Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2021

Dystans całkowity:1370.58 km (w terenie 250.00 km; 18.24%)
Czas w ruchu:72:42
Średnia prędkość:18.85 km/h
Maksymalna prędkość:51.10 km/h
Suma podjazdów:6059 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:72.14 km i 3h 49m
Więcej statystyk
  • DST 40.08km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 19.39km/h
  • VMAX 38.20km/h
  • Podjazdy 338m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z pracy

Sobota, 11 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 0

Z pracy Rowerem. Rano Rafał przywiózł mnie (i rower rzecz jasna) do pracy a ja wróciłam sobie w terenie. Żuraw, polami do Okrąglika, lasem do Śmiertnego Dębu, Janów, Borek, Droga Klonowa, czerwony szlak pieszy, Zrębice, Sokole Góry, Kamienne Górki, skrótem do pożarówki, dom. Na szlaku przed Zrębicami mijałam grupkę osób w historycznych strojach. Stroje, fryzury wszystko żywcem z XVII wieku! Pięknie wyglądali ale głupio było mi prosić o zdjęcie, więc tylko pozdrowienie.




  • DST 4.63km
  • Czas 00:17
  • VAVG 16.34km/h
  • VMAX 27.00km/h
  • Podjazdy 26m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z dworca

Środa, 8 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 0

Z dworca do domu.




  • DST 68.96km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:51
  • VAVG 17.91km/h
  • VMAX 42.10km/h
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Swarzewo - Gdańsk

Środa, 8 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 1

Ostatni dzień wyprawy. Po pysznym śniadaniu jedziemy szlakiem R10 wzdłuż brzegów Zatoki Puckiej. W większości jest to droga szutrowa, tylko jeden, krótki odcinek bardziej wymagającego terenu. Mijamy zrekonstruowaną osadę łowców fok z epoki kamiennej w Rzucewie (wygląda ciekawie, niestety nie zwiedzamy, musimy się spieszyć, 14:48 mamy pociąg z Gdańska). Dojeżdżamy do Pucka, gdzie drogę dla rowerów poprowadzono wzdłuż morza, bardzo tam ładnie. Jest też odcinek po płytach przez rezerwat Beka (ale nawet nie uciążliwy). Sprawnie dojeżdżamy do Gdyni. Tam ekipa się rozdziela. Marcin jedzie w terenie. Rafał i ja objeżdżamy przez miasto. Początkowo jest trudno bo roboty drogowe, chodnika brak i musimy jechać kawałek ruchliwą drogą (ale bardzo szeroką, nawet ciężarówki mijają nas bez problemu). Po jakimś kilometrze pojawia się droga rowerowa i odtąd całe miasto przejeżdżamy wygodnymi rowerówkami, bardzo sprawnie, większość jest nowa. Dojeżdżamy do Sopotu, gdzie na styku Gdyni i Sopotu wjeżdżamy na drogę rowerową biegnącą wzdłuż morza i jedziemy nią do samego Gdańska. Początkowo trochę źle pojechaliśmy bo do twierdzy Wisłoujście i potem trzeba było jechać 10 km by dostać się na stare miasto ale udało się. Przy Bramie Żuraw spotkaliśmy Marcina i razem jedziemy na dworzec, który jest niedaleko. Zapakować się do pociągu (ten IC jest taki jak trzeba, znaczy lepszej klasy niż poprzedni, 7 godzin podróży szybko mija) i do domu.
Puck:

Puck:

Szlak w okolicy Rzucewa:

I tu także szlak:

Sopot:

Sopot:

Twierdza Wisłoujście:
'
Kanał portowy:

Stocznia Gdańska:

Brama Żuraw (foto Marcin):

Nad Motławą:

Z Neptunem (foto Marcin):

Stare Miasto (foto Marcin):




  • DST 150.90km
  • Teren 20.00km
  • Czas 07:20
  • VAVG 20.58km/h
  • VMAX 33.50km/h
  • Podjazdy 245m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łeba - Hel - Swarzewo

