na zdjęciach wygląda to ciekawie.
W muzeum podziwiać można rozmaite maszyny z końca XIX i początku XX wieku i zapoznać się z ówczesnymi warunkami pracy. Robi wrażenie, warto odwiedzić.
Mieszkaniec Sielpi
Mieszkaniec Sielpi © Skowronek
Sielpia - ruiny budynków XIX-wiecznego zakładu
Sielpia - ruiny budynków XIX-wiecznego zakładu © Skowronek
Sielpia - Muzeum Zagłębia Staropolskiego
Sielpia - Muzeum Zagłębia Staropolskiego © Skowronek
Sielpia - ogromne koło wodne
Sielpia - ogromne koło wodne © Skowronek
Sielpia - jedna z maszyn parowych w muzeum
Sielpia - jedna z maszyn parowych w muzeum © Skowronek
W międzyczasie wykonać należy obowiązkowy telefon do rodziny i zdać relację z dokonań a w zamian otrzymać informacje o aktualnej sytuacji meteorologicznej.

"Tak Kochanie, jedziemy, oczywiście, ciężko trenuję" © Skowronek
Czas wracać do domu. Niestety Tomka zatrzymują kolejne awarie - dwa kapcie w odstępach kilkuminutowych. A potem padł hamulec, lecz panowie jakoś to poskładali i mimo wątpliwości nie trzeba było przeprowadzać ewakuacji przy pomocy PKP.
Opona Rafała też jakoś się trzyma, lecz na wszelki wypadek postanawiamy jechać krótszą trasą przez Koniecpol - by mieć w pobliżu stacje klejowe. Po dwusetnym kilometrze wreszcie jedzie mi się trochę lepiej.
Awaria numer trzy
Awaria numer trzy © Skowronek
Awaria numer cztery
Awaria numer cztery i chwila lenistwa © Skowronek
Koniecpol - wybór dalszej trasy
Koniecpol - wybór dalszej trasy © Skowronek
Ze względu na mały ruch samochodów wracamy drogą powiatową przez Świętą Annę i Mstów. Asfalty mokre, widać mocno tu padało. Lecz niebo już pogodne - specjalnie dla nas. Potem pomykamy przez Przeprośną Górkę i ulicę Mirowską. Jesteśmy w CZe-wie. Przez ulicę Złotą jedziemy na dworzec Raków. Tutaj żegna nas Tomek i jedzie na dworzec główny a reszta podąża do domów na Błeszno.
Warto było jechać na wycieczkę, spędziliśmy wspaniały dzień i odwiedziliśmy nowe tereny. Życiówka troszkę poprawiona i do tego 1000 km w czerwcu jest:)