Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 114424.38 kilometrów w tym 31109.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 582241 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawa

Dystans całkowity:25110.11 km (w terenie 6276.04 km; 24.99%)
Czas w ruchu:1146:31
Średnia prędkość:17.75 km/h
Maksymalna prędkość:74.70 km/h
Suma podjazdów:194144 m
Suma kalorii:17830 kcal
Liczba aktywności:307
Średnio na aktywność:81.79 km i 4h 52m
Więcej statystyk
  • DST 66.13km
  • Teren 10.00km
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 640m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krnov

Wtorek, 25 czerwca 2019 · dodano: 05.07.2019 | Komentarze 0

Ostatni dzień wyjazdu. Po wczorajszym nogi bolą więc trasa łatwiejsza, więcej asfaltu.
Odwiedziliśmy renesansowy pałac w miejscowości Slezské Rudoltice:


Odwiedziliśmy ruiny kościoła w Pielgrzymowicach. Miejsce klimatyczne, jednak sama miejscowość zniszczona i przygnębiająca. Zapomniane miejsce kilka metrów od granicy...

Następnie pojechaliśmy do miasta Albrechtice, tam urządzamy przerwę nad zbiornikiem Celni rybnik. Następnie podążamy do Krnova. Miasto jest ładne. Ścieżek rowerowych mnóstwo i nie ma problemu z jazdą. Tu ratusz:

Opuszczamy miasto i podjeżdżamy na Cvilín. Znajduje się tam odnowiony barokowy kościół św. Krzyża oraz wieża widokowa Liechtensteinwarte. Niestety zamknięta i w remoncie...

Upał dziś nieznośny, zatem powoli kończymy wycieczkę. Jedziemy do jeszcze jednej wieży widokowej. Stoi na szczycie Strážiště nad Úvalnem i jest pomnikiem Hansa Kudlicha. Odnowiona jednak otwarta tylko w weekendy.

Do auta wracamy korzystając m.in. ze szlaku rowerowego poprowadzonego po nasypie dawnej kolejki wąskotorowej. Po obu stronach drogi drzewa dające miły cień. Jak dobrze, że ich nie wycięli podczas budowy... Jednak da się...
I koniec wyjazdu, spakować rowery i do domu.




  • DST 56.90km
  • Teren 40.00km
  • VMAX 60.00km/h
  • Podjazdy 2042m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lipovské stezky, Šerák (1351 m)

Poniedziałek, 24 czerwca 2019 · dodano: 05.07.2019 | Komentarze 0

Drugiego dnia wyjazd wybraliśmy pieszą wędrówkę. A trzeciego powrót na rowery. Na początek Lipovské stezky. Jedna część jest na trawiastym zboczu, przystosowana dla najmłodszych rowerzystów. Podjazd jest bardzo łatwy, tak by dzieci mogły spokojnie podjechać. minus to zniszczenia, ścieżki są zniszczone, woda robi swoje. Druga, trudniejsza część jest w lesie. Ta jest w dobrym stanie, drzewa skutecznie chronią ścieżki. Całość to około 13 km.
Całkiem fajne te ścieżki.
Następnie ruszamy na Šerák. Mimo stromizn początkowo jest ok, tylko w jednym miejscu szlak zniszczony przez wycinkę i trzeba było podprowadzić. Przyzwyczaiłam się, że czeskie szlaki rowerowe są w pełni przejezdne, jednak tu niespodzianka. Około 2 km przed wierzchołkiem szlak staje się tak trudny, że trzeba by mieć chyba fulla i siłę tyranozaura żeby to pokonać. Stromizna plus kamienie po których ciężko nawet prowadzić... No nic, nie marudzę bo sama chciałam tu przyjechać i spokojnie wtaszczyłam rower, po drodze było też źródełko, woda dodała sił. Końcówkę do schroniska da się jechać.
Jednak trzeba podjeżdżać tu z drugiej strony...
Zjeżdżamy (tą podjeżdżalną stroną) i kierujemy się do auta. Wydawało się, że powinniśmy zjeżdżać a tymczasem ciągle podjazd i podjazd i podjazd... Powoli tracę cierpliwość, co skutecznie pomaga na pewnym trudniejszym terenowym odcinku (w stanie wnerwu lepiej jadę) i wreszcie wracamy do auta.
Dawno nie jeździło się po górach... Ciężkie to ale fajne...
Tutaj Lipovské stezky:




A tu zdjęcia z drugiej części wycieczki:









  • DST 61.50km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:34
  • VAVG 17.24km/h
  • VMAX 43.60km/h
  • Podjazdy 467m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolice Sycowa

Piątek, 17 sierpnia 2018 · dodano: 22.08.2018 | Komentarze 2

Wolny czas prędko płynie, nadszedł koniec urlopu. Żegnamy Milicz, pakujemy bagaże i autem jedziemy do miejscowości Kobyla Góra, skąd rozpoczynamy wycieczkę.