Wtorek, 7 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 0

Rankiem opuszczamy Łebę (nasi znajomi wolą zostać i odpocząć) i zaczynamy kolejny dzień wyprawy. Mamy dojechać na Hel a stamtąd pociągiem na nocleg do Swarzewa. Tuż za Łebą Rafał i ja źle pojechaliśmy i rozdzieliliśmy się z Marcinem. Po pewnym czasie wracamy na szlak, który nadal jest tu dość trudny. To znaczy byłby łatwy i przyjemny jadąc na dobrym rowerze i bez bagażu. Singiel między drzewami, piachy, korzenie, wertepy. Po paru km dojeżdżamy do szerokiej drogi szutrowej. I zamiast nią jechać (jak radziła jedna kobitka) to my szlakiem czerwonym pieszym. A szlakiem był mega wpych do latarni Stilo. Skąd tu takie górki??? Pamiętajcie: jechać szutrówką, potem na węższą drogę w prawo i wygodnie (choć łatwo nie będzie) podjeżdżacie pod samą latarnię. Zjechaliśmy później tamtędy. Do latarni wchodzę ja. W tym czasie Rafał dzwoni do Marcina, który znalazł piękną plażę i radzi tam przyjechać. Rzeczywiście plaża śliczna, pusta, nie wieje, morze czyściutkie, spokojne, warto wejść do wody.
Po plażowaniu zbieramy się w dalszą trasę. Ale jest tutaj tak cudnie, że żal odjeżdżać... Cała ekipa zgodnie postanawia pojechać wzdłuż brzegu. Ludzi nie ma, nie będziemy przeszkadzać. Jedziemy tak dwa kolejne wejścia na plażę. Opuszczamy ją dopiero gdy robi się tłoczniej. Nie wiem czy to zabronione czy nie, zakazu nie ma. A jest to bardzo fajne. Jedziemy oczywiście powoli, podziwiając widoki i nikomu nie wadząc.
Wracamy na szlak. Biegnie szutrową drogą leśną, później mamy już DDR-ki. Dojechaliśmy na północny kraniec Polski, do latarni morskiej Rozewie. Jednak na miejscu doczytałam, że właściwy punkt znajduje się w Jastrzębiej Górze i go minęliśmy. Chłopcy nie chcą wracać 3 km więc jedziemy dalej. A sama latarnia zamknięta, przerwa obiadowa, niestety.
Dojeżdżamy do Władysławowa gdzie i my mamy przerwę obiadową. "U Kojota", też spoko.
Wjeżdżamy na Półwysep Helski. Jest droga rowerowa ale okropnie niewygodna, z krzywej, zapadniętej kostki. Tak jest aż do Jastarni. Potem nawierzchnia się poprawia a ostatni odcinek jest bardzo dobry, szutrowa ścieżka między drzewami. Ładny jest też odcinek wzdłuż brzegów Zatoki Puckiej. Sama zatoka jest bardzo płytka, licznie trenują tam miłośnicy windsurfingu. Jak który wpadnie do wody to wystarczy, że na nogi stanie, nawet bardzo daleko od brzegu wody jedynie po kolana.
Dojechaliśmy na Hel. Nie pamiętam jak to było ale się rozdzieliliśmy z Marcinem. Rafał i ja jedziemy na plażę. Ostatnia na tym wyjeździe kąpiel w morzu (ale tutaj niestety nie jest tak ładnie jak wcześniej, raczej niezbyt czysto, na urlop lepiej wybrać się w bardziej zachodnie rejony wybrzeża). Szybko zbieramy się na dworzec, gdzie czeka już Marcin. I klops. Okazało się, że pociąg jest nabity a rowerzystów więcej nie zabiorą, chyba, że ktoś ma bilet. Bo oprócz nas jest wielu innych... Pamiętajcie: nad morzem nawet na regionalne połączenia trzeba bilety wykupić z dużym wyprzedzeniem. Nie sądziłam, że we wrześniu będą takie tłumy...
I co zrobić??? Musimy 40 km zasuwać rowerami do Swarzewa... Jest już ciemno, dojeżdżamy na 21:00... Za to kwatera super, właściciel także świetny, najlepsza kwatera na tym wyjeździe. "Zajazd Kaszub" 60 zł za osobę ze śniadaniem! A śniadanie wypasione.
Szlak tuż za Łebą wygląda tak:


Latarnia morska Stilo. Wewnątrz jest drewniana, bardzo piękna:

Widok z latarni Stilo:

Cudowna plaża, cudowna woda. Jak tu przejechać obojętnie?:



Nowiutka DDR przed Jastrzębią Górą:

Latarnia morska Rozewie:

Zatoka Pucka:

Początkowy odcinek DDR na Półwyspie Helskim:

Potem jest już lepiej:

Odcinek tuż przed Helem. Niestety na miejscu szybko, szybko i nie mam żadnego zdjęcia.




