Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Jura

Dystans całkowity:38918.36 km (w terenie 11708.00 km; 30.08%)
Czas w ruchu:1590:58
Średnia prędkość:20.18 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:197192 m
Suma kalorii:25444 kcal
Liczba aktywności:521
Średnio na aktywność:74.70 km i 3h 47m
Więcej statystyk
  • DST 107.30km
  • Teren 70.00km
  • VMAX 47.80km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Święto Niepodległości świętować

Poniedziałek, 11 listopada 2013 · dodano: 12.11.2013 | Komentarze 7

Zacnych rowerzystów moc wielka przybyła i żwawo na jurajskie wzgórza wyruszyła...
Wpis i opis i zdjęć kilka wkrótce zamieszczonych będzie. A tymczasem TUTAJ ZNAJDĄ PAŃSTWO ZDJĘCIA Z WYCIECZKI.
Wszystkim dziękuję za towarzystwo, dobre humory, dużo pozytywnej energii i udaną wycieczkę:)


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 114.65km
  • Teren 65.00km
  • VMAX 38.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do dzików Trasą 600

Niedziela, 10 listopada 2013 · dodano: 12.11.2013 | Komentarze 1

Z EdytKą i Alkiem odwiedzić dziki w Poniku i dalej tu i tam, głównie szlakiem "Trasa 600" powstałym w zeszłym roku (znakowany żółto rowerowy) plus wariacje własne. Pośmialim się, pogadalim i w błotku kapkę staplali. Słowem przednia wycieczka była:)
Wpis wkrótce.


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 58.75km
  • Teren 40.00km
  • VMAX 46.90km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jura blisko Cze-wy

Niedziela, 3 listopada 2013 · dodano: 03.11.2013 | Komentarze 4

W towarzystwie EdytKi, Alka, Tomka po jurajskich ścieżkach w sąsiedztwie miasta (co zapewniłoby szybką ewakuację w przypadku deszczu). Wpis w środę.
Miał być w środę, jest w czwartek, proszę wybaczyć opóźnienie.
Zatem: w planie była wycieczka całodniowa lecz niekorzystne prognozy kazały zrezygnować z dalszych wypraw. Toteż z ciężkim sercem odwołano ową wycieczkę. I postanowiono zaryzykować dopołudniową jazdę - bo w prognozach przysięgali, że popada dopiero po 13.00. Lecz Wiecie, jak to z prognozami bywa, prawda?...
Tak czy inaczej pojechaliśmy sobie na początek szlakiem rowerowym niebieskim, potem pomarańczowym, potem podjazd do Biskupic (ciężko się dziś podjeżdżało) i zjazd w Sokole Góry.
A potem szlakiem żółtym (wpierw pieszym, następnie rowerowym) do Góry Biakło i na przerwę do Leśnego.
Ponieważ pogoda wciąż stabilna to jedziemy dalej. Do Kusiąt a następnie na Zieloną Górę. Myślicie, że objechali tę górę dookoła? Gdzie tam, pchają się na sam wierzchołek, na koniec i tak rowery prowadząc. A tam po lewej taka lekka i przyjemna dróżka... Prawdę rzekłszy to u mnie ani dziś sił ani ochoty na takie wojaże. I jeszcze każą stamtąd zjeżdżać, gdzie pod liśćmi ukryte korzeniska i wielkie kamole. Zgroza...

