Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112660.14 kilometrów w tym 30097.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572635 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Łódzkie

Dystans całkowity:4918.95 km (w terenie 779.00 km; 15.84%)
Czas w ruchu:171:28
Średnia prędkość:21.17 km/h
Maksymalna prędkość:59.80 km/h
Suma podjazdów:15302 m
Liczba aktywności:45
Średnio na aktywność:109.31 km i 5h 42m
Więcej statystyk
  • DST 210.61km
  • Czas 08:45
  • VAVG 24.07km/h
  • VMAX 56.90km/h
  • Podjazdy 974m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedbórz

Niedziela, 17 maja 2020 · dodano: 18.05.2020 | Komentarze 4

Niewiele brakowało a Rafał zbojkotowałby moją wycieczkę. A to dlaczego? A dlatego, że nie chciało się wstać. Żebym wymyśliła 5.00 czy 6.00 rano (co zresztą wolałabym) to ok. Ale 7.30???... A bo mgiełka a bo ma padać... To ja wczoraj po pracy mogłam jechać ale siedziałam w domu nastawiona na długą trasę dziś a ten mi taki numer chce wywinąć? Koniec końców wyjechaliśmy na tyle sprawnie, że czarno zrobiło się za nami dopiero w Joachimowie. Podążamy w kierunku północnym, toteż chmury mamy cały czas po prawej, potem jedziemy za nimi ale dobrze, że one szybsze i do spotkania nie doszło. Tak więc w samą porę wyruszyliśmy w trasę.
Mstów, Garnek, potem przyjemną drogą do Soborzyc, następnie w pobliżu pięknych stawów i rzeczek w miejscowości Okołowice.


Następnie bocznymi drogami i kawałeczek off road (poniżej kilometra, by nie jeździć dookoła) do Czarncy (miejscowość związana z hetmanem Czarnieckim) jest kościół, arboretum no i oczywiście pomnik hetmana. Przez Czarncę tylko przejeżdżamy  by ładnymi, leśnymi drogami dojechać do Włoszczowy. Szybki tranzyt przez miasto i oto jesteśmy w Przedborskim Parku Krajobrazowym. Teren zaczyna się zmieniać, pojawiają się malownicze góreczki. Przedborski PK jest prześliczny, kilka razy tu byliśmy i dziś bez zwiedzania, tylko mijamy rozmaite ciekawe miejsca: dwór i ładny park dworski w miejscowości Oleszno, obelisk Kazimierza Wielkiego w Krogulcu a także wzniesienia: Góra Kozłowa i Fajna Ryba:


Mijając te wzniesienia czujemy się niemal jak w Beskidach, zdjęcie tego nie oddaje. Potem jedziemy cudną aleją brzozową, wreszcie lądujemy w Przedborzu. Na tym odcinku często zdarzały się asfalty gorszej jakości, do tego wieje prosto w paszczę i trochę nas sponiewierało.
Na rynku w Przedborzu przerwa na kanapki i trzeba jechać dalej. Tutaj jeden z zabytków Przedborza XIII-wieczny kościół św. Aleksego:


Przedbórz ma więcej zabytków i ciekawostek ale już zwiedzaliśmy więc dlatego tylko kanapki i w drogę.
Pora pokłonić się Górze Chełmo. Kto kiedykolwiek wdrapał się na wierzchołek wie, że to miejsce o takim klimacie, że aż ciarki przechodzą. Potężne grodzisko otoczone siedmioma pierścieniami wałów, porośnięte ogromnymi bukami. Sama góra jest o wiele bardziej stroma i rozległa niż wydaje się to z drogi. Oprócz tego na stokach jest bardzo ładny kamieniołom. Górę najpierw widzimy z daleka:


Potem podjeżdżamy bliżej i objeżdżamy z innej niż zwykle strony. Na szosie nie ma szans się tam dostać, trzeba by poświęcić ponad godzinę by na piechotę tam wleźć i dojść do grodu. Bez mtb ani rusz. Jak już wspomniałam, góra jest o wiele większa i bardziej stroma, niż mogłoby się zdawać, nam się zdarzyło tam nawet pogubić, jak zapewne niektórzy pamiętają... Dziś więc tylko podziwiamy ją z daleka.
Mijamy miejscowości Biestrzyków, Ujazdówek. W ogóle tutaj jest bardzo ładnie, naprawdę śliczne dróżki i widoki:




Wreszcie Kobiele Wielkie. Przy ruinach dworu rosną wspaniałe modrzewie, największe, jakie kiedykolwiek widziałam. Nie mogę obok przejechać obojętnie, muszę je znów zobaczyć. Dwór znajduje się za budynkiem urzędu gminy, jednak my wjeżdżamy z drogiej strony miejscowości i prosto przez dworski park jest droga. Gdy wyjeżdżamy okazuje się, iż przy gminie jest zakaz wejścia do parku... Jednak przy wjeździe z drugiej strony tabliczek nie ma. Nikt nie dba o teren i boję się, że modrzewie mogą wkrótce zniknąć skoro o drzewa nikt się nie troszczy...


W Kobielach Wielkich urodził się Władysław Reymont (właściwie Rejment). Jest obelisk, tablice i ławeczka.

Trzeba jechać dalej. Przez Cadówek do Gidel. Ten odcinek był nieco ciężki bo picia brakło. W tych okolicach widzieliśmy tylko sklepy sieciowe, w niedzielę nieczynne. Nie napotkaliśmy ani jednego małego, prywatnego sklepiku, gdzie właściciel siedzi w sklepie albo zejdzie i otworzy, tak jak na Jurze. U nas w każdej miejscowości jest sklepik, tutaj tylko w większych. Warto mieć to na uwadze planując wypad do Przedborskiego PK i przybyć tu np. w sobotę.
W Gidlach jest sklep (mocno oblegany), jest i picie. Chwila przerwy i szybciutko jedziemy dalej, do domu już blisko. Konary, Kłomnice, Rzerzęczyce, Mstów, Gąszczyk, Kusięta i dom.
Pod koniec byłam już zmęczona i śpiąca ale wypad bardzo udany. Wietrzysko dokuczało bardzo do Kobieli, potem już mniej. Na trasie zdarzały się malutkie chmurki, z których ledwie kropiło, toteż pogoda ok. A najfajniejsze, że 95% na drogach był spokój a kierowcy super. Nawet Rafał to zauważył, że fajnie tak jechać bezstresowo. Dopiero od Mstowa szał ale spokojnie dotarliśmy do domku.





  • DST 201.98km
  • Teren 5.00km
  • Czas 08:19
  • VAVG 24.29km/h
  • VMAX 56.50km/h
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pajęczno

Sobota, 9 maja 2020 · dodano: 09.05.2020 | Komentarze 3

Pierwsza dwusetka od trzech lat... Rafał (słusznie) zaproponował by udać się na północ, na tereny płaskie bo na pagórki mam jeszcze za mało sił. Podążamy zatem przez Małusy do Mstowa, następnie Łuszczyn, Skrzydlów, Rzerzęczyce, Kruszyna. Pałacowe bramy wciąż zamknięte, ciekawe czy kiedykolwiek będzie można tam wejść...
Stary Broniszew, Wólka Prusicka, Dworszowice i Pajęczno. Tutejsze asfalty są tak marnej jakości, że mamy lekki kryzys. Popękane, połatane, dziurawe... Umęczyły nas strasznie. Następnie objeżdżamy Wielki Łuk Warty: Siemkowice, Kochlew, Toporów, Bieniec, Załęcze. Tutaj nadal wertepy ale powoli się poprawia.
Parzymiechy, Zajączki, Krzepice. A Krzepice to już swojski teren. Zawsze gdy przejeżdżam przez Krzepice wyobrażam sobie jak też to miejsce wyglądało w przeszłości...
Z Krzepic podążamy do Panek, następnie Kawki, Zamłynie, Piła, Węglowice, Cisie, Blachownia i przez Dźbów wracamy do Cze-wy.
Udało się pokonać dystans. I to bez obiadu. Do tego mieliśmy szczęście bo na drogach fajnie, spokojnie. Trochę słońce mnie umęczyło ale poza tym nic nie dokuczało, co bardzo cieszy.
Po drodze mijaliśmy sporo ciekawych miejsc m.in. gniazdo bunkrów, dawny cmentarz ewangelicki, Kurhany Książęce, Miejsca Pamięci, Wąwóz królowej Bony, Źródło św. Floriana ale chcąc pokonać dwieście km nie możemy tracić czasu na zwiedzanie. Większość tych miejsc już znamy ale są takie fajne, że trochę mi markotno patrzeć na nie tylko z daleka... Ale dziś priorytetem było dojechać. Po drodze towarzyszyły nam miłe widoczki, trochę lasów i dużo pól, przydomowe ogródki, ukwiecone drzewa, pachnący rzepak. Było też parę km off road.