  • DST 125.09km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:26
  • VAVG 16.83km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Podjazdy 373m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Darłówko - Łeba

Poniedziałek, 6 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 0

Przed nami najtrudniejszy dzień. Przynajmniej tak wynika z przeczytanych wcześniej blogów. Opuszczamy zachodniopomorskie i wjeżdżamy do województwa pomorskiego. Z Darłówka jedziemy drogą po płytach (ale są tak dobrze ułożone, że w ogóle się tego nie czuje) między morzem a Jeziorem Kopań. Wiele osób pisze, że to najpiękniejszy odcinek szlaku. Krajobraz jest rzeczywiście niesamowity, dziki. Dojeżdżamy do miejscowości Jarosławiec. Jest latarnia morska ale niestety we wrześniu otwarta dopiero 15:00-17:00.
Kolejnym miastem na trasie jest Ustka. Udało się nam przejść przez kładkę dosłownie dwie minuty zanim została złożona (przesuwa się na brzeg by otworzyć wejście do portu). Ale fart. Ponowne otwarcie kładki za 45 minut...
W Ustce także jest latarnia morska, otwarta, można wejść. Potem (tak jak radził jeden rowerzysta) zamiast szlakiem pojechaliśmy DDR-ką przez park i wzdłuż brzegu, jest tam wieża widokowa a na końcu (trzeba pokonać trochę piachu) super widok na klify. Potem wracamy do asfaltu i na szlak. Dojeżdżamy do miejscowości Rowy. Pora na obiad. "U Mieszka", także polecam.
Przekraczamy bramy Słowińskiego Parku Narodowego. Po zakupie biletu, za cenę 7 zł, można wjechać na najgorszy odcinek całego wybrzeża. Początkowo szlak biegnie wygodną leśną drogą. Już wczoraj dwa razy mijaliśmy rowerową parę, dziś znów ich spotykamy, zaczynamy gadać, okazuje się, że też są z Cze-wy. Nie zamawiają noclegów, szukają po dotarciu na miejsce, polecamy im więc swój. I dobrze, bo (jak się wkrótce miało okazać) każda z ekip dotarła do Łeby naprawdę późno... Z R10 odbijamy w okolicy Czołpina. Tamci pojechali dalej szlakiem. Półtora kilometra tłuczemy się po piachu by zobaczyć zatopiony las. Niestety to nie tu powinniśmy byli zjechać... Czas goni, nie ma go już na kolejną próbę. Omal nie zgubiłam swojej kurtki, cudem tobołek z kurtką wewnątrz zawisł na błotniku i zaczął hałasować. Może to tylko kurtka ale była droga i jest rewelacyjna... Ja zwracam uwagę czy komuś coś nie spada z bagażu, inni jakoś nie... Jestem zmęczona, zła i rezygnuję z latarni morskiej. Ból dłoni i rąk robi się nieznośny. Dokucza mi od samego początku wyprawy ale z każdym dniem jest trudniej. Środki przeciwbólowe nie pomagają.
Drogą asfaltową dojeżdżamy do miejscowości Kluki a potem są słynne błota. To, co o nich mówią to prawda. Jakieś nieporozumienie. Zamiast zrobić jedną długą kładkę park narodowy zrobił jakieś króciótkie pseudokładki z bardzo stromym najazdem i zjazdem, zresztą większość ludzi i tak to objeżdża, wyboje są nieznośne. Gdzie tu sens? Lepiej żeby rowerzyści rozjeżdżali im teren? Prowadzę rower bo (jak już ostatnio pisałam) z koleinami i błotem sobie nie radzę. Dobrze, że to nie bardzo długi odcinek a komary dziwnie wyrozumiałe, żaden mnie nie ugryzł, choć zwykle jestem ich ulubionym celem. Widocznie postanowiły bardziej nie dobijać... Po błotach jedziemy jakieś 10 km po nierównych, okropnych płytach (tutaj jesteśmy poza R10). Łeba już blisko. Ale to nie koniec "atrakcji". Jeszcze 15 km piachów. Gdybym była na nowym góralu i gdyby ręce nie bolały byłabym tym odcinkiem zachwycona. Jednak teraz irytuje. O prowadzeniu nie ma mowy, co to to nie, wszystko w siodle, można to spokojnie przejechać. Jednak z bagażem i na starym rowerze jest to dość upierdliwe. No nic, pokonane. Tuż przed samym miastem jest kolejny odcinek terenowy (droga szutrowa), już nie pamiętam czy tam biegnie R10 czy nie. Marcin nim jedzie. My zaś objeżdżamy to asfaltem (do Łeby wzdłuż drogi też biegnie DDR). Zakupy w Biedronce i ulicę dalej jest nocleg. Kwatera "Boja", którą także mogę spokojnie polecić. Jest 20:00. Nasi znajomi przybyli godzinę po nas, co daje pewne wyobrażenie o tym odcinku trasy. W skrócie dróg rowerowych mało, dużo terenu i nierównych, betonowych płyt.
Latarnia morska w Darłówku:

Fajny odcinek tuż po wyjeździe z Darłówka (foto: Marcin)


Były też takie odcinki (foto Marcin):



Kładka w porcie w Ustce:

Widok z latarni morskiej w Ustce (na pierwszym zdjęciu, po lewej widać złożoną kładkę):


Klify tuż za Ustką:


Tu miał być zatopiony las...:

Kluki:




  • DST 119.70km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:18
  • VAVG 19.00km/h
  • VMAX 34.60km/h
  • Podjazdy 306m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niechorze - Darłówko

Niedziela, 5 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 3

Pobudka, śniadanko (zakupy zrobiliśmy wczoraj), herbatka i w drogę. Początkowo długi odcinek jedziemy wygodną drogą szutrową do samego Mrzeżyna. U ujścia rzeki Regi uwagę zwraca malowniczy port. Grzech ominąć... Zjeżdżamy więc do portu i na plażę. Jest tam naprawdę pięknie. Chłopcy idą pływać, ja jeszcze nie mam odwagi. Wieje bardzo zimny wiatr. W ogóle pierwsze dwa dni mieliśmy cały czas pod wiatr. A wiało tęgo... Próbuję za to trochę jazdy brzegiem, to wcale nie jest trudne.
Następnie przez Dźwirzyno do Kołobrzegu. Różnie o nim mówią ale mnie się Kołobrzeg bardzo spodobał, nawet duża ilość ludzi nie przeszkadza. Odwiedziliśmy latarnię morską a następnie (jedną z licznych DDR ) podążamy dalej. Właściwie większość trasy podążamy drogami dla rowerów. Zwykle bitumiczne są wygodne, często bardzo szerokie. Chyba większość zachodniopomorskiego przejechaliśmy drogami dla rowerów. To jest tam naprawdę fajne. Do tego często są tak poprowadzone by bez problemu dojechać do atrakcyjnych miejsc.
Następnym etapem na trasie jest Ustronie Morskie i obiad w "Na Bogato". Pycha, miło i niedrogo, tuż obok szlaku, polecam. Po obiedzie podążamy do latarni morskiej w Gąskach. Kolejne miejscowość na trasie to Sarbinowo, Mielno, Łazy. Potem szlak ucieka od morza, objeżdżamy jezioro Bukowo. Tutaj też są DDR, jak taka gdy auta jadą po betonowych płytach a rowery mają obok asfaltowy dywanik. Szok... O zmroku dojeżdżamy do Darłówka. Zakupy na kolację i śniadanie i do kwatery. Nocleg "Siódemka". Miło, niedrogo, czyściutko, rowerzyści mile widziani.
Oto jeden z początkowych odcinków. W zachodniopomorskim sieć dróg rowerowych jest doprawdy imponująca, są nawet tam gdzie niekoniecznie są wymagane jak poniżej, zrobiona tylko dla wygody rowerzystów, jak miło:

Mrzeżyno (fota 2 i 3 od Marcina). Sami zobaczcie jak tam ładnie:




Kołobrzeg. Wszystkie foty z wyjazdu bez retuszu, naprawdę były takie kolory:




Latarnia morska w Gąskach:


A tutaj drogi dla rowerów, mniej więcej tak to wygląda. Poniżej od Marcina foto tej drogi, gdzie auta mają płyty a rowery asfalt:





  • DST 76.45km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:37
  • VAVG 16.56km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 309m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świnoujście - Niechorze