Najpierw poszukiwania miejsca obozu jenieckiego w Biskupicach. Udało się, miejsce jest zarośnięte i zapomniane ale widać podmurówki dawnych budynków. By się stamtąd wydostać trzeba pojechać na przełaj między polami:

Kolejny przystanek na trasie wycieczki to Leśne Arboretum w miejscowości Stradomia. Ze względów czasowych nie zwiedzam bo teren jest bardzo duży a rowerem jeździć nie wolno. Na miejscu jest też sklep z rozmaitymi roślinami. Szkoda, że same duże okazy i rowerem nie zabiorę bo kupiłabym coś niecoś...;)

Następnie męczyliśmy się poszukując Ruin Bramy Południowej między Ślizowem a Sycowem. Okazało się, że brama jest w innym miejscu niż zaznaczono na mapie.

Teraz Syców i jego Park Miejski. Trzeba przyznać, że Sycowianie mają piękny park, częściowo zagospodarowany, częściowo dziki ale z pięknym starodrzewem i mnóstwem świetnych ścieżek.
Jest to część zespołu pałacowo - parkowego należącego do rodu Biron von Curland. Sam zamek nie przetrwał wojny lecz pozostał piękny park a w nim liczne rzeźby i mauzoleum rodowe.
To ciekawa historia, warto przeczytać, linki poniżej:
CZĘŚĆ PIERWSZA HISTORII ZAMKU W SYCOWIE
CZĘŚĆ DRUGA HISTORII ZAMKU W SYCOWIE



Na koniec wycieczki odwiedzamy ruiny kościoła ewangelickiego w Pisarzowicach. Powstał on w latach 1901 - 1902 z inicjatywy księcia von Curland. Historia jego powstania jest smutna, upamiętnia zmarłego w wieku zaledwie 13 lat syna księcia.


Pora wracać do auta, zapakować rowery i do domu.




Kategoria 50 - 100 km, Wyprawa


  • DST 79.50km
  • Teren 60.00km
  • Czas 05:00
  • VAVG 15.90km/h
  • VMAX 27.00km/h
  • Podjazdy 408m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rezerwat Stawy Milickie

Czwartek, 16 sierpnia 2018 · dodano: 22.08.2018 | Komentarze 3

Dziś zwiedzaliśmy Rezerwat Stawy Milickie. Oczywiście tylko te części, które są dla turystów dostępne. Lasami podążamy do Jazu Niezgoda odbudowanego w 2015 roku. Okolice są dzikie i sama Barycz też wygląda w tym miejscu nieco groźnie:



Następnie podążamy do wieży przy Stawie Starym,po drodze odwiedzając starożytne cmentarzysko.



Odwiedziliśmy też Grodzisko Kaszowo. Słabo widoczne w terenie, może w bezlistne miesiące widać lepiej. Na szczęście jest tablica.

I na koniec kilka zdjęć z trasy dzisiejszej wycieczki. Tutejsze tereny są niezwykle malownicze, sami zobaczcie:






Kategoria 50 - 100 km, Wyprawa


  • DST 97.00km
  • Teren 70.00km
  • VMAX 29.20km/h
  • Podjazdy 478m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Baryczy

Wtorek, 14 sierpnia 2018 · dodano: 22.08.2018 | Komentarze 3

Drugi dzień wyjazdu. W okolicach Milicza piachu jest już mniej, turysta ma do dyspozycji bardzo fajne ścieżki leśne i polne, o tak, lasy, dużo lasów.
Na początek odtworzona dawna granica polsko - niemiecka. Szlaban jest oryginalny.

Następnie zobaczyć pałac w Golejewku. Widzieliśmy też wspaniałe konie z tamtejszej stadniny.


Potem pałac w Pakosławiu. Mieści hotel ale jak dla mnie to nieładny jest. Może wewnątrz ale dla nas, plebsu, raczej niedostępny. Grunt, że choć podjechać zobaczyć można a nie tak jak w Starym Sielcu, który reklamuje się wyjątkowymi ruinami pałacu a tymczasem turyści won...

Następnie Jutrosin. Bardzo ładne miasteczko. Obok niego jest zagospodarowany zalew a nad jego brzegiem wiatrak.

W programie jeszcze Szaniec Powstańców Wielkopolskich

Oraz kolejny wiekowy dąb. Dąb Bartek, ma 400 lat.


