Info
Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 113798.27 kilometrów w tym 30711.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.55 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 579179 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Listopad1 - 0
- 2024, Październik5 - 0
- 2024, Wrzesień9 - 0
- 2024, Sierpień9 - 4
- 2024, Lipiec11 - 2
- 2024, Czerwiec17 - 16
- 2024, Maj16 - 9
- 2024, Kwiecień6 - 4
- 2024, Marzec14 - 14
- 2024, Luty7 - 3
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik15 - 0
- 2023, Wrzesień23 - 0
- 2023, Sierpień15 - 25
- 2023, Lipiec14 - 4
- 2023, Czerwiec15 - 11
- 2023, Maj16 - 4
- 2023, Kwiecień19 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń9 - 8
- 2022, Grudzień2 - 4
- 2022, Listopad14 - 3
- 2022, Październik20 - 2
- 2022, Wrzesień12 - 0
- 2022, Sierpień18 - 4
- 2022, Lipiec17 - 8
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj23 - 0
- 2022, Kwiecień19 - 3
- 2022, Marzec16 - 2
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń7 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad9 - 2
- 2021, Październik14 - 2
- 2021, Wrzesień19 - 25
- 2021, Sierpień14 - 10
- 2021, Lipiec15 - 12
- 2021, Czerwiec19 - 6
- 2021, Maj20 - 2
- 2021, Kwiecień17 - 10
- 2021, Marzec17 - 6
- 2021, Luty5 - 2
- 2021, Styczeń5 - 2
- 2020, Grudzień12 - 6
- 2020, Listopad16 - 8
- 2020, Październik12 - 11
- 2020, Wrzesień19 - 6
- 2020, Sierpień15 - 5
- 2020, Lipiec14 - 18
- 2020, Czerwiec17 - 6
- 2020, Maj18 - 10
- 2020, Kwiecień16 - 18
- 2020, Marzec12 - 33
- 2020, Luty6 - 12
- 2020, Styczeń6 - 5
- 2019, Grudzień4 - 1
- 2019, Listopad5 - 6
- 2019, Październik5 - 7
- 2019, Wrzesień7 - 3
- 2019, Sierpień9 - 2
- 2019, Lipiec11 - 4
- 2019, Czerwiec8 - 4
- 2019, Maj7 - 6
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec4 - 14
- 2019, Styczeń1 - 2
- 2018, Grudzień2 - 6
- 2018, Listopad5 - 16
- 2018, Październik8 - 4
- 2018, Wrzesień13 - 12
- 2018, Sierpień16 - 32
- 2018, Lipiec5 - 12
- 2018, Czerwiec12 - 13
- 2018, Maj13 - 13
- 2018, Kwiecień12 - 28
- 2018, Marzec3 - 7
- 2018, Luty1 - 2
- 2017, Grudzień3 - 2
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik9 - 2
- 2017, Wrzesień12 - 0
- 2017, Sierpień18 - 12
- 2017, Lipiec14 - 5
- 2017, Czerwiec9 - 21
- 2017, Maj16 - 37
- 2017, Kwiecień13 - 18
- 2017, Marzec9 - 19
- 2017, Luty2 - 4
- 2017, Styczeń1 - 4
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 9
- 2016, Październik15 - 8
- 2016, Wrzesień21 - 15
- 2016, Sierpień24 - 26
- 2016, Lipiec15 - 20
- 2016, Czerwiec17 - 17
- 2016, Maj11 - 8
- 2016, Kwiecień15 - 2
- 2016, Marzec5 - 0
- 2016, Luty2 - 2
- 2016, Styczeń3 - 12
- 2015, Grudzień9 - 10
- 2015, Listopad17 - 35
- 2015, Październik6 - 9
- 2015, Wrzesień16 - 18
- 2015, Sierpień23 - 52
- 2015, Lipiec16 - 55
- 2015, Czerwiec17 - 36
- 2015, Maj21 - 50
- 2015, Kwiecień19 - 29
- 2015, Marzec12 - 38
- 2015, Luty4 - 13
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień10 - 29
- 2014, Listopad10 - 33
- 2014, Październik14 - 40
- 2014, Wrzesień19 - 63
- 2014, Sierpień18 - 68
