Info
Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112739.11 kilometrów w tym 30127.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 573041 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Sierpień8 - 2
- 2024, Lipiec11 - 2
- 2024, Czerwiec17 - 16
- 2024, Maj16 - 9
- 2024, Kwiecień6 - 4
- 2024, Marzec14 - 14
- 2024, Luty7 - 3
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik15 - 0
- 2023, Wrzesień23 - 0
- 2023, Sierpień15 - 25
- 2023, Lipiec14 - 4
- 2023, Czerwiec15 - 11
- 2023, Maj16 - 4
- 2023, Kwiecień19 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń9 - 8
- 2022, Grudzień2 - 4
- 2022, Listopad14 - 3
- 2022, Październik20 - 2
- 2022, Wrzesień12 - 0
- 2022, Sierpień18 - 4
- 2022, Lipiec17 - 8
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj23 - 0
- 2022, Kwiecień19 - 3
- 2022, Marzec16 - 2
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń7 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad9 - 2
- 2021, Październik14 - 2
- 2021, Wrzesień19 - 25
- 2021, Sierpień14 - 10
- 2021, Lipiec15 - 12
- 2021, Czerwiec19 - 6
- 2021, Maj20 - 2
- 2021, Kwiecień17 - 10
- 2021, Marzec17 - 6
- 2021, Luty5 - 2
- 2021, Styczeń5 - 2
- 2020, Grudzień12 - 6
- 2020, Listopad16 - 8
- 2020, Październik12 - 11
- 2020, Wrzesień19 - 6
- 2020, Sierpień15 - 5
- 2020, Lipiec14 - 18
- 2020, Czerwiec17 - 6
- 2020, Maj18 - 10
- 2020, Kwiecień16 - 18
- 2020, Marzec12 - 33
- 2020, Luty6 - 12
- 2020, Styczeń6 - 5
- 2019, Grudzień4 - 1
- 2019, Listopad5 - 6
- 2019, Październik5 - 7
- 2019, Wrzesień7 - 3
- 2019, Sierpień9 - 2
- 2019, Lipiec11 - 4
- 2019, Czerwiec8 - 4
- 2019, Maj7 - 6
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec4 - 14
- 2019, Styczeń1 - 2
- 2018, Grudzień2 - 6
- 2018, Listopad5 - 16
- 2018, Październik8 - 4
- 2018, Wrzesień13 - 12
- 2018, Sierpień16 - 32
- 2018, Lipiec5 - 12
- 2018, Czerwiec12 - 13
- 2018, Maj13 - 13
- 2018, Kwiecień12 - 28
- 2018, Marzec3 - 7
- 2018, Luty1 - 2
- 2017, Grudzień3 - 2
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik9 - 2
- 2017, Wrzesień12 - 0
- 2017, Sierpień18 - 12
- 2017, Lipiec14 - 5
- 2017, Czerwiec9 - 21
- 2017, Maj16 - 37
- 2017, Kwiecień13 - 18
- 2017, Marzec9 - 19
- 2017, Luty2 - 4
- 2017, Styczeń1 - 4
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 9
- 2016, Październik15 - 8
- 2016, Wrzesień21 - 15
- 2016, Sierpień24 - 26
- 2016, Lipiec15 - 20
- 2016, Czerwiec17 - 17
- 2016, Maj11 - 8
- 2016, Kwiecień15 - 2
- 2016, Marzec5 - 0
- 2016, Luty2 - 2
- 2016, Styczeń3 - 12
- 2015, Grudzień9 - 10
- 2015, Listopad17 - 35
- 2015, Październik6 - 9
- 2015, Wrzesień16 - 18
- 2015, Sierpień23 - 52
- 2015, Lipiec16 - 55
- 2015, Czerwiec17 - 36
- 2015, Maj21 - 50
- 2015, Kwiecień19 - 29
- 2015, Marzec12 - 38
- 2015, Luty4 - 13
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień10 - 29
- 2014, Listopad10 - 33
- 2014, Październik14 - 40
- 2014, Wrzesień19 - 63
- 2014, Sierpień18 - 68
- 2014, Lipiec16 - 51
- 2014, Czerwiec16 - 78
- 2014, Maj21 - 52
- 2014, Kwiecień11 - 24
- 2014, Marzec13 - 43
- 2014, Luty10 - 21
- 2014, Styczeń9 - 31
- 2013, Grudzień15 - 41
- 2013, Listopad14 - 29
- 2013, Październik11 - 28
- 2013, Wrzesień19 - 82
- 2013, Sierpień22 - 55
- 2013, Lipiec15 - 60
- 2013, Czerwiec23 - 81
- 2013, Maj24 - 63
- 2013, Kwiecień24 - 77
- 2013, Marzec5 - 42
- 2013, Luty10 - 41
- 2013, Styczeń7 - 23
- 2012, Grudzień20 - 39
- 2012, Listopad22 - 81
- 2012, Październik21 - 67
- 2012, Wrzesień22 - 37
- 2012, Sierpień24 - 37
- 2012, Lipiec18 - 17
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj15 - 11
- 2012, Kwiecień9 - 0
- 2012, Marzec6 - 0
- 2012, Luty1 - 2
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień6 - 2
- 2011, Lipiec2 - 0
- 2011, Czerwiec8 - 9
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 0
- 2010, Sierpień2 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
- 2010, Czerwiec2 - 0
Wyprawa
Dystans całkowity: | 24393.07 km (w terenie 5906.04 km; 24.21%) |
Czas w ruchu: | 1103:36 |
Średnia prędkość: | 17.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.70 km/h |
Suma podjazdów: | 189639 m |
Suma kalorii: | 17830 kcal |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 81.58 km i 4h 51m |
Więcej statystyk |
- DST 147.55km
- Czas 07:38
- VAVG 19.33km/h
- VMAX 41.70km/h
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Toruń
Środa, 26 sierpnia 2015 · dodano: 26.08.2015 | Komentarze 6
Drugiego dnia pobytu będzie dużo zwiedzania. A pogoda sprzyja. Ze Świecia jedziemy do Chełmna, gdzie znajdujemy znaki czerwonego szlaku rowerowego, który doprowadzić nas ma do samego Torunia. Rzec trzeba, że w całości poprowadzili go asfaltem a przez parę ładnych km ruchliwą drogą powiatową. Zero szuterków, zero terenu. Oznakowanie... Majstersztyk to to nie jest. Niby oznakowany ale trochę byle jak, brakuje znaków na wielu skrzyżowaniach, trzeba uważać, bo w wielu miejscach znaki są kiepskie a nawet mylące. W dodatku nie ma ani jednego drogowskazu z kilometrażem. Tak czy inaczej da się nim jechać. Na początek zaglądamy do miejscowości Starogród. Jest położona na stromym wzgórzu i bardzo zadbana, każdy zabytek ma tabliczkę (np. dawna kuźnia, spichlerz itp.) a miejsce, gdzie niegdyś wznosił się zamek jest ładnie zagospodarowane. Cisza, spokój, piękny widok i kot wygrzewający się opodal. Dokładne opisy, co, kiedy i dlaczego. Słowem - warto się pomęczyć na podjeździe by tu zajrzeć.