W Trzebicku także są ruiny pałacu lecz tak zarośnięte, że choćby chciał nie da rady podjeść do murów. Jedynie samotny strażnik pilnuje pałacowych ruin...

Spojrzenie na płynącą niespiesznie Barycz

Był także przejazd malowniczą ścieżką rowerową pomiędzy stawami


Oraz powrót do Milicza ścieżką rowerową poprowadzoną na miejscu dawnej kolejki wąskotorowej. Dawnej owa kolejka była w zasadzie jedynym środkiem łączności ze światem i mnóstwo ludzi korzystało z niej dojeżdżając do szkoły i pracy. W miejscowościach na trasie przygotowano przystanki kolejowe i ustawiono oryginalne wagoniki. Bardzo ciekawa inicjatywa i przygotowana chyba przez rowerzystę bo ścieżka w większości jest szutrowa a nie asfaltowa:)

W Miliczu pojechaliśmy jeszcze do ruin zamku, wprawdzie odwiedzone już w 2015 ale szkoda byłoby tu być i nie zajrzeć. Niestety nadal zakaz wstępu, grozi zawaleniem i wciąż l nic nie zrobione by to zmienić. Choć zawalenie mu raczej nie grozi bo to twarda sztuka, podobno podczas wojny Niemcy chcieli go wysadzić w powietrze. Podłożyli ładunki, odpalili... I nic. Mury przetrwały.







  • DST 74.40km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:54
  • VAVG 15.18km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolice Ostrzeszowa

Poniedziałek, 13 sierpnia 2018 · dodano: 22.08.2018 | Komentarze 2

Kilka dni urlopu. Ze względu na mój brak sił wybraliśmy bardziej płaskie tereny. Na początku miały być Bory Dolnośląskie lecz w końcu padło na Dolinę Baryczy, gdzie ryzyko zbombardowania w lesie praktycznie nie istnieje. W dodatku nie mógłby nam towarzyszyć Mors.
W dodatku to blisko z Cze-wy.
Wycieczkę rozpoczynamy w Ostrzeszowie. Dość prędko okazuj się, że tutejsze okolice to sam piach a szlaki rowerowe poprowadzone są najbardziej piaszczystymi odcinkami. Pewno tamtejszym znakarzom po prostu nie chce się poszukać innych ścieżek i zmienić przebieg. Faktem jest, że gdy jechaliśmy na zwykłe ścieżki (bez znaków) było tam znacznie łatwiej jechać. Nie żeby mi piach jakoś szczególnie przeszkadzał ale co za dużo to wiadomo...
Parę zdjęć:
Tutaj przykład szlaku rowerowego:

Tutaj jezioro w Antoninie. Zdjęć pałacyku nie mam bo jest w remoncie i nie widać go spod rusztowań:)

Potemleśnymi ścieżkami dojechaliśmy do Dębu Huberta, który ma 320 lat.


Są i stawy. I mnóstwo ptactwa, widzieliśmy wiele pięknych czapli białych, przelatywały całkiem blisko nas:) Dojechaliśmy też do wieży widokowej, samej wieży nie mam, tylko widok z niej.

Warto też odwiedzić miejscowość Odolanów, bardzo zadbana i jest co zwiedzać. Przypadkiem trafiliśmy też do zapomnianego cmentarza ewangelickiego.


Trochę było za gorąco ale wycieczka udana.






  • DST 62.60km
  • Czas 03:07
  • VAVG 20.09km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Podjazdy 1255m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zamek Kolštejn