- 2014, Lipiec16 - 51
- 2014, Czerwiec16 - 78
- 2014, Maj21 - 52
- 2014, Kwiecień11 - 24
- 2014, Marzec13 - 43
- 2014, Luty10 - 21
- 2014, Styczeń9 - 31
- 2013, Grudzień15 - 41
- 2013, Listopad14 - 29
- 2013, Październik11 - 28
- 2013, Wrzesień19 - 82
- 2013, Sierpień22 - 55
- 2013, Lipiec15 - 60
- 2013, Czerwiec23 - 81
- 2013, Maj24 - 63
- 2013, Kwiecień24 - 77
- 2013, Marzec5 - 42
- 2013, Luty10 - 41
- 2013, Styczeń7 - 23
- 2012, Grudzień20 - 39
- 2012, Listopad22 - 81
- 2012, Październik21 - 67
- 2012, Wrzesień22 - 37
- 2012, Sierpień24 - 37
- 2012, Lipiec18 - 17
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj15 - 11
- 2012, Kwiecień9 - 0
- 2012, Marzec6 - 0
- 2012, Luty1 - 2
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień6 - 2
- 2011, Lipiec2 - 0
- 2011, Czerwiec8 - 9
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 0
- 2010, Sierpień2 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
- 2010, Czerwiec2 - 0
powyżej 100 km
Dystans całkowity: | 32506.07 km (w terenie 6391.00 km; 19.66%) |
Czas w ruchu: | 1368:55 |
Średnia prędkość: | 20.50 km/h |
Maksymalna prędkość: | 70.00 km/h |
Suma podjazdów: | 166617 m |
Suma kalorii: | 18852 kcal |
Liczba aktywności: | 270 |
Średnio na aktywność: | 120.39 km i 5h 52m |
Więcej statystyk |
- DST 103.25km
- Teren 70.00km
- Czas 05:37
- VAVG 18.38km/h
- VMAX 41.70km/h
- Podjazdy 646m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Mirów
Środa, 26 października 2022 · dodano: 31.10.2022 | Komentarze 0
Wolny dzień, cudna pogoda więc dłuższa wycieczka po okolicy. Sił mało ale co tam. Udana, spokojna wycieczka, jak najwięcej takich.
Przez Sokole Góry:
Skałki przy Dróżkach św. Idziego:
Strażnica w Łutowcu a właściwie skała, na której została posadowiona w XIV w. (pozostałości murów są widoczne na wierzchołku, można tam bez trudu wejść). Niewiele o niej wiadomo bo jej obecność była tak oczywista, że w źródłach nie ma żadnej wzmianki...
Łutowiec. Locha, Knur i Warchlak. Nazwy nadali wspinacze. Chociaż miejscowi nazywają je inaczej, kiedyś na ścianie jednego z domów był bardzo ładny malunek z nazwami skałek. Niestety zamalowany parę lat temu. Było tam Łóżeczko i dwie inne nazwy. Muszę poszperać w starych zdjęciach, znajdę to dodam.
Na czerwonym szlaku pieszym w pobliżu Zrębic:
- DST 103.64km
- Teren 10.00km
- Czas 04:30
- VAVG 23.03km/h
- VMAX 51.60km/h
- Podjazdy 711m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Łutowiec
Niedziela, 23 października 2022 · dodano: 31.10.2022 | Komentarze 0
Z Rafałem i Gawłem do Łutowca. Pojechaliśmy zobaczyć nowy taras widokowy na Skałach na Wzgórzu w Trzebniowie. Super, polecam.
Umęczyłam się tą wycieczką, sił brak.
- DST 108.22km
- Czas 04:37
- VAVG 23.44km/h
- VMAX 51.70km/h
- Podjazdy 789m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Łutowiec
Niedziela, 16 października 2022 · dodano: 31.10.2022 | Komentarze 0
Po wczorajszym boję się okropnie ale zmusiłam się do wyjścia i to na szosę. Nie mogę rezygnować, poddać się lękowi. Dziś z Rafałem. Na szczęście było ok.