Tu podjazd na Zieloną Górę ( i tak za chwilę zsiądzie) © Skowronek

A tu wpych na Zieloną Górę © Skowronek

A tu już wierzchołek Zielonej Góry © Skowronek

A tu skałki na Zielonej Górze © Skowronek

A tu Skowronki na Zielonej Górze © Skowronek

I EdytKa z Alkiem na Zielonej Górze © Skowronek

Poem EdytKa poprowadziła na Ossona, bośmy tam jeszcze nie byli. Nie po drodze jakoś zawsze było...
Podjazd mi rzecz jasna nie wyszedł, pozostali podjechali. Bardzo stromy to on nie jest, ino kamieni pełno i to one właśnie skutecznie uprzykrzają rowerzystom życie. Na razie nie wyszło, potrenuje się i podjedzie (kiedyś).
Tutaj żegna nas Tomek i wraca do domu.
Na Ossona poszukiwania wejścia do podziemi. Bo Góra Ossona w połowie jest naturalna a w połowie sztuczna i kryje w sobie 3 ogromne, podziemne hale.
W końcu żeśmy znaleźli wejście do podziemi ale potrzeba specjalistycznego sprzętu by je eksplorować.
Poszukiwania wejścia © Skowronek

Zamaskowane rowerki © Skowronek

Tu raczej nie © Skowronek

Spojrzenie w podziemia © Skowronek

Potem zjazd z Ossona (przynajmniej zjazd mi wyszedł jak należy) i kierunek na Złotą Górę. Papież wyjątkowo kiczowaty ale w pobliskim kamieniołomie trafiliśmy na sporo skamieniałości. Najlepszym łowcą okazał się Alek, znajdując przepiękne, zachowane w całości amonity. I przypadkiem idealnie mieszczące się w rowerowym plecaku:)
Złota Góra - kamieniołom, widok z góry © Skowronek

Złota Góra - kamieniołom, widok z dołu © Skowronek

I my w tym kamieniołomie © Skowronek

Mam!!! © Skowronek

A tymczasem nadeszły chmury i zaczyna kropić. Przeto kręcimy już w kierunku domu. Przez Zawodzie do Alei Pokoju, pożegnanie i każdy podąża żwawo do domu bo pada. I padało potem przez resztę dnia. Towarzyszom wycieczki dziękuję za towarzystwo a Państwu za uwagę;)


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 57.36km
  • Teren 9.00km
  • VMAX 43.90km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Środa, 30 października 2013 · dodano: 31.10.2013 | Komentarze 0

Km do pracy z dwóch dni plus szybka runda do Olsztyna. W jedną stronę drogą przeciwpożarową a powrót przez Kusięta. Trochę schlapani bo popołudniu padało ale za to można było podziwiać wspaniałe, rozgwieżdżone niebo.


Kategoria Jura, 50 - 100 km


  • DST 115.75km
  • Teren 40.00km
  • VMAX 43.60km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Siwuchowymi ścieżkami

Niedziela, 27 października 2013 · dodano: 28.10.2013 | Komentarze 3

"-Hola, hola! Gdzie na asfalt? O nie, tu jedziemy!" - rzecze Siwuch wskazując na zarośniętą ścieżynkę.
I kamieniołom był i ruiny zamku były i starodawna karczma i Pogorie...
Jest wreszcie trochę czasu, można opisać wycieczkę. Dokładnie nie sposób, jako, że przewodnik w większości wiódł nas sobie tylko znanymi dróżkami.
Wraz z Robertem podążamy pkp do Zawiercia gdzie oczekuje nas Siwuch. Wspólnie podążamy do Ogrodzieńca by zobaczyć kamieniołom, należący do cementowni WIEK, będącej jednym z największych zakładów w regionie. Działała w latach 1913-1999, przetrwała wojny ale wykończył ją nowy system. Wszystkie duże zakłady krajowe padły...

W kamieniołomie © Skowronek

Wapienne ściany © Skowronek

Robert pokonuje uskok (na zdjęciu tego nie widać ale był spory uskok) © Skowronek

Kamieniołom jest niezwykle malowniczy, zwiedzamy tylko niewielką część, jako, że przed nami droga daleka.
Widoki w okolicy stadniny © Skowronek