Niedziela, 17 czerwca 2018 · dodano: 17.06.2018 | Komentarze 0

Ostatni dzień wyjazdu.
Wczoraj ustalono trasę tak, by dla każdego było coś miłego. Czyli dla mnie zamek dla chłopców podjazd na Červenohorské sedlo.
Rano pakujemy graty, pożegnać kwaterę i jedziemy do Jesenika, gdzie zostaje auto. Następnie podążamy do miejscowości Ostružná, normalnie, główną drogą. W tym miejscu rozdzielamy się, gdyż Rafał uparł się na jazdę szlakiem a ja wiem czym to pachnie i wolę jechać do Brannej tak jak do tej pory. Marcinowi także nie uśmiecha się jazda szosą po kamieniach, toteż idzie w moje ślady. Sprawnie dojeżdżamy na miejsce, Branna jest małą ale bardzo ładną miejscowością, ze średniowiecznym klimatem. 
Niestety sam zamek (XIV w.)... Hmmm... Jest taki jakby mało przyjazny. Dziko tam jakoś tak. Prace renowacyjne trwają i może to wszystko po prostu wymaga czasu by stał się weselszym miejscem? Nie wiem...
W planie było zwiedzanie zamku ale zamiast tego wrócilim na rynek (znacznie milsze miejsce) by zwiedzić pobliską cukiernię (jeszcze milsze miejsce). W międzyczasie przybywa Rafał (kamienie zmusiły go do odwrotu) i wszyscy razem jedziemy przez Nove Losiny, właściwie wspinamy się, bo to solidny podjazd. Wreszcie wjeżdżamy między dwa ramiona gór i zjeżdżamy do początku podjazdu na Červenohorské.
Tak jak wczoraj i dziś szaleją tam motocykliści, trochę mało przyjemnie podjeżdżać wśród ryczących maszyn, wiem, droga jest dla każdego ale te ich popisy i hałas są nieco męczące. 
Podjeżdżałam ile tylko sił, dla siebie, PR wskoczyły, by na końcu wyjazdu usłyszeć, że się leniłam. Doskonale wiem, że jeżdżę mizernie, słabo, wolno, że nie mam ani sił ani techniki, że blado wypadam w stravovych statystykach. Oraz że wszystkiego się boję. Nie trzeba o tym przypominać. Chyba na jakiś czas odechciało mi się roweru. Powrót do auta i do domu. Na plus trzeba dodać, że to pierwszy wyjazd w Jeseniky (z czterech) na którym nie padało. Pod względem pogodowym było super. Foty:
Branna. Ratusz w remoncie:

Branna. Zamek Kolštejn:

Powrót wzdłuż rzeki (chyba Białej Głuchołaskiej):




  • DST 148.50km
  • Czas 08:36
  • VAVG 17.27km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Podjazdy 3569m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pradziad i Dlouhé stráně

Sobota, 16 czerwca 2018 · dodano: 17.06.2018 | Komentarze 1

Właściwie nie wiem o czym pisać... Dziś najdłuższa trasa, bogata w podjazdy, w tym dwie gwiazdy czyli Pradziad i Dlouhé stráně.
Startujemy z Vrbna Pod Pradědem, z parkowaniem nie ma problemu, jest spory i darmowy parking. Następnie jedziemy do miejscowości Karlova Studánka (bez zatrzymywania i bez zdjęć) i wreszcie na przełęcz Hvezda, gdzie rozpoczyna się podjazd na Pradziada. Wydaje mi się, że podjeżdżałam najszybciej z dotychczasowych tam pobytów, choć może tylko mi się zdawało. 
Na wierzchołku nerwówka, prędko z powrotem i jedziemy do drugiego podjazdu. Po drodze Rafał i Marcin zafundowali sobie dodatkowy podjazd na kolejną górkę, jednak ja wolę ją objechać. Doskonale wiem, że w moim przypadku sztuczne wydłużanie trasy zwykle kończy się beznadziejnym asfaltem (czy innym kiepskim podłożem) oraz idącą za tym irytacją na niepotrzebne marnowanie sił. Jadę zatem główną drogą, mam mapę, trafię gdzie trzeba. W tych okolicach ruch jest dużo mniejszy niż w Polsce, jedynie stada motocyklistów są ciut... hmm... Stresujące. Dojeżdżam na miejsce, za chwilę zjeżdżają panowie i dalej jedziemy już razem. Niestety obrana przez nas droga kończy się i trzeba parę km pojechać terenem. Jednak kamienie muszą być i basta. 
Na Dlouhé stráně podjeżdżamy częściowo nową drogą (z Vernířovic, o ile dobrze pamiętam), która łączy się z trudniejszym wariantem podjazdu (który swój początek ma w miejscowości Loučná nad Desnou). Ta dojazdówka nie nadaje się na szosę, bardzo złej jakości asfalt, kamienie, ubytki a nawierzchnia taka, że mam wrażenie, iż jadę po tarce.
Dopiero po dotarciu do właściwego podjazdu asfalt jest dobry. Na wierzchołku sporo ludzi, przy zbiorniku trwają prace. Jesteśmy tam tylko chwilę, zaraz zjeżdżamy do chatki na przerwę. Aż tutaj słuchać ryk silników motocyklowych, na Červenohorskym musi być nieciekawie... Wkrótce tam przybywamy, po zjeździe z Dlouhe ląduje się tuż przy początku podjazdu na tę przełęcz. Co tam się wyprawia... Motocykliści jeżdżą w tę i nazad, ciągle mijają nas ci sami. Droga jest szeroka ale i tak jest to mocno stresujące... Na szczęście okupowana jest tylko strona z nowym asfaltem, na zjeździe względny spokój. 
Zjeżdżamy do miejscowości Bělá pod Pradědem a stamtąd... Niespodzianka, czeka kolejny podjazd. Coś nowego, prawda?
Ten jest upierdliwy, ciągnie się i ciągnie, w dodatku zaczyna mi już brakować sił. Wreszcie władowałam się na to całe Videlské sedlo. Teraz już tylko zjazd do auta. 
To był intensywny dzień, chyba pobiłam swój rekord przewyższeń. Większość podjazdów szła jako tako, tylko ten ostatni bardzo kiepsko. Parę zdjęć:
Widok z Pradziada:

Na wierzchołku Pradziada:

Krówki na pastwisku:

Kamienie muszą być:

A tu parę zdjęć z Dlouhé stráně:







  • DST 85.40km
  • Czas 04:30
  • VAVG 18.98km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Podjazdy 1900m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Uzdrowisko Priessnitza

Piątek, 15 czerwca 2018 · dodano: 17.06.2018 | Komentarze 0

Jeseniky. Fajnie znów je odwiedzić. To bardzo ładne góry, spodobają się i rowerzyście, i piechurowi.
Pierwszego dnia spokojna wycieczka po okolicznych górskich dróżkach. Celem jest Jesenik .Zajrzeliśmy też do uzdrowiska Priessnitz. Warto tam podjechać (a podjazd jest solidny...) bo z tarasu rozciągają się piękne widoki na góry. A główną atrakcją są obrotowe ławeczki.









  • DST 65.90km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 17.19km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 391m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich

Niedziela, 20 maja 2018 · dodano: 21.05.2018 | Komentarze 2

Drugi dzień pobytu u Goździków. Rankiem do Głowna przybywa Domino, kończymy śniadanie i w drogę. Prowadzi Mariusz a celem wycieczki są Brzeziny. Na początek objazd Głowna. Dąb Wolności, dwór pani Komorowskiej (mieści Urząd Stanu Cywilnego) i pałac Jabłońskich (kiedyś mieścił Muzeum Regionalne ale zbiory wywieziono a pałac stoi pusty).



A dalej podążamy sobie polami, lasami, przez różne miejscowości, słoneczko świeci, wokół zielono, czasem gdzieś sobie przysiądziemy na słoneczku... Mijaliśmy też sporo Miejsc Pamięci.



I tak oto dojeżdżamy do Brzezin. Pierwsze kroki kierujemy do Muzeum Regionalnego, mieszczącego się w neogotyckim Pałacyku Buynów z 1903 r. (w którym urodził się i spędził dzieciństwo aktor Zbigniew Zamachowski, jednak zimno tam jak pierun, toteż nie zazdrościmy mu wcale a wcale). I tu miła niespodzianka. Turysta zwykle kupuje bilet, dostaje pieczątkę i na zwiedzanie idzie sam, może sobie poczytać tablice, obejrzeć eksponaty i to wszystko. Ale nie w Brzezinach. Tutaj kupiliśmy bilety a następnie Pani Przewodnik oprowadziła nas po wystawach i opowiedziała tyle ciekawych rzeczy, że nie byliśmy w stanie wszystkiego zapamiętać. Tyle historii i anegdot z życia dawnych mieszkańców, że nie pomyślałbyś, Drogi Czytelniku, ileż się to w tym, niedużym przecież, mieście działo. W muzeum siedzieliśmy prawie 2 godziny, aż się Goździk (pilnujący na zewnątrz rowerów) zaniepokoił:)) Polecam Muzeum Regionalne w Brzezinach tylko ubierzcie się ciepło:))




Następnie jedziemy zobaczyć miejsce po zdewastowanym kirkucie:

Pora wracać. Wjeżdżamy w lasy i podążamy super ścieżkami przez Uroczysko Tadzin - Szymaniszki

A potem podążamy już prosto do Głowna. W Dmosinie żegna nas Dominik (miło było poznać, do następnego:) ) który wraca do Łodzi a my jedziemy do Głowna na obiadek. Niestety, musimy już spakować się i wracać do Cze-wy. 
Pobyt w Głownie jak zawsze super udany, super gospodarze, super wycieczki, pyszne jedzonko... Tereny takie zielone, soczyście zielone, mnóstwo kwitnących biało akacji, żółte irysy na rozlewiskach (pierwszy raz widziałam dziko rosnące irysy), wiele stawów i rozlewisk, różowo-żółto-czerwone łąki i barwne kwiaty w ogródkach tworzą swojski obraz łódzkich dróg i ścieżek. Tutaj nigdy nie dopada mnie znużenie, nie patrzę na licznik, tylko jadąc oglądam się na prawo i lewo podziwiając te wszystkie kolory. Super wyjazd.