- DST 149.60km
- Czas 07:10
- VAVG 20.87km/h
- VMAX 42.90km/h
- Podjazdy 265m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Brzózki - Międzyzdroje
Sobota, 8 października 2022 · dodano: 15.10.2022 | Komentarze 2
Wstaliśmy wcześniej by mieć zapas czasu ale parę km od Brzózek okazało się, że zapomniałam kasku w tym pośpiechu i galopem wracałam do stajni. I pół godziny w plecy... Jedziemy w stronę Nowego Warpna by w miejscowości Karszno wjechać na drogę rowerową przez Puszczę Wkrzańską prowadząca do granicy. O ile po stronie polskiej rowerzyści mają parę km asfaltowej dróżki przez piękne lasy o tyle po stronie niemieckiej kilkaset metrów piaszczystej ścieżki i bramę na dziki. Tak czy inaczej jest to fajny wariant dojazdowy. Jesteśmy w miejscowości Rieth. Są tam kawiarenki i ciekawy kolorowy przystanek autobusowy - biblioteczka. Na tych terenach szlak Oder - Neisse biegnie w wielu miejscach w terenie więc często porzucamy go na rzecz asfaltu. Droga biegnie przez malownicze lasy, jest bardzo spokojnie. Sprawnie dojeżdżamy do miasta Ueckermünde gdzie można zrobić zakupy. Są rozmaite markety, do wyboru i wcale nie jest drożej a wręcz taniej... Miła sytuacja gdy zatrzymaliśmy się zerknąć na mapę gdzie sklep i podjechał do nas starszy pan w kapeluszu z piórkiem pytać czy może pomóc (po angielsku).
Ueckermünde jest ładnym miastem, rowerem fajnie się tam jeździ. Na rynku chwilą przerwy i w drogę. Nie pojechaliśmy niestety na plażę bo czas...
Przez Grambin, Leopdshagen, Neu Kosenow dojeżdżamy do Anklam. W międzyczasie trochę padało i trzeba było czekać pod drzewami. Szlak uciekł w teren więc jechaliśmy zwykłymi lokalnymi drogami, które są w strasznym stanie... Dziura na dziurze, łata na łacie... Do tego wiatr. Bardzo ciężko. Jedyny pozytywny akcent to udało się podejść bliżej stada żurawi.
Jesteśmy na Wyspie Uznam. Wydawać by się mogło, że do morza rzut beretem. Nic bardziej mylnego... Początkowo jedziemy dziurawą drogą (ale i tak o niebo lepszą niż te do Anklam) potem już równą drogą do Usedom. A potem szlak tak kluczy i kręci różnymi wioskami, dziurami, że oboje mamy serdecznie dość. Żeby to była chociaż jedna droga rowerowa, jeden ciąg, ale nie: raz dziurawą drogą do wioski, potem kawałek lokalną rowerówką, potem znowu wioskami, znowu dziury i bruk i kostka. W dodatku nadchodzą deszczowe chmury. DOŚĆ TEGO. Trudno. Dojeżdżamy do Zirchow i skręcamy prosto na Świnoujście. Parę km ruchliwą drogą, trudno. Nie jest źle. Niestety nie biegnie wzdłuż niej asfaltowa rowerówka. Do miasta dojeżdżamy tuż przed deszczem. Wraz z kilkoma osobami chronimy się na przystanku autobusowym (chwała polskim przystankom). Ulewa trwa kilkanaście minut ale wystarczyła by do reszty zepsuć nam dzień. Jest zimno więc nie schnie. Mimo, że nie pada i mamy błotniki zaraz jesteśmy schlapani i brudni. Do tego miasto jest rozkopane, jeden plac budowy czyli błoto i te sprawy. Wsiadamy na prom (gdzie jest spoko bo każda grupa użytkowników ma swój kawałek pokładu) i potem niestety czeka 7 km drogą krajową. Początkowo plan zakładał nocleg w Świnoujściu ale ceny nas przeraziły. 400 czy 500 zł za pokój w październiku... Stąd nocleg w Międzyzdrojach.
