Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:10082.86 km (w terenie 1867.54 km; 18.52%)
Czas w ruchu:399:22
Średnia prędkość:16.94 km/h
Maksymalna prędkość:74.70 km/h
Suma podjazdów:141964 m
Suma kalorii:16884 kcal
Liczba aktywności:135
Średnio na aktywność:74.69 km i 4h 41m
Więcej statystyk
  • DST 38.60km
  • Teren 37.00km
  • Czas 03:10
  • VAVG 12.19km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Podjazdy 942m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rychleby

Wtorek, 6 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 4

Rankiem pakujemy graty, żegnamy gospodarzy i jedziemy w kierunku domu. Po drodze na Rychlebskie Ścieżki.
Od rana jest duszno, w okolicy krążą burze.
Nie widzę tego ale dobra, jedziemy.  Podjazd, ten cały Trail dr Wiessnera, te kamole i upiorne mostki, głęboki strumień, masakra, tylko końcówkę przejechałam. A i to tylko dlatego, że miałam za plecami dwóch rowerzystów i nie było innego wyjścia. Na domiar złego owi dwaj rowerzyści świergolą radośnie i wcale nie chcą się z nami rozstać. Są mili. Zwyczajnie. Normalnie człek nieprzyzwyczajony i nie bardzo wie jak się ma zachować... Bo zwykle rowerzyści to patrzą ino, co by wyprzedzić i pokazać kto mocniejszy a nie sobie beztrosko gawędzić. 
Kawałek jedziemy razem, potem tamci skręcają na Walesa a my podążamy na SuperFlow. Załamana myślę sobie "Skoro podjazd był taki okropny, to co będzie dalej? Co za wstyd. Na co mi to było..."
Lecz trasa okazuje się całkiem miła, oczywiście przy zachowawczej prędkości, co by na muldach nie pofrunąć. Robert jedzie przodem i w trudniejszych miejscach podpowiada jak sobie poradzić. Nie mogę narzekać, SuperFlow jest ok.
Po zjeździe do auta Rafał rzecze, że nie chce mu się już jeździć i zostaje byczyć się na ławce. Reszta spogląda po sobie, pojeździliby jeszcze... Tymczasem przybyli dwaj koledzy zachwyceni ścieżkami, pogadalim jeszcze chwilę.
Chmurzy się coraz bardziej więc nie ma co zwlekać, jedziemy. Tym razem podjazd poszedł mi dużo lepiej. Po drodze wykombinowałam, że ten wredny strumień można ominąć i rzeczywiście 50 m szutrówką w górę i żegnaj paskudo, he he...
Reszty się nie dało (na pewno się da lecz trza mapy mieć) ale zacisnęłam zęby i jakoś podjechałam (z jednym zatrzymaniem). Władowałam się na górę i poczekałam chwilę na chłopaków.  Potem razem do wjazdu na superflowowy zjazd i jedziemy. Oni przodem ja za nimi. Chwilę padało ale drzewa nas ochroniły. Zjechalim do auta, spakować się (w tym czasie rozpadało się na dobre) i do domu. Udany wyjazd w Masyw Śnieżnika i okolice:) Tamtejsze góry nigdy się nam chyba nie znudzą.
Weissner
Weissner © Skowronek
Weissner
Weissner © Skowronek
Weissner (autor: Marcin)
Weissner (autor: Marcin) © Skowronek
Przejazd przez strumień (autor: Robert)
Przejazd przez strumień (autor: Robert) © Skowronek
Wjazd na SuperFlow
Wjazd na SuperFlow © Skowronek
SuperFlow
SuperFlow © Skowronek
SuperFlow (autor: Marcin)
SuperFlow (autor: Marcin) © Skowronek


Kategoria 0-50 km, Czechy, Góry, Wyprawa


  • DST 88.47km
  • Teren 60.00km
  • Czas 05:47
  • VAVG 15.30km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 1916m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Czernica i Borówkowa

