Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112660.14 kilometrów w tym 30097.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572635 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Na północ od Cze-wy

Dystans całkowity:8609.88 km (w terenie 1063.00 km; 12.35%)
Czas w ruchu:351:37
Średnia prędkość:22.70 km/h
Maksymalna prędkość:61.90 km/h
Suma podjazdów:34193 m
Liczba aktywności:59
Średnio na aktywność:145.93 km i 6h 30m
Więcej statystyk
  • DST 165.57km
  • Czas 06:47
  • VAVG 24.41km/h
  • VMAX 59.80km/h
  • Podjazdy 672m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kobiele Wielkie

Niedziela, 5 lipca 2020 · dodano: 08.07.2020 | Komentarze 0

Po wczorajszym wypadzie czujemy się całkiem dobrze, więc można skoczyć na sernik do Gidel. Trasa standardowa (Mstów, Skrzydlów, Rzeki Wielkie, Konary). W kawiarni do południa pusto, można posiedzieć w spokoju. Dzień ładny, szkoda już wracać. Przeglądam mapę i proponuję Kobiele i Wielgomłyny. No to jedziemy. Kawałek za Gidlami asfalt jest kiepski, potem już same bardzo dobre. W Wielgomłynach odwiedziny sanktuarium i Dębu Wolności (wiek 350-450 lat, wysokość 37.5m, obwód ponad 7,9m). Jest też otwarty sklep i ładny skwer gdzie można posiedzieć w cieniu.



Między Wielgomłynami a Krzętowem jest takie ciekawe Miejsce Pamięci:

Po lewej mamy efektowny widok na charakterystyczny nadajnik i Bukową Górę, z rezerwatem i szybem solnym, pamiętam ją z super wycieczki Mtb po Przedborskim Parku Krajobrazowym sprzed paru lat i jakiś tam sentyment pozostał. Zdjęcia nie robiłam bo aparat za słaby.
W Krzętowie skręcamy na drewniany most na Pilicy.


Upał staje się dokuczliwy, do tego wiatr przybiera na sile. Dojeżdżamy do Maluszyna, następnie Okołowice, Radoszewnica, Soborzyce, Garnek, Skrzydlów, Łuszczyn, Mstów skąd z trudem wspinamy się na Passo Małusso i wreszcie lądujemy w Kusiętach. Jeszcze kawałeczek i dom.





  • DST 200.97km
  • Czas 08:02
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 56.20km/h
  • Podjazdy 867m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krzepice

Niedziela, 14 czerwca 2020 · dodano: 15.06.2020 | Komentarze 2

Plan był inny. Ale Rafał chciał te 300 km do Krakowa więc mówi się trudno. Byłam o to trochę zła bo najpierw była mowa o innym a potem wyszło inaczej. O 19.00 telefon, że wracają ale są dopiero w Olkuszu. Byłam pewna, że skończy się wozem technicznym i tylko czekałam na kolejny telefon... Jednak R dotrwał do końca i około 22.00 przybył do domu.
Wydawało się, że w niedzielę wcale nie wyjdziemy na rower, może jakieś parę km po okolicy. Oczywiście mogłabym pojechać gdzieś sama ale głupio byłoby go zostawić.
Rano oświadcza, iż czuje się doskonale mogę coś tam sobie wymyślić pod warunkiem, że będą zmiany. Jura odpada (długi weekend=pełno ludzi, no i górki a R zmęczony). Obiad w Krzepicach wydaje się rozsądną perspektywą. Wymyśliłam trasę, R wrzucił to w kompa. 134 km. No i dobrze. "Możesz coś dorzucić " - mówi - "jeśli będą siły to wydłużymy". Dołożyłam szeroki łuk po terenach, gdzie jeszcze nie jeździliśmy. 180 km. Dużo, no nic, jedziemy.
Wyjeżdżamy dopiero 10.30 bo R wrócił się do domu po kamizelkę (jest przyjemnie chłodno, znaczy dla mnie przyjemnie, dla innych niekoniecznie) a ja czekam przy Alei Pokoju. Początek tradycyjnie przez Kusięta, Mstów, Łuszczyn, Skrzydlów. Powiem szczerze, że bardzo ciężko mi się jechało. Ponure rozmyślania i tym podobne. Ogólnie dół.
Rzerzęczyce, Borowno. Bardzo wieje. Miało wiać z północnego-wschodu, miałam nadzieję, że jak zmienimy kierunek na zachodni to będzie lżej. Gdzie tam... Rzadko jeżdżę na zmianie bo jestem po prostu za słaba ale dziś nawet to wychodzi.
Mykanów, Rybna, Ostrowy. Nad zbiornikiem przerwa na kanapkę. Ile tam śmieci, brud, syf, masakra... Nie pojmuję jak można gdziekolwiek śmiecić. Wywalać butelki, pety i inne dziadostwo. Po prostu nie mieści mi się to w głowie. Wstrętne brudasy, powinni za to rozstrzeliwać...
Borowa, Władysławów, Popów, Rębielice, Danków. Wiele tam pięknych i ciekawych miejsc, można było zrobić fotki ale nie chce mi się zatrzymywać, w sumie po co... R natomiast nie widzi potrzeby robienia zdjęć, dla niego aparat to zbędny wynalazek.
W tym miejscu można zjechać wprost do Krzepic, jednak decydujemy pojechać tym dłuższym wariantem. Zajączki, Stary Bugaj, Żytniów, Radłów, Wichrów. Przekroczyliśmy przedwojenną granicę, co widać. Starokrzepice i Krzepice. W Krzepicach obiad na rynku i jedziemy dalej. Janiki, Panki, Zamłynie, Piła, Węglowice, Cisie, Blachownia i w stronę Dźbowa. A tuż przed Cze-wą R oświadcza, że dokręca do 200 km. Wobec tego skręt na Konopiska. Rększowice, Nierada, Zawodzie, Słowik (dwa kółka pomiędzy zamkniętymi przejazdami) i końcówka na siłę dokręcona po osiedlu.