R10 biegnący wzdłuż morza jest nieprzejezdny dla szosy. Próbowaliśmy pojechać jedną ulicą w Świnoujściu do końca by jak najpóźniej wjechać na krajówkę ale okazała się zamknięta (ul. Barlickiego, znaków wcześniej nie było ani informacji na mapach Google też nie) i musieliśmy wracać... To jest szok: NIE MA INNEJ DROGI!!! Albo teren albo krajówka. Na szczęście jest szeroki pas awaryjny i jedziemy odsunięci od aut, nawet ciężarówki nie muszą zjeżdżać ale jest okropnie. Nie powinno nas tam być. Do tego kałuże, błoto (obok trwają jakieś budowy) dodatkowa porcja brudu i wody na ciuchach i rowerze. Czuję się jak idiotka, po jaką cholerę tu jadę, mogłam wsiąść w pociąg lub próbować łapać autobus do Międzyzdrojów... Masakra. Nigdy więcej.
I tak zamiast dojechać najpóźniej do 16:00 jesteśmy 17:30... A w Międzyzdrojach niespodzianka: TŁUMY. Tłumy złożone głównie z Niemców ale nie tylko. Jest połowa października a ludzi full. Wszystkie bary, kawiarnie itp. funkcjonują w najlepsze. Pojechaliśmy na molo. Pomyłka. To nie molo tylko tłoczny pasaż handlowy. Wracamy coś zjeść (nie chce mi się szukać knajpy, obok jest kebab, wystarczy)
Karszno droga rowerowa po stronie polskiej:
A po stronie niemieckiej:
Na szlaku:
Anklam:
Anklam:
Najciekawszy odcinek dzisiejszego dnia. Przy szlaku jest też wieża widokowa (czatownia):
Usedom:
Świnoujście:
Międzyzdroje:
- DST 162.90km
- Czas 07:24
- VAVG 22.01km/h
- VMAX 38.20km/h
- Podjazdy 492m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Cedynia - Brzózki
Piątek, 7 października 2022 · dodano: 15.10.2022 | Komentarze 0
Po pysznym śniadaniu żegnamy Cedynię i podążamy na granicę. Czeka 6 km ruchliwą drogą wojewódzką. Ale jest ok. Co ciekawe polscy kierowcy omijają nas znacznie ostrożniej niż niemieccy. Wszyscy spokojnie czekają a potem zjeżdżają na przeciwległy pas. Widocznie rowerzyści stanowią znaczącą pozycję w lokalnym budżecie bo innego wytłumaczenia nie widzę...
Tuż za granicą w prawo i wracamy nad rzekę. I ponownie jedziemy świetnymi drogami rowerowymi. Wiatr nam dziś sprzyja. Początkowo wzdłuż Odry, potem wzdłuż Starej Odry. Mijamy Stolpe z XII-wieczną basztą, pozostałością po zamku i jedziemy przez wspaniałe tereny Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Chroni łąki nadrzeczne, szuwary, lasy, torfowiska, mokradła czyli doskonałe siedliska dla ptactwa. Są też wydry i bobry i inne gatunki zwierząt. Trafiliśmy na jesienny przelot żurawi. Wielkie stada tych ptaków mają tu przystanek w drodze na południe. W dzień żerują na łąkach i polach a na noc zlatują do bezpiecznych miejsc nad rzekę. Niezwykłe widowisko. Są też gęsi, łabędzie, kaczki, czaple... Możliwość obserwacji tych wszystkich zwierząt jest chyba największą atrakcją szlaku Oder - Neisse. Jadąc drogą po wałach nie wiadomo gdzie patrzeć, w ogóle się nie nudzi.
Cedynia. Góra Czcibora:
Na szlaku:
Stolpe:
Wieża widokowa koło Stützkow. By do niej dojechać trzeba pojechać prosto (jest droga rowerowa) podczas gdy szlak skręca w lewo:
Na szlaku:
Schwedt:
Gartz:
Na szlaku:
Wieża widokowa obok mostu granicznego w Mescherin:
Na szlaku:
Na szlaku:
Bardzo fajna droga rowerowa prowadząca do granicy z Polską (poza szlakiem):
- DST 161.13km
- Czas 07:51
- VAVG 20.53km/h
- VMAX 44.20km/h
- Podjazdy 235m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Gubin - Cedynia
Czwartek, 6 października 2022 · dodano: 15.10.2022 | Komentarze 0
Drugi dzień wyprawy. Solidne śniadanie w Retro, pożegnać gospodarza i w drogę. Jedziemy zobaczyć ratusz, ruiny kościoła farnego oraz Wyspę Teatralną. Następnie przejeżdżamy na stronę niemiecką by odnaleźć nasz szlak. Z miasta wyprowadza sprawnie ale pojawia się pewna trudność. Wiatr. Wieje tak mocno, że chwilami jedziemy 10 km/h. Męczarnia... Dopiero po kilkunastu km szlak lekko skręca i jest lżej ale cały dzień walczyliśmy z wiatrem. A to oznacza sporą stratę czasu... Rezygnujemy z jazdy wałem na rzecz drogi technicznej poniżej wału gdzie łatwiej jechać (a wstęp tam mają tylko rowerzyści i osoby z pozwoleniami). Dużą pomocą są drzewa rosnące wzdłuż wałów, dobrze chronią przed wiatrem. Mimo to jest bardzo ciężko.
Pierwszą atrakcją jest ujście Nysy do Odry w Ratzdorf. By je zobaczyć trzeba odrobinę odbić od szlaku ale warto. Szkoda, że ogrodzenie nie pozwala podjechać bliżej. Rzeknę parę słów o ogrodzeniu. Ciągnie się wzdłuż całej granicy i ma chronić przed afrykańskim pomorem świń. Czyli polskimi dzikami. Wrażenie jest raczej nieprzyjemne, jakby jechać w zamkniętym więzieniu. Często trzeba złazić z roweru bo drogi są przegrodzone bramami, trzeba sobie otworzyć a potem starannie zamknąć.
Wróćmy na szlak. Przejeżdżamy przez miasto Eisenhüttenstadt a zaraz za nim znajduje się kolejna atrakcja: ruiny elektrowni w Vogelsang zbudowanej w 1943 roku. Na kominach wciąż widać ślady po pociskach. W 1945 r. Rosjanie wywieźli stamtąd wszystkie urządzenia ale nie wysadzili elektrowni z uwagi na ryzyko uszkodzenia wałów przeciwpowodziowych. Mimo uszkodzeń elektrownia przetrwała dzielnie do 1998 roku gdy Niemcy uzyskały fundusze na rozbiórkę. Wówczas do akcji wkroczyli ekolodzy gdyż w tym czasie zdążyło się tam zadomowić sporo rzadkich zwierzątek. I tak elektrownia ze swymi mieszkańcami stoi sobie do dziś stanowiąc atrakcję turystyczną. Chwała ekologom, miejsce wygląda niesamowicie. No i ktoś regularnie wycina chaszcze by zapewnić turystom lepszy widok na ruiny.
Pędzimy dalej (na ile wiatr pozwala) podziwiając tereny nad Odrą (rowerzysta jedzie bardzo blisko rzeki). Są pastwiska, jeziorka, dużo drzew i ptactwa. Mnóstwo gęsi, łabędzi i żurawi. Wcale nie jest nudno.
w Słubicach przerwa na jedzenie i kupno picia. Wybieramy opcję kebab przy moście by nie marnować czasu. No i miasto jest mało przyjazne. Niemiecki Frankfurt nad Odrą też niezbyt rowerowy. Raz, że znikają znaki i musimy jechać po śladzie. Dwa, że nie ma dróg rowerowych, jedziesz po ulicach a ich jakość jest kiepska. Na szczęście tuż za miastem wraca normalny szlak.
Jest późno a do kwatery kawał drogi. Odtąd pędzimy ile sił bez postojów. Jedynie most w Siekierkach jest atrakcją, której nie można tak po prostu minąć. Pięknie odnowiony, z tarasem widokowym. Bomba. Spotykamy tam dwóch polskich rowerzystów. Rafał sobie z nimi pogadał mówią, że po stronie polskiej na razie zrobionych 37 km nowej drogi rowerowej do Trzcińska.
Zdjęcia mostu i w drogę. Jest już ciemno gdy przekraczamy granicę. Czeka 6 km drogą wojewódzką do Cedyni, gdzie mamy nocleg. Boję się tego odcinka. Na szczęście mija spokojnie. Ruch jest ale nieduży a kierowcy spokojni. Ostatnio zakupiłam w Tchibo ciekawą kamizelkę, jej powierzchnia to jednolity odblask. Testuję ją pierwszy raz. Wydaje mi się, że to się sprawdza.
