Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:10082.86 km (w terenie 1867.54 km; 18.52%)
Czas w ruchu:399:22
Średnia prędkość:16.94 km/h
Maksymalna prędkość:74.70 km/h
Suma podjazdów:141964 m
Suma kalorii:16884 kcal
Liczba aktywności:135
Średnio na aktywność:74.69 km i 4h 41m
Więcej statystyk
  • DST 101.73km
  • Teren 13.00km
  • VMAX 55.50km/h
  • Podjazdy 2984m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 4. Skowronki na Kralovej

Środa, 4 września 2013 · dodano: 04.09.2013 | Komentarze 11


Kralova Hola. Na górę ową wybieraliśmy się już w czerwcu ale brak pogody i moja kiepska forma kazały wówczas zrezygnować.
A skoro obecnie jesteśmy niedaleko, więc postanowiono, że dziś będzie próba zdobycia tejże góry.
Start z Popradu, gdzie przybyliśmy autem. Na początek łagodny podjazd, pod górę Zamczysko. Następnie zjazd do miejscowości Hranovica, skąd dnem doliny wiedzie droga do Vernaru. Po lewej stronie drogi ciekawie prezentują się wygolone zbocza. Ciekawe, czy posadzą tam nowy las?
Z Vernaru podjazd na przełęcz, na naszej mapie niestety nie ma nazwy. W każdym razie poniżej jest Puste Pole (taka nazwa przełączki), gdzie można urządzić postój na batonika.
Następnie Telgart (po drodze wiadukt kolejowy z 1931 roku), Cervena Skala i rozpoczynamy podjazd na Kralovą Holę. Już wcześniej góra ta ukazywała się gdzieniegdzie. Robi wrażenie.
Mijamy miejscowość Sumiac i rozpoczyna się odcinek szutrowy.
Podjeżdżam spokojnie, bez spinu i tak sobie jadę i jadę... Czasami żwir ucieka spod kół i raz (przed samym asfaltem) zdarzyło się zakląć szpetnie.
A Rafał zdaje się w ogóle nie zauważać podjazdu - robi zdjęcia, rozgląda się na prawo i lewo i kręci bez wysiłku.
Asfalcik przynosi ulgę (bo już mnie ten żwir wnerwiał) i wraz z nim pojawiają się widoki prześliczne. Jadę sobie przeto i oglądam. I tak dojeżdżamy na sam wierzchołek. Bez postoju, bez zatrzymania, na raz wjechałam. I było się bać? Patrząc na profil wydawało się, że będzie gorzej. No, może jakby ktoś cisnął ile wlezie to byłoby ciężko ale turystycznie to jest naprawdę miły podjazd.
A z wierzchołka widoki cudne. Przychodzi do nas pracownik nadajnika, pogawędzilim chwilę. Rzekł, że mamy szczęście, bo takich dni jak dziś (bezwietrznych i słonecznych) to tu mają 4-5 w roku.
Bardzo przyjemnie siedzieć i kontemplować widoki ale trzeba nam jeszcze do Popradu powrócić. No to zjazd (spokojnie, bez szaleństw) i powrót do Popradu tą samą trasą. Załadować rowery i w drogę, do Polski.
No i Kralova zdobyta, mamy nowy rekord wysokości: 1946 m npm. Góra rzeczywiście jest warta odwiedzenia, widoki absolutnie fantastyczne.

Telgart - wiadukt kolejowy z 1931 roku © Skowronek

Odcinek szutrowy © Skowronek

Wyłania się cel wycieczki © Skowronek

Nareszcie asfalcik © Skowronek

Kralova Skala (1690 m npm) © Skowronek

I tak sobie turysta jedzie © Skowronek

I Taterki ładne widzi © Skowronek

Zakręt, jak widać © Skowronek

Widoki po drodze na Kralovą © Skowronek

Oto i cel © Skowronek

I oto wierzchołek © Skowronek

Skromność przede wszystkim © Skowronek

Niżne Tatry © Skowronek

Wędrowcy na Kralovej © Skowronek

A Taterki tak dziś było widać © Skowronek

Razem na Kralovej © Skowronek

Na koniec jeszcze PROFIL TRASY




  • DST 67.67km
  • Teren 8.00km
  • VMAX 58.10km/h
  • Podjazdy 1263m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. Dookoła Jeziora Czorsztyńskiego

Wtorek, 3 września 2013 · dodano: 03.09.2013 | Komentarze 3

"Prześliczne Pieniny,
Pustelnia wspaniała,
Herbatka Braciszka
Arcydoskonała"
Taki oto anonimowy wierszyk umieszczono na jednej z tablic na zamku Czorsztyn. Pochodzi z pamiątkowej księgi pustelni z 1931 roku. I tak dziś, jako i kiedyś, turyści spacerują po zamkach, górskich ścieżkach, odwiedzają klasztory, kościółki, bacówki. A czy herbatka wciąż tak samo smaczna? Ano, trza się Wam do Czerwonego Klasztoru wybrać by osobiście smak owej herbatki ocenić.
A dziś jedziemy na trasę, która była rok temu ale w drugą stronę. Na początek wzdłuż Jeziora Sromowieckiego i podjazd na słynną zaporę. Pięknie stąd widać zamki.