  • DST 200.87km
  • Czas 07:53
  • VAVG 25.48km/h
  • VMAX 57.20km/h
  • Podjazdy 876m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieplanowane 200

Czwartek, 11 czerwca 2020 · dodano: 12.06.2020 | Komentarze 0

W środę wieczorem napisał Krzysiek czy planujemy jakoś wyjazd. Planowaliśmy... Ale niepewna pogoda sprawiła, że już nic nie planowaliśmy... Ustalono, że rano zobaczymy, co za oknem i damy znać. Rano za oknem pogodnie, można jechać. Zaproponowałam trasę do Koniecpola, jest bardzo widokowa a drogi dobre, połowa po górkach, połowa po płaskim. No to jedziemy. Kusięta, Turów, Zrębice, Siedlec, Złoty Potok, Trzebniów, Niegowa, Mzurów, Bystrzanowice. Dotąd były góreczki, teraz płasko. Dobrze, że nie wieje.
Sokole Pole, Podlesie, Zagacie i Koniecpol. Początkowo mieliśmy kawałek pojechać wojewódzką, jednak Rafał wyczaił na mapie objazd, dzięki któremu lądujemy wprost na rynku.
Pizzeria zamknięta ale otwarta Żabka. Jedzenie, piciu i przerwa na ławeczkach. Dobrze, że tam ktoś mądry projektował rynek i starych drzew nie wycięto. Miło siedzieć w ich cieniu. Nie wiem, co to za idiotyczna moda ze wszystkiego robić betonową pustynię...
Zbieramy się w drogę powrotną: Radoszewnica, Soborzyce, Raczkowice, Garnek. I tu chwila wahania... Szkoda już wracać, pogoda ładna a do tego tak się miło jedzie... Rafał proponuje dokręcić do 200 km. Wszystkim pasuje, toteż podążamy dalej. Najpierw trzeba zjechać do Gidel by coś zjeść i uzupełnić picie. W kawiarni ogromna kolejka ale braliśmy to pod uwagę. Obok jest sklep o rzadko już spotykanej nazwie "Sklep kolonialny" i tam właśnie uzupełniamy zapasy. I jedziemy: Widzów, Lgota Mała, Kruszyna, Borowno. Przed nami ciemne chmury, trudno nie ma wyjścia... Nieznanice, Rzerzęczyce, Kuchary, Mstów, Gąszczyk i przez Legionów wracamy do Cze-wy. Wjechaliśmy tuż po deszczu, ale fart. Brakuje kilometrów więc jedziemy odprowadzić Agę i Krzyśka do Sobuczyny. Wszyscy zadowoleni bo mają po 200 km, można spokojnie udać się na kolację.
Trochę duszny dzień ale mimo to jazda przychodziła z lekkością. Na ostatnich km bolała głowa, Krzysiek też narzekał, lecz nie zabrałam tabletek (wszak nie planowano tak długiego dystansu) i wyjścia nie było: trzeba dojechać.