  • DST 101.46km
  • Teren 15.00km
  • Czas 05:07
  • VAVG 19.83km/h
  • VMAX 33.80km/h
  • Podjazdy 278m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Łowicz

Niedziela, 7 lipca 2019 · dodano: 14.07.2019 | Komentarze 2

Budzę się przed świtem a za oknem... ULEWA!!! No po prostu SKANDAL. No nic, poczekamy, synoptycy przysięgają, że padać nie będzie...
Rankiem już nie pada, poczekaliśmy aż obeschnie (a schnie szybko) i jedziemy. Dziś dojechał do nas Dominik. I tak w ekipie 6-osobowej ruszamy na podbój Łowicza.
Wieje mocno ale na razie nikt się tym nie martwi bo tę stronę wiatr nam bardziej pomaga. Słoneczka także nie brakuje, toteż wycieczka jest bardzo miła.
Na początek troszkę jazdy po Głownie a następnie odwiedzamy kwaterę wojenną na cmentarzu w Bielawach.
Głowno. Dwór Hrabiny Komorowskiej:

Bielawy:

Następnie podążamy do Walewic. Odwiedzamy Miejsce Pamięci poświęcone poległym 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich. Spoczywają na odwiedzonym wcześniej cmentarzu w Bielawach.

Następnie jedziemy do pałacu. Jak nazwa wskazuje właśnie w tym pałacu mieszkała słynna  Pani Walewska.
Jeśli o mnie chodzi wycieczka tutaj może się zakończyć. Konie z tutejszej stadniny uwielbiają towarzystwo i przychodzą do ogrodzenia. Gdy byliśmy w Walewicach pierwszy raz przyszła do mnie jedna klacz a za nią pół stada. Wtedy miały pełno jedzenia i to było bardzo miłe, że podeszły. Dziś pastwisko jest wysuszone a jak się taki turysta trafi, co nazbiera świeżej trawy (do której sięgnąć nie mogą) to nawet utytułowane angloaraby ukontentowane wielce. Rzadko mam okazję pobyć w towarzystwie tych pięknych zwierzą a te z Walewic są bardzo przyjacielskie. Ja tu zostaję.
No dobrze, jadę w końcu za ekipą lecz niechętnie...



Jedziemy do pałacyku w miejscowości Sobota. Znajduje się w pięknym, zadbanym parku i jest bardzo ładnym miejscem. Dziś podziwiać możemy neogotycki zameczek jednak jego fundamenty kryją tajemnicę: dokładnie w tym miejscu w XV wieku stał najprawdziwszy zamek.

Teraz troszkę terenu: malownicze dróżki wzdłuż Bzury, które prowadzą nas do Łowicza.



Łowiczanka:

Kierujemy się już z powrotem do Głowna. I tu zaczynają się problemy. Wracamy pod wiatr. Wichurę. Kilkanaście km prostej jak drut drogi pod wiatr i morale leci na łeb. Szczęściem trafił się miły, wycieczkowy szosowiec (można poznać po worku na plecach, w którym wyraźnie przebijają jakieś smakołyki). W przyjemnym tempie 26-27 km/h elegancko doholował nas do samego Głowna. Naturalnie podziękowaliśmy, uśmiał się, choć lekko zdębiał gdy na koniec odwrócił się i zobaczył jaką wycieczkę miał na kole.

