Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 100 km

Dystans całkowity:32296.03 km (w terenie 6291.00 km; 19.48%)
Czas w ruchu:1356:25
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:165274 m
Suma kalorii:18852 kcal
Liczba aktywności:268
Średnio na aktywność:120.51 km i 5h 52m
Więcej statystyk
  • DST 148.50km
  • Czas 08:36
  • VAVG 17.27km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Podjazdy 3569m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pradziad i Dlouhé stráně

Sobota, 16 czerwca 2018 · dodano: 17.06.2018 | Komentarze 1

Właściwie nie wiem o czym pisać... Dziś najdłuższa trasa, bogata w podjazdy, w tym dwie gwiazdy czyli Pradziad i Dlouhé stráně.
Startujemy z Vrbna Pod Pradědem, z parkowaniem nie ma problemu, jest spory i darmowy parking. Następnie jedziemy do miejscowości Karlova Studánka (bez zatrzymywania i bez zdjęć) i wreszcie na przełęcz Hvezda, gdzie rozpoczyna się podjazd na Pradziada. Wydaje mi się, że podjeżdżałam najszybciej z dotychczasowych tam pobytów, choć może tylko mi się zdawało. 
Na wierzchołku nerwówka, prędko z powrotem i jedziemy do drugiego podjazdu. Po drodze Rafał i Marcin zafundowali sobie dodatkowy podjazd na kolejną górkę, jednak ja wolę ją objechać. Doskonale wiem, że w moim przypadku sztuczne wydłużanie trasy zwykle kończy się beznadziejnym asfaltem (czy innym kiepskim podłożem) oraz idącą za tym irytacją na niepotrzebne marnowanie sił. Jadę zatem główną drogą, mam mapę, trafię gdzie trzeba. W tych okolicach ruch jest dużo mniejszy niż w Polsce, jedynie stada motocyklistów są ciut... hmm... Stresujące. Dojeżdżam na miejsce, za chwilę zjeżdżają panowie i dalej jedziemy już razem. Niestety obrana przez nas droga kończy się i trzeba parę km pojechać terenem. Jednak kamienie muszą być i basta. 
Na Dlouhé stráně podjeżdżamy częściowo nową drogą (z Vernířovic, o ile dobrze pamiętam), która łączy się z trudniejszym wariantem podjazdu (który swój początek ma w miejscowości Loučná nad Desnou). Ta dojazdówka nie nadaje się na szosę, bardzo złej jakości asfalt, kamienie, ubytki a nawierzchnia taka, że mam wrażenie, iż jadę po tarce.
Dopiero po dotarciu do właściwego podjazdu asfalt jest dobry. Na wierzchołku sporo ludzi, przy zbiorniku trwają prace. Jesteśmy tam tylko chwilę, zaraz zjeżdżamy do chatki na przerwę. Aż tutaj słuchać ryk silników motocyklowych, na Červenohorskym musi być nieciekawie... Wkrótce tam przybywamy, po zjeździe z Dlouhe ląduje się tuż przy początku podjazdu na tę przełęcz. Co tam się wyprawia... Motocykliści jeżdżą w tę i nazad, ciągle mijają nas ci sami. Droga jest szeroka ale i tak jest to mocno stresujące... Na szczęście okupowana jest tylko strona z nowym asfaltem, na zjeździe względny spokój. 
Zjeżdżamy do miejscowości Bělá pod Pradědem a stamtąd... Niespodzianka, czeka kolejny podjazd. Coś nowego, prawda?
Ten jest upierdliwy, ciągnie się i ciągnie, w dodatku zaczyna mi już brakować sił. Wreszcie władowałam się na to całe Videlské sedlo. Teraz już tylko zjazd do auta. 
To był intensywny dzień, chyba pobiłam swój rekord przewyższeń. Większość podjazdów szła jako tako, tylko ten ostatni bardzo kiepsko. Parę zdjęć:
Widok z Pradziada:

Na wierzchołku Pradziada:

Krówki na pastwisku:

Kamienie muszą być:

A tu parę zdjęć z Dlouhé stráně:







  • DST 111.62km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:43
  • VAVG 19.53km/h
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Lasy Nad Liswartą

Niedziela, 27 maja 2018 · dodano: 30.05.2018 | Komentarze 0




  • DST 103.90km
  • Czas 03:52
  • VAVG 26.87km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Podjazdy 581m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po okolicy szosowo

Środa, 23 maja 2018 · dodano: 23.05.2018 | Komentarze 0

Dziś wolne i niemal bezwietrznie. Od początku roku dni bez wichury było może kilka. Zatem wybraliśmy się na szosing. Zdjęć brak. A trasa to Kusięta, Mstów, Skrzydlów, Garnek, Święta Anna, Przyrów, Sieraków, Janów, Złoty Potok, Siedlec, Zrębice, Turów, Olsztyn, Kusięta i do domu.


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 129.50km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:54
  • VAVG 18.77km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 613m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zamek w Rawie Mazowieckiej

Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 21.05.2018 | Komentarze 2

Weekend w Głownie czas zacząć:) Po wczorajszych 12 godzinach w pracy i dwóch godzinach podróży mam małe wątpliwości czy dam radę pokonać trasę lecz niepotrzebnie. W Goździkowie nie dokuczają ani bóle nóg ani znużenie trasą.
Cel na dziś to Rawa Mazowiecka a konkretniej Zamek Książąt Mazowieckich.
Jedziemy doń z wiatrem, toteż podróż jest przyjemna. Z jednym minusem: zgubiłam kamizelkę i musieliśmy się z Rafałem wrócić po nią parę km... Wywiało ją z kieszonki, co daje pewne pojęcie o tym, jak mocno dziś wieje...
Po drodze zatrzymujemy się w Lipcach Reymontowskich (tak tak, TYCH Lipcach) lecz tylko foto przy Muzeum Czynu Zbrojnego (bo Lipce zwiedzaliśmy już podczas poprzedniego pobytu) i podążamy dalej. Zaglądamy też do drewnianych kościołów w Słupi i Boguszycach. Pierwszy zamknięty ale jest coś nietypowego: na dzwonnicy wisi lustro. Pewno by wierni mogli skontrolować ubiór i fryzurę przed wejściem do świątyni. A ten drugi zabytek klasy 0 ale trwa msza i nie ma jak zajrzeć do środka.




Do Rawy Mazowieckiej podążamy oczywiście bocznymi asfaltami i polnymi drogami. W samym mieście jedziemy z samochodami ale już po drodze sprawne oko turysty wyczaiło ścieżkę rowerową wzdłuż zalewu i nią postanawiamy wrócić. 
W Rawie trafia nam się zwiedzanie muzeum (trafiło się: w soboty bezpłatnie) jest wnętrze izby chłopskiej oraz kolekcja lalek przedstawiających władców Polski i ich rodziny.

Pora na zamek. Baszta niestety jest zamknięta ale nie ma problemu z wejściem na zamkowy teren. Od kilku lat jedziemy na ten zamek i wreszcie dojechaliśmy:)

Część oficjalna zakończona, można udać się na popas. Nad Zalewem Tatar pożarliśmy gofry a następnie wspomnianą wcześniej ścieżką rowerową opuszczamy Rawę. Nam w Cze-wie też by się taka ścieżka przydała, co bez skrzyżowań i bez aut z centrum za miasto wyprowadza...
Powrót... Cóż tu pisać, umęczyliśmy się pod wiatr. Ale mimo tych drobnych niedogodności wycieczka bardzo udana:)))
Na koniec swojski widoczek:





  • DST 102.50km
  • Teren 75.00km
  • Czas 06:38
  • VAVG 15.45km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 970m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bardzo jurajsko czyli okolice Olkusza

Wtorek, 1 maja 2018 · dodano: 03.05.2018 | Komentarze 2

"To gdzie ten schron?" Wgapiam się w ekranik. "Nooo... Stoimy na nim..." Znajdujeny się w Hutkach, na terenie, gdzie do 1988 r stacjonował 20 Dywizjon Techniczny Obrony Powietrznej. 
To tylko jedna z atrakcji dzisiejszej, bardzo jurajskiej wycieczki.
Pora zajrzeć w rzadko odwiedzane rejony Jury. Start przewidziano na 9.00 z Łaz, obok dworca jest spory parking. Przybywamy tam w miarę punktualnie, na miejscu jest już Robert, po chwili podjeżdża auto z Adrianem i Marcinem, przy sklepie natomiast, zostaje przydybany Cioran, który przybył pociągiem. Zaczynamy.
Pierwszą atrakcją dzisiejszej wycieczki jest nieczynny kamieniołom w Niegowonicach (zlokalizowany na stoku Wawrzynowej Góry). Jego dnem wiodą różne, często niewygodne ścieżki, którymi docieramy pod ścianę główną. A tam czas na foty i podziwianie. Następnie Rafał prawi "A teraz tam wjedziemy". "TAM?" "No tak, tam" - pokazuje ścianę na zdjęciu:

Ale, że co??? TAM???
Kawałek wzdłuż ściany i w lewo była rzeczona droga na górę. Stroma jak pierun i kamienista okrutnie... Za to po mozolnym władowaniu się na górę oczom naszym ukazała się wspaniała panorama:


No dobrze, pora jechać dalej. Zjeżdżamy do domów, wjeżdżamy na pola i... Nie możemy się wydostać! Drogi schodzą do gospodarstw albo nigdzie. Wreszcie ładujemy się przez zaorany teren i na dole znajdujemy jakiś dukt:

Kolejną atrakcją turystyczną będzie skałka trawertynowa w miejscowości Laski. To jedyna taka w Polsce, jedna z kilku na świecie, unikatowy kawałek skamieniałej pustyni, z równie unikatową jaskinią i w ogóle cud.
Co żeśmy się tej skałki naszukali... Krążyliśmy wokół po lasach, ekipa się rozdzieliła, pogubiła, wreszcie Parker dzwoni, że znalazł. W tym czasie dzwoni też Rafał (z pożyczonego telefonu, a jakże, tę historię już przerabialim, co dobrze zna Goździk...). Wprawdzie skałki nie znalazł, za to odkrył cud-miód ścieżkę wzdłuż kompleksu leśnych stawów. 
Oglądamy skałkę z każdej strony. Trochę mała, na zdjęciach wydawała się o wiele większa, ale ładna. Oczywiście wokół nie może zabraknąć śmieci, tak charakterystycznego znaku polskiego turysty... Foto jaskini nie zamieszczę właśnie z tego powodu...


Teraz w spokoju ducha (że skałka znaleziona) można podążyć ową cud-miód ścieżką. Rzeczywiście jest bardzo fajna, wije się między drzewami, czasem skłania do trudniejszych manewrów, kojarzy mi się ze ścieżkami w Puszczy Kampinoskiej. Te leśne stawy były kiedyś popularnym miejscem wypoczynkowym.



Tak oto podążamy w stronę Olkusza. Jesteśmy w sercu Lasów Błędowskich. Niech Was nazwa nie zmyli. Mimo bliskości pustyni tereny tutaj są podmokłe i można łatwo wyrąbać się w błoto. Tak oto można tonąć w błocie blisko piaszczystej pustyni... Szczęściem dawno nie padało i w miarę bezstresowo można przejechać.

W ten sposób dojeżdżamy do asfaltu łączącego Hutki z Kluczami, po czym źle skręcamy bo nasza droga kończy się przy ogrodzeniu szybu wentylacyjnego kopalni. Słychać monotonną pracę urządzeń. Tak, tak, funkcjonuje tu Kopalnia Pomorzany, jedyna w Polsce czynna kopalnia rud cynku i ołowiu, a ponad 100 m pod naszymi stopami pracują górnicze maszyny... Pytanie jak długo, także i tę kopalnię miano likwidować ale na razie jakoś się broni.
Przez tę kopalnię tośmy mieli trochę kłopotu ale o tym później. Na razie oczy w ekraniki gdzie każdy z nas ma inną mapę. Na mojej niedaleko zaznaczone są schrony. A może by tak tam?... No to jedziemy. I tym sposobem trafiamy na teren dawniej należący do wspomnianego 20 Dywizjonu Technicznego. W dawnych budynkach koszarowych mieści się obecnie Zakład Opiekuńczo - Leczniczy O.O. Kamilianów. Za parkingiem znajdujemy pierwszy schron, nie zaśmiecony za to pełen komarów.

Potem wjeżdżamy w las by odnaleźć kolejne schrony lecz prędko okazuje się, iż są zasypane. Dziś to jedynie wysokie kopce zarośnięte trawą i betonowe elementy wystające tu i ówdzie. Zatem porzucamy zamiary dalszej eksploracji terenu i podążamy do Olkusza. Lądujemy w Starym Olkuszu, dokładnie naprzeciwko Kopalni Pomorzany i tu mamy problem bo teren, przez który chcieliśmy przejechać jest ogrodzony. Wobec tego jedziemy wzdłuż DK 94 (korzystając ze ścieżek lokalnych rowerzystów) a potem robimy kółko przez tereny poprzemysłowe, gdzie czekają takie oto atrakcje:


Wreszcie dojeżdżamy w okolice Żurady, gdzie wjeżdżamy na niebieski szlak rowerowy, któy podążamy aż do miejscowości Troks a stamtąd jedziemy do zamku Rabsztyn. Na zwiedzanie decydują się tylko Adrian i Marcin, my niedawno byliśmy tam z Goździkiem.

Potem jedziemy czerwonym rowerowym, z którego zjeżdżamy na inne ścieżki (tuż przed Bogucinem Dużym) zanim zaczną się fest piachy przed Jaroszowcem. Tymi polnymi ścieżkami dojeżdżamy do miejscowości Klucze na obiad i odpoczynek. Jesteśmy ciut zmęczeni, jednak Jura to Jura, pora kierować się już z powrotem do Łaz. Z Kluczy jedziemy znanym nam już i bardzo fajnym szlakiem rowerowym niebieskim (po drodze zaglądamy jeszcze na cmentarz z I w.ś.) do punktu widokowego Dąbrówka. W końcu jesteśmy obok Pustyni Błędowskiej, grzech tam nie zajrzeć.

Co by za łatwo nie było na koniec fundujemy sobie stromy i kamienisty podjazd szlakiem czarnym pieszym z Chechła do miejscowości Rodaki oraz rozmaite ścieżki (nie pamiętam dobrze ale chyba za znakami szlaku zielonego pieszego) polne i leśne, pod górki także.

I tym sposobem wracamy do Łaz. Zapakować się i do domu. I tak to było na jurajskiej wycieczce. Tereny bardzo ładne , ciekawe, zróżnicowane ale i pomęczyć się trzeba było. Trasa warta powtórzenia. 







Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 187.90km
  • Czas 08:21
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Podjazdy 1061m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wieluń

Sobota, 14 kwietnia 2018 · dodano: 15.04.2018 | Komentarze 5

Plan był inny, mieliśmy jechać PKP do Łodzi i wracać. Jednak ze względu na prognozowany kierunek wiatru zmieniliśmy trasę. W sumie i tak wiało inaczej niż według prognoz miało wiać ale cóż... Norma.
Wycieczka do Wielunia była w planie już od dawna. To ładne miasto zwiedzaliśmy już kiedyś, w drodze powrotnej z kilkudniowego zamkowania ale wtedy nie udało się zwiedzić Baszty Męczarni. 
Oprócz nas na wycieczkę wybrali się Adrian i Marcin.
Początkowo jedziemy przez dzielnicę Dźbów do Blachowni. Następnie kawałeczek krajówką do skrętu na wojewódzką i za chwilę skręt do Cisia. Moim zdaniem niepotrzebnie ładowaliśmy się na krajówkę bo można skręcić do Blachowni i potem zaraz w lewo (w ul. Ks. Kubowicza), między blokami do ściany lasu, potem kawałek lasem terenowo (na szosie da się przejechać bo ubite, to taka spacerowa aleja mieszkańców) i wyjeżdża się naprzeciwko drogi na Cisie. I dlatego jeśli chcesz, Drogi Czytelniku, powtórzyć trasę, jedź właśnie tak. Ale chłopcy pognali, na śladzie był błąd, no i wyszło jak wyszło.
Następnie podążamy znanymi (spokojnymi) drogami przez Cisie, Węglowice, Piłę, Zamłynie, Kawki do Panek.
W centrum Panek chwila przerwy nad jeziorkiem. Są tam ławeczki a miejsce jest zadbane i miło tam posiedzieć.

 A po przerwie jedziemy przez Janiki do Krzepic. Tam wizyta w rowerowym (po olej) a następnie trzeba przeciąć DK43 i zaraz skręcić w lewo. Dalej jedziemy przez miejscowości Zbrojewsko, Lipie, Parzymiechy, Załęcze Małe, Kępowizna, Bieniec, Łaszew, Mierzyce, Ruda wprost do Wielunia. Przyznam, że trochę się umęczyłam, do tego wietrzysko... Po drodze urządziliśmy postój nad brzegiem Warty, bo to bardzo urokliwe miejsce:

W Wieluniu spory ruch aut ale jakoś w miarę spokojnie docieramy do centrum. Stop przy ruinach XIII-wiecznej kolegiaty. Uszkodzona podczas nalotów 1 września 1939 r. a następnie w 1940 r. wysadzona przez Niemców. W latach 90'tych odkopano i zrekonstruowano fundamenty, które dziś możemy oglądać.


Następnie jedziemy na rynek. Ładny jest też park. Zastanawiamy się chwilę, co dalej, bo nie za bardzo jest tu gdzie popas urządzić. W końcu postanawiamy wrócić bo po drodze były restauracje. 
Proponuję jeszcze by podjechać do murów miejskich, głupio być w Wieluniu i je pominąć, zwłaszcza, że to ładne miejsce.
I to był dobry wybór, bo tym sposobem poznaliśmy Tomka z Rowerowego Wielunia, dzięki któremu zwiedziliśmy Męczarnię:)








Teraz obiadek. Zdecydowaliśmy się na kuchnię śródziemnomorską "Latakia". Polecam, bardzo smaczne jedzenie.
Miło posiedzieć ale trzeba już wracać. Teraz powinno być bardziej z wiatrem. I (na szczęście) było.
Wracamy do Mierzyc, gdzie skręcamy na Kamion. Jest tam zabytkowa kapliczka ale tylko ją mijamy. To już tereny Załęczańskiego Parku Krajobrazowego. Potem Niżankowice, Szczyty i tym sposobem lądujemy w Działoszynie. 
Kolejne miejscowości po drodze to Zalesiaki i Lelity. W tych drugich zjeżdżamy do starego młyna, jest też ładny mostek nad Wartą. Byliśmy tu już kiedyś z Segerem.

Kolejny etap podróży to Popów, Władysławów, Borowa i przerwa nad zalewem w Ostrowach.
Potem Adrian i Marcin prowadzą, bo doskonale znają te tereny. Przez Kocin, Kuźnicę Lechową, Lubojnę i Wolę Kiedrzyńską wracamy do Cze-wy. Pod koniec bolały mnie nogi, oj formy nie ma, ale wycieczka naprawdę bardzo fajna, bardzo udana.
Jeszcze parę zdjęć autorstwa Marcina:











  • DST 103.40km
  • Czas 04:15
  • VAVG 24.33km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Podjazdy 636m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze

Święta Anna

Czwartek, 19 października 2017 · dodano: 19.10.2017 | Komentarze 1

Pogoda wciąż piękna i znów wolny dzień. Tym razem wymyśliłam trasę w rzadziej odwiedzane przez nas regiony. 
Na początek przez Kusięta, potem Joachimów i Małusy. A stamtąd na słynną górkę (Passo Małusso Pico) i zjazd do Mstowa. Wszystko boczne, spokojniutkie drogi. Z Mstowa ultraspokojną drogą przez Skrzydlów, Rzeki Wielkie, Garnek do Świętej Anny. Mijamy sanktuarium, dawno tam nie byłam, zajrzymy następnym razem.
Teraz trzeba pojechać kawałek drogą wojewódzką, kilka km, do Przyrowa. Ale jest spokojnie. W Przyrowie skręcamy na Staropole. To bardzo przyjemna droga, wśród pól i lasów. Mijamy Sieraków i Sygontkę.
Po dojeździe do wojewódzkiej skręcamy w prawo, kawałeczek i w lewo na Lipnik i Żuraw.
Po drodze widziałam senatora Laseckiego. Rowerzystów ominął jak trzeba, znaczy z daleka. Bardzo ładnie. Rafał zdziwił się czemu jeździ tak skromnym samochodem. Niech każdy gada, co chce ale uważam, że gdyby nie on to z zamku Bobolice nic by już nie zostało. Nie wnikam co i jak, za czyje pieniądze i co z tego ma. Ważne, że zamek stoi.
No dobrze, wróćmy na trasę. Podążamy przez Kobyłczyce, potem Zagórze, Bukowno, Turów, Olsztyn i przez Kusięta wracamy do domu. Na szczęście dziś na drogach było spokojnie i kulturalnie.
Kilka zdjęć:
Święta Anna





  • DST 186.40km
  • Czas 07:56
  • VAVG 23.50km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Podjazdy 1635m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wolbrom z szosową ekipą

Sobota, 9 września 2017 · dodano: 08.10.2017 | Komentarze 0




  • DST 102.16km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:32
  • VAVG 15.64km/h
  • VMAX 57.80km/h
  • Podjazdy 2929m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Vosecka Bouda i Labska Bouda

Czwartek, 17 sierpnia 2017 · dodano: 17.08.2017 | Komentarze 2

Na dziś prognozy korzystne, zatem można spokojnie jechać w góry.
Rafał znalazł boczą drogę wiodącą ze Szklarskiej Poręby do Jakuszyc, okazała się bardzo fajna, jest to leśny asfalt a ostatni odcinek mamy szutrowy. Następnie trzeba podjechać ruchliwą drogą na granicę i zaraz za nią skręcić w lewo na szlak rowerowy. Jest to wygodny asfalt biegnący stokami Karkonoszy, mogą zeń korzystać jedynie piesi i rowerzyści. Jedziemy nim dość długo a następnie skręcamy na szutrową dróżkę, dość stromo wspinającą się do schroniska Vosecka Bouda. Urządzamy przerwę na ławeczkach, widoki stamtąd są bardzo ładne.

Po odpoczynku zjeżdżamy z powrotem do asfaltu, kawałek w dół i w lewo na szlak zielony pieszy biegnący do Chaty Dvoracky. Jest stromy a pieszych dużo. Szczęściem tutaj piesi turyści są inni niż u nas. Słysząc rower od razu schodzą na bok, często dużo wcześniej zanim dojadę. Czasem jakiś maluch pomacha, ogólnie jest miło.
Spod Chaty zjeżdżamy do dróżki, na mapie nazwanej "Videnska". Po drodze podziwiam dwóch rowerzystów z dziećmi w fotelikach, którzy podjeżdżają luźnym szutrem o sporym nachyleniu i do tego wzbogaconym wielkimi muldami, którzy pokonują to wszystko śmiejąc się i gadając do maluchów:)
Kolejny punkt na tasie to miejscowość Misecky. Liczyliśmy tu na sklep ale jest tu tylko parę budynków i dwie knajpy. Nie mając wyjścia w jednej z nich kupujemy dwie litrowe butelki soku za kwotę (na nasze) 56 zł... Bolało.
Teraz rozpoczynamy podjazd do Vrbatovej Boudy. Tutaj auta nie jeżdżą, jedynie parę razy dziennie kursuje PKS. Podjazd jest dość mozolny ale widoki po drodze przepiękne. Do drugiego schroniska, celu naszej dzisiejszej wycieczki jest już blisko i lekko w dół. Labska Bouda. Może niezbyt piękne to schronisko lecz widoki zeń prześliczne. Ludzi dużo lecz tak jakoś wzajem sobie nie przeszkadzają.
Po odpoczynku zjeżdżamy z powrotem do miejscowości Misecky i dalej główną drogą (ruch niewielki) przez Vitkovice do miejscowości Horni Rokytnice. Tutaj wreszcie znajdujemy normalny sklep z normalnymi cenami... Dobrze, że uzupełniliśmy picie, bo czeka nas teraz mega stromy podjazd zielonym szlakiem zielonym na Studenovske Sedlo. Nachylenie to kilkanaście do ponad 20% i ani na chwilę nie daje wytchnienia.
Po wdrapaniu się na górę czeka już tylko zjazd do Harrachova , podjazd na granicę (już nie mam sił na strome, boczne dróżki, zatem jedziemy główną drogą, szczęściem u Czechów jest pas awaryjny. U nas pasa awaryjnego oczywiście nie ma lecz w Jakuszycach zaraz skręcamy na tę boczną drogę, którą jechaliśmy rano. Wracamy do Szklarskiej Poręby, w brzuchach pusto, zatem znajdujemy bar, który można z czystym sumieniem polecić: jedzenie bardzo dobre, porcje solidne i niedrogo. 
Udany dzień, choć kapkę meczący:)
Fajna, boczna droga ze Szklarskiej Poręby do Jakuszyc
Fajna, boczna droga ze Szklarskiej Poręby do Jakuszyc © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek
Szlak rowerowy biegnący stokami Karonoszy
Szlak rowerowy biegnący stokami Karkonoszy © Skowronek
Widok spod schroniska
Widok spod schroniska © Skowronek
Vosecka Bouda
Vosecka Bouda © Skowronek
Szrenica i Czarcia Ambona
Łabski Szczyt i Czarcia Ambona © Skowronek
Labska Bouda - widok na Karkonosze z tarasu schroniska
Labska Bouda - widok na Karkonosze z tarasu schroniska © Skowronek
To chyba Sokolnik
To chyba Sokolnik © Skowronek
Widok z drogi do Vrbatovej Boudy
Widok z drogi do Vrbatovej Boudy © Skowronek
Dobre jedzenie i niedrogo, można polecić
Dobre jedzenie i niedrogo, można polecić © Skowronek




  • DST 148.71km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:40
  • VAVG 19.40km/h
  • VMAX 49.20km/h
  • Podjazdy 1768m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

BIKE-owe Świętokrzyskie

Niedziela, 13 sierpnia 2017 · dodano: 14.08.2017 | Komentarze 0