  • DST 105.49km
  • Czas 04:05
  • VAVG 25.83km/h
  • VMAX 55.80km/h
  • Podjazdy 427m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ojrzeń

Niedziela, 7 czerwca 2020 · dodano: 07.06.2020 | Komentarze 2

Popołudniowy wypad do Gidel na kawę i sernik. Jednak w Gidlach taka kolejka w kawiarni, że jedziemy dalej. Pewien rowerzysta polecał nam miejscówkę w Ojrzeniu. Ludzi także sporo ale jest o wiele więcej miejsca. Całkiem miło. Trasy nie opisuję bo taka jak zwykle. Wokół krążyły burze ale dopiero pod koniec, w Kusiętach, złapał nas chwilowy deszcz.




  • DST 210.61km
  • Czas 08:45
  • VAVG 24.07km/h
  • VMAX 56.90km/h
  • Podjazdy 974m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedbórz

Niedziela, 17 maja 2020 · dodano: 18.05.2020 | Komentarze 4

Niewiele brakowało a Rafał zbojkotowałby moją wycieczkę. A to dlaczego? A dlatego, że nie chciało się wstać. Żebym wymyśliła 5.00 czy 6.00 rano (co zresztą wolałabym) to ok. Ale 7.30???... A bo mgiełka a bo ma padać... To ja wczoraj po pracy mogłam jechać ale siedziałam w domu nastawiona na długą trasę dziś a ten mi taki numer chce wywinąć? Koniec końców wyjechaliśmy na tyle sprawnie, że czarno zrobiło się za nami dopiero w Joachimowie. Podążamy w kierunku północnym, toteż chmury mamy cały czas po prawej, potem jedziemy za nimi ale dobrze, że one szybsze i do spotkania nie doszło. Tak więc w samą porę wyruszyliśmy w trasę.
Mstów, Garnek, potem przyjemną drogą do Soborzyc, następnie w pobliżu pięknych stawów i rzeczek w miejscowości Okołowice.


Następnie bocznymi drogami i kawałeczek off road (poniżej kilometra, by nie jeździć dookoła) do Czarncy (miejscowość związana z hetmanem Czarnieckim) jest kościół, arboretum no i oczywiście pomnik hetmana. Przez Czarncę tylko przejeżdżamy  by ładnymi, leśnymi drogami dojechać do Włoszczowy. Szybki tranzyt przez miasto i oto jesteśmy w Przedborskim Parku Krajobrazowym. Teren zaczyna się zmieniać, pojawiają się malownicze góreczki. Przedborski PK jest prześliczny, kilka razy tu byliśmy i dziś bez zwiedzania, tylko mijamy rozmaite ciekawe miejsca: dwór i ładny park dworski w miejscowości Oleszno, obelisk Kazimierza Wielkiego w Krogulcu a także wzniesienia: Góra Kozłowa i Fajna Ryba:


Mijając te wzniesienia czujemy się niemal jak w Beskidach, zdjęcie tego nie oddaje. Potem jedziemy cudną aleją brzozową, wreszcie lądujemy w Przedborzu. Na tym odcinku często zdarzały się asfalty gorszej jakości, do tego wieje prosto w paszczę i trochę nas sponiewierało.
Na rynku w Przedborzu przerwa na kanapki i trzeba jechać dalej. Tutaj jeden z zabytków Przedborza XIII-wieczny kościół św. Aleksego:


Przedbórz ma więcej zabytków i ciekawostek ale już zwiedzaliśmy więc dlatego tylko kanapki i w drogę.
Pora pokłonić się Górze Chełmo. Kto kiedykolwiek wdrapał się na wierzchołek wie, że to miejsce o takim klimacie, że aż ciarki przechodzą. Potężne grodzisko otoczone siedmioma pierścieniami wałów, porośnięte ogromnymi bukami. Sama góra jest o wiele bardziej stroma i rozległa niż wydaje się to z drogi. Oprócz tego na stokach jest bardzo ładny kamieniołom. Górę najpierw widzimy z daleka:


Potem podjeżdżamy bliżej i objeżdżamy z innej niż zwykle strony. Na szosie nie ma szans się tam dostać, trzeba by poświęcić ponad godzinę by na piechotę tam wleźć i dojść do grodu. Bez mtb ani rusz. Jak już wspomniałam, góra jest o wiele większa i bardziej stroma, niż mogłoby się zdawać, nam się zdarzyło tam nawet pogubić, jak zapewne niektórzy pamiętają... Dziś więc tylko podziwiamy ją z daleka.
Mijamy miejscowości Biestrzyków, Ujazdówek. W ogóle tutaj jest bardzo ładnie, naprawdę śliczne dróżki i widoki:




Wreszcie Kobiele Wielkie. Przy ruinach dworu rosną wspaniałe modrzewie, największe, jakie kiedykolwiek widziałam. Nie mogę obok przejechać obojętnie, muszę je znów zobaczyć. Dwór znajduje się za budynkiem urzędu gminy, jednak my wjeżdżamy z drogiej strony miejscowości i prosto przez dworski park jest droga. Gdy wyjeżdżamy okazuje się, iż przy gminie jest zakaz wejścia do parku... Jednak przy wjeździe z drugiej strony tabliczek nie ma. Nikt nie dba o teren i boję się, że modrzewie mogą wkrótce zniknąć skoro o drzewa nikt się nie troszczy...


W Kobielach Wielkich urodził się Władysław Reymont (właściwie Rejment). Jest obelisk, tablice i ławeczka.

Trzeba jechać dalej. Przez Cadówek do Gidel. Ten odcinek był nieco ciężki bo picia brakło. W tych okolicach widzieliśmy tylko sklepy sieciowe, w niedzielę nieczynne. Nie napotkaliśmy ani jednego małego, prywatnego sklepiku, gdzie właściciel siedzi w sklepie albo zejdzie i otworzy, tak jak na Jurze. U nas w każdej miejscowości jest sklepik, tutaj tylko w większych. Warto mieć to na uwadze planując wypad do Przedborskiego PK i przybyć tu np. w sobotę.
W Gidlach jest sklep (mocno oblegany), jest i picie. Chwila przerwy i szybciutko jedziemy dalej, do domu już blisko. Konary, Kłomnice, Rzerzęczyce, Mstów, Gąszczyk, Kusięta i dom.
Pod koniec byłam już zmęczona i śpiąca ale wypad bardzo udany. Wietrzysko dokuczało bardzo do Kobieli, potem już mniej. Na trasie zdarzały się malutkie chmurki, z których ledwie kropiło, toteż pogoda ok. A najfajniejsze, że 95% na drogach był spokój a kierowcy super. Nawet Rafał to zauważył, że fajnie tak jechać bezstresowo. Dopiero od Mstowa szał ale spokojnie dotarliśmy do domku.





  • DST 201.98km
  • Teren 5.00km
  • Czas 08:19
  • VAVG 24.29km/h
  • VMAX 56.50km/h
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pajęczno

Sobota, 9 maja 2020 · dodano: 09.05.2020 | Komentarze 3

Pierwsza dwusetka od trzech lat... Rafał (słusznie) zaproponował by udać się na północ, na tereny płaskie bo na pagórki mam jeszcze za mało sił. Podążamy zatem przez Małusy do Mstowa, następnie Łuszczyn, Skrzydlów, Rzerzęczyce, Kruszyna. Pałacowe bramy wciąż zamknięte, ciekawe czy kiedykolwiek będzie można tam wejść...
Stary Broniszew, Wólka Prusicka, Dworszowice i Pajęczno. Tutejsze asfalty są tak marnej jakości, że mamy lekki kryzys. Popękane, połatane, dziurawe... Umęczyły nas strasznie. Następnie objeżdżamy Wielki Łuk Warty: Siemkowice, Kochlew, Toporów, Bieniec, Załęcze. Tutaj nadal wertepy ale powoli się poprawia.
Parzymiechy, Zajączki, Krzepice. A Krzepice to już swojski teren. Zawsze gdy przejeżdżam przez Krzepice wyobrażam sobie jak też to miejsce wyglądało w przeszłości...
Z Krzepic podążamy do Panek, następnie Kawki, Zamłynie, Piła, Węglowice, Cisie, Blachownia i przez Dźbów wracamy do Cze-wy.
Udało się pokonać dystans. I to bez obiadu. Do tego mieliśmy szczęście bo na drogach fajnie, spokojnie. Trochę słońce mnie umęczyło ale poza tym nic nie dokuczało, co bardzo cieszy.
Po drodze mijaliśmy sporo ciekawych miejsc m.in. gniazdo bunkrów, dawny cmentarz ewangelicki, Kurhany Książęce, Miejsca Pamięci, Wąwóz królowej Bony, Źródło św. Floriana ale chcąc pokonać dwieście km nie możemy tracić czasu na zwiedzanie. Większość tych miejsc już znamy ale są takie fajne, że trochę mi markotno patrzeć na nie tylko z daleka... Ale dziś priorytetem było dojechać. Po drodze towarzyszyły nam miłe widoczki, trochę lasów i dużo pól, przydomowe ogródki, ukwiecone drzewa, pachnący rzepak. Było też parę km off road.








  • DST 125.06km
  • Czas 04:55
  • VAVG 25.44km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 545m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cielętniki

Sobota, 28 marca 2020 · dodano: 28.03.2020 | Komentarze 2

Sobota wolna, pogoda dobra... Teoretycznie zalecają siedzieć w domu ale jednorazowe wyjście na rower nie jest zabronione. Zwłaszcza, że postojom w sklepach mówimy: "Nie". A wczoraj znowu w pracy nr 2 rozmawiałam z pewną mądrą panią dr. Ona z kolei czytała, że osoby zdrowe powinny płuca pomęczyć, co by je wzmacniać. I bądź tu mądry... W każdym razie mijały nas dwa radiowozy i nic. Więc na razie można jeździć. A z drugiej strony co myśleć o osobach, które codziennie jeżdżą po sklepach i aptekach? Zamiast od razu solidniejszy zapas zrobić... Mamy takich, którzy muszą się w aptece odmeldować codziennie... To jest dopiero zagrożenie a nie taki rowerzysta jadący lasem czy pustą drogą...
Pogoda cudna, przeto rozsądniej unikać obleganych fragmentów Jury. Bo ludzi w lasach z pewnością będzie mnóstwo... Przejrzałam mapy i wybrałam kierunek północny. Rafał zapisał sobie plan trasy i będzie nawigował.
Mstów, Skrzydlów, Witkowice, Jacków, Widzów. Po przecięciu krajówki pierwsze Miejsce Pamięci.

W Cielętnikach rosła niegdyś piękna lipa. 500-letnia i tak ogromna, że kościół, obok którego rosła, wydawał się zabawką. Była największą lipą w Polsce. Zaglądaliśmy tam od czasu do czasu podziwiając jej urodę. Tak było do października roku 2017... Wtedy orkan Ksawery zniszczył to piękne drzewo... Pozostał tylko jeden fragment. Z czasem drzewo może się odrodzi. Na pewno nie będzie już tak potężne jak przedtem ale grunt, że żyje. Podążamy tam przez Zbereżkę, Zawadę, Zabrodzie, Graby.

Po drodze dojrzeliśmy bociusia w gnieździe.

W Cielętnikach znajdziemy jeszcze dwór (teren prywatny ale dopóki drzewa nie mają liści można go dojrzeć) oraz Miejsce Pamięci. Jeszcze tam nie byliśmy ,przeto jedziemy. Znajduje się obok leśniczówki, na końcu drogi asfaltowej. Upamiętnia starcie między oddziałami AK a siłami niemieckimi w 1944 roku.

Trzecie Miejsce Pamięci znajduje się tuż przy drodze, między Cielętnikami a Dąbrową Zieloną. Również związane z walkami w 1944r.

Z Dąbrowy Zielonej jedziemy do Świętej Anny. Następnie Przyrów, Sieraków, Julianka, Żuraw, Kobyłczyce, Małusy, Kusięta i dom. Miało nie wiać a wiało. Muszę sobie brać więcej jedzenia bo ostatnie 35 km przebyłam na oparach paliwa.




  • DST 129.79km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:06
  • VAVG 25.45km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Podjazdy 607m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Gidle

Niedziela, 8 marca 2020 · dodano: 08.03.2020 | Komentarze 0

Szosowa wycieczka w 5-osobowym składzie. Kierunek Gidle lecz nieco inną trasą. Rafał wymyślił by pojechać w stronę Kruszyny i potem odbić na Gidle.
Jedziemy przez Kusięta, Małusso, Mstów, Skrzydlów, Nieznanice, Widzów. Tutaj foto przy stadninie. Jej historia sięga XIX wieku, należała do Lubomirskich. Konie widzieliśmy ale niestety zdjęcie wyszło bardzo ciemne.

Teraz przymusowy 3-kilometrowy off-road ale nie jest źle, droga porządnie ubita, lepsza niż niejeden asfalt.


Kolejna miejscowość na trasie to Pławno. Ma ładny rynek, jedziemy także zobaczyć dwór z XIX wieku. Mieści przychodnię i dom dla seniorów. W tygodniu na teren parku pewno można wejść, jednak dziś zamknięte i foto przez dziurę w bramie.

Z Pławna niedaleko do Gidel gdzie urządzamy przerwę, oczywiście w Gidle Cafe. Na serniczek zasłużyliśmy.
Pora kierować się z powrotem na Cze-wę. Podążamy obok kopalni piasku Ruda, kawałek dalej przełazimy przez błoto (most w remoncie), w Zawadzie skręcamy na Pacierzów, lądujemy w Garnku a stamtąd jedziemy do Przyrowa. Teraz skręt na Wiercicę (dobry asfalt i zerowy ruch).

(foto: Robert)
Julianka, Żuraw, Zagórze, Bukowno, Turów, Olsztyn, Kusięta i dom.
Bardzo fajna wycieczka, super mi się jechało. Tempo żwawe jak dla mnie ale to dobrze. Na górkach bliżej Cze-wy nogi bolały fest ale i tak jestem zadowolona.




  • DST 123.26km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:50
  • VAVG 18.04km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Podjazdy 746m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krzepice

Sobota, 21 września 2019 · dodano: 09.10.2019 | Komentarze 0

Rafał pojechał w góry z PTTK zatem by nie siedzieć w domu pomyślałam o terenach LGD Zielony Wierzchołek Śląska. Jemu te tereny się znudziły a mnie wcale.
Rozesłałam wieść o wycieczce i zebrała się całkiem liczna ekipa: Aga, Ewa, Kasia, Andrzej, Krzysiek, Maciej, Sylwek i przewodnik czyli ja. Trasa znana i lubiana: sporo terenu, historyczne ciekawostki i ładne widoki. Zatem w programie:
Pałac w Kłobucku:

Mokra. Miejsce Pamięci Bitwy pod Mokrą oraz Izba Pamięci. Mamy szczęście, w soboty jest otwarta. Wstęp bezpłatny. Zakupić tam można drobne pamiątki związane z bitwą. My wybraliśmy magnesy z ciekawą grafiką.


Rębielice Królewskie. Rębielska Góra i śliczny kamieniołom.


Fortalicjum w Dankowie. Szkoda, że niszczeje...

Krzepice. Rynek, miejsce po zamku, ruiny synagogi i kirkut. Na rynku jemy obiad, w pizzerii rowerzyści jak zwykle mile widziani, pan specjalnie dla nas otwiera ogródek.


Rezerwat Modrzewiowa Góra (bez zdjęć) oraz Panki. Kościół i ładnie zagospodarowany staw (niegdyś był źródłem wody dla huty, na miejscu której stoi teraz kościół):

A z Panek lasami do miejscowości Jezioro (użytek ekologiczny "Bagno w Jeziorze") i do Blachowni. Jeszcze kawka i gofry, odrobina błądzenia z pobliżu autostrady i tuż po zapadnięciu zmroku wracamy do Cze-wy.





  • DST 92.39km
  • Teren 35.00km
  • Czas 05:13
  • VAVG 17.71km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Podjazdy 461m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakola Liswarty i Kocinki

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · dodano: 16.08.2019 | Komentarze 2

Ewa i Sylwester wymyślili wycieczkę na zakola Liswarty więc zabraliśmy się z nimi. Oprócz nas dołączyli jeszcze Kasia i Maciek. Na początek podążamy do Kamyka. W Folwarku przerwa na kawę. Można tam wejść na wieżę widokową.


Następnie podążamy w terenie nad zalew w Ostrowach. I tam urządzamy przerwę w barze. Dziś nigdzie nam się nie spieszy. Podoba mi się tak forma wycieczkowania. Bez ciśnienia.


Zostajemy w terenie. Pora na cel wycieczki czyli malownicze zakola Liswarty i Kocinki. Są prześliczne. Poniżej zdjęcia:






Był też ciekawy mostek:

Na koniec trochę chaszczingu. Którego nie lubię ale wychodzi na to, że na wycieczce chaszczing być musi i basta.

Bardzo udany dzień. Dawno tak miło mi się nie jechało, nie patrząc na licznik ani na zegarek.