Stówka wskoczyła. I weekend zleciał... Zjedliśmy jeszcze pyszny obiadek i cóż... Trzeba się pożegnać i wracać do domu...
Mam nadzieję, że wkrótce znów zobaczymy się w tym składzie. A do Głowna jeszcze w tym roku wpadniemy na tę pyszną kawę a'la Goździk:)








  • DST 52.42km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 19.66km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Podjazdy 259m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dookoła Głowna

Sobota, 25 maja 2019 · dodano: 25.05.2019 | Komentarze 4

Wreszcie zobaczyliśmy się z Goździkami. Właściwie to mieliśmy przyjechać tylko na kawę i ciasto ale w piątek wieczorem Mariusz napisał, że może byśmy jednak zabrali rowery. Właściwie dobry pomysł, jeśli pogoda pozwoli to fajnie będzie razem pojeździć.
Jak uradzili tak zrobili: przyjechali z rowerami (następnym razem musimy zdecydowanie wcześniej wyjechać bo roboty drogowe znacznie wydłużyły podróż w kierunku północnym), ciasto zjedli, popili herbatą i na rowerek. Straszy burzą ale wnet chmury poszły sobie precz i słoneczko dopisało. Mariusz prowadził: były leśne ścieżki i spokojne drogi i urokliwe miejscowości (można podziwiać śliczne ogródki, różne roślinki i pomysły...). Czas zleciał nie wiadomo kiedy i wnet jesteśmy z powrotem. Dostaliśmy jeszcze pyszny obiad i cóż... Trzeba się pakować i wracać do domu. Droga powrotna znacznie szybciej bo korków nie było.
Bardzo miło było znów Was zobaczyć i pogadać i posiedzieć z Wami. Podziwiać ogród i w ogóle... Dziękujemy za ten wspaniały dzień.









  • DST 57.40km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:18
  • VAVG 17.39km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Podjazdy 378m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Paradyż

Poniedziałek, 15 października 2018 · dodano: 18.10.2018 | Komentarze 0

Krótka wycieczka na koniec krótkiego urlopu. Auto zostaje przy sanktuarium a my jedziemy do pałacu w Białaczowie. Można zobaczyć tylko przez płot. Na mapie zaznaczony jest też stary park ale zarośnięty tak, że ciężko się dostać i rezygnujemy. Gdy robiłam zdjęcia pałacu przybiegł do mnie wesoły owczarek niemiecki, świetny pies, taki kumpel, aż by się chciało go zabrać...
Potem pojechaliśmy do miejscowości Maleniec, do muzeum techniki. Jest otwarte i wygląda fajnie lecz przyznam się bez bicia: nie chce mi się zwiedzać... Posiedzieliśmy też nad tamtejszym jeziorkiem. 
Po drodze były też ciekawe mostki, ten drugi bardziej ekstremalny bo obrośnięty glonami i przez to śliski. Dziś mało terenu bo jestem zmęczona. Nadal przeżywam wczorajszy wkurw i chcę już wrócić do domu. Za to tereny ładne. Wracamy do auta, pakujemy graty i do Cze-wy.









  • DST 106.70km
  • Teren 45.00km
  • Czas 06:49
  • VAVG 15.65km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 670m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mostek nad Pilicą

Niedziela, 14 października 2018 · dodano: 18.10.2018 | Komentarze 3

Trasę wycieczki opracował Mariusz, następnie przesłał nam do weryfikacji. Rafał posiedział nad mapą, obejrzał i zawyrokował: "Za dużo asfaltu". A następnie poprawił po swojemu. W sumie fajne ścieżki wybrał, dopiero na koniec trzeba było go wygonić z lasu ze względów czasowych.
Ekipa dzisiejszej wycieczki liczy aż 9 osób:) Z Tomaszowa przyjechali Karolina z Darkiem, z Głowna Mariusz, który po drodze zabrał Dominika. A z Cze-wy jednym wozem przybyli Marcin. P i Rafał P. a drugim wozem Marcin W.
My przybylim na miejsce rowerami z kwatery (10 km), po drodze przeżywając potężny wkurw. Nie mam już sił do chamstwa wobec rowerzystów, pokazywanie: ja ważniejszy bo mam auto... K...wa kto teraz nie ma auta??? Coraz trudniej mi wyjść na rower właśnie przez to: po prostu boję się... 
Na szczęście w ekipie zapominam na chwilę o tym i o innych troskach. Sił jakby więcej, chęci do walki z terenowymi trudnościami także a i humor lepszy.
Pierwszy przystanek w bardzo urokliwym miejscu: nieczynny kamieniołom w Kurnędzu. Jest zalany wodą o turkusowym odcieniu i ma strome ściany. Na dnie znajdują się fragmenty instalacji, w jednym miejscu wystają takie jakby słupki. Znalazłam filmik z nurkowania i okazuje się, że to rury: 
Nurkowanie w kamieniołomie.

Następnie podążamy do głównego punktu programu: słynnego mostka (kiedyś była tabliczka "Przeprawa techniczna dla rolników"). Oczywiście po drodze były piachy i zarośla.
Gdy byliśmy tam rok temu most był mocno ekstremalny bo w jednym miejscu przechylony ale obecnie wyraźnie go naprawiono. Choć nadal robi wrażenie. Bardzo fajne miejsce, do tego ładne i na pewno warte odwiedzenia.



Jesteśmy w Przedborskim Parku Krajobrazowym, zatem krajobrazy cudne. Następnym miejscem na trasie są ruiny zamku w Majkowicach. Zamku to zbyt wiele powiedziane. Gród był, owszem, niedaleko ale nie w tym miejscu. Dzisiejsze, malownicze ruiny to XVI-wieczna "tęsknota średniozamożnego szlachcica do posiadania prawdziwego zamku" (ze strony www.zamkipolskie.com)





Teraz trzeba podjąć ważną decyzję: "to gdzie na obiad?". Wybieramy Przedbórz, jedliśmy tam parę razy i było ok i nadal jest smacznie ale wraz z upływem czasu porcje jakby się kurczą...
Po posiłku podążamy do kolejnej atrakcji: Majowej Góry. Ma tam być kamieniołom. Przeczytałam, że góra jest rozcięta. Zagadujemy miejscowego, kieruje nas do celu lecz dodaje: "Ale tam jest zarośnięte, nie przejedziecie..." Owszem przejedziemy, na samą górę wiedzie wyraźna ścieżka, tylko, że biegnie samym skrajem urwiska. Kamieniołom rzeczywiście rozcina górę, wygląda jak ziejąca rana... Część ekipy dzielnie przejeżdża ten odcinek, ja w wielu miejscach przeprowadzam. Gdyby ścieżka była równa to spoko. Jednak ie potrafię pokonać korzeni i dołów, które opadają w stronę urwiska. Na koniec ścieżka znika a my musimy przebić się przez zarośla by wrócić do asfaltu. 

Ów asfalt prędko porzucamy by wrócić w teren, tym razem czeka podjazd szutrową drogą na właściwy wierzchołek Majowej Góry. Potem dyskusja by zjechać do asfaltu i nim podążyć do Bąkowej Góry lecz Rafał uciął dyskusję i zawlókł nas tam czysto terenowo. Lecz narzekać nie można bo wybrał świetne ścieżki. Byliśmy też w Miejscu Pamięci w lesie gdzie zamordowano 12 żołnierzy Konspiracyjnego Wojska Polskiego.


W Bąkowej Górze znajdziemy ruiny zamku. Jest na prywatnym terenie ale wystarczy poprosić i można spokojnie obejrzeć zamkowe mury. Zamek powstał w XV wieku.

W Bąkowej Górze znajdziemy też prześliczną aleję wierzbową. Według wielu najpiękniejszą aleję wierzbową w tym kraju. O tej porze roku mieni się złotem. Rzeczywiście cudna.
Na mapie jest też zaznaczony kamieniołom. Szukaliśmy go lecz niestety zarośnięty i nie było doń żadnej ścieżki.

Pora kierować się z powrotem. Jedziemy jeszcze trochę lasem lecz trzeba wrócić na łatwiejsze drogi bo zmrok nas zastanie.  Dni coraz krótsze... Na czas wracamy na parking. Ekipa pakuje się do aut a my machamy im na pożegnanie i polami wracamy do kwatery, meldujemy się akurat o zachodzie słońca. Nie powiem, nogi bolą. Ale takie trasy lubię: dużo zwiedzania i rozmaite ścieżki. Fajnie było, wesoło, kolorowo. Mam nadzieję, że w przyszłym roku znów pojeździmy w takim składzie.





  • DST 71.20km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:56
  • VAVG 14.43km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Podjazdy 674m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jezioro Sulejowskie

Sobota, 13 października 2018 · dodano: 18.10.2018 | Komentarze 1

Krótki urlop. Dziś objazd Jeziora Sulejowskiego w wersji terenowej. Nie jest to łatwe, gdyż dostępu nad brzeg jeziora bronią wszędobylskie działeczki, płoty, przyczepy, domeczki i tym podobne tereny prywatne z zakazem wstępu. Mimo to Rafał bezbłędnie odnajduje ścieżki choć przyznam, że po około 40 km mam dość piachu, dołów i korzeni... Mimo to fajna wycieczka, zwłaszcza przejazd przez malowniczą deltę Luciąży, po drewnianych mostkach i brzegiem skarpy był super. Prowadzi tam czerwony szlak rowerowy.
Trasy nie przytoczę bo teren nieznany, dużo było kombinowania "a może tu, a może tam" ale ślad mogę przesłać.
Parę zdjęć:












  • DST 96.10km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:13
  • VAVG 15.46km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 659m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szlakiem Majora Hubala

Niedziela, 10 czerwca 2018 · dodano: 13.06.2018 | Komentarze 0




  • DST 65.90km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 17.19km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 391m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich

Niedziela, 20 maja 2018 · dodano: 21.05.2018 | Komentarze 2

Drugi dzień pobytu u Goździków. Rankiem do Głowna przybywa Domino, kończymy śniadanie i w drogę. Prowadzi Mariusz a celem wycieczki są Brzeziny. Na początek objazd Głowna. Dąb Wolności, dwór pani Komorowskiej (mieści Urząd Stanu Cywilnego) i pałac Jabłońskich (kiedyś mieścił Muzeum Regionalne ale zbiory wywieziono a pałac stoi pusty).



A dalej podążamy sobie polami, lasami, przez różne miejscowości, słoneczko świeci, wokół zielono, czasem gdzieś sobie przysiądziemy na słoneczku... Mijaliśmy też sporo Miejsc Pamięci.



I tak oto dojeżdżamy do Brzezin. Pierwsze kroki kierujemy do Muzeum Regionalnego, mieszczącego się w neogotyckim Pałacyku Buynów z 1903 r. (w którym urodził się i spędził dzieciństwo aktor Zbigniew Zamachowski, jednak zimno tam jak pierun, toteż nie zazdrościmy mu wcale a wcale). I tu miła niespodzianka. Turysta zwykle kupuje bilet, dostaje pieczątkę i na zwiedzanie idzie sam, może sobie poczytać tablice, obejrzeć eksponaty i to wszystko. Ale nie w Brzezinach. Tutaj kupiliśmy bilety a następnie Pani Przewodnik oprowadziła nas po wystawach i opowiedziała tyle ciekawych rzeczy, że nie byliśmy w stanie wszystkiego zapamiętać. Tyle historii i anegdot z życia dawnych mieszkańców, że nie pomyślałbyś, Drogi Czytelniku, ileż się to w tym, niedużym przecież, mieście działo. W muzeum siedzieliśmy prawie 2 godziny, aż się Goździk (pilnujący na zewnątrz rowerów) zaniepokoił:)) Polecam Muzeum Regionalne w Brzezinach tylko ubierzcie się ciepło:))




Następnie jedziemy zobaczyć miejsce po zdewastowanym kirkucie:

Pora wracać. Wjeżdżamy w lasy i podążamy super ścieżkami przez Uroczysko Tadzin - Szymaniszki

A potem podążamy już prosto do Głowna. W Dmosinie żegna nas Dominik (miło było poznać, do następnego:) ) który wraca do Łodzi a my jedziemy do Głowna na obiadek. Niestety, musimy już spakować się i wracać do Cze-wy. 
Pobyt w Głownie jak zawsze super udany, super gospodarze, super wycieczki, pyszne jedzonko... Tereny takie zielone, soczyście zielone, mnóstwo kwitnących biało akacji, żółte irysy na rozlewiskach (pierwszy raz widziałam dziko rosnące irysy), wiele stawów i rozlewisk, różowo-żółto-czerwone łąki i barwne kwiaty w ogródkach tworzą swojski obraz łódzkich dróg i ścieżek. Tutaj nigdy nie dopada mnie znużenie, nie patrzę na licznik, tylko jadąc oglądam się na prawo i lewo podziwiając te wszystkie kolory. Super wyjazd.





  • DST 129.50km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:54
  • VAVG 18.77km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 613m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zamek w Rawie Mazowieckiej

Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 21.05.2018 | Komentarze 2

Weekend w Głownie czas zacząć:) Po wczorajszych 12 godzinach w pracy i dwóch godzinach podróży mam małe wątpliwości czy dam radę pokonać trasę lecz niepotrzebnie. W Goździkowie nie dokuczają ani bóle nóg ani znużenie trasą.
Cel na dziś to Rawa Mazowiecka a konkretniej Zamek Książąt Mazowieckich.
Jedziemy doń z wiatrem, toteż podróż jest przyjemna. Z jednym minusem: zgubiłam kamizelkę i musieliśmy się z Rafałem wrócić po nią parę km... Wywiało ją z kieszonki, co daje pewne pojęcie o tym, jak mocno dziś wieje...
Po drodze zatrzymujemy się w Lipcach Reymontowskich (tak tak, TYCH Lipcach) lecz tylko foto przy Muzeum Czynu Zbrojnego (bo Lipce zwiedzaliśmy już podczas poprzedniego pobytu) i podążamy dalej. Zaglądamy też do drewnianych kościołów w Słupi i Boguszycach. Pierwszy zamknięty ale jest coś nietypowego: na dzwonnicy wisi lustro. Pewno by wierni mogli skontrolować ubiór i fryzurę przed wejściem do świątyni. A ten drugi zabytek klasy 0 ale trwa msza i nie ma jak zajrzeć do środka.




Do Rawy Mazowieckiej podążamy oczywiście bocznymi asfaltami i polnymi drogami. W samym mieście jedziemy z samochodami ale już po drodze sprawne oko turysty wyczaiło ścieżkę rowerową wzdłuż zalewu i nią postanawiamy wrócić. 
W Rawie trafia nam się zwiedzanie muzeum (trafiło się: w soboty bezpłatnie) jest wnętrze izby chłopskiej oraz kolekcja lalek przedstawiających władców Polski i ich rodziny.

Pora na zamek. Baszta niestety jest zamknięta ale nie ma problemu z wejściem na zamkowy teren. Od kilku lat jedziemy na ten zamek i wreszcie dojechaliśmy:)

Część oficjalna zakończona, można udać się na popas. Nad Zalewem Tatar pożarliśmy gofry a następnie wspomnianą wcześniej ścieżką rowerową opuszczamy Rawę. Nam w Cze-wie też by się taka ścieżka przydała, co bez skrzyżowań i bez aut z centrum za miasto wyprowadza...
Powrót... Cóż tu pisać, umęczyliśmy się pod wiatr. Ale mimo tych drobnych niedogodności wycieczka bardzo udana:)))
Na koniec swojski widoczek: