Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 108753.48 kilometrów w tym 28749.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 554358 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Powyżej 200 km

Dystans całkowity:9238.85 km (w terenie 121.00 km; 1.31%)
Czas w ruchu:342:40
Średnia prędkość:23.83 km/h
Maksymalna prędkość:61.60 km/h
Suma podjazdów:48356 m
Suma kalorii:3914 kcal
Liczba aktywności:41
Średnio na aktywność:225.34 km i 9h 31m
Więcej statystyk
  • DST 331.51km
  • Czas 12:16
  • VAVG 27.03km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Podjazdy 1656m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Orbita

Sobota, 24 lipca 2021 · dodano: 26.07.2021 | Komentarze 4

Rafał postanowił wykręcić 600 km na Orbicie. A konkretnie 300 w nocy i 300 na samej imprezie. Początkowo miałam nie jechać. Zwłaszcza, że pojedzie też trzech panów. Nie chcę nikogo blokować. Później jednak zdecydowałam spróbować, zawsze mogę pożegnać grupę i wrócić do domu. Autem na lotnisko w Rudnikach, gdzie dojeżdża reszta. Parker i dwie nowe osoby Darek i Maciek. O ile Darek okazał się świetnym kompanem to Maciek miał grupę w d... Pierwsze dwa koła jedziemy ze średnią 28-29 km/h. Dla mnie to spory wysiłek ale daję radę. Dobrze, że po drodze są Małusy i Biskupice to mogę trochę odpocząć. Gorzej na płaskim bo trudno dotrzymać im kroku ale jadę na końcu, siedzę cicho i nie odstaję. To wyzwanie Rafała, nie można mu przeszkadzać. Utyskuję jedynie na przerwy na Orlenie w Poraju, które uważam za niepotrzebną stratę czasu. I słusznie. Wyjeżdżamy na pierwsze kółko o 18.00 a trzecie skończyliśmy 6.30 czyli uciekło 30 minut... Proszę, jaka ewolucja: kiedyś nie zwracałam uwagi na czas a teraz jadę, zerkam na zegarek i liczę czy tego czasu wystarczy.... Po każdym kółku leci jeszcze 15 minut na posiłek (w autach mamy zapasy) i uzupełnienie picia.
W nocy bardzo fajnie się jechało, na drogach spokój, obawiałam się zwierzaków (rok temu ciągle coś wyłaziło na drogę: koty, jeże, lisy...) ale tym razem szczęśliwie nic nie wyleciało pod koła. Świecił piękny księżyc w pełni, zero wiatru i w ogóle git. Nad ranem dokuczała mi senność. Najgorsze były ostatnie kilometry: prosty, niesamowicie monotonny, upierdliwy odcinek. Kto by pomyślał, że marne 10 km może się tak dłużyć... Ok, dojechaliśmy, panowie skręcają na lotnisko a ja jadę prosto. Pora wracać do domu. Trochę mi to nie w smak ale nie mam wyjścia. Od tej chwili Rafał będzie musiał zdrowo pocisnąć a ja będę tylko ciężarem. Poza tym jest także inny powód, którego nie będę tu wymieniać bo i tak każdy zorientowany wie, o co chodzi... Tak czy inaczej jadę samotnie przez Mstów, Małusy, Kusięta, hutę do domu po drodze mając sporo czasu na ponure rozmyślania a także obserwację deszczowych chmur w nadziei, że pójdą sobie precz. I poszły. Parę godzin snu, ogarnąć chałupę, zrobić obiad i na koniec Marcin zawiózł mnie do Rudnik żebym mogła odebrać auto, rafałowy rower i samego Rafała, który w czasie 24 h wykręcił 604 km.




  • DST 201.63km
  • Czas 08:35
  • VAVG 23.49km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 1104m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jezioro Chańcza

Sobota, 10 lipca 2021 · dodano: 11.07.2021 | Komentarze 3

Pierwszy mini-bikepacking. Kierunek świętokrzyskie, gdzie mają dobre drogi i sporo atrakcji. Huta, Olsztyn, Przymiłowice, Zrębice, Siedlec, Ostrężnik, Trzebniów, Brzeziny, Mzurów, Lgota Gawronna, Irządze. Przy sklepie przerwa. To ten sam sklep, który uratował nas na powrocie z Shire. Następnie Stary Węgrzynów, Krzelów. Po drodze taki pojazd.

W Sędziszowie przerwa przy MOSiR, świetnie zagospodarowane, na zdjęciu tego dobrze nie widać.

Pławowice, Borów, Kargów, Opatkowice, Pińczów. Na rynku przerwa obiadowa.

Uników, Kołaczkowice, Kargów, Chałupki, Szydłów. Oglądamy mury miejskie, ruiny kościoła i szpitala św. Ducha, synagogę, lokalną izbę wójta, rynek.




Jeszcze kawałeczek i jesteśmy nad Jeziorem Chańcza. Na plaży przerwa, całkiem tam fajnie, woda czysta i plaża także.

Niedaleko już do kwatery, jeszcze zakupy w Rakowie i jesteśmy w agroturystyce "Przy Żródełku" w Pągowcu, którą mogę śmiało polecić.




  • DST 270.57km
  • Czas 10:57
  • VAVG 24.71km/h
  • VMAX 45.70km/h
  • Podjazdy 1088m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieluń

Niedziela, 4 lipca 2021 · dodano: 06.07.2021 | Komentarze 0

Dłuższa, szosowa trasa. Tym razem jedziemy sami. Huta, Kusięta, Joachimów, Mstów, Rudniki, Popów, Działoszyn. Nawet nie wieje. Z Działoszyna bocznymi drogami do Wielunia. Zajrzeć do murów miejskich, przerwa na skwerze i jedziemy dalej. Przez Chotów, Skomlin, Dzietrzkowice do Byczyny. Przy Ekspozytorium pogawędka z kustoszem, obejrzeć baszty, obiad na rynku i w drogę. Paruszowice, Łowkowice do Kluczborka. Przejazd przez miasto (częściowo asfaltową DDR-ką parkową) i zmierzamy do Starego Olesna, potem Olesno i przez Kolonię Łomnicką do Dobrodzienia. A z Dobrodzienia do Pawonkowa, gdzie wjeżdżamy na asfaltową DDR biegnącą wzdłuż DK46, którą jedziemy do Lubecka. Wyjeżdżamy przy wiadukcie, gdzie krzyżują się drogi krajowe. Tam, zgodnie z radą miejscowego rowerzysty, wjeżdżamy na fajny boczny asfalt, którym bez aut dojeżdżamy do Jawornicy, gdzie z kolei biegnie super rowerówka wiodącą do Kochanowic. Stamtąd przez Hadrę do Koszęcina. Teraz, ze względów czasowych, kawałek wojewódzką. Porzucamy ją w Korzonku by pojechać mniej ruchliwą drogą obok zbiornika Pająk. Następnie Rększowice, Wygoda i DDR-ką do samej Cze-wy. Ogólnie trasa fajna, jedynie okolice Byczyny i Kluczborka mają kiepskie drogi. Mimo niedużej ilości lasów słońce nie dokucza gdyż drogi obsadzone są drzewami, tworzącymi malownicze aleje. Ciekawe tereny, udana wycieczka.
Wieluń:
Byczyna:

Kluczbork:

Pawonków:

Fragment odcinka Jawornica - Kochanowice:




  • DST 220.59km
  • Teren 2.00km
  • Czas 08:44
  • VAVG 25.26km/h
  • VMAX 48.60km/h
  • Podjazdy 795m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Cieszanowicki

Niedziela, 27 czerwca 2021 · dodano: 28.06.2021 | Komentarze 0

Trasę zaproponował Parker, większość odcinków nowa, jedziemy.
Huta, Srocko, Małusy, Kobyłczyce, Jaźwiny i Garnek. Częściowo nowy odcinek. Potem standardowo do Gidel i przerwa na kawę. Z Gidel przez Ciężkowice do Żytna i stamtąd do Kobieli. Też nowy odcinek. Z Kobieli przez Biestrzyków do Przedborza. Tam obiad. Po obiedzie Adamów, Trzepnica i jesteśmy nad Zalewem Cieszanowickim. Marcin i Rafał idą pływać, ja tylko spaceruję przy brzegu a Damian siedzi na plaży i pilnuje rowerów.
W sumie długo tam nie siedzimy, czas leci a do domu daleko. Przez Gorzkowice (fortalicjum z XVII w.), Lipowczyce, Dmenin do Radomska. Przerwa przy Żabce, gdzie popełniam błąd taktyczny. Miałam kanapkę i niepotrzebnie ją w siebie wmusiłam. Skończyło się bólem brzucha i nudnościami. Przez to musieliśmy zatrzymać się na chwilę w Kruszynie ale na szczęście przeszło. Na przyszłość nie będę jeść na siłę. Borowno, Rzerzęczyce, Mstów, Małusy, Kusięta, huta, dom. Dobry dzień na dłuższy wypad, nie wiało, pochmurno więc słońce nie dokuczało, temperatura też ok, fajna wycieczka.
Link do zdjęć: https://photos.app.goo.gl/8bncVvL4bucKmzzE6




  • DST 203.45km
  • Teren 5.00km
  • Czas 08:15
  • VAVG 24.66km/h
  • Podjazdy 981m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedbórz

Niedziela, 13 czerwca 2021 · dodano: 14.06.2021 | Komentarze 0

Razem z Marcinem i Rafałem do Przedborza trasą nieco inną niż zwykle. Przez Kusięta, Mstów, Rzerzęczyce, Kłomnice do Gidel. W Cafe Gidle przerwa na sernik. Następnie Kobiele Wielkie. Obowiązkowa wizyta przy modrzewiach. Jeden niestety już padł... Pękł u podstawy i runął na ziemię. To i tak, że nie upadł na pałac tylko w stronę parku. Reszta modrzewi żyje ale jeden ułamany od góry, drugi mocno przechylony.
Jedziemy dalej. Przez Ujazdówek, Zagórze do Wielgomłynów. Potem przez Trzebce i Kawęczyn do Przedborza. W Przedborzu przerwa obiadowa. Powrót nowymi drogami, przez Brzostek, Józefów, Dobromierz. Jedziemy wzdłuż pasma Przedborsko-Małogoskiego, trafiają się nawet podjazdy i widoczki niemal górskie.
W miejscowości Łapczyna Wola odwiedzamy ruiny zboru ariańskiego (XVII w.). Po raz pierwszy furtka jest otwarta i można podejść do murów.
Następnie Stanowiska, Januszowice, Komorniki, Kluczewsko, gdzie zaglądamy do parku podworskiego z XIX-wiecznym spichlerzem. Kolejne miejscowości to Sudzin, Maluszyn, Mosty, Borzykowa, Soborzyce. A stąd już standardowo Garnek, Skrzydlów, kółko przez Krasice, Mstów, Małusy, Kusięta, huta, dom. Na powrocie dokuczliwy wiatr oraz średniej jakości drogi.




Foty od Marcina:






  • DST 226.51km
  • Czas 08:52
  • VAVG 25.55km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Podjazdy 1507m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Shire

Czwartek, 3 czerwca 2021 · dodano: 05.06.2021 | Komentarze 2

Wycieczkę rozpoczynamy na stacji Ludynia, gdzie dotarliśmy PKP. Grupa liczy cztery osoby: Marcin ,Robert i nasza dwójka. W programie parę miejsc do zwiedzenia ale głównym jest grodzisko w Stradowie. Różnie źródła podają: jedne, że największe w Polsce, inne, że drugie pod względem wielkości. Miejsce bywa zwane także polskim Shire. Czemuż? Zobaczcie sami.
W planie były także inne zabytki ale interesujące nas kościoły (w Jędrzejowie i Pińczowie) są dziś oblegane i nici ze zwiedzania, drewniany dwór w Ludyni jest na prywatnym terenie, niby otwarte ale jakoś żeśmy w końcu tam nie wjechali. Kolejnym miejscem na mapie wycieczki są ruiny zamku w Pińczowie. Niestety tak zarośnięte, że strach tam łazić by gdzieś do jamy nie wpaść:

Widać, że dawniej coś tam było zagospodarowane ale obecnie tylko zarośla. A szkoda, bo ruiny znajdują się niemal w centrum miasta, na wysokim wzgórzu, wokół rosną stare drzewa i Pińczów miałby nie lada atrakcję gdyby tylko władzom się chciało...
Podjechaliśmy także do pałacu Wielkopolskich w miejscowości Chroberz. Parę lat temu zwiedzaliśmy go, na miejscu była także informacja turystyczna lecz obecnie wszystko zawieszone do odwołania.

Ponidzie jest wyjątkowo ładne, do tego drogi świetnej jakości, mniejsze i większe malownicze pagórki, lasy, pola, zadbane ogródki.
Wreszcie dojeżdżamy do grodziska w Stradowie. Na dole jest parking, turystów na szczęście niewielu, możemy w spokoju zwiedzać. Gród... Fortyfikacje rzeczywiście imponujące. A to ledwie mała część... Wdrapaliśmy się pod stary, drewniany krzyż. Rozciąga się stamtąd widok na całą okolicę a w oddali majaczą Beskidy m.in. masyw Babiej Góry. Później doczytałam, że pod krzyżem znajdują się miejsca wiecznego spoczynku dawnych władców tego miejsca. Reszta mieszkańców, jak to w życiu bywa, miała swoje kwaterki poza terenem grodu. Całość założenia (gród plus trzy podgrodzia) miała ponad 25 hektarów. Główna część, ta na której stoimy, tylko 1,5 ha. Niestety wszystko to było przez wieki zaorywane, niszczone i dobrze, że chociaż tyle możemy dziś podziwiać.

Foty autorstwa Marcina:


Posiedziałoby się tam dłużej ale czas goni. Jedziemy dalej, po drodze zajrzeliśmy jeszcze do Zamku na Mirowie w Książu Wielkim. Spokojnie dojechaliśmy do domu. Trasy nie opisuję, gdyby ktoś chciał mogę udostępnić ślad, całość bocznymi, spokojnymi drogami. W świętokrzyskim ruch był mały, bliżej Zawiercia większy ale na szczęście bez żadnych przykrości. Słońce trochę nas umęczyło, większość to otwarte tereny, do tego awaria mojej szosy ale jakoś dojechałam. Mimo drobnych niedogodności wycieczka na duży plus.

Na koniec jeszcze taki ładny wąwozik autorstwa Marcina:




  • DST 240.67km
  • Teren 2.00km
  • Czas 10:15
  • VAVG 23.48km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Podjazdy 2401m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ojców

Niedziela, 9 maja 2021 · dodano: 11.05.2021 | Komentarze 0

Nareszcie pewna pogoda, można planować coś dłuższego. Pomysł na Ojców padł już jakiś czas temu, potem siadłam nad mapą dyktując R którędy bym chciała jechać, wpisał w kompa, wyszło 240 km... Potem Marcin poprawił ślad, nadal 240... No nic, jedziemy, spróbujemy, zawsze można zjechać na pociąg.
Jedziemy spokojnie, podjazdy każdy pokonuje bez szarpania, oszczędzamy siły, liczy się by przejechać trasę. Huta, Olsztyn, Biskupice, Przybynów, Wysoka Lelowska, Żarki i gościńcem do Mirowa. Na razie na drogach spokój. Włodowice, Skarżyce, Giebło, Pilica i wdrapać się na Złożeniec. Kwaśniów, Krzywopłoty, Bydlin (do zamku nie jedziemy). Lgota Wolbromska, Gołaczewy, Imbramowice. Ten odcinek pamiętamy z wycieczki na Wyżynę Miechowską, jest bardzo fajny. Tarnawa, Skała.
W Skale przerwa na jedziemy i jedziemy dalej. Stopniowo ruch rośnie aż do absolutnego szału w Dolinie Prądnika. Co tam się działo... Policja pozamykała wjazdy do doliny, kierowcy panikują, sznur aut pełznie powoli, niektórzy tracą głowę, pomiędzy nimi sunie pochód pieszych i kolumny rowerzystów, tam zawsze jest dym ale takie coś widzę po raz pierwszy. Do samego Ojcowa nie wjeżdżamy choć trochę żal lepiej stąd wiać. Kalinów, Sokolec, Pieskowa Skała. Musimy spory kawałek jechać między autami ale po podjeździe do zamku skręcamy na niebieski rowerowy i wreszcie spokój. Wjeżdżamy na Płaskowyż Sułoszowski. Polnymi asfaltami jedziemy do Sułoszowy, zjazd, przeciąć wojewódzką i znowu podjazd na drugą część płaskowyżu, tutaj sporo ludzi na rowerach, trochę aut i super widoki na Tatry i Babią. Robimy kółko, zjeżdżamy z powrotem do Sułoszowy, znowu przeciąć wojewódzką i znowu wdrapać się na górę. Podążamy do Białej Drogi i słynnego drzewa.
Dalej Trzyciąż, Jangrot i przeciąć wojewódzką w Chrząstowicach. Następnie Kolbark, Cieślin, Ryczówek i niestety trzeba wjechać na wojewódzką by dojechać do Ogrodzieńca. Ten fragment jest okropny, na szczęście tylko parę km. W Ogrodzieńcu zakupy i jedzenie i podążamy do Podzamcza. Na szczęście w tym kierunku ruch jest mniejszy niż w przeciwnym. Bzów, Kromołów, Włodowice, Mirów i powtarzamy fragment: Gościniec, Żarki, Wysoka Lelowska, jednak nie jedziemy do Przybynowa tylko skręcamy na Masłońskie. Następnie wzdłuż zbiornika, Jastrząb, Kamienica, Zawodzie gdzie żegna nas Damian i skręca na Poczesną. Reszta przez Korwinów, Słowik dojeżdza do Cze-wy. Bardzo udany wypad.




Zdjęcia od Marcina:




Kategoria Jura, Powyżej 200 km


  • DST 206.33km
  • Czas 08:40
  • VAVG 23.81km/h
  • VMAX 60.50km/h
  • Podjazdy 2241m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolinki Krakowskie

Sobota, 5 września 2020 · dodano: 08.09.2020 | Komentarze 2

Marcin zorganizował wycieczkę w Dolinki Krakowskie. Wiem, że będzie ciężko, kiedyś zwiedzaliśmy je na góralach i pamiętam tamtejsze ścianki. Czy dam radę je podjechać na szosie? Nie ma co myśleć, jedziemy. Rankiem pkp do stacji Chruszczobród i jedziemy. Krzykawka, Ujków, Bukowno. W Bukownie oglądamy ekspozycję maszyn górniczych.


Mijamy Olkusz (nie wjeżdżając do centrum) i rozpoczyna się najciekawszy etap wycieczki. A z pewnością najbardziej widokowy. Zimnodół, Zawada, Paczółtowice. I mamy konkretniejsze podjazdy. Chwilami jest bardzo ciężko ale każda pokonana górka niesie ze sobą sporo frajdy. Do tego widoczki bomba. Dolina Eliaszówki, Dolina Szklarki, Dolina Będkowska. Kobylany, Karniowice, Bolechowice, Zelków, Wierzchowie i w Murowni przecinamy DK94 by arcyniewygodnym brukiem dostojnie zjechać do Bramy Krakowskiej. Pełno tam ludzi. Podążamy przez zatłoczoną Dolinę Prądnika ale jakoś to idzie. Teraz wdrapać się obok zamku Pieskowa Skała na Płaskowyż Sułoszowski (na wysokości zamku skręt na niebieski rowerowy i omijamy w ten sposób wojewódzką). A na Płaskowyżu mamy różne świetne dróżki. Następnie Jangrot, Braciejówka, Michałówka. Tracę siły, zrobiło się gorąco i z trudem podjeżdżam kolejne wzniesienia. Dopiero za Troksem ciut lepiej. Pazurek, Jaroszowiec i jesteśmy w Kluczach, gdzie zaplanowano przerwę obiadową. Damian jest zdeterminowany wracać na kołach. Marcin wolałby pkp. Rafał się dostosuje, Czyli mój głos będzie decydujący... Obiad doda sił, do tego przed nami łatwe tereny... Dobra, jedziemy. Chechło, Błojec, Niegowonice, Łazy, Turza. Wjeżdżamy na niedokończoną obwodnicę Zawiercia (którą nikt nie jeździ), następnie jedziemy ukończoną obwodnicą Myszkowa (którą też nikt nie jeździ), Postęp, Oczko, Jastrząb, Słowik. Zaczyna kropić. Na Starym Błesznie leje na całego ale co tam, do domu blisko. Super wyprawa, widoki i w ogóle.

Foty od Marcina:












  • DST 206.21km
  • Czas 07:44
  • VAVG 26.67km/h
  • VMAX 47.90km/h
  • Podjazdy 1051m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Głowno

Sobota, 1 sierpnia 2020 · dodano: 03.08.2020 | Komentarze 2

W odwiedziny do Goździka. Nie widzieliśmy się już chyba z rok a do tego trasy Cze-wa - Głowno jeszcze nigdy rowerem nie było więc stąd taki pomysł. Rankiem na dworzec i pkp do Koluszek. Wysiadamy a tam: SYBERIA. Istotnie, Syberia, 10 stopni a my na krótko. Nie jest źle, przydałaby się tylko chusta na głowę bo wieje po uszach. Dzięki temu 30 km do Głowna pokonujemy w świetnym czasie.

 U Beatki i Mariusza herbata i pogaduchy na tarasie, czas prędko płynie i w południe zbieramy się w drogę. Jedziemy przez Nowostawy, Byszewy oraz skrzyżowanie gwiaździste Nowosolna. Zabytek i koszmar kierowców. Rafał oczywiście je pokonał, natomiast Parker i ja (oceniając obiektywnie swoje szanse) poszliśmy na przejście dla pieszych.
Wiązyń, Bedoń, Andrespol, Wola Rakowa, Tuszyn. Dotąd ruch był bardzo duży, kierowcy nerwowi, jeden skończony idiota. Od Tuszyna na drogach jest spokojniej ale trafia się kolejny idiota... Jutroszew, Rusociny, Krzepczów, Bogdanów. Jesteśmy w pobliżu Bełchatowa. Przejeżdżamy tuż obok wjazdu na Górę Kamieńsk ale nie chce mi się tam skręcać (byliśmy kilka razy) a do tego jest dość późno. Z tego powodu jedziemy praktycznie bez postojów. Mijane okolice są ładne roślinnie (jeśli można się tak wyrazić) ale zdjęć brak.
Lgota Wielka, Kruplin Radomszczański, Ostrowy Nad Okszą, Kuźnica Kiedrzyńska i Cze-wa. Wcześniej byłam gotowa nadłożyć 40 km byle tylko objechać miasto jednak Parker prowadzi nas fajnymi drogami do Warszawskiej a stamtąd to już sprawnie da się dojechać do domu.






  • DST 213.46km
  • Czas 09:15
  • VAVG 23.08km/h
  • VMAX 61.60km/h
  • Podjazdy 2022m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyżyna Miechowska

Niedziela, 26 lipca 2020 · dodano: 28.07.2020 | Komentarze 4

Rano na dworzec i pociągiem do Łaz. Stamtąd jedziemy do Chechła i na punkt widokowy na Pustynię Błędowską (Dąbrówka).

Następnie przez Pazurek, Glanów do Imbramowic, gdzie oglądamy zabytkowy cmentarz (na górce) a następnie klasztor norbertanek. Obok jest otwarty sklep, gdzie można uzupełnić zapasy.



Kolejne atrakcje znajdziemy w sąsiednich Ściborzycach: pałac Popielów (XIX w.) oraz źródło Jordana. Pałac jest własnością prywatną, nie można doń podejść. Natomiast gdzie odnaleźć źródło dowiaduję się w sklepie. Miejsce jest bardzo ładne, na pewno warto odwiedzić, mimo, iż wiąże się to z prowadzeniem szosy.


Następne miały być pola lawendy w Wielkanocy i Krępie ale albo już nie uprawiają albo wycięta. Zamiast lawendy była kapusta.

Po drodze był też kamieniołom:

Odwiedziliśmy jeszcze Miejsce Pamięci z czasów II w.ś.

Wreszcie dojeżdżamy do głównej atrakcji dnia dzisiejszego: miejsca Bitwy pod Racławicami. Od razu w oczy rzuca się solidny kopiec. Sam wierzchołek (ten z masztem) usypano w 1934 roku. Reszta była wcześniej - pierwotnie w tym miejscu było grodzisko a samo wzgórze zwie się Zamczysko. Kopiec jest stromy ale i tak się tam wdrapaliśmy. Warto bo widoki super.



Wszystko zagospodarowane, turystów sporo, podjeżdża nawet lokalna grupa muzyczna, jeśli można się tak wyrazić... Po zlezieniu z kopca (można tam też wejść łatwiej: chodnikiem i schodami ale dłużej) chwila przerwy na kanapkę i jedziemy pod pomnik Bartosza-Głowackiego.

Pora zbierać się w drogę powrotną. Podjazd do Dziemięrzyc, do miejsca Bratnie Mogiły gdzie spoczywają polegli w bitwie.


Kolejny etap na trasie to Miechów i bazylika zakonu bożogrobców (XIII w.)

Późno już. Jednak z taką ilością zwiedzania muszę planować krótsze trasy. W tym miejscu żegna nas Damian i jedzie na pociąg. Reszta podąża do ostatniej atrakcji dnia dzisiejszego: zespołu tuneli kolejowych pod Białą Górą (416 m.n.p.m.). Stacja kolejowa zwie się Tunel i podobno na miejscowość wszyscy tak mówią mimo, że to Uniejów-Rędziny. Są dwa tunele: August i Włodzimierz.

Teraz już tylko jazda do domu. Udórz, Pilica, Żerkowice, Morsko, Włodowice, Kotowice, Żarki, Wysoka Lelowska, Zaborze, Biskupice, Olsztyn i zaczyna padać. Chcę czekać jednak panowie wolą jechać. Początkowo byłam zła bo nie znoszę jazdy szosą w deszczu ale prędko mi przeszło bo szybko dojechaliśmy do domu. Mimo ostatnich deszczowych kilkunastu km wycieczka bardzo udana. Jak dotąd to była najbardziej pagórkowata dwusetka w tym roku. Trochę ciężko mi się jechało, kolano dokuczało ale i tak jestem bardzo zadowolona z wyjazdu. Widoki bomba a i atrakcji nie brakowało. Na koniec widoczek autorstwa Roberta. Przez cały dzień mieliśmy takie krajobrazy:


Kategoria Powyżej 200 km