Starogród - Wzgórze Zamkowe © Skowronek
Starogród - widok z Zamkowego Wzgórza © Skowronek
Drugi zamek, w miejscowości Zamek Bierzgłowski, ma odmienną atmosferę. Trochę bardziej mroczny. Brak informacji gdzie turysta ma się udać i czy w ogóle można wejść. Brama otwarta to wchodzę (rowerów nie wolno wprowadzać). Niby jest jakaś grupa z przewodnikiem ale nie wiem czy można zwiedzić. Nie widzę recepcji. Opodal siedzi w kółku grupa. Wszyscy milczą. Kawałek dalej dokazuje grupka maluchów w przebraniach średniowiecznych. Są rycerze, mieszczanie a nawet kat. Robimy zdjęcia i jedziemy dalej, czas goni.
Zamek Bierzgłowski © Skowronek
Zamek Bierzgłowski II © Skowronek
W tym miejscu wjeżdżamy na wygodną drogę rowerową, która doprowadza nas do samego Torunia. Teraz musimy przebić się na drugi koniec miasta. Ścieżek rowerowych jest sporo, rowerzystów także, kierowcy grzeczniejsi niż u nas. Dość sprawnie dojeżdżamy do Starego Miasta. By je dokładnie zwiedzić potrzeba kilku dni. Zabytków i atrakcji mnóstwo. Wszędzie tłumy turystów.
Objeżdżamy kościoły, oglądamy kamienice i jedziemy kawał drogi przez miasto by dojechać na skraj, gdzie zaczyna się miejscowość Złotoria. A w niej ruiny zamku. Niełatwo znaleźć prowadzącą doń ścieżkę. Miejsce jest zaniedbane i zarośnięte. A szkoda, bo zamek wznosi się w malowniczym miejscu, przy ujściu Drwęcy do Wisły. Oczyszczone i zabezpieczone ruiny byłyby wspaniałą atrakcją. Szkoda...
Z Filusiem (pieskiem profesora Filutka) © Skowronek
Toruńska starówka © Skowronek
Jest i Kopernik © Skowronek
Ruiny zamku Złotoria © Skowronek
Złotoria © Skowronek
Wracamy do centrum Torunia i zwiedzamy zamek krzyżacki. Te ruiny zamku są zadbane a podziemia mieszczą ciekawą ekspozycję. Historią nie ma co zanudzać, zainteresowani pewno wszytko już wiedzą.
Zamek krzyżacki w Toruniu © Skowronek
Wystawa machin oblężniczych © Skowronek
Fragment ekspozycji © Skowronek
Rekonstrukcja zamku © Skowronek
Zamek krzyżacki © Skowronek
Opodal jest most a po drugiej stronie Wisły kolejne ruiny zamku. Ten był polski a zwie się Zamek Dybów. Ruiny są zaniedbane i zapuszczone. Nie ma doń ani jednego drogowskazu. Wstyd.
Zamek Dybów © Skowronek
Późno już, czas wracać. Postanawiamy jechać ową wspomnianą ścieżką rowerową. Mamy szczęście - powstała niedawno, w latach 2012-2014. Jeszcze w tym roku nie była kompletna. 25 km dobrej nawierzchni z dala od dróg, praktycznie zero skrzyżowań. Poprowadzona została po dawnym torze kolejowym. Fajna sprawa, szkoda, że u nas takiej nie ma. Rowerzystów mnóstwo ale panuje porządek.
Droga rowerowa Toruń-Unisław © Skowronek
Z Unisławia najkrótszą drogą wracamy do Chełmna, jeszcze tylko kawałek krajówką i jesteśmy z powrotem w Świeciu.
- DST 20.70km
- VMAX 39.40km/h
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Ciechocinek
Wtorek, 25 sierpnia 2015 · dodano: 26.08.2015 | Komentarze 2
Pierwszy dzień eksploracji Kujawsko-Pomorskiego.
Plany były ambitne ale zweryfikował je deszcz. Zatem zwiedziliśmy tylko Ciechocinek i pobliskie ruiny zamku Raciążek. Trochę zmokliśmy. W drodze powrotnej zgubiłam licznik i poszukiwania trwały długo. Na szczęście udało się go wypatrzyć na trawniku w Parku Zdrojowym.
Ciechocinek - tężnie © Skowronek
Tężnie © Skowronek
Zamek Raciążek © Skowronek
Zamek Raciążek II © Skowronek
Ruiny zamku Raciążek © Skowronek
Ciechocinek - sanatorium © Skowronek
Ciechocinek - śliczne kwiaty © Skowronek
- DST 101.38km
- Teren 3.00km
- Czas 04:49
- VAVG 21.05km/h
- VMAX 34.70km/h
- Podjazdy 439m
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Zamek w Oporowie
Niedziela, 17 maja 2015 · dodano: 18.05.2015 | Komentarze 4
No i nie padało. Nawet rozpogodziło się i wyszło słońce. Za to wiało tak, że chwilami wiatr spychał nas na pobocze. Ale co tam i tak było fajnie:)
Na początek objazd Głowna. Mariusz opowiada nam o mieście, jego zabytkach, budynkach, historii i ludziach.
Głowno to zadbane, malownicze miasteczko, pełne zieleni.
Pałac w Głownie (mieści muzeum, niestety nieczynne) © Skowronek
Głowno - Dąb Wolności © Skowronek
Następnie Mariusz prowadzi do miejsca, które niedawno odkrył - tajemniczego cmentarza z czasów I wojny światowej. Okoliczni mieszkańcy bardzo o niego dbają, mimo, że jest położony na uboczu.
Tajemniczy cmentarz wojenny © Skowronek
Potem jedziemy do Walewic, zobaczyć śliczny, XVIII-wieczny pałac, otaczający go ogród i stadninę koni. W Pałacu mieszkała Maria Walewska, kochanka cesarza Napoleona, tu też
przyszedł na świat ich syn, Aleksander Colonna-Walewski, późniejszy
ambasador Francji w Wielkiej Brytanii i minister spraw zagranicznych
Ludwika Napoleona.