Jesteśmy na miejscu. Zapytałam mieszkańca czy znajdziemy jeszcze otwarty sklep (jest już prawie 20.00), na szczęście jest. Zakupy i do kwatery. Hotel Margo, jest zamykana rowerownia, solidne śniadanie w cenie, polecam.
Gubin. Ruiny kościoła farnego:
Gubin. Na moście granicznym:
Gubin. Wyspa Teatralna:
Na szlaku:
Na szlaku:
Ujście Nysy do Odry:
Eisenhüttenstadt:
Ruiny elektrowni w Vogelsang:
Wspomniane wcześniej bramy:
Na szlaku. Dziesiątki km świętego spokoju:
Most w Siekierkach:
Most w Siekierkach:
Siekierki. Platforma widokowa:
Widok z platformy:
- DST 144.52km
- Czas 06:23
- VAVG 22.64km/h
- VMAX 38.00km/h
- Podjazdy 270m
- Sprzęt Cube
- Aktywność Jazda na rowerze
Zgorzelec - Gubin
Środa, 5 października 2022 · dodano: 15.10.2022 | Komentarze 0
Pierwszy dzień wyprawy Oder-Neisse Radweg. Do Zgorzelca dojeżdżamy sprawnie z przesiadką we Wrocławiu. Na szczęście w obu pociągach bez przykrych przygód. W Zgorzelcu z dworca jedziemy nad rzekę gdzie biegnie droga rowerowa z kostki prowadząca do mostu granicznego. Przejeżdżamy przez rzekę i rozpoczynamy przygodę z tym słynnym szlakiem. Wszędzie czytałam, że jest super, że asfaltowy dywanik wzdłuż rzek, że wszystko fantastycznie przygotowane itd.
Na zwiedzanie i zdjęcia nie mamy zbyt dużo czasu bo do przejechania ponad 130 km a na miejscu jesteśmy dopiero 13:30 (wcześniejszych połączeń nie było plus pół godziny opóźnienia pociągu).
Na tym odcinku szlak wiedzie wzdłuż Nysy, jednak często ucieka od rzeki i biegnie przez pola i lasy. Wszędzie są drogi tyle, że nie do końca tylko rowerowe. Często jedziemy wąskim asfaltem dostępnym także dla mieszkańców i maszyn rolniczych. No nawierzchnia wcale nie jest idealna. W miejscach gdzie przy drodze rosną drzewa lub na odcinkach leśnych jest pełno muld i dziur wybitych przez korzenie. Nie idzie się rozpędzić bo zaraz w którąś przydzwonisz. Warto mieć to na uwadze... Są pojedyncze oraz całe serie muld. Natomiast na drodze rowerowej biegnącej na wale pełno jest poprzecznych pęknięć, co parę metrów, tak jakby asfalt był kładziony tak jak betonowe płyty i łączony. I te łączenia po latach zarosły trawą i jazda po tym szosą jest lekko irytująca. Najwięcej niewygód jest na pierwszym etapie trasy. Kolejne dni już lepiej.
No i trzeba się przyzwyczaić do niemieckich oznaczeń szlaku. Dla nas to pierwszy kontakt z Europą i ewidentnie tamtejsi rowerzyści muszą być obdarzeni pewnym zmysłem jasnowidzenia. Wszystkie szlaki mają taką samą formę graficzną (biało-zieloną) jedynie pod drogowskazem wiszą malutkie kwadraciki z symbolem danego szlaku. I tych kwadracików trzeba sobie pilnować. A często są całkiem wyblakłe od słońca i musisz podjechać pod sam drogowskaz żeby zastanowić się dokąd jechać. Druga rzecz drogowskazy stoją często nie na skrzyżowaniu tylko gdzieś z boku albo znak skrętu jest już za skrzyżowaniem, ogólnie trzeba jechać i wypatrywać w dodatku biało-zielone nie są dobrze widoczne. Nikną na tle zieleni, zwłaszcza gdy stoją pod drzewem albo pod zarośniętym bluszczem płotem. Mamy ślad i sądzę, że bez niego często byśmy błądzili. Jednak u nas oznakowanie szlaków bardziej rzuca się w oczy. Na drugi dzień przyzwyczailiśmy się do oznakowań ale pierwszego zdążyliśmy pobłądzić i dołożyć do trasy 10 km (przekonując się, że ich szlaki rowerowe często wiodą też w terenie). Po prostu przez przypadek pojechaliśmy za żabką a nie za trójkącikiem. Ogólnie trzeba jechać w skupieniu żeby czegoś nie przeoczyć.
