Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112660.14 kilometrów w tym 30097.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572635 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Na północ od Cze-wy

Dystans całkowity:8609.88 km (w terenie 1063.00 km; 12.35%)
Czas w ruchu:351:37
Średnia prędkość:22.70 km/h
Maksymalna prędkość:61.90 km/h
Suma podjazdów:34193 m
Liczba aktywności:59
Średnio na aktywność:145.93 km i 6h 30m
Więcej statystyk
  • DST 80.26km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:35
  • VAVG 17.51km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Podjazdy 419m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Truskolasy

Niedziela, 16 czerwca 2019 · dodano: 18.06.2019 | Komentarze 0

Dziś dla odmiany wybrano bardziej płaskie tereny. Na początek przez Starą Gorzelnię, Kalej, terenem do Grodziska, niebieskim szlakiem pieszym do Kłobucka i nad Zbiornik Zakrzew. Akurat trwa tam leśny bieg. 
Następnie podążamy lasami by wyjechać w Truskolasach. Zajrzałam do Taty na cmentarz a w tym czasie reszta ekipy pojechała szukać sklepu. Wszystko pozamykane ale Rafał przypomniał sobie, że w Pile jest wiecznie otwarty sklep. I faktycznie. Z Piły podążamy prosto do lasu i leśnym duktem (na którym trochę przeszkadza tłuczeń) dojeżdżamy do użytku Bagno w Jeziorze. Następnie dalej jedziemy sobie lasem by wyjechać w Herbach. Niestety chmurzy się coraz bardziej, toteż zawracamy. Szutrową drogą jedziemy do Cisia i przez Blachownię i Łojki do Cze-wy. A w samej Cze-wie dopadła nas ulewa. Jest bardzo ciepło, toteż jakoś szczególnie nie przeszkadza. Zwłaszcza, że do domu blisko. Jednak brakło nam jakieś pół godzinki i byłby rower suchy...









  • DST 125.91km
  • Teren 70.00km
  • Czas 06:38
  • VAVG 18.98km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 1018m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szlak Jury Wieluńskiej

Niedziela, 9 września 2018 · dodano: 09.09.2018 | Komentarze 3

Wycieczkę wymyślił Rafał. Wymagała nieco kombinacji by dotrzeć rano do Wielunia lecz wszystko się udało. Nas i Piotra zawozi tam szwagier Rafała a Krzyśka, Marcina i Tomka zawozi Arek. Cioran przyjeżdża na kołach, jeśli można się tak wyrazić.
Już na początku okazuje się, że szlak jest mało uczęszczany, jedziemy zarośniętą, ledwo widoczną ścieżką wzdłuż torów. Także potem w wielu miejscach jest zasypany gałęziami lub zarośnięty.
Wydaje mi się też, że omija wiele atrakcji. Właściwie po drodze mamy tylko cmentarz z czasów I w.ś., Rezerwat Węże, kamieniołom, wapiennik, leśne mogiły i bunkier. Za to nie brakuje wspaniałych widoków na Wartę. Sporo jest odcinków asfaltowych ale i piachu nie brakuje.
Na pewno warto było nim jechać, bardzo udana wycieczka.















  • DST 85.70km
  • Teren 44.00km
  • Czas 05:00
  • VAVG 17.14km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 540m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wielki Łuk Warty

Niedziela, 12 sierpnia 2018 · dodano: 13.08.2018 | Komentarze 9

Wielki Łuk Warty z ekipą łódzko-wielkopolsko-mazowiecką czyli z Mariuszem, Dominikiem i Andrzejem. Wyjazd ustalony już oj, dawno, bardzo dawno temu, ze trzy miesiące albo i lepiej. Jako, że my tam już byliśmy to została nam przydzielona rola przewodników wycieczki i zagwarantowania uczestnikom, że nie zaginą pośród ton tamtejszego piachu.
Start z Działoszyna, do wycieczki dołączyli jeszcze Cioran, Piotr i Rafał.
Początkowo korzystamy z czerwono znakowanego Szlaku Jury Wieluńskiej, wiodącego wzdłuż brzegów Warty, mijamy też wapiennik i nieduże kamieniołomy. Obiecaliśmy uczestnikom dużo piachu i  brak obiadu (nad tym drugim chyba bardziej ubolewają). Po wczorajszych opadach piach mokry i łatwiej w nim jechać ale i tak było go mniej niż pamiętaliśmy z wycieczki kilka lat temu. No w każdym razie terenu było dużo, co akurat mnie odpowiada. Co ciekawe sama bym kiedyś nie pomyślała, że tak go polubię...
No dobrze, wróćmy na trasę. Tu foto kamieniołomu i początkowe zmagania terenowe:



Następnie podążamy do Źródła Objawienia ukrytego w lesie niedaleko miejscowości Kałuże. To przepiękne, pełne zieleni miejsce, sami zobaczcie. Na miejscu Cioran pyta "To gdzie te cuda?"... "Cierpliwości, zaraz będą" zdaje się odpowiadać Najświętsza Panienka...



Tymczasem jedziemy dalej, do Kurhanów Książęcych z II w. n.e. w Przywozie. Do dzisiejszych czasów zachowały się dwa. Wydobyte stąd zabytki można oglądać w muzeum w Wieluniu.
W pobliżu znaleziono też ślady osady. Miejsce skłania do zadumy nad przemijającym czasem.

Kolejna atrakcja to Źródło Świętego Floriana. Jest to bardzo ładne miejsce i fajne jest to, że można dojść do samej wody i podziwiać piaskowe "gejzery". Podobno owe źródło ma wielką wydajność, niestety dziś poziom wody jest bardzo niski, zapewne z powodu trwającej suszy... Nazwa źródła pochodzi stąd, iż w dawnych czasach czerpano zeń wodę do gaszenia pożarów.


Jedziemy dalej. Podążamy lasem, przecinamy drogę asfaltową, po drugiej stronie ponownie wpadamy w las i... Przejazd blokuje kilka aut, obok siedzą ludzie, to pielgrzymka. Większość już wyruszyła, została obsługa, powoli pakująca rzeczy. I oto nastąpiły obiecane cuda: zaproszono nas na obiad. Panowie byli przeszczęśliwi:)

Kolejnym miejscem wartym odwiedzenia jest Góra Świętej Genowefy, najbardziej wysunięty na północ ostaniec. Ostatni ostaniec. Oczywiście jedziemy tam w terenie, trochę żeśmy pokręcili i zamiast wyjechać przy nim wyjechaliśmy nad nim i trzeba było zejść stromo w dół. Oczywiście niektórzy próbowali zjeżdżać...




Na koniec pojechaliśmy jeszcze do Żabiego Stawu, niestety, prawie całkiem zarósł... Niepowodzeniem zakończyły się też poszukiwania ścieżki do mostu, którym mieliśmy pokonać Wartę i trzeba było wracać do Działoszyna bo czas goni.
No i koniec wycieczki. Czas płynie zdecydowanie za szybko... Mam nadzieję, że uczestnicy są zadowoleni. Do zobaczenia na następnej wycieczce!
Spójrzmy jeszcze na Wartę:






  • DST 126.98km
  • Teren 80.00km
  • Czas 06:24
  • VAVG 19.84km/h
  • VMAX 36.50km/h
  • Podjazdy 850m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na północ jako nawigator

Niedziela, 15 lipca 2018 · dodano: 16.07.2018 | Komentarze 6

Tak wyszło, że Rafał pojechał na Orbitę a ja umówiłam się z Asią na wycieczkę po Zielonym Wierzchołku Śląska. Asia zabrała jeszcze paru kolegów z drużyny. To chyba pierwsza wycieczka gdzie mam samodzielnie poprowadzić grupę, większość ścieżek znam, ale ostatnio byliśmy tam dwa lata temu z Goździkiem i obawiam się czy zapamiętałam wszystko jak trzeba. Przewidziano także parę nowości.
Ślad wyrysował mi Rafał ale nie przewidziałam, że jego telefon bardzo powoli aktualizuje mapę, w efekcie czego w paru miejscach zdarzyło się przejechać skręt i albo wracaliśmy kawałek albo poszukiwaliśmy nowej drogi. Ale ogólnie pamięć jeszcze daje radę, większość ścieżek zapamiętałam.

Ekipa cisnęła ostro, w terenie to jeszcze spoko, piach, tłuczeń czy inne przeszkody nieco hamowały zapały ale jak wylecieli na asfalt to nie dawałam rady. Jedynie darłam się zza ich pleców: "W LEWO!!!" "W PRAWO!!!" albo "STAAAĆ!!! Muszę na mapę spojrzeć". W dodatku niemal cała trasa była pod wiatr a tam jest sporo otwartych terenów:( Nie pomyślałam żeby sprawdzić kierunek wiatru, mogliśmy jechać w przeciwnym kierunku...

Zbiórka właściwie jest podwójna: ja zbieram ekipę z południowej części miasta (w osobach Łukasza i Maćka) a Asia z zachodniej (Tomasz i Jarek). Zbiórkę zaplanowałam wcześnie żeby czasu wystarczyło bo sporo będzie zwiedzania. Ruszamy. Na początek asfaltem przez Starą Gorzelnię, Wydrę, do drogi wojewódzkiej, na owej drodze w lewo i po około 200m uciekamy w prawo. Lądujemy w Kalei, tam skręcamy w ul. Grodziską i wreszcie jest terenowo. Potem Jarek (mieszkaniec okolic) prawi, że lasem dojedziemy tam gdzie ja chcę (a ja planowałam do Kłobucka niebieskim pieszym) niestety chyba się nie zrozumielim bo jego ścieżką lądujemy w Grodzisku na drodze wojewódzkiej... Przez to nie dotarłam do kota, którego miałam nakarmić:((

Trudno, jedziemy do Kłobucka wojewódzką, o tak wczesnej porze jest pusta. W Kłobucku wycieczka koniecznie chce sklep, wreszcie znajdują idąc za radą mieszkanki miasta. Po przerwie prowadzę ich do pałacu, są zainteresowani historią i nawet sosnami amerykańskimi, co tam rosną. To miłe.


Następnie sprawie podążamy lasami do Mokrej. Jedziemy do pomnika a następnie do Izby Pamięci. W niedziele nieczynna ale przez duże szyby można sporo zobaczyć. Powiększyła się tam kolekcja motocykli z czasów II wojny światowej.



Teraz prowadzę ekipę do lasu, skręciliśmy trochę za wcześnie i było nieco chaszczingu ale prędko udało się wyjechać tam gdzie trzeba a w dodatku ścieżki, którymi jechaliśmy, były bardzo ładne zatem nie ma co narzekać.


Teraz polami (kamienistym duktem ale widokowym) podążamy do Rębielic. Oglądamy tam wiatrak Pana Antosa. Smutny pomnik tego, że w tym kraju wszelka nowatorska myśl i inicjatywa zostaną zduszone. Sklep przy wiatraku jest zamknięty, co zdołowało ekipę bo bliżej wiatraka podjeżdżają ze mną tylko Tomek i Jarek.

Z opresji wybawił ich przechodzący obywatel Rębielic, który wyraźnie wracał z zakupów (po piwie w każdej kieszeni plus jedno w dłoni) i pokierował do otwartego sklepu. Robimy zakupy ale wiktuały postanawiamy zjeść dopiero na punkcie widokowym na kamieniołom. Prowadzę zatem podjazdem do cmentarza a potem ścieżką pnącą się stromo na wierzchołek Rębielskiej Góry. Dojeżdżamy na miejsce i dość długo siedzimy na "tarasie widokowym". Po przerwie czeka główna atrakcja czyli kamienisty zjazd na dno kamieniołomu. Odwiedzamy mini jaskinię (każdy wziął sobie po kawałku kalcytowych kryształów) oraz miejsce, gdzie zachowała się pozostałość szaty naciekowej dawnej jaskini, zniszczonej podczas prac kamieniołomu. Co ciekawe, wszyscy prędko wdrapali się do stalaktytowych draperii, zapominając o pozostawionych samotnie rowerach, co również mnie cieszy niezmiernie (to, że ich tak zainteresowało, nie że porzucili rowery). Na wszelki wypadek zostawiłam ekipę i prędko wróciłam pilnować pojazdów, dziś w kamieniołomie kręci się sporo ludzi. W tym miejscu zaczyna mnie boleć głowa, chyba od słońca, co dodatkowo utrudnia sprawną jazdę... No nie, nogi bolą, sił nie ma a teraz jeszcze to...

Z kamieniołomu zjeżdżamy do drogi asfaltowej, gdzie żegna nas Jarek (musi wrócić wcześniej) a reszta asfaltem podąża do fortalicjum w Dankowie. Oglądamy Bramę Krzepicką i mury, niestety wszystko wygląda coraz gorzej, jeszcze trochę i całkiem się rozsypie... A przecież to była wspaniała twierdza...



(Foto: Łukasz T.)
Jedziemy też zobaczyć umocnienia z drugiej strony a następnie prowadzę niebieskim szlakiem pieszym do Krzepic. W pizzerii na rynku urządzamy popas, jedzenie smaczne a obsługa bardzo miła. Zawsze tam jadamy będąc w okolicy.
Po obiedzie jedziemy zobaczyć ruiny synagogi (XIX w.) oraz kirkut z unikatowymi, żeliwnymi macewami.



Wracamy na rynek, po drodze mijając miejsce po zamku. Jest niedostępne, na prywatnej posesji, niewiele zostało, ziemne wały i resztki fundamentów. A szkoda bo to był znaczący zamek i to tu podpisano akt lokacji Częstochowy.
Teraz mamy jechać niebieskim szlakiem pieszym, trzeba trafić w odpowiednią ścieżkę (udaje się za drugim razem) i przez malownicze pola jedziemy do leśniczówki Zwierzyniec.



(Foto: Maciej P.)
Tam przerwa na zmianę dętki bo Maciek złapał kapcia i podjeżdżamy mrocznym lasem na wierzchołek wzniesienia, na którym znajduje się Rezerwat Modrzewiowa Góra (200-letnie modrzewie). Nie zatrzymujemy się (bo komary tną) i zjeżdżamy po drugiej stronie, w Zwierzyńcu Trzecim. Teraz kawałeczek asfaltem i znów do lasu by wyjechać w Pankach. Tam zakupy i przerwa nad stawem na Pankówce. Niedawno przeczytałam, że w miejscu gdzie obecnie wznosi się kościół była huta a staw powstał by zaopatrywać ją w wodę.


Teraz pojedziemy zupełnie nową trasą, oczywiście skręcić trzeba było wcześniej ale w sumie dobrze się stało. Bo mając do wyboru: asfalt czy szutrówa? Ekipa ochoczo wybrała teren, ku miej radości, bo to daje mi jakąś możliwość przetrwania. Muszę powiedzieć, że nawet spore odcinki, gdzie leży luźny tłuczeń nie przeszkadzają, bo walka z nim jest dla mnie łatwiejsza niż próba utrzymania się na kole na asfalcie. Ta droga leśna zwie się Nowa Droga i prowadzi nas do miejscowości Jezioro. Do Bagna w Jeziorze nie pojechaliśmy, będzie na następny raz.

Kawałek szutrem i niestety długi odcinek asfaltu (do Cisia) gdzie gnają jak szaleni, ledwo nadążyłam. Na szczęście teraz znów wjeżdżamy w teren, podążamy do źródełka św. Huberta (jest to źródło rzeki Stradomki) gdzie można zmyć z nóg trochę kurzu.

Wyjeżdżamy w Blachowni, gdzie na pizzę zostają Asia, Łukasz i Tomek. A ja z Maćkiem żegnamy ich bo robi się późno i musimy już wracać do domów, jedziemy jeszcze kawałek terenem, wyjeżdżamy w Konradowie i dalej asfaltem ale już spokojniej. Na szczęście dla mnie a zapewne ku utrapieniu swemu Maciek też jest już nieco zmęczony i nie gna bardzo. Na skrzyżowaniu Wielkoborskiej i Dobrzyńskiej każdy skręca w swą stronę. Jadę jeszcze do Mamy, bo mieszka blisko a przy okazji odsapnę tam nieco. Posiedziałam pół godzinki, odpoczęłam a potem z plecakiem wypełnionym smakołykami dowlokłam się do domu. Właściwie to odcinek Mama - Cze-wa Południe jechało mi się już fajnie.

I tak to właśnie wyglądała pierwsza tak długa wycieczka gdzie pełniłam rolę nawigatora. Nie padało, słońce mieliśmy cały dzień, na drogach spokój. Ekipa wyglądała na zadowoloną, było sporo dla nich nowych i ciekawych miejsc a i dla mnie parę nowych ścieżek. Żeby jeszcze tak siły chciały wrócić... Ale grzech narzekać bo to był jedyny dzień bez deszczu od tygodnia:)












  • DST 88.90km
  • Czas 03:30
  • VAVG 25.40km/h
  • VMAX 59.80km/h
  • Podjazdy 422m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do cukierni

Niedziela, 15 kwietnia 2018 · dodano: 15.04.2018 | Komentarze 1

Dziś miała być spokojna wycieczka na kawę, wyszło trochę inaczej, to znaczy tempo było dość żwawe (jak na mnie) ale nawet dałam radę. Na zbiórkę przybyło sześć osób, oprócz nas zjawili się Adrian, Cioran, Marcin i Robert. Celem jest Gidle Cafe.
Trasa analogiczna jak ostatnio. W Gidlach kawa i inne pyszności a także dłuższa przerwa. Kawa trochę gorsza niż ostatnio ale nadal smaczna.


Zaglądamy też do kościoła św. Marii Magdaleny ale znów zamknięty. Myślałam, że może w niedzielę będzie otwarty (msza była o 10.00) ale nic z tego. Jeszcze nigdy nie byłam wewnątrz.

W drodze powrotnej chcę jeszcze zobaczyć kapliczkę, która ostatnio zwróciła mą uwagę (w miejscowości Ruda). Okazuje się, iż jest to cmentarz choleryczny z XIX wieku.

Miejscami wiatr dokuczał ale było się za kim schować. Trochę trudniej było koło utrzymać. Wycieczka fajna tylko nogi słabe, jest nad czym pracować.
Jeszcze foto autorstwa Marcina:





  • DST 187.90km
  • Czas 08:21
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Podjazdy 1061m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wieluń

Sobota, 14 kwietnia 2018 · dodano: 15.04.2018 | Komentarze 5

Plan był inny, mieliśmy jechać PKP do Łodzi i wracać. Jednak ze względu na prognozowany kierunek wiatru zmieniliśmy trasę. W sumie i tak wiało inaczej niż według prognoz miało wiać ale cóż... Norma.
Wycieczka do Wielunia była w planie już od dawna. To ładne miasto zwiedzaliśmy już kiedyś, w drodze powrotnej z kilkudniowego zamkowania ale wtedy nie udało się zwiedzić Baszty Męczarni. 
Oprócz nas na wycieczkę wybrali się Adrian i Marcin.
Początkowo jedziemy przez dzielnicę Dźbów do Blachowni. Następnie kawałeczek krajówką do skrętu na wojewódzką i za chwilę skręt do Cisia. Moim zdaniem niepotrzebnie ładowaliśmy się na krajówkę bo można skręcić do Blachowni i potem zaraz w lewo (w ul. Ks. Kubowicza), między blokami do ściany lasu, potem kawałek lasem terenowo (na szosie da się przejechać bo ubite, to taka spacerowa aleja mieszkańców) i wyjeżdża się naprzeciwko drogi na Cisie. I dlatego jeśli chcesz, Drogi Czytelniku, powtórzyć trasę, jedź właśnie tak. Ale chłopcy pognali, na śladzie był błąd, no i wyszło jak wyszło.
Następnie podążamy znanymi (spokojnymi) drogami przez Cisie, Węglowice, Piłę, Zamłynie, Kawki do Panek.
W centrum Panek chwila przerwy nad jeziorkiem. Są tam ławeczki a miejsce jest zadbane i miło tam posiedzieć.

 A po przerwie jedziemy przez Janiki do Krzepic. Tam wizyta w rowerowym (po olej) a następnie trzeba przeciąć DK43 i zaraz skręcić w lewo. Dalej jedziemy przez miejscowości Zbrojewsko, Lipie, Parzymiechy, Załęcze Małe, Kępowizna, Bieniec, Łaszew, Mierzyce, Ruda wprost do Wielunia. Przyznam, że trochę się umęczyłam, do tego wietrzysko... Po drodze urządziliśmy postój nad brzegiem Warty, bo to bardzo urokliwe miejsce:

W Wieluniu spory ruch aut ale jakoś w miarę spokojnie docieramy do centrum. Stop przy ruinach XIII-wiecznej kolegiaty. Uszkodzona podczas nalotów 1 września 1939 r. a następnie w 1940 r. wysadzona przez Niemców. W latach 90'tych odkopano i zrekonstruowano fundamenty, które dziś możemy oglądać.


Następnie jedziemy na rynek. Ładny jest też park. Zastanawiamy się chwilę, co dalej, bo nie za bardzo jest tu gdzie popas urządzić. W końcu postanawiamy wrócić bo po drodze były restauracje. 
Proponuję jeszcze by podjechać do murów miejskich, głupio być w Wieluniu i je pominąć, zwłaszcza, że to ładne miejsce.
I to był dobry wybór, bo tym sposobem poznaliśmy Tomka z Rowerowego Wielunia, dzięki któremu zwiedziliśmy Męczarnię:)








Teraz obiadek. Zdecydowaliśmy się na kuchnię śródziemnomorską "Latakia". Polecam, bardzo smaczne jedzenie.
Miło posiedzieć ale trzeba już wracać. Teraz powinno być bardziej z wiatrem. I (na szczęście) było.
Wracamy do Mierzyc, gdzie skręcamy na Kamion. Jest tam zabytkowa kapliczka ale tylko ją mijamy. To już tereny Załęczańskiego Parku Krajobrazowego. Potem Niżankowice, Szczyty i tym sposobem lądujemy w Działoszynie. 
Kolejne miejscowości po drodze to Zalesiaki i Lelity. W tych drugich zjeżdżamy do starego młyna, jest też ładny mostek nad Wartą. Byliśmy tu już kiedyś z Segerem.

Kolejny etap podróży to Popów, Władysławów, Borowa i przerwa nad zalewem w Ostrowach.
Potem Adrian i Marcin prowadzą, bo doskonale znają te tereny. Przez Kocin, Kuźnicę Lechową, Lubojnę i Wolę Kiedrzyńską wracamy do Cze-wy. Pod koniec bolały mnie nogi, oj formy nie ma, ale wycieczka naprawdę bardzo fajna, bardzo udana.
Jeszcze parę zdjęć autorstwa Marcina:











  • DST 103.40km
  • Czas 04:15
  • VAVG 24.33km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Podjazdy 636m
  • Sprzęt Bastet
  • Aktywność Jazda na rowerze

Święta Anna

Czwartek, 19 października 2017 · dodano: 19.10.2017 | Komentarze 1

Pogoda wciąż piękna i znów wolny dzień. Tym razem wymyśliłam trasę w rzadziej odwiedzane przez nas regiony. 
Na początek przez Kusięta, potem Joachimów i Małusy. A stamtąd na słynną górkę (Passo Małusso Pico) i zjazd do Mstowa. Wszystko boczne, spokojniutkie drogi. Z Mstowa ultraspokojną drogą przez Skrzydlów, Rzeki Wielkie, Garnek do Świętej Anny. Mijamy sanktuarium, dawno tam nie byłam, zajrzymy następnym razem.
Teraz trzeba pojechać kawałek drogą wojewódzką, kilka km, do Przyrowa. Ale jest spokojnie. W Przyrowie skręcamy na Staropole. To bardzo przyjemna droga, wśród pól i lasów. Mijamy Sieraków i Sygontkę.
Po dojeździe do wojewódzkiej skręcamy w prawo, kawałeczek i w lewo na Lipnik i Żuraw.
Po drodze widziałam senatora Laseckiego. Rowerzystów ominął jak trzeba, znaczy z daleka. Bardzo ładnie. Rafał zdziwił się czemu jeździ tak skromnym samochodem. Niech każdy gada, co chce ale uważam, że gdyby nie on to z zamku Bobolice nic by już nie zostało. Nie wnikam co i jak, za czyje pieniądze i co z tego ma. Ważne, że zamek stoi.
No dobrze, wróćmy na trasę. Podążamy przez Kobyłczyce, potem Zagórze, Bukowno, Turów, Olsztyn i przez Kusięta wracamy do domu. Na szczęście dziś na drogach było spokojnie i kulturalnie.
Kilka zdjęć:
Święta Anna





  • DST 46.49km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 17.43km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Podjazdy 458m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Taty

Czwartek, 10 sierpnia 2017 · dodano: 14.08.2017 | Komentarze 0




  • DST 54.14km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:54
  • VAVG 18.67km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 507m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tam gdzie Liswarta spotyka Wartę

Środa, 2 sierpnia 2017 · dodano: 02.08.2017 | Komentarze 0




  • DST 143.27km
  • Teren 90.00km
  • Czas 07:56
  • VAVG 18.06km/h
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nad Liswartą

Poniedziałek, 31 lipca 2017 · dodano: 31.07.2017 | Komentarze 2