Podążamy zatem do miejscowości Rokitno Szlacheckie, gdzie mamy nadzieję zobaczyć dwór z XVIII wieku. Ciężko go znaleźć gdyż obecnie w niczym nie przypomina dworu a teren wokół jest zdewastowany. Odradzam.
Potem Łazy, Niegowonice i wreszcie Sławków. A w Sławkowie zabytków mnóstwo. Przy rynku zabytkowa, XVIII-wieczna karczma. Obecnie zwie się Austeria a dawniej Pierwocha. Austeria oznaczało dawniej karczmę o najwyższym standardzie, z doskonałymi trunkami, wyszukanym jadłem, obszerną stajnią i bazą noclegową.
Karczma Austeria © Skowronek

Na rynku znajdziemy też zabytkową studnię, kapliczkę i XVIII- i XIX-wieczne domy z podcieniami. W jednym z nich mieści się informacja turystyczna. Dziś ostatni niedziela miesiąca więc powinno być otwarte. Ale solidne, drewniane drzwi zamknięte. Skandal... Wyrzekając na takie podłe traktowanie turystów ostatni raz szarpię klamkę by niemal wpaść do środka, jako, że drzwi raptem się otwarły.
Pani w informacji okazała się bardzo miła, dostaliśmy w prezencie mapę, dwa przewodniki, kolejne dwa zakupiłam. I dostaliśmy coś jeszcze. Otóż przyjrzała nam się uważnie i nagle rzekła, że da nam klucze do zamku. Normalnie - powiada - zwiedzanie odbywa się wyłącznie z przewodnikiem w cenie 30 złotych ale nam dobrze z oczu patrzy, więc ufa, iż oddamy klucze. Zamurowało nas nieco, lecz podziękowawszy pięknie pobiegliśmy do oczekujących na zewnątrz Roberta i Siwucha i wspólnie podążyliśmy do Zamku Biskupów Krakowskich.
Do lat 90'tych XX wieku ruiny tego zamku skryte były pod ziemią. O jego istnieniu przypominała jedynie nazwa wzgórza - Zamczysko. Lecz pewnego dnia przybyli archeolodzy i odkryli tajemnicę tego wzgórza - mury jednego z najstarszych zamków w Polsce.
Zamek w Sławkowie © Skowronek

Ruiny zamku w Sławkowie © Skowronek

To był budynek bramny © Skowronek

Ekipa przed zamkiem © Skowronek

I jeszcze jedno ujęcie zamku © Skowronek

Zamek wzniesiono w XIII wieku, jak na owe czasy był czymś niezwykłym bo w całości murowany. Wspomnij, że wówczas nawet Wawel miał drewniano-ziemne umocnienia...
Prace rozpoczął biskup Paweł z Przemankowa, co to darł koty z Leszkiem Czarnym. Początkowo plan zakładał, ze zamek będzie ogromny ale skończyło się na zamianie jednej z baszt na wieżę mieszkalną otoczoną murami i fosą (fosa miała 10 m szerokości). To właśnie konflikt z księciem zadecydował o przerwaniu prac. Podobno wówczas obowiązywało prawo, iż siedziby wielmożów nie mogły być większe niż zamki książęce i to również chyba (poza wspomnianym konfliktem) zahamowało budowę zamczyska. W ogóle Sławków był wówczas bogatym miastem dzięki kopalniom ołowiu i srebra, więc było co chronić.
Potem w zamku rezydował biskup Jan Muskata, co to darł koty z Łokietkiem.
Potem zamek zniszczyli husyci, biskupi zaś postanowili zamku nie odbudowywać i przenieśli się do okazałego dworu, który do dziś wznosi się w Sławkowie. A opuszczone, zamkowe mury popadły w ruinę, wreszcie zniknęły pod ziemią. Na wiele wieków zapomniano o sławkowskiej twierdzy, istniała tylko w dokumentach.
Aż do lat 80'tych XX wieku, kiedy to archeolodzy postanowili przekopać wzgórze Zamczysko. Odkryli zamkowe mury i sporo militariów (groty, włócznie itp.).
Dziś i my możemy wspiąć się na mury wieży i zadumać nad burzliwymi dziejami tego miejsca.
Czas płynie i trzeba jechać dalej. Starannie zamknąwszy furtę wracamy do IT by oddać klucze, jeszcze raz dziękujemy i podążamy dalej - do Dąbrowy Górniczej.
Jedna z Siwuchowych Ścieżek © Skowronek

