Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112823.66 kilometrów w tym 30192.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 573362 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawa

Dystans całkowity:24477.62 km (w terenie 5971.04 km; 24.39%)
Czas w ruchu:1108:45
Średnia prędkość:17.79 km/h
Maksymalna prędkość:74.70 km/h
Suma podjazdów:189960 m
Suma kalorii:17830 kcal
Liczba aktywności:300
Średnio na aktywność:81.59 km i 4h 51m
Więcej statystyk
  • DST 60.13km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:27
  • VAVG 17.43km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Kalorie 1170kcal
  • Podjazdy 1438m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1. Magurka i Żar czyli wspomnień czar

Piątek, 17 maja 2013 · dodano: 19.05.2013 | Komentarze 7

Trza poćwiczyć. Trza koniecznie poćwiczyć podjazdy. Taka oto refleksyja naszła drużynę po dokonaniu analizy pewnej zamierzonej trasy. A oto i poligon ćwiczebny.
Zwierzaki zostały pod opieką mojej siostry a my, na początek, dojechaliśmy sobie do Straconki, dzielnicy Bielska-Białej. Nieco późno, gdyż na drogach tłok.
Obok kościoła jest ogromny parking, gdzie zostaje autko, my zaś udajem się na rowerową wycieczkę. Podjeżdżamy na Przełęcz Przegibek a następnie na Górę Żar. Pewno każdy zna owe podjazdy, nic trudnego, nie ma się co chwalić. Ewentualnie tu jest profil podjazdu na Żar.
Żar to dość ważne dla mnie miejsce, dawniej dla piechura (PTTK), potem dla rowerzystki. Niby komercyjna góra ale jakoś tak pozytywnie się kojarzy. Choć rzec muszę, iż ostatnio lżej mi się podjeżdżało.
Na widokowym tarasie chwila przerwy, następnie pieczątka do książeczki w górnej stacji kolejki (pan jak zawsze bardzo miły) i zjazd z powrotem do Międzybrodzia.
Podążamy do Łodygowic, początkowo jadąc wzdłuż brzegów Jeziora Międzybrodzkiego i Żywieckiego. W Łodygowicach znajduje się dwór obronny (przebudowany). A fortyfikacje były dziełem imć pana wojewody Stanisława Warszyckiego, który był również właścicielem fortalicji w Dankowie koło Krzepic.
W Łodygowicach znajduje się również zabytkowy, drewniany kościół pod wezwaniem Świętych Szymona i Judy Tadeusza.
Z Łodygowic jedziemy do Wilkowic i podjeżdżamy na Magurkę Wilkowicką. Ten to jest podjazd konkretny. Poprzednio podjeżdżało mi się lekko i radośnie. Dziś już tak radośnie nie jest. Wprawdzie wjechałam na raz, bez zatrzymywania się, ale w takim tempie, że jakby sobie obok żwawo truchtał piechurek, tobyśmy mogli spokojnie konwersować. Tu jest profil podjazdu na Magurkę Wilkowicką.
W schronisku oczywiście pieczątka, chwila przerwy i zjazd niebieskim szlakiem z powrotem do Przełęczy Przegibek. To znaczy gdzie się da to się jedzie a jak kamieni za dużo to się nie jedzie. A z Przegibka zjazd do Straconki, załadować rowery i w dalszą drogę - do Ustronia.
Straszyło dziś deszczem, lecz szczęściem ulewa nas nie dopadła. Na podjazdach człekowi gorąco, na zjazdach zębami dzwonił. Z zimna, nie ze strachu.
Rzec jeszcze trzeba, że, dzięki niepewnej pogodzie, ludzie nie ciągnęli dziś na Żar i droga niemal pustą była. Na Magurce również spokój, bo zakaz wjazdu. No, może z wyjątkiem jednej wielkiej, leśnej ciężarówy, cośmy się ledwo minęły. A na Przegibek ruch spory.

Na Przełęczy Przegibek © Skowronek

Widok z Góry Żar © Skowronek

Końcówka podjazdu © Skowronek

Zbiornik Wodny Żar © Skowronek

Zabytkowy kościół w Łodygowicach © Skowronek

Dwór obronny w Łodygowicach © Skowronek

Magurka Wilkowicka © Skowronek




  • DST 47.20km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:47
  • VAVG 16.96km/h
  • VMAX 64.60km/h
  • Kalorie 885kcal
  • Podjazdy 1040m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lanckorońskie pagórki

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 2

Ze względu na długą drogę powrotną (kierowca nie może jechać w trasę zmęczony) rezygnujemy ze świtu na Babiej Górze. Rankiem wyjazd z kwatery i krótka trasa po drodze. Rzecz jasna z zameczkami do odznaki;)
Auto zostaje w Zembrzycach, rowerzyści zaś, udają się do Budzowa. Tam w lewo i Zachełmna. Ta wioska to jeden, wielki podjazd. Kończą się domy, kończy i podjazd a z przełączki na wierzchołku wzgórza rozciąga się widok na szczyty Beskidu Makowskiego i Żywieckiego.

Zachełmna. W tle, zdaje się, Pasmo Koskowej Góry. © Skowronek

Odrobina zjazdu i podjazd na Strońską Górę, skąd ładnie widać Lanckoronę.
Ciepło, błękitne niebo, wiatr (ten akurat przeszkadza) i rośliny budzące się z zimowego snu. Bardzo ładnie.
Na Strońskiej Górze. W tle Lanckorona. © Skowronek

Ze Stronia jedziemy do Leśnicy a stamtąd podjazd do Lanckorony i na Lanckorońską Górę, do ruin zamku. Kręci się tu cała masa turystów.
W Lanckoronie znajduje się również zabytkowy rynek z drewnianą zabudową.
Zamek Lanckoroński. © Skowronek

Na Zamku Lanckorońskim. © Skowronek

Zabytkowy rynek w Lanckoronie. © Skowronek

Po zwiedzeniu ruin chwila przerwy i zjazd do Kalwarii Zebrzydowskiej. Omijamy ją bokiem, jedynie zahaczając o Dróżki. Są już dobrze znane z innych wyjazdów i tu taka moja osobista refleksja: jak na ilość turystów i pątników, to kapliczki są okropnie zaniedbane. Widać fundusze idą gdzie indziej...
Fragment Dróżek Kalwaryjskich. © Skowronek

Następny cel to ruiny zamku na wzniesieniu Żar. To Barwałd Górny. Do zamku docieramy zielonym szlakiem od strony miejscowości Bugaj. Miejsce (w odróżnieniu od Lanckorony) jest puste i ciche, lecz niestety z samego Zamku Książąt Oświęcimskich niewiele zostało, tylko fragmenty murów.
Zamek w Barwałdzie Górnym. © Skowronek

Wracamy do asfaltu i Bugaja, by znów znaleźć się w Zachełmnej, skąd zjeżdżamy do Budzowa, wracamy Zembrzyc i w drogę do Cze-wy.




  • DST 78.39km
  • Czas 03:48
  • VAVG 20.63km/h
  • VMAX 63.40km/h
  • Kalorie 1389kcal
  • Podjazdy 1200m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jakubiszonem wokół Policy

Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 5

Plany dnia dzisiejszego zostały zrewidowane przez... chmury. Miał być trekking z Jakubiszonem ale trza było zmienić owe plany na rower. Kuba obiecał przybyć. Rano były pewne problemy, najpierw z zaopatrzeniem, później kapeć, lecz koniec końców spotkalim się w Zawoi. Kuba przybył z Czańca na rowerze, miał więc już w nogach sporo km.
Na początek podjazd na Przełęcz Przysłop, zjazd do Stryszawy i kierunek na Suchą Beskidzką. Tutaj Kuba prowadzi sobie znanymi drogami wprost do Zamku Suskiego.

Przed zamkiem w Suchej Beskidzkiej (autor: Jakubiszon) © Skowronek

Przy zamku chwila przerwy, zwiedzanie zabytkowego parku i kierunek na Maków Podhalański. Równolegle do drogi nr 28, po drugiej stronie Skawy, biegnie sobie wąski, wolny od aut asfalcik, którym podążamy.
A po drodze pogawędki na tematy wszelakie. Kuba okazuje się świetnym kompanem. Przyznam, że (znając jego wyczyny) początkowo były obawy, czy nas aby ten rowerowy mocarz nie wykończy, lecz nie przeszkadzało mu dzisiejsze tempo turystyczno-dyskusyjne:)
Z Makowa drogą główną do Osielca i skręt w prawo, do Bystrej i Sidziny.
Obok kamieniołomu w Osielcu. © Skowronek

A z Sidziny na Przełęcz Zubrzycką. Przyznam, że podjazd był dość konkretny.
W drodze na Przełęcz Zubrzycką (autor: Jakubiszon). © Skowronek

Z przełęczy szybki zjazd do Zubrzycy. To znaczy, panowie zjeżdżają szybko, jakiś lokalny piesek próbuje ich nawet gonić, lecz w mig ocenia swe szanse i porzuca niecne zamiary. Na dole skręt w prawo i kierunek na Krowiarki.
Dyskusyje po drodze. © Skowronek

W Zubrzycy cieszy nowy, równiutki asfalt oraz ładny widok na Królową Beskidów.
Widok na Babią Górę z Zubrzycy Górnej (autor: Jakubiszon) © Skowronek

W Zubrzycy Górnej. © Skowronek

Od strony Zubrzycy podjazd na Krowiarki jest dużo łagodniejszy. I dużo bardziej dziurawy.
W drodze na Krowiarki. © Skowronek

Na Krowiarkach sesja zdjęciowa i zjazd do Zawoi, gdzie żegnamy Jakubiszona, który pokona jeszcze szmat drogi i podjazdów, zanim dotrze do domu.
Na Przełęczy Krowiarki. © Skowronek

Bardzo udana wycieczka w doborowym towarzystwie. Oraz pierwsze tegoroczne km w terenie górzystym. Kuba - jeszcze raz dziękujemy:) I widzimy się na Jurze:)




  • DST 69.12km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:23
  • VAVG 20.43km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Kalorie 946kcal
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Karpia Królewskiego

Piątek, 19 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 4

Pierwszy dzień wyjazdu. Jest to dzień dojazdowy, więc należy skorzystać z okazji, by zamki po drodze zwiedzić. Niebo zachmurzone, w Cze-wie pada, lecz im bliżej Małopolski, tym pogoda ładniejsza. Tak więc auto zostaje w Zatorze, my zaś jedziemy do Oświęcimia. Wybieramy rzadziej uczęszczaną (przez samochody) drogę przez Piotrowice, Polankę Wielką i Porębę Wielką. Teren pagórkowaty, lasów brak, więc wiatr hula sobie, że hej... Rzecz jasna jest to wiatr przeciwny, co by za łatwo nie było.
Po dotarciu do Oświęcimia jedziemy do punktu informacji turystycznej obok dawnego obozu Auschwitz. Wiedzie doń wygodna droga rowerowa, ładnie poprowadzona wzdłuż Soły.

Droga rowerowa wzdłuż Soly. © Skowronek

Wokół obozu jarmark, do środka nie wchodzimy.
Panie w informacji obdarowują nas dokładną mapą Ziemi Oświęcimskiej. Dzięki owej mapie poznajemy piękne tereny. Ale o tym za chwilę, gdyż najpierw odwiedziny w Zamku Piastowskim.
Przed zamkiem w Oświęcimiu. © Skowronek

Dodam, ze rynek obecnie jest rozkopany.
Tak więc kierujemy się do Doliny Karpia. Na mapach znajdziemy nazwę "Dolina Górnej Wisły". Przejedziemy tylko fragment tego interesującego terenu, który tworzą kompleksy stawów hodowlanych. Najstarsze powstały w Zatorze za czasów Bolesława Krzywoustego. Wiązało się to z faktem, iż wówczas posty obejmowały 50% dni w roku i zaczynało brakować ryb. Dlatego rozpoczęto ich hodowlę. W roku 1573 powstało nawet dzieło "O sprawie sypania, wymierzania i rybienia stawów".
Karpia sprowadzili do Polski cystersi, a okazy z tutejszych hodowli trafiały na królewski stół i wielką popularnością się cieszyły.
Obecnie Dolina Karpia to program zrzeszający 7 gmin, promujących na swym terenie turystykę, zwłaszcza wędkarską, czemu sprzyja, wspomniana, wielka mnogość stawów.
Prócz karpia prowadzi się tu również hodowlę lina, tołpygi, amura, karasia, szczupaka, okonia i innych. Co roku, w Zatorze, na początku lipca, hucznie obchodzą tu "Święto Karpia", podczas którego spróbować można rybnych specjałów.
Warto również dodać, że przed wizytą w Dolinie Karpia lepiej spryskać się jakimś repelentem, gdyż nie tylko ryby, ale także owady, się tu dobrze mają.
Początkowo podążamy zielonym szlakiem Greenways , a gdy dociera on do ciekawej konstrukcji hydrotechnicznej, opuszczamy go by dalej podążyć niebieskim szlakiem rowerowym (jest dobrze oznakowany). Wąska nitka drogi wije się pomiędzy stawami, rosną też drzewa, słychać kumaki i krzyk ptactwa. Sielanka.
Znajdziemy tu również rezerwaty przyrody.
Jeden ze Stawów Przeręb. © Skowronek

W Dolinie Karpia. © Skowronek

Tak więc znów osiągamy Zator i przez Smolice (polnym drogami) docieramy do Spytkowic. Znajduje się tu zamek. Mieści Archiwum Państwowe, więc wstęp wzbroniony.
Zamek w Spytkowicach. © Skowronek

Z Sułkowic wracamy główną drogą. W Zatorze również znajduje się zamek, również zamknięty, zatem zdjęcie tylko przed bramą. Podobno w tym roku został oddany dawnym właścicielom - Potockim. Co z nim zrobią - zobaczymy. Dawniej wyglądał tak, zatem może do takiego wyglądu powróci.
Pakowanie rowerów i w dalszą drogę - do Zawoi.
Zamek w Zatorze. © Skowronek




  • DST 50.50km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:13
  • VAVG 15.70km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 870m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. Dłutem przeszłości rzeźbione

Niedziela, 11 listopada 2012 · dodano: 11.11.2012 | Komentarze 0


"Tu wszystkie w jeden powab zbiegły się żywioły"(...)

Dolinki Krakowskie.
Wspaniałe, piękne, cudne i odrobinkę trudne... Tak, gdyż po ostatnich opadach błota przybyło, skałki śliskie a i insze przeszkody rowerzysta napotka.
Z Jerzmanowic jedziemy do wrót Doliny Będkowskiej, by zobaczyć najwyższą skałę na Jurze - Sokolicę. Ma 70 m i niszę wysoko w górze, w której stoi figura NMP. A także gęstą sieć dróg wspinaczkowych. Opodal dolinki jest również Jaskinia Nietoperzowa lecz do zwiedzania udostępniona jedynie latem.
Dość długi odcinek schodzi na taplaniu się w lepkim błocie, miejscami głębokim. "Korzystaj z okazji żeby szlifować technikę!" - rzecze MD gdy wyrażam swą dezaprobatę dla tego rodzaju podłoża.
Następnie wyjeżdżamy na asfalt którego wąziutka niteczka przecina dolinę. I tu zaczynają się kłopoty bo ruch samochodów jest irytująco duży. Zbyt duży.
Przez to dolinka zupełnie traci urok.

Sokola Skała w Dolinie Będkowskiej. © Skowronek

Z ulgą witam koniec dolinki. Następnie jedziemy do Karniowic, do Doliny Kobylańskiej. U wrót uwagę zwraca zwieńczona krzyżem turnia Żabiego Konia. Po drugiej stronie pięknie prezentują się skały oświetlone słońcem: Szara Płytka, Zjazdowa Turnia, Turnia Długosza i inne. Wszystkie oblepione przez wspinaczy.
W samej dolinie mnóstwo spacerowiczów i rowerzystów.
Jedziemy prawie do końca i z powrotem (mając po drodze liczne okazje do szlifowania techniki). Odwiedzam jeszcze kapliczkę w skałach.
Dolinka Kobylańska istotnie jest wielkiej urody.
Skały w Dolinie Kobylańskiej (oblegane przez wspinaczy). © Skowronek

Turnia Żabiego Konia. © Skowronek

Na polanie u stóp Żabiego Konia przerwa i dalsza droga wiedzie zielonym rowerowym do Bramy Bolechowickiej.
Brama Bolechowicka. © Skowronek

Dalej zielonym do czerwonego rowerowego, który wspina się bardzo stromo na punkt widokowy. Po drodze taka oto historia:
Na zielonym jest mostek nad potokiem. Dziurawy, drewniany mostek, na który trzeba wjechać ze skarpy pod kątem 90 stopni. Bez jednej barierki dodam. MD przejechał sobie leciutko a ja zeszłam przed uskokiem. No i mi się oberwało, że mam natychmiast tę banalną przeszkodę przejechać w tę i nazad i się nie wygłupiać. Kto to słyszał żeby taką łatwą przeszkodę położyć!!!
No to jadę... W jedną stronę poszło. W drugą przepuściłam pewnego górala. Dojeżdża do dziurawych desek... uwaga... i... zszedł z roweru!!!
Rzekłam "Ha!". Na to MD "JEDŹ!". No i pokonałam ten piekielny mostek i rzec muszę, że istotnie był łatwym. Słabość jednak siedzi w głowie.
Kolejny etap to Biały Kościół (z białym kościołem właśnie), zjazd w dolinę i pokonanie długiego terenowego podjazdu niebieskim rowerowym, co by się z tej doliny wydostać. W luźne kamienie obfitował, lecz tym razem nie odpuściłam, aż MD się zdziwił! Ha!
Wreszcie dojeżdżamy do warowni rycerskiej - Zamku Korzkiew. Odnowiony i wciąż odnawiany. W rękach prywatnych lecz można zajrzeć na dziedziniec, do stylowej recepcji, podobno wejść na wieżę i uwaga: mają pieczątkę.
Mieści się tu luksusowy hotel i zwiedzać za bardzo nie można. Za to otoczenie jest piękne, zabytkowy zespół parkowy, obronny kościółek...
Zamek Korzkiew. © Skowronek

Spod zamku kawałek asfaltem i trafiamy do Doliny Prądnika, której opisywać chyba nie potrzeba. Wyniosłe, rzeźbione skały, Brama Krakowska, źródełko miłości (nie radzę pić, podobno ta woda powoduje, że się na oczy przegląda), Jaskinia Łokietka, Kaplica Na Wodzie, Zamek Ojców...
Zamek "Ociec u Skały". © Skowronek

Dzień dziś bardzo słoneczny i ciepły (jeździmy w krótkich spodenkach) więc o spokoju zapomnieć trzeba. Wszędzie spacerowicze, samochody, rowerzyści, bryczki - wiadomo, każdy chce skorzystać. Lepiej przyjechać tu o świcie.
Podjeżdżamy jeszcze do Zamku Ojców a następnie znów podjeżdżamy do Jerzmanowic. Do auta i do domu. Wrócimy tu na wiosnę, by dokładniej zwiedzić tę, pełną osobliwości i cudów, krainę.





  • DST 66.40km
  • Czas 03:30
  • VAVG 18.97km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 1040m
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2. Klasztory i zamczyska

Sobota, 10 listopada 2012 · dodano: 11.11.2012 | Komentarze 8


Oto dwóch gór sąsiedzkich wabi mię przełamek
Na jedney z nich jest kościół a na drugiey zamek,
W obydwóch innych zalet wzrok dostrzeże baczny:
Ten przyjemny prostotą, a ten z gruzów znaczny (...).
Franciszek Wężyk "Okolice Krakowa" 1820 r.

Rankiem wyjechalim żwawo by od wizyty w Klasztorze Karmelitów Bosych dzień zacząć. Zjeżdżamy malowniczą doliną Eliaszówki by po chwili podjeżdżać mozolnie do wrót klasztoru. Po drodze oglądamy (z daleka, podejść nie bardzo jest możliwe) ruiny XVII w. mostu pustelniczego, zwanego Diabelskim Mostem.

Diabelski Most. © Skowronek

Odwiedzamy skromny kościółek by zobaczyć cudami słynący obraz Matki Bożej Szkaplerznej. Na dziedzińcu bije cudowne źródełko, niestety dziś chyba zakręcili bo ani kropli w cembrowinie.
Źródło św. Eliasza. © Skowronek

Początek Drogi Krzyżowej w Klasztorze Karmelitów w Czernej. © Skowronek

Następnie zjazd do Krzeszowic. Dzięki źródłom wód mineralnych w XIX w. było to znane uzdrowisko, w jego rozwoju znaczny udział miała Izabela Lubomirska.
Podjeżdżamy pod Pałac Potockich. Niestety - zaniedbany okropnie. Za to park wokół ładny.
Pałac Potockich w Krzeszowicach. © Skowronek

Dalej droga widzie nas do Rudna, gdzie podjeżdżamy do ruin Zamku Tenczyn. Opis zamku tutaj.
Niegdyś można było go zwiedzać (pamiętam stan zamku 9 lat temu). Obecnie trwa renowacja, praca wre, że ho ho...
I rzec należy, iż notujemy postęp! Wieża Nawojowa ma nowy dach i wyraźnie wzmocniła swą konstrukcję, sień odnowiona i mury dźwigają się w górę. Aż miło patrzeć. Tylko słuchać kapkę gorzej bo przekleństwa robotników niosą się na kilometr...
Zamek Tenczyn w Rudnie. © Skowronek

Długo stoimy naprzeciw murów tego zamku (Skowronek go uwielbia, jest wspaniały) by wreszcie ruszyć w dalszą drogę - szlakiem rowerowym do Babic. Ten, kto wytyczył ów szlak wyraźnie był miłośnikiem stromych podjazdów. Miejscami są treściwe niezwykle...
W Babicach terenowy podjazd do Zamku Lipowiec. Szeroko znany jako dawna rezydencja biskupów oraz więzienie dla wywrotowych księży. Opis tutaj:Lipowiec
Zamek Lipowiec. © Skowronek

Widok z zamkowej wieży. © Skowronek

Czuję już zmęczenie i mozolę się na podjazdach. W tym wieku takich numerów bezkarnie wyczyniać już nie ujdzie, to pewno już starość, żegnaj formo...
Natomiast MD mówi, że to żadna starość tylko normalny o tej porze roku spadek formy. Że w listopadzie to już nie to, że rowerzysta porusza się niczym czołg, i że podobno nie jest to nic dziwnego.
Starość czy nie, jedziemy do Klasztoru Bernardynów w Alwernii, następnie seria podjazdów by minąć Rudno, a z Krzeszowic jeszcze tylko podjazd na Mękę Pańską (nie było tak źle jak sugeruje nazwa), wizyta w zabytkowym, drewnianym kościółku w Paczółtowicach i na nocleg. Pochwalę się, że dziś pokonaliśmy 1040 m przewyższenia.




  • DST 40.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:29
  • VAVG 16.11km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1. W krainę Dolinek Krakowskich

Piątek, 9 listopada 2012 · dodano: 11.11.2012 | Komentarze 2

Jest takowa kraina, która mimo bliskości nadal nieznajomą była. Plany były, iż odwiedzimy ją w następnym sezonie.
Lecz trafił się wolny weekend i myśl przyszła, a gdyby tak... Może... Tego... Mały rekonesans?
Odbiór nadgodzin i w drogę! Pogoda wprawdzie niespecjalna, lecz jutro ma być lepiej.
Noclegi Paczółtowice nr 302 u wrót Doliny Racławki. Polecenia godne - tanie, ciepłe, wygodne i przemili gospodarze (zostaliśmy poczęstowani naleśnikami i ciastem, co nieczęsto się zdarza).
Jedynie ich pies nie znosi kół, a że rowery koła posiadają, więc awantura gotowa. Radzę obchodzić go łukiem szerokim, tak by kostki nie sięgnął i lepiej przy nim rower poprowadzić gadając uspakajającymi słowy.
Zostawiamy plecaki w pokoju i na rowery. Mżawka? Pada? E tam, trza jechać!
Na początek Dolina Racławki. Szemrzący potoczek rozlewa się na ścieżkę, wokół dywan mokrych liści, pod nimi zdradliwe skałki i błota również sporo.
Mimo skromnych umiejętności technicznych Skowronek daje radę, jedynie w jednym miejscu trzeba zleźć z roweru i po wielkich kamieniach przejść, bo ścieżka gdzieś sobie zniknęła pod wodą.

Początek Doliny Racławki - jeszcze łatwo a potem... © Skowronek

Następnie Dolina Szklarki. Tutaj już asflacik. Pionowy jakiś taki i mozolnie to idzie. Wreszcie dowleklim się do Jerzmanowic. Ryzykowny manewr przekraczania drogi nr 94 i znów góra - dół do niebieskiego rowerowego. Odtąd jest już tylko w dół aż do drogi 773. Wyjeżdżamy tuż obok Maczugi Herkulesa i Zamku Pieskowa Skała. Pada.

Maczuga Herkulesa i Pieskowa Skała. © Skowronek

Zamek wprawdzie zamknięty, lecz udaje mi się wyprosić pieczątkę (dobrze być czasem zmokniętym i ubłoconym) i jako, że pora już późna, obieramy kierunek powrotny.
Terenowo przez Wąwóz Babie Doły (nie doszukałam się znaczenia nazwy) dojeżdżamy do Gotkowic.

Wąwóz Babie Doły. © Skowronek

Następnie Przeginia i kolejna seria ryzykownych manewrów celem przekroczenia 94. Wreszcie sukces i przez Czubrowice i Racławice wracamy do Paczółtowic.
Przy kolacji takowe nas nachodzą refleksyje, iż teren to niełatwy i nieźle tu w kość dostaniem...




  • DST 80.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 22.33km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. I znów smutne zameczki

Niedziela, 21 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 2

Kolejny odcinek Małego Rajdu na Opolszczyźnie. Z Prudnika do Nysy. Po drodze ruiny zamku w Łące Prudnickiej. Aż strach tam podchodzić, tak zdewastowane i ponure to miejsce. Kolejny duży zamek, którego ruina straszy przy drodze. A wystarczyłoby go uporządkować, oczyścić nieco i zabezpieczyć (z funduszy unijnych, oczywiście), zatrudnić stróżów z psami i karabinami i już by gmina miała międzynarodową atrakcję turystyczną.

Zamek w Łące Prudnickiej. © Skowronek

Następnie Biała Nyska - pozostała jedynie brama wjazdowa do parku. Z zamku i pałacu ani kamień już nie pozostał.
Biała Nyska. Brama do parku. © Skowronek

Po drodze znajdujem takie oto wrota. Cóż za nimi się kryje? Czy w serce wzgórza wiodą czy w świat inny?
Tajemne wrota. © Skowronek

W Nysie również zamek był, przez biskupa na pałac reprezentacyjny przebudowany. Obecnie zniszczony i zamknięty. Z Nysy wracamy do Prudnika.
Mistrz Drogi wybiera drogę. © Skowronek

Były dziś jeszcze dwa zamki: Prószków i Zimnice Małe. Ten ostatni zamieniony w XIX w na spichlerz.

Zamek w Zimnicach Małych. © Skowronek




  • DST 83.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 20.41km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2. Smutne zameczki Opolszczyzny

Sobota, 20 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 4

W Prudniku także zamek był. Pozostałością po nim jest Wieża Woka, wyremontowana w 2009 r. Ciekawa i tajemnicza budowla, niestety, czynna tylko w sezonie letnim.

Wieża Woka w Prudniku. © Skowronek

Zatem jedziem tam, gdzie znajduje się zamek, którego burzliwe dzieje nadal trwają i spokoju tam nie ma. Głogówek. Z impetem wjeżdżamy na zamkowy dziedziniec nie bacząc czy wolno czy nie. Przychodzi do nas osobnik, do którego początkowo nieufnie się odnosim, lecz niepotrzebnie. To jeden z trzech stróżów zamku. Pilnują zamku i oprowadzają wycieczkowiczów, a w zamian dostają kasę, którą płacą turyści. Co łaska. W ciemne interesy właściciela zamku i jego stróżów nie wnikamy.
Zamek zniszczony, zaniedbany i smutny ogromnie. A historia jego przedziwna. Przewodnik (lekko procentowy) opowiada rzeczy arcyciekawe. Że jego matka na zamku pracowała. O przejściach tajemnych i jak je oznaczano. O piwnicach zalanych na dwie kondygnacje. O korytarzach pod Głogówkiem i okolicami, na dwie furmanki szerokich, i że problemy drogowcom stwarzają.
O wizytach królewskich i Beethovena w tym zamku. O studniach i podziemiach straszliwych. O komnatach wspaniałych. O samobójstwie zamkowej załogi, bowiem w ręce Rosjan wpaść nie chcieli.
O tym jak zamek czerwonoarmiści splądrowali, nawet grzejniki ze ścian wyrywając i spalili bibliotekę. Że sąsiadka ocaliła z niej trzy książki o cenie tak wysokiej, że dzieci za nie wykształciła na lekarzy.
O tym, jak to meble pałacowe wyrzucili i mieszkańcy brali, z tego, co się dało (sam miał ponoć stół z zamku). O tym, że jak zawaliła się podłoga w jednej z komnat w części pana zamku, odkryli tajemne korytarze do pomieszczeń służby wiodących. Zapytałam, czy pani zamku również taki korytarzyk do służby (męskiej) miała. Przewodnik twierdził, że tak. I o stropach i podłogach niepewnych też opowiadał. Ile prawdy w tych opowieściach?
Ten zamek nadal rozszarpywany jest między gminę a inwestora, co miał go remontować a nie remontuje. I przykro się robi, gdy patrzym na zniszczenia. Ten zamek już nigdy nie podźwignie się z upadku.
Zamek Oppersdorffów w Głogówku. © Skowronek

Głogówek. Sklepienie zamkowej kaplicy. © Skowronek

Głogówek. Widok z zamkowego okna. © Skowronek

Następnie udajem się do Chrzelic, gdzie również zniszczenia i ruina ogrodzona.
Zamek w Chrzelicach. © Skowronek

Z Chrzelic polami do pałacu w Mosznej. Z pewnością każdy ów pałac zna, więc opisywać nie będę. Dodam jedynie, iż dowiedzieliśmy się, że sanatorium przenosi się do nowego budynku a pałac zostanie zamknięty i wyremontowany.
Pałac mnie rozczarował, na zdjęciach prezentuje się znacznie lepiej niż w rzeczywistości.
Pałacowe fontanny i widok na część neorenesansową. © Skowronek

Widok na część neogotycką. © Skowronek

W dodatku masa turystów i ślubnych par na sesjach sprawia, iż miejsce to przypomina mi cyrk. Na zwiedzanie parku czasu brakło - wszak o tej porze roku zmrok wcześnie zapada...
Ciemno już gdy docieramy do Prudnika.




  • DST 91.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 22.75km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1. Mały Rajd i Jindrichov

Piątek, 19 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 2

Góry odwołane, piechurzy zrezygnowali. Zatem wybraliśmy się na Opolszczyznę by MD mógł kończyć Mały Rajd Dookoła Polski. Wszak on jeździ tam, gdzie chcę więc mogę udać się z nim w tereny teoretycznie płaskie i mało atrakcyjne. Lecz czyż tereny o tak burzliwej historii mogą być nieciekawe? Otóż nie.
Na początek obowiązki czyli fragment Rajdu na odcinku Kędzierzyn - Gliwice - Kędzierzyn. Fragment wiodący poprzez prześlicznej urody lasy. Początkowo szosą powiatową, lecz gdy mija nas sześćdziesiąty TIR zmykamy na boczne drogi przez Bojszów i Rudziniec.
Następnie wizyta u ruin zamku w Ujeździe, który padł ofiarą waśni między biskupami a książętami opolskimi a i w późniejszych czasach lekko nie miał. Obecnie ogrodzony i zamknięty chyli się ku upadkowi.
Pod zamkiem zwraca uwagę tablica "Euroregion Pradziad" z zaznaczonymi zabytkami po obu stronach granicy. MD znajduje tam zaznaczony, ładnie wyglądający pałac w miejscowości Jindrichov, niemal tuż przy granicy. Rzut oka na mapę Gór Opawskich i już wiadomo jak minie popołudnie...
Po dotarciu do Prudnika na siodełko i za granicę! Trasa do Jindrichova bardzo malownicza. Niestety pałac na stałe zamknięty i wstęp wzbroniony nawet do parku zabytkowego. Skandal, promują atrakcje turystyczne, których nie wolno zwiedzać.
Wracając spoglądam na Biskupią Kopę. Góry Opawskie... Jak wspaniale było je przemierzać pewnej pogodnej jesieni, szliśmy wówczas fragment GSS małą, wielopokoleniową grupką z Głuchołaz do Prudnika, nocując w Jarnołtówku.
A w wieży na Biskupiej Kopie strażnik ma ze 20 ozdobnych pieczątek! Nasze panie zagadały go odpowiednio i dał nam sporo do książeczek... Często wspominam przejście Głównym Szlakiem Sudeckim - jednym z najpiękniejszych górskich szlaków w Polsce.


Ruiny rezydencji w miejscowości Ujazd. © Skowronek


Jindrichov - widok na pałac. © Skowronek


Jindrichov - figura NMP nad Osobłogą. © Skowronek