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 1

Radzili, radzili i uradzili na dziś Góry Złote i Bialskie.
Ze Stronia jedziemy asfaltem nad zbiornik Stara Morawa, tam przecinamy główną i wjeżdżamy na szutrówkę. Początkowo wygląda niewinnie, potem trza się pomęczyć i to przez 7 km. Podjeżdżając myślę sobie, że oto coś dla mnie: długi, mozolny podjazd leśnym duktem. Bardzo mi się podoba, mimo, że męczący.
Na górze skrzyżowanie z leśnym asfaltem, takim gdzie wolno jeździć tylko leśnikom. Tam akurat podjeżdża samochód straży leśnej a strażnicy sporo opowiedzieli nam o trasach, ścieżkach, gdzie błoto a gdzie stromo i tym podobne. Pośmiali się przy tym i pożartowali. To miłe.
Następnie takimi asfaltami i ścieżkami szutrowo - kamienistymi objeżdżamy cały "worek" (tam gdzie Puszcza Śnieżnej Białki) by zjechać z gór w Bielicach. Osobliwa to miejscowość, bywalim tam zimą i to jakby kraniec świata... W każdym razie jeden z gospodarzy zagadnięty o sklep odrzekł "Najbliższy w Stroniu". Czyli jakieś 20 km... I tym sposobem owi pielgrzymi, co w tajemny sposób przybyli z górskiego boru, równie prędko znikają w nim ponownie...
Szlakiem czerwonym rowerowym, potem niebieskim dojeżdżamy do drogowskazu na Czernicę. Tutaj Rafał zostaje z moim rowerem (i naturalnie ze swoim) a Marcin i Robert swoje częściowo taszczą, częściowo jadą bo teren tam dość wymagający. Po paru minutach jesteśmy przy wieży widokowej. Foty i z powrotem, to znaczy panowie zjeżdżają a ja na piechotę.
Dalej niebieskim rowerowym do Nowego Gierałtowa, stamtąd ścieżkami wzdłuż granicy dojeżdżamy do ruin zamku Karpień. Na górę idzie tylko Robert i ja. Rafał zostaje a Parker jedzie dalej sam.
Zamek... No cóż, gdyby ruiny oczyszczono i zabezpieczono byłby fantastycznym miejscem. A tak wygląda bardzo smutno.
Dalej zielonym rowerowym (który na tym odcinku jest dość wymagający) dojeżdżamy do kamieniołomu Lutynia tuż przed Przełęczą Lądecką. A zaraz za ową przełęczą biegnie w lewo czeski zielony szlak rowerowy, który wygodną szutrówką (ino stromą) wiedzie na sam wierzchołek Borówkowej. Czeka tam już Parker i wspólnie idziemy na wieżę. Oprócz nas jest kilkoro turystów. Szkoda, że bufet zamknięty bo w bidonach od dawna pusto... 
Z Borówkowej zjeżdżamy tak samo jak podjeżdżaliśmy. A na przełęczy poszukujemy drogi w dół przez łąki bezpośrednio do Lutyni. "Tędy!", "Nie, tamtędy!" "E a może to trzeba tam?"...
W końcu każdy znalazł własny wariant i spotkalim się w wioseczce. Wespół podążamy do Lądka Zdrój. Na rynku zakupy i chwila przerwy. A następnie czerwonym szlakiem pieszym wracamy do Stronia. Piękny dzień.
Początek wycieczki
Początek wycieczki © Skowronek
Leśny dukt
Leśny dukt © Skowronek
Dobre rady
Dobre rady © Skowronek
Obok rezerwatu Puszcza Śnieżnej Białki
Obok rezerwatu Puszcza Śnieżnej Białki © Skowronek
Na trasie wycieczki
Na trasie wycieczki © Skowronek
Robert podjeżdża na Czernicę
Robert podjeżdża na Czernicę © Skowronek
Marcin na podjeździe
Marcin na podjeździe © Skowronek
Widok z wieży
Widok z wieży © Skowronek
Wieża na Czernicy (autor: Parker)
Wieża na Czernicy (autor: Parker) © Skowronek
Widoczki
Widoczki (autor: Robert) © Skowronek
Zjazd z Czernicy
Zjazd z Czernicy © Skowronek
Ruiny zamku Karpień
Ruiny zamku Karpień © Skowronek
Widoczki II
Widoczki II © Skowronek
Na Borówkowej
Na Borówkowej © Skowronek
Na Borówkowej
Na Borówkowej (autor: Parker) © Skowronek
Serwis za Lądkiem
Serwis za Lądkiem © Skowronek
Lądek Zdrój
Lądek Zdrój © Skowronek




  • DST 96.70km
  • Teren 45.00km
  • Czas 06:34
  • VAVG 14.73km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 2290m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wieża Sky Walk

Niedziela, 4 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 4

No dobrze, pora na wpis. Dziś udamy się na wieżę "Ścieżka w obłokach" inaczej Sky Walk. Byliśmy tam w październiku ale niestety była zamknięta.
Dzień rozpoczynamy od podjazdu na Halę Śnieżnicką z Kletna (dotarliśmy tam asfaltem). Sam podjazd to szuter, miejscami trochę luźny i kamienisty. Po dotarciu do schroniska (dziś nie ma kolejki i można w spokoju zakupić Wander Card) zjeżdżamy tak jak wczoraj, niebieskim szlakiem ale po dotarciu do asfaltu skręcamy w lewo, na leśny dukt, prowadzący wprost do granicy. Dalej wciąż owym duktem aż do asfaltu, który stromo w dół prowadzi do miejscowości Dolni Morava, gdzie wznosi się Sky Walk.
Idąc za radą naszego gospodarza jedziemy do końca asfaltu a następnie skręcamy w prawo na czerwony szlak rowerowy. Jest to szutrowa droga o doskonałej nawierzchni wycięta w górskim zboczu. Rozciągają się z niej wspaniałe widoki.
Po paru km lądujemy u stóp wieży. Jest opanowana przez Polaków, cały tłum. Zapewne dlatego, że można doń wjechać wyciągiem.
Zwiedzamy na raty (po dwie osoby). W międzyczasie trochę kropi ale na szczęście wkrótce przestaje.
Zbieramy się w drogę powrotną, cały czas korzystamy ze stokówek, są wygodne do jazdy rowerem a dzięki nim można jechać sprawnie nie marnując czasu. Czasem jest to szuter, czasem stary asfalt.
Wróciliśmy do Polski i zamiast od razu jechać do Stronia robimy jeszcze pętelkę na Suchą Przełęcz. I to był (moim zdaniem) błąd bo podjazd na nią to parę kilometrów po upierdliwych kamieniach i do tego stromo. Na domiar złego zaczyna padać. Dla mnie to był koszmarny podjazd, bo rozumiem jak się taki trafi na zaplanowanej trasie, człek jest odpowiednio psychicznie nastawiony. A tu w zasadzie już po wycieczce i dodatkowo, na własne życzenie, funduje sobie coś takiego... No dobrze, wróćmy na szlak: na przełęczy (na szczęście) jest szałas, w którym można schować się przed deszczem.
Czekamy, czekamy, przestało padać, jedziemy. Lecz nad górami znów gromadzą się ciemne chmury... Zjeżdżamy sprawnie lecz w pewnej chwili, na kamieniach słyszę "puffff, psss"... Rozwaliłam oponę. I to konkretnie. Do tego jak na złość nie idzie tego odkręcić. Rafał i Robert mocują się ze śrubą ale nic. A tymczasem deszcz coraz bliżej...
Wreszcie decyzja: trza rower sprowadzić. Marcin pędzi do Stronia (to zaledwie parę km stąd), bierze samochód i jedzie do końca asfaltu gdzie dojdziemy. Rafał daje mi swój rower i każe zjeżdżać a sam biegnie prowadząc Krogulca.
Wraz z Robertem zjeżdżamy powoli do asfaltu i czekamy na Rafała. Dobiega i rzecze żebyśmy jechali do Stronia a on poczeka na Marcina. No to jedziemy. Po chwili mija nas pędzący na ratunek Marcin.
W międzyczasie rozpadało się na dobre, fest zmoknięci dojeżdżamy do Stronia i w pizzerii czekamy na chłopaków.
Przybywają za chwilę i spokojnie można zjeść obiad. Siedzimy na zewnątrz bo jesteśmy cali mokrzy (i ciut zmarznięci). Po powrocie do kwatery jeszcze mała akcja bo zostawiłam w pizzerii telefon, Marcin ze mną po niego wrócił, na szczęście był. To już wszystkie przygody, myślę, że na jeden dzień wystarczy. Będzie co wspominać:) 
Na Hali Śnieżnickiej
Na Hali Śnieżnickiej © Skowronek
Na szlaku (autor: Parker)
Na szlaku (autor: Parker) © Skowronek
Na niebieskim szlaku (autor: Robert)
Na niebieskim szlaku (autor: Robert) © Skowronek
Dukt wycięty w górskim zboczu (autor: Parker)
Dukt wycięty w górskim zboczu (autor: Parker) © Skowronek
Wieża Sky Walk (autor: Robert)
Wieża Sky Walk (autor: Robert) © Skowronek
Widok z wieży
Widok z wieży © Skowronek
Siatka na najwyższej kondygnacji
Siatka na najwyższej kondygnacji © Skowronek
Na wieży
Na wieży © Skowronek
Ekipa (autor: Parker)
Ekipa (autor: Parker) © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek
Tuż przed deszczem
Tuż przed deszczem © Skowronek




  • DST 74.93km
  • Teren 36.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 15.50km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Podjazdy 1797m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Hala Pod Śnieżnikiem