Pałac w Walewicach © Skowronek
Mieszkańcy stadniny w Walewicach © Skowronek
Z konikami w Walewicach © Autor: GOŹDZIK
Na tle pałacu © Skowronek
Pałacowy ogród © Skowronek
Kolejną atrakcją jest Sobota. Znajdziemy tam zameczek i otaczający go park, przez który przepływa Bzura. Duch chyba nie miał nic przeciwko naszej obecności. Neogotycki zameczek wznosi się na fundamentach starej, XV-wiecznej, warowni. Zamek ów prawdopodobnie został zbudowany przez kasztelana łęczyckiego Tomasza Doliwitę Sobockiego.
Zameczek w Sobocie © Skowronek
Sobota - zamkowy ogród © Skowronek
Lecz głównym celem dzisiejszej wycieczki jest XV-wieczny zamek w Oporowie. Istotnie, opornie szedł nam doń dojazd... Lecz w końcu się dowleklim i nawet zamek zwiedzilim. Warto było się męczyć. Ekspozycję posiada nader bogatą i fasadę także. Zachował typowo gotycki charakter. Otacza go zadbany park.
Zamek w Oporowie © Skowronek
Zamkowe wnętrza © Skowronek
Fragment ekspozycji © Skowronek
Jedna z komnat © Skowronek
Powrót z Oporowa poszedł sprawnie, gdyż teraz wiatr bardziej pomaga niż przeszkadza.
Weekend szybko minął i pożegnania nadszedł czas. Szkoda stąd wyjeżdżać ale na pewno wrócimy. Super wycieczki, super ludzie. Tak właśnie jest w gościnie u Goździków:)
To jest już koniec..... Głowno - moje jeziorko © Autor: GOŹDZIK
- DST 62.35km
- Teren 55.00km
- Czas 03:47
- VAVG 16.48km/h
- VMAX 37.40km/h
- Podjazdy 336m
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Kampinoski Park Narodowy
Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 18.05.2015 | Komentarze 2
Zaproszenie w gościnę do Goździkowa otrzymaliśmy już wiele miesięcy temu, lecz dopiero teraz (nie zważając na prognozy) pakujemy manatki i w drogę. Kierunek: Głowno. Jakoś żeśmy się dowlekli w piątek wieczorem i zostaliśmy przyjęci bardzo miło. Poznajemy wreszcie Beatę i Dawida. U Goździków panuje taki fajny, ciepły klimat.
A w sobotę rano jedziem do Puszczy Kampinoskiej. Lecz najpierw wizyta na zamku w Sochaczewie.
W Puszczy nigdy nie byliśmy więc nie wiemy czego się spodziewać. Startujemy z parkingu w Granicy. Na początek odwiedzamy cmentarz wojenny, muzeum KPN i sosnę-mumię. Następnie Mariusz prowadzi czerwonym szlakiem do grodziska Zamczysko. A potem do Roztoki i dalej, czerwonym szlakiem, do Palmir. Po odwiedzeniu cmentarza i muzeum jedziemy szlakiem zielonym, potem zaglądamy do Kampinosu i wracamy do Granicy.
Szybko okazuje się, że tu nie ma takich zwykłych, łatwych leśnych duktów. Na mapie widać wprawdzie owe słynne wydmy lecz jakoś tak człek nie myśli, że trza będzie je pokonywać. Są zatem strome podjazdy pod owe wydmy i równie strome zjazdy po korzonkach, masa fantastycznych singielków, jazda groblami pośród rozlewisk, błotne przeprawy i mnóstwo zabawy. Jest też piach ale łatwiejszy do pokonania niż jurajski. Pewnie dlatego, że tu quadom i innym takim paskudztwom wstęp wzbroniony. Bo Jura jest rozjeżdżona okrutnie. Wracając do PKN - jesteśmy zachwyceni. Nie tylko my - rowerzystów pełno.
A wszystko to pośród wspaniałej przyrody - podziwiamy wyniosłe sosny, stare graby, potężne dęby, modrzewie. Raz jedziemy przez las jasny, słoneczny a za chwilę przez mroczny i cienisty. Słuchamy żabich koncertów nas rozlewiskami i ptasich treli wysoko w gałęziach.
Lecz Puszcza to także kawał, często bolesnej, historii. Przypominają o niej cmentarze w tym największy w Palmirach, pojedyncze mogiły, miejsca pamięci, poruszająca ekspozycja w muzeum w Palmirach.
Spędziliśmy tu niemal cały dzień a tymczasem mam wrażenie, że tyle, co przyjechaliśmy. Wspaniałe miejsce.
Po powrocie dostajemy zaproszenie na smakołyki z grilla w towarzystwie znajomych i rodzinki Goździków. W miłym towarzystwie siedzimy do późnej nocy. Jednym z tematów jest jutrzejsza pogoda:
-Jutro ma padać. Co robicie?
-Jedziemy.
-Zmokniecie.
-E, może jednak nie.
-Ale będzie padać, zobaczycie.
-Może nie będzie tak źle. Na necie przysięgają że będzie ładnie.
-I tak zmokniecie:)
W końcu zasypiamy pełni wrażeń z dzisiejszego dnia.
Ruiny zamku w Sochaczewie © Skowronek
Zamek w Sochaczewie © Skowronek
Cmentarz wojenny w Granicy © Skowronek
Sosna - mumia © Skowronek
Miejsce spoczynku Żydów - robotników przymusowych © Skowronek
Leśny staw © Skowronek
Samotna mogiła © Skowronek
Ścieżka w okolicy grodziska © Skowronek
Grodzisko Zamczysko © Skowronek
Spróchniały pień © Skowronek
Ołtarz obok drugiego cmentarza wojskowego © Skowronek
Cmentarz wojskowy © Skowronek
Puszczańskie ścieżki © Skowronek
Cmentarz w Palmirach © Skowronek
Wnętrze muzeum w Palmirach © Skowronek
Muzeum w Palmirach © Skowronek
Żabie oczko © Skowronek
Przeprawa na zielonym szlaku © Skowronek
Rozlewisko © Skowronek
Przejazd przez mostek © Skowronek
Sosna Powstańców © Skowronek
- DST 85.08km
- Teren 13.00km
- Czas 04:50
- VAVG 17.60km/h
- VMAX 40.00km/h
- Podjazdy 735m
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Stawy Milickie
Poniedziałek, 20 kwietnia 2015 · dodano: 21.04.2015 | Komentarze 0
Stawy Milickie (budowane już w XIII wieku) to największy europejski kompleks stawów i największy rezerwat w Polsce. Najstarsze zachowane do dziś pochodzą z XVII wieku. Gospodarka rybacka prowadzona jest obecnie przez spółkę "Stawy Milickie". Na terenie rezerwatu poruszać się można tylko szlakami i drogami, stąd większość stawów jest niedostępna. Stanowią raj dla ptactwa. Wokół piękne, rozległe lasy. Sielankę zaburza tylko huraganowy wiatr.
Wycieczkę rozpoczynamy w miasteczku Twardogóra. Na początek niezamierzenie trafiliśmy do ruin pałacu w miejscowości Goszcz.
Goszcz - ruiny pałacu © Skowronek
Goszcz - fasada pałacu © Skowronek
Następnie wjeżdżamy w lasy i kluczymy pomiędzy stawami. Widzieliśmy żurawie, łyski, bociany, łabędzie. W wielu miejscach ustawiono czatownie, są też wieże widokowe, pozwalające obserwować ptaki.
Staw Biały Most © Skowronek
Łabędzie i łyski © Skowronek
Grobla na Stawie Czarny Las © Skowronek
Staw Czarny Las © Skowronek
Dolmen - kryje grób myśliwego © Skowronek
Widok z Wieży Ptaków Niebieskich na Staw Grabownica © Skowronek
Rafał w wieży widokowej © Skowronek
Czas goni, więc jedziemy do Milicza, korzystając ze ścieżki rowerowej szlakiem wąskotorówki. W Miliczu odwiedzamy ruiny zamku z XIV wieku. Niespokojne były dzieje jego, podobnie jak całego Śląska. Ponoć popadł w ruinę, gdy w 1616 roku zawaliła się wieża. Legenda wiąże to zdarzenie ze zniszczeniem jednej z czarnych pereł - tajemniczego skarbu rodowego Maltzanów, właścicieli zamku. Pałac obok mieści obecnie technikum leśne.
Fragment ekspozycji na Szlaku Kolei Wąskotorowej © Skowronek
Zamek biskupi w Miliczu © Skowronek
Ruiny zamku w Miliczu © Skowronek
Zamek w Miliczu © Skowronek
Kościół Łaski w Miliczu © Skowronek
Ruiny cmentarza ewangelickiego na przydrożnym wzgórzu © Skowronek
Z Milicza jedziemy bocznymi drogami do Twardogóry, zapakować rowery i do domu.
- DST 124.87km
- Teren 10.00km
- Czas 06:18
- VAVG 19.82km/h
- VMAX 44.10km/h
- Podjazdy 1128m
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Kocie Góry
Niedziela, 19 kwietnia 2015 · dodano: 21.04.2015 | Komentarze 0
Kocimi Górami zwane są Wzgórza Trzebnickie. A ponieważ mam kota na punkcie kotów, więc nazwa ta szczególnie mi się podoba.
Drugi dzień pobytu na Dolnym Śląsku. Tutejsze tereny mają tę zaletę, iż właściwie nie trzeba planować wycieczki, każda bowiem miejscowość może pochwalić się czymś niezwykłym, ciekawym, nieraz nieco strasznym nawet. Ruiny zamków, zniszczone pałace, zrujnowane kościoły, zarośnięte, zapomniane cmentarze, stare sztolnie, pokutne krzyże...
Wadą owej krainy są niewątpliwie kiepskie drogi (choć w okolicy Trzebnicy wioskowe asfalty są na tyle dobre, że występują tam nawet szosowcy) a drugą duża zaletą są zwyczaje kierowców. Otóż przez cały pobyt ani jeden nie omijał nas "na gazetę", nie zajechał drogi, nie zatrąbił. Na zakręcie czekają tak długo z omijaniem aż mają pewność, że z przeciwnego kierunku nic nie jedzie. Nie omijają rowerzystów przed wierzchołkiem wzniesienia. Gdy ujrzą samochód jadący z naprzeciwka, czekają z omijaniem i to często długo. U nas to by w tym czasie ze trzech się wepchało... Żadnego wymuszania pierwszeństwa, żadnego chamstwa. Owszem, niektórzy nogę ciężką mają ale ogólnie jestem pod wrażeniem.
Auto zostaje w Dobroszycach, my zaś podążamy do Trzebnicy. Odwiedzamy sanktuarium św. Jadwigi i uroczy kościółek leśny. Ciekawych miejsc znajdziem tu znacznie więcej lecz czasu dziś niewiele. Trzebnica jest doskonale zagospodarowanym, ładnym miastem.
Trzebnica- sanktuarium św. Jadwigi © Skowronek
Trzebnica - klasztor cysterek © Skowronek
Trzebnica - Kościół Leśny Czternastu Świętych Wspomożycieli (niegdyś obok mieszkał pustelnik)© Skowronek
Trzebnica - grota Matki Boskiej z Lourdes przy leśnym kościółku © Skowronek
Następnie kierujemy się w stronę Żmigrodu. Po drodze, w kępie drzew wypatrzyliśmy ruiny kościoła. Otacza go zniszczony cmentarz. Jedno z licznych w tej krainie miejsc z niezwykłą, trochę upiorną atmosferą. Między sobą rozprawiamy, jakby to niewiele trzeba a atrakcja turystyczna gotowa. Tylko nieco zabezpieczyć mury, oczyścić z zarośli cmentarz i gotowe. Ani przez myśl nam nie przyjdzie, że wkrótce zobaczym zabytek tak właśnie potraktowany.
Powidzko - ruiny kościoła ewangelickiego © Skowronek
Wnętrze zrujnowanego kościoła © Skowronek
Żmigród, dawniej Smocza Góra, jest kolejnym punktem na trasie wycieczki. Nazwa pewno pochodzi z czasów, gdy rządzili tu Awarowie, taki zarządca, siedział na grodzie i ciemiężył ludność nie mniej niż prawdziwy smok, stąd żmijem był zwany.
Jadąc za radą miejscowych trafiamy w niezwykłe miejsce, do zespołu pałacowo-parkowego. Ruinę pałacu (zgadnijcie, kto go zniszczył i kiedy...) zabezpieczono w bardzo ciekawy sposób. Front odnowiono. Wnętrze podtrzymuje stalowo-betonowa konstrukcja. Zarys nieistniejącego skrzydła odtwarza lapidarium z trejażem. Piwnice (gotyckie, pozostałość po zamku) zajmuje restauracja. Wewnątrz drewniana kładka, po której można wejść "na piętro" pałacu i wyjrzeć przez okno. Da się? Da.
Obok pałacu stoi renesansowa baszta obronna, doskonale zachowana. Na parterze mieści informację. Piętra można zwiedzać (sala rycerska, apartamenty) a na wierzchołku jest taras widokowy. Wokół zadbany park i stawy. Obok płynie Barycz.
Miejsce piękne, odwiedzenia godne.
Żmigród - ruiny pałacu © Skowronek
Pałac w Żmigrodzie © Skowronek
Żmigród - renesansowa, obronna wieża mieszkalna © Skowronek
Widok z wieży © Skowronek
Czas jechać dalej. Lasami podążamy do Sułowa. Niewielka ta miejscowość ma sporo zabytków: pałac, kościół, spichlerz. Jest też miejsce po zamku. Strzegł on przeprawy przez Barycz. Po wojnach husyckich zajęli go rycerze-rozbójnicy. Ledwo schwytano i ścięto jednego, na zamku osiedlił się drugi. Nieustanne rozboje odstraszały kupców i tracili na tym mieszczanie. Wreszcie zrzucili się na najemników. Znający się na swym fachu specjaliści zrobili porządek, obrócili zamek w perzynę znaczy się. Po owych porządkach został fragment wału a na nim tablica, ustawiona przez miejscowych, co by każdy trafił. Jest doń nawet drogowskaz.
Sułów - miejsce po zamku © Skowronek
Na rynku urządzamy popas. Przychodzi do nas koteczka, bardzo miła. Jest zadbana ale skoro przyszła to zapraszamy do posiłku. Mam w plecaku suchą karmę dla kotów, toteż kicia jest zadowolona. Po posiłku jedziemy zobaczyć pałac i kościół.
Koteczka z Sułowa © Skowronek
Sułów - ośmioboczny kościół poewangelicki (XVIII w.) © Skowronek
W Sułowie rozpoczyna się także ścieżka rowerowa "Szlakiem Kolei Wąskotorowej". Biegnie do Milicza, każdy przystanek dawnej kolejki jest opisany i urządzony jak mały dworzec, ustawione są parowozy i wagony, urządzenia i tablice.
Sułów - jeden z przystanków na rowerowym szlaku Śladem Kolei Wąskotorowej © Skowronek
Z Sułowa wracamy do Dobroszyc, zaglądamy jeszcze do renesansowego pałacu. Podobno mieści hotel ale miejsce jest bardzo zdziczałe. Pakujemy rowery i wracamy do Oleśnicy.
Zamek w Dobroszycach © Skowronek
- DST 75.60km
- Teren 7.00km
- Czas 03:56
- VAVG 19.22km/h
- VMAX 38.20km/h
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Namysłów i okolice
Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 18.04.2015 | Komentarze 0
W planie dzisiejszej wycieczki są trzy zamki. Pierwszy to zamek w Namysłowie. Rzec trzeba, iż jazda wąskimi, brukowanymi uliczkami przy dużym natężeniu ruchu rzeczą jest mało relaksującą. Kluczymy owymi uliczkami by wreszcie dojechać do browaru, za którym znajdziem zamek. Niestety - zamknięty (należy do browaru) i wstęp wzbroniony.
W Namysłowie oglądamy także mury miejskie i Bramę Krakowską. Można ją zwiedzać ale tylko w dni powszednie.
Oglądamy także zniszczone ściany kościoła św. Franciszka.
Historią nie będę zanudzać.
Namysłów - Brama Krakowska © Skowronek
Namysłów - mury miejskie © Skowronek
Namysłów - browar © Skowronek
Zamek w Namysłowie - fota przez kraty © Skowronek
Namysłów - na zamek wstęp wzbroniony © Skowronek
Namysłów - pęknięte ściany kościoła św. Franciszka © Skowronek
Następnie podążamy do Bierutowa. Jedziemy bocznymi drogami. Już zapomnieliśmy w jakim stanie są drogi Dolnego Śląska. To nie to, co u nas czy w Świętokrzyskim. Tutaj drogi boczne są podziurawione, połatane i popękane na wszystkie możliwe sposoby. Do tego dodać należy mocny, przeciwny wiatr. Trochę ciężko ale spokojnie dojeżdżamy do kolejnego zamku - w Bierutowie. Zachowała się wieża i jeden budynek. Oraz piękny, barokowy portal.
Zamek w Bierutowie © Skowronek
Będąc w Bierutowie koniecznie należy odwiedzić też ruiny XVII-wiecznego kościoła św. Trójcy. Wokół niego znajduje się cmentarz, o czym informuje tablica z prośbą o szacunek dla tego miejsca. Wieczorem kościółek jest pięknie oświetlony.
Ruiny XVII-wiecznego kościoła św. Trójcy w Bierutowie © Skowronek
Wnętrze zrujnowanego kościoła © Skowronek
Z Bierutowa mozolimy się do Oleśnicy. W 2010 roku, w głosowaniu internetowym mieszkańcy wybrali na nowy symbol miasta Dziewczynkę z różą. Do wyboru mieli krasnala, smoka i tę właśnie dziewczynkę. Mimo to połowa ludu zagłosowała, że wolałaby coś innego.
Dziewczynka z różą - nowy symbol Oleśnicy © Skowronek
Oleśnica obfituje w zabytki. Znajdziemy tu liczne kościoły, zabytkowy rynek z ratuszem, Bramę Wrocławskę i mury miejskie, wreszcie renesansowy Zamek Książęcy.
Zamek w Oleśnicy © Skowronek
Do Namysłowa wracamy rozmaitymi ścieżkami, tym razem z wiatrem.
Taki Polski widoczek - bociuś i wierzba © Skowronek
- DST 43.12km
- Czas 02:57
- VAVG 14.62km/h
- VMAX 38.90km/h
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerem po Krakowie
Wtorek, 21 października 2014 · dodano: 22.10.2014 | Komentarze 6
Jak wygląda jazda po mieście, każdy widzi. Ani to miłe ani relaksujące. No, może o świcie w niedziele i święta. Lecz jeśli w danym mieście mamy 10 obiektów obowiązkowych do odznaki kolarskiej oraz daje ono możliwość szybkiej ewakuacji, w przypadku, gdy felga pęknie do reszty - wówczas warto rozważyć pewne odstępstwo od przyjętych zasad. Bo zasady mówią: na urlopie od większych miast trzymamy się z daleka.
Kraków znamy, to znaczy znamy takie ulice, gdzie rowerzysta w miarę spokojnie pomyka i nikt go nie wnerwia. Zresztą, lud tutaj nawykły do rowerzystów bo występują oni nader licznie. A w dodatku piracą na całego i nikt nawet nie zatrąbi.
W skrócie: auto zostawiamy pod Galerią Bronowice i jedziemy do Lasu Wolskiego. Na początek podjazd na Kopiec Piłsudskiego (który wielu z Was już zna bo byliśmy tam niedawno liczną grupą). O tej porze nie ma nikogo i można podjechać na wierzchołek. Potem podążamy do klasztoru kamedułów (kobietom wolno wejść tylko 12 razy w roku, choć rzec muszę, że przybyłam tu kiedyś w jeden z owych dni a i tak zamknięte było. Podobno najlepiej przyjechać tu w Zielone Świątki). Rafał mógłby zwiedzić ale nie chce, więc tylko zdjęcia przed bramą.
Widok z Kopca Piłsudskiego © Skowronek
W Lesie Wolskim © Skowronek
Podjazd do Eremu Srebrnej Góry © Skowronek
To chyba Św Romuald z uczniami (malowidło w przedsionku) © Skowronek
W tle kościół Wniebowzięcia NMP © Skowronek
Z Bielan łatwo dojechać do Tyńca - jest wygodna droga rowerowa. W tynieckim klasztorze atmosfera panuje dość miła i sympatyczna. Rowerzyści nie wadzą nikomu. Tymczasem na niebie zbierają się ciemne chmury, szczęśliwie omijają Kraków i przez cały dzień cieszymy się słońcem.
Wisła widziana z tynieckich murów © Skowronek
Tyniec © Skowronek
Z Tyńca jedziemy Wiślaną Trasą Rowerową do centrum. Fajna to ścieżka. W centrum już tak fajnie nie jest, wszędzie tłumy, ścieżek niewiele ale, tak jak pisałam wcześniej, rowerzystów jest tylu i tak się przeciskają, że nikt nie zwraca uwagi na dwoje dodatkowych.
Na Wawel rowerzystom wstęp wzbroniony. Rower, nawet prowadzony, nie ma prawa przekroczyć tych świętych progów. Za to w Collegium Maius, w Muzeum Narodowym (gdzie pani sama rowerkuje turystycznie i pogadałyśmy sobie fajnie), u augustianów rowerzyści mile widziani.
Spokojnie objeżdżamy wszystkie obiekty obowiązkowe, w księgarni PWN kupuję rozmaite mapy (bo duży tu wybór, będą na następny sezon), jemy obiad i wracamy do auta. Spakować rowery i do domu. I tak minął krótki, październikowy urlop.
Wawel, jak widać © Skowronek
Kościół św. Katarzyny przy klasztorze augustianów © Skowronek
Sukiennice © Skowronek
- DST 72.40km
- Czas 04:41
- VAVG 15.46km/h
- VMAX 58.60km/h
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Okolice Bochni
Poniedziałek, 20 października 2014 · dodano: 22.10.2014 | Komentarze 7
Od rana pada. Gdy deszcz przechodzi w mżawkę wyjeżdżamy. Podążamy na wiśnicki zamek. Wprawdzie byłam tu dawno temu i to nawet rowerem, lecz nie mam potwierdzenia. Wówczas nie zbierałam odznak.
Do zamku wiedzie wygodny podjazd, nastawienie do turystów-rowerzystów pozytywne. Bo liczne są miejsca, gdzie roweru nie wolno nawet wprowadzić, jak Niepołomice czy Wawel.
Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem ale na zebranie grupy nie trzeba długo czekać. Turyści licznie tu przybywają.
Pierwszy zamek w tym miejscu wzniósł ród Kmitów w XIV wieku. W XVI wieku dobudowano wieże. Zaś obecny swój kształt zawdzięcza Stanisławowi Lubomirskiemu, który w XVII wieku uczynił zeń potężną twierdzę - "bastionowy zamek magnacki". W tych czasach załoga zamku wiśnickiego była ogromna. Stacjonowało tu 200 konnych dragonów, 400 węgierskich piechurów, rozstawionych było 80 armat. Zgromadzone zapasy wystarczały na 3 lata oblężenia. To wszystko oraz potężne fortyfikacje pozwalały odeprzeć praktycznie każdy atak. Mimo to podczas potopu szwedzkiego zamek został poddany bez jednego wystrzału. A Szwedzi zniszczyli wiśnicką rezydencję.
Potem został jako tako odbudowany ale po pożarze w XIX wieku popadł w ruinę. W XX wieku zrekonstruowany, obecnie należy do Muzeum Ziemi Wiśnickiej a jego wnętrzom powoli przywracana jest dawna świetność.
Widok na zamek Nowy Wiśnicz © Skowronek
Zamek w Nowym Wiśniczu © Skowronek
Następne, warte odwiedzenia miejsce to Rezerwat Kamień Grzyb, ukryty w lasach porastających wzgórze Bukowiec. Skalny grzyb ma 7 m wysokości, obwód czapy wynosi 27 m, a trzon ma 17 m obwodu. Miejsce to jest bardzo ładne i na pewno warto tu zajrzeć
Rezerwat Kamień Grzyb © Skowronek
Kamień - Grzyb © Skowronek
Niedaleko jest też drugi skalny rezerwat - Kamienie Brodzińskiego. Dziś go nie odwiedzimy, gdyż pada i już tam byliśmy ale gdybyście przypadkiem zabłądzili w te okolice - odwiedźcie go koniecznie. Tamtejsze skały są dużo potężniejsze.
Z rezerwatu jedziemy do Lipnicy Murowanej. Słynnej z wielkanocnych palm, osoby św. Szymona z Lipnicy, św. Urszuli Ledóchowskiej i błogosławionej jej siostry Marii. Ziemia nieurodzajna ale w świętych bogata. Może to bliskość kościółka św. Leonarda? Ten cud architektury pochodzi z XV wieku i dawniej stał pośród pól a tutejsze dzieciaki często doń zaglądały. Kościółek przetrwał do naszych czasów w praktycznie nie zmienionym stanie, jest na liście UNESCO. Wnętrze ma prześliczne, warto go odwiedzić. Wprawdzie dziś oglądamy kopie ale i tak warto. Oryginały skradziono w 1992 roku ale jakimś cudem udało się je odzyskać. Odtąd chronione są w muzeum w Tarnowie a w kościółku umieszczono kopie. Co ciekawe, słup podtrzymujący ołtarz ma pochodzić z pradawnej świątyni, kiedy to w tym miejscu czczono Światowida.
Dobudowane w XVII wieku podcienia znakomicie nadają się dla zmokniętych rowerzystów, choć ówcześni budowniczowie o takiej dziwnej funkcji pewno nie pomyśleli. A czemu służyły te podcienia? Chroniły ściany przed wilgocią a także przechowywano pod nimi trumny i inne akcesoria. Fachowo nazywają się soboty.
Najbardziej zagraża kościółkowi woda. Tuż za nim płynie potoczek, wygląda niepozornie ale jest bardzo groźny i szaleje podczas powodzi. Obecnie trwa zbiórka funduszy na zakup specjalnych zapór.
Kościół św. Leonarda w Lipnicy Murowanej © Skowronek
Z Władysławem Łokietkiem © Skowronek
A lipnickie palmy dane nam było kiedyś podziwiać, gdyż częstochowski PTTK co roku organizuje wycieczkę "Niedziela Palmowa w Lipnicy Murowanej". Jest tu wtedy świetny jarmark, można spróbować swych sił w dawnym rzemiośle, są występny zespołów ludowych, uroczysta msza i konkurs palm, rzecz jasna. Można odwiedzić dwór Ledóchowskich a także relikwie św. Szymona z Lipnicy.
Gdy deszcz przechodzi w mżawkę wracamy do Leksandrowy (gdzie mamy kwaterę). Tymczasem chmury stopniowo przechodzą, deszcz ustaje aż w końcu wygląda słońce. Zmieniwszy ciuchy na suche postanawiamy jechać raz jeszcze. Przypominam, że cały czas jeździmy "pod strachem" czy felga rozleci się do reszty czy też może jeszcze wytrzyma. Jeśli się rozleci to jedno zasuwa po auto a drugie czeka dłuższy spacer.
Takimi różnymi, wąskimi dróżkami pośród góreczek wspinamy się do miejscowości Wieruszyce. Znajduje się tu szlachecki dwór obronny, należący do kategorii ZAMEK. Czytaj: zaliczany jest do odznaki. Zbudowany w XV wieku, zamieszkany do wieku XIX. Obecnie stanowi własność prywatną i wstęp wzbroniony. Zdjęcie wykonano przez płot.
Zamek w Wieruszycach © Skowronek
Z tego miejsca postanawiamy udać się do Bochni. Niedawno był tam Tomek na weekendowej wyprawie. I dobrze, bo dzięki jego informacjom trafiliśmy do informacji turystycznej:)
Bochnia słynie z kopalni soli. I to starszej od tej w Wieliczce i na pewno jej nie ustępuje urodą. Profesjonalny zakład wydobywczy powstał w 1248 roku. W 2013 wpisana na listę UNESCO. Podjechaliśmy do szybu CAMPI (który nieprzerwanie pracuje od 1556 roku) i owszem, można zwiedzić i nawet rowerzyści mile są widziani tylko... Tutejsza obsługa turystów jest aż za dobra bo zwiedzanie kopalni trwa ponad 3 godziny. To jest dopiero coś! Niestety jest już 15.30, nie mamy tyle czasu, szkoda... Ale częstochowski PTTK i tu wycieczki organizuje, przyjedziemy w ferie.
Są podziemne, rzeźbione sale, wspaniałe kaplice, podziemne łodzie pływające po solankowym jeziorku, jest podziemna kolejka...
W ogóle przyznać się Wam muszę, że jestem wielką fanką solanek, ze względu na ich fantastyczne właściwości lecznicze. Inhalacje solankowe są doskonałe na zatoki, alergie i nawracające infekcje górnych dróg oddechowych. Rozcieńczona solanka do płukania jamy ustnej goi afty, ranki, łagodzi zapalenie dziąseł. Kąpiele solankowe regenerują skórę i łagodzą ból stawów. Działają przeciwreumatycznie. W problemach skórnych solanki działają świetnie, pomagają we wszelkich trądzikach, łuszczycach, alergiach i innych takich. Dobre są także w stanach niedokrwiennych kończyn, gdy często marzną dłonie i stopy.
Jednym słowem: jak Was po ciężkim dniu bolą wszystkie gnaty to nie ma nic lepszego niż poleżeć w solankowej kąpieli.
Naturalnie są również przeciwwskazania, z najczęściej spotykanych: nadczynność tarczycy, ciężkie infekcje np. gruźlica, ostre stany zapalne, nadciśnienie, wady serca, niewydolność krążenia.
Mamy wiele rodzajów solanek i trzeba sobie wybrać odpowiednią: inną do inhalacji, inną na reumatyzm.
Szyb Campi w Bochni © Skowronek
W Bochni warto jeszcze jechać na rynek, odwiedzić muzeum motyli oraz zajrzeć do bazyliki św. Mikołaja. Z zewnątrz gotycka, wewnątrz pełna barokowego przepychu. Jest otwarta i każdy może zajrzeć na chwilkę w drodze do domu, szkoły czy pracy. I sporo ludzi tak właśnie czyni. Obok znajduje się rekonstrukcja XVI-wiecznej dzwonnicy.
Bazylika św. Mikołaja w Bochni © Skowronek
Barokowy wystrój bazyliki © Skowronek
Zrekonstruowana dzwonnica przy kościele św. Mikołaja © Skowronek
Dzień ma się już ku końcowi, przeto czas zbierać się w drogę powrotną. Jeszcze zakupy i oto opuszczamy to śliczne miasteczko z dwoma kilogramami soli oraz lampą
solną w plecaku. Rafał postanowił się poświęcić i przydźwigał to wszystko do
kwatery. A górek było po drodze sporo...
- DST 81.54km
- Czas 04:30
- VAVG 18.12km/h
- VMAX 49.50km/h
- Sprzęt Vision
- Aktywność Jazda na rowerze
Pogórze Rożnowskie
Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 8
Tam, gdzie Dunajca kręty bieg. A doliną jego, od niepamiętnych czasów, wiodły ważne szlaki. Ważne politycznie i handlowo. Nie mogło przy nich zabraknąć warowni i grodzisk. Po tych ostatnich pozostały dziś nieliczne jeno ślady. Nic dziwnego, budulcem było przeważnie nietrwałe drewno. Lecz warownie zbudowano z kamienia i mury ich przetrwały do dziś. A my je podziwiać możemy.
Autem jedziemy do Jurkowa. Pod kościołem jest spory parking. Pytamy proboszcza, czy możemy je tu zostawić na parę godzin. Nie ma problemu. Na drogę dostajemy błogosławieństwo i garść rad.
Mało uczęszczanymi drogami podążamy do Dębna, do gotycko-renesansowego zamku-rezydencji. Powstał w XV wieku i był zamieszkany do 1939 roku i nigdy nie popadł w ruinę. W opracowaniach często pojawia się określenie "wielkopańska rezydencja". I rzeczywiście, robi wrażenie. Obecnie mieści muzeum a turyści są mile widziani. Pani bardzo sympatyczna a pieczątek mnóstwo, można wybierać.
Zamek otacza fosa (obecnie sucha) oraz ładny park. Warto przejechać się dookoła po wałach, można stąd podziwiać zamek oraz 150-letnie drzewa.
Zamek w Dębnie © Skowronek
Zamek w Dębnie widziany znad fosy © Skowronek
Park otaczający zamek w Dębnie © Skowronek
Z Dębna jedziemy do Melsztyna. Do ruin zamku wiedzie stromy podjazd ale warto się pomęczyć. Po donżonie pozostały dwie ściany. Mają 25 m wysokości. W centralnej części zamku znajdziemy
fragmenty renesansowego muru (zrekonstruowane) oraz ciągle poszerzające się zapadlisko po cysternie zamkowej (jeszcze w latach 90-tych XX wieku na
dziedzińcu widniała tylko niewielka dziura). Ujawnia ono skomplikowany
system pomieszczeń doprowadzających do niej wodę.
Są też fragmenty potężnych murów. Na jeden z nich wspiął się Rafał (ryzykując nieco, bo to wysoko) by wykonać zdjęcia wspaniałego widoku. Zaprawdę, piękne miejsce wybrał Spycimir herbu Leliwa na swą siedzibę i rodzinne gniazdo.
Ruiny przyciągają bardzo wielu turystów. Są liczniejsi niż w Dębnie.
Rekonstrukcja ze strony www.zamki.res.pl:
Zamek Melsztyn © Skowronek
Ocalałe fragmenty wieży © Skowronek
Pochwalę się nową koszulką:) © Skowronek
Melsztyn - fragment renesansowych murów i zapadlisko po cysternie © Skowronek
Melsztyn - fragmenty murów i Dunajec © Skowronek
Na ten mur Rafał się zaraz wdrapie... © Skowronek
...by ujrzeć taki oto widok © Skowronek
Dunajec - widok z zamku Melsztyn © Skowronek
Z Melsztyna jedziemy do Zakliczyna a stąd do Rożnowa. A Rożnów jest niejako uprzywilejowany bo ma aż dwa zamki. Pierwszy, zwany Dolnym, to renesansowe fortyfikacje, wzniesione na polecenie Jana Tarnowskiego. Znajdują się w centrum miejscowości.
Jak na ówczesne czasy były to fortyfikacje supernowoczesne bo przystosowane do obrony przed artylerią. Do dziś zachowane są bastion, budynek bramny oraz pozostałości murów. Mury bastionu mają 3 m grubości. Można wejść do środka i nawet śmieci nie ma za dużo. Trzeba przyznać, że wnętrze bastionu sprawia przytłaczające wrażenie. Nie chodzi o to, że brzydki ale ogromny. Na terenie fortu, bo to właściwie już fort powstała pierwsza w Polsce ludwisarnia, w której odlewano armaty.
A tymczasem na niebie trenują podniebni akrobaci. Trzech wykonuje ewolucje a czwarty za nimi lata i chyba instruuje. Hałas czynią okrutny ale miło na nich popatrzeć.
Rożnów - "Zamek Dolny" © Skowronek
Renesansowe fortyfikacje © Skowronek
Wnętrze bastionu © Skowronek
Rożnów - brama © Skowronek
Rożnów - zachowane budynki © Skowronek
Rożnów - wnętrza (tu chyba była kiedyś gorzelnia) © Skowronek
Akrobacje na rożnowskim niebie © Skowronek
Drugi zamek, zwany Górnym, położony jest na Górze Łaziska, tuż przy drodze. Na górę ową, rzecz jasna, trzeba się wdrapać.
Zamczysko należało do rodu Rożnów, potem Kurowskich aż wreszcie kupił je słynny Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima. W ręce Tarnowskich zamek trafił jako część posagu wnuczki Zawiszy.
Ruiny zamku są malownicze, niestety obecnie strasznie zarośnięte chaszczami. Nie sposób podejść. A szkoda... Na zdjęciach sprzed kilku lat mury są odsłonięte a zarośla wycięte. Może kiedyś teren znów zostanie uporządkowany.
Rożnów - "Zamek Górny" siedziba Zawiszy Czarnego © Skowronek
Wracamy do Zamku Dolnego a potem jedziemy do miejscowości Wytrzyszczka. Warto wspomnieć, że drogi i mosty są nowe, tylko mosty wykonano wybitnie 1-kierunkowe. To znaczy, że miejsca jest tylko na jeden samochód. Kierowcy się motają, kto ma pierwszeństwo (są znaki ale kto by tam na nie patrzył) i panuje zamieszanie. Dziwne, skoro już budowano nowy most na drodze 2-kierunkowej to nie można było zrobić normalnego?
Zamek w Wytrzyszczce ma swoje imię: Tropsztyn. Powstał w XIV wieku, w ruinę popadł w XVII a obecnie zrekonstruowany jest w rękach prywatnych. Do zwiedzania udostępniony jedynie w wakacje.
Dunajec © Skowronek
Zamek Tropsztyn w Wytrzyszczce © Skowronek
Oglądamy zamek z zewnątrz a potem jedziemy do ostatniego dziś zamku - Czchów. Ruiny wznoszą się na zalesionym wzgórzu nad Dunajcem. Do czasów dzisiejszych przetrwała cylindryczna, wysoka baszta. Przybudówkę i fragmenty murów zrekonstruowano. Można zwiedzać ale tylko do 16.00. W przyszłości zamek ma zostać zrekonstruowany.
Rekonstrukcja ze strony www.zamki.res.pl:
Ruiny zamku Czchów © Skowronek
Zmrok już blisko, przeto wracamy do Jurkowa. Podsumowując: tereny prześliczne, odwiedzenia godne. Dla rowerzystów liczne drogi o małym natężeniu ruchu, atrakcyjne widokowo. Do odwiedzenia sporo ciekawych miejsc. Góreczki dają w kość ale warto.