Sobota, 4 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 2

Po 11 godzinach podróży, zdeptani i niewyspani, wysiadamy w Świnoujściu. Dworzec jest tuż przy wodzie. Ogarnąć bagaże i jedziemy. Od razu wjeżdżamy na drogę rowerową, która wiedzie do latarni morskiej. Jest bardzo wysoka a widoki świetne. Niestety wchodząc do środka zapomniałam telefonu. Następnie jedziemy szlakiem R10 do Międzyzdrojów. Szlak ów będzie osią naszej wyprawy, jednak nie trzymamy się go jakoś ściśle. Najpierw jest leśna droga, potem super szutrowa rowerówka wzdłuż plaży. W Międzyzdrojach obiad (Bar Przy Plaży, śmiało można polecić). Ogólnie Międzyzdroje okropne. Ciasno, wąsko, jednokierunkowe dziurawe ulice i pełno ludzi. Potem mieliśmy zobaczyć Baterie Artylerii Stałej na klifie ale błądzimy, gdy w końcu tam docieramy okazuje się, że zarośnięte i szkoda było czasu, jest już 16:30, w końcu ponad godzinę jedziemy ruchliwą drogą wojewódzką, później pojawia się wzdłuż niej DDR. Lądujemy w Międzywodziu i tam wjeżdżamy z powrotem na R10. Tu także tłumy, ciężko przejechać. Ogólnie w każdym kurorcie jeszcze pełno ludzi, bez dzwonka nie ma tam co jechać. Dziwnów, Pobierowo, Rewal i dojeżdżamy do Niechorza na nocleg. Kwatera "U Daniela". Spoko miejsce. Jak ktoś lubi luksusy to nie dla niego ale mnie się podobało, klimat jest fajny. Oczywiście po drodze było przywitanie z morzem, zjeżdżaliśmy na plażę, był kościół w Trzęsaczu. No i cóż... Kurczę, to morze jest całkiem ładne, Nawet bardzo, bardzo ładne. Nie byłam tam od 15 lat... Na lądzie gorzej, znaczy tłumy są okropne ale przynajmniej nie trzeba martwić się o zaopatrzenie: sklepy, sklepiki, bary, smażalnie, jest tego aż nadto.
Po wylezieniu z pociągu oczom naszym ukazało się widok taki:

Witaj morze:)

Granica parku narodowego:

Ekipa bikepackingowa (foto Marcin)

Trzęsacz (foto Marcin)

A tu my obserwujemy radosnego psa, który dokazuje na brzegu (foto Marcin)
Tu także Trzęsacz (widok z pomostu):

O zmroku dojeżdżamy do Niechorza:




  • DST 35.55km
  • Czas 01:54
  • VAVG 18.71km/h
  • VMAX 29.20km/h
  • Podjazdy 152m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na dworzec

Piątek, 3 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 2

Jak to mówią nigdy nie mów nigdy... Że co? Morze? Wolne żarty... Z bagażami? W życiu... Wyprawę wymyślił Rafał, razem z Marcinem zaplanowali trasy, kupili bilety, ja zamówiłam kwatery i tym sposobem jedziemy na pierwszy w życiu bikepacking. O 23:00 stoję przed blokiem ze starym góralem obwieszonym torbami. Starym bo nowy góral niestety niesprawny. Torba na sztycę to Triglav, szczerze polecam. Przód to po prostu 5-litrowy worek żeglarski zamocowany elastycznymi taśmami. Do tego mała torebka na ramę. Zmieściło się wszystko, co było potrzebne a nawet więcej. Jedziemy. 01:24 mamy pociąg z Lublińca. Podczas jazdy wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, co ja tu robię, na pewno się zaraz wywalę razem z tym majdanem i w ogóle po kiego grzyba mi to. Mam problemy z równowagą a skręcanie z tobołami jest okropne. Kolejne dni pokazały, że z tobołami nie tylko da się jeździć i skręcać ale nawet w terenie nie jest to trudne. Na dworzec przybyliśmy pół godziny przed czasem (było to zapasowe pół godziny na ewentualne awarie). Pociąg przybył. Nie jeździłam dalekobieżnymi od lat. To był chyba IC klasy trzeciej bo przewidywał miejsca na podłodze. Ciężko było powiesić rowery między pasażerami korzystającymi z tak zwanej gleby, ale jakoś poszło. Ktoś oczywiście zajął nasze miejsca ale sobie grzeczni poszli. Nabity na maxa, spać się nie dało bo kierownik pociągu całą noc wędrował z jednego końca składu na drugi (może tam płacą od kilometra?), a jak nie on to pasażerowie, ogólnie podróż jak za dawnych czasów...




  • DST 44.72km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 16.77km/h
  • VMAX 32.40km/h
  • Podjazdy 529m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zrębice

Czwartek, 2 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 0

Wycieczka do południa. Mam mało czasu, toteż tylko do Zrębic.


Kategoria 0-50 km, Jura