Prawdą natomiast jest, że panuje tam spokój. Jeśli w jakiejś miejscowości minął nas jeden czy dwa samochody to było święto. A tereny poza nimi są niemal całkowicie bezludne. Całymi kilometrami tylko pola i pastwiska. Jedziesz i nic Cię nie obchodzi. Wokół tylko przyroda. Wprawdzie na tych otwartych terenach wiatr dokucza ale coś za coś. No i tak jak wszyscy piszą nie ma zaopatrzenia. Małych sklepików brak (na całej 400-km trasie widziałam jeden) i po zakupy oraz by coś zjeść trzeba jeździć do Polski. W sezonie są kawiarenki itp. im bardziej na północ tym więcej.
Wróćmy na trasę. Z dworca jedziemy kostkową drogą rowerową wzdłuż rzeki, przekraczamy graniczny most i rozpoczynamy przygodę ze szlakiem. Po drodze był słynny Park Mużakowski, niestety było tak późno, że tylko kawałeczek objechany. Właściwie zobaczyliśmy tylko Nowy Zamek. Koniecznie trzeba doń wrócić. Sama trasa też nie jest całkiem płaskla i nudna, szlak często prowadzi do lasu gdzie wspina się na nieduże wzniesienia.
Już po zmroku (fajna była jazda wałem a wokół śmigały sobie nietoperze) dojeżdżamy do Gubina. Noclegi mamy w "Retro", bardzo blisko mostu, tuż obok jest też sklep. Polecam i jeszcze raz polecam. Na dole jest restauracja, już zamknięta (do 20:00) ale szefowa sama zadzwoniła do mnie na trasie żeby się nie martwić, że już zamknięte bo ciepły posiłek będzie na nas czekał. Bardzo miłe. Polecam pyszną gulaszową. Rowery zamknięte w osobnym pomieszczeniu, pokój duży, wygodny, rano pyszne śniadanie. I tak zleciał pierwszy dzień Oder - Neisse. Mimo drobnych niedogodności życzyłabym sobie żeby tak się jeździło u nas w kraju...
Zgorzelec:
Zgorzelec:
Na szlaku:
Na szlaku:
Park Mużakowski:
Stary most kolejowy po drodze:
- DST 114.63km
- Czas 04:49
- VAVG 23.80km/h
- VMAX 47.30km/h
- Podjazdy 820m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Łutowiec
Sobota, 1 października 2022 · dodano: 04.10.2022 | Komentarze 0
Jesienna szosowa wycieczka do Łutowca. Trasa jak zwykle. Mokro i raczej zimno, szkoda, że w tym roku nie ma prawdziwej, złotej jesieni.
- DST 117.40km
- Czas 05:29
- VAVG 21.41km/h
- VMAX 47.50km/h
- Podjazdy 653m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Krzanowice - Gliwice
Niedziela, 25 września 2022 · dodano: 04.10.2022 | Komentarze 0
Rano niespodziewany deszcz opóźnił wyjazd. Ale chmury prędko znikają i mamy piękny, słoneczny dzień. Idealny bo nie za ciepły. Najpierw jedziemy do pałacu w Wojnowicach ale nie jest udostępniony do zwiedzania. Następnie przez Lekartów, Cyprzanów do Pietrowic Wielkich, gdzie znajduje się wieża widokowa. Wstęp bezpłatny, obok jest mini tężnia.
Następnie przez Maków do Baborowa gdzie znajduje się druga wieża widokowa:
Kolejny etap to Pałac von Königa w Modzurowie. Znajduje się na terenie Stacji Hodowli Roślin i teoretycznie niedostępny ale przyszedł do nas (są też inni turyści) mieszkaniec i powiedział jak doń dojść przez boisko (jest furtka) i że nikt nie czepia się gdy ktoś przyjdzie zrobić zdjęcie. I faktycznie nikt nas nie wygonił.