I kolejna fajna ścieżka © Skowronek

Po drodze mijamy pomnik przyrody Wywierzyska w Strzemieszycach Wielkich, potem przez dzielnicę Gołonóg wprost do Jeziora Pogoria III. Wszystkie Pogorie to dawne wyrobiska piasku. Nad III przerwa na posiłek, potem jedziemy do II (błoto i tym podobne) a następnie wzdłuż brzegów IV. Ludzi sporo, prawdę mówiąc nie czuję się dobrze w takim tłumie.
Pogoria III © Skowronek

Pogoria II © Skowronek

Ścieżka wzdłuż Pogorii II © Skowronek

Ścieżka wzdłuż Pogorii IV © Skowronek

Potem Siwuch prowadzi nas różnymi ścieżynami w okolice Siewierza i przez las (to jest chyba czarny szlak) do Poręby, skąd już blisko do Zawiercia.
Siwuch odprowadził nas na dworzec. Pociąg przybył wkrótce i udalim się w drogę powrotną do domu.
Wiele dziś było fantastycznych ścieżek i ciekawych miejsc. Podziękowania dla naszego przewodnika:)
Jeszcze się pochwalę na koniec: stuknęło mi 8000 km w tym roku:)


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 104.12km
  • Teren 40.00km
  • VMAX 56.70km/h
  • Podjazdy 1200m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jura z Gozdzikiem

Sobota, 5 października 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 2

Dnia piątego października Roku Pańskiego 2013 na Jurę wyrusza Gozdzik we własnej osobie. W czasie gdy podążał na południe z Cze-wy wyjeżdża (z kolei korzystając) komitet powitalny w składzie: Siwuch [dziękuję, że przybyłeś:)] oraz Skowronki. Wysiadamy na stacji Żarki Letnisko i terenem podążamy do Żarek. Następnie na Mirowski Gościniec, który ostatnimi czasy zmienił się w drogę asfaltową. Gmina Żarki zamieniła go ów asfalt tworząc ścieżkę pieszo-rowerową z teoretycznym zakazem wjazdu. Teoretycznym gdyż "nie dotyczy właścicieli gruntów", tak więc samochody swobodnie tędy jeżdżą (ku naszemu oburzeniu). A jest wąsko, bardzo wąsko... Co by było ciekawiej, ostatnio okazało się, że miejscowi wystosowali skargę do Marszałka Województwa, gdyż okazuje się, że Mirowski Gościniec to...DROGA PUBLICZNA. I jakim prawem tę drogę publiczną zamknięto zakazem wjazdu?!! Nieźle, co?
Dopóki była piaszczystą polną dróżką (bardzo zresztą urokliwą) każdy miał ją gdzieś ale utwardzona... O, to już warto o tę drogę powalczyć. A że szlak? Niech se rowerzyści jeżdżą gdzie indziej. I tyle.
I tak podążamy do Niegowej, gdzie czeka już Gozdzik. Powitanie i ruszamy na szlak. Początkowo wygodną szutrówką wprost do zamku Bobolice. Murowaną warownię zbudowano w XIV wieku na miejscu wcześniejszej, drewnianej. Należał do Władysława Opolczyka (tego samego, który ufundował klasztor na Jasnej Górze) lecz ze względu na nielojalność i fatalną opinię liczne dobra (w tym i zamek) zostały mu odebrane przez Władysława Jagiełłę. Potem gospodarzył tu ród Krezów, potem Myszkowskich. Zniszczony podczas potopu szwedzkiego nigdy nie powrócił do dawnej świetności. W XVIII wielu opuszczony powoli popadał w ruinę, niszczony dodatkowo przez poszukiwaczy skarbów. I tak pozostały zeń jeno resztki baszty i części mieszkalnej zamku górnego. I tak na wyniosłym ostańcu trwały ruiny piękne lecz ponure (tak przeze mnie z tego czasu zapamiętane, a było się wówczas dzieciakiem, ledwo wystającym ponad jurajskie jałowce) aż do końca XX wieku, kiedy to zakupiła je rodzina Laseckich. Zamek zrekonstruowano (może nie do końca tak jak niegdyś wyglądał, gdyż brakuje źródeł) i choć nie brak głosów krytyki, to jednak cieszy, że został uratowany przed zniszczeniem.
Legendy? Są i legendy: o Bladej Pani, której zmarły dzieci, o dwóch braciach zakochanych w jednej pannie, wreszcie o skarbach, które ponoć znaleziono tu w XIX wieku.

Przed zamkiem w Bobolicach © Skowronek

Oglądamy sobie zamek i okoliczne skałki by wyruszyć dalej, w stronę Góry Zborów. A i jeszcze ozdobną pieczątkę trzeba zdobyć w zamkowej kasie. Bardzo ładna.
Podążamy czerwonym szlakiem pieszym. Na skraju lasu mijamy samochód zakopany w piachu po osie. Wypadałoby pomóc ale skoro pchał się autem do lasu, to niech teraz ma za swoje, a co! Może się oduczy. Toteż Rafał i ja mijamy go obojętnie. Za to Gozdzik i Siwuch próbują pomóc, zgodnie z zasadą "miłuj nieprzyjaciół swoich". Lecz nic z tego, zakopany lepiej niż na Dakarze.
Tak więc jedziemy dalej, korzeni i piachu nie brakuje, podjazdów także. Siwuch i Gozdzik jadą na oponach slick ale nic im to nie przeszkadza w pokonywaniu kolejnych przeszkód w terenie.
Na Górze Zborów dłuższy postój na podziwianie widoków oraz kanapki. A widoki dziś były przewspaniałe: błękitne niebo, białe skały i kolory jesieni.
Góra Zborów to rezerwat przyrody i jeden z najwspanialszych punktów widokowych na Jurze.
Przy "patrolce" na Górze Zborów © Skowronek

Góra Zborów © Skowronek

Jedziemy do Morska © Skowronek

Po odpoczynku Siwuch prowadzi wygodnymi, leśnymi drogami wprost do Morska. Stromy podjazd i już jesteśmy przy Ośrodku Rekreacyjnym. Jest tu hotel, stok narciarski, organizują szkolenia, imprezy, są baseny, korty, restauracja, jazda konna i odnowa biologiczna jest. Nas jednak bardziej interesuje Zamek Bąkowiec.
Z dawnych czasów przetrwało niewiele, niskie mury budynków mieszkalnych i baszt. Budynek z oknami i schody zostały dobudowane w latach międzywojennych, kiedy to architekt Witold Czeczott postanowił tu zamieszkać.
Zamek powstał w XIV wieku a opuszczono go w XVIII, od tego czasu popadł w ruinę.
Można go zobaczyć tylko z zewnątrz i w dodatku jedyni z dołu. Można też obejść dookoła.
Zamek Bąkowiec w Morsku © Skowronek

Obok zamku w Morsku © Skowronek

Tak więc oglądamy z zewnątrz a potem zjazd stokiem narciarskim z powrotem do naszej poprzedniej ścieżki.
Teraz Siwuch prowadzi nas do znanego sobie źródełka, z krystaliczną wodą i zielonymi roślinami rosnącymi na dnie. Tylko nie pamiętam ich nazwy...
Piekne żródełko obok Kroczyc (naprawdę ma takie barwy) © Skowronek

Kontemplacja źródełka © Skowronek

Dłuższa kontemplacja źródełka (chyba każdy lubi patrzeć w wodę) i powrót pod Górę Zborów a następnie w lewo, na zielony szlak pieszy, który prowadzi wprost do Skał Rzędkowickich. Ten skalny mur to mekka wspinaczy, w pogodne dni (takie jak dziś) na każdej skałce tłok. Dziś dodatkowo montują liny do zjazdów a obok kręcą się grupki ludzi, wygląda to na imprezę integracyjną. Sadowimy się opodal, nadzieję mając na widowisko (jak ludziska zaczną śmigać na linie), lecz nikt nie pali się do zjazdów. Wreszcie jeden zjechał, wrzasnął coś do pozostałych na temat ryzyka uszkodzeń narządów istotnych dla mężczyzny, i nikt więcej się nie odważył. Co za niefart...
Za to tuż nad nami, po niemal gładkiej ścianie, wspinał się samotnie pan z autoasekuracją, cichutko, tak myk-myk-myk i już był na wierzchołku. Z niesamowitą lekkością, jak gdyby bez wysiłku.
Skały Rzędkowickie © Skowronek

Odpoczynek przy skałach © Skowronek

Nasz samotny wspinacz © Skowronek

Czas płynie i trzeba zbierać się w dalszą drogę. Wzdłuż skał, obok ołtarza i zjazd do drogi i przez Hucisko do Mirowa. I ten zamek kupili Laseccy, jednak nie będzie on całkiem odbudowany, jedynie częściowo zrekonstruowany i zabezpieczony. I dobrze, bo jego charakterystyczna sylwetka jest jednym z symboli Jury. Dla zwiedzających zostanie udostępniony w 2017 roku.
Gród istniał w tym miejscu już w VI wieku p.n.e. a w XIV wieku powstał murowany zamek. Od 1501 roku był rodową siedzibą Myszkowskich. W 1587 roku został zdobyty przez wojska arcyksięcia Maksymiliana Habsburga i od tego czasu podupadał by w XIX wieku popaść w ruinę.
Jeden z symboli Jury © Skowronek

Zamek Mirów © Skowronek

Tak więc podziwiamy zamek czas dłuższy, następnie do sklepu po wodę i kierunek do kolejnego zamku (do odznaki rzecz jasna): strażnicy Łutowiec. Zbudowana na niedostępnym ostańcu w XIV wieku, opuszczona dwa stulecia później. Do dziś nie zachowało się prawie nic. Za to można dom i stodoła obok zostały zbudowane z zamkowych kamieni a ich właściciel często przepędza stąd turystów, mimo, że teren jest nie ogrodzony i biegnie tu szlak turystyczny. Dziś jednak mamy szczęście i możemy spokojnie zwiedzać.
Na wierzchołek ostańca można wejść i wejść warto, bo rozpościera się zeń wspaniały widok.
Widok ze Strażnicy Łutowiec © Skowronek

Wspaniale jeździć jurajskimi szlakami lecz trzeba już kierować się z powrotem do Niegowej, wszak przed Gozdzikiem daleka droga do domu. Jedziemy lasem, przeciamy główną drogę i przez Moczydła wprost do samochodu. Pogdalim jeszcze, po czym pożegnanie i każdy kieruje się do siebie: Siwuch do Zawiercia, Gozdzik do Głowna a my do Cze-wy.
Jedziemy na Gorzków Nowy, potem szlakiem do Trzebniowa i stąd nowym rowerowym (na szczęście wciąż jeszcze jest szutrowy ale asfalt wyleją lada dzień...) do Ostrężnika. W barze postój bo głód dokucza. A następnie przez Siedlec, Zrębice, Przymiłowice, Olsztyn, Skrajnicę wprost do Cze-wy.
I tak zleciał dzień a był to dzień słoneczny i ciepły, Jura mieniła się tysiącami kolorów radując serca i oczy. I udała się rowerowa wycieczka, teren taki łatwy nie był ale mimo zmęczenia humory dopisywały. Gozdziku, dziękujemy za odwiedziny, przybywaj (może następnym razem uda się byście przybyli oboje) kiedy tylko obowiązki pozwolą!
I Wiesz, Drogi Czytelniku, gdy się ma coś na co dzień to bywa, że tak jakoś to coś pospolite, zwyczajne. Ale wystarczy spojrzeć inaczej i... No, wiem, nihil novi, chodzi o to, że jedna ta nasza Jura to jest ABSOLUTNIE WYJĄTKOWE, PRZEPIĘKNE, PRZEUROCZE miejsce. A, że się czasem człek w piachu zakopie? Ano, za łatwo być nie może...
Wszystkie zdjęcia z wycieczki znajdziesz tutaj, zapraszam do galerii.


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 75.04km
  • Teren 3.00km
  • VMAX 46.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostrężnik

Wtorek, 1 października 2013 · dodano: 02.10.2013 | Komentarze 3

W celach zawodowych do Ostrężnika. Chodzi o prace nad nowym szlakiem niebieskim rowerowym. To znaczy Rafał nad nim pracuje a ja jadę ewentualnie pomóc nieco. Pomoc okazała się zbędna więc poszłam szukać maślaków. Muszę się lepiej zapoznać z truciznami grzybowymi bo to bliskie mej profesji.
Firma kładąca nawierzchnię wykonała przepiękną szutrówkę (zdjęcia w piątek) ale niestety urzędasy wymyśliły asfalt. A skoro będzie asfalt to skończy się na tym, że autami będą się tu pchać i zrobi się niebezpiecznie. Już wczoraj, na szutrówce, Rafał ochrzanił jednego.
Dla rowerzystów najlepsza byłaby taka właśnie, bita droga, zwłaszcza, że koszt wykonania jest dużo niższy i można by zrobić więcej km ale urzędasy wiedzą lepiej, na sugestie nie reagują. Zatem będzie asfalt.

Ta szutrowa droga wkrótce zniknie © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 133.71km
  • VMAX 52.30km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraków z CFR

Niedziela, 15 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 6

Wpis oraz zdjęcia pojutrze. Dziękuję wszystkim za miłe towarzystwo:)
Mamy pojutrze, czyli środę, zatem pora na krótki wpis.
Na CFR, czyli Częstochowskim Forum Rowerowym, Markon zaproponował wycieczkę do Krakowa. A ponieważ nigdy nie byliśmy na takowej forumowej wycieczce, przeto dołączyliśmy do ekipy. Ekipy sporej bo liczącej 18 rowerzystów. Były zatem panie czyli Abovo, Kasia no i ja oraz panowie czyli Arusb, Bartek034, Gaweł, Jacek Krzysztof, Marcin, Markon, Mateusz, jeszcze jeden Mateusz, Michał, Mr.Dry, Piotrek78, Sti, Rafał, Siwuch. Chyba wszystkich prawidłowo wymieniłam?
Ruszyliśmy o 8.00 spod Jagiellończyków (takie centrum handlowe) by wkrótce do Poraja dotrzeć. Nad zbiornikiem krótka przerwa i dalej, na Myszków. Potem była jeszcze przerwa na stacji, i na górce przed Kluczami, i przy sklepie w Kluczach, i w Rabsztynie i przy następnym sklepie. Jedni wykorzystali owe przerwy na odpoczynek, inni na nawadnianie a wszyscy na dyskusyje. Dyskusyje były zresztą czas cały, jako, że nie co dzień człek ma okazję z tyloma znakomitymi rowerzystami pogawędzić.
Tak więc dotarlim do Doliny Prądnika (zatłoczonej okrutnie), stanowiącej najbardziej malowniczy odcinek trasy.
Wszystko miło i fajnie, lecz zwiedzania mało, czas goni. Może kiedyś rowerzyści zechcą jechać w drugą stronę, z Krakowa? Wówczas czas nas gonił nie będzie i na ciekawe miejsca i opowieści go nie braknie.
No to jedziem dalej, pieszych zgrabnie wymijając, by minąć również Korzkiew (a w niej taki ładny zamek) i przez Zielonki do Krakowa dotrzeć.
Zgrozą napawa mnie myśl o przejeździe przez centrum tego grodu lecz poszło bezboleśnie i sprawnie na Rynek dotarlim. Zdjęcia i na obiad. Łatwo powiedzieć - obiad pod Wawelem. Wpierw trza się tam przebić... Nerwy puściły mi na Grodzkiej i zawinęłam na Poselską by na Plantach wyskoczyć. Pod prąd było, lecz policjanci za nami nie gonili.
Po obiedzie pojechalim na stację Kraków Płaszów, gdzie spokojnie do pociągu załadować się można. Pociąg ów jedzie do Cze-wy godziny trzy, minut trzydzieści. Za moich czasów jechał godzinę krócej...
Powrót mocno imprezowy. Markon i Michał przygrywali, śpiewy były i inne takie.
Tak czy inaczej koło 22.00 skład Polskich Kolei Państwowych przywlókł się do Cze-wy.
Pożegnalim się i do domu. A jutro do pracy...

W Poraju © Skowronek

Przed Kluczami © Skowronek

Droga Krzyżowa w Mrzygłodzie © Skowronek

Sanktuarium w Myszkowie - Mrzygłodzie © Skowronek

Zamek w Rabsztynie © Skowronek

Rycerzyk w Rabsztynie © Skowronek

Na postoju © Skowronek

Pieskowa Skała © Skowronek

Skałki w Dolinie Prądnika © Skowronek

Przed Bramą Krakowską © Skowronek

Na Rynku © Skowronek

To wszystkie, co bardziej udane zdjęcia. Do ściągnięcia z photo.bikestats, gdyby ktoś życzył sobie.




  • DST 52.08km
  • Teren 24.00km
  • VMAX 40.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sokole i o niedźwiedziach coś niecoś

Wtorek, 10 września 2013 · dodano: 11.09.2013 | Komentarze 6

Po pracy pędem do domu, szybki obiad i jedziemy. Na początek drogą przeciwpożarową (gdzie tajemniczy okaz rośnie) następnie podjazd do Biskupic. Potem mieliśmy wracać ale słoneczko miło grzeje i w ogóle... Obowiązki wszak nie uciekną, prawda?
Przeto zjazd w Sokole. Pokręcilim się po tamtejszych ścieżkach (niezmiennie uroczych) i właściwie mieliśmy już wracać ale... Rafał chce jeszcze zajrzeć do Leśnego. No to jedziemy obok Biakła i prosto do baru.
Rzec muszę, iż dotąd Leśny to było miejsce... No Wiesz, Drogi Czytelniku, non sum dignus, he he... W końcu tam sami twardziele zaglądają, no nie? Gdzie mnie do nich. Lecz odkąd dzięki BS poznało się nieco ludzi już odrobinę śmiałości się nabrało.
Spotykamy tam Piotra oraz Sebiqa. Pogawędzilim kapkę (okazało się żeśmy się rozminęli z EdytKą) i wespół przeciwpożarową drogą powrócilim. Wcześniej jednak debata nad owym okazem tajemniczym (Sebiq w końcu dociekł, że to jednak dziewanna była).
Dwa zdjęcia z Sokolich Gór:

W Sokolich Górach © Skowronek

Szlak w Sokolich © Skowronek

I tak dzień minął. Na koniec proponuję pouczającą lekturę (najlepiej wydrukować i znajomych edukować):
PROSZĘ PAŃSTWA OTO NIEDŹWIEDŹ


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 39.42km
  • Teren 19.00km
  • VMAX 37.40km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Niedziela, 25 sierpnia 2013 · dodano: 29.08.2013 | Komentarze 1

Tytułem uzupełnienia. Popołudniem późnym do Olsztyna drogą przeciwpożarową i powrót podobnie.

Góra Biakło © Skowronek


Kategoria 0-50 km, Jura