Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112823.66 kilometrów w tym 30192.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 573362 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

50 - 100 km

Dystans całkowity:38137.30 km (w terenie 12485.50 km; 32.74%)
Czas w ruchu:1617:53
Średnia prędkość:18.55 km/h
Maksymalna prędkość:74.70 km/h
Suma podjazdów:232875 m
Suma kalorii:38927 kcal
Liczba aktywności:537
Średnio na aktywność:71.02 km i 3h 53m
Więcej statystyk
  • DST 91.39km
  • Teren 37.00km
  • VMAX 37.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Resztki tajnej bazy

Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 10.03.2014 | Komentarze 10

"Tuż przy strategicznym węźle kolejowym, powstała w głębokim lesie rosyjska baza paliw. Na powierzchni 35 ha lasu zbudowano na początku lat 60'tych XX wieku obiekt, którego nie zaznaczono na żadnej topograficznej mapie tego rejonu. (...) Do połowy lat 90'tych ubiegłego wieku, nie mogła się w obręb tego lasu przedostać przysłowiowa mysz."
Pozostałości tej bazy chcemy dziś odszukać. Mieliśmy wprawdzie udać się w okolice Lublińca lecz muszą poczekać – forma wciąż kiepska.
Do Herb jedziemy przez Starą Gorzelnię, w Konradowie w teren i ścieżkami do Blachowni (po drodze gonią za nami dwa pieski). W Blachowni skręcamy w las, potem mijamy Cisie, potem znów leśnymi ścieżkami i wyjeżdżamy w Herbach.
By trafić na teren dawnej radzieckiej bazy trzeba Wam jechać ulicą Powstańców Śląskich do końca a przy ostatnim budynku w lewo skręcić, w las. Po około 2 km docieramy na miejsce. Budynki za ogrodzeniem to dawne koszary wojskowe. Obecnie mieści się tu firma budowlana "Fadom". Wejść nie sposób, terenu strzegą dwa agresywne psy i ogrodzenie z drutem kolczastym (pamiętającym lata 60'te wieku ubiegłego).
Lecz to nie koniec. W całym lesie znajdziemy resztki budynków (gruz pochodzący z ich rozbiórki posłużył leśnikom do utwardzania dróg przez trzęsawiska), fragmenty bram, kiosków wartowniczych, schronów. Na tym terenie ulokowano 400 podziemnych zbiorników na paliwo czołgowe i samochodowe. Strzegła ich specjalna polska jednostka wojskowa w sile 140 żołnierzy. Była to 31 tajna baza MPS (Magazyn Paliw i Smarów) zbudowana dla potrzeb Armii Czerwonej. Dostarczano je tutaj bezpośrednio ze specjalnej, kolejowej rampy (istniejącej obok stacji PKP Herby Nowe) przy pomocy kilometrowych, rozbieranych rurociągów. Chyba znaleźliśmy miejsce, gdzie przebiegał taki rurociąg.
Była też żelazna, wysoka na 30 metrów wieża z kamerą służąca do kontrolowanie terenu lecz w 2004 roku została pocięta na złom.
Dawne koszary wojskowe
Dawne koszary wojskowe © Skowronek
Obecnie prywatna firma
Obecnie prywatna firma © Skowronek
Fundamenty budynku
Fundamenty budynku © Skowronek
Gruz posłużył do utwardzania dróg leśnych
Gruz posłużył do utwardzania dróg leśnych © Skowronek
Kiosk wartowniczy
Kiosk wartowniczy © Skowronek
Gdy już zwiedziliśmy teren dawnej bazy (ciekawe, co się stało z podziemnymi zbiornikami) należało decyzję podjąć: co dalej? Wreszcie (po debacie nad mapą) padło na Rezerwat Brzoza wariantem terenowym. Rzec muszę, ze Lasy Herbskie są urody tak wielkiej, że gdy już człek tam przybędzie to niechętnie je opuszcza.
Od stacji Herby Nowe (mieszczącej ciekawe muzeum, dobrze byłoby je kiedyś zwiedzić) jedziemy szeroką ścieżką wzdłuż torów (a raczej ponad nimi), która wkrótce przechodzi w wygodny singielek prowadzący po stokach nasypu kolejowego. Po drodze widzieliśmy sarenkę.
Ścieżka wzdłuż torów
Ścieżka wzdłuż torów © Skowronek
Ścieżka ta prowadzi wprost do Kacapskiego Mostu. A od Kacapskiego Mostu podążamy za znakami szlaku rowerowego niebiesko znaczonego. Po drodze mijamy Żelazny Most i Rezerwat Cisy Nad Liswartą. Historię wszystkich tych miejsc opisywałam całkiem niedawno, 11.01.2014.
Miejsce zwane Żelaznym Mostem
Miejsce zwane Żelaznym Mostem © Skowronek
W sercu Lasów Herbskich
W sercu Lasów Herbskich © Skowronek
Potem w lewo i wzdłuż ściany rezerwatu (gdzie zauważyć można liczne okazy cisa pospolitego) by dojechać do mostu na Liswarcie.
Liswarta
Liswarta © Skowronek
Most pokonać należy a potem minąć zabudowania Braszczoka. Na skrzyżowaniu z kapliczką i przystankiem PKS skręcamy w lewo i podążamy przez las (zwanym Lasem Śledziona), wygodnym duktem (po drodze mijając dworek myśliwski, obecnie należący do koła łowieckiego Ryś z Bielska-Białej) wprost do Stawu Brzoza i rezerwatu rododendronów.
Dworek myśliwski
Dworek myśliwski © Skowronek
Na terenie dwóch arów hrabia Ballestrem założył matecznik różanecznika katawbijskiego, które to różaneczniki rosną sobie do dziś i objęte są ochroną. Można je podziwiać z platformy widokowej a najpiękniej prezentują się w pierwszej połowie maja.
Rezerwat różaneczników
Rezerwat różaneczników © Skowronek
Opodal jest Staw Brzoza i mokradła – ostoja licznych gatunków roślin i zwierząt.
Dzięcioł
Dzięcioł © Skowronek
Staw Brzoza
Staw Brzoza © Skowronek
Staw Brzoza - budki lęgowe
Staw Brzoza - budki lęgowe © Skowronek
Posiedzieliśmy tam czas jakiś, słuchając dzięcioła, który pracował na pniu sosny tuż obok. Sił na dalszą drogę nabrawszy podążamy szlakiem żółtym, do Kochanowic. Na skraju lasu rozciągają się łąki szerokie, gdzie dostrzegamy dwa żurawie. Co ciekawe, obok nich siedzi kot a ptaszyska wcale nie zwracają na niego uwagi.
Żurawie
Żurawie © Skowronek
Pałac w Kochanowicach (XIX w.)
Pałac w Kochanowicach (XIX w.) © Skowronek
Pałac w Kochanowicach wybudowany został na początku XIX wieku dla rodziny von Aulock. Pozostał w ich rękach do 1929 roku, kiedy to Okręgowy Urząd Ziemski w Katowicach zatwierdził parcelację majątku. W roku 1932 w pałacu urządzono placówkę oświatową, którą pozostał także po modernizacji budynku w 1945 roku. Obecnie znajduje się w nim szkoła podstawowa i gimnazjum.
Z Kochanowic podążamy do Droniowic (przez pola biegnie wąziutka, wygodna nitka asfaltu), skąd docieramy (częściowo terenem, częściowo asfaltem) do Olszyny. A w Olszynie znów w teren (między domami w lewo, za pomnikiem przyrody, ciężko znaleźć ten skręt) przez pola do lasu (gdzie wygodne drogi szutrowe powstały).
Gdzieś tu mieszkają bobry
Gdzieś tu mieszkają bobry © Skowronek
Namierzono jednego osobnika przy pracy
Namierzono jednego osobnika przy pracy © Skowronek
Na jednej z nowych dróg szutrowych w okolicy Aleksandrii
Na jednej z nowych dróg szutrowych w okolicy Aleksandrii © Skowronek
Dworek kryty strzechą
Dworek kryty strzechą © Skowronek
Tak oto dojeżdżamy do Aleksandrii, skąd prowadzi nas do Blachowni zielony szlak rowerowy. A z Blachowni już asfaltem przez Starą Gorzelnię wprost do Częstochowy. Pod koniec nieco dokucza nam zmęczenie.




  • DST 88.13km
  • VMAX 51.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żarecki kirkut

Niedziela, 9 lutego 2014 · dodano: 10.02.2014 | Komentarze 2

Dawno, dawno temu na progu skalnym (który dziś zwiemy Kuestą Jurajską lecz wówczas nikt o tym nie wiedział) wznosiła się osada. Były to pierwsze Żarki. Lecz w 1661 roku nadeszła zaraza i miasteczko prawie całkiem wyludniła. Trzy lata później strawił je pożar. Po tych wszystkich katastrofach ówczesny właściciel Żarek przeniósł je w nowe miejsce i na tym miejscu trwa do dziś.
W 1831 roku miasto kupił przemysłowiec Piotr Steinkeller, tworząc tu dynamiczny ośrodek produkcji maszyn górniczych, hutniczych a nawet... dyliżansów.
Mieszkańcy aktywnie uczestniczyli w Powstaniu Styczniowym, za co miasteczku mocno się oberwało, utraciło prawa miejskie, stracono wielu mieszkańców a rozwój uległ zahamowaniu.
W XVI wieku osiedlili się tu Żydzi i mieszkali dopóki nie nadeszła II wojna światowa a z nią koszmar holocaustu. Oraz inne koszmary, w wyniku których cierpieli ludzie spokojni a zyskali zbrodniarze. Jak zwykle.
Po żareckich Żydach pozostało niewiele, między innymi kirkut, cel naszej dzisiejszej wycieczki.
Wraz z Siwuchem wyruszamy spod Jagiellończyków by przez Kusięta, Olsztyn, Biskupice, Zaborze, Przybynów, Wysoką Lelowską dotrzeć do Żarek.
Koło rynku stoi dawna synagoga (z XIX wieku), wyremontowana mieści obecnie gminny dom kultury. Jest też informacja turystyczna, lecz zamknięta.
Do cmentarza prowadzą drogowskazy. Znajduje się na niewielkim wzgórzu, dziś pełnym słońca. Zachowało się ponad 400 nagrobków z wapienia i piaskowca. Płyty zdobione są motywami, z których część się powtarza. I tak:
-złamane lub zwiędłe drzewo lub kwiat to symbol śmierci
-świecznik jest motywem spotykanym na grobach kobiet (powinnością kobiety jest zapalenie i błogosławienie ognia szabatowego)
-ptaki stanowią alegorię duszy
-korona oznacza pobożność i znajomość pism świętych
-dłonie złożone w geście błogosławieństwa znaczą groby potomków kapłana Aarona
-zdarzają się też symbole zawodu wykonywanego przez zmarłego
Były też lwy i drzewa łamane przez lwy. Napisy po hebrajsku lub po polsku i hebrajsku.
Na szczęście cmentarz ten jest nie zniszczony, macewy mają swoje lata ale nikomu nie przeszkadzają. Dwa nagrobki są odnowione. Nasi czasem stawiają znicze,
Teren ten należał (i może wciąż należy?) do zakonu paulinów i Żydzi (po kilku procesach) płacili im rocznie 1.65 rubla za użytkowanie (do tego doszły koszty sądowe w wysokości 4 rubli i 15 kopiejek).
Formalnie cmentarz jest nadal czynny.
Spacerowaliśmy tam dość długo, zostawiliśmy (ich zwyczajem) kilka kamyków na płytach i pojechaliśmy dalej, tym razem na cmentarz katolicki.
Chcieliśmy odwiedzić mogiłę żołnierską z 1914 roku ale miejscowi nie wiedzą a sami nie znaleźliśmy. Widzieliśmy za to liczne nagrobki z XIX wieku.
Zaś przy drodze obok cmentarza znajduj się pomnik, ustawiony w miejscu, w którym hitlerowcy dokonywali egzekucji podczas II wojny światowej.
Naprzeciw cmentarza stoją sobie zabytkowe stodoły, całe mnóstwo. Pochodzą z II połowy XIX wieku i są wykorzystywane do dziś – w środy i soboty odbywa się tu jarmark. Można spróbować lokalnych specjałów, posłuchać ludowej kapeli i kupić absolutnie wszystko.
A potem pojechaliśmy do Babki. To imię wyjątkowej, 500-letniej lipy drobnolistnej, rosnącej przy drodze na Kroczyce. Do lat 80'tych XX wieku trzymała się dzielnie, dziś wygląda skromniutko ale wciąż trwa.
Przy lipie stoją ławeczki i urządzamy tam przerwę. I tutaj padła bateria w moim aparacie.
Do Częstochowy wracamy tą samą drogą (zajrzeliśmy do Leśnego ale nikogo ze znajomych nie było). W Olsztynie odwiedziliśmy jeszcze Cmentarz Ofiar II Wojny Światowej. Na ścieżkach stoi woda, chłopaki chodzą po tym normalnie bo mają buty na grubej podeszwie a ja spd, które natychmiast przemakają, więc czekam na nich przed bramą. Wtedy przyleciał do mnie dzięcioł, siadł sobie obok i skubał leśne poszycie. I wcale się nie bał. Szkoda, że aparat nie działa...
A potem udaliśmy się na częstochowski kirkut, bo Tomek jeszcze tam nie był.
Ten cmentarz jest bardziej ponury i zniszczony lecz spacerowiczów nie brakuje. Co ciekawe aparat postanowił jednak zadziałać. Mieszkają tu kruki, widziałam też mysz.
Z Tomkiem żegnamy się przy dworcu na Rakowie a następnie podążamy do mamy Rafała na obiad. Jednak zmęczenie dokucza, cięzko się dziś jechało ale z drugiej strony przecież nic nie goni. A jadąc wolniej wypatrzyć można różne rzeczy ciekawe, które wielokroć mijane lecz jakoś dotąd niezauważonymi były.
I tak minęła niedziela z kawałeczkiem historii i odrobiną refleksji.
Tutaj link do dzisiejszych zdjęć. W wolnej chwili dodam kilka na bloga.


Kategoria 50 - 100 km


  • DST 52.08km
  • VMAX 36.40km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mstów

Niedziela, 2 lutego 2014 · dodano: 02.02.2014 | Komentarze 8

Z EdytKą i Alkiem do Mstowa przez Przeprośną Górkę. W Mstowie znaleźć można różne miejsca ciekawe, między innymi dawny cmentarz żydowski. Teren jest zniszczony, macewy nieliczne i zarośnięte trawą, uszkodzone i poprzewracane. Resztki murów ogrodzenia dawno zarosły trawą. Tylko jeden nagrobek ktoś oparł pionowo o drugi i postawił znicz.
Potem mieliśmy udać się pod Dobrą Górę odwiedzić mogiłę z czasów Powstania Styczniowego i dawny cmentarz choleryczny ale zaczęło padać. Wobec tego zawróciliśmy ale, że nie padało zbyt mocno więc pojechaliśmy do Olsztyna. W Leśnym liczne grono rowerzystów dyskutuje zawzięcie. Jest Voit, Yacek, Stin14, Kulisty, Lech z Żelków a reszty chyba nie znam.
Wypiliśmy herbatkę, trochę odpoczęliśmy i trzeba było udać się w drogę powrotną. Yacek postanowił jechać z nami. I tak wespół, przez Kusięta, wracamy sobie do Cze-wy.
W drodze do Mstowa
W drodze do Mstowa © Skowronek
Pomnik upamiętniający lokację Siedlca w 1354 r
Pomnik upamiętniający lokację Siedlca w 1354 r © Skowronek
Mstów - dawny cmentarz żydowski
Mstów - dawny cmentarz żydowski © Skowronek
Mstów - teren dawnego cmentarza żydowskiego
Mstów - teren dawnego cmentarza żydowskiego © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 82.59km
  • Teren 11.00km
  • VMAX 36.10km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakiem Wołyńskiej Brygady Kawalerii

Niedziela, 19 stycznia 2014 · dodano: 20.01.2014 | Komentarze 4

Na zachód i północ od Częstochowy, w poszukiwaniu Miejsc Pamięci oraz śladów przeszłości. Wraz ze Skowronkami wybrali się Gaweł i Robert . Opis jutro a tymczasem tutaj znajdziesz zdjęcia.

Spotkaliśmy się na, tak zwanych, kwadratach. Czyli w II Alei, przy linii tramwajowej obok sklepu Megasam.
Przybyli: Agnieszka, Bartek, Gaweł, Robert. I my nieco spóźnieni bo zapomniałam polaru i trzeba było wrócić.
Agnieszka i Bartek jadą testować nowy rower a pozostali udają się do dzielnicy Wielki Bór a następnie do Starej Gorzelni.
Potem jedziemy do Kalei a stamtąd w terenie do Grodziska.
W Grodzisku (jak sama nazwa wskazuje) znajdziemy grodzisko, które (wraz z porastającymi je dębami) chronione jest w Rezerwacie Zamczysko. A dęby to nie byle jakie bo ponad 200-letnie.
Gród pochodzi z XII wieku i był siedzibą łowczego książęcego. Chroniły go drewniano-ziemne umocnienia (te ostatnie zachowały się do dziś) oraz samo położenie – w rozlewiskach Czarnej Okszy. Wysokość wałów wynosi (liczona od dna fosy) 9 m.
Potem podążamy sobie do Kłobucka. Mieliśmy jechać bocznymi drogami ale główna jest elegancko rozkopana przez drogowców, mosty zerwane, błota sporo. W sam raz dla nas.
W Kłobucku podziwiamy pałac z przełomu XVIII i XIX wieku. Najpierw należał do pruskich hrabiów von Haugwitz, którzy stworzyli też wspaniały park, sprowadzili nawet sosny amerykańskie (ale żadnej żeśmy nie widzieli), potem do rodziny Lemańskich, następnie do cara Rosji Aleksandra II, potem był szkołą dla leśników, był nawet dyskoteką.
Obecnie należy do firmy opartej na kapitale włoskim i ma tu być ośrodek konferencyjno – szkoleniowy.
Po obejrzeniu pałacu podążamy do Mokrej. Na początek poszukamy stanowiska archeologicznego. Zaznaczone jest przy drodze Mokra - Wilkowiecko ale nic nie ma. Jest tylko wyblakła tablica, wspominająca o tym miejscu, na polu obok punktu skupu złomu.
Zatem próbujemy dostać się do lasu, ścieżek nie ma ale docieramy tam zarośniętą groblą. Na skraju nic. Panowie zostają a ja wchodzę głębiej w las ale niewiele udaje się znaleźć. Zwraca tylko uwagę: niski wał ciągnący się skrajem oraz liczne duże, omszałe skałki i kamienie, wydaje mi się, że w tutejszych lasach rzadko można takie spotkać.
Dziś trzeba już jechać dalej ale ja tu wrócę i znajdę to miejsce.
A jest czego szukać: w 1994 roku w tym właśnie lesie odkryto największe cmentarzysko z czasów kultury przeworskiej, datowane na II w.p.n.e. do V w.n.e. Była też osada, odkryto zręby chat.
Miejsce to było „eksploatowane” już od dawna, przez rabusiów, niestety. Archeolodzy, natomiast kopali tu przez lat dziesięć.
Zachowane eksponaty można zobaczyć w Izbie Pamięci przy szkole w Mokrej. Można tam także obejrzeć pamiątki związane z Bitwą Pod Mokrą. W weekendy izba jest nieczynna, więc można jedynie przykleić się do szyby. Z daleka tacy stojący w rządku, przyklejeni do szyby rowerzyści prezentować się musieli nader zabawnie.
Ale nie myśl sobie, że darujemy Izbie Pamięci. Latem przybędziemy i całą ekspozycję obejrzymy.
Potem udaliśmy się do głównego Miejsca Pamięci by zadumać się nad historią tej bitwy. Długo nie dumamy bo zimno.
Potem odwiedzamy kolejne tablice pamiątkowe i obeliski, miejsce, skąd ostrzeliwał pozycje niemieckie pociąg pancerny „Śmiały” i jeszcze pomnik w Miedznie. A także cmentarz choleryczny z XIX wieku.
Z Miedzna jedziemy do miejscowości Ostrowy a następnie do Mazówek, gdzie znajduje się przydrożny krzyż i kamienny obelisk, upamiętniające bitwę między oddziałem powstańczym a siłami rosyjskimi w 1863 roku.
Stamtąd jedziemy do jeszcze jednej tablicy poświęconej Wołyńskiej Brygadzie Kawalerii, potem leśnym duktem do kolejnego Miejsca Pamięci, gdzie spoczywa pięciu żołnierzy tej formacji.
Potem dotarliśmy do miejscowości Stary Kocin i przez Rybną i Czarny Las wracamy do Częstochowy.
Cały dzień trochę wiało ale deszcz nie padał. W terenie błoto więc trzymaliśmy się głównie asfaltu.
Pierwsza dłuższa wycieczka w okularach z wkładką korekcyjną. W terenie jeszcze dziwnie, może to kwestia cylindrów, lecz ogólnie wrażenia pozytywne.




  • DST 70.50km
  • Teren 35.00km
  • VMAX 32.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cisy nad Liswartą i Bagno w Jeziorze

Sobota, 11 stycznia 2014 · dodano: 19.01.2014 | Komentarze 1

W czeluści lasów herbskich. Wraz z nami wyruszył Tomek. Odwiedziliśmy gajówkę Kierzek, Kacapski Most, Żelazny Most, Cisy nad Liswartą, Bagno w Jeziorze oraz źródło św. Huberta. Cały dzień jeździliśmy sobie wspaniałymi, leśnymi duktami. Opis jutro a tutaj znajdziesz zdjęcia. Udała nam się wycieczka, pogoda jak marzenie i liczne miejsca ciekawe:)

Wyruszamy spod Lidla przy ul. Mickiewicza (w Cze-wie, rzecz jasna), potem obok Jasnej Góry, by dotrzeć do dzielnicy Wielki Bór a następnie do Starej Gorzelni. W dalszym etapie jedziemy przez Konradów i prosto, w las. Lasem i polami do Blachowni, po drodze mijając ruiny fabryczki czy czegoś podobnego.
Z Blachowni leśnym skrótem do Cisia a potem kolejnym leśnym skrótem do Herb.
Na tym ostatnim odcinku poszukiwaliśmy rowów przeciwczołgowych oraz okopów z czasów II wojny światowej. Z mizernym skutkiem, jest coś jakby okopy ale równie dobrze może to być stara przesieka. Może należy zagłębić się dalej w lasy.
Od tej chwili podążamy za wskazówkami pana Andrzeja Siwińskiego, wielkiego znawcy, zapalonego rowerzysty, organizatora wycieczek, autora przewodnika „Przydrożna kronika ziemi częstochowskiej”. Chyba większość z jurajskich rowerzystów ma ten przewodnik i korzysta z niego.
W Herbach wjeżdżamy na znakowany niebiesko szlak rowerowy (Szlak Lubliniecki). Mijamy ładną, drewnianą gajówkę o nazwie „Kierzek”. Opodal znajduje się most kolejowy, zwany Kacapskim Mostem . A zwany tak, gdyż mijana wcześniej gajówka była w czasie zaborów siedzibą posterunku rosyjskiego.
„Most powstał w 1928 r., gdy realizowano tu wielką inwestycję kolejową, nazwaną Magistralą Węglową”.
Nieco dalej dojeżdżamy do jeszcze ciekawszego obiektu kolejowego. „Miejsce to nosi nazwę Żelazny Most, choć dokładniej są tutaj dwa mosty: żelazny i betonowy. Obydwa pozwalają na bezkolizyjne skrzyżowanie torowisk dwóch linii kolejowych. Ponadto most betonowy daje przepust dla duktu leśnego.” A żelazny daje przepust dla leśnego strumyka. Wody dziś mało i panowie decydują się na przejście tym, dość długim i krętym, przepustem na drugą stronę nasypu.
„Linia biegnąc mostem betonowym to pierwsza Magistrala Węglowa powstała już w 1926 r.(...) prowadzi do Kalet, (…) Wieluń do Podzamcza pod Kępnem. Tu łączyła się z (…) koleją prowadzącą nad Bałtyk. W ten sposób można było wywozić węgiel ze Śląska do Gdyni, rezygnując z kosztownego i ciągle utrudnianego tranzytu przez, niemiecki wówczas, Kluczbork.”
W 1928 roku rozpoczęto budowę drugiej Magistrali Węglowej. Jej elementem jest drugi, bardzo wysoki most żelazny. „Potrzeba wykonania tak skomplikowanego węzła kolejowego wynikała prawdopodobnie z warunków terenowych, tzn. nie przeciążenia dwoma torami jednocześnie podmokłego trenu (cieki leśne spływające do Liswarty), przez który trzeba było poprowadzić nasypy kolejowe.”
Potem parę kilometrów leśnymi duktami i dojeżdżamy do rezerwatu Cisy nad Liswartą. Utworzony został w 1957 r. i chroni duże skupiska cisa pospolitego. „Wśród ponad 20 gatunków innych drzew rośnie tu ponad 570 sztuk dorosłych cisów, które już od XV wieku podlegały ochronie.”
Cisowe drewno najlepsze było na łuki, kusze i meble i cisy masowo wycinano. Byłyby wyginęły lecz król Władysław Jagiełło wydał w 1423 r. zarządzenie zakazujące ich wyrębu.
A w naszym rezerwacie rosną cisy, których wiek dochodzi do 200 lat. Wchodzimy na ścieżkę przyrodniczą i miejscami udaje się wypatrzyć jakiegoś cisa. W las się nie zagłębiamy (choć chętnie by człek te stare okazy zobaczył) w końcu to rezerwat, no i teren podmokły, a staplać się nikt ochoty nie ma.
Potem podążamy sobie do miejscowości Łebki, przy kapliczce odpoczywamy a potem jedziemy w stronę rezerwatu Cisy w Łebkach. Obok posesji pewnego rolnika, który akurat stał na drabinie na terenie owej posesji:
„-A WY KAJ???
-Do rezerwatu.
-A to w porządku”
No w końcu nikt nie lubi jak mu się obcy po polu pałętają.
A przy tym polu rośnie cosik dziwnego: coś jakby bambus czy gruba trzcina. W kępach rośnie, plantacja zadbana. Ciekawe, po co to ktoś hoduje?
Do samego rezerwatu nie dotarliśmy – brak ścieżek, teren zarośnięty i dostępu broni też strumień.
Gdy wracamy nasz rolnik wciąż pracuje (z kilkuosobową ekipą), więc Tomek zatrzymuje się i pyta go o tę roślinę. Gospodarz wyjaśnia, że to taka trzcina opałowa. Zbiera się, ją, tnie i prasuje w brykiety i te właśnie brykiety służą jako opał. Ciekawe, zawsze się człek coś nowego dowie.
Potem wracamy na leśne dukty, mijamy kolejny most kolejowy, będący elementem Magistrali Węglowej i docieramy do użytku ekologicznego Bagno w Jeziorze.
Wędkarze przybywają tu łowić szczupaki na pomostach wątpliwej jakości. Obecnie panuje zakaz połowów, więc szczupaki mają spokój. I my przy okazji też.
Miejsce jest niezwykle urokliwe, spokojne, piękne. Rośnie sporo ciekawych okazów roślin a korzenie drzew wyglądają nad powierzchnię trzęsawiska, tworząc fantastyczne kształty. Ze ścieżki strach schodzić a i na samej ścieżce bywają miejsca zdradliwe („Łaaaa! Nalało mi się do butaaa!!!”).
A na koniec jedziemy sobie zobaczyć bunkier w Cisiu (ostatnio stał w wodzie, dziś widać więcej) oraz Źródełko św. Huberta, będące jednym ze źródeł Stradomki.
Miejscowi biorą wodę z tego źródła i zostawiają tam masę śmieci, niestety.
Z Cisia do Blachowni i przez Starą Gorzelnię do Częstochowy. Towarzyszymy jeszcze Siwuchowi w drodze na dworzec i do domu.
I taka to była sobotnia wycieczka. Pogodę mieliśmy wyśmienitą i zwiedziliśmy mnóstwo miejsc o ciekawej historii, jak również cennych przyrodniczo. Warto zagłębić się w głuszy wspaniałych Lasów Herbskich.




  • DST 92.04km
  • Teren 30.00km
  • VMAX 41.80km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złoty Potok

Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · dodano: 06.01.2014 | Komentarze 11

Pogoda wciąż dopisuje, dzień wolny, zatem na szlak śmiało ruszać można. W składzie EdytKa, Alek, Siwuch (i my, rzecz jasna) obieramy kierunek na Złoty Potok. Przy dworcu na Rakowie dołącza Faki ale jedzie z nami krótko bo spieszy się do Olsztyna. Do tegoż Olsztyna docieramy drogą przeciwpożarową, potem czerwonym rowerowym do Zrębic, potem żółtym rowerowym do Pabianic, potem na Drogę Klonową i odwiedziny w pałacu Raczyńskich w Złotym Potoku.
Następnie do pstrągarni na frytki i kawałek asfaltem do Siedlca, a potem Siedlec-Szczypie, a potem w prawo na czerwony rowerowy, a potem do Krasawy, a potem do Zrębic i znów na czerwony rowerowy.
Z Olsztyna jedziemy do stóp Gór Towarnych. Przy ognisku siedzą Gaweł, Bartek, Faki, Michail, nasza piątka i jeszcze dwóch rowerzystów. W Olsztynie Siwuch zakupił nam kiełbaski (dzięki:)), pojedliśmy, trochę pogadali i trzeba było jechać. Terenem do Kusiąt i asfaltem do Cze-wy. Następnie na Lisiniec, na obiad do mojej mamy i do domu. Bardzo miła niedziela:) No dobrze, to był poniedziałek, jak słusznie kolega Arusb zwrócił uwagę. Tak jakoś mi się pomyliło;)
Tutaj więcej ZDJĘĆ.
Aleja Klonowa
Aleja Klonowa © Skowronek
I jeszcze raz Aleja Klonowa
I jeszcze raz Aleja Klonowa © Skowronek
Przy pałacu Raczyńskich w Złotym Potoku
Przy pałacu Raczyńskich w Złotym Potoku © Skowronek
W towarzystwie lwa
W towarzystwie lwa © Skowronek
Ognisko u stóp Gór Towarnych
Ognisko u stóp Gór Towarnych © Skowronek


Kategoria Jura, 50 - 100 km


  • DST 52.61km
  • Teren 34.00km
  • VMAX 34.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do kapliczki św. Idziego

Środa, 25 grudnia 2013 · dodano: 26.12.2013 | Komentarze 1

Dobrej pogody ciąg dalszy, zatem na rowerek udać się można. Jedynie bardzo mocno wieje, co nieco męczy.

Na początek w tempie spokojnym drogą przeciwpożarową (czyli ulubioną przez rowerzystów równiutką, leśną drogą szutrową). Potem w Sokole Góry, na czarny szlak pieszy, prowadzący wprost do kapliczki św. Idziego. Lubię to miejsce, jest takie spokojne...

Powrót tym samym szlakiem, czasu niewiele bo na obiad do mamy Rafała jesteśmy zaproszeni.

W pewnej chwili nad głową słyszę charakterystyczny trzask. Naciskam na korbę i w nogi, wszystko zdaje się dziać w zwolnionym tempie, szybko-szybko-szybko byle nie oberwać! Gałąź spadła za mną, nieduża była ale w takich momentach nie ma czasu na ocenę czy wiać czy nie. Najpierw wiać potem oceniać czy było warto. Ano, takie to już są te kruche lasy bukowe...

Dalsza droga już bez przygód, ponownie przeciwpożarówką.

Na czarnym szlaku pieszym w pobliżu gajówki (tej odnowionej)
Na czarnym szlaku pieszym w pobliżu gajówki (tej odnowionej) © Skowronek

Kapliczka św. Idziego
Kapliczka św. Idziego © Skowronek



Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 50.70km
  • Teren 30.00km
  • VMAX 51.40km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poraj

Niedziela, 15 grudnia 2013 · dodano: 16.12.2013 | Komentarze 4

W niedzielę, dziewiąta punkt, pod CH Jagiellończycy zjawili się EdytKa, Gaweł, Mateusz, Mtbiker, Rafik, Seger, Siwuch. No i my, Skowronki znaczy się. I nic nas siąpiący deszcz nie przestraszył. Nic a nic, prawda?
I dzielnie pojechaliśmy - szlakiem do Poraja, potem do Choronia, potem do Biskupic (gęsta mgła nas nic a nic nie przestraszyła) a potem do Leśnego. Posiedzieliśmy, herbatkę wypili, pogadali... A na koniec Rafik poprowadził nas terenowo przez Skrajnicę i lasami aż do Kręciwilka. I tak oto, wesołe towarzystwo rowerowe bardzo miło spędziło niedzielne przedpołudnie. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za życzenia:)

Ekipa pod leśnym - foto by Alek © EdytKa


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 69.40km
  • Teren 30.00km
  • VMAX 52.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Akcja Łabędź

Piątek, 13 grudnia 2013 · dodano: 14.12.2013 | Komentarze 3

To było tak: piątek wolny, za oknem słoneczko, temperatura korzystna, przeto na wycieczkę spokojnie udać się można.
Korzystając ze szlaku niebieskiego rowerowego dojeżdżamy do Poraja a następnie jedziemy sobie nad zbiornik a potem drogą wzdłuż zbiornika (na której wymalowano obraz "szał drogowca"), szlakiem czarnym pieszym. I dalej tymże szlakiem, przez Masłońskie-Natalin. Na końcu tej miejscowości znajdziemy duży, leśny staw. Jest zamarznięty a na środku siedzi młody łabędź. Lód nawet konkretny i wydaje się, że ptak przymarzł. No i co tu młody łabędź robi sam, hę?
Zatem telefon do weterynarza, który radzi dać znać strażakom. No to robię zdjęcie (na dowód) i gnamy z powrotem do Poraja, bo tam jest OSP. Okazuje się na cztery spusty zamknięta i nikogo nie ma. No to dzwonię na 998. Zgłasza się Starszy Kapitan X (przedstawił się ale zapamiętałam tylko stopień). Wykładam mu sprawę. Rzecze, że temperatury wciąż łaskawe, że podczas srogiej zimy łabędzie zwykle przymarzają przy brzegu a nie na środku i on sądzi, że młody raczej sobie po prostu siedzi ale żeby go jakoś zachęcić do ruszenia się i jeśli rzeczywiście coś jest nie tak to przyjadą.
No to gnamy tam z powrotem (z jedzeniem, którym chcemy go zachęcić) ale ptaszyska już nie ma. Na szczęście.
No to dzwonię do Starszego Kapitana, by mu rzec, że wszystko ok. Na to on zadowolony z siebie rzecze "bo wie pani, ja mam doświadczenie z łabędziami". Życzymy sobie miłego dalszego dnia i my jedziemy dalej a Kapitan wraca na dyżur.
A na czarnym pieszym było kiedyś bardzo zapiaszczone skrzyżowanie szlaków. Było bo teraz zrobili drogę. Zwykłą, bitą na szczęście, żaden asfalt.
Teraz przysiółek Skrobaczowizna, potem Zaborze, potem Biskupice, zjazd i na drogę przeciwpożarową, którą wracamy sobie do Cze-wy. I taka to była akcja z łabędziem...

Zbiornik w Poraju © Skowronek

Droga wzdłuż zbiornika © Skowronek

Rzeczony łabędź © Skowronek

Pień drzewa niczym krokodyl © Skowronek

Były piachy, jest droga © Skowronek

Na czarnym pieszym © Skowronek

Taniec przejrzystych promieni © Skowronek


Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 46.37km
  • Teren 9.00km
  • VMAX 40.50km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

9000km w sezonie

Poniedziałek, 2 grudnia 2013 · dodano: 03.12.2013 | Komentarze 9

Do pracy rowerem, prosto po pracy do mamy Rafała na obiad i prosto po obiedzie na Jurę. W zapadającym zmroku drogą przeciwpożarową do Olsztyna. 16.00 i ciemno. Jazda przez opustoszały, cichy las działa kojąco wobec ostatnich problemów. Zresztą każdy ma jakieś, mniej lub bardziej poważne, żadna nowina.
Bez postoju jedziemy żeby nie zmarznąć. Powrót przez Kusięta z wyścigami na tamtejszych góreczkach.
I tak oto stuknęło 9000km w roku 2013. W tym roku często chorowałam i nie sądziłam, że uda się powtórzyć zeszłoroczny wynik ale jednak. Fajne to całe rowerkowanie.


Kategoria 50 - 100 km, Jura