Sobota, 3 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 0

I kolejna wyprawa w Sudety:) Wraz z Marcinem i Robertem jedziemy do Stronia Śląskiego, gdzie mamy sprawdzone kwatery (Zacisze na ul. Okrężnej, polecam). Zostawiamy tam auto i graty, przebrać się i na rower. Na początek podjazd na Przełęcz Puchaczówka. Stamtąd zniszczonym asfaltem (miejscami 20%) podjeżdżamy w stronę wieży tv ale w pewnym momencie skręcamy w prawo, w leśną ścieżkę, prowadzącą do szlaku czerwonego pieszego. I tymże szlakiem jedziemy sobie cały czas (po drodze piękne widoki) aż do Schroniska Na Hali Śnieżnickiej. Na wierzchołek Śnieżnika się nie pchamy bo byliśmy tam już parę razy a z rowerami ciężko tam wejść. Przy schronisku i w schronisku kłębi się tłum turystów a do kuchni gigantyczna kolejka. 
Odpoczywamy chwilę a następnie zjeżdżamy szlakiem niebieskim pieszym do asfaltu, prowadzącego nas do miejscowości Goworów. Stamtąd różnymi bocznymi drogami jedziemy do Międzygórza by zafundować sobie jeszcze jeden podjazd na Przełęcz Śnieżnicką. Ten prowadzi drogą szutrową (kolor szlaku niebieski pieszy). Jedzie mi się ciężko, jest bardzo gorąco ale mimo to poszło nieźle.
Na przełęczy chwila przerwy i zjazd szlakiem rowerowym (okropny zjazd, kamienisty, ręce i kolana bolały od tego strasznie). Potem jeszcze różnymi (już znacznie wygodniejszymi) dróżkami i obok zbiornika Stara Morawa wracamy do Stronia.
Na stokach Czarnej Góry
Na stokach Czarnej Góry © Skowronek
Rafał na zjeździe
Rafał na zjeździe © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek
Widok z Miriańskich Skał
Widok z Miriańskich Skał © Skowronek
Widok z Miriańskich Skał II
Widok z Miriańskich Skał II © Skowronek
Widok na Śnieżnik z czerwonego szlaku
Widok na Śnieżnik z czerwonego szlaku © Skowronek
Na zjeździe
Na zjeździe © Skowronek
Schronisko na Hali Śnieżnickiej
Schronisko na Hali Śnieżnickiej © Skowronek
Na niebieskim szlaku rowerowym
Na niebieskim szlaku pieszym © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek
Na Przełęczy Śnieżnickiej (po drugim podjeździe)
Na Przełęczy Śnieżnickiej (po drugim podjeździe) © Skowronek
Na szlaku
Na szlaku © Skowronek




  • DST 155.70km
  • Teren 4.00km
  • Czas 08:25
  • VAVG 18.50km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 3300m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dlouhe Strane z przygodami

Wtorek, 23 maja 2017 · dodano: 28.05.2017 | Komentarze 3

Trzeci dzień wyjazdu, pora na najdłuższą trasę. W planie jest poprawa rekordu przewyższeń (ostatni to nieco ponad 3000 m).
Rankiem wyjeżdżamy z Jarnołtówka, zjazd na Zlate Hory i podjazd do Rejviz. Z tej strony podjeżdża się bardzo fajnie jest dobry asfalt a droga łagodnymi zakosami pnie się w górę. Z Rejviz zjazd do Jesenika. Teraz drogą krajową ale w ogóle tego nie odczuwamy - ruch jest bardzo mały w porównaniu z tym w Polsce. No i kultura inna.
W Jeseniku roboty drogowe, światła i ruch wahadłowy. Robi się ciasno więc po chwili zjeżdżamy na pobocze by przepuścić wlokące się za nami samochody. Skoro oni są grzeczni to my też. 
Następna miejscowość na trasie to Bela Pod Pradedem i tam rozpoczynamy podjazd na Cervenohorske Sedlo. Znaki informują, iż można dojechać tylko na przełęcz, dalej droga jest zamknięta. Liczymy, że uda się przejechać tak jak rok temu - wtedy poprosiliśmy robotników i nas przepuścili. 
Z Jesenika jedziemy na Cervenohorske Sedlo (autor: Parker)
Z Jesenika jedziemy na Cervenohorske Sedlo (autor: Parker) © Skowronek
Tak więc podjeżdżamy na przełęcz a tam... Wylewają asfalt! No to nie przejedziemy... Chwila przerwy na przystanku i debata, co robić. Wyjście jest tylko jedno: objechać parę km terenem (tak jak jechaliśmy rok temu) niebieskim szlakiem pieszym do miejsca Petrovka gdzie jest wiata i zaczyna się leśny asfalt, prowadzący do miejscowości Kouty Nad Desnou, wyjeżdża się przy końcu zjazdu z Cervenohorskiego.
Zatem przeprowadzamy rowery na drugą stronę asfaltu i mozolnie podjeżdżamy szutrem. Góralem w ogóle by się tego nie odczuło, na szosie żwir i kamyki trochę dokuczają ale dojechaliśmy do wiaty. A tam... Wycinka! Nie taka zwykła ale z rodzaju wypasionych, jak można czasem obejrzeć w amerykańskich programach typu "Megadrwale". Potężne, stalowe liny rozpięte nad drogą, schodzące w dół zbocza, ciągną kłody. Wszystko to pracuje, nijak przejechać. Jednak obsługa maszyn nas zobaczyła i za chwilę wszystko ucichło. Aż drwal z dołu przyleciał zobaczyć, co się dzieje. Zawołali, że możemy jechać, podziękowalim oczywiście.
Zjeżdżamy a tymczasem zaczyna padać i grzmieć. Na dole leje już fest, trza się schować na przystanku (który ma dziurę w dachu), gdzie siedzi już dwoje rowerzystów. Czekamy i czekamy, wreszcie przeszło.
Dojechaliśmy do miasteczka Loucna Nad Desnou a tam znowu pada i znowu czekamy na kolejnym przystanku (ten ma dach w całości). Czas płynie, wycieczka stoi pod znakiem zapytania...
Roboty na przełęczy
Roboty na przełęczy © Skowronek
Przymusowy przełaj
Przymusowy przełaj © Skowronek
Widać nasz cel
Widać nasz cel © Skowronek
Znowu pada
Znowu pada © Skowronek
Wreszcie i ta ulewa przeszła, można jechać. Zrobiło się niefajnie, człek schlapany, ciuchy wilgotne...
W sklepie uzupełniamy zapasy i rozpoczynamy główny podjazd dnia dzisiejszego. Dlouhe Strane z Loucna. Długość 12 km, średnie nachylenie 6.7%, max 15%. Wąska nitka asfaltu bardzo dobrej jakości, ruch aut żaden. Leśne kilometry były trochę mozolne, dopiero mijając ośrodek narciarski mamy pierwsze widoki a potem od skrzyżowania z drewnianą chatką mamy przepiękne panoramy. Trochę męcząco ale spokojnie podjechałam.
Rafał już zjechał do dolnego zbiornika by podjechać drugim wariantem , Marcin rezygnuje z drugiej próby. Czuję się dobrze, zatem też zjeżdżam do dolnego zbiornika by tam zawrócić i podjechać drugim wariantem. Wcześniej postanowiliśmy nie zjeżdżać do samego początku podjazdu bo tam jest 5 km po płaskim.
Przede mną około 5 km wspinaczki. Początkowo idzie dobrze, podjeżdżam na luzie ale gdy mijam chatkę zaczynają się problemy. Czegoś takiego jeszcze nie miałam: senność. Mam coraz większe problemy, niemal zasypiam na rowerze. Zostało tylko 500 m (są napisy na asfalcie) a ja po prostu śpię. Masakra...
Zatrzymuję się. Za chwilę przybyli chłopcy. Chwila wahania. Do domu jeszcze sporo km i dwa solidne podjazdy (Cervenohorske i Rejviz)... Trudno, rezygnuję.
Zjeżdżamy do chatki na posiłek. Po odpoczynku zjeżdżamy do dolnego zbiornika a za nim okazuje się, że przy elektrowni ćwiczenia ma czeska armia! Pomni negatywnych doświadczeń z naszą obawiamy się nieco potraktowania ale niepotrzebnie. Czescy komandosi są w doskonałych humorach, nawet nie próbują udawać poważnych. Bez problemów nas przepuścili przez bramki, pośmiali się, pożartowali.
Chatka na skrzyżowaniu dróg
Chatka na skrzyżowaniu dróg © Skowronek
Dlouhe Strane  zbiornik górny
Dlouhe Strane zbiornik górny (autor: Parker) © Skowronek
Z góry widać chatkę (na zakręcie)
Z góry widać chatkę (na zakręcie) (autor: Parker) © Skowronek
Dlouhe Strane - widoki (autor: Parker)
Dlouhe Strane - widoki (autor: Parker) © Skowronek
Rafał kończy drugi podjazd (autor: Parker)
Rafał kończy drugi podjazd (autor: Parker) © Skowronek
Tuż po wycofie (autor: Parker)
Tuż po wycofie (autor: Parker) © Skowronek
Zbiornik dolny (autor: Parker)
Zbiornik dolny (autor: Parker) © Skowronek
Spokojnie dojeżdżamy do początku podjazdu na Cervenohorske. A tam znów pada. Ponownie chowamy się na przystanku z dziurawym dachem i czekamy i czekamy... 
Wjazd na przełęcz z tej strony jest teoretycznie zabroniony ale liczymy, że robotnicy poszli już do domu, wszak już po 17.00. 
W końcu przestało padać. Robotnicy dalej pracują ale bez problemów przejeżdżamy. W połowie podjazdu znowu pada, trzeba schować się pod drzewami.
I pada po raz kolejny... (autor: Parker)
I pada po raz kolejny... (autor: Parker) © Skowronek
Podjazd na Cervenohorske sedlo po nowym asfalcie
Podjazd na Cervenohorske sedlo po nowym asfalcie © Skowronek
Nie wiem czy to zbiorniki tak ciągną deszczowe chmury ale jesteśmy tu trzeci raz i za każdym razem pada.
Deszcz sobie wreszcie poszedł, kontynuujemy podjazd. Po nowym asfalcie dobrze się jedzie i dość szybko jesteśmy na górze. Drogowcy w ciekawy sposób zadbali by im od drugiej strony nikt się na nowy asfalt nie ładował. Po prostu zastawili wjazd wielką ciężarówą.
Zjeżdżamy do Jesenika, mimo kurtki strasznie zmarzłam, buty mokre, ciuchy mokre, chciałabym już być w kwaterze. A tu jeszcze tak daleko... Do tego na zjeździe zostajemy dosłownie zbombardowani przez hordy tłustych, zielonych muszek. 
W Jeseniku zakupy w Kauflandzie (jeden z nielicznych sklepów otwartych o tej porze, w Czechach wszystko jest raczej do 16.00-17.00) i rozpoczynamy podjazd do Rejviz. Tutaj wróciły siły no i bardzo mocno chcę być już w ciepłej kwaterze, toteż cisnę ile tylko mocy zostało. 
Z Rejviz już blisko, panowie zostają dokręcać przewyższenia (Rafał chce mieć 3500m), ja jadę prosto do Zlatych Hor.
Zlate Hory po deszczu
Zlate Hory po deszczu © Skowronek
Stąd już tylko parę km i jesteśmy nam miejscu. Można umyć się, zmienić ubranie na suche i odpocząć.
Wycieczka na pewno udałaby się bardziej gdyby nie padało. Ale i tak udana, mnóstwo przygód po drodze, będzie co wspominać :) 


 




  • DST 92.07km
  • Czas 04:43
  • VAVG 19.52km/h
  • VMAX 56.38km/h
  • Podjazdy 1694m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pradziad

Poniedziałek, 22 maja 2017 · dodano: 22.05.2017 | Komentarze 0

Drugi dzień wyjazdu. Pora ponownie zmierzyć się z podjazdem na Pradziada. Dotychczas pokonał mnie dwa razy, to znaczy podjeżdżałam na raz ale z trudem i ledwo, ledwo... Dziś się nie dam, choćby nie wiem co...
Pradziad odwiedzany jest tłumnie przez turystów, dlatego postanowilim przybyć doń w tygodniu, licząc na spokój. 
Rano wyjeżdżamy z Jarnołtówka, zjeżdżamy do Zlatych Hor i podjeżdżamy do Hermanovic. Stamtąd zjazd do miasteczka Vrbno Pod Pradedem, gdzie z centrum wyprowadza wygodna ścieżka rowerowa. Potem jedziemy do Kralovej Studanki. Cały czas głównymi drogami, czego zwykle nie znoszę, ale tutaj jest naprawdę spokojnie a do tego kierowcy ostrożni, nie ma na co narzekać.
Jeszcze tylko minutka i widzimy początek podjazdu na Pradziada (na Przełęczy Hvezda). A tam... Na wjazd oczekuje kolejka aut (w tym dwa autokary). O rety, chyba jednak nie będziemy sami... No nic, rozpoczynamy podjazd, czeka ponad 9 km wspinaczki. Pierwsze 6 to kilometry leśne, nieco monotonne, potem dojeżdża się do parkingu Ovcarna (kilka hoteli, restauracje...) i zaczynają się widoki. Ludzi sporo się kręci ale to i tak nic w porównaniu z tym, co dzieje się w weekendy. Jednak na zjeździe trzeba uważać bo mają (zwłaszcza starsze panie) paskudny zwyczaj przechodzenia na drugą stronę asfaltu (zobaczywszy tam tablicę, źródełko itp.) bez oglądania się czy aby coś jedzie.
Jeszcze tylko ostatnia stromizna i jestem na górze. Tym razem wjechałam lekko i na luzie. Udało się.
Ponieważ mamy dużo czasu a pogoda piękna, przeto leniuchujemy na wierzchołku z godzinę albo lepiej. Słoneczko świeci, wokół piękne widoki...
Po przerwie zbieram się w drogę powrotną. Wracamy do Vrbna ale za tą miejscowością skręcamy  lewo, na leśne asfalty niedostępne dla aut. Już nimi jeździliśmy i wiemy, że nawierzchnia jest dobrej jakości. Prowadzą do miejscowości Rejvz. Stamtąd szybki zjazd na Zlate Hory i do domu.
Za Hermanovicami
Za Hermanovicami © Skowronek
Karlova Studanka
Karlova Studanka © Skowronek
Rafał podjeżdża (autor: Parker)
Rafał podjeżdża (autor: Parker) © Skowronek
Końcówka podjazdu (autor: Parker)
Końcówka podjazdu (autor: Parker) © Skowronek
Lenistwo
Lenistwo © Skowronek
Widok z Pradziada
Widok z Pradziada © Skowronek
Na wierzchołku Pradziada (autor: Parker)
Na wierzchołku Pradziada (autor: Parker) © Skowronek
Widok z Pradziada II
Widok z Pradziada II © Skowronek
Z Pradziadem
Z Pradziadem © Skowronek (autor: Parker)
Leśny asfalcik do Rejviz (szlak czerwony rowerowy)
Leśny asfalcik do Rejviz (szlak czerwony rowerowy) © Skowronek
Leśny asfalcik II
Leśny asfalcik II © Skowronek (autor: Parker)


Kategoria 50 - 100 km, Czechy, Góry


  • DST 95.30km
  • Czas 04:49
  • VAVG 19.79km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Podjazdy 1708m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Cervenohorske Sedlo

Niedziela, 21 maja 2017 · dodano: 22.05.2017 | Komentarze 5

Pierwszy dzień wyjazdu w Jeseniki. Rankiem dojeżdżamy do Zlatych Hor, gdzie zostaje samochód. My zaś podjeżdżamy do miejscowości Rejviz a stamtąd do Jesenika. Potem Bela Pod Pradedem i podjazd na Cervenohorske Sedlo. Na górze chwila przerwy, ubrać się ciepło i zjazd. Następnie jedziemy do miejscowości Vrbno Pod Pradedem i przez Hermanovice wracamy do Zlatych Hor. Okropnie dziś wiało, wiatr umęczył nas bardziej niż podjazdy. Mimo, iż poruszaliśmy się głównymi drogami ruch nie był bardzo duży. Jeździ też mnóstwo rowerzystów. I ogrom motocyklistów.
Jazda szosą wymusza poruszanie się wyłącznie asfaltami, przyznam, że chwilami brakuje mi szuterków i jazdy po lasach. Ale ma też zalety, na przykład większą prędkość. 
Po powrocie do auta Rafał prawi, że szkoda czasu na ładowanie wszystkich rowerów na dach, skoro do Jarnołtówka jest raptem parę km. Wobec tego ja i Parker jedziemy rowerami. Wszyscy dojeżdżamy do kwatery w tym samym czasie. Musimy jeszcze poczekać na gospodarzy (czekając można odpocząć w ogrodzie, przyszła też do nas kotka gospodyni) potem kolacja i odpoczynek.
Na rynku w Jeseniku
Na rynku w Jeseniku © Skowronek
Ścieżka rowerowa w Jeseniku
Ścieżka rowerowa w Jeseniku © Skowronek
Początek podjazdu na Cervenohorske Sedlo (autor: Parker)
Początek podjazdu na Cervenohorske Sedlo (autor: Parker) © Skowronek
Podjazd na Przełęcz (autor: Parker)
Podjazd na Przełęcz (autor: Parker) © Skowronek
Podjazd (autor: Parker)
Podjazd (autor: Parker) © Skowronek
Podjazd
Podjazd © Skowronek
Cervenohorske Sedlo (autor: Parker)
Cervenohorske Sedlo (autor: Parker) © Skowronek
Zjazd z Przełęczy (autor: Parker)
Zjazd z Przełęczy (autor: Parker) © Skowronek
Zjazd z Przełęczy II (autor: Parker)
Zjazd z Przełęczy II (autor: Parker) © Skowronek
W okolicach Hermanovic (autor: Parker)
W okolicach Hermanovic (autor: Parker) © Skowronek
W oczekiwaniu na gospodarzy
W oczekiwaniu na gospodarzy © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Czechy, Góry


  • DST 81.06km
  • Czas 04:07
  • VAVG 19.69km/h
  • VMAX 50.76km/h
  • Podjazdy 1786m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskid Mały

Czwartek, 18 maja 2017 · dodano: 18.05.2017 | Komentarze 4

Dzień wolny, pogoda piękna i Rafał wymyślił by jechać w góry. Nie wiem jak będzie z siłami, jednak w końcu daję się namówić na ten wyjazd.
Samochód został w dzielnicy Straconka, na początku podjazdu na Przełęcz Przegibek. My zaś podjeżdżamy na ową przełęcz, następnie zjazd Międzybrodzia Bialskiego, kawałek główną i do Porąbki. Stamtąd podjazd na Przełęcz Beskid (między Wielką Puszczą a Targanicami), końcówka dość stroma. Potem jest podjazd na Przełęcz Kocierską, przyznam, że trochę mnie zmęczył, cały czas 8-9% i zero wypłaszczeń.
Z Przełęczy Kocierskiej zjeżdżamy do Łękawicy i z powrotem jedziemy do Porąbki. Teraz podjazd na Górę Żar, tutaj już ciut lepiej mi się jedzie. Przy górnej stacji kolejki urządzamy dłuższą przerwę. 
Pora wracać do auta, zjazd, znowu kawałek główną i za chwilę skręcamy by znów podjechać na Przełęcz Przegibek, tym razem z drugiej strony. Zjeżdżamy do Straconki, do auta i do domu. Sił trochę mało ale wycieczka udana.
Przełęcz Beskid
Przełęcz Beskid © Skowronek
Przełęcz Kocierska
Przełęcz Kocierska © Skowronek
Pusty zbiornik na Górze Żar
Pusty zbiornik na Górze Żar © Skowronek
Góra Żar II
Góra Żar II © Skowronek
Góra Żar
Góra Żar © Skowronek
Na Górze Żar
Na Górze Żar © Skowronek


Kategoria Góry, 50 - 100 km


  • DST 68.64km
  • Czas 04:09
  • VAVG 16.54km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Podjazdy 1886m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Lysa Hora

Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 4

Dziś, wraz z Marcinem i Tomkiem, wybralim się do Czech na Łysą Górę (1323 m n.p.m.). Auto zostaje w miejscowości Ligotka Kameralna (wersja spolszczona) my zaś podążamy bocznymi drogami ku podjazdowi do Chaty Prasiva (na rozgrzewkę). Podjazd ma niecałe 3 km ale jest stromy i trza się naprawdę przyłożyć. Pod górę podjeżdża lub podchodzi sporo rowerzystów, są też piesi lecz jedni drugim nie przeszkadzają. Wiadomo - jesteśmy w Czechach... Jadąc tu mielim jedną nieprzyjemną sytuację gdzie auto minęło nas na centymetry lecz miało polskie (wrocławskie) blachy.
Odpoczywamy chwilę przy schronisku i zjeżdżamy tą samą drogą do asfaltu. Kawałeczek główną i skręcamy w mniej uczęszczaną. Wkrótce rozpoczyna się podjazd. Asfalt jest dobry, równy. Podjeżdża się bardzo fajnie, dopiero po 7 km robi się bardziej stromo ale spokojnie sobie podjechałam. Na wierzchołku mnóstwo rowerzystów i wędrowców ale mają gdzie siedzieć bo jest kilka knajpek (w tym dwa schroniska). Z góry roztaczają się wspaniałe widoki, dla nich warto pomęczyć się na podjeździe. 
Po przerwie zjeżdżamy do głównej drogi, podjeżdżamy jeszcze na jakąś przełęcz, trochę zjazdu i wracamy do auta. Fajna, udana wycieczka. Super było.
Widać nasz cel (z nadajnikiem)
Widać nasz cel (z nadajnikiem) © Skowronek
Chata Prasiva
Chata Prasiva © Skowronek
Tomasz kończy podjazd
Tomasz kończy podjazd © Skowronek
Na wierzchołku
Na wierzchołku © Skowronek
Widoczki I
Widoczki I © Skowronek
Widoczki II
Widoczki II © Skowronek
Ekipa na wierzchołku (autor: Siwuch)
Ekipa na wierzchołku (autor: Siwuch)
Widoczki III (autor: Siwuch)
Widoczki III (autor: Siwuch)


Kategoria 50 - 100 km, Góry, Czechy


  • DST 44.12km
  • Teren 9.00km
  • Czas 02:56
  • VAVG 15.04km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Podjazdy 1419m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Velka Destna

Niedziela, 28 sierpnia 2016 · dodano: 28.08.2016 | Komentarze 5

Na koniec wyjazdu wybralim się na najwyższy szczyt Gór Orlickich - do zdobycia (a w tym przypadku podjechania) jest Velka Destna (1115 m n.p.m.). Nie obawialim się za bardzo bo na wierzchołek wiodą asfaltowe i leśne drogi, do wyboru, do koloru. Wczoraj, przeglądając mapy, Rafał odkrył dukt wiodący na wierzchołek zakosami, wygląda bardzo ciekawie, toteż postanowilim spróbować tamtędy podjeżdżać.
Rankiem opuszczamy kwaterę, żegnamy gospodarzy i jedziemy do Lewina Kłodzkiego. Samochód zostaje na parkingu pod szkołą, my zaś podjeżdżamy do miejscowości o nazwie Kocioł. Przekraczamy granicę i wjeżdżamy na czeskie szlaki rowerowe (w tym przypadku czerwony). Podjeżdżamy i podjeżdżamy, wreszcie jest skręt na wybraną wcześniej leśną drogę. I był to dobry wybór, gdyż jest fantastyczna. Podjazd ale jakiż miły i wśród pięknego lasu. Tym sposobem dojechalim na wierzchołek. Odpoczynek, bułki i trzeba wracać. Tym razem nieco prędzej (bo więcej z górki) meldujemy się przy aucie. Zapakować się i do domu. Niestety, koniec urlopu...
Na rozstajach
Na rozstajach © Skowronek
Podjazd na Destnę
Leśny dukt © Skowronek
Podjazd II
Podjazd © Skowronek
Malowniczy dukt
Malowniczy dukt © Skowronek
Na wierzchołku
Na wierzchołku © Skowronek
Szlak powrotny
Szlak powrotny © Skowronek