Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 554358 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 155.70km
  • Teren 4.00km
  • Czas 08:25
  • VAVG 18.50km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 3300m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dlouhe Strane z przygodami

Wtorek, 23 maja 2017 · dodano: 28.05.2017 | Komentarze 3

Trzeci dzień wyjazdu, pora na najdłuższą trasę. W planie jest poprawa rekordu przewyższeń (ostatni to nieco ponad 3000 m).
Rankiem wyjeżdżamy z Jarnołtówka, zjazd na Zlate Hory i podjazd do Rejviz. Z tej strony podjeżdża się bardzo fajnie jest dobry asfalt a droga łagodnymi zakosami pnie się w górę. Z Rejviz zjazd do Jesenika. Teraz drogą krajową ale w ogóle tego nie odczuwamy - ruch jest bardzo mały w porównaniu z tym w Polsce. No i kultura inna.
W Jeseniku roboty drogowe, światła i ruch wahadłowy. Robi się ciasno więc po chwili zjeżdżamy na pobocze by przepuścić wlokące się za nami samochody. Skoro oni są grzeczni to my też. 
Następna miejscowość na trasie to Bela Pod Pradedem i tam rozpoczynamy podjazd na Cervenohorske Sedlo. Znaki informują, iż można dojechać tylko na przełęcz, dalej droga jest zamknięta. Liczymy, że uda się przejechać tak jak rok temu - wtedy poprosiliśmy robotników i nas przepuścili. 
Z Jesenika jedziemy na Cervenohorske Sedlo (autor: Parker)
Z Jesenika jedziemy na Cervenohorske Sedlo (autor: Parker) © Skowronek
Tak więc podjeżdżamy na przełęcz a tam... Wylewają asfalt! No to nie przejedziemy... Chwila przerwy na przystanku i debata, co robić. Wyjście jest tylko jedno: objechać parę km terenem (tak jak jechaliśmy rok temu) niebieskim szlakiem pieszym do miejsca Petrovka gdzie jest wiata i zaczyna się leśny asfalt, prowadzący do miejscowości Kouty Nad Desnou, wyjeżdża się przy końcu zjazdu z Cervenohorskiego.
Zatem przeprowadzamy rowery na drugą stronę asfaltu i mozolnie podjeżdżamy szutrem. Góralem w ogóle by się tego nie odczuło, na szosie żwir i kamyki trochę dokuczają ale dojechaliśmy do wiaty. A tam... Wycinka! Nie taka zwykła ale z rodzaju wypasionych, jak można czasem obejrzeć w amerykańskich programach typu "Megadrwale". Potężne, stalowe liny rozpięte nad drogą, schodzące w dół zbocza, ciągną kłody. Wszystko to pracuje, nijak przejechać. Jednak obsługa maszyn nas zobaczyła i za chwilę wszystko ucichło. Aż drwal z dołu przyleciał zobaczyć, co się dzieje. Zawołali, że możemy jechać, podziękowalim oczywiście.
Zjeżdżamy a tymczasem zaczyna padać i grzmieć. Na dole leje już fest, trza się schować na przystanku (który ma dziurę w dachu), gdzie siedzi już dwoje rowerzystów. Czekamy i czekamy, wreszcie przeszło.
Dojechaliśmy do miasteczka Loucna Nad Desnou a tam znowu pada i znowu czekamy na kolejnym przystanku (ten ma dach w całości). Czas płynie, wycieczka stoi pod znakiem zapytania...
Roboty na przełęczy
Roboty na przełęczy © Skowronek
Przymusowy przełaj
Przymusowy przełaj © Skowronek
Widać nasz cel
Widać nasz cel © Skowronek
Znowu pada
Znowu pada © Skowronek
Wreszcie i ta ulewa przeszła, można jechać. Zrobiło się niefajnie, człek schlapany, ciuchy wilgotne...
W sklepie uzupełniamy zapasy i rozpoczynamy główny podjazd dnia dzisiejszego. Dlouhe Strane z Loucna. Długość 12 km, średnie nachylenie 6.7%, max 15%. Wąska nitka asfaltu bardzo dobrej jakości, ruch aut żaden. Leśne kilometry były trochę mozolne, dopiero mijając ośrodek narciarski mamy pierwsze widoki a potem od skrzyżowania z drewnianą chatką mamy przepiękne panoramy. Trochę męcząco ale spokojnie podjechałam.
Rafał już zjechał do dolnego zbiornika by podjechać drugim wariantem , Marcin rezygnuje z drugiej próby. Czuję się dobrze, zatem też zjeżdżam do dolnego zbiornika by tam zawrócić i podjechać drugim wariantem. Wcześniej postanowiliśmy nie zjeżdżać do samego początku podjazdu bo tam jest 5 km po płaskim.
Przede mną około 5 km wspinaczki. Początkowo idzie dobrze, podjeżdżam na luzie ale gdy mijam chatkę zaczynają się problemy. Czegoś takiego jeszcze nie miałam: senność. Mam coraz większe problemy, niemal zasypiam na rowerze. Zostało tylko 500 m (są napisy na asfalcie) a ja po prostu śpię. Masakra...
Zatrzymuję się. Za chwilę przybyli chłopcy. Chwila wahania. Do domu jeszcze sporo km i dwa solidne podjazdy (Cervenohorske i Rejviz)... Trudno, rezygnuję.
Zjeżdżamy do chatki na posiłek. Po odpoczynku zjeżdżamy do dolnego zbiornika a za nim okazuje się, że przy elektrowni ćwiczenia ma czeska armia! Pomni negatywnych doświadczeń z naszą obawiamy się nieco potraktowania ale niepotrzebnie. Czescy komandosi są w doskonałych humorach, nawet nie próbują udawać poważnych. Bez problemów nas przepuścili przez bramki, pośmiali się, pożartowali.
Chatka na skrzyżowaniu dróg
Chatka na skrzyżowaniu dróg © Skowronek
Dlouhe Strane  zbiornik górny
Dlouhe Strane zbiornik górny (autor: Parker) © Skowronek
Z góry widać chatkę (na zakręcie)
Z góry widać chatkę (na zakręcie) (autor: Parker) © Skowronek
Dlouhe Strane - widoki (autor: Parker)
Dlouhe Strane - widoki (autor: Parker) © Skowronek
Rafał kończy drugi podjazd (autor: Parker)
Rafał kończy drugi podjazd (autor: Parker) © Skowronek
Tuż po wycofie (autor: Parker)
Tuż po wycofie (autor: Parker) © Skowronek
Zbiornik dolny (autor: Parker)
Zbiornik dolny (autor: Parker) © Skowronek
Spokojnie dojeżdżamy do początku podjazdu na Cervenohorske. A tam znów pada. Ponownie chowamy się na przystanku z dziurawym dachem i czekamy i czekamy... 
Wjazd na przełęcz z tej strony jest teoretycznie zabroniony ale liczymy, że robotnicy poszli już do domu, wszak już po 17.00. 
W końcu przestało padać. Robotnicy dalej pracują ale bez problemów przejeżdżamy. W połowie podjazdu znowu pada, trzeba schować się pod drzewami.
I pada po raz kolejny... (autor: Parker)
I pada po raz kolejny... (autor: Parker) © Skowronek
Podjazd na Cervenohorske sedlo po nowym asfalcie
Podjazd na Cervenohorske sedlo po nowym asfalcie © Skowronek
Nie wiem czy to zbiorniki tak ciągną deszczowe chmury ale jesteśmy tu trzeci raz i za każdym razem pada.
Deszcz sobie wreszcie poszedł, kontynuujemy podjazd. Po nowym asfalcie dobrze się jedzie i dość szybko jesteśmy na górze. Drogowcy w ciekawy sposób zadbali by im od drugiej strony nikt się na nowy asfalt nie ładował. Po prostu zastawili wjazd wielką ciężarówą.
Zjeżdżamy do Jesenika, mimo kurtki strasznie zmarzłam, buty mokre, ciuchy mokre, chciałabym już być w kwaterze. A tu jeszcze tak daleko... Do tego na zjeździe zostajemy dosłownie zbombardowani przez hordy tłustych, zielonych muszek. 
W Jeseniku zakupy w Kauflandzie (jeden z nielicznych sklepów otwartych o tej porze, w Czechach wszystko jest raczej do 16.00-17.00) i rozpoczynamy podjazd do Rejviz. Tutaj wróciły siły no i bardzo mocno chcę być już w ciepłej kwaterze, toteż cisnę ile tylko mocy zostało. 
Z Rejviz już blisko, panowie zostają dokręcać przewyższenia (Rafał chce mieć 3500m), ja jadę prosto do Zlatych Hor.
Zlate Hory po deszczu
Zlate Hory po deszczu © Skowronek
Stąd już tylko parę km i jesteśmy nam miejscu. Można umyć się, zmienić ubranie na suche i odpocząć.
Wycieczka na pewno udałaby się bardziej gdyby nie padało. Ale i tak udana, mnóstwo przygód po drodze, będzie co wspominać :) 


 





Komentarze
arusb
| 08:58 środa, 31 maja 2017 | linkuj Przykład w sensie zaliczenia fajnego podjazdu,tylko pojazdy pomylił ;-)
Skowronek
| 20:48 wtorek, 30 maja 2017 | linkuj I dziwić się potem, że na Polaków krzywo patrzą...
No co Ty, my się grzecznie pytaliśmy drogowców czy możemy przejść...
arusb
| 09:16 wtorek, 30 maja 2017 | linkuj Gość chyba chciał wziąć z Was przykład ;-)
[url=http://www.tvn24.pl/wroclaw,44/czechy-polski-kierowca-zniszczyl-nowa-droge-miliony-koron-strat,743948.html[/url]
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!