Jezioro Sromowieckie © Skowronek

Obraz "Moc Żywiołów" na zaporze © Skowronek

Niedzica i Czorsztyn © Skowronek

Zamek Czorsztyn © Skowronek

Na zamek w Niedzicy nie jedziemy bo niedawno byliśmy. Teraz podjazd do Falsztyna i zjazd do Frydmana. Tyle, że mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem: w dół 10% a tymczasem wieje tak silnie, że trza mocno kręcić żeby w ogóle jechać. I z asfaltu spycha. Taki wiatr będzie nam towarzyszył przez większość dnia.
Droga na Frydman © Skowronek

Frydman - ciekawa ozdoba elewacji © Skowronek

Teraz Dębno i wszystkim znany, wspaniały, XV-wieczny Kościół św. Michała Archanioła (wpisany na listę UNESCO). Dziś mamy fart bo trafia się grupa z przewodniczką i można się więcej dowiedzieć.
Kościółek w Dębnie © Skowronek

A z Dębna trzeba się pomęczyć główną drogą aż do Kluszkowców. Tam zwiewamy na boczną drogę, którą podjeżdżamy na punkt widokowy na Wielkim Polu. Lepiej się męczyć na podjazdach niż wśród aut.
Z Wielkiego Pola ładnie widać Jezioro Czorsztyńskie, Tatry, Gorce, fragment Pienin, zamek Czorsztyn a w oddali Babią Górę. W dodatku rośnie tu mnóstwo dziewięćsiłów, wprawdzie już przekwitły ale i tak robią wrażenie.
Łąka Dziewięćsiłów © Skowronek

Jezioro Czorsztyńskie - widok z Wielkiego Pola © Skowronek

Frydman i Tatry w oddali © Skowronek

Jak żeśmy się już napatrzyli na widoki i na dziewięćsiły i jak nas już przewiało do szpiku kości tośmy pojechali dalej, na Zamek Czorsztyn.
Zwiedzam sama a Rafał zostaje z rowerami. W ciągu 7 lat trochę się zmieniło, więcej odnowiono, są tablice i opisy sal.
Zamek Czorsztyn - baszta © Skowronek

Statek turystyczny kursujący pomiędzy zamkami © Skowronek

Widok na Zamek Dunajec w Niedzicy © Skowronek

Ruiny Zamku Czorsztyn © Skowronek

Ruiny Zamku Czorsztyn II © Skowronek

Po zwiedzaniu kanapka i w drogę. Z Czorsztyna niebieskim szlakiem do Hałuszowej a potem do Krościenka. A z Krościenka do Szczawnicy, gdzie urządzamy dłuższą przerwę.
W odnowionym Parku Zdrojowym w Szczawnicy © Skowronek

A na koniec jedziemy Drogą Pienińską do Czerwonego Klasztoru. Na Drodze turystów niewielu, słońce złoci wierzchołki skał, jedzie się wyjątkowo przyjemnie.
Przez kładkę i do Sromowców Niżnych a następnie do Wyżnych.
Na kładce granicznej © Skowronek

Wiało dziś tęgo ale i plus był - wiatr chmury rozganiał i deszcz nie padał.
Dowiedzieliśmy się także, że frajerka to narzeczona, rombanica to ciupaga a krzesnankiem tytułowano osoby godne szacunku.
Jeszcze dzisiejszy PROFIL TRASY




  • DST 101.01km
  • Teren 8.00km
  • VMAX 65.90km/h
  • Podjazdy 1763m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2. Lubovniansky Hrad i Holumnicky Hrad

Poniedziałek, 2 września 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 6

Poranek ładny, zatem na wycieczkę udać się można. Łatwo nie będzie, teren wszak wymagający ale dziś w planie wspaniały zamek - w Starej Lubovni.
Na początek do Sromowców Wyżnych, do Pawilonu Wystawowego Pienińskiego Parku Narodowego. Tyle, że dziś poniedziałek, zamknięte. No trudno, wystawę obejrzymy w inny dzień.

Trzy Korony - widok od nas (ino ładniejszy niż wczoraj) © Skowronek

Następnie przez kładkę na Słowację i znów podążamy Drogą Pienińską. Dziś jest jeszcze ładniej, bo w słońcu wszystko wygląda jeszcze ładniej. Na Drodze więcej ludzi, głównie rowerzystów lecz tłoku nie ma. A na Dunajcu tratwy, jako kiedyś płynęły tak i dziś płyną.
Sokolica © Skowronek

Skały nad przełomem © Skowronek

Płynie tratwa © Skowronek

Po dotarciu do końca drogi skręcamy na Leśnicę. Trakt wiedzie wzdłuż wspaniałego urwiska. Tak sobie myślę, że wspinaczy pewnie skręca gdy patrzą na wspaniałe, pienińskie ściany. A tu zakaz wspinaczki.
Urwisko góry Bystrzyk © Skowronek

Droga do Leśnicy © Skowronek

W Leśnicy jest podobno wioska Janosika, stworzona na potrzeby filmu Agnieszki Holland ale nie znajdujemy. Zatem jedziemy dalej, czeka mozolny podjazd na Przełęcz Leśnicką. Znajduje się tam bacówka, pasą się owieczki, pasterze siedzą nad piwem, psy ganiają, punkt widokowy jest...
Łowiecki na Przełęczy Leśnickiej © Skowronek

A potem przez Velky Lipnik i Kamienkę do miasta Stara Lubovna. W mieście tym znajduje się ów wspaniały zamek.
Powstał w XIV wieku. W 1412 roku Zygmunt Luksemburski za kwotę 37 000 kop groszy praskich oddał w zastaw Władysławowi Jagielle zamek oraz inne dobra ( w tym 16 spiskich miast). W XVIII wieku Spisz (a z nim zamek) przejęli Węgrzy. Potem należał do Raiszów a następnie do Lubomirskich. Po wojnie został upaństwowiony. A obecnie zwiedzić można bardzo ciekawą ekspozycję. Prace nadal trwają np. w ostatnich latach odrestaurowano część renesansową.
Zamek warto zwiedzić. Turysta kupuje bilet, dostaje mini-przewodnik i może łazić po całym zamku (według wskazówek tegoż mini-przewodnika). Obejrzeć ekspozycje (m.in. przepiękne barokowe wnętrza), spacerować po murach, zejść w podziemia, zobaczyć dawny browar, wejść na wieżę a nawet poczuć się jak zamkowy strażnik.
Lubovniansky Hrad © Skowronek

Od wejścia turysta jest witany © Skowronek

Miła i zachęcająca do wejścia atmosfera © Skowronek

Tu być może rycerz grał z wiadomo kim © Skowronek

Widok ze stołpu © Skowronek

Widok na skansen u stóp zamku © Skowronek

Portal typu "ośli grzbiet" © Skowronek

Fragment ekspozycji © Skowronek

Browar w zrekonstruowanej części renesansowej © Skowronek

Repliki polskich insygniów koronacyjnych (przechowywano je tu 6 lat) © Skowronek

Ekspozycja © Skowronek

Przerwa na izotonik (przy okazji werbunek do zamkowej straży) © Skowronek

Na tle zamku © Skowronek

Z tym zwiedzaniem to było tak, że Skowronek poszedł i przepadł a tymczasem Rafał siedział przy rowerach i marzł. Bo wieje dziś tęgo. Zwiedzanie zajęło godzinę i minut trzydzieści i po tym czasie można było jechać dalej. Niestety jest tylko jedna opcja - drogą krajową. Beznadziejnie - brak pobocza (od razu przy drodze głęboki rów), brak pasa awaryjnego, dziury i duże natężenie ruchu. W dodatku Słowacy mniej uważają niż Czesi. No ale jakoś docieramy do Podolińca i dalej, do Holumnicy.
W tej ostatniej miejscowości znaleźć można ruiny zamku (przełom XV i XVI w.) prawdopodobnie należącego do rodu Berzeviczych. Lecz już w XVII wieku opuszczony (właściciele przenieśli się do bardziej reprezentacyjnej rezydencji). Niewiele o nim wiadomo, brak badań.
Holumnicky Hrad © Skowronek

Z Holmunicy wracamy do głównej drogi, przecinamy ją i podążamy już w kierunku Polski. Mijamy kolejne ruiny - kasztelu (zamknięte) i mozolnie pniemy się na Toporeckie Sedlo (pod wiatr). Na przełęczy przerwa na batonika i szybki zjazd do miejscowości Velka Lesna, skąd już bliziutko do Czerwonego Klasztoru. A potem dookoła, przez miejscowość Spisska Stara Ves na zaporę na Jeziorze Sromowskim. Ładnie stąd widać zamek w Niedzicy ale ciemnawo już i zdjęcia nie wyjdą ładne. Zjazd (specjalistycznym zjazdem rowerowym dla miejscowych) i jesteśmy na rynku. Jeszcze wizyta w Izbie Regionalnej (czytaj: ulubionym miejscu miejscowych gospodyń, gdzie plotkują przy nalewce) po pieczątkę i do kwatery.
No to tak: po Słowacji jeździ się gorzej niż po Czechach. No i prawdę mówiąc czujemy się nieswojo, bo za dużo tu Romów. Ale krajobrazy i zabytki przepiękne.
Na koniec dzisiejszy PROFIL TRASY




  • DST 42.68km
  • Teren 8.00km
  • VMAX 48.50km/h
  • Podjazdy 591m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1. Pienińską Drogą

Niedziela, 1 września 2013 · dodano: 01.09.2013 | Komentarze 9

Pieniny. Prawdziwe cuda Natury. Powierzchni niewielkiej i niewysokie lecz tak malownicze, tak piękne o każdej porze roku, iż ciągną tu tłumy niezmierzone.
Lecz by prawdziwie ujrzeć i cieszyć się, bajkową wręcz, urodą tych gór koniecznie trzeba przybyć poza sezonem.
Takoż więc (doświadczeniem nauczeni) przybywamy gdy dni jeszcze długie i ciepłe a turystów już niewielu. Bazą będą Sromowce Wyżne.
Dziś cały dzień padało, dlatego udało się wyjechać dopiero późnym popołudniem. Taką nieco boczną drogą do Sromowców Niżnych, następnie odwiedzić zabytkowy, drewniany kościół z XVI wieku. Można go zwiedzać do 16.00, niestety godzina późniejsza.

Kościółek w Sromowcach Niżnych © Skowronek

Galeria rzeźb przy kościele © Skowronek

Udajemy się jeszcze do schroniska Trzy Korony po pieczątkę do książeczki.
Droga do schroniska Trzy Korony © Skowronek

Trzy Korony - widok od nas © Skowronek

Następnie, przez kładkę, dostajemy się na Słowację, zaglądamy do Czerwonego Klasztoru (dawniej miejscowość zwała się Niżnie Szwaby). Na zwiedzanie klasztoru już za późno (można zwiedzać do 17.00) więc jedziemy dalej. To nic, kiedyś już zwiedzano. No ale miło byłoby znów zobaczyć wspaniały, XVIII-wieczny, zielnik brata Cypriana.
Trzy Korony - widok z Czerwonego Klasztoru © Skowronek

Czerwony Klasztor © Skowronek

Teraz jedziemy sobie Drogą Pienińską, wzdłuż Przełomu Dunajca, jednym z najpiękniejszych szlaków rowerowych. Pamiętamy, że aby był najpiękniejszy powinien świecić pustkami. Tak jak dziś - kilkoro piechurów i święty spokój. Jeno Dunajec huczy po kamieniach a skalne turnice przyglądają się temu z wysoka.
Skalna baszta (chyba Łysina) © Skowronek

Droga Pienińska © Skowronek

Droga Pienińska II © Skowronek

Droga Pienińska III © Skowronek

Przełom Dunajca © Skowronek

Tak sobie jedziemy niespiesznie i jedziemy, podziwiamy widoki, by w końcu (zdecydowanie za szybko) do Szczawnicy dotrzeć.
Na asfalt i do Krościenka. A z Krościenka podjazd do Czorsztyna a następnie zjazd do Zamku Czorsztyn. Zamknięty (bo już godzina późna) więc foty przy bramie. Zamek ten już kiedyś zwiedzaliśmy.
Zamek Czorsztyn © Skowronek

A potem mozolny podjazd z powrotem do głównej drogi i przez Przełęcz Osice prościutko do Sromowców.
PROFIL TRASY




  • DST 57.39km
  • VMAX 72.60km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 7. Andrzejówka i Zamek Grodno

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 21.08.2013 | Komentarze 3


Ostatni dzień wyprawy. Pakujemy bagaże, opuszczamy Miszkowice i udajemy się do Wałbrzycha, gdzie zostaje samochód.
My zaś jedziemy do Unisławia Śląskiego przez Gaj. Na mapie droga wydaje się być z gatunku "wioskowych", tymczasem ruch jest spory.
By wydostać się z Wałbrzycha trzeba pokonać kilka km uciążliwego podjazdu.
W Unisławiu oglądamy ruiny kościoła, niestety zza ogrodzenia - wstęp wzbroniony. Kolejny zabytkowy, dolnośląski obiekt, który lada chwila się zawali. Byłoby wspaniale, gdyby wszystkie te obiekty były zabezpieczone, nawet nie odbudowane.
Im więcej jeździmy po Dolnym Śląsku, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że większość funduszy pochłania pewien tłusty moloch nad Odrą. Może niesłuszne ale turysta takie właśnie odnosi wrażenie.

Ruiny kościoła w Unisławiu Śląskim © Skowronek

Wieża kościoła © Skowronek

Z Unisławia kierunek na Rybnicę Leśną i łatwy podjazd do schroniska Andrzejówka.
Przerwa na posiłek i zjazd z powrotem do Rybnicy a następnie kierunek Głuszyca. Podczas owego zjazdu pokonuję swój rekord prędkości 72.6 km/h.
Przed schroniskiem Andrzejówka © Skowronek

Pozdrowiliśmy Głuszycę (do centrum nie wjeżdżamy, dlatego zdjęć brak) i skierowaliśmy się do pałacu w Jedlince.
Obiekt (w rękach prywatnych) jest odrestaurowany i udostępniony do zwiedzania. Przed pałacem ustawiono makietę samolotu Czerwonego Barona czyli Manfreda von Richthofen.
Pałac historię ma wielce ciekawą, właściciele zmieniali się często, długo by pisać. Z ciekawostek - miała tu siedzibę Organizacja Todta, która nadzorowała budowę podziemnych kompleksów w Górach Sowich.
W miejscu, gdzie zbudowano pałac ma też podobno znajdować się jeden z czakramów Ziemi.
Manfred von Richthofen - Czerwony Baron © Skowronek

Trójpłatowiec - takim latał Baron © Skowronek

Uzbrojenie © Skowronek

Pałac w Jedlince © Skowronek

Z Jedlinki jedziemy do Zagórza Śląskiego, by odwiedzić Zamek Grodno. Stromy podjazd w terenie i jesteśmy.
Na zamku tłumy turystów ronią łzy nad losem nieszczęsnej Małgorzaty, tymczasem historia ta jest wymyślona.
Otóż na początku XIX wieku zamek kupił profesor Busching. Miał on głowę do interesów i zdawał sobie sprawę, że zamek bez ducha nie przynosi profitów (pamiętajmy o modzie na gotyk w XIX w.). Postanowił więc zadziałać w tej sprawie.
Za pięć talarów kupił szkielet listonosza i zaczął opowiadać, że to odgruzowana z lochu głodowego księżniczka Małgorzata. Miał ją kazać zamurować żywcem ojciec karząc ją za nieposłuszeństwo (miłość do giermka i próbę ucieczki).
Od tej pory Małgorzata stała się główną atrakcją zamku.
Prawdziwa historia jest szczęśliwsza a nie mniej ciekawa. Otóż w XVIII w. zamek był własnością von Ebenów. Mieli oni jedynego syna, który często jeździł konno po okolicy w towarzystwie ulubionego psa.
Pewnego dnia koń się spłoszył nad urwiskiem, wyrzucił panicza z siodła, który szczęśliwie zahaczył się nogą w strzemieniu i zawisł nad urwiskiem.`Ocalił go pies, który zębami chwycił cugle konia.
Szczęśliwe ocalenie młodzieńca uwieczniono na ogromnym obrazie a pies miał od tej pory specjalne względy na dworze.
A pod koniec II w.s. Niemcy mieli ukryć w zamku część zrabowanych skarbów. Jak zresztą w całej okolicy.
Grodno - budynek bramny © Skowronek

Zamek Grodno © Skowronek

Wieżyczka na Zamku Grodno © Skowronek

Zamek Grodno - remont trwa © Skowronek

Kolejny etap to objazd Jeziora Bystrzyckiego. Jest bardzo ładne, jego otoczenie również i zapora i droga byłaby wspaniała. BYŁABY wspaniała ale poza sezonem, na przykład jesienią i w tygodniu.
Dziś niestety tłumy ciągną tu samochodami i jest naprawdę nieprzyjemnie, staram się opuścić to miejsce jak najszybciej.
Tama na Bystrzycy © Skowronek

Jezioro Bystrzyckie © Skowronek

Widok na Jezioro Bystrzyckie © Skowronek

Szosa wzdłuż jeziora © Skowronek

Ostatni etap wycieczki to długi, mozolny podjazd przez Niedźwiedzice do Podlesia a stamtąd powrót do Wałbrzycha.
Widok na Zamek Grodno z drogi do Niedźwiedzic © Skowronek

Fajnie jeździć, miło zwiedzać ale już koniec urlopu i trzeba wracać do pracy.




  • DST 117.61km
  • VMAX 51.80km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 6. Karkonoska łod sąsiadów

Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 16.08.2013 | Komentarze 7

Kolejna wycieczka do Czech. Cel - Przełęcz Karkonoska (od strony polskiej zdobyta dwa lata temu). Dzień zaczynamy od podjazdu na Przełęcz Okraj. Po drodze rozdzielamy się nieco. Jadę pierwsza, aut sporo, ludność ciągnie w góry. Nagle jeden samochód mija mnie o jakieś 30 cm. Zapamiętuję rejestrację, tymczasem przybywa Rafał. Rzecze, że ten sam samochód prawie zahaczył go lusterkiem.
Ciśnienie rośnie a wściekłość dodaje sił. Zaraz się spotkamy, ty (...) jeden.
Wpadamy na Okraj... Jest samochód! Kierowca akurat wysiadł i z miejsca został zaatakowany przez dwójkę rozsierdzonych rowerzystów.
Skowronka (zwykle cichutkiego) słychać było chyba na całej przełęczy i w przyległych okolicach...
Po ochrzanieniu kierowcy (Warszawiak to był) jedziemy do naszych kochanych, kulturalnych sąsiadów, którzy wiedzą, co to bezpieczny odstęp.
Zjeżdżamy do miejscowości Horni Marsov a potem kierujemy się na uzdrowisko Janske Lazne.

Czechy - lokalny "PKS" z przyczepą rowerową © Skowronek

Po drodze trafia się maleńki wyścig z dwójką rowerzystów. Sami zaczęli ale w połowie podjazdu brakło im sił, podczas gdy my jechaliśmy sobie spokojnym, równym tempem.
I nadal nie rozumiem czemu to taki straszy dyshonor dla faceta gdy go pokona białogłowa.
Tak czy inaczej trafiamy do miejscowości Cerny Dul, skąd ładnie widać masyw Cernej Hory.
A potem jedziemy do miasteczka Vrchlabi, gdzie odpoczywamy na skwerku.
Vrchlabi - postój na jedzonko © Skowronek

Z Vrchlabi zaczyna się podjazd do popularnej miejscowości wypoczynkowej, jaką jest Spindleruv Mlyn. Dawniej miejscowość ta nazywała się inaczej (Święty Piotr) ale z powodu błędu urzędników została Młynem Szpindlera.
To chyba ów słynny młyn Szpindlera (mieści IT) © Skowronek

Droga do Szpindlerów Młyna © Skowronek

Jeszcze przerwa na spacer po zaporze tworzącej Labski zbiornik (z góry można pooglądać dużo rybek i kaczuszki) a potem szlakiem do centrum.
Labski zbiornik © Skowronek

Jak widać wszyscy obserwują rybki i kaczuszki © Skowronek

Widok z tamy © Skowronek

Na tamie © Skowronek

Coś zjeść i atakujemy Karkonoską, stąd jest do niej 9 km.
Podjazd okazuje się być prawdziwą autostradą - wygodną, szeroką, równiutką, z małym natężeniem ruchu (tylko pks i auta ze schronisk tu jeżdżą).
Asfalt na Karkonoską © Skowronek

Już niedaleko © Skowronek

Końcówka pod Odrodzeniem © Skowronek

Rowerzystów również mało. Sprawnie wjeżdżamy na przełęcz i od razu do Odrodzenia.
W schronisku kłębi się tłum a w kuchni panuje totalny chaos. Tak, turysta prędzej padnie z głodu niż doczeka się swego obiadu.
Po odpoczynku zjeżdżamy na stronę polską. Rzec trzeba, że jakość nawierzchni jest znacznie gorsza niż poprzednio. Więcej muld się porobiło. No i trzeba uważać na turystów pieszych, więc bez szaleństw.
Zjeżdżamy do Podgórzyna, mijamy zbiornik Sosnówka i zjeżdżamy do Mysłakowic, by zobaczyć Pałac Królewski. Zbudowany w XVIII wieku, przebudowany w XIX wieku. Stanowił letnią rezydencję króla Fryderyka Wilhelma III.
Obecnie mieści szkołę.
Pałac w Mysłakowicach © Skowronek

Kominy pałacowe © Skowronek

Wieża pałacowa © Skowronek

Wracamy na drogę główną, gdzie czeka prosty podjazd na Przełęcz Kowarską i Rozdroże Kowarskie. Duże natężenie ruchu ale trafiają się sami ostrożni kierowcy.
Z Rozdroża 7 km zjazdu i jesteśmy w Miszkowicach.

PROFIL TRASY




  • DST 82.18km
  • Teren 4.00km
  • VMAX 55.30km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 5. Na końcu świata?

Czwartek, 15 sierpnia 2013 · dodano: 16.08.2013 | Komentarze 0

Dzień świąteczny, wierni zatem udają się na mszę. Wybrałam wariant poranny. Tutejszy kościół pochodzi z XVII wieku, posiada skromny ale miły dla oka barokowy wystrój.
W tym czasie mniej wierni udali się na wycieczkę na Przełęcz Okraj.
Po mszy spotkanie i wspólny wyjazd. Dziś w planach bliższe okolice. Pierwszą atrakcją jest zbiornik Bukówka. Przez miejscowość o tej samej nazwie biegnie Główny Szlak Sudecki. Miło powspominać pewien długi, listopadowy wyjazd. Ciężkie plecaki, ciężkie buty, ciche i opustoszałe góry, no coś wspaniałego...
Tama na rzece Bóbr została wybudowana w latach 1903-1905. Sam zbiornik dostarcza wody mieszkańcom Wałbrzycha.
Na tamę wstęp teoretycznie zabroniony lecz turystów sporo i nikt ich stąd nie goni. Skaliste brzegi zaś obsiedli wędkarze. W wodzie dostrzec można liczne małe rybki, podobno to okonie.

Zbiornik Bukówka © Skowronek

Bukówka © Skowronek

Kolejny etap to rezerwat przyrody Kruczy Kamień w pobliżu Lubawki (w Górach Kruczych). Chroni porfirowe skałki (niektóre mają ponad kilkadziesiąt metrów wysokości) oraz liczne rośliny. Zgodnie z legendą tutejsze kruki pomogły zawrzeć pewne małżeństwo.
Rezerwat Kruczy Kamień © Skowronek

Krucze Skały © Skowronek

Kruczy Kamień © Skowronek

A potem jedziemy do Chełmska Śląskiego. Ponownie zaglądam do Domków Tkaczy. Cel to zdobycie pieczątki. Udaje się, pieczątkę mają wspaniałą, zajmuje całą stronę książeczki.
W drodze do Okrzeszyna © Skowronek

Chwila odpoczynku na rynku i jedziemy dalej - znaleźć ruiny kościoła w miejscowości Uniemyśl. Udaje się z łatwością, gdyż stoi na wzniesieniu. Bramy zamknięte i wstęp wzbroniony ale robi wrażenie. Zbudowano go w XVII wieku a w ruinę popadł po pożarze w latach 70'tych XX wieku.
Kto wie, może doczeka się zabezpieczenia zanim mury runą, jako, że stojącą poniżej zabytkową karczmą sądową już zajęło się pewne towarzystwo.
Uniemyśl - ruiny kościoła © Skowronek

Wstęp oczywiście wzbroniony © Skowronek

Kościelna wieża © Skowronek

Powrót do drogi i dalej, do Okrzeszyna. Droga coraz węższa i bardziej dziurawa, podróżnik ma wrażenie, że trafił na koniec świata. Przy owej drodze znajduję całkiem ładny okaz dziewięćsiłu.
Dziewięćsił © Skowronek

I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno okolice te tętniły życiem a Okrzeszyn był ośrodkiem wypoczynkowym. Poza tym funkcjonowała tu kopalnia węgla a pociągi kursowały do Wrocławia a nawet Wiednia.
Po obu stronach drogi napotkać można kamienne kapliczki.
Na jednej z posesji jest również krzyż pokutny z XV wieku. Przegapiłabym go gdyby koza na tej posesji tak się nie darła i należało sprawdzić, czy wszystko gra (bo kozom zdarza się zaplątać, wiem coś o tym bo mieliśmy dwie).
Krzyż pokutny w Okrzeszynie © Skowronek

Ale najciekawsze są ruiny kościoła św. Michała, wybudowanego w XVI wieku. Brama zamknięta ale furtka w bramie już nie. Teren jest bardzo zdziczały, pośród zarośli leżą poprzewracane kamienne nagrobki. Ale sam kościół (oczywiście zamknięty) ma nowe kraty w drzwiach i oknach oraz nowe drzwi.
Rafał wspiął się do jednego z okien, w środku urządzono magazyn.
Szkoda, bo mogłaby to być naprawdę ciekawa atrakcja turystyczna.
Okrzeszyn - ruiny kościoła © Skowronek

Do wnętrza zaglądają pnącza © Skowronek

Z Okrzeszyna wracamy do Chełmska Śląskiego a stamtąd do Lubawki. Obiad i powrót do Miszkowic.
Pora wczesna, zostawiamy więc plecaki i jedziemy jeszcze na romantyczną przejażdżkę na Przełęcz Okraj.

PROFIL TRASY




  • DST 100.20km
  • Teren 23.00km
  • VMAX 64.10km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 4. Adrspach, Teplice, Trutnov

Środa, 14 sierpnia 2013 · dodano: 14.08.2013 | Komentarze 3


Dziś dłuższa trasa, trzeba wcześniej wstać. Zbieramy się dość sprawnie i w drogę do Lubawki, by zobaczyć rynek.
Potem do Chełmska Śląskiego, gdzie na Przełęczy Chełmskiej znajduje się turystyczne przejście graniczne. Czytaj: kamienisty leśny dukt i szlaki. Tymi szlakami zjeżdżamy do drogi na Adrspach.

Ku granicy © Skowronek

Bunkier na granicy © Skowronek

A w Adrspachu tłumy atakują wejście do skalnego miasta. Robimy kilka zdjęć, do środka nie wchodzimy, gdyż już tu byliśmy.
Tłok w Adrszpachu © Skowronek

Tory lokalnej kolejki © Skowronek

Adrszpasskie skałki © Skowronek

Skalne schody © Skowronek

Rzec trzeba, że miejsce to należy zwiedzać poza sezonem. Wtedy jest najbardziej urokliwe.
Teraz gwóźdź programu czyli szlaki wokół obu skalnych miast - Teplickiego i Adrspaskiego. Do Teplic jedzie się łatwo a potem czeka niezły podjazd. Parę km bez wypłaszczeń.
Potem wjazd w teren i podążamy najładniejszą częścią trasy - poprzez lasy i widokowe polany.
Fragment szlaku wokół Skalnych Miast © Skowronek

Teplice - Pałac Górny © Skowronek

Teplice - Pałac Dolny © Skowronek

Chwila odpoczynku © Skowronek

Widok na Teplickie Skalne Miasto © Skowronek

Fragment pałacu © Skowronek

Pałac widok z drogi © Skowronek

Sami nie jesteśmy - rowerzystów wielu. W dodatku 4-5-latki jeżdżą tak, że w potężne kompleksy wpaść można...
Można też zwyczajnie cieszyć się drogą i nie oglądać na innych.
Tak czy inaczej trasa warta polecenia.
Pensjonat Pod Karabinkiem. Spory ten karabinek © Skowronek

Po powrocie do Adrspachu jedziemy asfaltem do Trutnova przez grzbiet Zavora. Podjazd nietrudny ale zjazd ciekawy - seria licznych i bardzo ciasnych serpentyn.
Jedynie bardzo duży ruch samochodów irytuje nieco.
Widok z drogi do Trutnova © Skowronek

Skałki © Skowronek

Podążamy dalej, przez Petrikovice a po drodze znajduję kilka ładnych okazów kryształu górskiego.
Przerwę urządzamy na ładnym i zadbanym ryneczku w Trutnovie.
Spotkać tam można osobistości, takie jak Karkonosz i smok, który rozsiadł się na wieży.
Karkonosz we własnej osobie © Skowronek

Słynny smok z Trutnova © Skowronek

Rynek w Trutnovie © Skowronek

Z Trutnova udajemy się do systemu umocnień Stachelberg. Ale nie tak prędko, najpierw długi i mozolny podjazd, bo owe umocnienia rozsiane są na górze Hrebinek.
Umocnienia Stachelberg © Skowronek

Widok spod głównego budynku. Ta "kopułka" to Spicak © Skowronek

Przeszkody bojowe © Skowronek

Jeden z bunkrów © Skowronek

Kolejna atrakcja to Zaciersky Hrad. Tyle się namęczyliśmy, żeby doń dojechać a tymczasem okazuje się zamknięty do odwołania.
Można wprawdzie przeleźć przez most nad fosą i ślady wskazują, że turyści tak właśnie zwiedzają ów zamek.
Tyle, że nie jesteśmy u siebie, w razie czego ciężko będzie się wytłumaczyć.
Zaciersky Hrad © Skowronek

Rozczarowani wracamy do drogi i wjeżdżamy na żółty szlak, który (przez Bobr) prowadzi do granicy a potem do miejscowości Niedamirów.
Stąd już tylko parę kilometrów do Miszkowic. Lecz nie zatrzymujemy się, tylko jedziemy dalej, do Jarkowic bo mają dłużej otwarty sklep. Zakupy i z powrotem do Miszkowic.

PROFIL TRASY




  • DST 57.91km
  • Teren 10.00km
  • VMAX 48.20km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. Kolorowe Jeziorka

Wtorek, 13 sierpnia 2013 · dodano: 14.08.2013 | Komentarze 4


Dziś odpoczynek po wczorajszych górach. W dodatku pogoda niepewna, synoptycy opady zapowiadają. Tak więc lepiej nie odjeżdżać daleko. Postanawiamy udać się do Kolorowych Jeziorek.
Na początek kapeć. Potem podążamy przez miejscowość Raszów, gdzie liczne tablice reklamują mauzoleum Schaffgotshów. I co z tego, skoro jest zamknięte na cztery spusty.

Most kolejowy © Skowronek

W tak zwanym międzyczasie zaczyna padać, lecz na szczęście tylko chwilę, więc można jechać dalej. Wjeżdżamy w teren (przerwa, by nałożyć patrzałki) by po paru kilometrach dotrzeć do Kolorowych Jeziorek.
Ruiny przy szlaku © Skowronek

I w samą porę, gdyż zaczyna padać. Szczęściem ławki są i parasole, schować się można. Dobrze, że miejsca dużo bo spokojnie można się zająć drugim kapciem.
Padało dość długo, potem słońce, potem znowu deszcz ale wreszcie niebo się wypogodziło.
Kolorowe Jeziorka to pamiątka po pracy kopalń pirytów (nazwy kopalń to: Nadzieja, Nowe Szczęście oraz Gustav Grube). Są trzy, lecz Zielony Stawek jest jeziorkiem okresowym.
Purpurowe Jeziorko barwę swą zawdzięcza związkom żelaza a chemicznie jego wody to tak naprawdę bardzo mocno rozcieńczony kwas siarkowy.
Purpurowe Jeziorko w Wieściszowicach © Skowronek

Purpurowe Jeziorko © Skowronek

Widok ze szlaku na Purpurowe Jeziorko © Skowronek

Błękitnemu Jeziorku kolor nadaje odrobina związków miedzi. Lecz rzec trzeba, że gdy byliśmy tu poprzednio (2 lata temu) było pięknie, intensywnie błękitne a dziś jest jakieś takie żółtawe...
Błękitne Jeziorko © Skowronek

Kiedyś było naprawdę błękitne © Skowronek

Po obejrzeniu jeziorek wracamy lasem do szlaku niebieskiego a następnie zjeżdżamy do Wieściszowic. W sklepie można dostać ozdobną pieczątkę.
Na szlaku © Skowronek

Widok na Wieściszowice © Skowronek

Dalej planujemy jechać szlakiem czerwonym rowerowym ale całość okazuje się być wysypana grubym, luźnym żwirem (a może to tłuczeń).
Żadna przyjemność tłuc się tym pod górę, wracamy więc na asfalt by do Marciszowa dotrzeć. A z tej miejscowości szlakiem ER-6 do Kamiennej Góry.
A z Kamiennej Góry przez Błażkową do Lubawki, zakupy i prosto do Miszkowic.
Ruiny kościoła w Miszkowicach © Skowronek


PROFIL TRASY




  • DST 85.57km
  • Teren 9.00km
  • VMAX 54.20km/h
  • Podjazdy 3059m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2. Rekordzik wysokościowy - Modre Sedlo

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 · dodano: 14.08.2013 | Komentarze 12

Na początek PROFIL TRASY
Dziś zajrzymy do Czech. Na skrzyżowaniu przy drodze na Lubawkę wystawili wielką tablicę "Turystyczne przejście graniczne - Niedamirów".
No to jedziemy. I jedziemy a tymczasem masyw, który należy pokonać, by do sąsiadów dotrzeć, rośnie w oczach.
Początek jest łatwy, lecz ostatnie 2 km po luźnych kamieniach - uciążliwe. Przed odcinkiem terenowym nałożyć patrzałki i w drogę.
Wreszcie docieramy na ładnie zagospodarowaną przełęcz. Są ławeczki, szałas, kamienna kapliczka i widok na Śnieżkę.

Widok ze szlaku do granicy © Skowronek

Przejście graniczne Niedamirów © Skowronek

Kapliczka na granicy © Skowronek

Zjazd zaś prowadzi szutrówką po luźnych kamykach. Na mapie piszą, że to dawny trakt celny.
Po drodze zaglądamy do miejsca Celni Jama. Znajdziemy tu skalną ścianę z dwiema jaskiniami.
Muszą być cenne, gdyż miejsce jest bardzo zadbane, stoi chatka speleologów
a same jaskinie zdają się być zamaskowane.
Celni Jama © Skowronek

Docieramy do miejscowości Horni Alberice i dziurawym asfaltem pędzimy w dół, wprost do miasta Horni Marsov.
Teraz już po równiutkim asfalcie do uzdrowiska Janske Lazne. Po drodze wizyta w IT.
A z uzdrowiska wiedzie podjazd (pojazdom silnikowym wstęp wzbroniony) na wierzchołek Cernej Hory, wznoszący się na wysokość 1299 m n.p.m.
Wjechać tam można kolejką gondolową, rower również może ową kolejką wjechać, lecz my wybieramy opcję "podjazd samodzielny".
Początkowo trakt wznosi się łagodnie, za pierwszym zakrętem jest bardziej stromo a za drugim już stromo.
Zgodnie z postanowieniem - jeśli sił braknie to przerwa - robię jeden krótki przystanek (na uspokojenie oddechu i serducha)
i ostatnie stromizny podjeżdżam sobie spokojnie.
Z góry schodzi lub zjeżdża (na hulajnogach) sporo turystów, liczni podchodzą.
Na wierzchołku znajdują się trzy schroniska i spacerują lub odpoczywają tłumy ludzi.
Cerna Hora - przekaźnik na wierzchołku © Skowronek

Cerna Hora - turystów sporo © Skowronek

Również rowerzystów sporo, często całkiem małych. Widziałam też podjeżdżające bajtle, na oko 8-9-letnie.
Tak oto młodzież trenuje.
Zdjęcia przed nadajnikiem i przerwa przy schronisku.
A następnie zjazd bardzo wygodnym szlakiem do miejscowości Pec Pod Snezkou. Szlak ów to świetnie utrzymana
droga szutrowa. Mijamy też jakby przełęcz a na niej dwa górskie hotele.
Szlak do Pec © Skowronek

Przełączka i dwa hotele © Skowronek

Były pewne wątpliwości, czy jechać dalej. Sił mało. Ale przecież spróbować warto, zawsze można zawrócić.
Mozolnie wspinamy się do schroniska Richterovy Bouda, przed którym chwilkę odpoczywamy.
Wypłaszczenie © Skowronek

Są odcinki strome ale dalej okazuje się być jeszcze stromiej. Kolejne 1.5 km, do schroniska Vyrovka, to dla mnie walka.
Mija nas dwóch zjeżdżających rowerzystów. Swąd palonych hamulców utrzymuje się dość długo.
Wreszcie ostatnia stromizna i jest schronisko. Wysokość 1357 m. n.p.m.
Końcówka podjazdu do schroniska Vyrovka © Skowronek

Mamy 1357 m n.p.m © Skowronek

Do pokonania jeszcze 1.5 km a poziomice na mapie gęste.
Brakuje już sił, więc proponuję Rafałowi by jechał zdobyć Modre Sedlo a ja zostanę przy schronisku.
Cerna Hora (z przekaźnikiem) widziana spod schroniska Vyrovka © Skowronek

Pojechał. Po 10 minutach jest z powrotem i opowiada, że tam jest łatwo a widoki absolutnie przecudne.
Wobec takiego obrotu sprawy zbieram się do ostatniego skoku z szaleńczą prędkością 8 km/h.
I rzeczywiście jest łatwo a po dotarciu na miejsce widok jak z bajki. Śnieżka, Dom Śląski, Srebrny Upłaz a w oddali Czarcia Ambona.
W miejscu tym stoi kamienna kaplica (poświęcona ofiarom gór od XVII w.) opodal są też bunkry.
Wysokość 1509 m.n.p.m. czyli oto mamy prywatny rekord wysokości, na którą udało się wjechać rowerem. Naprawdę warto było nie rezygnować.
Końcówka podjazdu na Modre Sedlo © Skowronek

Ostatnia stromizna © Skowronek

Lucni Bouda - widok spod kapliczki © Skowronek

I jest Modre Sedlo © Skowronek

Modre Sedlo © Skowronek

Kamienna kapliczka © Skowronek

Widok na Śnieżkę © Skowronek

Teraz zjazd. Miejscami mam wrażenie zbytniego pionu. To znaczy, że droga jest coś nazbyt pionowa.
Trzeba koniecznie rzec, że turyści piesi są bardzo kulturalni, robią miejsce i traktują rowerzystów przyjaźnie.
Może dlatego, że tak wielu Czechów z zapałem kręci. W ogóle przyjemnie jeździ się u sąsiadów.
Po zjeździe do miasta Pec robimy jeszcze postój na batonika. I mija nas PKS, normalny PKS ciągnący przyczepę.
I to jaką! Z wieszakami na rowery - ze 20 wejdzie po obu stronach. A monocykli to i ze dwa razy tyle. Tak, kiwamy głowami, Czechy to cywilizowany kraj.
Pec Pod Snezkou © Skowronek

No nic, czas wracać do kraju. Przed nami podjazd na Przełęcz Okraj, ale po poprzednich dwóch to lekka wycieczka.
Na Przełęczy Okraj © Skowronek


Na przełęczy wizyta w schronisku, odwiedziłam kotka Macieja i pogawędziłam chwilę z gospodarzem.
Rzekł, że rezygnują z prowadzenia schroniska i wracają w okolice Kowar. A Maciej z nimi.
Trochę martwił się, czy wychowany tu od małego kot przyzwyczai się do nowego miejsca.
Szybki zjazd i już jesteśmy w Miszkowicach.