Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 114424.38 kilometrów w tym 31109.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 582241 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Jura

Dystans całkowity:39079.36 km (w terenie 11833.00 km; 30.28%)
Czas w ruchu:1599:47
Średnia prędkość:20.17 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:198189 m
Suma kalorii:25444 kcal
Liczba aktywności:523
Średnio na aktywność:74.72 km i 3h 47m
Więcej statystyk
  • DST 52.08km
  • Teren 24.00km
  • VMAX 40.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sokole i o niedźwiedziach coś niecoś

Wtorek, 10 września 2013 · dodano: 11.09.2013 | Komentarze 6

Po pracy pędem do domu, szybki obiad i jedziemy. Na początek drogą przeciwpożarową (gdzie tajemniczy okaz rośnie) następnie podjazd do Biskupic. Potem mieliśmy wracać ale słoneczko miło grzeje i w ogóle... Obowiązki wszak nie uciekną, prawda?
Przeto zjazd w Sokole. Pokręcilim się po tamtejszych ścieżkach (niezmiennie uroczych) i właściwie mieliśmy już wracać ale... Rafał chce jeszcze zajrzeć do Leśnego. No to jedziemy obok Biakła i prosto do baru.
Rzec muszę, iż dotąd Leśny to było miejsce... No Wiesz, Drogi Czytelniku, non sum dignus, he he... W końcu tam sami twardziele zaglądają, no nie? Gdzie mnie do nich. Lecz odkąd dzięki BS poznało się nieco ludzi już odrobinę śmiałości się nabrało.
Spotykamy tam Piotra oraz Sebiqa. Pogawędzilim kapkę (okazało się żeśmy się rozminęli z EdytKą) i wespół przeciwpożarową drogą powrócilim. Wcześniej jednak debata nad owym okazem tajemniczym (Sebiq w końcu dociekł, że to jednak dziewanna była).
Dwa zdjęcia z Sokolich Gór:

W Sokolich Górach © Skowronek

Szlak w Sokolich © Skowronek

I tak dzień minął. Na koniec proponuję pouczającą lekturę (najlepiej wydrukować i znajomych edukować):
PROSZĘ PAŃSTWA OTO NIEDŹWIEDŹ


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 39.42km
  • Teren 19.00km
  • VMAX 37.40km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Niedziela, 25 sierpnia 2013 · dodano: 29.08.2013 | Komentarze 1

Tytułem uzupełnienia. Popołudniem późnym do Olsztyna drogą przeciwpożarową i powrót podobnie.

Góra Biakło © Skowronek


Kategoria 0-50 km, Jura


  • DST 150.09km
  • Teren 10.00km
  • VMAX 58.20km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraków-Cze-wa trasą nieco inną

Sobota, 24 sierpnia 2013 · dodano: 25.08.2013 | Komentarze 7

Jakiś czas temu ślęcząc nad przewodnikiem rzucił mi się w oczy obszar nieznany. Nieznany nam bo mieszkańcy Krakowa to tam śmigają aż miło.
Potem na blogu Roberta13 przeczytałam opis zaplanowanego fragmentu trasy i na zdjęciach wyglądało to wyjątkowo ładnie.
Dziś pogoda wreszcie rowerowa, zatem PKP 5.30 udaliśmy się do prastarego Grodu Kraka (który podobno był Awarem) i wysiedliśmy na stacji Kraków Łobzów.
Północną część Krakowa znam znacznie słabiej niż Południe ale dzięki wsparciu TrekBuddy szybko dotarliśmy do Parku Decjusza. Zobaczyć w nim można rzeźby Bronisława Chromego, jest on także autorem znanej wszystkim rzeźby Smoka Wawelskiego.
Park powstał w XVI wieku, znajduje się w nim Willa Decjusza. Just Ludwik Decjusz był sekretarzem króla Zygmunta Starego.

Willa Decjusza (XVIw) © Skowronek

W Parku napotykamy znaki szlaku ER-4 i podążamy za nimi. Po drodze odbijamy nieco by zobaczyć Fort Skała. Mieści on obserwatorium astronomiczne UJ. Wstęp wzbroniony a zza ogrodzenia niestety nie widać umocnień.
Fort Skała. Obserwatorium UJ © Skowronek

Wracamy na szlak i szutrową drogą docieramy do Kryspinowa (nad autostradą jest kładka). Znajdują się tu dwa zbiorniki Zalew Na Piaskach i Zalew Budzyński, oba zwane Kryspinowem, popularne miejsce wypoczynku Krakowian.
Jeden ze zbiorników © Skowronek

"Kryspinów" © Skowronek

Zbiorniki są ogrodzone a ponieważ godzina wczesna na plażach pusto.
Kolejny etap to Dolina Mnikowska. Porzucamy na chwilę szlak ER-4 i wjeżdżamy na pieszy niebieski. Dolinka jest naprawdę warta odwiedzenia - spokojna, malownicza, gęsta roślinność nadaje jej nieco tajemniczości. W miejscu, gdzie skałki tworzą "Cyrk" na skale zobaczyć można obraz NMP autorstwa Walerego Eliasza-Radzikowskiego (malarz, współzałożyciel Towarzystwa Tatrzańskiego, autor przewodników tatrzańskich). Właściwie to jego obraz został zniszczony, obecnie oglądać można kopię.
Skałki w Dolinie Mnikowskiej © Skowronek

"Cyrk". Widoczny obraz NMP © Skowronek

Obraz NMP z bliska © Skowronek

Sanka © Skowronek

W Dolinie Mnikowskiej © Skowronek

Skalne maczugi © Skowronek

Nieco tajemnicze miejsce © Skowronek

Szlak przez dolinę © Skowronek

Tak więc jedziemy przez dolinkę aż wreszcie szlak wyprowadza na drogę. Tu ponownie napotykamy znaki ER-4 i jedziemy za nimi, by po pewnym czasie wjechać na zielony rowerowy. Prowadzi przez gęsty las, będący dawniej zwierzyńcem Potockich. Duży teren był ogrodzony i wiodły doń 4 bramy. Zachowała się jedna - Brama Zwierzyniecka.
Brama Zwierzyniecka (XIX w.) © Skowronek

Fragment Bramy Zwierzynieckiej © Skowronek

Na zamek Tenczyn nie jedziemy, bo niedawno tu byliśmy. Dojeżdżamy do Krzeszowic. Na początek ciekawostka - samoobsługowy przejazd kolejowy.
Przejazd kolejowy samoobsługowy © Skowronek

Potem dojeżdżamy do parku (zobaczyć można Pałac Potockich), przerwa na jedzenie i dalej w drogę - do Doliny Eliaszówki. Podjeżdżamy sobie, droga wznosi się łagodnie, po obu stronach strome ściany, w dole potok Eliaszówka, mijamy ruiny Diabelskiego Mostu. Do sanktuarium nie jedziemy, bo byliśmy jesienią.
Diabelski Most © Skowronek

Źródełko © Skowronek

Potok Eliaszówka © Skowronek

Po drodze tablica ostrzega o zamknięciu drogi. Przypadkiem jest to NASZA droga. No nic, spróbujemy.
Okazuje się, że zamkniętą drogę już wyremontowano.
Docieramy do Olkusza. W knajpce na rynku jemy obiad, potem odwiedzamy bazylikę św. Andrzeja, pochodzącą z XIV wieku.
Z rycerzem z Olkusza © Skowronek

Rynek w Olkuszu © Skowronek

Fragment bazyliki św. Andrzeja w Olkuszu © Skowronek

Dzwonnica (ponad 40 m wysokości) © Skowronek

Fragment drzwi bazyliki © Skowronek

I jedziemy sobie dalej. Wybieramy rzadko uczęszczane drogi przez Bogucin Mały, Jaroszowiec, Golczowice, Kwaśniów. W tym ostatnim na mapie zaznaczono wieżę z XIV wieku. Okazuje się znajdować na prywatnej posesji i bez pomocy miejscowych turysta jej raczej nie znajdzie.
Jurajski Krajobraz © Skowronek

Kwaśniów - pozostałości wieży z XIV wieku © Skowronek

Następny etap to Ryczów i pozostałości strażnicy z XIV wieku. Oto jej rekonstrukcja (ze strony www.zamkipolskie.pl:

A tak wygląda dziś:
Ryczów - pozostałości strażnicy © Skowronek

Ryczów - resztki murów © Skowronek

Czas płynie a jutro Rafał musi iść do pracy, trzeba zatem nieco przyspieszyć tempo wycieczki. Żwawo kręcimy do Podzamcza. Jak w każdy weekend kłębi się tłum turystów, motocykli, samochodów, naganiacze kierują na prywatne parkingi (koszt takiego parkowania to 15 zł i więcej), słowem heca na całego.
Skowronkowi zostało przydzielone zadanie dokonania szybkiego desantu do zamkowej kasy, celem zdobycia pieczątki do książeczek. Zadanie wykonano ekspresowo i w nogi. Nie znoszę tłumu.
Zamek Ogrodzieniec © Skowronek

Gród na Górze Birów © Skowronek

No to koniec zwiedzania, ciśniemy do Cze-wy. Szybko mijamy Zawiercie, Myszków i docieramy do Poraja. Tu otrzymuję z domu telefon o znalezionym na polach kocie, pogryzionym przez psy. Moja siostra dzielnie odgoniła psy i zabrała kota. Jak na złość żaden ze znajomych weterynarzy nie może przyjechać, dopiero rano. Kot jest wycieńczony, wychudzony i niestety nie udaje się go uratować, dwie godziny później odchodzi. Ale przynajmniej w godziwych warunkach.
Z Poraja najkrótszą drogą do Cze-wy.
Tak oto sprawdzono nieco inny wariant trasy Kraków-Cze-wa. Doskonale nadaje się do jazdy, mogę śmiało polecić. Szkoda tylko, że nikt ze znajomych nie mógł jechać...




  • DST 44.52km
  • Teren 22.00km
  • VMAX 33.60km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Piątek, 23 sierpnia 2013 · dodano: 25.08.2013 | Komentarze 0

Krótka wycieczka pod wieczór. Niebieskim rowerowym do Dębowca, następnie "pomarańczowym" do Olsztyna i powrót drogą przeciwpożarową. Następnie na dworzec PKP zakupić bilety na jutrzejszy pociąg do Krakowa.


Kategoria 0-50 km, Jura


  • DST 71.43km
  • Teren 24.00km
  • VMAX 56.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przejażdżka po pracy

Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 · dodano: 21.08.2013 | Komentarze 0

Urlop, urlop i po urlopie. A rzeczą normalną jest, iż na osobnika wracającego po urlopie do pracy czekają problemy. Problemy owe zbierają się przez tych kilka dni, obsiadają framugę i czekają. A jak tylko przekroczysz próg - HOPS! - i już masz je na karku.
Tak więc brak humoru gwarantowany.
Po obiedzie wybraliśmy się na miłą przejażdżkę, to doskonale poprawia zepsuty humor.
Niebieskim do Poraja, potem podjazd do Choronia, Biskupice, przejazd przez Sokole Góry, Olsztyn, Przymiłowice, niebieskim szlakiem do Turowa i znów Olsztyn. Powrót do Cze-wy drogą przeciwpożarową. Właściwie bez postoju. Zdjęć nie wykonano.


Kategoria Jura, 50 - 100 km


  • DST 52.70km
  • Teren 18.00km
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zrębice

Sobota, 10 sierpnia 2013 · dodano: 14.08.2013 | Komentarze 0

Do południa padało, popołudniu do Zrębic. Cze-wa - droga przeciwpożarowa - Biskupice - Zrębice - Przymiłowice - Olsztyn - droga przeciwpożarowa - Cze-wa.


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 189.27km
  • Czas 08:27
  • VAVG 22.40km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Kalorie 2722kcal
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Orbita czyli "Na patelni"

Niedziela, 28 lipca 2013 · dodano: 29.07.2013 | Komentarze 13

Pierwsza Orbita. Km to suma dojazdów i fragment Orbity. Trasę, w składzie czteroosobowym, pokonano w 40-stopniowym upale (tyle pokazał termometr w Tarnowskich Górach), ratując się Acidolitem, kremem SPF50 oraz polewaniem wodą. Ze względu na słabe przystosowanie do afrykańskiego klimatu trasę skrócono. Mimo, iż podpiekani z góry (słoneczko) i z dołu (od asfaltu) wszyscy cali i zdrowi. Opis "wycieczki" i zdjęcia jutro. Poprawka - z przyczyn technicznych będą w czwartek.
Oto mamy czwartek. Wytężamy pamięć i...
Na Orbitę miałam nie jechać. Ale Rafał coś tam o udziale wspominał oraz zapisał się również Mad, więc właściwie czemu by nie?
Dzięki temu poznaliśmy też głównego organizatora czyli Krzarę.
O całości (450 km) nie ma mowy. No, może gdyby szosę zakupić i sterydów połykać to by szansa była.
Wybrałam więc odcinek 245 km plus dojazdy, to by dało jakieś 260 km. Wiem, słabiutko ale formy brak.
Na start z Włoszczowy zdecydowali się również Kasik oraz mój kuzyn Jacek.
Proponowałam memu partnerowi, żeby sobie pojechał całość Orbity ale odmówił.
Prognozy na niedzielę przerażają - zapowiadają 37 stopni na plusie. No ale spróbujemy.
Tak więc porannym pociągiem dotarliśmy na miejsce i w drogę. Trasa Orbity wiedzie do Szczekocin a następnie przez pagórki do Zawiercia.
Z każdą godziną przypieka mocniej, właściwie nie wiem czy bardziej piekło z góry czy od asfaltu. Po drodze zero cienia.
Pierwszy postój robimy po 60 km, przy źródle Warty w Kromołowie. Wypiliśmy po saszetce Acidolitu (przekazanego na Orbitę dzięki uprzejmości Polpharmy) do tego polewanie wodą, trochę odpoczynku, coś na ząb i jedziemy dalej. Mijamy Siewierz i docieramy do Tarnowskich Gór, gdzie termometr wskazuje 40 stopni.
Organizm coraz gorzej znosi tropikalny upał. Kolejne postoje na nawadniacze i polewanie wodą.
Wreszcie rozsądek wziął górę i zapadła decyzja, że jedziemy na obiad do Brynka i w Tworogu odbijamy na Cze-wę. Najlepiej czuł się Rafał. I znów proponowałam, że my świetnie znamy drogę i niech on sobie jedzie całość. Znów odmowa.
W Brynku długa przerwa (z tęsknotą myślę o pałacu ale zwiedzania dziś nie będzie) a potem Tworóg i kierunek na Koszęcin. Jedzie się znacznie lepiej bo słońce chyli się ku zachodowi i na drogę wreszcie pada cień, co sprawia, że lekkości nabieramy.
Po dotarciu do Cze-wy udajemy się do Altany Żywiec, gdzie dla uczestników przygotowano grilla. Przeniesiono tam również słodki bufet. Prawdę mówiąc miałam nie jechać do Altany bo bardzo bolała mnie głowa ale po drodze wzięłam Metafen i przeszło. W Altanie liczni uczestnicy prowadzą dyskusje, posilając się przy tym.
Bylismy tam krótko, właściwie zamieniając tylko dwa słowa z Madem, Sikorem i Krzarą, po czym udaliśmy się do domu.
I tyle. Pozostaje niedosyt i kolarska opalenizna. Może za rok będzie kolejna próba.

Początek orbitowania © Skowronek

Koń trojański © Skowronek

Ciśniemy do Zawiercia © Skowronek

Źródło Warty © Skowronek

Trzeba wypić środek nawadniający © Skowronek

Trochę wody, Acidolit i gotowe © Skowronek

Obiad w Brynku © Skowronek

W pełnym składzie w Brynku © Skowronek

W drodze do Koszęcina © Skowronek

A po powrocie kolejny Acidolit. Co sobie będziemy żałować? © Skowronek




  • DST 67.48km
  • Teren 4.00km
  • Czas 03:05
  • VAVG 21.89km/h
  • VMAX 44.90km/h
  • Kalorie 1006kcal
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

W odwiedziny

Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 21.07.2013 | Komentarze 5

Do Lipnika odwiedzić przyjaciół, którym niedawno powiększyła się rodzina. No i trzeba wreszcie dostarczyć pluszową owieczkę, zakupioną popod samiuśkimi Taterkami, dla starszej pociechy.
Przy okazji dowiedziałam się, że podobno dziewczynki podają się w swoje chrzestne, więc tak sobie pomyśleli... I tym oto sposobem powiększy mi się grono chrześniaków.

Trasa: Cze-wa - Brzyszów - Małusy Wielkie - Żuraw - Lipnik i powrót tą samą trasą. Forma słaba a Orbita już za tydzień. Czarno to widzę.


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 87.07km
  • Teren 31.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 21.41km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Kalorie 1268kcal
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złoty Potok

Czwartek, 18 lipca 2013 · dodano: 18.07.2013 | Komentarze 2

Dziś po pracy zaproszenie na obiadek (ale mam dobrze) a potem chwila z Tour De France a potem wycieczka. Niestety, się zapomniało sprayu na komary, aparatu i soczewek. Szczęściem brak soczewek jest dotkliwy tylko w terenie.
Do Olsztyna niebieskim rowerowym a następnie wygodną (i ulubioną przez rowerzystów) drogą przeciwpożarową. Wjazd na asfalt i do Biskupic. A z Biskupic do Zrębic a ze Zrębic szlakiem czerwonym pieszym do Pabianic i dalej, do Alei (Drogi) Klonowej.
Tyleż razy podążano tą piękną drogą, nigdy nie zastanawiając się nad jej pochodzeniem. A powstała w XIX w. z inicjatywy hrabiego Krasińskiego. Była to główna droga prowadząca z pałacu Krasińskich do Częstochowy.
Złoty Potok ale złota tu nie wydobywano. Miejscowość od zawsze zwała się Potok i dopiero Zygmunt Krasiński zmienił nazwę (w XIX w.) dodając Złoty. A czemu? Może od czystych wód?
W Złotym Potoku kierujemy się na szlak zielony rowerowy. Pora już nieco późna zatem można do woli kontemplować urodę otoczenia. Bo ludzi brak. I znów - tyleż razy mijane, że łatwo się przyzwyczaić. A przecie to jedno z najładniejszych miejsc w okolicy. Mroczny, bukowy las, skały, groty, źródła... Soczysta zieleń i wijąca się nitka ścieżki. Zachwycające.
No ale zejdźmy na ziemię - trza do domu wrócić. Zatem asfaltem przez Siedlec do Zrębic, następnie Olsztyn. Mijamy "Leśny", przy stołach siedzą rowerzyści ale brak soczewek powoduje, że zmieniają się w kolorowe plamy, więc nie wiadomo, czy znajomi są. Jeśli byli a nie zostali pozdrowieni - proszę o wybaczenie.
Powrót do Cze-wy drogą przeciwpożarową i szlakiem niebieskim rowerowym.
Podczas wycieczki wykonano jedno zdjęcie telefonem, żeby całkiem łyso nie było.

Aleja (Droga) Klonowa w Złotym Potoku © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 63.46km
  • Teren 26.00km
  • Czas 02:59
  • VAVG 21.27km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Kalorie 922kcal
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn

Czwartek, 11 lipca 2013 · dodano: 11.07.2013 | Komentarze 5

Dziś mnie się poszczęściło - szefowa przybyła by mnie zastąpić, tak więc trafiło się wolne popołudnie. Po pracy udałam się w Aleje by cosik załatwić. Dotarł tam również Rafał by przypilnować roweru. Zapięcia zapięciami ale gdy trza rower na chwilę pozostawić to najlepszy jest czujny partner z gazem pod ręką.
A potem wespół udalim się do mamy Rafała na obiad a potem na wycieczkę. Niebieski rowerowy, "pomarańczowy", na asfalt i do Olsztyna. Po drodze troszkę mi się zamyśliło i zgubiłam partnera oraz nie zauważyłam Roberta i Arka. Na rynku dogonił mnie Rafał i rzekł, że to nieładnie znajomych ignorować. Jakich znajomych?
Tak więc zakupy, coś na ząb i do Leśnego zerknąć czy może chłopaki jeszcze siedzą. Siedzieli.
Pogawędzilim kapkę i wspólnie wrócilim do Cze-wy słynną przeciwpożarówką, w typowym dla tej ekipy "spacerowym" tempie, po drodze mijając EdytKę, dopiero zaczynającą wycieczkę.
Jak miło znów pomykać sobie rowerkiem, leśne powietrze, wiaterek i tak dalej. Drobna rzecz a cieszy.


Kategoria 50 - 100 km, Jura