Teraz pałac w Szonowicach. Z pierwotnego wyglądu niewiele zostało ale otacza go ładny park. Obok jest dom i firma ale można wejść. Przyjechali też inni rowerzysci a mieszkaniec opowiedział co nieco historii.
A teraz największa atrakcja dzisiejszego dnia: Pałac w Sławikowie. Należał do rodziny Eichendorffów. Odnawiany przez grupę pasjonatów z Fundacji Gniazdo. Fantastyczni ludzie. Częściowo można już zwiedzać z przewodnikiem (bezpłatnie). A na rzecz renowacji zostawić datek lub zrobić zakupy w sklepiku. Historię i ciekawostki usłyszycie podczas zwiedzania, celowo ich nie opiszę. Godziny otwarcia trzeba sprawdzić sobie wcześniej na ich stronie na Facebooku. Polecam i jeszcze raz polecam.
Po drodze były też Pałac Oppersdorffów w miejscowości Polska Cerkiew. Odrestaurowany w 2014 roku staraniem gminy obecnie mieści bibliotekę oraz odbywają się tam koncerty i inne wydarzenia kulturalne. Niestety tylko zdjęcie bo czas gonił.
Z Polskiej Cerkwi poprowadzono też super drogę rowerową do miejscowości Większyce. Ma 16 km i jest świetna a w ogóle nie rozreklamowana. Ścieżka Rowerowa Szlakiem Kolejowym. Jedziemy nią niestety tylko kawałek.
Ostatnich kilkanaście km do Gliwic musimy pokonać drogą wojewódzką bo innej nie ma. Mimo dużego ruchu jest ok aż jestem zdziwiona. Spokojnie dojeżdżamy na dworzec, udało się zdążyć na wcześniejszy pociąg. Na koniec wspomnę jeszcze o jakości dróg, na wszystkich lokalnych drogach jest bardzo dobra, najsłabsza była na wojewódzkiej.
- DST 132.81km
- Czas 06:13
- VAVG 21.36km/h
- VMAX 42.10km/h
- Podjazdy 619m
- Sprzęt Merida Scultura
- Aktywność Jazda na rowerze
Czechowice-Dziedzice - Krzanowice
Sobota, 24 września 2022 · dodano: 04.10.2022 | Komentarze 0
Rano jedziemy pociągiem do Czechowic-Dziedzic. Spotkaliśmy znajomych rowerzystów, Damiana i Mateusza więc podróż minęła prędko, na rozmaitych opowieściach.
Przez Landek, Mnich, Drogomyśl, Pruchną, Kończyce jedziemy do początku Żelaznego Szlaku Rowerowego. Ma 54 km jednak tylko 15 km to droga rowerowa z prawdziwego zdarzenia. To ten odcinek biegnący po dawnym torowisku. Reszta wiedzie drogami publicznymi o małym natężeniu ruchu lub lokalnymi rowerówkami. Mimo wszystko przyjemnie się nim jedzie. W Karvinie porzucamy szlak by przez miejscowości Doubrava, Bohumin, Šilheřovice, Hať dojechać do Tworkowa. Chcieliśmy zobaczyć tamtejszy pałac ale nie polecam. Rowerów nie wolno wprowadzać na teren pałacowy, trzeba zostawić na zewnątrz. A gdyby ktoś nie doczytał na bramie to z budki zaraz wyleci wrzeszczący strażnik... Idąc tym tokiem rozumowania powinni zabronić wjazdu wózków na teren pałacowy. Rozumiem zakaz jazdy rowerem ale prowadzenia? Nie polecam i jeszcze raz nie polecam. Omijać z daleka.
Noclegi mamy w Krzanowicach, pensjonat Moravia. Tu polecam i jeszcze raz polecam. Zadbane miejsce, nie ma problemu z przechowaniem rowerów, cieplutko, bardzo miła opiekunka obiektu i pyszne śniadanie.
Zamek w Kończycach Małych. Trafiliśmy na jarmark, można kupić mnóstwo lokalnych produktów:
Żelazny Szlak:
Po drodze: